Dzień dobry wszystkim,
Mam 37 lat i dwie 17 letnie córki, bliźniaczki. Kilka miesięcy temu poinformowały mnie, że mam iść do przychodni i wypełnić druk zgody na badanie i poradę u ginekologa. Bez tej zgody, wizyta nie może się odbyć. Mam bardzo dobre relacje z córkami. Mówią mi w zasadzie wszystko, może nie wiem czegoś o ich chłopakach, ale coś tam kiedyś była mowa, że jest ktoś fajny. Ktoś tam przewinął się przez nasze duże mieszkanie. Nie miałam do tych kolegów, którzy się przewinęli jakichś uwag, nie rozmawiałam z nimi, ani mąż też nie rozmawiał z wyjątkiem zwrotów grzecznościowych typu "dzień dobry" czy "do widzenia".
Zapytałam wtedy przed wizytą u ginekologa córek, czy coś je niepokoi, że chcą iśc do ginekologa, czy coś nie tak. Usłyszałam, że wszystko jest w porządku, a rozmowa była taka trochę dziwna, jak to na tematy intymne. Zapytałam wprost, czy mają zamiar poprosić ginekologa o antykoncepcję hormonalną, bo może zamierzają już podjąć współżycie. Nie uzyskałam, żadnej konkretnej odpowiedzi, usłyszałam tylko: "mamo, nic się nie martw, nic się nie dzieje, wszystko jest pod kontrolą, idziemy do lekarza, specjalisty, on nam wszystko powie" Okazało się, że idą do ginekologa, u którego ja byłam kilka razy, czyli do takiego, którego ja znam i rzeczywiście, niczego złego o tym doktorze powiedzieć nie mogę. Chciałam wtedy zapytać, czy jedna lub druga lub obydwie mają już za sobą pierwszy raz, ale córka mnie zapytała, wprost, ile miałam lat, kiedy zrobiłam to pierwszy raz. Niecałe 19 lat miałam. Po roku zaszłam z nimi w ciążę, a ślub wzięliśmy gdy córki miały niecały roczek.
Powiedziałam mężowi o planach naszych córek, to mnie podsumował, że nasze córki są mądrzejsze od swojej matki. To prawda, bo ja do ginekologa poszłam dopiero po rozpoczęciu aktywności seksualnej z mężem. Mąż jest moim pierwszym i jedynym partnerem seksualnym. Po jakimś czasie, mąż powiedział mi, że nie podoba mu się, że córki rozpoczynają lub zamierzają rozpoczynać życie seksualne, ale doszliśmy razem do wniosku, aby nie ograniczać córek, nie utrudniać im, dobrze, że są świadome, dobrze, że idą do lekarza. Gdy w dniu wizyty wróciły do domu, spojrzałam na obydwie z nadzieją, że coś powiedzą. Obie były bardzo zadowolone, uradowane. Jednocześnie obydwie zawiesiły mi się na szyi i jedna w prawy, druga w lewy policzek ucałowały mnie bardzo serdecznie i podziękowały za wyrażenie zgody na wizytę u ginekologa i abym się nie martwiła. Więc o nic nie pytałam przez kilka miesięcy. Dodam, że mamy z mężem taką pracę, że 2-3 razy w miesiącu musimy wyjechać na 2-3 dni dopilnować naszych interesów, córki zostają w domu same, mają tak zwaną wolną chatę. Nigdy z tym nie było żadnego problemu. Wcześniej nigdy nie było żadnych imprez które mogły naruszać jakieś ogólnie przyjęte normy, córki za naszą wiedzą i zgodą przyprowadzają jakieś swoje znajome i znajomych. Nigdy, żaden sąsiad, ani ochrona osiedla nie skarżyła się na nic. Zresztą mąż przed każdym wyjazdem, uprzedzał ochroniarza z osiedla, że wyjeżdżamy i aby miał oko. Ochroniarz mówił, że przychodziły towarzystwa 2-3 dziewczyny, 2-3 chłopaków, zawsze grzeczne i uprzejme mówili dzień dobry i do widzenia, wiemy, od ochroniarza, że dziewczyny nocowały, może czasem i chłopaki, ale z tego co mówił, raczej chłopaki nie zostawali na noc. Tak więc, wszystko w porządku, mamy bardzo grzeczne córki i grzeczne towarzystwo naszych córek. Zmieniło się po ich wizycie u ginekologa. Ochroniarz mówił, że nie było żadnych imprez, nikt do córek nie przychodził. Zdziwiło nas że ochroniarz powiedział, że nikt. Jak to nikt? Okazało się, że kilka razy gdy nas nie było, nasze córki odwiedzał tylko jeden kolega w ich wieku. Nie chcemy córkom zdradzać że przepytujemy ochroniarza. Gdy wracamy, pytamy, czy był ktoś, był i w porządku, jak chcą, to same powiedzą, co się działo, jak nie chcą to nic nie powiedzą, ale widać, że mieszkanie w porządku, więc nie ma podstaw do stwarzania jakichś zakazów.
Kiedyś zapytałam córkę ot tak z ciekawości, czy ginekolog dał receptę na antykoncepcję, to usłyszałam odpowiedź: "mamo, błagam cie... co za pytania".
Nurtuje mnie pytanie, że były obydwie u ginekologa i od tego momentu odwiedza je tylko jeden kolega. Biorę też pod uwagę, że to może w ogóle nie żadnego związku, bo wcześniej odwiedzali nasze córki inni koledzy, więc aktywności mogły się wyarzyć już dawno, a z tym jednym kolegą to może zupełnie o co innego chodzić.