Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » CIĄŻA I PORÓD » Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 33 ]

Temat: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Witam was. Muszę opisać tu swój przypadek, gdyż nie mam się już komu wyżalić. Wiem, że tu większość z was jest teraz w ciąży i może to nieodpowiedni moment, ale jestem już bezradna. Ja też do niedawna cieszyłam się z tego, że zostanę mamą, jednak los chciał inaczej. Oboje z mężem mamy po 27 lat. Mieszkamy w Gliwicach, on jest żołnierzem w 6 brygadzie desantowo szturmowej, a ja psychologiem i tu jest mój największy problem. Pomagam innym ludziom, uczyłam się tego przez 5 lat, a sama sobie nie potrafię pomóc. Może zacznę od początku. Oboje z mężem bardzo chcieliśmy mieć dziecko i gdy zrobiłam test, to nie posiadaliśmy się z radości. Jednak dostałam krwotoku i poroniłam. Przedwczoraj wróciłam ze szpitala. Czuję się strasznie, nie umiem znaleźć sobie miejsca. Mam w mężu wielkie oparcie, ale widzę jak jego to również męczy. Najgorzej jest, gdy wychodzi do jednostki, a ja zostaję sama w mieszkaniu. Niby rozmawiamy, mówi mi, że jeszcze będziemy mieć dziecko, ale przecież mieliśmy tyle planów, wybieraliśmy imiona itd. Obwiniam siebie za to, że może mogłam bardziej na siebie uważać, tylko jak. Czy mogłam temu zapobiec? Mój mąż też siebie obwinia, że powinien poświęcać mi więcej czasu, tylko czy to by coś zmieniło. Nie chce mi się wstawać z łóżka, działam jak automat, niby powinnam wiedzieć, jak postępować, aby sobie poradzić, ale gdy to dotknęło mnie, to jestem bezradna. Najpierw staraliśmy się o dziecko 1,5 roku, a gdy się udało to znów się posypało. Zaczęliśmy myśleć nad adopcją, tylko obawiam się, czy będziemy w stanie. Bardzo chcielibyśmy mieć pełną rodzinę a nie żyć tylko dla siebie. Jeśli mój post wyda się wam bezsensowny, to zrozumiem, ale musiałam się gdzieś wygadać. Tu w Gliwicach jestem nowa. Do tej pory ja mieszkałam w Katowicach, kończyłam studia, mąż służy tu od 4 lat, a ja jestem nowa i nie znam jeszcze ludzi, a wiadomo z mężem mogę rozmawiać, ale potrzebuję też opinii innych.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Strata jest trudnym doświadczeniem. Strata dziecka - jeszcze trudniejszym.
Obwinianie się - nie ma żadnego sensu, bo niczego dobrego nie przyniesie. Przeżywacie teraz żałobę. Nie bez powodu trwa ona długo. Na tyle długo, by móc przeżyć wszystkie, kotłujące się w was obojgu, uczucia. Niezła mieszanka trudnych uczuć. Bo i rozpacz, i złość, i wściekłość, i rozczarowanie, i... Mnóstwo.

Zastanawiasz się, jak sobie poradzić.
Pozwolić sobie na  ujawnienie wszystkich, tych najtrudniejszych też, uczuć. Wypłakać smutek, wykrzyczeć złość. Pisać tutaj na forum tak długo, jak będzie Ci to potrzebne.

Przytulam Cię mocno.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

3

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Witam kochana, przeczytaj mój post u mnie, moją rodzinę też spotkało nieszczęście. Siostra straciła dziecko w 5 i pół miesiąca, małą dziewczynkę. Wiem, co to dla Ciebie oznacza, pomimo że nie byłam ja w ciąży, ale siostra, ale sama czuję jakby jakaś część mnie umarła. W razie gdyby pisz na moje GG, jest podane.

4

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Dla mnie jest to niesprawiedliwe że osoby które nie chcą mieć dzieci po prostu wpadaja a tacy jak my którzy mogą dać dziecku szczęście nie mogą tego zrobić. Już wcześniej zastanawialiśmy się nad adopcją ale do tego trzeba dojrzeć według mnie. Dziękuje za odpowiedzi. Najgorzej jest gdy jestem sama tak jak teraz gdy on ma służbę. Jest jeszcze jedna kwestia. Mój mąż niedawno wrócił z misji, obwinia sie za to że mnie tu zostawił samą i o to że to może jakiegoś rodzaju kara. Tutaj mogę to opisać bo jestem anonimowa. podczas jednego z patrolu doszło do jakiejś tam wymiany ognia mniejsza z tym  i wtedy zginęła mała dziewczynka która znalazła się w centrum ognia,niczemu niewinna ale przecież to nie ma z tym nic wspólnego jednak on już po powrocie miał głęboko zakorzenianą tą sytuację a teraz szuka jakiś powiązań.

5

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Martynko, współczuję ci kochana, w którym byłaś tyg? To bardzo trudne, jak traci się upragnione dziecko, też straciłam swoje w drugim miesiącu, było mi bardzo ciężko, czułam się do dupy, dużo płakałam, tak jak ty robiłam wszystko jak automat, a potem ryk w poduszkę, potem doszły u mnie torbiele na obu jajnikach, przez co okres miałam nieraz co parę miesięcy, leczyłam się i w końcu zaszłam w ciążę drugi raz, niecały rok potem  i mam teraz dwójkę, pisz tu na forum będziemy się nawzajem wspierać.
Synka też o mały włos nie straciłam, bo urodził się z ciężką zamartwicą i zakażeniem wewnątrzmacicznym, niewydolnością oddechową, ale Bogu dzięki, wyszedł z tego. Nie poddawaj się, za miesiąc, dwa, znów się postarajcie. Też zapraszam na gg, jeśli masz ochotę.

Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym.
Dominika 23.10.2009r. ur.cc 21. 45
Kacper Mikołaj 04.04.2012r. ur cc 12.30

6

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Nie utrudniaj sobie i tak trudnej sytuacji.
Nie zastanawiaj się nad tym, czy wydarzenia was i inne osoby spotykające, są sprawiedliwymi, czy nie. W ten sposób łatwo dać się zapędzić w ślepą uliczkę o nazwie "zawiść".

Myślenie, że nic złego by się nie wydarzyło, gdyby mąż nie wyjechał i nie zostawił Ciebie w domu, jest myśleniem magicznym. Ono też nie ma sensu, szkodzi, utrudnia życie. To myślenie "co by było, gdyby" chroni przed jednym, przed uczuciami kłębiącymi się w każdym z was.

Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.


"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski

7

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Byłam w 9 tygodniu. Wstałam rano wszystko było w porządku, później zaczął mnie strasznie boleć brzuch, resztę to już pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam tylko, jak po jakimś czasie się obudziłam, a przy łóżku siedział mój maż ze łzami w oczach, wtedy zrozumiałam, co się stało. W mojej sytuacji było zagrożenie życia i to on musiał podjąć decyzję. Jeśli urodzę dziecko mogę nie przeżyć i podjął. Powiedział, że jeszcze będziemy mieć dzieci, a mnie nie może stracić, bo nawet jeśli udałoby mi się dotrzymać ciążę, to przy porodzie mogłabym nie dać rady, a on sam nie wychowałby naszego dziecka.

8

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

To co się stało musisz przeboleć i przebolejesz. Wiele kobiet ma takie doświadczenie za sobą. To co najważniejsze, to wiesz już że możesz zajść w ciążę. I zajdziesz. Masz DOPIERO 27 lat, jesteś młoda.
To co się wydarzyło, nie nie ma nic wspólnego z tym co się stało na misji Twojego męża. To zupełnie inna historia.
Pozwól sobie na odpłakanie straty i nie wymagaj od siebie zbyt wiele z racji tego, że jesteś psychologiem. Przede wszystkim jesteś kobietą, która straciła swoje dziecko, a to boli tak samo psychologa i sprzątaczkę. Wypłacz i przeżyj swój ból do końca. Nie szukaj odpowiedzi dlaczego. Tak widać musiało się stać. Życie....Trzeba mu się poddać... Nie mamy wpływu na wszystko co sie dzieje....Natura wie lepiej....
Urodzisz swoje dziecko, gdy przyjdzie czas, uwierz.

9

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Martynko jak pisze wielkokropek nie mysl o tym co jest sprawiedliwe a co nie jest,zycie jest okrótne ale take jest nmusisz stawić temu czoło, to z ta misja twoejgo męża to bzdura twój mąż jest zołnierzem broni ludzi a to że któs zginie a szczegulnie dziecko to straszne ale cóż to okropna wojna a wiadomo na wojnie sa ofiary przypadkowe nikt nie zabił tego dziecka bo chciał.
Jaki masz problem zdrowotny że nie mogłas ur dziecka i co lekarze powiedzieli że poroniłaŚ , i ta sytuacja może sie powtórzyc?

Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym.
Dominika 23.10.2009r. ur.cc 21. 45
Kacper Mikołaj 04.04.2012r. ur cc 12.30

10 Ostatnio edytowany przez karla90 (2012-09-23 20:28:10)

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Witam Cię tu masz nr gg 5780608 wink jezeli zechcesz popisac

Emilka 18.10.2011 :*:*
[*] Roksanka 18.10.2011" Zniknęłaś nam z oczu lecz nigdy z serca " [*]
Adaś  25.02.2014 ;*;* mój mały mężczyzna ;*

11

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

martyna2009,zajrzyj na portal ''Nasz Bocian'', tam są dziewczyny, które przechodziły przez to samo co Ty. Uzyskasz od nich wsparcie i wskazówki w jakim kierunku poprowadzić leczenie, jakie zrobić badania, itd. Dziewczyny te posiadają naprawdę bardzo dużą wiedzę w tym temacie, a w razie pytań i wątpliwości będziesz mogła skorzystać z pomocy ekspertów - lekarzy, psychologów i psychoterapeutów. Pozdrawiam.

12

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Witam, również straciłam "dziecko" w 10 tc...
Tylko u mnie była inna sytuacja, bo ja miałam puste jajo płodowe ;(
Również jest mi ciężko, bo staraliśmy się prawie rok i z wiadomości o ciąży jak się dowiedzieliśmy radość jest nie do opisania!
Miałam zabieg,tzw łyżeczkowanie przed zabiegiem strasznie płakałam, chciałam żeby narzeczony zabrał mnie z tego szpitala!
Później dostałam leki uspokajające po zabiegu i na drugi dzień, byłam obojętna, nie płakałam...
Ale teraz jest trzeci dzień już jestem w domu, narzeczony w pracy a ja sama ...
Chcę sobie sama poradzić , ale nie umiem...
Na początek pani gienekolog powiedziała że DOPIERO za pół roku możemy się strac o dziecko...
Ale jak bedzie czas pokaże...
Trzymaj się...

"Najtrudniej przeżywa się żałobę, gdy nie ma możliwości zobaczenia ciała zmarłego". -22.09.2012 r. Kruszynka sad

21 marzec 2014 r . urodziła sie Julia :*
CC , 2525 g , 52 cm , 10 punktów Apgar big_smile

13

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.
Marzena1 napisał/a:

Jest mi ciężko, bo staraliśmy się prawie rok i z wiadomości
Również  o ciąży jak się dowiedzieliśmy radość jest nie do opisania!

Ale teraz jest trzeci dzień już jestem w domu, narzeczony w pracy a ja sama ...
Chcę sobie sama poradzić , ale nie umiem...
Na początek pani gienekolog powiedziała że DOPIERO za pół roku możemy się strac o dziecko...
Ale jak bedzie czas pokaże...
Trzymaj się...

U mnie był gdzieś 8-9 tydzien poronienie samoistne  , wiele się wtedy nacierpiałam psychicznie i cieleśnie jakby mnie rozrywało w środku, mi sie udało po niecałym roku choć oczywiście prędzej się starałam i sie udało tylko nie traccie nadzieji i dla was słonce zaświeci    smile

Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym.
Dominika 23.10.2009r. ur.cc 21. 45
Kacper Mikołaj 04.04.2012r. ur cc 12.30

14

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Martynko to bardzo przykre co Cię spotkalo. Wierzę, że jest Ci ciężko, bo nie ma nic gorszego dla matki jak stracić maleństwo noszone pod sercem sad
Wiem to po sobie, bo poronilam w 11 tygodniu. Przez długi czas nie moglam normalnie funkcjonować i myśleć sad
Czas leczy rany... I tak samo będzie w Waszym przypadku smile Jeszcze będziesz miala gromadkę dzieciaczków smile A teraz głowa do góry, życie toczy się dalej :*

Marzenko :*

Kocham Cię od pierwszego grama... Izabela ur.18.05.2011 r.

15

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Przykre te wasze sytuacje sad  nie wyobrazam sobie jak to jest stracić  dziecko a moja mama straciła troje  i to rok po roku  az wkońcu ja sie pojawiłam cała i zdrowa .. zycie jest niesprawiedliwe ale musicie dac jakos rade . trzeba mniec tylko nadzieje ze bedzie dobrze .. pozdrawiam was.

16

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

staraj się żyć jak wcześniej ale nie chowaj bólu krzycz głóśno . Ja straciłąm dziecko 4 lata temu nawet nie wiedząc że jestem w ciąży .Wziełąm się za malowanie pokoju a rano następnego dnia wylądowałam z krwotokiem w szpitalu. Przez 2 miesiące  nieodzywałąm się do nikogo nie jadłąm chodziłam i żyłam bo tak trzeba było.Nienawidziłąm wszystkich dzieci . Pomogłą mi przyjaciółka i mój facet postawili mnie do pionu dość brutalnie ale pomogło . Często zastanawiam się nad tym czy dziś miałąbym córkę czy syna jakby dziecko wyglądało jakby wyglądao moje życie ale robię to z uśmiechem już nie ze łzami widać tak miało być . Często zapalam świeczkę na cmentarzu pod krzyżem mimo , że nie jestem wierząca robię to dla mojego aniołka. Czas leczy rany ważne żeby mieć w kimś oparcie i mieć się przed kim wypłakać. Jedyne co mi pozostało to nie chcę mieć dzieci.
Żyj i ciesz się życiem nie możesz sie obwiniać bo to Ci w niczym nie pomoże a aniołka noś w sercu i jak bedziesz potrzebować pomocy pamiętaj , że nad Tobą czuwa....

17

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Autorko

po pierwsze musze sie zgonic na poczatku za obwinianie sie za poronienie.
To jest najbardziej bledne podejscie ktorym sie bedziesz dodatkowo dolowac.

Wnioskuje ze poronienie bylo we czesnej fazie?

Wierz mi ,ze bardzo czesto kobiety traca 1 ciaze , zachodza w druga i bez problemu ja donosza.

Jedno cialo dwa oblicza. Raz aniolek raz diablica.

18

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Poronienie, to utrata kogos bardzo wyjatkowego kogo pokochalismy od poczatku, kto nie mial łatwego startu. Po tym wszystkim jest cieżko, zyje sie z dnia na dzien, z mysla ze nie ma naszego aniołka. Dobrze ze masz męża ktory interesuje sie Twoim stanem, pomysl ze masz dla kogo sie zbierac codziennie rano, mozesz oczekiwac zrozumienia, ze potrzeba czasu, aby moc pomalu wracac do codziennosci.... Współczuje Ci z calego serca, bardzo mi przykro, rozumiem co czujesz..

19

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Nie przejmuj się, bo to tak właśnie jest pomagasz innym ludziom, a sobie nie możesz to norma. Niestety tak już jest. Strata jest ciężka, ból, który pozostaje. Ale z czasem będzie coraz lepiej. Nie powinnaś się obwiniać.

20 Ostatnio edytowany przez nika29 (2012-12-21 10:04:20)

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

nie rozumiem jak może umrzeć małe, niewinne, ufne...
a pijak taki żyje i choć cała rodzina chetnie by odetchneła, on nadal nie daje za wygraną:( bywa ze odratują takiego, że na mrozie prawie zamarznie....nie mam pijaka w rodzinie, ale widze jak się ludzie męcza
i wtedy zadaje sobie pytanie gdzie jest sprawiedliwosc.
nie wiem:(

ambicja i brak rozumu to najlepsze wiosła w drodze do sukcesu

21

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Witam kobietki.  Dawno mnie tutaj nie było.. pamietacie gdy wam mówiłam  tym że zrobiłam test drugi po okresie, i wyszedł negatywny. miesiąc pózniej z narzeczonym współżyliśmy. oczywiści bez zabezpieczenia. to gdzie było ok. 5,6 października. miesiącze miałam dostać 18 października. lecz jej nie dostałam. ciągle czułam ból w klatce piersiowej. przez kila dni nie umiałam spać bo te bóle klatki piersiowej nie pozwalały żebym zasneła.  okresu dalej nie było. więc doszliśmy z narzeczonym do wniosku że lepeij zrobić test. wyszedł pozytywny. baardzo sie cieszyliśmy. niestety związek z każdym dniem sie psuł. ciągłe kłótni.. jego wyzywanie mnie, ze jestem kur** dziw**.. że te dziecko to nie jego.. sad( nie macie pojęcia co ja przeżyłam.. to wszystko odbiło sie na dziecku które nosiłam do 2 grudnia..  30 listopada dostalam lekkigo krwawienia.. myśałam ze to jest normalne.. bo było lekkie.. w nocy żadnych krwawień nie miałam. 1 grudnia wwstałam poszłam do ubikacji , krwawienie zwiększyło się. i dziwne skrzpy wypływały. na razie małe. ale wolałam od razu skierować się do szpitala. zrobili mi usg. powiedzieli ze jak na 11 tyg. pęcherzyk dziecka jest mniejszy. ale echo dziecka jest wporzadku z dzieckiem rowniez.  dostałam tabletki duphostan.  i cały dzień leżałam w spzitalu. na następny dzień szłam do wc. krwawienie było silniejsze i wyszedł ze mnie skrzep bo ja wiem w wielkości mandarynki.. (przepraszam za dosłownosc)  wezwałam położną wezwala lekarza poszłam na usg (oczywiscie juz inny lekarz bardzo sympatczny) zrobil ush ciaza byla.  macica byla zamknieta wiec nie wiadomo co to bylo.. ale usg bylo lekko zepsute.. nic no dostalam zastrzyk , kroplowke i dwie tabletki duphostan. poszlam dalj lezec. przyjechali rodzice. poszlam z mama do wc i znow to samo. tyle krwi tego wzyzsktiego.. ale no nic powiedziala inna polozna ze dopoki kroplowe mam to tam musi byc.  rodzice pojechali i okolo 14 przyjechal narzeczony. znow poszlam do ubikacji i to cos wylecialo wiesze... krwawienie bylo juz calkiem obfite.. wezwal polozna (sympatyczna ) powiedziała ze to już jest poronienie.. zaczelam plakac.. przytulala mnie..  poszla dzownic do lekarzy.. a narzeczony wzial mnie i zaczal myc.. cale nogi wszystko w krwi.. sad(( ten lekarz z rana wzial mnie do siebie na lepsze usg. okazalo sie ze ciaza jest, macica zamknieta ale dziecko o 7 tyg sie nie rozwijalo.. powiedzial ze juz rano widzial ze jest cos nie tak. i ze nie wie dlaczego lekarz z 1 grudnia powiedzial ze wszystko jest wporzadku..  zaczelam plakac uspokajal mnie. mowil co bd robic dostalam dwie kroplowki. dwie tabletki dopochwowe na otworzenie macicy.  o godz po 19 wzieli mnie na zabieg...     nie  rozumiem dlaczego lekarz moj ginekolog nie widzial tego ze dziecko sie nie rozwija. nie rozumiem dlaczego lekarz w szpitali z  1 grudnia powiedzial ze wszystko jest wporzadku... sad(((

"Życie jest jak pudełko
czekoladek, nigdy nie wiesz na
co trafisz ... "

22

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

witam ja tez straciałam dwa razy ale ja po pirwszym razie strasznie to przezyłam a drogim razem juz mniej ale cały czas jestem załamana chodz juz mineło3 lata...!!!!!!!!

23

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

biedne dziewczyny:( bardzo wam współczuje to straszne przeżyć coś takiego:(
ja choć mam dwójkę dzieci to nieraz myslę o pierwszym straconym, pamiętam dzien kiedy gin powiedział mi że jestem w ciąży,dzień kiedy zaczełąm krwawić,dzień kiedy poszłam na beta hcg a wydająca wyniki mówi że hcg jest wysokie i dzień kiedy inny gin powiedział że poroniłam ,mam za sobą jeszcze jedno straszne przezycie to wszystko siedzi we mnie nieraz czuję w  sobie taki smutek ,przerażenie jakby rany się otwierały:(  jesli chcecie zajrzyjcie na wątek''przeżyta trauma''  w dziale psychologii

zycie jest niesprawiedliwe tak, mój tata zmarł jego brat, dobrzy ludzie a jednak a zły gwałciel,pijak ,morderca będzie chodził po świecie ale  cóż możemy zrobić NIC a życ musimy ja mam dzieci i wierze że i wy się doczekacie dziewczyny

Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym.
Dominika 23.10.2009r. ur.cc 21. 45
Kacper Mikołaj 04.04.2012r. ur cc 12.30

24

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Martyno to straszne co Cię spotkało, nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić. Jedyne co mogę Ci napisać to jakieś słowa otuchy dla Ciebie i Twojego męża. Myślę, że nie możesz się poddawać, przetrwacie to razem. Musicie dużo rozmawiać i się wspierać, nie unikajcie tematu, nie ukrywajcie swoich emocji przed sobą nawzajem.

Co do tego, że jesteś psychologiem, to to, że nie potrafisz sama sobie pomóc to chyba normalne. A może w takim razie sama powinnaś porozmawiać z jakimś innym psychologiem. Poczuć się sama jak Twój pacjent i zastosować się do rad innego specjalisty?

25

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Zgadzam sie z olka00, psycholog czy tez moze najblizsza przyjaciolka bedzie dobra osoba do rozmowy, tu nawet chyba nie chodzi o rozmowe jak o pobycie z kims i wyrzucenie z siebie bolu i mozliwosci wypowiedzenia co kryjemy w sobie.

26

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Tak jak już kiedyś pisałam najgorsze co może spotkać kobietę w życiu to strata dziecka !! Dlaczego tak się dzieje?,  chyba nigdy na to pytanie sobie nie odpowiem ;/ sad
Kocham i będę kochać....
Oczom daleko ale sercu zawsze blisko !!;*

Emilka 18.10.2011 :*:*
[*] Roksanka 18.10.2011" Zniknęłaś nam z oczu lecz nigdy z serca " [*]
Adaś  25.02.2014 ;*;* mój mały mężczyzna ;*

27

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

przykre to...naprawdę. trudno sobie nawet to wyobrazić...te emocje...

Mój blog : rozwój dziecka

28

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

To jest wielka tragedia dla kobiety i partnerow.
Z czasem trzeba jednak wziasc sie w garsc i zyc dalej bo czas leczy czy choc zalecza rany.

Jedno cialo dwa oblicza. Raz aniolek raz diablica.

29

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

kazdy mowi ze to nic takiego bo to przeciez dopiero poczatek ciazy byl, jednak dla nas dla kobiet jest to cios, utrata czegos waznego, bo jednak moze to mialo wielkosc truskawki, jednak wiedzialas ze bedzie wieksze i bedzie roslo w twoim brzuszku, i czekalas na to , bylas przygotowana psychicznie, fizycznie, emocjonalnie. a tu nagle taka atastrofa.. kazda kobieta nie umie sobie z tym poradzic..

"Życie jest jak pudełko
czekoladek, nigdy nie wiesz na
co trafisz ... "

30

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

kobietki ,  czekam na druga miesiaczke po zabiegu lyzeczkowania. w styczniu mialam wlasnie drugiego, dzis jest drugi i narazie nie dostalam. wiecie moze cos na ten temat czy powinny byc juz w miare regularne. nie ktore kobiety mowia ze pierwsza miesiaczka powinna byc do miesiaca, i tak dostalam trwala 7 dni i byla troszke obfitsza niz zawsze, jednak trwala 6 dni jak zawsze.

"Życie jest jak pudełko
czekoladek, nigdy nie wiesz na
co trafisz ... "

31

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Witam was. Ja tez stracilam ale w 7mym tyg sad w zeszlym roku w sierpniu.
Staralismy sie przez 4ry miesiace. Do teraz mi jest smutno bo bardzo
pragnelismu tego.dzidziusia. Musielismy przestac starania do teraz
bo mialam operacje na haluksy. A od tego miesiaca od nowa do dziela
smile powiedzielismy tylko mojej siostrze i jego rodzicom takze jakies wsparcie
mielismy. Nie wazne w jakim okresie sie poroni to zawsze bedzie bolalo.
Ale z czasem robi sie prosciej smile najgorsze jest ze znajomi nie zdajac
sobie sprawy co mi sie przydazylo ciagle sie pytaja kiedy bede w ciazy sad
To wlasnie boli. Glowka do gory uda sie nam smile)

Marzenia sie spelniaja smile
Emilia Margaret ur. 13/07/2014 godz 17:13, 3270g, 55cm , SN

32

Odp: Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Witaj Martynko

Co prawda ten Twój post był pisany jakiś czas temu, ale piszę by zapytać jak czujesz się dzisiaj? I jak Twój partner?

Piszę do Ciebie, ponieważ Tobie udało się kończyć psychologię, czyli realizujesz się w swoich zamierzonych planach, natomiast ja również jako tzw. psycholorzka ludzkich serc - potrafię komuś doradzić, wysłuchać, podtrzymać na duchu, a sama nie umiem odnaleźć recepty na swoje bolączki... taka chyba nasza natura - prawda?

Piszę również do Ciebie, gdyż sama straciłam dziecko w tamtym roku (byłam w 11 tygodniu ciąży) - powodem była cysta na jajniku, która przeobraziła się w potworniaka. Spokojnie - brzmi groźnie, ale całe szczęście potworniak dla kobiet to jeszcze nie koniec świata - w przeciwieństwie do mężczyzn, u których potworniak to groźne stadium nowotwora.

Chciałabym jednak, żebyś poczytała sobie moją historię, która była tak samo i traumatyczna (szczególnie dla mnie) jak i bardzo niesamowita. Niech ona będzie również przykładem dla tych, które podobnie jak my straciły upragnione dzieciątko i potem w bólach nie potrafiły odnaleźć dalszej drogi...Przeczytajcie - będzie długa, ale warta.

Od zawsze marzyłam o tym, by mieć dwoje dzieci. Sama zresztą wywodziłam się z rodziny wielodzietnej ( gdzie było twoje, moje, nasze) - ja byłam częścią wspólną moich rodziców. Od dawien dawna wpajano mi miłość, religię, oddanie, szacunek i pragnienie bycia matką. Niestety jako dorastająca 11-latka przeszłam z moimi rodzicami traumę: ktoś wyrzucił pod koła pociągu mojego starszego brata. Chłopak zginął mając zaledwie 19 lat. Od tamtej pory obiecałam sobie tym bardziej, że nigdy nie będę mieć jedynaka, bo różnie w życiu bywa. Także już w wieku 18 lat patrzyłam na świat trochę inaczej niż moje koleżanki. Myślałam bardzo poważnie. Niestety to trochę mnie zgubiło - pierwsze małżeństwo się rozpadło po 7 latach narzeczeństwa i 2 lat poślubnych. Mąż wolał mieć dzieci z bogatszą ode mnie:/ Zostałam sama, ile łez wylałam i ile wycierpiałam tyle wie moja mama. Pan Bóg jednak spełnił moje życzenie - jakie mu posłałam w myślach - "Kolejnym razem proszę o wredną teściową i dobrego, wiernego męża". HURA! Uwierzcie lub nie - takie życzenia On potrafi spełniać.

Po pięciu latach związku z nowym partnerem i jego 5 letnich starań o moją rękę w końcu zgodziłam się na ponowny ślub.Czemu tak długo??? Bardzo się bałam po pierwszym nieudanym małżeństwie. I gdy już załatwiliśmy sobie termin ślubu, a akurat wówczas nie było jakiś tam odległych terminów - okazało się przypadkowo, że jestem w ciąży! Teściowa, okazała się wredna zaczynając od tego, że głupio wypominała nam o wpadce i rozgadała to na pół osiedla - a przecież jakby nie było już wówczas byliśmy po 30ce! I dodatek teścia - "My bachorów wychowywać nie będziemy, pomagać również nie, bo sami żeśmy się dorabiali wszystkiego, począwszy od łyżeczki". No cóż jak powiedzieli, tak uczynili. W między czasie wylądowałam w szpitalu - moja ciąża była zagrożona z uwagi na dwie cysty po obu stronach jajników. Byłam na duphastonie przez całą ciążę. I całe szczęście, że pod okiem dobrego lekarza:) Urodziłam przez nie planowaną cesarkę ślicznego synka. Dziś ma 3 latka. Dopiero wtedy - mogę spokojnie powiedzieć - poczułam się na prawdę taką prawdziwą kobietą. Nie, że urodziłam, ale że wreszcie poczułam się spełniona jako matka. I co najważniejsze - podziękowałam Panu Bogu, bo dzięki temu zrozumiałam, jakie to moje dotychczasowe życie było puste. I że wreszcie już nigdy nie zostanę sama, bo chociażby z dzieckiem.

Po 2 latach gdy akurat straciłam moją ukochaną pracę - cena za macierzyństwo (cóż takie zrypane czasy) - gdy szukałam na gwałt kolejnej miałam proroczy sen. Jednakże to była moja kolejna prośba (a więc uwierzcie, pragnienie spełniania się przyziemnych próśb jest na prawdę bardzo silne. Wystarczy poprosić). Było to trochę zaprzeczeniem do tej szukanej pracy - chęć posiadania drugiego dziecka. Zegar był mocniejszy. Spóźniał mi się okres i gdzieś tam w podświadomości czułam, że to chyba to. Kupiłam test. Jednak od razu go nie wykonałam. Najpierw przed snem poprosiłam o to, by mi się przyśniło co mnie czeka w niedalekiej przyszłości - chodziło mi oczywiście o wynik testu. Zasnęłam. Śniło mi się, że elegancko ubrana idę na ważną rozmowę kwalifikacyjną. I nagle na dworze robi się nie co ciemniej, dochodzę do nieznajomego mężczyzny, tak przypuszczam - pracodawcy. I nagle słyszę wołanie zza moich pleców - obracam się mój ginekolog! - Dzień dobry! Powiedział ze szczerym uśmiechem. Przebudziłam się. Zrobiłam ten test ciążowy. Bach - jak w mordę strzelił! Dwie krechy jak byk! Tego samego rana poleciałam do swojej przychodni, ciąża była zbyt maleńka, żeby było ją widać nawet przez badanie dopochwowe. Ale lekarz był już zaniepokojony, bo znowu cysta na lewym jajniku. Najgorsze było to, że ta cysta była dziwnie powiększona. Miał więc podstawy do ciąży poza macicznej. Wylądowałam do szpitala na lepsze USG. Zarodka nie było widać, natomiast cystę a i owszem. Ale kazali mi odczekać te 2 tygodnie i wrócić ponownie z wynikami na Beta HCG.  I nagle przełom - cysta paskudna była, ale i na monitorze pokazał się mikronowy "pikselek" tak to nazwałam, bo ginekolog najpierw gdy odnalazł to maleńkie coś, - usiłował zdrapać z monitora kropkę, myśląc, że to brudne hi!hi! Niestety po 9 tygodniach jajeczko okazało się nadal puste. Czekało mnie kolejne badanie USG i ostatnia nadzieja. W tę noc około 2 .00. przed badaniem wstałam jak zazwyczaj do naszego synka zmienić mu pieluszkę, bo zapłakał. Oświeciłam tylko światło na mały przedpokój. I nagle coś przykuło moją uwagę. Ciemna, wysoka postać stała w dalszej części przedpokoju. Miała na sobie czarny garnitur i włosy czarne do ramion. Ten ktoś patrzył na mnie spokojnie, ale ze smutkiem w oczach. Nie powiedział nic. A ja opuściłam głowę na dół, wróciłam do pokoju, gdzie spał mój synek i mąż. Uwierzcie mi, strach sparaliżował mnie całą, także nawet nie zgasiłam światła, schowałam się w ramiona męża. Ale zrozumiałam kto to był. To był mój nieżyjący od kilkunastu lat brat. Po głębszym zastanowieniu zrozumiałam, że jego przybycie nie było przypadkowe. Na drugi dzień byłam na USG. To był już 11 tydzień ciąży, miała być akcja serca, a tam nie było kompletnie nic! Tylko zamazany obraz pustego zarodka. A cysta rosła. Od razu mnie zostawiono na wyczyszczenie, zresztą pojawiły się pierwsze plamienia. Podano mi środki na uspokojenie i coś na spanie. Pamiętam jak traumatyczny był obraz tej sali zabiegowej, a jaka ilość dokumentów! A najbardziej zszokował mnie dokument - "Czy wyraża pani zgodę na pochówek dziecka???" Rozryczałam się jak bóbr! Położyłam się na stole, pomodliłam i w ostatnich słowach gdy siostra trzymała mnie za rękę a anestezjolog dawał już tlen - rozpłakana powiedziałam - "Siostro, ja naprawdę chciałam mieć i urodzić to dziecko." - "Wiem, wiem" - odpowiedziała. I znowu proroczy sen w trakcie zabiegu. Patrzę z góry jakby spomiędzy chmur, widzę mojego męża i naszego synka jak się śmieją i bawią w parku. Mój synuś śpiewa coś o gwiazdkach. I nagle wypowiada słowo - I JUŻ! W tle słyszałam wyraźny śmiech drugiego maleńkiego dziecka. Obudziłam się, było po wszystkim.

Gdy wróciłam do domu - bo to było tego samego dnia, mój synuś miał iść na tą chwilę do teściów. Uwierzcie lub nie - moja rodzona matka przyjęła tę wiadomość jak umarł król, niech żyje król! I jedyną osobą, która mnie przytuliła ocierała łzy był mój 2 letni syneczek! Mąż z początku jeszcze jako tako rozumiał, że teraz potrzebuję spokoju i że utrata tego dzieciątka, była dla mnie głęboką żałobą. Łącznie z tym, że przez jakiś czas chodziłam ubrana na czarno. Może to dla kogoś z zewnątrz wydawało się bardzo dziwne i przesadzone, ale ja widocznie na prawdę potrzebowałam tego, żeby ją przeżyć, oddając tym samym szacunek temu dziecku. Bo przecież po badaniach laboratoryjnych z tego zarodka (zresztą pustego) może została tylko mokra plamka? Ale jednak dla mnie to był owoc naszej miłość, upragniony kolejny skarbuś, aniołeczek. Tak - aniołeczek, który chciał być między nami, a jednak nie dane mu było pozostać. Wieczorami zapalałam świeczkę, modliłam się za nią - dałam nawet jej imię żeńskie, bo pragnieniem moim była dziewczynka.  W kolejną noc przebudziłam się ponownie, z uczuciem uścisku na serdecznym moim palcu. Uścisk był bardzo zimny, zdążyłam zobaczyć tylko maleńką bladą, pulchniutką rączkę z zielonym rękawkiem i nałożoną jeansową kurtką.  I zniknęło. Nikomu tego nie mówiłam, prócz mojemu mężowi. Ale on w to nie uwierzył. Miał do tego prawo.

Po tym całym strasznym doświadczeniu potrzebowałam wsparcia, przytulenia, zrozumienia. Niestety nie było tego nigdzie. Teściowa nie poruszała wcale tematu, mama również (jedynie potrafiła mi powiedzieć, nie pierwsze nie ostatnie), mąż próbował na siłę mnie od tego odciągnąć, łącznie z tym, że zachciało mu się wyprawiać moje urodziny, choć bardzo nie chciałam, bo przypadały niecały miesiąc po tym wszystkim. Bliska koleżanka również nawet nie próbowała podejmować tego tematu. Zostałam z tym sama.
Nie czekając po czyszczeniu na kolejny okres - poddałam się laparoskopii jajników. I tak jak pisałam na początku - potworniak wciągnął moją dziecinkę. Po jego rozcięciu wyszły kawałki skóry, paznokci, włosów. Ale nie wyjaśniono konkretnych przyczyn, bo w takich przypadkach bardzo rzadko jest jednoznacznie stwierdzić tą jedyną, główną. Natomiast moim światełkiem w tunelu była nadzieja, że możemy się starać o kolejne dziecko, odczekając tylko miesiąc. Bo z wyników nie wyszły żadne wirusy itp. wymagające długiego leczenia tabletkami etc. Bardzo się ucieszyłam, ale im bardziej nalegałam tym nic nie wychodziło. Aż pewnego razu gdy już odpuściłam - okazało się, że znowu jesteśmy w ciąży:) I to w jakim momencie???? W momencie 3 miesiąca leczenia kanałowego zęba! Tak byłam już w 3 miesiącu z okresami i innymi symptomami, byłam w ciąży!

Obecnie to 30 tydzień. Termin mam na Dzień Ojca w czerwcu. Ale, hmmmm, brzuch mi nieco opadł. I czeka mnie cesarka.

Napisałam to do Ciebie Martynko i do Was dziewczyny, żebyście zrozumiały każdy etap Waszego cierpienia. Bo on jest najbardziej na miejscu, to jest całkowicie normalne i naturalne! Poza tym, nie dziwcie się nawet najbliższym, że nie potrafią w takiej chwili zrozumieć Waszych uczuć, waszego rozerwanego na strzępy serca - nasze społeczeństwo do tego nie dorosło! Kiedyś aborcje czy takie zabiegi "oczyszczające" były robione automatycznie, bez żadnego pardonu! Teraz jest wybór albo pochówku albo pozostawienia tego wszystkiego laboratorium.

Napisałam również, abyście NIGDY nie ukrywały swoich łez i cierpienia, bo w tylko taki sposób uchronicie swoje ciała i dusze od następstwa choroby nerwic itp. czasem na prawdę dobrze jest się wypłakać! Potem to od Was zależy, ile chcecie tą żałobę w sercu nosić a kiedy już wypadałoby ją zakończyć, bo wiecznie raczej się jej nosić nie powinno. I przede wszystkim nie obwiniajcie ani siebie ani swoich partnerów o to, że straciliście maleństwo. To na prawdę - nie jest Wasza wina!
Najbardziej współczuję tym kobietom, które straciły swoje aniołki w połowie ciąży albo już w trakcie rozwiązania. Chodź każda z nas cierpi tak samo.  I pamiętajcie, że jest jeszcze wiara w miłość i w to, że ta iskierka się odrodzi.

Ja będę mieć dziewczynkę:) jednakże imię dam jej już inne.

Dobranoc moje drogie!

Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale na pewno sporo z tego same żeście przeszły. Mam nadzieję, że jakoś pomogłam.
I głowa do góry! Życzę Wam z całego serca, abyście miały następnym razem w każdym kątku po zdrowym dzieciątku:)

Tobie Martynko szczególnie:D

- Mówi się trudno i płynie się dalej, płynie się dalej......:D

Posty [ 33 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » CIĄŻA I PORÓD » Straciłam nasze maleństwo. Potrzebuję pomocy, dostaję paranoi.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2021