Ja chyba jestem z zacofanego domu,nikt nigdy ze mną nie rozmawiał o zapobieganiu ciąży, ba, nawet o miesiączce!!!O wszystkim dowiadywałam sie z podręczników do biologii i czasopism!Teraz pisze tutaj i chciałabym wiedzieć, czy tylko u mnei tak jest,że są tematy tabu i wszyscy udają,że nie ma żadnego tematu, ja nie pytam bo wiem jak rodzice zareagują, zaraz się zaczerwienią i na tym się wszystko skończy!Marzę o tym,by moja mama ze mną tak porozmawiała, tak jak na filmach amerykańskich matki rozmawiają na każdy temat z córkami!Ale wiem,że tak nigdy nie będzie,zresztą myślę,że ja nawet wiem juz więcej niż moja mama:(więc taka rozmowa byłaby śmieszna i żenująca!
No co Ty!!tak jest tylko w amerykańskich filmach!!!U mnie by ło podobnie, sama się uczyłam od życia i z podręczników,czasem od koleżanek..Z mamąnigdy na ten temat nie rozmawiałam,tylko jak dostałam pierwsz ą miesiączkę, czyli po fakcie porozmawiała ze mna i pokazała mi jak powinnam zakładać środki higieniczne, i to wszystko, reszta to temat TABU!!!
A u mnie mama rozmawiala...wiedzialam o wszystkim o tym co mi grozi itd....a jesli chodzi o antykoncepcje mam od roku chlopaka i mama nawet zalatwila mi wizyte u swojego ginekologa i biore tabletki od 2miesiecy;]
Rozumiem 2/3 postów wyzej - u mnie to też tabu ... Sama się dowiadywałam podobnie jak reszta - ksiazki, gazrty, znajomi. I na tyle skutecznie ze nie wpadlam.:)
Zazdroszczę ci mamy !!! Sama chciałabym żeby mama doradzała mi w stosowaniu środków antykoncepcyjnych. Ja również sama dowiadywałam się o sposobach antykoncepcji. Moja mama strasznie mnie zadziwiła swoją reakcją na to że biorę tabletki. Zaczeła się na mnie wydzierać i w ogóle. Że mi się seksu zachciało. Myślałam że będzie się cieszyła z tego że stosuję najpewniejsza ochronę i że nie musi się o mnie martwić że wpadnę. Podkreślam że miałam od dłuższego czasu chłopaka na stałe i bardzo dobrze go znała... No ale cóż teraz chce mi sie z tego śmiać bo zachowała się strasznie niedojrzale...
hm...moja mama rozmawiala ze mna o wszytskim.. takze o seksie.. w naszym domu nie bylo nigdy temetów tabu.. powiedziala mi o metodach antykoncepcji... doradzala nawet jaki srodek antykoncepcyjny wybrac... mowila mi nawet o takich intymnych rzeczach jak gra wstepna czy orgazm.. byla pierwsza osoba ktorej powiedzialam ze pierwszy raz mam juz za soba... nie lamentowala nie krzyczala.. wiedziala ze jestem juz na to dobrze przygotowana.. dla mnie moja mama jest najlepsza matka na swiecie... rozmwiam z nia o wszystkim.. jest moja przyjaciolka ale potrafila krzyknac kiedy sytuacja tego wymagala... teraz mam meza... mieszkamy razem.. i bardzo nam pomaga... traktuje go jak syna... i nadal moge porozmaiwac z nia nawewt o intymnych sprawach
u mnie nie było problemu - i ojciec, i matka - wystarczyło zadać pytanie, otrzymywało się albo lekturę czy też skierowanie do niej, albo informację, czasem aż nadto konkretną
Ja również nie miałam problemu mama poprosiła bym przed podjęciem decyzji o rozpoczęciu życia seksualnego przyszła do niej to pujdziemy do jej lekarza,tak też się stało.
Wiedziała kiedy zaczełam sypiać ze swoim facetem nie pochlebiała tego ale mówiła że, zakazany owoc lepiej smakuje a i tak zrobie po swojemu więc lepiej zapobiec niechcianej ciąży.
ja z moja mama je3sli chodiz o takie sprawy mam slaby kontakt. o tym ze dostalam miesiaczke nie powiedzialam, o antykoncepcji nie gadmy tylko ona do mnie 'tylko mi w ciaze nie zajdz' itd.. nic wiecej
Moja mamm tez nawaliła ,ze tak powiem na całej linii w tym temacie. W ogóle o tym nierozmawiałyśmy nigdy. Nawet teraz, jestem juz na studiach i jak mam chłopaka od roku i czasem u niego nocuję słowem mi na ten temat nie piśnie. A przecież chyba sobie zdaje sprawę ,ze nie uprawiamy pietruszki gdy u niego śpię. Mogłaby się zainteresować co stosuję, jak mi idzie dobieranie tabletek - a właśnie idzie mi tak sobie. Przecież mogłaby coś doradzić, ma większe doświadczenie itd. Ale nie milczy jakbym miała dalej 10 lat i świat stał w miejscu. Przykre to w sumie dla mnie jako córki. Postanowiłam ,ze jak kiedyś będę miała dziecko nie będę taką hipokrytką.
Moja mama natomiast rozmawiała ze mną o seksie, miesiączce, podstawowych rzeczy dowiedziałam się od niej, natomiast resztę doczytalam w "sztuce kochania" ....ale rozmowy to jedno...kiedy dowiedziała się, że biorę tabletki i kochamy się czyt. uprawiamy seks z moim jeszcze wtedy nie mężęm
wpadła w jakis szał, nie spodziewałam się takiej reakcji za nic w świecie, nie weim czym to było spowodowane, ale krzyczała naprawdę takie rzeczy, że chodziłam załamana przez kilka dni, byłam w klasie maturalnej 19 lat jak nic
... później do tematu nie wróciłyśmy...dziś jest ok - jest babcią
...szczęśliwą babcią...
moi rodzice wydelegowali moja starsza o 6 lat siostre ona mnie uswiadomiła we wszystkich spawach i wydaje mi sie ok, natomiast moją siostre uswiadamiała mama ale my mamy zupełnie inne charatkery ona miała lepszy kontakt z mama ja sobie nie wyobrazałam wtedy rozmowy z rodzicami na takie tematy
Moja mama nigdy nie rozmawiała ze mna o antykoncepcjii, nawet mi nie powiedziała na czym polega dojrzewane u dziewczat, antykoncepcje zaczełam w wieku 22 lat, wtedy kiedy po raz pierwszy straciłam cnotę, jestem z tego dumna bo zrobiłam to z teraz moim narzeczonym.
U mnie też nikt na te tematy nie rozmawiał... Gdy dostałam 1 miesiączki matka bez słowa zaprowadziła mnie do łazienki, pokazała jak mam zakładać podpaski i tyle. Jak jeździłam do swojego byłego, nazywała mnie panienką do towarzystwa i wypytywała czy śpimy w osobnych pokojach... natomiast kiedy on nocował u mnie pilnowała żeby każdy miał osobne miejsce do spania. Z tabletkami było podobnie. Kiedy dowiedziała się, że biorę tabsy anty, wydarła się na mnie, że nie wolno mi uprawiać seksu, że mam tego nie robić, że mam nie brać żadnych tabletek... Gdy wybierałam się do ginekologa rzucała tekstami typu "co już cię dupa swędzi?" "infekcja, jaaaasne".
Ale i tak najgorsze było dla mnie to, że nigdy nie porozmawiała ze mną o gwałcie... Dla niej to ja byłam wszystkiemu winna. Wg niej to ja prowokuję wszystkich do okoła, a nie chodzę w krótkich spódniczkach ani dużych dekoltach... i nie mam zaczepnego sposobu bycia, wręcz przeciwnie. Zależało jej tylko na tym, żebym skończyła użalać się nad sobą i skończyła szkołę, ale nigdy nie zapytała, jak się czuję, nie powiedziała, że to nie moja wina. Nigdy nie spojrzała na mnie jak na normalną młodą kobietę, wg niej jestem tylko niesfornym dzieckiem.
U mnie to był kompletny temat tabu. I dalej jest. Rodzice podchodzili do wszystkiego zgodnie z zasadą: jest jeszcze za młoda na takie tematy/już i tak wszystko wie, więc nie ma co gadać.
Pamiętam jedynie kilka momentów, gdy było COKOLWIEK na temat seksu/antykoncepcji:
- jak 3 lata temu jechałam pierwszy raz na wakacje z narzeczonym (wtedy chłopakiem), to padło "macie po dwadzieścia lat, więc chyba jesteście na tyle odpowiedzialni żeby nic nie zmajstrować"
- przed pójściem na pierwszą kontrolną wizytę u gina wyrzucała mi, ze ja pewnie chce tabletki, bo po co innego miałabym do niego iść, skoro dziewice nie mają po co chodzić do takiego lekarza
- wracając z tej wizyty dowiedziałam się od niej, że "TAM jest taki kawałek skóry i dlatego lekarz nie może tam badać". Szczegółem jest, że miałam wtedy prawie 22 lata
Ogólnie rzecz biorąc moi rodzice nie potrafią i nie chcą ze mną o tym rozmawiać. Mam o to do nich wielki żal, bo nie tak to powinno być, dlatego ja postawiłam sobie za punkt honoru nie powielać tego schematu z własnymi dziećmi.
U mnie też się o tym nie rozmawiało,ale jakoś nie czułam się przez to mniej obeznana w temacie
U mnie także Mama nie rozmawiała ze mną na takie tematy, a szkoda. Hmm, a w sumie nie wiem czy szkoda ;D Jeśli będę miała dzieci, NA PEWNO z nimi będę rozmawiała na tzw. tematy tabu.
a wiecie ,że mi się wydaje to zbędne .. nie wiem dlaczego , w sumie teraz młodzież jest dość wcześnie uświadomiona..internet , tv itd..
Moi rodzice nie rozmawiali ze mną na te tematy. Bardziej starsi bracia i siostry coś wspominali, ale to raczej w kategoriach żartu i przestrogi. Wszystkiego dowiedziałam się sama- w szkole, z książek, z internetu.

famme, to żadne wytłumaczenie. To na rodzicach spoczywa obowiązek by uświadomić swoje dzieci, wprowadzić je w ten świat. Przecież to właśnie z domu wynosimy pierwsze wrażenie dotyczące seksualności. Nie można tego zwalać na tv lub szkołę, bo tam mówią bzdury i potem się ludzie dziwią, że młodzież zna same mity dotyczące seksu i antykoncepcji. Albo w ogóle nie wie nic na temat antykoncepcji.
21 2010-10-17 16:54:51 Ostatnio edytowany przez fammefatale (2010-10-17 16:55:07)
Nie no nie tłumaczę ich , po prostu stwierdziłam , że sama też trochę poczytałam i nie zawsze były to bzdury.
Ja jednak wolałabym uświadamiać swoje dziecko od najmłodszych lat, niż żeby się potem okazało, że np. moja córka czerpie wiedzę seksualną od koleżanek, które grają w "słoneczko". Owszem, ja większość swojej wiedzy w tym zakresie zdobyłam sama - moja mama nigdy ze mną o tym nie rozmawiała na zasadzie "chodź, opowiem ci o pszczółkach i motylkach", ale tylko dlatego, że wiedziała, że tę wiedzę zdobyłam już sama, bardzo wcześnie. Niemniej seks, antykoncepcja i sprawy związane z dojrzewaniem nigdy nie były u nas w domu tematem tabu.
Moim zdaniem najważniejszą rzeczą jest przyzwyczaić dziecko od najwcześniejszych lat do tego, że taki temat istnieje i że nie trzeba się wstydzić o tym mówić. Dzięki temu uda nam się uniknąć speszenia i ucieczki dziecka, kiedy będziemy chcieli z nim porozmawiać.
Przyznam szczerze, że znacznie bardziej od braku wiedzy na temat seksu i antykoncepcji przeraża mnie brak wiedzy o podstawowych procesach związanych z dojrzewaniem. Pamiętam, że u mnie w domu miesiączkowanie nigdy nie było tematem zakazanym, przeciwnie - podpaski zawsze leżały na widoku, a ja już jako kilkuletnia dziewczynka wiedziałam o co z tym chodzi (mam zresztą starszą o 7 lat siostrę). W trzeciej klasie podstawówki zaprzyjaźniłam się z dziewczynką, której mama bardzo restrykcyjnie podchodziła do kwestii wychowywania i uświadamiania swoich dzieci (czytaj: im mniej wie, tym lepiej). Kiedy powiedziałam jej - dziesięciolatce - o czymś takim jak okres, wybałuszyła na mnie oczy i nie mogła wyjść z szoku... nigdy wcześniej nawet o tym nie słyszała, a jej rodzice przełączali na inny kanał, kiedy leciała w tv reklama podpasek czy tamponów. Gdybym ja jej nie uświadomiła, pewnie dostałaby zawału serca wraz z pierwszą miesiączką, którą dostała zaledwie rok czy dwa później. Potem ona uświadomiła swoją młodszą siostrę, której też pewnie mama nic by nie powiedziała. Przeraża mnie to, że są na tym świecie kobiety, które nie mają do swych córek na tyle szacunku, by oszczędzić im szoku związanego z ujrzeniem na swoich majtkach krwi "niewiadomego" pochodzenia...
No racja , ale ja myślę,że niektórzy rodzice nie wiedzą jak takie rozmowy przeprowadzić, wstydzą się?
Patrząc z perspektywy czasu, mam wrażenie, że u mnie odbyło się to trochę 'dziwnie'. Moja mama zaczęła ze mną rozmawiać na te tematy bardzo wcześnie. Podsuwała mi książki, broszurki. Wiedziałam b. dużo o dojrzewaniu, higienie, zdrowiu kobiety. Pojawiały się też oczywiście informacje o seksie (chociaż guzik mnie to wtedy jeszcze obchodziło). Czyli niby wszystko super... ale miało to miejsce do około 14 roku życia. Potem nagle cisza! Ja sama niby wiedziałam, że mogę zapytać o wszystko, nie jest to temat tabu, ale jakoś się krępowałam. Potem jeszcze mama zaprowadziła mnie na pierwszą wizytę do gina (pech chciał, że do pani dr z kiepskim podejściem do pacjenta, przez co długo miałam traumę...) i żadnych rozmów już nie było. I tak właściwie pozostało do dziś. Teraz mam już 25 lat i nie mam potrzeby tego zmieniać, nawet nie chiałabym za bardzo mamy wtajemniczać w tę część mojego życia.
Mam jednak matutki żal, że wtedy gdy być może najbardziej potrzebowałam takich rozmów (a wstydziłam się zapytać), to ich nie było. I mam też wrażenie, że niestety miało to jakiś wpływ na nasze obecne relacje (całkiem dobre, ale jakby powierzchowne).
Zależy. Wychowywała mnie moja babcia, która uważała, że zamiast myśleć o tym, powinnam zająć się nauką. I tyle. Co prawda miałam dostęp do internetu, różnych czasopism, ale... no właśnie. Mogę usprawiedliwić moją babcię tym, że zaszła wcześnie w ciążę, moja matka tam samo, i może uważała, że nic nie mówiąc uchroni mnie przed tym samym (chociaż moim zdaniem to działa w odwrotną stronę...). Dopiero teraz, jak mam 20 lat i jestem rok z chłopakiem, udało mi się praktycznie ZMUSIĆ moich dziadków do rozmowy na ten temat.
Co do mojej matki... bardzo liberalna. Jak usłyszała ode mnie, że mam zamiar zatrzymać dziewictwo do ślubu, to powiedziała, że to głupota. Opisała swój pierwszy raz, odpowiadała na każde pytanie. Gdy postanowiłam, że chcę zacząć, zaprowadziła mnie do swojego zaufanego ginekologa po tabletki. W tej kwestii nie mogę mieć pretensji do mojej matki. Szkoda, że w każdej innej tak... ale to nie temat na ten wątek.
Jakie są Twoje plany na dzisiaj?
mnie nikt nie uswiadmil o niczym, ani o miesiaczce ani o sexie, oczywscie nie byla glupia gaska i se poradzilam:P
matka nigdy nic nie mowila i uwazam ze to bardzo zle!! to sa tak waze tematy ze uwazam ze powinno sie o tym mowic i to dokladnie. tak z drugiej strony to o antykoncepcji pewnie mi nie moga nic powiedziec bo ma 3corki nieplanowane-i to jest straszne ze to wiem, ze ona nas nie planowala(nigdy nie dodala ze mimo to i tak nas kocha)
rok temu siostra(2lata mlodsza ode mnie) pytala mnie o ginekologa i o rodzaj zabezpieczania(dumna bylam) tez powiedziala ze chcialaby o tym pogadac z mama ale wie ze ja pogoni...
powiedzialam matce ze siostra bierze tabletki a ja mam spirale na 10lat, nic nie powiedziala, nie zainteresowala sie zupelnie. mysle ze to bardzo przykre. mam siostre 9letnia i mam zamiar ja uswiadomic, i to niedlugo, chcem byc pierwsza przed kolezankami ktore moga jej nagadac glupot. juz z nia kiedys rozmawialam bo pytalam czy tampony sa do nosa:P
sama mam core i syna...gdy beda wieksi mam zamiar im powiedziec tak samo nauczyc syna i corke co to miesiaczka czy antykoncepcja, a o sexie to przede wszystkim powiem ze to milosc a nie sport(szczegolnie syna musze na to wyczulic zeby mi to zadna za 20lat nie pisala jaki jest nie dobry:P)
U mnie było tak że mama ze mną rozmawiała.
Sama mi powiedziała że gdy już będę gotowa na podjęcie współżycia żebym jej o tym powiedziała i wtedy pójdziemy do ginekologa po tabletki i będzie wszystko ok. Nie będę się bała wpadki i bez żadnych obaw będę mogła zdecydować się z facetem na kolejny krok.
Gdy powiedziałam jej że chcę się umówić na wizytę umówiła mnie, zapłaciła za prywatna wizytę i natabsy daje cały czas.
no ze mna to nierozmawiali, w tych czasach byl "cosmopolitan" prawie jak zakazany owoc, mama jak zobaczyla co czytam, to sie zrobila czerwona, i az wsytd powiedziec ze z domu wynioslam ze sex daje przyjemnosc tylko facetom, ale cale szczescie nieuwierzylam jej i sie przekonalam ze tak nie jest, a po tem na naukach przedmalzenskich uslyszlalam madre zdanie,ze w zwiazku nie mozna "kupczyc" dupa (dam ci jak cos zrobisz np. szafke poprawisz), bo to przeciez i sobie odbiera sie przyjemnosc okazywania milosci osobie ktora sie kocha.
Ja jestem inna matka i dla mnie nie ma problemu aby z dzieckiem pogadac o tych sprawach, ja sie niekrepuje jak moi rodzice czy nawet moj maz, z nim tez duzo o tym gadam hehe . W zyciu tak sie ulozylo ze mam pelnoletniego pasierba i nie mam problemu aby z nim o tym porozmawiac, aby zawczesnie nie zostal ojcem, potrafie mu wytlumaczyc jak kobieta to widzi czego oczekuje, no i ze to piekne a nie grzech, grzech i jeszcze raz grzech. Wydaje sie ze mlody jest odpowiedzialny wrazliwy ale tez widze ze boi sie kobiete skrzywdzic. wiec jest chociaz bardzo przystojny to niewykorzystuje tego w tych relacjach.

Ze mną mama nie rozmawiała o tych sprawach,było to dla niej tabu,a o wszystkim dowiedziałam się od koleżanek w klasie.Wtej chwili mam 15 letnią córkę i rozmawiam z nia o wszystkim odkad skonczyła 12 lat.Mam 2 synów-17,18 lat i również to ja z nmi rozmowy prowadziłam,niewiem czemu,ale jakoś zemną chcieli,a nie z mężem,może to dziwne,ale ja sie cieszę,że mają domnie takie zaufanie.
Moja mama "uświadamiała" mnie stopniowo ze wszystkim co uważała że powinnam wiedzieć - I chwała jej za to!!!!!!!!!! Bo teraz ja nie mam żadnych oporów żeby stopniowo "uświadamiać" swojego syna a jeszcze wciągam w to męża wkońcu jest facetem - i nawet opornie ale się udaje.
Kiedy byłam nastolatką moje rozmowy z rodzicami o antykoncepcji i wychowaniu seksualnym sprowadzały się do jednego zdania wypowiadanego przed każdą imprezą ?Żeby Ci tylko mózgu nie zabrakło i nie zmarnuj sobie życia?. Teraz po latach to wydaje mi się tylko irytujące. Wiedziałam jednak zawsze że moi rodzice nie są zbyt otwarci i nie ma co na ich pomoc w tej kwestii liczyć. Wychowanie seksualne tez zapomnij bo przychodziły same jakieś nawiedzone kobiety i opowiadały o naturalnych sposobach planowania rodziny.
Kiedy miałam 16 lat poszłam do ginekologa sama. Powiedziałam że mam chłopaka i potrzebuje coś bardzo skutecznego. Przepisał mi wtedy Dianę co dodatkowo pomogło na moją cerę.
Jestem 2 lata mężatka ale po pól roku małżeństwa moi rodzice postanowili w końcu porozmawiać ze mną na temat antykoncepcji. Wyglądało to tak: ?Przestań jeść te tabletki i pomście o dziecku?.
Na co zapytałam czy co się tak nagle pieklą o te tabletki jak ja je już 11 lat zażywam i dlaczego nie pomyśleli że mogą mi zaszkodzić jak miałam 18 lat.
Zrobili takie wielkie oczy ze zdziwienia ze ja to tak długo się zabezpieczam. Odparłam tylko że rozmową o antykoncepcji to spóźnili się 10 lat.
Tak zakończyło się wychowanie seksualne w moim domu.
nie jesteś sama, u mnie było tak samo, wszystkiego dowiedziałam sie sama i wydaje mi się, że tak jest u wiekszości, niestety..;(
Witam !!Wrócę do tej rozmowy choć była już ona dość dawno.Jestem sama mamą,Ze swoimi córciami rozmawiam na te tematy.Niedawno byłam ze starszą córką u ginekologa po pigułki z tej racji że do pełnoletności brakowało jej 2 miesiące.Dostała pigułki i jest ok.
Nie, ze mna nikt nigdy nie rozmawial o seksie i antykoncepcji. Mama nawet nie wie, ze stosowalam i stosuje tabletki anty. Moze sie domyslac jedynie, ale czy wie, to tego nie jestem pewna. Jedynie co, to mama oznajmila mi, ze nie zamierza zostac poraz kolejna babcia, wiec mam uwazac. Mojemu facetowi powiedzieli to samo i spac u mnie nie mozemy razem mimo iz ja mam 23 lata a facet 25
komedia po prostu.

Widze, że niektóre matki mają rozum i są odpowiedzialne za swoje dzieci, umieją porozmawiać o tych bardzo ważnych sprawach, powiedziałabym nawet najważniejszych. U mnie oczywiście tez tego zabrakło i cały czas mam o to żal do rodziców, mam 21,5 lat ale chyba całe życie będę czuła ten żal. Wydaje mi się, że przez to nie umiem rozmawiać z matką na wiele tematów. O antykoncepcji nigdy z nią nie porozmawiam, bo to dla mnie zbyt krępujące a wydaje mi się, że ona ciągle na kalendarzyku jechała. Na razie nie mam potrzeby stosowania, bo nie mam chłopaka, ale uważam że powinna ze mną o tym już bardzo dawno temu porozmawiać teraz to już po ptakach, że tak powiem. Nie wspomne, że o miesiączce moim zdaniem matki powinny obowiązkowo porozmawiać z córkami i to wieku 10 lat, bo nigdy nie wiedzą kiedy to się stanie a to bardzo ważne. Brak mi słów na matki takie jak moja... Nie zapomne jak się bałam, jaka byłam zestresowania i skrępowana jak dostałam pierwszy raz okres, bo nie wiedziałam jak jej o tym powiedzieć miałam 11, 5 lat przecież byłam jeszcze dzieckiem i takie sprawy były dla mnie mega krępujące a skąd jeszcze jak matka nigdy ze mna tego tematu nie zaczęła, choć miała wiele okzaji, bo były sprzyjające okoliczności. W efekcie wyszło tak, że jej tego nie powiedziałam tylko musiała się domyślić przez wymienianie niedługo wszystkiego po koleji i leciała wiązanka: "boli cię głowa,.... aż w końcu dojechała okres dostałaś? i ja przytaknęłam, widziecie drogie matki, te które twierdzą, że takie rozmowy są zbędne jak to wpływa na relacje córka-matka?? Wasze dzieci nie będą umiały pójśc do Was z najprostszymi sprawami, nigdy nie będa miały w Was wsparcia. Wszystko będa tłumiły w sobie i później zaczną się depresje, ucieczki, samobójstwa. Przepraszam że tak dramatycznie to opiasuje, ale tak niestety jest jeśli od małego nie będzie się rozmawiało z dziećmi, rozwiązywało z nim nawet banalnych sytuacji, wiadomo dziecko w różnym wieku ma rózne problemy to możecie przyczynić się do dramatu swojego dziecka. Wystarczy tak niewiele by uszczęśliwić swoje dziecko. Jest sie rodzicem, więc ma się wobec swoich dzieci pewne obowiązki. A bycie z dzieckim od małego to podstawa w budowaniu przyjacielskich relacji w późniejszym wieku.
Mama nigdy ze mna nie rozmawiala o seksie uwazala ze przyjdzie na to odpowiednia pora...gdybym sama nie zaczela sie dowiadywac z wiadomych zrodel jak to jest pewnie do dzis by mi o tym nie powiedziala....nie rozumiem jej dlaczego na slowo seks i antykoncepcja reaguje sprzeciwem i krzykiem choc ma 5 dzieci...ja mam 2 synow i bede z nimi na takie tematy rozmawiac...
Macie rację rozmawiajcie z dziećmi dużo na te tematy jak to się mówi tabu najwięcej.Moje córcie słuchają mnie jak to się mówi bez skrępowania.Wiele próbuję im tłumaczyć.Starsza bierze już anty tak jak pisałam ,młodsza ma też chłopaka ale wiem że jeszcze nie współżyje za mało się znają.A na pewno jak będzie chciała przyjdzie ze mną porozmawiać jestem tego pewna.U mnie w rodzinie nawet mój mąż o tym wie.Ale on zawsze się ze mną zgadza .Więc na razie jesteśmy spokojni.Chyba że moja córa popełni jakiś błąd.No ale cóż i z takimi konsekwencjami się musimy liczyć.To będę wtedy babcią .Ale jestem tego świadoma.
Rozmowy o seksie? To był temat tabu u mnie w domu. Przed imprezami tylko słyszałam: "nie rób głupstw." Wiem o co chodziło. To wszystko. Rozmów o miesiączce, ani innych problemach w nastoletnim wieku także nigdy nie było. Gdy kupiłam jakiś poradnik dla nastolatek, mama znalazła; pytanie: "po co ci to?"
Nie zrobię takiej krzywdy moim dzieciom, córkom. Będę rozmawiać, chociaż pewnie to będzie trudne.
Pamiętam ile miałam pytań w tym wieku. Teraz wydają mi się śmieszne, ale wtedy nie mogłam przez to spać.
Ani miłość kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze.
Bo miłość to żaden film w żadnym kinie, ani róże ani całusy małe duże
Ale miłość kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze (Happysad)
Moja mama dała mi książkę. Chyba to był tytuł "Skąd się wziąłem?" albo jakoś tak. Było tam w bardzo prosty opisane, co i jak. I potem rozmawiałyśmy. Najpierw na temat tego, dlaczego moje ciało się zmienia, o miesiączce itp. A potem o seksie. Ale głównie to mama podrzucała mi różne książki, z których wiele się dowiedziałam a w razie pytań mama służyla pomocą.
A co do antykoncepcji to bez problemu zawsze o tym rozmawiałyśmy i rozmawiamy.
Myślę, ze lepiej, jak dzieci o tych sprawach dowiedzą się od rodziców czy z odpowiednich książek niż wyczytają jakieś głupoty w internecie czy dowiedzą sie od koleżanek. W czasie dojrzewania w dziecku zmienia się wiele rzeczy i warto, zeby dziecko wiedziało, ze ma oparcie w rodzicach, zeby się nie wstydziło zapytać, jeśli coś jest niejasne.
Ze mną nikt nie rozmawiał. Mama cośtam przebąknęła o miesiączce, ale tylko tyle. Reszte musiałam dowiedzieć się sama.
Nie, nie mam jej tego za złe. Wydaje mi się nawet, że ona chciała ze mną rozmawiać, tylko nie wiedziała jak. Sama jest odrzuconym przez matkę dzieckiem, wyprowadziła się z domu w wieku 15 lat i nie miała wzoru matki (no, chyba że oschła, wymagająca matka może być wzorem). Żeby nie było - moja mam jest cudowna, ciepła i wiem, że odwaliła kawał dobrej roboty przy wychowaniu - tylko intymne tematy jej nie wyszły
Moja mama wywodzila sie z pokolenia przedwojennego ( dzieci miala pozno-jak na owczesne pokolenie-daleko po 30 ). Byla sierota, nie znala matki, wychowala sie prawie na ulicy. W wieku 13 lat zaczela prace w piekarni i oraz edukacje od podstaw. Osiagnela wiele w zyciu, ale to inna historia
Zawsze, bez wstydu czy leku odpowiadala na moje pytania, gdy cos mnie z dziedziny intymnosci ciekawilo. Przygotowala mnie do pierwszej miesiaczki, antykoncepcji ( takiej jaka znala sama ) oraz do seksu. Jestem jej za to jak i za wiele rzeczy niesamowicie wdzieczna.
Dzieki niej rozmowy z moja teraz 21 letnia corka przebiegaly w miare bezproblemowo ( corka jest niepelnosprawa i powiedzmy nieco uposledzona ). Gdyby nie otwartosc mojej mamy nie wiedzialabym jak pokazac swiat intymny dziewczynie tak odmiennej od wszystkich.
Mam tez 10 letnia dziewczynke, z ktora tez rozmawiam o wszystkim o czym sobie zyczy. Musze przyznac, ze nieraz "strzeli" takim pytaniem, ktore sprawia, ze zastanawiam sie skad one ja bierze. Majac jednak w pamieci moja mame cierlipwie i dokladnie wszystko tlumacze mojej Oli, ktora jest bardzo dokladna osobka i wszystko musi miec wytlumaczone od a do z.
Oczywiscie tlumacze stosownie do jej wielu i mozliwosci pojmowania-tak jak moja mama kiedys, bo wiem, ze w zyciu takie rozmowy procentuja.
Pozdr.
Moja ze mną nie rozmawiała, bo powiedziałam jej, że jeśli chodzi o seks i antykoncepcje, to sama się "uświadomię". Czytałam różne artykuły, miałam ciekawe lekcje na ten temat w szkole. Ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ale dużo rozmawiałyśmy o dojrzewaniu, miesiączce i wszystkim co za tym idzie, czyli ciąża jak ona przebiega i również o przebiegu cyklu u kobiet. Miałam może 12 lat. Na pewno byłam jeszcze w podstawówce.
Ja nie pamiętam żadnej rozmowy wprost. Rozmowy, która by się zaczynała od słów "Musimy porozmawiać...". Byłam jednak uświadamiana sukcesywnie, małymi kroczkami zarówno przez mamę jak i przez babcię. Pamiętam nawet rozmowę z tatą, który jednak był chyba bardziej zawstydzony niż ja
O miesiączce wiedziałam dużo wcześniej niż zaczęłam miesiączkować. Temat seksu i antykoncepcji nie był tematem tabu. Myślę, że w odpowiedni sposób rodzice wprowadzili mnie w ten temat. Nie wierzyłam w przesądy i rożnego rodzaju opinie, które wygłaszały moje koleżanki.
Nie zmienia to faktu, że dużo dowiadywałam się z czasopism typu Bravo Girl. Miałam jednak ten filtr, który pozwalał mi oddzielać prawdę od wyssanych z palca informacji. Nie miałam też problemu z tym żeby iść z taką gazetą do mamy i zapytać się czy to, co jest w tej gazecie napisane to prawda.
To dobrze że mamy z wami rozmawiały ze mną na przykład nie .Ale ja dużo dowiedziałam się z własnego życia.I powiedziałam że ze swymi dziećmi będę rozmawiać.Niech planują swoje życie.A nie że wyskoczy ciąża i trzeba się wiązać.
Ja z mamą bez problemu rozmawiałam o antykoncepcji. O seksie też ale bardziej w znaczeniu, czy warto czekać do ślubu, czy też nie. O tym kiedy zdecydować się na wejście w ten etap życia itp. Te rozmowy same tak jakoś wypływały, odbywało się to bardzo naturalnie.
Wychowano mnie, że najlepszą antykoncepcją są tabletki.
Natomiast przestrzegano mnie przed "kalendarzykiem małżeńskim" bo nieskuteczny.
Podobnie jak MagdaEM mogłam podejść z gazetką do mamy i wypytać się co ona o tym sądzi, czy to prawda itp.
U mnie to nawet przeginała mamuśka, Chyba ze 13-14 lat miałam jak mi przyniosła prezerwatywę, rozwinęła ją wytłumaczyła wszystko. Trzeba rozmawiać, z moją koleżanką nikt nie rozmawiał to jak dostała okresu to myślała że umiera.
a wiecie ,że mi się wydaje to zbędne .. nie wiem dlaczego , w sumie teraz młodzież jest dość wcześnie uświadomiona..internet , tv itd..
Taaa, żeby wiedzieć co to seks naogląda się pornosów, a przypominam że nie wszystkie są ładne. I nie każda chciałaby sie tak kochać, a taka 15-latka się tego naogląda i bedzie myślała że tak musi być
Ze mną nie miał kto rozmawiać.Wszystko sama odkrywałam.
U mnie to nigdy nie było tematem tabu. mama zawsze z nami o tym rozmawiala normalnie, jak byłam mała to w zerówce dostałam ksiazke o tym skąd sie biora dzieci i mama usiadła ze mna, poczytała i potem powiedziała cała reszte, potem tak samo o okresie czy sexie i zapezpieczeniu.
Nie było takiej pogadanki typu 'Chodz, powiem Ci to co wiem' tylko wiedziałam ze jak czegos nie wiem to zapytam i mama czy tata mi powiedza o co z tym chodzi, tym bardziej ze mam starsza siostre i ona tez dorzuciła swoje 3 grosze
Nie rozumiem jakiegos dziwnego wstydu i zostawiania dziecka z takimi tematami samemu.
Potem czyta sie w internecie jak jakies gorące 13nastki pytają czy podczas okresu mozna zajsc w ciąze albo ze ma guza na kolanie i czy to przypadkiem nie jest ciaża pozamaciczna.
Zadaniem rodzicow jest uświadomie swoich dzieci co to jest dojrzewanie,co sie bedzie dzialo,zwlaszcza z dziewczyna.
Jak nikt z nia o tym nie rozmawial ,to skad ma wiedziec,żę krawienie z pochwy to cos normalnego,jak tego wczesniej nie bylo,prawda?
Bylam kiedys z kolezanka u lekarza,bo myslala,że jest w ciazy poprzez skorzystanie z meskiej toalety.Myslala,ze doszlo do zaplodnienia ,bo okres sie jej spoznial a ona usiadla na deske w tym meskim kibelku
U mnie tez sie o tym nie rozmawialo... mam lepszy kontakt z tata niz z mama. Wszystkiego musialam sie sama dowiedziec.
u mnie temat tabu . nigdy ze mna rodzice na ten temat nie rozmawiali ani na temat seksu , antykocepcji
U mnie w domu seks nie jest tematem tabu. Niby nie. Rozmawiałyśmy z mamą na temat antykoncepcji. Kiedy powiedziałam jej, że chcę współżyć z moim ówczesnym chłopakiem (pierwszy raz), ona zaprowadziła mnie do ginekologa, by zapisał mi tabletki antykoncepcyjne. Nie zostałam z tym sama.
Wielu rzeczy dowiedziałam się z gazet. Mama podsuwała mi (i nadal zresztą podsuwa) różne książki. Wie, że mnie seks interesuje. Jednak ona sama nie umie już ze mną rozmawiać o seksie (nie mam tutaj na myśli uświadamiania, bo uświadamiać mnie - oczywiście - nie trzeba, chodzi o luźną rozmowę). Jest dość skryta.
Powiedziałabym, że seks kojarzy się jej bardziej z ciążą lub brakiem ciąży.
Tak czy inaczej - po postach widzę, że i tak miałam wielkie szczęście.
Jak większośc tutaj informacje o sexie, miesiączce, antykoncepcji zbierałam z gazet, książek, koleżanek i własnych doświadczeń.
Mam chłopaka od 3 lat i przez te 3 lata usłyszałam raz żebym uwarzała. Jk chciałam się wybrać do ginekologa i poprostu się przebadać czy jest wszystko wporządku to mama mi powiedziała że nie ma takiej potrzeby. Więc sama poszłam, poprosiłam nawet o plasty antykoncepcyjne i poprostu mamie o tym powiedziałam, a mama że po co mi one? że jeszcze ich nie potrzebuje..
Bardzo chciałabym z nią usiąść i porozmawiac jak z kobietą...

Ja mam tak samo, moja mama wgl nei chce rozmawiac ze mna na tego typu tematy.
ucieka od nich..
wgl ja nie interesuje ze mam tyle lat ile mam i nie wie chyba ze taka osoba mysli juz o takich rzeczach..
to jest dziwne.
moja mama mi się trafiła w porządku jestem jej za tą wiedzę która mam ogromnie wdzięczna, bo pewnie gdyby nie nasze rozmowy, nie wiadomo jakby się wszystko potoczyło.
Dziadek odpowiedział: Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i pokój.
-Który zwycięży? - chciał wiedzieć chłopiec - Ten, którego karmię - odrzekł na to dziadek.
Ja także się o wszystkim sama dowiedziałam, z filmów, z książek, gazet. Nie wiem czemu tak jest, ale może brak świadomości, że to ważne..
To ja może nieco odświeżę temat.....
większosc wpisów tu jest ....przerażająca. Ale i ja nie będę wyjątkiem: Uświadamianie mnie przez moją matkę wyglądało tak, ze...nie było go w ogóle. Ani na temat seksu, anty ani nawet dojrzewania. Wszystkiego uczyłam sie sama w wieku kilkunastu(ok.12-13) lat z fachowej literatury Wisłocka, Lew-Starowicz itd.,
sama dowiedziałam się wszystkiego nt antykoncepcji, seksu -choć to ostatnie to już później w praktyce;)