Witajcie.
Jestem mezatką od 5 lat. Mamy 2 dzieci. Mieszkamy w bloku w małym mieście (mieszkanie należy do rodziców męża, mieszkamy sami). Oboje pracujemy. Układa nam się w miarę dobrze, finansowo też nie najgorzej. Problem polega na tym, że ja mam dość mieszkania w bloku (awantury u sąsiadów, kilka razy zalana kuchnia i łazienka, smród ze zsypu i inne niedogodności) i chciałabym się przenieść z rodziną do mojego rodzinnego domu. Obecnie mieszka tam tylko moja mama, rodzice są w separacji od kilkunastu lat. Dom jest piętrowy, wystarczyłoby miejsca dla wszystkich. Jest co prawda do remontu, ale finansowo z pomocą mojej mamy, która też ma spore oszczędności, dalibysmy rade to zrobić, bez zaciagania kredytu. Drugim powodem mojej chęci powrotu do domu rodzinnego jest to, że chciałabym bardzo, aby mama (60lat), ktora mieszka sama od dnia mojego ślubu, nie spędziła jesieni swojego życia w samotności. A wiem od niej samej że samotność bardzo jej doskwiera, mimo że pracuje zawodowo, mimo że odwiedzamy ją z bratem bardzo często, mimo że ma sporo koleżanek. Poza tym wiecie jak to jest jak niemłoda już kobieta mieszka sama, i sama musi sobie radzić z ogarnięciem domu i podwórka, przerzuceniem węgla do piwnicy, koszeniem trawy, paleniem w piecu i ogarnianiem tych wszystkich obowiązków ktore w większości domów wykonuje mężczyzna. Jest jej ciężko. Serce mi się kraje, bo nie miała łatwego życia, mąż alkoholik znęcający się fizycznie i psychicznie nad rodziną, sama musiała nas utrzymywać ciężko pracując, bo ojciec co zarobił to przepił, całe życie musiała radzić sobie sama i być dzielna dla nas. Chciałabym żeby spędziła jesień życia w otoczeniu bliskich, z wnukami, żeby nie wracała po pracy do pustych scian, żeby miała pomoc i towarzystwo rodziny. Ona sama bardzo by chciała żebym wprowadziła się do niej z moją rodziną. Ale mój mąż NIE CHCE o tym słyszeć. Lubi moją mamę, ona lubi jego, ale powiedział że mieszkać z nią nie będzie. Żadne argumenty do niego nie docierają, że mielibyśmy więcej miejsca, własne podwórko, osobną kuchnię i łazienkę, że koszty utrzymania domu dzielilibyśmy po połowie, że sąsiedzi, że zsyp i inne zmory mieszkania w bloku już by nas nie dotyczyły. NIE i koniec, kropka. Jak przekonać męża do zmiany decyzji? Jakich argumentów użyć?
Dodam jeszcze że moja mama nie jest teściową z dowcipów Jest cicha, spokojna, nie ingeruje w nasze zycie, ma w sobie dużo pokory, więc mieszkanie z nią nie byłoby koszmarem. Ten problem spędza mi sen z powiek, nie mogę spać bo ciągle o tym myślę, i coraz częściej zdarzają sie nam kłotnie z tego powodu, ja chcę przeprowadzki, mąż nie chce o tym nawet rozmawiać. Jak to rozwiązać?
2 2018-09-19 16:43:40 Ostatnio edytowany przez random.further (2018-09-19 16:44:25)
A dlaczego On NIE CHCE ? Jakieś argumenty przedstawia ? Czy przeprowadzka jest w tej samej miejscowości ?
3 2018-09-19 18:17:50 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-09-19 18:38:06)
Ja tam meza rozumiem. Czasem lepiej mieszkac w ciasnych ale wlasnych katach niz w 300 metrach z tesciowa. Nawet jesli to spokojna kobieta to jednak juz mieszkanie z kims jest krepujace, pewnych rzeczy swobodnie robic juz nie mozna. Bo rozumiem ze nie ma w tym domu oddzielnych wejsc tylko pietra do ktorych prowadza jedne drzwi jeden korytarz itp. Niby to nic strasznego ale jednak sa ludzie ktorym takie rozwiazanie nie pasuje i maja do tego prawo. Tymbardziej ze skoro mama ma 60 lat to Wy jestescie jak mniemam dosc mlodymi ludzmi /malzenstwem z niezbyt dlugim stazem i ładowanie sie w tym momencie w mieszkanie z mamusia niekoniecznie jest marzeniem mlodego meza. Pewnie kiedys i tak przyjdzie Wam mieszkac razem gdy mama nie daj Boze zachoruje lub bedzie wymagala opieki ale poki co nie ma takiej potrzeby. Z tego co piszesz na kase nie narzekacie wiec argument z dzieleniem kosztow tez nie musi byc w tej sytuacji dla meza wcale taka wow atrakcja... za ktora bedzie musial zaplacic cene w postaci ograniczenia swej prywatnosci.
Argumenty ktore podajesz to tak naprawde argumenty na korzysc mamy i Twoja bo co Twoj maz bedzie mial z tego? Ze brak zsypu i blokow? A moze on lubi te bloki. Nie kazdy marzy o ciaglym dbaniu o dom, koszeniu trawy, paleniu w piecu i odsniezaniu podworka a zdaje sie te obowiazki spadlyby na meza. Ja rozumiem ze to Twoja matka i chcialabys jej nieba przychylic ale juz Twoj maz niekoniecznie ma obowiazek czuc taka potrzebe szczegolnie w sytuacji gdy tesciowa jest jeszcze stosunkowo mloda osoba i radzi sobie sama.
Kolejna kwestia to pieniadze. Jak wyglada wlasnosc Waszego mieszkania i jak wygladalaby wlasnosc domu mamy gdybyscie mieszkali razem? Bo maz moze sie obawiac rowniez opcji ze sprzedacie(wspolne zakladam) mieszkanie i wszystkie pieniadze przeznaczycie na remont domu tesciowej do ktorego on nie bedzie mial zadnych praw. No niekoniecznie moze mu sie to usmiechac.
Ogolnie nie.podoba mi sie tez Twoja postawa ktora wogole nie uwzglednia innej opcji niz ta ktora sobie wymyslilas i chcesz tylko porad jak meza przekonac by sie zgodzil. Troche to taki szantaz.emocjonalny i presja nie sadzisz?
EDIT: doczytalam ze mieszkanie nalezy do rodzicow meza. Jak wygladalyby wiec dalej jego losy? Oddalibyscie tesciom ich wlasnosc? Czy tesciowie mieliby zgodzic sie na sprzedaz tego mieszkania i danie synowi kasy na wyremontowanie domu jego tesciowej?
Sorry za dosadnosc i sprowadzanie wielu spraw do kwestii kasy ale niestety mazlenstwo to nie tylko milosc ale rowniez sprawy finansowe ktore nieustalone za wczasu niejeden zwiazek juz rozwalily.
Skoro mieszkacie sami to wcale sie nie dziwie, ze nie chce sie wyprowadzic. Mimo tego, ze nienawidzilam mieszkania w bloku, tez bym zostala.
Nie dziwię się mężowi, też bym wolała mieszkać bez teściowej (mimo, że moja jest naprawdę ok).
Ciebie też poniekąd rozumiem, chcesz zaopiekować się mamą i przy okazji mieć wygodniej.
Nie wiem, oglądajcie. Dowiedz się, dlaczego mąż nie chcę się wyprowadzić, jakie ma argumenty.
Dom jest w tym samym mieście, tylko na innym osiedlu, 10 minut jazdy autem. Mąż przedstawia w sumie jeden argument: nie będzie mieszkał Z KIMŚ. Chce sam, w sensie on, ja i dzieci. Wcześniej mówił jeszcze o tym że stan własności domu nie jest pewny/nie jest wyjaśniony, gdyż jest to współwłasność moich rodziców, a ojciec nadal pije i może zadłużyć dom. I mąż by się bał że będziemy musieli spłacać jego ewentualne długi. W tej kwestii akurat męża rozumiem.
Poza tym pomysł z przeprowadzką bardzo nie podoba się mojej teściowej (osoba apodyktyczna, lubiąca rządzić i organizować innym życie), zadzwoniła do mnie parę dni temu i nawrzucała mi że mi się w głowie od dobrobytu poprzewracało, że mamy duże mieszkanie i nikt nas stamtąd nie wygania. Ale sytuacja z tym mieszkaniem nie wygląda dobrze. W poprzednim poście napisałam że należy do teściów, ale niezupełnie tak jest, gdyż jest to mieszkanie służbowe teścia, ale nie jest własnościowe, czyli tak naprawdę nie należy do rodziny. Teściowie zbudowali sobie dom, wyprowadzili się, ale nadal są tu zameldowani aby nie stracić mieszkania. Mieszkanie wymaga generalnego remontu, ale my nic tu nie robimy, nie ładujemy w to pieniędzy, bo nie jest nasze. W takiej sytuacji uważam że najlepszym wyjściem byłaby przeprowadzka do mojego domu rodzinnego. Dodam jeszcze że mąż bardzo liczy się ze zdaniem swojej matki, ma ona na niego ogromny wpływ i jak ona powie że ma mieszkać w bloku to on zostanie w bloku.
Fenix35, mąż mówi że w sumie chętnie zamieszkałby w domku jednorodzinnym i że nie miałby problemu z "męskimi pracami" wokół domu, ale nie chce mieszkać z moją mamą. Mógłby tam mieszkać, ale bez niej. I tyle.
Po części go rozumiem, bo ja z moją teściową również nie chciałabym mieszkać, ze względu na jej charakter który mi absolutnie nie odpowiada. Moja mama jest totalnie bezkonfliktowa i gotowa nam nieba przychylić, ale mojemu mężowi przeszkadzałaby sama jej obecność.
nie możecie znaleźć domku gdzieś bliżej Twojej mamy, ale osobno?
Ja rozumiem Twojego męża. Też nie chciałabym mieszkać z kimś. Kij z bezkonfliktowością. Zawsze to inaczej niż jak się jest samemu.
8 2018-09-19 21:13:59 Ostatnio edytowany przez Pinezka82 (2018-09-19 21:25:17)
Jeżeli chodzi o kwestię własności domu to mama planuje swoją część przekazać nam obojgu jako darowiznę. Chciałam również spotkać się z ojcem i poprosić go o przepisanie swojej połowy na mnie/na nas, ale nie mam odwagi do niego zadzwonic bo nie widziałam go kilkanaście lat, nie utrzymujemy kontaktów. Wątpię by chciał się spotkać, a tymbardziej przepisać na mnie dom.
Więc mieszkanie nie jest Wasze, a dom mógłby być Wasz tylko w jakiejś tam części.
Szukałabym innego rozwiązania na Waszym miejscu.
Ja rozumiem Twojego męża, a Ty po prostu musisz uszanować jego zdanie.
Nie możesz tupać nogą i urządzać kłótni tylko dlatego że on nie zgadza się na Twój wymysł.
Minęły już czasy gdy kilka pokoleń mieszkało w jednym domu, teraz praktycznie zawsze mieszka się na swoim. Wasze dzieci też na bank nie będą z Wami mieszkały.
Ciebie oczywiście też częściowo rozumiem - sama zastanawiam się co zrobię gdy np. mojego taty kiedyś zabraknie, a mama zostanie sama, bo ja będę czuła się w obowiązku się nią zaopiekować. Nie wiem czy mój mąż się na to zgodzi (choć się bardzo lubią). A przecież będę musiała brać jego zdanie pod uwagę.
Trochę ciężki temat. Może istnieje jakieś trzecie wyjście? Dlaczego to mama nie może przenieść się do bloku? Przecież wtedy nie musiałaby martwić się o nic. O odśnieżanie, koszenie trawy, o dach, o rynny, o ogrzewanie. Ja mieszkałam całe życie w domu, dopiero od niedawna w bloku i uważam że bloki są cudowne. Moi rodzice od paru lat mieszkają w bloku (przeprowadzili się "na starość" z domu do nowoczesnego mieszkania na nowym osiedlu) i są po prostu zachwyceni. Dom to niekończąca się skarbonka i wciąż o coś trzeba się martwić. W bloku po prostu człowiek żyje i nic go nie interesuje, żadne naprawy, ogrzewanie i inne pierdoły. A jak człowiek potrzebuje kontaktu z przyrodą czy grilla to można kupić małą działkę na ogródkach działkowych - te rzeczy są stosunkowo tanie.
Tak jak piszą poprzednicy - najlepiej skupić się na swoim , bo ani mieszkanie ani dom nie jest Wasz , i raczej ryzykowne by zakładać że tak będzie (dom ).
Ja osobiście mam takie doświadczenie - zainwestowaliśmy z ex mężem w dom , bo miał być nasz za jakiś czas..... sprawy się skomplikowały i tylko straciliśmy pieniądze i czas.
Póki sytuacja nie jest czysta , lepiej nie ryzykować …
A kwestia Twojego brata? Łatwo podzieliłaś majątek, dla Ciebie wszystko, dla niego nic. Nie dziwię się Twojemu mężowi bo inwestowanie w Twój dom rodzinny jest ryzykowna- ojciec alkoholik, plus brat, który też dziedziczy, do tego mieszkanie z teściową. Szczerze? tylko wariat by sie zgodził na taki układ.
Tobie się nie dziwię, ze chcesz pomóc mamie- chociaż to jak na razie ona jest "tylko" samotna, mąż pewnie się obawia tego, że więcej czasu dzieci i Ty będziecie spędzać z mamą, a nie razem rodzinnie z nim, to nie jest zdrowe dla młodego małżeństwa, w sumie dla żadnego małżeństwa. Poza tym zawsze osoba trzecia, która mieszka z małżeństwem ingeruje w ich życie, nawet jeżeli jest to obcy współlokator, tego nie da się uniknąć.
Wiem też, że pewnie chcesz dom/ mieszkanie urządzić a nie chcesz inwestować w obce mieszkanie, ale też pomyśl o tym, że dom też nie jest wasz, też możecie stracić pieniądze.
Ja bym na Waszym miejscu nadal mieszkała w tym mieszkaniu i zbierała pieniądze na coś swojego, a skoro mama mieszka 10 minut drogi od Was zawsze możecie ją odwiedzać, albo ona Was- ale też nie za często.
13 2018-09-21 14:46:59 Ostatnio edytowany przez madoja (2018-09-21 14:47:53)
Dodatkowo sama nie wiesz autorko czy na pewno aż tak super byś się z mamą dogadywała. Dwie gospodynie w jednym domu to nie jest dobry pomysł. Ja zauważyłam że z rodzicami jest cudownie, gdy się z nimi nie mieszka.
Twoim zadaniem jest stać przy mężu, nie przy mamie.