Hej wszystkim,
Szybko zarysuję obraz związku a potem przejdę do przedstawienia sytuacji, aby to miało ręce i nogi.
Mężczyzna 30 lat, kobieta 28 lat, 6 lat w związku, niezaręczeni (pierścionek czeka ). W związku nam się układa dobrze, mamy dużo wspólnych tematów, planów, oboje jesteśmy wykształceni, dobrze zarabiamy, brak problemów natury przyziemnej/finansowej. Oboje lubimy seks, jesteśmy aktywni, urozmaicamy go różnymi gadżetami itp. Jestem facetem empatycznym, uczuciowym, umiem się wczuć w stronę drugiej osoby i z takiej perspektywy rozpatrywać różne argumenty/dyskusje, nie jestem jakimś przygwozdżonym gościem.
Od ponad 2 lat w naszej relacji był poruszany temat trójkąta, albo jakichś zabaw związanych z dodatkowymi osobami, czy to równoległe stosunki, czy wyjście do jakiegoś takiego klubu swingerskiego (seks tylko ze sobą), po prostu aby poeksperymentować, pobawić się życiem i seksem, póki jesteśmy młodzi i mamy po 25-30 lat, a nie jesteśmy starymi pierdami z dziećmi i bez takich beztroskich możliwości. Rozmowy te wynikały z mojej inicjatywy, w zasadzie przez te 2-3 lata bezskutecznie, dziewczyna się nie zgadzała, mówiła, że to nie dla niej, że nie chce tak, że nie jest gotowa, że to może źle na nas wpłynąć, nie czuje się pewnie. Nigdy na nią nie naciskałem, po prostu dużo o tym rozmawialiśmy, i finalnie stawało na tym, że nie ma na coś takiego i to nie dla niej, rozumiałem to i w zasadzie od 6-12 miesięcy temat nie wracał, stwierdziłem, że nie będę na nic takiego naciskał.
Od dwóch-trzech miesięcy sytuacja się lekko odwróciła, poznała fajną koleżankę w pracy (ma męża), aczkolwiek on nie jest zazdrosny, zaborczy (ta koleżanka opisuje go jako nudnego w łóżku, który nie jest zazdrosny, i nic z nią nie eksperymentuje, aż przykro się tego słucha, że jego żona tak się wypowiada na temat swojego partnera...). Wracając, no i dziewczyny zaczęły się "lepiej dogadywać", fantazjować, gadać sporo o seksie, o spotkaniach lesbijskich, jakichś fantazjach, o tym co by sobie robiły, jakby to miało wyglądać, jak na siebie działają, no ogólnie, konkretny sexting i w zasadzie można to już chyba nazwać romansem, nie miałem nic przeciwko gdyż stwierdziłem, że jeżeli jej to daje radość, tym bardziej, że przez 2-3 lata podobnne tematy poruszałem, to niech sobie o tym z kimś pogada, pofantazjuje.
Sytuacja aktualnie ma się tak, że moja dziewczyna chce "randkować" z tamtą koleżanką, spotykać się z nią sam na sam, jakiś wyjazd, hotel, randka, kino, opowiadają sobie co by sobie robiły w łóżku itp. (pokazuje mi te wiadomości), aczkolwiek nie chce abym w tym uczestniczył ja bo byłaby zazdrosna gdybym uprawiał seks z inną kobietą, i pewnie wtedy mąż koleżanki też by chciał uczestniczyć a ona nie chce z facetem.
Oczywiście zaproponowałem jej, że możemy po prostu znaleźć osobę trzecią do takiej relacji, nie musi to być ta koleżanka z mężem, i "problem mężą" znika, a ta trzecia osoba będzie do nas tylko dodatkiem i nie będziemy z nią nawiązywać żadnej relacji, aczkolwiek moja dziewczyna stwierdziła, że ona chce z nią i tyle. Dużo o tym rozmawiamy, tłumaczę jej, że źle się czuję z tym, że przez 2-3 lata próbowałem o tym pogadać, spróbować, eksperymentować, spełniać fantazje i za każdym razem to było odtrącane, a w momencie gdy ona poznała kogoś to chce to zrobić i nie do końca chciałaby abym w tym uczestniczył. Zaproponowałem, że możemy pójść na taki układ, że każy będzie miał takie same prawa odnośnie poznawania nowych osób, że pod jej kontrolą/wiedzą (wydaje mi się, że to podstawa takiej relacji, że wszyscy o wszystkim wiedzą, kto gdzie z kim) mogę się spotykać z kimś innym też, i wszyscy będą szczęśliwi, ona będzie mogła przeżyć nowe doznania z wymarzoną koleżanką, a ja będę mógł się spotkać z jakąś kobietą - nawet wybraną przez nią. Oczywiście nie ma na to szans, bo byłaby zazdrosna i nie chce tego.
Rozmawiałem z nią na ten temat, że po prostu czuję, że ona stawia swoje potrzeby i fantazje ponad moje, i mnie bagatelizowała i dalej to robi, aczkolwiek "zdania się zmieniają". Gdy jej mówiłem, że oczekiwałbym w takim razie takiego samego traktowania obu stron (odnośnie tego, że gdybym to ja zaczął tak pisać z jakąs kobietą to byłaby to zdrada, a jak ona tak sobie pisze z jakąś koleżanką to jest to zabawa i eksperyment), to przesłała screeny moich rozmów do tej koleżanki (wyszło to przypadkiem, gdy chciał mi pokazać jakiegoś mema i przesscrollowała screeny moich rozmów z nią, i ją z tym skonfrontowałem), i nie wiem czy z premedytacją czy nie, po prostu oczerniło mnie to w oczach wspólnej znajomej. Zostało to przedstawione tak jakbym był zazdrosny, nie chciał jej na nic pozwolić, nazwały mnie psem ogrodnika, dzieciakiem, które jest zazdrosne, że ktoś ma samochodzik i ja też chcę. Nie spodziewałem się po niej takiego zachowania, ona taka nie jest, tym bardziej, że wielokrotnie ją prosiłem aby tak tego nie przedstawiała tej koleżance, bo to jest dokładnie przeciwieństwo tego co czuję i oczekuję, i wie, że nic mnie tak nie denerwuje jak obrabianie partnerowi pleców u wspólnych znajomych, mamy budować rodzinę, związek, a ktoś mnie oczernia za moimi plecami.
Czuję po prostu, że dała się ponieść uczuciom, emocjom i dała się zmanipulować tej koleżance, która jest po prostu znudzona swoim życiem, jak sama nazwała z nudnym starszym mężem. A moja kobieta zamiast mnie stawiać w dobrym świetle przed wspólną znajomą, to się ze mnie śmiała i przedstawiła mnie w złym świetle, po prostu się zawiodłem.
Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko aby takie rzeczy wdrożyć do życia seksualnego, jesteśmy młodzi, lubimy eksperymentować, przeżywać, czuć, doświadczać uniesień, po prostu uważam, że ona nie jest na to gotowa -> co wynika z tego, że oczkeuje takich rzeczy tylko dla siebie, oraz to, że po prostu mnie obgadywała za plecami, co nigdy wcześniej nie miało miejsca, wydaje mi się, że ją ponioslo.