Problematyczne dziecko w przedszkolu - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA KARIERY - MOJA KARIERA ZAWODOWA » Problematyczne dziecko w przedszkolu

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

1 Ostatnio edytowany przez goaskalice (2017-11-02 19:33:48)

Temat: Problematyczne dziecko w przedszkolu

Witam

Z góry przepraszam że tak długo, ale chcę dobrze naświetlić sprawę z jaką tu pisze. Również przepraszam jeżeli zły dział, ale nie bardzo wiedziałam gdzie tu umieścić.

Od września pracuje w przedszkolu jako pomoc w grupie maluchów. Jest tam pewien chłopiec, który od początku sprawia bardzo dużo problemów. Wygląda na to, że dziecko to jest upośledzone na dodatek jest po prostu złośliwe. Ma 4 lata i nie potrafi się sam ubrać, ledwo trzyma łyżkę, nie zgłasza potrzeb fizjologicznych, załatwia się do majtek.  Potrafi ponownie zesikać po tym jak już raz się posikał i tak potrafi robić kilka razy pod rząd (!) Trzeba go codziennie przebierać po kilka razy. Owszem, należy to do moich obowiązków, ale mam również inne i nie mogę ich wykonywać, ponieważ muszę biegać po suche rzeczy dla tego dziecka i go przebierać jak niemowlaka, jest to prostu uciążliwe.

Do tego nie ma z nim kontaktu, gdy coś się do niego mówi powtarza jak echo, bądź mówi do siebie jakieś pojedyncze przypadkowe słowa bez ładu i składu, rzuca  zabawkami również w dzieci, wyrywa im zabawki, wjeżdża w nie wózkiem dla lalek,  gdy mieli balony, on bił nimi dzieci po głowie, rzuca jedzeniem i potem się z tego złośliwie śmieje, wącha włosy dzieci, odkręca kran i cały się trzęsie i jak zahipnotyzowany gapi się jak leci woda, ostatnio robi tak ze spłuczką w toalecie, wywija rękami, liże dłonie albo wywala język na wierzch, raz nawet oblizał dłoń po czym przejechał tą obślinioną ręką po włosach innego dziecka.

Zgłaszany był jego mamie problem z załatwianiem się w majtki. Mama olewacko stwierdziła że go nie uczy samemu się załatwiać, w domu sadza go po prostu na kibel (Czterolatka!). Natomiast to że sika po złości, skomentowała lekko, że w domu też tak robi, gdy jest na nią zły.

Panie nauczycielki nie bardzo są w stanie z nim poradzić, ponieważ do niego nic nie dociera. Sadzany jest za karę na krzesełku, ale nic sobie z tego nie robi, rzuca co tylko ma pod ręką i śmieje się w twarz nauczycielce. Nie da się z nim dogadać ani po dobroci ani stanowczo.

Jak się niedawno dowiedziałam, rodzice tego chłopca, to jakieś pociotki Burmistrza i że "trzeba z nim delikatnie"... dyrekcja najwyraźniej trzęsie portkami z tego powodu i boi się cokolwiek z tym zrobić.

Miał się pojawić psycholog, który ma się w szczególności przyjrzeć temu chłopcu. Tyle że miał on być na początku października, a już jest listopad.
Dyrekcja zabroniła zgłaszać matce chłopca jego zachowanie, żeby "mama się nie przestraszyła" i że dajmy mu czas żeby się zaaklimatyzował...to było na początku września, sytuacja nie ulega poprawie, a tylko się co najwyżej pogarsza. Pewnego dnia z uśmiechem na ustach powiedział do mnie "ty szmato". Zostało to zgłoszone dyrekcji, która to zbagatelizowała i powiedziała żeby zgłosić gdy sytuacja się powtórzy. Powtórzyła się drugi raz. Gdy powiedziałam mu by powtórzył  w obecności nauczycielki, to tego nie zrobił.

Na szczęście ostatnio choruje i dwa razy już nie było go po dwa tygodnie. Ale jak już wraca, to jest jak wspomniałam co raz gorzej. Ostatnio jak był to pomalował farbą ścianę.

Dziś wrócił po kolejnej dwutygodniowej przerwie. Dostał kolorowankę do pokolorowania i zaczął rysować po stoliku, więc zwróciłam mu uwagę na co z uśmiechem zwyzywał mnie od "szmat" i "dziwek". Nauczycielka, która była na zmianie, była przy tym obecna. Oczywiście zareagowała i poszła z nim prosto do dyrekcji. Niestety, jak się okazało dyrektorki już nie było. Nauczycielka zgłosiła to mamie chłopca oraz inne jego złe zachowanie z tego dnia. Matka zaczęła w żywe oczy zmyślać, że niby usłyszał to na placu zabaw. My w to nie wierzymy i ewidentnie takie słowa wynosi z domu. Gdy się zesika to mówi wtedy: " X znowu się poiszczałeś".

Efekt jest taki, że dzieci go nie lubią, boją się go, a niektóre reagują wręcz agresją. Panie nauczycielki niechętnie się nim zajmują, co mnie zupełnie nie dziwi, bo mnie również to frustruje, że nic się z tym nie robi, tylko dlatego że rodzice mają "plecy", a widząc podejście jego matki i to jakie rzeczy on mówi, to możliwe że jest to jakaś patologiczna rodzina. Zapewne gdyby to było "zwykłe" dziecko, to dyrekcja by się nie patyczkowała i podjęła by jakieś odpowiednie kroki.
Pracuję tam czysto zarobkowo, jest to praca przejściowa i dla mnie jest to chora sytuacja, to dziecko nie nadaje się do normalnego przedszkola, powinno być pod specjalistyczną opieką, a tymczasem sprawę się olewa. Mogła by to być rodzina nawet do prezydenta, nie powinno tak być hmm

Czy da się coś z tym zrobić? Czy można to gdzieś zgłosić? Czy ja mogę wyciągnąć jakieś konsekwencje wobec rodziców tego dziecka, za to że ich dziecko mnie publicznie znieważa? Naprawdę nie jest to dla mnie przyjemne że ja się za przeproszeniem babram w jego moczu i mu tyłek podcieram, a w zamian jestem wyzywana od najgorszych.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez bbasia (2017-11-02 21:54:06)

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

Czy przedszkole jest prywatne, czy państwowe? Jeżeli prywatne, to może zgłosić to właścicielom (o ile właścicielem nie jest dyrektorka przedszkola). Może inni rodzice zagrożą zabraniem swoich dzieci... Jeżeli przedszkole jest państwowe to zgłosić zachowanie dyrektorki (czyli próby zatuszowania złego zachowania dziecka przed rodzicami) do instytucji nadrzędnej (gmina, miasto) lub do kuratorium oświaty. Ewentualnie zgłosić rodziców do ośrodka pomocy społecznej o zaniedbywaniu i deprawacji małoletniego.

A kiedyś takie zachowanie bachorka by się tak prosto załatwiło... ech... wink

3 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-11-02 22:43:37)

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

Basia dobrze pisze. Kuratorium i MOPS.

Bardzo mi szkoda tego chłopca. Możliwe, że potrzebuje pomocy specjalistycznej lub na coś choruje, a rodzice mają to całkiem w dupie.

Na PEWNO Ci przykro, gdy chłopiec Cię wyzywa, ale to nie jest jego wina...

4 Ostatnio edytowany przez nieśmiertelnik (2017-11-02 23:00:14)

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

jak sie nie boisz burmistrza zgłoś sprawę do opieki społecznej. Powiedz, że chłopak jest ewidentnie uposledzony i potrzebuje leczenia i specjalistycznej opieki której matka mu odmawia.

5

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

skąd ja to znam ech

6

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

Kiedyś pracowałam w przedszkolu i jednym z warunków przyjęcia była umiejętność korzystania przez dziecko z toalety. Ale nawet jeżeli nie ma takiego zapisu w regulaminie to możecie wymagać aby dziecko miało pampersa. Co innego jak się raz zdarzy dziecku nie zdążyć do toalety a co innego jak się to notorycznie powtarza. I nie ma co się bać burmistrza, co z tego, że to jakaś rodzina tu chodzi o dobro dziecka. A matce wytłumaczyć, że ten pampers to po to żeby lepiej funkcjonował w grupie, że dla dziecka to też stres jak się zesika i inne dzieci się z niego śmieją i się odsuwają. No i zapytać czy chciałaby aby jej dziecko się bawiło na dywanie osikanym przez inne dziecko albo nawet żeby się bawiło na dywanie osikanym przez siebie.
Można też wymyślić jakiś sposób motywacji i nagradzać go za każdym razem gdy skorzysta z toalety zamiast w majtki, albo na koniec dnia jak nie będzie wpadki. Dzieci są zbieraczami więc mogą to być naklejki, pieczątki, magnesy.
Dzieciaka też może zmotywować bardziej brutalna metodę jak nie przebieranie go od razu po tym jak się zesika niech posiedzi trochę w mokrych gaciach.

7

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

Niestety, ale w malym osrodku jesli mamuska jest rodzina burmistrza, to siedzicie w czarnej dooopie. Dyrektorka nie przypadkiem tuszuje sprawe. Wie ze nie wygra, a pracowac i zarabiac gdzies trzeba. Standard w polskiej budzetowce.

8

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

Od lat prowadzę grupy przedszkolne dla 5-cio i 6-ciolatków. Rodzice dzieci z problemami najczęściej nie współpracują ze mną bagatelizując istotne dla ich dzieci sprawy. Moje grupy nie są integracyjne choć nieformalnie są. Co roku są w nich dzieci trudne, z różnymi dysfunkcjami, najczęściej emocjonalnymi wynikającymi z rozmaitych przyczyn, np. przebodżcowania. Jestem jedynym nauczycielem-wychowawcą, nie mam żadnej pomocy. Często zdarzają się dzieci głuchonieme, upośledzone w stopniu lekkim, dzieci alkoholików itp. U każdego z moich byłych wychowanków rodzice zauważali znaczną poprawę w zachowaniu i funkcjonowaniu dziecka. Przede wszystkim zaś wielką chęć chodzenia na zajęcia. Z czego ta chęć wynika? Z miłej, przyjaznej dla KAŻDEGO dziecka atmosfery, wsparcia i pomocy w trudnych dla niego chwilach, sporej dawki poczucia humoru na co dzień, wyrozumiałości i życzliwości także dla rodziców, wielu rozmów prowadzonych w tonie zrozumienia. Najczęściej mam do czynienia z zaburzeniami w zachowaniu dzieci, agresją, lękliwością, nadpobudliwością psychoruchową. Pośród objawów zaburzeń najczęstsze są te fizjologiczne. W tym roku mam także dziecko 6-cioletnie, które nie radzi sobie z toaletą. Od września sytuacja poprawiła się. Co takiego zrobiłam? Nic szczególnego. Pozwalam wychodzić do toalety zawsze, kiedy potrzeba jest jeszcze niezbyt dokuczliwa, dziecko ma wsparcie i w czasie zajęć i zabaw, jest chwalone za najmniejsze sukcesy, inne dzieci pomagają mu w różnych sytuacjach-nie wyśmiewają tylko wspierają. Mówię do dziecka tonem łagodnym, spokojnym, życzliwym. Wiele czynności wykonuje samo, coraz chętniej. Od lat wiem z doświadczenia, że nie trzeba nieludzkiego wysiłku aby dziecku skutecznie pomóc. Zawsze buduję przyjazną atmosferę wśród dzieci, co roku od nowa i każdego dnia. Tworzę więzi, które trwają przez lata. Mam w placówce wielu młodych przyjaciół. Rodzice, których starsze dzieci były w mojej grupie starają się umieścić u mnie także swoje młodsze pociechy. Wielu z nich nawet po latach chętnie ze mną rozmawia, widać, że są życzliwi, bo pamiętają jeszcze moją życzliwość i wyrozumiałość. Starsi wychowankowie specjalnie do mnie przychodzą w odwiedziny, pogadać. Czują się u mnie dobrze, swobodnie. Często dzieci i rodzice zaczepiają mnie na ulicy, w sklepie itp.z dużą życzliwością. Widzę także jak wiele moich koleżanek spotyka się z niechęcią i wulgarnym słowem pod ich adresem od byłych wychowanków. Nieraz słychać za drzwiami krzyki nauczyciela na dzieci, czasem nawet płacz… W tym zawodzie wylewanie swoich osobistych frustracji na dzieci nie może mieć miejsca. Przynosi złe efekty wychowawcze czyli szkodzi dzieciom. A przecież nie dla siebie pracujemy, staramy się lecz dla dzieci miejmy więc do nich ludzkie podejście. Kiedyś praktykowałam u pani , która pisała pracę doktorską  nt dobrego traktowania dzieci a te uciekały przed nią pod stół co wcale jej nie przerażało. Uważała to za normę a nawet chełpiła się, że ma taki posłuch wśród dzieciaków.
      Maria

PS. To oczywiście napisała moja partnerka o swojej pracy. Ale w pełni zgadzam się z taką postawą.  Często w domu rozmawiamy ze sobą o trudnych sytuacjach, dzieciach z jej grupy i  rozwiązywaniu ich problemów.
Rozumiemy ludzi, którzy zajmują się pieskami czy kotkami i uważamy, że nie można ich krzywdzić ale im pomagać. My jednak kochamy ludzi a zwierzęta tylko lubimy. Nasze podejście do dzieci i praca Marii jest fragmentem tego, co nazwaliśmy – TROCHĘ ŁADNIEJSZY ŚWIAT. Można o tym poczytać klikając poniżej.

9 Ostatnio edytowany przez goaskalice (2017-11-07 18:59:03)

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

My już wysiadamy psychicznie. Mnie osobiście już się odechciewa chodzić do tej pracy, bo gdy pomyślę o tym, że mam przez 8 godzin użerać się z tym bachorem, to mam ochotę się zwolnić. Tak, możecie na mnie naskoczyć i mówić że to nie jego wina, ale to dziecko celowo z premedytacją robi na złość. Bycie miłym i chwalenie? Prosty przykład - pochwaliłam go za to, że po skorzystaniu z toalety sam naciągnął sobie majtki i spodnie. Efekt? Teraz jak sika w majtki to powtarza moje słowa "Brawo X" i klaszcze...
Gdy zwraca się mu uwagę, to jest tylko gorzej, a nie da mu się nie zwracać uwagi. Dziś już przechodził samego siebie. Gdyby w grupie nie było pomocy, to jedna nauczycielka, nie była by wstanie w ogóle prowadzić żadnych zajęć, bo on to uniemożliwia. Nie usiądzie na miejscu tylko zaczyna się bawić zabawkami albo rzuca klockami, bądź krąży w okół dzieci i je zaczepia. Zaczyna dzieci popychać, bić po głowie i śmieje się z tego. Dzieci to rozprasza, nie są w stanie skupić się na zajęciach. Większość czasu gdy są zajęcia, przesiedzi na krześle przy stoliku, ja muszę wtedy z nim siedzieć. Na leżakowaniu cały czas przeszkadzał, dzieci nie mogły przez niego zasnąć. Zaczął znowu wyzywać od "dziwek" i "szmat". Wtedy gdy go posadziłam na krzesełku, a potem na tym leżakowaniu, mówił tak do jeden z nauczycielek śmiejąc się z tego.  Ta już nie wytrzymała i poszła z nim do dyrekcji. U dyrekcji zamilkł i tylko się uśmiechał wrednie do nauczycielki, gdy zaczęła opowiadać dyrektorce o jego zachowaniu.
Nauczycielki nie bardzo sobie radzą na dodatek nie są zgodne co do postępowania wobec niego. Gdy odbywają się zajęcia, to jedna pozwala mu się bawić z boku i tłumaczy dzieciom by nie zwracały na niego uwagi i że on jest trochę inny i dlatego się bawi. Z jednej strony, dzięki temu jest z nim względny spokój, ale z drugiej inne dzieci mogą się czuć traktowane nie fair, bo one po prostu nie rozumieją pewnych rzeczy, wiedzą tylko tyle że jemu wolno się bawić, a one mają uczestniczyć w zajęciach, które też je szybko nudzą i wolałby się pobawić zabawkami.
Z drugiej strony druga nauczycielka na siłę chce go wciągać do zajęć, żeby brał udział w tym co robi grupa, tyle że efekt wtedy jest taki że on wszystko dezorganizuje.
Albo wymaga ode mnie żebym poświęcała mu 100% uwagi - tzn. gdy są zajęcia to ja mam czuwać nad tym by X nie przeszkadzał, gdy dzieci robią prace plastyczne mam stać nad X, bo rozwala wszystkie przybory po stoliku tak, że przeszkadza innym dzieciom w robieniu prac, bądź gdy dzieci mają czas wolny, to wówczas nauczycielka siedzi z tym chłopcem i zajmuje go jakimiś grami przy stoliku. Ok, wiadomo trzeba mu poświęcić uwagę, ale nie powinno być tak, że my się skupiamy tylko na tym jednym dziecku, a reszta jest olewana, bo w tym momencie tak to wygląda, że on otrzymuje 90% uwagi, a reszta dzieci 10%, a ja nie jestem zatrudniona tam w charakterze niańki X, a nauczycielki jego prywatnych guwernantek.
A dzieci się temu wszystkiemu przyglądają i rejestrują. Tylko czekać, aż rodzice zaczną przychodzić z skargami. Już jedna mama skarżyła się, że jej córka boi się chodzić to przedszkola, bo tam jest ten chłopiec.

Dyrekcja tylko kiwa głową i mówi o psychologu, który nie wiadomo kiedy się tak naprawdę pojawi. Przynajmniej pozwoliła zgłaszać jego rodzicom jego zachowanie. Dziś jedna z nauczycielek rozmawiała z jego ojcem, ale nie znam jeszcze wyniku rozmowy.

Jedna z pracownic mówiła, że jego ojciec dziwnie się zachowywał. Przyszedł raz do przedszkola i stał w korytarzu nic nie mówiąc w końcu zaniepokojone, zapytały kim jest i w jakiej sprawie przyszedł, to wręczył zwolnienie lekarskie, burcząc pod nosem że to zwolnienie X, bo się rozchorował i odwrócił się na pięcie bez "do widzenia" czy czegokolwiek.

Ponadto ja dowiedziałam się bliżej jak wygląda sytuacja rodzinna tego chłopca i tak jak podejrzewałam, jest to rodzina patologiczna. Matka podchodzi z patologicznego domu, natomiast  ojciec tego chłopca jest synem brata burmistrza i owy brat jest wsiowym pomyleńcem, który "cieszy się" złą opinią. Czyli ten chłopiec jest wnukiem brata burmistrza. Na dodatek jako że dziadek jest jak pisałam, psychiczny, to burmistrz się do niego nie przyznaje, nie wcina się w jego sprawy i nie ma z nim dobrego kontaktu.

Wydaje mi się że dyrekcja, jako że jest osobą z zewnątrz, wie że jest to rodzina do burmistrza, ale nie wie jak te relacje dokładnie wyglądają, a z kolei burmistrz zapewne nie jest świadomy również sytuacji i problemu.

10 Ostatnio edytowany przez goaskalice (2017-11-07 19:03:22)

Odp: Problematyczne dziecko w przedszkolu

My już wysiadamy psychicznie. Mnie osobiście już się odechciewa chodzić do tej pracy, bo gdy pomyślę o tym, że mam przez 8 godzin użerać się z tym bachorem, to mam ochotę się zwolnić. Tak, możecie na mnie naskoczyć i mówić że to nie jego wina, ale to dziecko celowo z premedytacją robi na złość. Bycie miłym i chwalenie? Prosty przykład - pochwaliłam go za to, że po skorzystaniu z toalety sam naciągnął sobie majtki i spodnie. Efekt? Teraz jak sika w majtki to powtarza moje słowa "Brawo X" i klaszcze...
Gdy zwraca się mu uwagę, to jest tylko gorzej, a nie da mu się nie zwracać uwagi. Dziś już przechodził samego siebie. Gdyby w grupie nie było pomocy, to jedna nauczycielka, nie była by wstanie w ogóle prowadzić żadnych zajęć, bo on to uniemożliwia. Nie usiądzie na miejscu tylko zaczyna się bawić zabawkami albo rzuca klockami, bądź krąży w okół dzieci i je zaczepia. Zaczyna dzieci popychać, bić po głowie i śmieje się z tego. Dzieci to rozprasza, nie są w stanie skupić się na zajęciach. Większość czasu gdy są zajęcia, przesiedzi na krześle przy stoliku, ja muszę wtedy z nim siedzieć. Na leżakowaniu cały czas przeszkadzał, dzieci nie mogły przez niego zasnąć. Zaczął znowu wyzywać od "dziwek" i "szmat". Wtedy gdy go posadziłam na krzesełku, a potem na tym leżakowaniu, mówił tak do jeden z nauczycielek śmiejąc się z tego.  Ta już nie wytrzymała i poszła z nim do dyrekcji. U dyrekcji zamilkł i tylko się uśmiechał wrednie do nauczycielki, gdy zaczęła opowiadać dyrektorce o jego zachowaniu.
Nauczycielki nie bardzo sobie radzą na dodatek nie są zgodne co do postępowania wobec niego. Gdy odbywają się zajęcia, to jedna pozwala mu się bawić z boku i tłumaczy dzieciom by nie zwracały na niego uwagi i że on jest trochę inny i dlatego się bawi. Z jednej strony, dzięki temu jest z nim względny spokój, ale z drugiej inne dzieci mogą się czuć traktowane nie fair, bo one po prostu nie rozumieją pewnych rzeczy, wiedzą tylko tyle że jemu wolno się bawić, a one mają uczestniczyć w zajęciach, które też je szybko nudzą i wolałby się pobawić zabawkami.
Z drugiej strony druga nauczycielka na siłę chce go wciągać do zajęć, żeby brał udział w tym co robi grupa, tyle że efekt wtedy jest taki że on wszystko dezorganizuje.
Albo wymaga ode mnie żebym poświęcała mu 100% uwagi - tzn. gdy są zajęcia to ja mam czuwać nad tym by X nie przeszkadzał, gdy dzieci robią prace plastyczne mam stać nad X, bo rozwala wszystkie przybory po stoliku tak, że przeszkadza innym dzieciom w robieniu prac, bądź gdy dzieci mają czas wolny, to wówczas nauczycielka siedzi z tym chłopcem i zajmuje go jakimiś grami przy stoliku. Ok, wiadomo trzeba mu poświęcić uwagę, ale nie powinno być tak, że my się skupiamy tylko na tym jednym dziecku, a reszta jest olewana, bo w tym momencie tak to wygląda, że on otrzymuje 90% uwagi, a reszta dzieci 10%, a ja nie jestem zatrudniona tam w charakterze niańki X, a nauczycielki jego prywatnych guwernantek.
A dzieci się temu wszystkiemu przyglądają i rejestrują. Tylko czekać, aż rodzice zaczną przychodzić z skargami. Już jedna mama skarżyła się, że jej córka boi się chodzić to przedszkola, bo tam jest ten chłopiec.

Dyrekcja tylko kiwa głową i mówi o psychologu, który nie wiadomo kiedy się tak naprawdę pojawi. Przynajmniej pozwoliła zgłaszać jego rodzicom jego zachowanie. Dziś jedna z nauczycielek rozmawiała z jego ojcem, ale nie znam jeszcze wyniku rozmowy.

Jedna z pracownic mówiła, że jego ojciec dziwnie się zachowywał. Przyszedł raz do przedszkola i stał w korytarzu nic nie mówiąc w końcu zaniepokojone, zapytały kim jest i w jakiej sprawie przyszedł, to wręczył zwolnienie lekarskie, burcząc pod nosem że to zwolnienie X, bo się rozchorował i odwrócił się na pięcie bez "do widzenia" czy czegokolwiek.

Ponadto ja dowiedziałam się bliżej jak wygląda sytuacja rodzinna tego chłopca i tak jak podejrzewałam, jest to rodzina patologiczna. Matka podchodzi z patologicznego domu, natomiast  ojciec tego chłopca jest synem brata burmistrza i owy brat jest wsiowym pomyleńcem, który "cieszy się" złą opinią. Czyli ten chłopiec jest wnukiem brata burmistrza. Na dodatek jako że dziadek jest jak pisałam, psychiczny, to burmistrz się do niego nie przyznaje, nie wcina się w jego sprawy i nie ma z nim dobrego kontaktu.

Wydaje mi się że dyrekcja, jako że jest osobą z zewnątrz, wie że jest to rodzina do burmistrza, ale nie wie jak te relacje dokładnie wyglądają, a z kolei burmistrz zapewne nie jest świadomy również sytuacji i problemu.

"Rozumiemy ludzi, którzy zajmują się pieskami czy kotkami i uważamy, że nie można ich krzywdzić ale im pomagać. My jednak kochamy ludzi a zwierzęta tylko lubimy. Nasze podejście do dzieci i praca Marii jest fragmentem tego, co nazwaliśmy – TROCHĘ ŁADNIEJSZY ŚWIAT. Można o tym poczytać klikając poniżej."

Co chcesz przez to powiedzieć, bo nie bardzo rozumiem?

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA KARIERY - MOJA KARIERA ZAWODOWA » Problematyczne dziecko w przedszkolu

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024