Nie jestem pewna od czego zacząć..Pisze na forum bo czasami lepiej jest wysluchac rady osób bezstronnych.
Mieszkam za granica z moim chlopakiem od okolo roku.(On jest Irlandczykiem) Przeprowadzilam sie tutaj bo na odleglosc bylo nam bardzo trudno, bardzo tesknilam, a niemoglismy sie czesto widywac. Jak zamieszkalismy razem bylo nam bardzo dobrze ze soba.nie moglismy sie soba nacieszyc. ale z miesiaca na miesiac sytuacja zaczela sie zmieniac. ja jestem osoba raczej spokojna i ugodowa. nie robie problemow..raczej ze wszystkim sie zgadam ..nie znosze sie klocic. wydawalo mi sie ze dawalam wszystko od siebie. wszystko co robilam bylo zawsze z mysla o nim.niestety po kilku miesiacach moj chlopak zaczal miec ze mna problemy. np. bardzo mu przeszkadza ze czasami zle go zrozumiem albo ze jak ogladam tv to nie slysze co on do mnie mowi itp., uwaza ze jestem w jego otoczeniu leniwa..ze nie staram sie tak jak np w pracy. ze nie mowie logicznie i ze nie slucham..probowalam tlumaczyc ze mimo iz moj angielski jest dosc dobry czasami mam problemy z wyslowieniem i staram sie nad tym pracowac ale czasami jest mi trudno do tego doszlo wiele roznych drobnych problemow ( np ze go nie zaskakuje ze nie organizuje nic ) wiem ze w wielu przypadkach on ma racje i moze serio powinnam mocniej popracowac nad soba...ale czesto zastanawiam sie czy warto...
on tez nie jest idalny, jednak ja bylam na tyle zakochana ze nigdy nie smialam mu wytykac jego wad bo uwazalam ze powinnam go kochac z calym pakietem..
Druga sprawa jest taka ze bardzo tesknie za domem. zle sie tu czuje. ciezko jest z praca ( raz mam raz nie) a wiec finansowo tez jest roznie, nie moge dostac pracy w zawodzie bo moje studia sie tu jakos nei licza, nie mam zbyt duzo znajomych, meczy mnie mowienie po angielsku, denerwuja mnie ludzie...i tesknie do mojego dawnego zycia...
no i nasze klótnie nie pomagaja...
czasami mysle sobie ze moze nie warto dluzej sie starac tylko poprostu spakowac sie i wrocic do domu gdzie wszyscy mnie lubia ,kochaja, nikt nie narzeka, gdzie mam rodzine, przyjaciol, czuje sie dobrze i bezpiecznie..
problem w tym ze kocham tego kretyna chociaz czasami mam ochote go walnac to przyzwyczailam sie do niego i strasznie trudno bylo by wyjechac.poza tym mamy wspolne mieszkanie, dlugi , zobowiazania..czy moge go tak z tym wszytskim zostawic...
wiem ze to moze wszytsko dosc chaotyczne co napisalam ale nie wiem co mam zrobic i kogo sie poradzic...