Kyliekay napisał/a:Kiedy się rozstawaliśmy, to przed odejściem, dałam mu znać, że puszczam go wolno, potem przepłakiwałam tygodnie.
Nie chciałam nikogo trzymać na siłę, może myślałam wczeesniej, że to przejściowe.
Chociaż, szczerze, chyba jest tak, że nie akceptuje jakoś tego faktu.
Nie wiem, to że nie chciał ze mną być, to nie jest nic złego.
Normalna rzecz. Tylko, bardziej pod swoim kątem zastanawiam się, czy może byłam złym człowiekiem i wpływało na poczucie wartości.
Co nie znaczy, że mam do kogoś pretensje- to moje odczucia, może mylne.
Dzięki za dobre słowo
Pamietam jak mnie ex brutalnie porzucil i sama sie musialam tego domysleć - napisał że nie jest w stanie zmusić sie do uczuć których nie ma, i ze próbował i sie starał ale "it didn't work" i ze to skonczyło sie dla niego bardzo żle, ze możemy zostac przyjaciołmi, ze on ma bardzo duzo kandydatek na partnerki i to z calego swiata i ze zadna jeszcze nie byla tak cwana aby go utrzymac na dluzej. (A wcześniej sie wydawal takim poczciwym, wrażliwym i budzącym zaufanie facetem, przechodzilam z nim smierć jego rodzicow, nawet potem zabral mnie na grob swojej mamy i mieliśmy wspólne bardzo unikatowe zainteresowania).
To wszystko co opisujesz i doświadczylaś to jakbym o sobie czytala z pewną taką modyfikacją, że ja do tego mezczyzny wróciłam po 2 latach bo mi napisal jakis taki smetny list chwytający za serce że jest w smutku i depresji i jego zycie to tylko praca i chodzenie do lasu oraz ze nie bylo dnia zeby o mnie nie myslal, ze byl wypalony i nie mógl mi dac takiej milosci jakiej potrzebowalam, że nie było innych kobiet i jestem tylko ja i mam w sobie cos takiego unikatowego. (Wcześniej napisal podobny list ale go zablokowalam i tego listu nie przeczytalam - ten pierwszy byl po roku), W ciagu tych dwoch lat bylam w takiej depresji, ze musialam brac bardzo silne leki przeciwdepresyjne - na szczescie pomagaly - poczulam sie zobojetniala i to byl bardzo korzystny wowczas stan. Po odstawieniu leków moge powiedziec ze zupelnie o nim zapomnialam. Niestety przypomnialam sobie jak znalazlam go w zablokowanych nickach - wiec go na wszelki wypadek i stamtad usunalam zeby nie bylo go juz nigdzie i tez wierzylam ze i on juz o wszystkim zapomnial wiec nie potrzeba blokady. No i niestety zafundowalam sobie taki cykl toksycznego uzalezniania jeszcze raz i taki sam brutalny przebieg i final. Myślalam, że tym razem będę mieć wszystko pod kontolą bo mi zobojetnial... i że moze faktycznie będziemy fajnymi przyjaciólmi. Ale takie rzeczy to jak zabawa ogniem i benzyną - żle sie kończy. I teraz niedawno znów musze przez to przechodzić od nowa. Czytam że może to trwac nawet i dwa lata... (znów 2 lata).
W odniesieniu do ciebie to moja historia może być przestrogą na pytanie co by mogło być póżniej jakbyście do siebie wrócili. Cykl by się tylko powtórzyl a na końcu znowu pozostały by tylko zgliszcza. Jest taka książka i serial na HBO "Normalni ludzie" - która romantyzuje takie toksyczne relacje. Niesesty nie ma w tym nic romatycznego - na końcu takiej zawsze pojawia się cierpienie.
Wydaje mi się że w takich sytuacjach toksycznych relacji które idealizujemy pomaga ogladanie blogów psychologicznych, gdzie sa analizowane takie problemy. W cięższych farmakoterapia. Pousuwanie tej osoby wszedzie a w szczególnosci na mediach spolecznosciowych i najlepiej nie korzystanie z internetu. Pousuwanie pamiątek. Pousuwanie rozmów na social media i wszystkich listów w skrzynce pocztowej.
Jak zaczynamy o tej osobie mysleć to może dobry byc binge watching Netflixa lub Prime video, dodatkowo spacery po okolicznych lasach i parkach, kontakt z naturą.
Fajnie mieć też pewnie jakiegoś zwierzaka.
Nie byłaś żadnym żłym człowiekiem. Ani ja nie byłam. Wydaje mi się że oni tak postępują bo nie mają takiej potrzeby jak my kobiety takich więzi bliskich i relacji długoterminowych i jest to ściśle związane z biologią ich płci. Po prostu niektórzy muszą zakończyć (lub nie) relację i posprawdzać czy aby inne kobiety nie mają coś w sobie bardziej ekscytujacego a i tak potem te nowe dzielą los tych z przeszłosci po pewnym czasie. Może ta nowa dziewczyna tamtego twojego chłopaka jest jego byłą i miał już wiele innych. W przypadku tego mojego ex mam poczucie ze to jest prawdziwa przyczyna klęski naszej relacji. On miał jakieś ogromne tabuny podobno koleżanek.
Ludzie na tym forum piszą mądre odpowiedzi gdybym ich posłuchała nie bylabym znów w tym samym stanie co wtedy. (https://www.netkobiety.pl/t126318.html)
Kyliekay napisał/a:Chciałabym przejść całkiem w życie i zapomnieć, nie przypominać sobie pewnych chwil, ale nie umiem.
To jest również moje marzenie. Wyzwolić się na zawsze z tego piekła... (ja nie umiem z powodu długiego czasu tej relacji kilkanaście lat i tego że mieliśmy wspólne unikalne zainteresowania, tego że np. zaprowadził mnie na grób swojej mamy, albo tego ze wydawało mi sie że jesteśmy bardzo bliskimi sobie ludźmi).
Kyliekay napisał/a:Wierzę w to, że jeszcze życie się zmieni, ja całkiem o tym wszystkim zapomnę.
Ja też. Niestety u mnie takie procesy są długotwałe.
Kyliekay napisał/a:Wyjątkowo super, w związku z nim, wtedy nie było.
Na poczatku było tak jak sobie wymarzyłam potem przemoc psychiczna i emocjonalna non stop...
Kyliekay napisał/a:Tyle, że chyba najbardziej brakuje mi tego, że czułam się kochana. I chciałam być w długim, jednym związku. Ale może nie było to dobre marzenie.
Rozumiem, mam podobnie - choć może nie czułam się kochana a miałam dużo uwagi i takiej jakieś przyjaznej energii... Która stopniowo zmieniła się niestety w energię zobojetniałą a może i wrogą...
Ja chciałam być jednym długim związku druga strona najwyrażniej nie.