W sumie to nie wiedziałam, gdzie zamieścić ten temat, bo tyle tego że szok... Zaczne od początku mam obecnie 24 lata
Kiedy byłam mała mój ojciec pił i bił moją mamę, mnie też, chociaż ja tego za bardzo nie pamiętam, mam ogólnie mało wspomnień z okresu przed jakimś 12 rokiem mojego życia. Bywały takie sytuacje, że przed domem (mieszkam na wsi) mój ojciec awanturował się pijany, moja mama chciała pojechać na policję, albo chyba jechać do sąsiada zadzwonić po nich on ją zwalił z rowera na ziemię i kopał... To akurat pamiętam jak kiedyś moja babcia szła do miasta ja miałam może wtedy nie więcej niż 5 lat i chciałam jak to dziecko iść z nią... Ona powiedziała, że nie, mam zostać. Moja mama była u sąsiadki . Mój ociec pamiętam jak wyleciał wtedy z domu i zaczął mnie szarpać i nic więcej nie pamiętam, co było potem. Tylko babcia mi mówiła, że jak mama przyszła to ja jeszcze płakałam. Pamiętam też jak moja mama kiedy ja byłam może w 5 klasie podstawówki chodziła z podbitym okiem. Potem nie wiem czy to dlatego, ale kiedys mojego ojca złapała potem policja i od tego czasu przemocy fizycznej już nie ma, ale kłotnie i różne awanturowanie się słowne jest do dzisiaj.
Ja właściwie przez cały okres szkolny przejechałam na dwójach? Jeszcze od dziecka przynajmniej odkąd pamiętam miałam problemy z tym, żeby się odzywać do ludzi, tylko w domu gadałam, w szkole czy gdziekolwiek z obcymi też wcale. Po prostu ktoś mi się coś pytał, a ja się tylko gapiłam. Pod koniec gimnazjum odrobinę zaczełam z rówieśnikami coś tam gadać, ale bardzo mało. Ogólnie przez całą podstawówkę i też większą częśc gimnazjum byłam nieakceptowana w klasie. W liceum odrobinę więce zaczełam gadac szczególnie w 1 klasie i 2 potem od 3 mniej znowu.
W moim domu od bardzo dawna jest bałagan to mało powiedziane jest burdel? Wszystko porozwalane, pełno śmieci, ciuchy walające się po fotelach, podłodze kanapach, nawet nie ma ich gdzie schować, pod stołem zeschnięte kawałki chleba, a w lodówce tony spleśniałego jedzenia. Kiedy kończyłam liceum zaczełam wpadać w depresję początkowo tak troche łagodnie, przed zakończeniem liceum pojawiły się u mnie jakieś tam pierwsze myśli samobójcze. Po liceum poszłam do studium policealnego zaocznie, na tygodniu siedziałam w domu i ?. Sprzątałam? płakałam, albo leżałam w łóżku 5 godzin gapiąc się w ścianę lub śpiąc, nie miałam na nic siły, Ojciec nie ważne co robiłam czy sprzątałam cały dzień czy gotowałam obaidy, i tak słyszałam że nic nie robie, albo a inni to tam to to, a tu to nic. Nieraz słyszałam w nocy kiedy poszłam spać nieraz słyszałam jak mówił że mama koła wychowała, że nic ze mnie nie będzie. A kiedy mówiłam że nie mam na nic siły i motywacji usłyszałam, że dawno nikt mi chyba nie przypierdolił, to by wtedy się motywacja znalazła. W 2009 roku byłam w strasznej formie. Nie jadłam, na dzień zjadłam może jedną bułkę? nie miałam na nic ochoty, schudłam wtedy z ok. 7,8 kg, albo rzucałam się w wir sprzątania kiedy miałam więcej siły albo leżałem i nawet nieraz przy tym sprzątaniu płakałam z pół dnia, ja płakałam kiedy budziłam się rano, że zaczyna się nowy dzień? W końcu byłam tak zdesperowana, że postanowiłam iść na studia? myślałam że to coś zmieni?
Aktualnie studiuję ok. 300km od odmu rodzinnego, mieszkam na stancji. Jestem na 4 roku, daję sobie chyba nieźle radę i decyzję o studiach uważam za najlepszą w moim życiu, ale?
Jestem strasznie samotna, znajomych mam na uczelni, nigdzie nie wychodze, poza uczelnią, biblioteką i spożywczakiem? no na basen raz w tygodniu? Zajmuję się tylko studiami? na które poświęcam dużo czasu, szczególnie że jestem flegmatyczna i mam jakieś problemy z koncentracją, nie zawsze mogę się ze wszystkim wyrobić na czas. No czasem spotykam się z jedną koleżanką, właściwie to ona mnie zaprasza?, ale ja się nawet nie raz wykręcam bo nie mam czasu?
Ostatnio znowu jakaś depresja mi się uruchomiła? siedze bujam się, płacze? dotarło do mnie, że to takie proste? wystarczy gaz odkręcić i już nic nie będę czuła więcej? nie wiem po co ja żyje? Tylko po to, żeby pracować, najeść się wyspać, wyprać sobie i posprzątać?
Inni ludzie są tak jakby daleko ode mnie. Nie umiem stworzyć bliskich relacji z innymi? po prostu? a tak bardzo chciałabym założyć rodzinę? mam już 24 lata i nie byłam nigdy nawet na jednej randce?
Nie wierzę w to, że ktoś może mnie pokochać, po prostu nie wierzę, nikt nie chce takiego popaprańca jak ja? każdy woli normalną dziewczynę? Ja mam znowu nadwagę, po lekach od depresji, krzywe zęby i zrytą psychikę? a każdy chce normalną dziewczynę, zaradną, z ładnymi ząbkami, i zgrabną? Nikt nie zainteresuje się takim darmozjadem jak ja? nic sobą nie reprezentuje?
Tak bardzo brakuje mi teraz bliskości i tego aby ktoś mnie zrozumiał i przytulił, chociaż się tego boje mimo iż wiec, że to głupie? bać się bliskości
Dal mnie nie ma nadziei ja tutaj nie mam co robić? nie mam po co żyć?
Wybaczcie, że taki wywód, mam nadzieję że ktoś to przeczyta...