Zakupy z moim dzieckiem to mordęga i co dziwniejsze nie chodzi o jakieś sklepy z zabawkami, nie, chodzi o sklepy spożywcze. Jak robie zakupy ze swoim dzieckiem to dział ze słodyczami to totalna maskara, wszystko wrzucał do wózka, krzyczy i płacze tradycyjne "kup mi". Pomyślałam że jestem sprytna i omijałam tę alejkę ale przy kasie zawsze się batoniki znajdą i znów jest płacz. Nie chcę żeby dziecko jadło tyle słodyczy, uważam że to niezdrowe, ale jak na zakupach nie zajmę jej jakimś batonikiem czy lizakiem to nie ma mowy o spokojnych zakupach.
hej pewnie dużo mam ma z tym problem pracowałam bo teraz chwilowo mam przerwę ,w sklepie spożywczym i widzę co dzieci robią ze swoimi biednymi rodzicami.Niektóre to kładły nam się na podłogę waliły nogami itp cudy niewidy .mój syn ma dopiero 13 mies. a już boje się co za los mi zgotuję .Pewnie będzie taki sam jak inne dzieci .Chyba wyniosę z domu komputer i tv hi hi w którym wciąż lecą te głupie reklamy.morze postaw się stanowczo swojemu dziecku w końcu to ty jesteś jego mama ,on ma cię słuchać porozmawiaj z nim spokojnie w domu wytłumacz że dzieci nie mogą zawszę dostawać to co chcą ,że mamusia tez sobie nie kupuje wszystkiego.Pokarz mu w komputerze jakie będzie miał ząbki brzydkie itp.albo po prostu rób zakupy sama puki się nie nauczy .wytrwałości życzę
Oooo tak... chyba wszyscy rodzice znają ten problem.
Ja staram się nie reagować na takie zachcianki. Oczywiscie jest trudno, bo zaraz zaczyna sie płacz, piski i cała uwaga wszystkich kupujących jest skupiona na nas.Nauczyłam sie nie zwracać na to uwagi, Synka (2 latka)wsadzam do wózka z zakupami i robię swoje. Powiem nawet, że często przepuszczają mnie w kolejce do kasy z takim brzdącem. Z czasem jest coraz lepiej - jestem KONSEKWĘTNA, to najważniejsze, bez tego nie odniesie się sukcesu. Jedyne co kupuję ze słodyczy to herbatniki lub ciastka integralne. Ale to i tak raz na 2 tygodnie. Gorzej, jak jedzie z nami na zakupy Tata...wtedy to już następuje totalna samowolka, nad którą nie potrafię już zapanować...
Ehh chyba każda z nas wie o czym mówisz U mnie też często płacz i wyki, że chce i że kup mi, a zęby się psują ale chyba zacznę robić tak jak tutaj piszą http://tnij.org/hr2d żeby dawać dziecku jakieś morele suszone albo inne słodkie ale zdrowe rzeczy może to jakoś pomoże. Na zachcianki prosto z reklam staram się nie reagować nie zaleznie od tego jak głośno krzyczy, choć wiem, że przez to nienawidzi mnie pół sklepu i co drugi sam najchętniej by kupił mojej córce uwidziany batonik
Mnie jeszcze nie dotyczy sprawa zakupów z dzieckiem ALE ostatnio będąc w Kauflandzie zauważyłam sprytne rozwiązanie:
Uploaded with ImageShack.us
Jeżeli macie ten sklep gdzieś w pobliżu to może warto skoczyć na zakupy właśnie tam
pozdrawiam!
Najgorsze w tym wszystkim są tłumy gapiów którzy myślą niestworzone rzeczy o tych konsekwentnych rodzicach..
No to ja a właściwie moje dziecko jest wyjątkiem:).
Kiedy była młodsza,owszem,coś tam chciała w sklepie.Wybierałam zawsze tzw mniejsze zło czyli zamiast oblepiających zęby lizaków czy żelków czekoladę mleczną,loda.Tak było gdy skończyła trzy lata i poszła do przedszkola.Przedtem nie jadała żadnych słodyczy prócz pieczonych ciast,jogurtów i dżemów,budyniów i kisieli.
Gdy skończyła cztery lata ustaliliśmy,że słodycze jemy tylko w niedzielę.Córka początkowo była bardzo przejęta i nawet częstowana nie wzięła słodycza.Teraz wie,że może wziąć ale zje w niedzielę.
Teraz nie mam absolutnie takich problemów,często sama ją pytam czy jej coś kupić w sklepie,może jakiś słodycz na niedzielę a może soczek.
Babcia opowiada,że w sklepie sprzedawczynie się dziwią i twierdzą,że pierwszy raz widzą takie dziecko,które babcia musi namawiać,żeby coś jej kupić:)
Powiem jedno: gdyby moje dziecko robiło mi "jazdy" w sklepie robiłabym wszystko by go do tego sklepu nie zabierać.Z czasem nagrodą byłoby dla niego samo zabranie do sklepu.A gdyby było bardzo grzeczne mogłoby jakoś zostać nagrodzone...:)
Fajne oznaczenie ) pomysłowe i dobre. Te słodycze wiszą przy kasach specjalnie, żeby nie tylko dorosli brali te drobne słodycze czy gumy do żucia, ale dzieciaki również i zarabiają.
Mnie jeszcze nie dotyczy sprawa zakupów z dzieckiem ALE ostatnio będąc w Kauflandzie zauważyłam sprytne rozwiązanie:
http://img809.imageshack.us/img809/5212 … odyczy.jpg
Uploaded with ImageShack.us
Jeżeli macie ten sklep gdzieś w pobliżu to może warto skoczyć na zakupy właśnie tam
pozdrawiam!
W Polsce nie widziałam jeszcze takich kas.Ale za granicą to norma.
W takich sytuacjach nie reagowałabym po prostu, jesli wrzeszczy, krzyczy-nie zwracam na jego wariacje uwagi. W końcu zauważy za którymś razem, że na nic mu się zdadzą takie "numery" i jestem pewna, ze zrezygnuje.
Wszelkiego rodzaju histerie ucinam krótkim: "Jak się uspokoisz, to porozmawiamy". A potem staram się wytłumaczyć, dlaczego czegoś nie kupię - brak pieniędzy, dany produkt jest niezdrowy, itp. W miarę możliwości staram się osłodzić odmowę i zaproponować coś równie fajnego, ale tańszego/zdrowszego.
W Polsce nie widziałam jeszcze takich kas.Ale za granicą to norma.
Widzialam takie, niestety nie pamietam gdzie
Jak male, to stanowczym trza byc, ucinajac wszelkie histerie , u mnie juz wieksze - umawiamy sie wczesniej, ze idziemy kupic to, to i to, i zadnych odstepstw.
zasada jest prosta
jeżeli jakas strategia przynosi efekty, to jest uzywana
moje dziecko, gdy bylismy razem na zakupach, nie dostawał słodyczy przy kasie, wogóle nie było kupowania słodyczy w taki sposób
i chociaż próbował, to przeciez jesli ja się nie ugiełam, to on wiedział, że żadna strategia nie zadziała
jeśli szliśmy kupić 'słodycz"- to mto była zawsze specjalna wyprawa po 'słodycz" np. loda - młody o tym wiedział i taki był cel..
zakupy do domu, nie były zakupywaniem smakołyków tak zwanych
U mnie w zasadzie do 3 r.ż nie było żadnego problemu. Kiedy powiedziałam "nie" to było to przyjmowane "normalnie". Teraz różnie to bywa, bo córka uwielbia słodycze. i keidy zazwyczaj chce batonika, tic-taki czy soczek - karzę jej wybierać (najpierw ja wybieram "mniejsze zło) np. miedzy soczkiem a tic-takami. Trafiaja tez do niej argumenty typu:mamy w domu i nie kupujemy dopóki nie zjesz tamtego. Generalnie scen nie robii jest całkiem nieźle. Zawsze jej tłumacze przy tej okazji, że nie mozemy kupowac wszystkiego co chcemy, bo nie ma tyle pieniędzy, pokazuje jej tez, ze niektóre rzeczy są niezdrowe i np. zabki mogą jej się popsuć.
Nigdy chyba nie uległam "dla świętego spokoju".
Gorzej jest w sklepie obuwniczym...;) Czterolatka a ma takiego fioła na punkcie butów, ze jest ciężko, bardzo ciężko.
Moje tez maja lekkiego fiolka na punkcie butow - teraz sa w siodmym niebie, bo moga sobie wybrac - zbliza sie impreze rodzinna, wiec juz jestem umowiona na zakupy - oczywiescie musza byc lakierki, stukajace - prawdziwe damy - a mamusia tylko za portmonetke musi sie lapac .
Witaj.
Ile lat ma Pani dziecko?
Tak jak napisała jedna z Pań powyżej- konsekwencja w wychowaniu jest bardzo ważnym elementem. Nawet w sytuacji buntu, wymuszania nie należy dziecku ulegać. Jeżeli jasno powiedziała Pani słowo „nie” to nie należy zmieniać zdania, gdyż dziecko szybko się zorientuje, że łatwo może Panią manipulować. Zacznie wykorzystywać ten sposób we wszystkich innych sytuacjach, bunt będzie się nasilał.
Jeżeli dziecko krzyczy i płacze podczas robienia zakupów, gdyż chce wymusić daną rzecz nie należy wdawać się z nim w dyskusje, lecz wziąć dziecko i wyjść ze sklepu. Tak jak zostało napisane we wcześniejszych odpowiedziach: pozostali ludzie robiący zakupy czekają na reakcje rodzica, są ciekawi jak zareaguje. Jakkolwiek rodzic by się zachował w takiej sytuacji zostanie to źle odebrane przez jakąś grupę ludzi, gdyż ludzie mają rozbieżne poglądy na wychowanie oraz stosują różne metody.
Konsekwencje buntu w sklepie wobec dziecka należy wyciągnąć w domu. Dziecko musi zrozumieć, że przez swoje negatywne zachowanie pozbawiło siebie jakiejś przyjemności. Pisze tu Pani o buncie pojawiającym się w sklepie spożywczym, więc nawiązując do tego: zamiast świeżego pączka dziecko będzie musiało zadowolić się zwykłą kajzerką z dnia poprzedniego, gdyż przez to, że pojawiły się krzyki i płacz nie zdążyła Pani zrobić zakupów.
Powodzenia.
Zakupy z moim dzieckiem to mordęga i co dziwniejsze nie chodzi o jakieś sklepy z zabawkami, nie, chodzi o sklepy spożywcze. Jak robie zakupy ze swoim dzieckiem to dział ze słodyczami to totalna maskara, wszystko wrzucał do wózka, krzyczy i płacze tradycyjne "kup mi". Pomyślałam że jestem sprytna i omijałam tę alejkę ale przy kasie zawsze się batoniki znajdą i znów jest płacz. Nie chcę żeby dziecko jadło tyle słodyczy, uważam że to niezdrowe, ale jak na zakupach nie zajmę jej jakimś batonikiem czy lizakiem to nie ma mowy o spokojnych zakupach.
Witam. W jakim wieku jest Pani dziecko?
W takich sytuacjach powinna Pani poczekać, aż atak histerii minie, wyjechać wózkiem ze sklepu albo wynieść dziecko. Gdy emocje dziecka opadną należy mu wytłumaczyć, aby wcześniej ustalone zasady nie były naginane albo łamane przez Panią. Dziecko wtedy widzi, że to co powiedziała mama to nie jest słowo ostateczne i dalej będzie robić swoje, nie bacząc na Pani upomnienia i krzyki. W swoich decyzjach trzeba być stanowczym. Warto przed wyjściem do sklepu ustalić jaki jest cel np. "Dzisiaj w sklepie kupujemy tylko chleb i bułki, nie będziemy kupować słodyczy."
Jeśli dziecko złamie zasady i wrzuci coś słodkiego do koszyka, warto ustalić konsekwencje złamania zasady. Przykładową karą może być nie oglądanie wieczorem ulubionej bajki. Niech to będzie coś, co będzie dla dziecka karą którą odczuje i nie będzie chciało jej miewać.
Co do słodyczy to ma Pani rację, w nadmiarze są niezdrowe i nie należy pozwalać bezgranicznie dziecku na ich spożywanie, dlatego polecam zapoznać się z różnymi zdrowymi przekąskami, które też wyglądają atrakcyjnie i są bogate w wartości odżywcze.
Pozdrawiam.
18 2016-01-16 21:43:48 Ostatnio edytowany przez margarett.malgorzata (2016-01-16 21:45:36)
Cześć
Miałam kiedyś podobny problem, 4 letnie dziecko z którym chodziłam na zakupy, zawsze zdejmowało z półek słodycze, zabawki i za wszelką cenę wymuszało na mnie ich kupno.
Zaczęłam od podstaw, najpierw tłumaczyłam mu, że za przedmioty które ściąga należy zapłacić pieniędzmi i nie można sobie wszystkie wziąć.
Sama też nie wsadzałam do koszyka rzeczy które nie były mi aktualnie potrzebne, żeby mały widział, że kupuję tylko to co jest niezbędne.
Często, też wkładałam dziecko do wózka w supermarkecie i starałam się odwracać jego uwagę, recytowaliśmy wierszyki, liczyliśmy przedmioty w koszyku, albo pozwalałam mu samodzielnie wkładać artykuły do wózka.
Zawsze też,dawałam możliwość dziecku wybrać jeden przedmiot który możemy kupić, jakąś książeczkę, lizaka itp.
Gdy Twój mały będzie Ci ściągał zabawki z półek zawsze możesz spróbować wytłumaczyć, że dziś nie możecie tego kupić ale jak będziecie już w domu to wspólnie sporządzicie "listę prezentów" i umieścicie na niej także tę zabawkę. Dzięki temu wszyscy będą wiedzieć co mu kupić przy najbliższej okazji.
Uważam też, że nie ma co zabraniać całkowicie dziecku dotykania innych przedmiotów, których nie chcemy kupić ponieważ działa to zupełnie odwrotnie "zakazany owoc smakuje lepiej".
Może zamiast zabraniania trzeba spróbować wytłumaczyć jej, że "może potrzymać tę maskotkę ale gdy będziemy płacić za nasze zakupy musimy odłożyć ją na miejsce."
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam.
ja miałam z synkiem ten sam problem.Jednak tłumaczyłam mu że na wszystko nie mam pieniedzy.Więc albo kupimy lizaka albo loda.Nie powiem,że obyło sie bez awantur,ale teraz rozumie,ze trzeba najpierw pomyśleć co kupimy.Niestety nie da sie mieć wszystkiego
Szanowna Pani,
W dzisiejszych czasach kiedy dzieci mają dostęp do reklam, a słodycze są w zasadzie w każdym sklepie we wszystkich alejkach trudno rodzicom zapanować nad trudnymi zachowaniami wśród dzieci. Niestety, ale profilaktyka w zakresie uświadamiania rodziców o szkodliwym działaniu cukru jest uboga. Większość osób nie ma świadomości, że w słodyczach znajduje się cukier w dwóch postaciach: glukozy i dużym stężeniu fruktozy. To właśnie ta druga forma cukru nosi miano „białej śmierci”. Fruktoza jest również w dużej mierze odpowiedzialna za zaburzenie gospodarki hormonalnej w organizmie człowieka i powoduje cukrzycę typu 2. Przede wszystkim należy pamiętać, aby produkty bogate w cukier wprowadzić dzieciom najpóźniej jak się da – oczywiście jest to nieuniknione, jednakże należy szukać innych zdrowych form przekąsek np. suszone płatki jabłek itp. Kolejna rada jaką chciałabym dać wszystkim rodzicom to, nie stosowanie słodyczy jako formy nagrody. W ten sposób dzieci uczą się że jak zrobią coś dobrego to dostaną „batonika”. A to jest prosta droga do uzależnienia od cukru. Z czasem dziecko przestanie panować nad własnym zachowaniem i zaczynają się problemy opisywane w komentarzach o dzieciach krzyczących, płaczących a czasem stosujących autoagresję w celu uzyskania czegoś słodkiego. Najnowsze badania wykazują również sporą zależność pomiędzy dużym spożyciem cukru a nadpobudliwością i problemami z koncentracją u dzieci. Warto zatem od samego początku dbać o to aby dziecko nie spożywało cukru w nadmiarze.
Co zrobić jeśli już obserwujemy u dziecka symptomy opisywane przez Karmelowedziewcze. Przede wszystkim powinna Pani przeanalizować jak często dziecko otrzymuje coś słodkiego. Jeśli jest to codziennie to należy ograniczyć dzienne spożycie cukru (pamiętajmy, że w danonkach i różnych napojach dla dzieci również jest mnóstwo cukru). Proponuję Pani ustalić z dzieckiem, aby dostawało coś słodkiego raz w tygodniu (na zasadzie jeden mały batonik, 4 kosteczki czekolady), natomiast w pozostałe dni poszukać jakichś zamienników ze zdrowej żywności, które przypominają słodycze. Proponuję również ograniczenie dostępu do reklam, oraz ustalenie z dziadkami i ciociami, że zamiast słodyczy niech kupią coś innego. Nie radzę stosować metod typu: „Jeśli będziesz grzeczna/y to kupię Ci coś słodkiego”. Wtedy dzieci grzeczne są tylko ze względu na korzyść.
Trudne zachowanie w sklepie powinno z czasem ustąpić, jednakże wymaga to dużej cierpliwości ze strony rodzica, bo jak wiadomo nie łatwo jest pohamować chęć na coś tak atrakcyjnego jak np. czekolada. Kiedy dziecko wymaga czegoś słodkiego warto zaproponować mu inny zamiennik, który będziemy nazywać słodyczem naturalnego pochodzenia. Jeśli dziecko dalej źle się zachowuje w sklepie proponuję spróbować odłożyć zakupy i po prostu wyjść razem z dzieckiem ze sklepu. Jeśli rodzicom cierpliwości brakuje można zapowiedzieć dziecku, że nie będzie uczestniczyło w zakupach przez np. tydzień ponieważ w ten sposób nie powinno się zachowywać wśród innych osób. Stosujemy tutaj klasyczny model kar i nagród.
My wypracowaliśmy taki model:
Słodycze jeden raz w tygodniu (wybrał sobie poniedziałek na osłodę życia chyba, cwaniaczek) ale w ściśle określonych granicach.
Żadnych wód smakowych, sztucznych soków, napojów, itd.
Jeżeli potrzebne jest dosładzanie czegokolwiek to tylko xylitolem, ale raczej sporadycznie.
Owoce tak. Ale głównie grapefruity i jabłka.
Misiek przestawił się w ciągu kilku tygodni, a różnica w zachowaniu i łatwości zasypiania jest niewiarygodna.
Wiadomo jasne zasady, których sie trzeba trzymać i ustalać je jak najwcześniej!