Kobietki, bardzo proszę Was wszystkie o zdanie na temat tego co napiszę. Jestem w kilkuletnim związku, jest to relacja poważna. Oboje mamy po 24 lata. Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, chodzimy ze sobą. Układa nam się jak to zwykle bywa, raz lepiej, raz gorzej. Mieliśmy kilka upadków związanych z moim zaborczym charakterem, ale wszystko udało się pokonać, gdyż w mojej ocenie zmieniłam się na dobre. W każdym bądź razie nie ma takiej sfery naszego życia w której układałoby się teraz jakoś bardzo źle. Wszystko w mojej ocenie jest w porządku, w porównaniu z tym jak było kiedyś (o wiele częściej kłóciliśmy się z byle powodu itp.). W sumie od jakiegoś czasu osiągnęłam już taką pewność, że wszystko jest na bardzo bardzo ok.
W sprawach seksualnych używałam tabletek antykoncepcyjnych, a od ponad roku używamy prezerwatyw tylko. Kupujemy zazwyczaj te najlepsze, w aptece, przechowujemy je zawsze w bezpiecznym miejscu i dbamy ogólnie, aby wszystko było bezpiecznie. Chyba dwa-trzy razy zdarzyło nam się kupić takie prezerwatywy, które były jakieś najtańsze i z reguły użyliśmy tylko jednej z opakowania, a reszta gdzieś się walała. Jedno opakowanie mam u siebie, oczywiście napoczęte (zużyta jedna) a reszta tak sobie leży, nie wiem po co bo i tak już z nich pewnie nie skorzystamy, ale tak ich jakoś nie wyrzucam. Jedno opakowanie leżało od około pół roku w schowku samochodowym mojego chłopaka. Też była zużyta jedna, a pozostałe zostały w opakowaniu. Czasem jak zaglądałam po coś do tego schowka to one tam zawsze się walały, nie wiadomo po co - bo jasne było, że już ich nie użyjemy, bo leżały tam w mrozie i ogólnie nie sprzyjających warunkach. Ale jakieś 5-8 razy w przeciągu pół roku jak tam je zostawiliśmy to ja zaglądałam i cały czas tam leżały, przewalane z kąta w kąt. Nawet był taki epizod że mój luby wycierał opakowaniem szybę od mrozu, opakowanie całe było poniszczone, połamane. Ale potem widziałam, że jeszcze tam było w tym schowku zawsze. Do dziś. Patrzę, a tam ich nie ma! Zdenerwowałam się. Jakieś dziwne uczucie mnie opętało. A on zachował się jakoś nadzwyczajnie spokojnie/dziwnie. Powiedział tylko od razu, że "ich tam na 100% nie ma. Ale nie wie gdzie są. Zaglądał tyle razy to wie że ich nie ma. Może wyrzucił. Nie pamięta". Potem się strasznie zdenerwował, że go może zamierzam o coś oskarżyć?! No i taka właśnie dziwna atmosfera się zrobiła, bo ja oczywiście podejrzewam, że mógł je gdzieś użyć. Wiem, że to absurdalne, i to żaden dowód, bo wiadomo że my i tak byśmy ich nie użyli więc miał prawo je wyrzucić. Co o tym myślicie???