Jestem z narzeczonym 10 lat. Mamy już po 27 lat, a mimo tego jego rodzice komentują wszystko, traktują go, albo nas, jak dzieci, którym można powiedzieć wszystko. Zresztą nawet jego ojciec raz rzucił tekst, że rodzic może traktować dziecko jak chce. Najpierw mieszkaliśmy w mieszkaniu, które kupili mu rodzice. Co parę miesięcy przyjeżdżali i komentowali czystość, specjalnie zaglądali do szafek, jego mama potrafiła otworzyć piekarnik i odsunąć kanapę, żeby sprawdzić czy jest czysto, a jak nie było, kazała mu sprzątać w tej chwili:) A jakie awantury z nimi były, że jest nieodkurzone, albo w szufladzie z przyprawami był bałagan. Normalnie dbaliśmy o porządek, ale to było normalne mieszkanie, a nie jakieś muzeum i wszystko posprzątane na błysk. Jego mama nie pracuje i jego model rodziny to ojciec do roboty, a mama do sprzątania i gotowania.
Chłop w wieku 26 lat potrafił przyjechać na imprezę rodzinną, na której akurat też byli jego rodzice i przez 15 minut miał komentowane, że koszula jest źle wyprasowana i skoro ma kobietę w domu, to czemu tak wygląda. Nasze wybory wakacyjne - telefony od jego rodziców dlaczego tam jedziemy, przecież za daleko od plaży. Przeprowadziliśmy się, bo ja kupiłam mieszkanie. Dzwonienie i komentowanie dlaczego coś tam zrobiliśmy tak, a nie inaczej, przecież to głupie, że oni by tak w życiu nie zrobili. Wzięliśmy psa, który zaczął chorować, jeździliśmy z nim często do weterynarza - komentowanie, że my coś wiecznie mamy z tym psem, że na starość będzie gorzej, że co to ma być. Jakoś to wszystko ignorowałam, ale im starsza jestem, coraz bardziej jestem wkur..... przez tych ludzi, bo wystarczyło, że wróciliśmy na święta do domów rodzinnych na 5 dni a facet 4 dni słuchał komentarzy od ojca i matki. I ja już nie wiem czy przesadzam, ale oceńcie te sytuacje, bo może już mi 10letnia złość przeszkadza w racjonalnym myśleniu.
Umówiliśmy się z facetem w poniedziałek przed wigilią, że pojedziemy sobie dokupić pudełka na prezenty. Miałam po niego przyjechać na 18. Przyjeżdżam spóźniona 20 minut, bo nie wyrobiłam się z pracą, pisałam mu, że będę o tej, bo kończę. Wychodzi jakiś poddenerwowany, okazało się, że po naszych zakupach miał gdzieś pojechać z mamą, ale nic o tym nie wspomniał, więc skąd miałam wiedzieć, że komuś coś przeszkadza? Mama nie ma prawa jazdy, ojciec powiedział, że nie ma czasu, więc padło na kierowcę - mojego faceta. I przez te 20 minut mojego spóźnienia ojciec mimo tego, że nie miał czasu jechać, komentował dlaczego się spóźniam, co takiego niby robię, dlaczego mnie jeszcze nie ma, że oni przez to będą mieli później mniej czasu na zakupy. (????)
Po świętach umówiliśmy się z narzeczonym na pizzę. Wychodzi z domu, a jego mama "ta, już będziecie po restauracjach chodzić, wy to tylko byście chodzili, no jasne".
Zgubiłam pierścionek zareczynowy, ale od czasu tego zgubienia widziałam się z jego rodzicami ze dwa razy. Dostałam na święta nowy pierścionek, a facet się wygadał, że jego mama już komentowała, że ja nawet nie noszę pierścionka. Zapytałam co on na to, mógł powiedzieć, że zgubiłam. A on, że to nawet nie było do niego, że on się pokłócił wtedy o coś z rodzicami i jego rodzice zaczęli między sobą rozmawiać sobie o mnie ???? że nawet nie noszę pierścionka. Dlaczego im przyszło do głowy, żeby w jakiejś kłótni wyrzucać między sobą czy ja coś noszę czy nie?
Kupiłam facetowi zegarek na urodziny, pokazał go rodzicom, na co oni "jezu który to zegarek z kolei? po co ci? ja to nie lubię zegarków".
Oprócz tego jego mama jest nadopiekuńcza i potrafi dzwonić do mnie przed wyjazdami, żebym dopilnowała, żeby jej syn zabrał normalne skarpetki i czy ja wiem, że do ciepłego kraju powinnam zapakować krem z filtrem. A na tych wakacjach codziennie pisze do niego czy jadł już śniadanie i czy nad basenem są lody i czy idzie na "obiadek".
Jego mama potrafiła specjalnie do niego dzwonić z plotkami, że jakiś jego kolega, którego nie widział 10 lat został wyrzucony z pracy, bo sobie gdzieś usłyszała plotkę na mieście xd