Witam...Mam problem, z ktorym w zaden sposob nie potrafie sobie poradzic:( Otoz jestem ze swoim chlopakiem juz prawie 3 lata. Dzieli nas odleglosc 70 km. Bywalo roznie, raz lepiej raz gorzej, jednak z przewaga lepszych chwil. Mielismy jeden powazniejszy kryzys, ale jestesmy ogolnie dobrana para, kochamy sie, dogadujemy sie dobrze, caly czas jest miedzy nami namietnosc... Jednak jest jeden problem, ktory burzy spokoj w naszym zwiazku.
Duzo rozmawiamy o swojej przyszlosci, oboje chcemy ja spedzic razem, niestety nie potrafimy sie dogadac w kwestii mieszkania po slubie. Moj chlopak nie chce zostawic rodzicow i nie chce opuscic rodzinnego domu, mimo, ze u moich rodzicow mielibysmy duzo lepsze warunki do zamieszkania (nie piszę tego, żeby się chwalic...po prostu chodzi o sytuacje rodzinna i mieszkaniowa mojego chlopaka, na temat ktorej nie bede Wam sie tu za bardzo rozpisywac). W gre wchodzi tez gospodarka rodzicow mojego chlopaka.
Dodam, ze moj chlopak dopiero jakies pol roku temu doszedl do przekonania, ze nie chce sie wyprowadzic. Nie mam pojecia jak rozwiazac ten problem. Bardzo go kocham i nie wyobrazam sobie bycia z kims innym. Ja od poczatku stawialam sprawe jasno, ze nie przeniose sie do niego. Teraz nadal trwam przy swoim przekonaniu, ale jestem w stanie isc na kompromis i zamieszkac w zupelnie innym miejscu, bez naszych rodzicow. Niestety moj chlopak nie chce opuscic swojego domu i gospodarki.
Bardzo proszę o jakies rady...jak moge z nim rozmawiac? Jak mogę go przekonac? Wiem, ze nie mozna kogos tak naciskac i zmuszac...ale czuje sie troche zawiedziona tym, ze ja potrafie pojsc na kompromis a on nie...mimo, ze zapewnia, ze kocha i chce ze mna byc. Moze ktos z Was byl w podobnej sytuacji? Jak sobie z tym poradziliscie?
Bede wdzieczna za kazda wypowiedz.
Pozdrawiam:)