Domyślam się, że wiele kobiet ma taki problem jak ja, ale uważam, że mimo wszystko każda sytuacja jest indywidualna i dlatego postanowiłam napisać... żeby prosić o pomoc.
Z moim mężczyzną jestem już 2 lata i 5 miesięcy. Na początku - wiadomo, wielkie zafascynowanie, love story i wszystko z czym związany jest związek. Jednak od długiego czasu zaczęło się psuć.
Próbowałam z Nim rozmawiać, tłumaczyłam cierpliwie, prosiłam... ale nie pomogło. Problem jest chyba w tym, że on nie widzi swoich błędów... już wyjaśniam o co mi chodzi.
Kiedyś doskonale widziałam, że On mnie kocha. Sposób w jaki się do mnie zwracał, to jak mnie traktował - wszystko mówiło samo za siebie. Kiedyś byłby w stanie zrobić dla mnie absolutnie wszystko.
Teraz... teraz już chyba nie.
Zauważyłam, że zaczął się ode mnie oddalać. Może on robi to podświadomie i nie zdaje sobie z tego sprawy (jasne..), ale robi to. Kiedyś w jego pocałunkach była jakaś (wybaczcie, to może zabrzmieć śmiesznie) pasja. Uczucie. Teraz... teraz jeśli dostane "całusa" w czoło - mam się z czego cieszyć.
Stał się dla mnie oschły. Odtrąca mnie. Czasem kiedy proszę by mnie dotknął on się wymiguje, a ja nie potrafię zrozumieć dlaczego. Co takiego robię źle?
Nawet w seksie się pogorszyło. Czasem mam wrażenie, że jestem dla niego czymś na czym może się wyładować. Przed - jest miło. Po... po - wraca do stanu z przed "przed".
Zauważyłam, że często po seksie się kłócimy. Czuję się wtedy jak zwykła dziwka, tak jak bym odwaliła swoją robotę i miała się odwalić. Nie wiem, może on wcale nie chce mnie tak traktować i ja wszystko wyolbrzymiam? Ale.. na prawdę tak czuje.
Oczywiście, mówi mi że mnie "kocha". Muszę być jednak szczera i powiedzieć że słowo to już mnie nie cieszy, nie wywołuje takiego specjalnego uczucia... "motylków w żołądku" jak kiedyś. Jest jak zwykły przecinek. Dla przykładu... kiedy zapytam go "Co powiesz?" pada odpowiedź : "Kocham Cię". Zupełnie machinalnie i bez przemyślenia. To trochę tak jak w tych eksperymentach Pawłowa. Pojawia się odpowiedni bodziec ("Co powiesz?") - pojawia się wiec również reakcja, przyzwyczajenie ("Kocham Cię").
Najbardziej jednak jest mi przykro z tego powodu, że Jego to chyba nie obchodzi. Rozmawiam z nim o swoich uczuciach. Mówię, że jest mi źle... a On stara się być przez jeden dzień miły tylko po to by następnego dnia zaczęło się od nowa. Drugą opcją jest to, że mi się "wydaje".
Wydaje mi się zatem, że mnie odrzuca.
Wydaje mi się zatem, że tylko "odbębnia" nasze spotkania itd.
Wydaję mi się zatem również, że mam depresję. Tak, to chyba moje ulubione 'urojenie".
Czasem chciałabym od niego odejść.
Tak na próbę, by zobaczyć jego reakcje - jednak nie potrafię. Takich rzeczy nie robi się przecież "na próbę", poza tym ja na prawdę go kocham. Pragnę tylko więcej czułości. Nie chce być traktowana z rezerwą... jak przez nielubianego znajomego, tylko z miłością tak jak przez chłopaka, który mnie kocha.
Zdaje sobie sprawę, że nie będzie tak jak "na początku", ale wiem że muszę coś zrobić by nie było tak jak teraz.
Co mam zrobić by on znów był dla mnie czuły? Żeby przestał traktować mnie jak koleżankę?
Co mam zrobić żeby pomóc sobie i Jemu...?
Pomocy.
O.