Cześć wszystkim,
mam 30 lat, mój były Partner 36 lat. Byliśmy razem 6 miesięcy. Bardzo burzliwych. W zasadzie kłótnie zaczęły się już w drugim miesiącu naszej znajomości. Początkowo powodem była głównie jego zazdrość. I nie była to zazdrość jedynie skierowana wobec mężczyzn (i tak nie miał żadnych powodów), ale również zazdrość o moje relacje z rodzicami, o moich przyjaciół, a nawet o mojego psa. Zwracał mi uwagę, że moja więź z rodzicami jest toksyczna i nie zna żadnej 30latki, która odwiedza dom rodzinny 3 razy w tygodniu (mam do rodziców 15 min drogi autem, często były to spotkania trwające 2-3h), zdarzało się, że mówił, mi np. "częściej się widziałaś z psem rodziców w tym tygodniu, niż ze mną uprawiałaś seks". Moje relacje z przyjaciółmi też nazwał toksycznymi. Miałam wrażenie, że robi wszystko, aby zniechęcić mnie do kontaktów z nimi.
Szybko zaczęły się też pytania o wspólne mieszkanie. Mówiłam, że nie jestem gotowa i że nie mogę zdecydować się na wspólne mieszkanie w momencie, kiedy jest między nami tyle spięć, zwyczajnie się bałam. A może tak naprawdę bałam się zamknięta w złotej klatce? Zaczęła się presja i zarzucanie mi, że to pewnie przez to, że nie umiem się oddzielić od rodziców. Do wszystkiego potrafił dopisać ideologie, często takie, na które w życiu bym nie wpadła. Było między nami sporo sytuacji, które były dla mnie chore i nigdy w życiu nie doświadczyłam czegoś takiego. Podczas kłótni na odległość jeździliśmy się do siebie w środku nocy, wkurzeni, pisaliśmy po kilkanaście godzin, krzyczeliśmy do słuchawki. Tak - ja również. Byłam totalnie wyprowadzona z równowagi, wkurzona na jego manipulacje. Mówił np., że nie chce żebym przyjeżdżała, po czym gniewał się na mnie i dopiero po kilku h oznajmiał, że jak mogłam nie przyjechać. Wysyłał totalnie sprzeczne sygnały. Jak się kłóciliśmy bombardował mnie telefonami, milionem wiadomości, dzień, noc, na każdym komunikatorze. Głowa mi pękała, myślałam, że oszaleje, kiedy mówiłam, że potrzebuję odpocząć to pytał "to ile mam czekać?". Nigdy nie wiedziałam czego on oczekuje, czego tak naprawdę chce, musiałam zgadywać, a jeśli nie zgadłam to się na mnie obrażał. Wszystko robiłam źle, nic mu nie pasowało, w towarzystwie sprawdzał czy patrzę się na jego kolegów, a potem robił mi uwagi, że się śmiałam z czyjegoś żartu, albo że patrzyłam na jego przyjaciela, bo mi się podoba. Był zły jak nie adorowałam go w towarzystwie, wszystkie takie rzeczy brał bardzo personalnie, na zasadzie - nie patrzysz na mnie = już Ci się nie podobam, odmawiasz mi dzisiaj seksu = już Cię nie podniecam. Wszystko było wymierzone w jego stronę, nawet coś, co nie miało w ogóle związku z nim. Cały czas czułam ogromną presję, kontrolę, nabawiłam się zaburzeń snu, przez te wieczne nocne kłótnie, zaburzeń odżywiania, a także 2x doświadczyłam ataku paniki.
Kiedy byliśmy fizycznie razem - wtedy było ok, jakby czuł się bezpieczny. Jak tylko się oddalałam - wariował. W końcu po pół roku odeszłam. Pomimo, że od 3. miesiąca związku był w terapii, nie mogłam dłużej tego znieść i w trosce o swoje dobre i swoje zdrowie odpuściłam tę relację. Nie mieliśmy kontaktu około miesiąca (znikomy, ja nie odpisywałam, zablokowałam numer), ale zaczęliśmy znowu pisać, zagadał żebym wysłała mu jego książki. Wyszło z rozmowy, że po rozstaniu zobaczył to wszystko, że był głupi, że na terapii dowiedział się, że doświadcza deprywacji emocjonalnej i stąd ten brak zaufania, zaborczość. Przepraszał mnie, zapewniał, że nigdy więcej nie chce być powodem mojego stresu, zrozumiał swoje błędy i zachowywał się dziecinnie i wie, że mnie zranił, wziął pełną odpowiedzialność i winę za rozpad tego związku. Poprosił mnie, żebym dała mu 1% szans, a on zapracuje na pozostałe 99. Kocham tego człowieka, ale szanuję siebie i swoje zdrowie, wiem ile ta relacja mnie kosztowała. Jednocześnie coś we mnie wierzy w jego przemianę i chęć naprawy swojego zachowania. Czy to w ogóle możliwe? Czy tacy ludzie się zmieniają? Boję się, że za jakiś czas, może nawet za kilka lat problem wróci i będę sobie pluła w twarz. Moi przyjaciele go nie lubią, widzieli jak cierpiałam. Czy warto dać temu drugą szansę? Czy mój były partner przejawia narcystyczne cechy osobowości? Do tej pory tak myślałam, ale zaczął mi tłumaczyć, że u niego to niskie poczucie wartości, brak dobrych wzorców w domu, deprywacja itp.
Dziękuję z góry za wsparcie i pomoc.