Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 27 ]

1 Ostatnio edytowany przez Kyliekay (2024-12-23 10:39:40)

Temat: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Mimo, że mijają lata i na codzień myślę już o innych rzeczach, to boli mnie fakt, czasami, jeszcze to wraca, że tej relacji już nie ma. Nie ukrywam, że nie była to jakaś wspaniała relacja- na odległość, z niedopowiedzeniami.

Jednak nadal czasami, mnie boli to, że on przestał coś do mnie czuć. Zakochał się później w kimś innym, wcześniej się wypalił. Próbowałam ratować ten związek, ale bez skutku

Przez to, mam poczucie, może mylne, że coś musi być nie tak, może z moją wartością, skoro ktoś przestał mnie kochac. Do tego, to była pierwsza relacja, a mam poczucie, że bycie z jedną osobą od początku do końca, ma jednak większą „magię”, niż wchodzenie w kolejne relacje…

Co ja mogę zrobić, aby o tym zapomnieć, pogodzić się z losem…? Może mam mylne przekonania…?

Jak to u was wyglądało?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Kyliekay napisał/a:

Mimo, że mijają lata i na codzień myślę już o innych rzeczach, to boli mnie fakt, czasami, jeszcze to wraca, że tej relacji już nie ma. Nie ukrywam, że nie była to jakaś wspaniała relacja- na odległość, z niedopowiedzeniami.

Jednak nadal czasami, mnie boli to, że on przestał coś do mnie czuć. Zakochał się później w kimś innym, wcześniej się wypalił. Próbowałam ratować ten związek, ale bez skutku

Przez to, mam poczucie, może mylne, że coś musi być nie tak, może z moją wartością, skoro ktoś przestał mnie kochac. Do tego, to była pierwsza relacja, a mam poczucie, że bycie z jedną osobą od początku do końca, ma jednak większą „magię”, niż wchodzenie w kolejne relacje…

Co ja mogę zrobić, aby o tym zapomnieć, pogodzić się z losem…? Może mam mylne przekonania…?

Jak to u was wyglądało?

Myślę, że go idealizujesz, tak jak idealizujesz te relację.
Jeden, od początku dobrany partner przez całe życie to mit z bajek, które zwykle opowiadają o trudzie i przeciwnościach w zdobywaniu miłości, a kończą się ogólnikowo na "zyli długo i szczęśliwie".
Więc uważam, że masz mylne przekonanie.
Jeszcze wszystko przed Tobą.

3 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-12-23 11:24:08)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Relacje, które się rozpadły są po to, by nas czegoś uczyć.
Czego ta Cię nauczyła? Gdyby to była odrobiona lekcja, poszłabyś dalej

4

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Patrząc na tematy które zakładałaś widać, że coś jest z Tobą nie tak. Ty nie umiesz ruszyć do przodu,  cały czas twkisz w przeszłości ze swoim byłym który już dawno ma nowe, inne życie.  To jest męczące,  ty jesteś męcząca dla otoczenia ale najbardziej męczysz tym sama siebie. Skończ wreszcie biadolić i idź z życiem do przodu.

5 Ostatnio edytowany przez Kyliekay (2024-12-23 13:38:34)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
display napisał/a:

Patrząc na tematy które zakładałaś widać, że coś jest z Tobą nie tak. Ty nie umiesz ruszyć do przodu,  cały czas twkisz w przeszłości ze swoim byłym który już dawno ma nowe, inne życie.  To jest męczące,  ty jesteś męcząca dla otoczenia ale najbardziej męczysz tym sama siebie. Skończ wreszcie biadolić i idź z życiem do przodu.

Na codzień i tak funkcjonuje już dużo lepiej, niż jakiś czas temu. Na ogół ten temat wraca, w czasie takim jak ten lub ogolnie w bolesnych momentach.

Inna rzecz, nie tak coś to jest z każdym, tylko z jednym bardziej, z drugim mniej.

Chciałabym przejść całkiem w życie i zapomnieć, nie przypominać sobie pewnych chwil, ale nie umiem.

6 Ostatnio edytowany przez Kyliekay (2024-12-23 13:42:33)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Noble napisał/a:
Kyliekay napisał/a:

Mimo, że mijają lata i na codzień myślę już o innych rzeczach, to boli mnie fakt, czasami, jeszcze to wraca, że tej relacji już nie ma. Nie ukrywam, że nie była to jakaś wspaniała relacja- na odległość, z niedopowiedzeniami.

Jednak nadal czasami, mnie boli to, że on przestał coś do mnie czuć. Zakochał się później w kimś innym, wcześniej się wypalił. Próbowałam ratować ten związek, ale bez skutku

Przez to, mam poczucie, może mylne, że coś musi być nie tak, może z moją wartością, skoro ktoś przestał mnie kochac. Do tego, to była pierwsza relacja, a mam poczucie, że bycie z jedną osobą od początku do końca, ma jednak większą „magię”, niż wchodzenie w kolejne relacje…

Co ja mogę zrobić, aby o tym zapomnieć, pogodzić się z losem…? Może mam mylne przekonania…?

Jak to u was wyglądało?

Myślę, że go idealizujesz, tak jak idealizujesz te relację.
Jeden, od początku dobrany partner przez całe życie to mit z bajek, które zwykle opowiadają o trudzie i przeciwnościach w zdobywaniu miłości, a kończą się ogólnikowo na "zyli długo i szczęśliwie".
Więc uważam, że masz mylne przekonanie.
Jeszcze wszystko przed Tobą.

Wierzę w to, że jeszcze życie się zmieni, ja całkiem o tym wszystkim zapomnę.

Wyjątkowo super, w związku z nim, wtedy nie było.

Tyle, że chyba najbardziej brakuje mi tego, że czułam się kochana. I chciałam być w długim, jednym związku. Ale może nie było to dobre marzenie.

7

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Wiesz jak niewiele osób zostaje do końca życia z pierwszym partnerem? Dosłownie garstka.
Swojego pierwszego chłopaka na poważnie miałam w wieku 18 lat i wiem, że gdybym spotkała go dzisiaj, to by mnie w ogóle nie zainteresował. Za dużo się zmieniło, nasze życia wyglądają teraz zupełnie inaczej, niż gdy byliśmy nastolatkami. Ty tamtego człowieka nawet nigdy nie spotkałaś, nie miałaś możliwości, by skonfrontować wyobrażenia na jego temat z rzeczywistością, a z biegiem lat coraz mocniej go idealizowałaś, aż stał się niedoścignionym marzeniem o wielkiej miłości aż po grób. Prawda jest z kolei taka, że równie dobrze on mógł być zupełnie inny, niż się na tamten moment kreował i dobrze się stało, że zakończyliście znajomość. Nigdy się już tego nie dowiesz, więc lepiej skupić się na tym co jest tu i teraz. 
Jak ogarniesz swoją głowę, to znajdzie się ktoś inny, kto Cię pokocha.
Ale musisz przestać wreszcie roztrząsać przeszłość i iść do przodu.
Zaczęłaś już chodzić na terapię?

8 Ostatnio edytowany przez Kyliekay (2024-12-23 14:25:55)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Mrs.Happiness napisał/a:

Wiesz jak niewiele osób zostaje do końca życia z pierwszym partnerem? Dosłownie garstka.
Swojego pierwszego chłopaka na poważnie miałam w wieku 18 lat i wiem, że gdybym spotkała go dzisiaj, to by mnie w ogóle nie zainteresował. Za dużo się zmieniło, nasze życia wyglądają teraz zupełnie inaczej, niż gdy byliśmy nastolatkami. Ty tamtego człowieka nawet nigdy nie spotkałaś, nie miałaś możliwości, by skonfrontować wyobrażenia na jego temat z rzeczywistością, a z biegiem lat coraz mocniej go idealizowałaś, aż stał się niedoścignionym marzeniem o wielkiej miłości aż po grób. Prawda jest z kolei taka, że równie dobrze on mógł być zupełnie inny, niż się na tamten moment kreował i dobrze się stało, że zakończyliście znajomość. Nigdy się już tego nie dowiesz, więc lepiej skupić się na tym co jest tu i teraz. 
Jak ogarniesz swoją głowę, to znajdzie się ktoś inny, kto Cię pokocha.
Ale musisz przestać wreszcie roztrząsać przeszłość i iść do przodu.
Zaczęłaś już chodzić na terapię?


Czekam na kolejkę w terapii, niestety. A i teraz mam trudniejszy czas dla swojej psychiki i trochę dopiero wracam do żywych.

9 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2024-12-23 16:57:37)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Kyliekay napisał/a:

Mimo, że mijają lata i na codzień myślę już o innych rzeczach, to boli mnie fakt, czasami, jeszcze to wraca, że tej relacji już nie ma. Nie ukrywam, że nie była to jakaś wspaniała relacja- na odległość, z niedopowiedzeniami.

Jednak nadal czasami, mnie boli to, że on przestał coś do mnie czuć. Zakochał się później w kimś innym, wcześniej się wypalił. Próbowałam ratować ten związek, ale bez skutku

Przez to, mam poczucie, może mylne, że coś musi być nie tak, może z moją wartością, skoro ktoś przestał mnie kochac. Do tego, to była pierwsza relacja, a mam poczucie, że bycie z jedną osobą od początku do końca, ma jednak większą „magię”, niż wchodzenie w kolejne relacje…

Co ja mogę zrobić, aby o tym zapomnieć, pogodzić się z losem…? Może mam mylne przekonania…?

Jak to u was wyglądało?

Kyliekay, nie zaakceptowałaś rozstania, więc przeżywasz. Pomyśl, że spotkaliście się w  fazie  twojego zakochania i za dobrze go nie poznałaś, nie wiadomo, co by się dalej działo z waszym związkiem, może  bez względu na wszystko starałabyś się go na siłę zatrzymać?  Na pewno wiele rzeczy w nim ci nie odpowiadało, tylko nie przyjmowałaś tego do wiadomości, myślałaś, pewnie, ze coś zmienisz, i ten idealny, w twoim przekonaniu, związek chciałaś pociągnąć. Chciałabyś partnera zamknąć w złotej klatce? Jeśli partner nie chce związku, wypalił się, to może uszanuj to i przestań myśleć  co by to było, gdybyście byli razem, bo to by było wielkie nic. Dobrze zresztą, że teraz się rozstaliście, a nie po dłuższym czasie. Tak, uważam, że nie odpowiadałaś  mu, ale także zagłuszyłaś w sobie to, że on ci też nie pasował.  Nie ma co ratować tego, czego naprawdę nie ma. Zadałaś pytanie, co możesz zrobić, żeby o tym zapomnieć. Możesz sobie uświadomić, że tak czy inaczej nic z tego związku by nie wyszło. Zamiast snuć marzenia, właśnie codziennie o tym pomyśl, że taki związek byłby dla ciebie tylko pasmem nieszczęść, i nie tylko dla ciebie, i właściwie nie chciałabyś takiego partnera. Nie znam cię, więc nie wiem, co mogłabyś w życiu zmienić, na pewno nie pójść w stronę desperackiego utrzymania związku za wszelką cenę. Jeśli zamkniesz ten etap, pogodzisz się z tym, że z tego i, tak nic by nie było, pójdziesz do przodu. W innym razie życie ci upłynie na myśleniu jak wam było dobrze, choć naprawdę wam nie było ze sobą najlepiej. Na przyszłość może przestań bujać w obłokach? Powodzenia!

10

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Tamiraa napisał/a:
Kyliekay napisał/a:

Mimo, że mijają lata i na codzień myślę już o innych rzeczach, to boli mnie fakt, czasami, jeszcze to wraca, że tej relacji już nie ma. Nie ukrywam, że nie była to jakaś wspaniała relacja- na odległość, z niedopowiedzeniami.

Jednak nadal czasami, mnie boli to, że on przestał coś do mnie czuć. Zakochał się później w kimś innym, wcześniej się wypalił. Próbowałam ratować ten związek, ale bez skutku

Przez to, mam poczucie, może mylne, że coś musi być nie tak, może z moją wartością, skoro ktoś przestał mnie kochac. Do tego, to była pierwsza relacja, a mam poczucie, że bycie z jedną osobą od początku do końca, ma jednak większą „magię”, niż wchodzenie w kolejne relacje…

Co ja mogę zrobić, aby o tym zapomnieć, pogodzić się z losem…? Może mam mylne przekonania…?

Jak to u was wyglądało?

Kyliekay, nie zaakceptowałaś rozstania, więc przeżywasz. Pomyśl, że spotkaliście się w  fazie  twojego zakochania i za dobrze go nie poznałaś, nie wiadomo, co by się dalej działo z waszym związkiem, może  bez względu na wszystko starałabyś się go na siłę zatrzymać?  Na pewno wiele rzeczy w nim ci nie odpowiadało, tylko nie przyjmowałaś tego do wiadomości, myślałaś, pewnie, ze coś zmienisz, i ten idealny, w twoim przekonaniu, związek chciałaś pociągnąć. Chciałabyś partnera zamknąć w złotej klatce? Jeśli partner nie chce związku, wypalił się, to może uszanuj to i przestań myśleć  co by to było, gdybyście byli razem, bo to by było wielkie nic. Dobrze zresztą, że teraz się rozstaliście, a nie po dłuższym czasie. Tak, uważam, że nie odpowiadałaś  mu, ale także zagłuszyłaś w sobie to, że on ci też nie pasował.  Nie ma co ratować tego, czego naprawdę nie ma. Zadałaś pytanie, co możesz zrobić, żeby o tym zapomnieć. Możesz sobie uświadomić, że tak czy inaczej nic z tego związku by nie wyszło. Zamiast snuć marzenia, właśnie codziennie o tym pomyśl, że taki związek byłby dla ciebie tylko pasmem nieszczęść, i nie tylko dla ciebie, i właściwie nie chciałabyś takiego partnera. Nie znam cię, więc nie wiem, co mogłabyś w życiu zmienić, na pewno nie pójść w stronę desperackiego utrzymania związku za wszelką cenę. Jeśli zamkniesz ten etap, pogodzisz się z tym, że z tego i, tak nic by nie było, pójdziesz do przodu. W innym razie życie ci upłynie na myśleniu jak wam było dobrze, choć naprawdę wam nie było ze sobą najlepiej. Na przyszłość może przestań bujać w obłokach? Powodzenia!

Kiedy się rozstawaliśmy, to przed odejściem, dałam mu znać, że puszczam go wolno, potem przepłakiwałam tygodnie.
Nie chciałam nikogo trzymać na siłę, może myślałam wczeesniej, że to przejściowe.

Chociaż, szczerze, chyba jest tak, że nie akceptuje jakoś tego faktu.

Nie wiem, to że nie chciał ze mną być, to nie jest nic złego.

Normalna rzecz. Tylko, bardziej pod swoim kątem zastanawiam się, czy może byłam złym człowiekiem i wpływało na poczucie wartości.

Co nie znaczy, że mam do kogoś pretensje- to moje odczucia, może mylne.

Dzięki za dobre słowo

11

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Kyliekay napisał/a:

Kiedy się rozstawaliśmy, to przed odejściem, dałam mu znać, że puszczam go wolno, potem przepłakiwałam tygodnie.
Nie chciałam nikogo trzymać na siłę, może myślałam wczeesniej, że to przejściowe.

Chociaż, szczerze, chyba jest tak, że nie akceptuje jakoś tego faktu.

Nie wiem, to że nie chciał ze mną być, to nie jest nic złego.

Normalna rzecz. Tylko, bardziej pod swoim kątem zastanawiam się, czy może byłam złym człowiekiem i wpływało na poczucie wartości.

Co nie znaczy, że mam do kogoś pretensje- to moje odczucia, może mylne.

Bardzo ci współczuję, bo zbyt głęboko przeżywasz rozstanie, a odejście partnera zazwyczaj pociąga za sobą myślenie, że może nie byłam dobra, może czegoś mi brakuje, może coś zrobiłam źle. Nic nie zrobiłaś źle i nie byłaś zła, po prostu nie jest wam razem po drodze, może kiedyś i było, ale teraz nie jest. Czas porzucić takie analizy, które do nikąd nie prowadzą. Całe życie czeka. Pozdrowienia.

12

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Kyliekay napisał/a:

Chociaż, szczerze, chyba jest tak, że nie akceptuje jakoś tego faktu.

Nie wiem, to że nie chciał ze mną być, to nie jest nic złego.

Normalna rzecz. Tylko, bardziej pod swoim kątem zastanawiam się, czy może byłam złym człowiekiem i wpływało na poczucie wartości.

Co nie znaczy, że mam do kogoś pretensje- to moje odczucia, może mylne.

może mu w tym momencie życia nie pasowaliście do siebie i nikt nie zawinił

czas zamknąć ten rozdział życia i iść dalej

13 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-12-23 20:33:38)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Skoro tak to Cię trzyma i przeżywasz nadal to jesteś bardzo wrażliwą osobą. Mimo wszystko musisz wstać i ruszać dalej, ku przyszłości, tej słonecznej, tej lepszej. Teraz możesz nie wierzyć w taką narrację, ale już niedługo sama przekonasz się o prawdziwości tych wszystkich słów, które usłyszałaś od wszystkich. Wszystko przed Tobą. To nie jest koniec świata. A Ty, Ty po prostu daj sobie trochę czasu.

14

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Rozumiem autorko i współczuję, bo sam mam coś podobnego. Może już nie aż tak bardzo, ale jednak gdzieś tam czasami to jeszcze powraca. Nie wiem ile czasu minęło u Ciebie od rozstania, u mnie to kilka lat i myślę, że czas pomaga. Pomogła też zmiana otoczenia, wyprowadziłem się, poznałem nowych ludzi, dziewczynę. Wiem, że idealizuje, ona już dawno ma inne życie, męża, dziecko. Wiem, że to strata czasu i życia na takie refleksje i zastanawianie, jednak to samo przychodzi. Łatwo się mówi zamknij ten rozdział, pogódź się z tym. Ale moim zdaniem to działa tak samo jak powiedzenie komuś w depresji "nie bądź smutny" itp.. Od tego sie raczej nie poprawi, to nie jest takie proste, że się skasuje zdjęcia i wyrzuci kogoś ze swojej głowy. Kogoś kto przez kilka lat był dla nas kimś ważnym. Choć może to z nami jest coś nie tak i faktycznie normalni ludzie potrafią zwyczajnie zamknąć ten rozdział. Ode mnie rada, daj sobie czas. Jeśli te myśli przyjdą staraj się w nich nie rozpływać tylko zajmij się czymś innym.

15

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Masz rację, jednakże życie toczy się dalej. Owszem, najłatwiej jest wypowiadać się w sprawach, które nie dotyczą nas bezpośrednio. Mimo to trzeba podnieść się z kolan, przestać nieustannie celebrować "żałobę". Takie zachowanie prowadzi donikąd i co gorsza, nie rozwiązuje problemu tylko jeszcze bardziej go pogłębia.
Jedni mają silny charakter, inni znów taki sobie, ale każda z takich osób musi na swój sposób poradzić sobie z podobną traumą. Niestety, ale takie jest życie. Czas to nie tylko najlepszy lekarz, ale także to jedyne najlepsze lekarstwo, na wszystko.

16 Ostatnio edytowany przez Marthe (2024-12-24 03:54:59)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Kyliekay napisał/a:

Kiedy się rozstawaliśmy, to przed odejściem, dałam mu znać, że puszczam go wolno, potem przepłakiwałam tygodnie.
Nie chciałam nikogo trzymać na siłę, może myślałam wczeesniej, że to przejściowe.

Chociaż, szczerze, chyba jest tak, że nie akceptuje jakoś tego faktu.

Nie wiem, to że nie chciał ze mną być, to nie jest nic złego.

Normalna rzecz. Tylko, bardziej pod swoim kątem zastanawiam się, czy może byłam złym człowiekiem i wpływało na poczucie wartości.

Co nie znaczy, że mam do kogoś pretensje- to moje odczucia, może mylne.

Dzięki za dobre słowo

Pamietam jak mnie ex brutalnie porzucil  i sama sie musialam tego domysleć - napisał że nie jest w stanie zmusić sie do uczuć których nie ma, i ze próbował i sie starał ale "it didn't work" i ze to skonczyło sie dla niego bardzo żle, ze możemy zostac przyjaciołmi, ze on ma bardzo duzo kandydatek na partnerki i to z calego swiata i ze zadna jeszcze nie byla tak cwana aby go utrzymac na dluzej. (A wcześniej sie wydawal takim poczciwym, wrażliwym i budzącym zaufanie facetem, przechodzilam z nim smierć jego rodzicow, nawet potem zabral mnie na grob swojej mamy i mieliśmy wspólne bardzo unikatowe zainteresowania).
To wszystko co opisujesz i doświadczylaś to jakbym o sobie czytala z pewną taką modyfikacją, że ja do tego mezczyzny wróciłam po 2 latach bo mi napisal jakis taki smetny list chwytający za serce że jest w smutku i depresji i jego zycie to tylko praca i chodzenie do lasu oraz ze nie bylo dnia zeby o mnie nie myslal, ze byl wypalony i nie mógl mi dac takiej milosci jakiej potrzebowalam, że nie było innych kobiet i jestem tylko ja i mam w sobie cos takiego unikatowego. (Wcześniej napisal podobny list ale go zablokowalam i tego listu nie przeczytalam - ten pierwszy byl po roku), W ciagu tych dwoch lat bylam w takiej depresji, ze musialam brac bardzo silne leki przeciwdepresyjne - na szczescie pomagaly - poczulam sie zobojetniala i to byl bardzo korzystny wowczas stan. Po odstawieniu leków moge powiedziec ze zupelnie o nim zapomnialam. Niestety przypomnialam sobie jak znalazlam go w zablokowanych nickach - wiec go na wszelki wypadek i stamtad usunalam zeby nie bylo go juz nigdzie i tez wierzylam ze i on juz o wszystkim zapomnial wiec nie potrzeba blokady. No i niestety zafundowalam sobie taki cykl toksycznego uzalezniania jeszcze raz i taki sam brutalny przebieg i final. Myślalam, że tym razem będę mieć wszystko pod kontolą bo mi zobojetnial... i że moze faktycznie będziemy fajnymi przyjaciólmi. Ale takie rzeczy to jak zabawa ogniem i benzyną - żle sie kończy. I teraz niedawno znów musze przez to przechodzić od nowa. Czytam że może to trwac nawet i dwa lata... (znów 2 lata).

W odniesieniu do ciebie to moja historia może być przestrogą na pytanie co by mogło być póżniej jakbyście do siebie wrócili. Cykl by się tylko powtórzyl a na końcu znowu pozostały by tylko zgliszcza. Jest taka książka i serial na HBO "Normalni ludzie" - która romantyzuje takie toksyczne relacje. Niesesty nie ma w tym nic romatycznego - na końcu takiej zawsze pojawia się cierpienie.

Wydaje mi się że w takich sytuacjach toksycznych relacji które idealizujemy pomaga ogladanie blogów psychologicznych, gdzie sa analizowane takie problemy. W cięższych farmakoterapia. Pousuwanie tej osoby wszedzie a w szczególnosci na mediach spolecznosciowych i najlepiej nie korzystanie z internetu. Pousuwanie pamiątek. Pousuwanie rozmów na social media i wszystkich listów w skrzynce pocztowej.
Jak zaczynamy o tej osobie mysleć to może dobry byc binge watching Netflixa lub Prime video, dodatkowo spacery po okolicznych lasach i parkach, kontakt z naturą.
Fajnie mieć też pewnie jakiegoś zwierzaka.

Nie byłaś żadnym żłym człowiekiem.  Ani ja nie byłam. Wydaje mi się że oni tak postępują bo nie mają takiej potrzeby jak my kobiety takich więzi bliskich i relacji długoterminowych i jest to ściśle związane z biologią ich płci. Po prostu niektórzy muszą zakończyć (lub nie) relację i posprawdzać czy aby inne kobiety nie mają coś w sobie bardziej ekscytujacego a i tak potem te nowe dzielą los tych z przeszłosci po pewnym czasie. Może ta nowa dziewczyna tamtego twojego chłopaka jest jego byłą i miał już wiele innych. W przypadku tego mojego ex mam poczucie ze to jest prawdziwa przyczyna klęski naszej relacji. On miał jakieś ogromne tabuny podobno koleżanek.

Ludzie na tym forum piszą mądre odpowiedzi gdybym ich posłuchała nie bylabym znów w tym samym stanie co wtedy. (https://www.netkobiety.pl/t126318.html)

Kyliekay napisał/a:

Chciałabym przejść całkiem w życie i zapomnieć, nie przypominać sobie pewnych chwil, ale nie umiem.

To jest również moje marzenie. Wyzwolić się na zawsze z tego piekła... (ja nie umiem z powodu długiego czasu tej relacji kilkanaście lat i tego że mieliśmy wspólne unikalne zainteresowania, tego że np. zaprowadził mnie na grób swojej mamy, albo tego ze wydawało mi sie że jesteśmy bardzo bliskimi sobie ludźmi).

Kyliekay napisał/a:

Wierzę w to, że jeszcze życie się zmieni, ja całkiem o tym wszystkim zapomnę.

Ja też. Niestety u mnie takie procesy są długotwałe.

Kyliekay napisał/a:

Wyjątkowo super, w związku z nim, wtedy nie było.

Na poczatku było tak jak sobie wymarzyłam potem przemoc psychiczna i emocjonalna non stop...

Kyliekay napisał/a:

Tyle, że chyba najbardziej brakuje mi tego, że czułam się kochana. I chciałam być w długim, jednym związku. Ale może nie było to dobre marzenie.

Rozumiem, mam podobnie - choć może nie czułam się kochana a miałam dużo uwagi i takiej jakieś przyjaznej energii... Która stopniowo zmieniła się niestety w energię zobojetniałą a może i wrogą...
Ja chciałam być jednym długim związku druga strona najwyrażniej nie.

17

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Zatem im bardziej pogmatwana znajomość(odległość, spory, niedomówienia) tym większa tęsknota i żal kiedy się ona kończy..?

Serio, ludzie mają w dzisiejszych czasach chyba spory problem z akceptacją pewnego stanu rzeczy.. "Zbrodnią" tamtego faceta jest już tylko to, że mu się wypaliło, odszedł i się w kimś innym zakochał?

18

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

A może to ty masz problem z akcetacją jej braku akceptacji? Ona również jest tu podmiotem i ma prawo do swoich uczuć jakiekolwiek są.

19

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
niktinny napisał/a:

Rozumiem autorko i współczuję, bo sam mam coś podobnego. Może już nie aż tak bardzo, ale jednak gdzieś tam czasami to jeszcze powraca. Nie wiem ile czasu minęło u Ciebie od rozstania, u mnie to kilka lat i myślę, że czas pomaga. Pomogła też zmiana otoczenia, wyprowadziłem się, poznałem nowych ludzi, dziewczynę. Wiem, że idealizuje, ona już dawno ma inne życie, męża, dziecko. Wiem, że to strata czasu i życia na takie refleksje i zastanawianie, jednak to samo przychodzi. Łatwo się mówi zamknij ten rozdział, pogódź się z tym. Ale moim zdaniem to działa tak samo jak powiedzenie komuś w depresji "nie bądź smutny" itp.. Od tego sie raczej nie poprawi, to nie jest takie proste, że się skasuje zdjęcia i wyrzuci kogoś ze swojej głowy. Kogoś kto przez kilka lat był dla nas kimś ważnym. Choć może to z nami jest coś nie tak i faktycznie normalni ludzie potrafią zwyczajnie zamknąć ten rozdział. Ode mnie rada, daj sobie czas. Jeśli te myśli przyjdą staraj się w nich nie rozpływać tylko zajmij się czymś innym.


Przykro mi, że też to przeżywasz ;c

Może tak jak piszesz, potrzebny jest czas… Chociaż u mnie trochę go minęlo… ;c

20

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Marthe napisał/a:
Kyliekay napisał/a:

Kiedy się rozstawaliśmy, to przed odejściem, dałam mu znać, że puszczam go wolno, potem przepłakiwałam tygodnie.
Nie chciałam nikogo trzymać na siłę, może myślałam wczeesniej, że to przejściowe.

Chociaż, szczerze, chyba jest tak, że nie akceptuje jakoś tego faktu.

Nie wiem, to że nie chciał ze mną być, to nie jest nic złego.

Normalna rzecz. Tylko, bardziej pod swoim kątem zastanawiam się, czy może byłam złym człowiekiem i wpływało na poczucie wartości.

Co nie znaczy, że mam do kogoś pretensje- to moje odczucia, może mylne.

Dzięki za dobre słowo

Pamietam jak mnie ex brutalnie porzucil  i sama sie musialam tego domysleć - napisał że nie jest w stanie zmusić sie do uczuć których nie ma, i ze próbował i sie starał ale "it didn't work" i ze to skonczyło sie dla niego bardzo żle, ze możemy zostac przyjaciołmi, ze on ma bardzo duzo kandydatek na partnerki i to z calego swiata i ze zadna jeszcze nie byla tak cwana aby go utrzymac na dluzej. (A wcześniej sie wydawal takim poczciwym, wrażliwym i budzącym zaufanie facetem, przechodzilam z nim smierć jego rodzicow, nawet potem zabral mnie na grob swojej mamy i mieliśmy wspólne bardzo unikatowe zainteresowania).
To wszystko co opisujesz i doświadczylaś to jakbym o sobie czytala z pewną taką modyfikacją, że ja do tego mezczyzny wróciłam po 2 latach bo mi napisal jakis taki smetny list chwytający za serce że jest w smutku i depresji i jego zycie to tylko praca i chodzenie do lasu oraz ze nie bylo dnia zeby o mnie nie myslal, ze byl wypalony i nie mógl mi dac takiej milosci jakiej potrzebowalam, że nie było innych kobiet i jestem tylko ja i mam w sobie cos takiego unikatowego. (Wcześniej napisal podobny list ale go zablokowalam i tego listu nie przeczytalam - ten pierwszy byl po roku), W ciagu tych dwoch lat bylam w takiej depresji, ze musialam brac bardzo silne leki przeciwdepresyjne - na szczescie pomagaly - poczulam sie zobojetniala i to byl bardzo korzystny wowczas stan. Po odstawieniu leków moge powiedziec ze zupelnie o nim zapomnialam. Niestety przypomnialam sobie jak znalazlam go w zablokowanych nickach - wiec go na wszelki wypadek i stamtad usunalam zeby nie bylo go juz nigdzie i tez wierzylam ze i on juz o wszystkim zapomnial wiec nie potrzeba blokady. No i niestety zafundowalam sobie taki cykl toksycznego uzalezniania jeszcze raz i taki sam brutalny przebieg i final. Myślalam, że tym razem będę mieć wszystko pod kontolą bo mi zobojetnial... i że moze faktycznie będziemy fajnymi przyjaciólmi. Ale takie rzeczy to jak zabawa ogniem i benzyną - żle sie kończy. I teraz niedawno znów musze przez to przechodzić od nowa. Czytam że może to trwac nawet i dwa lata... (znów 2 lata).

W odniesieniu do ciebie to moja historia może być przestrogą na pytanie co by mogło być póżniej jakbyście do siebie wrócili. Cykl by się tylko powtórzyl a na końcu znowu pozostały by tylko zgliszcza. Jest taka książka i serial na HBO "Normalni ludzie" - która romantyzuje takie toksyczne relacje. Niesesty nie ma w tym nic romatycznego - na końcu takiej zawsze pojawia się cierpienie.

Wydaje mi się że w takich sytuacjach toksycznych relacji które idealizujemy pomaga ogladanie blogów psychologicznych, gdzie sa analizowane takie problemy. W cięższych farmakoterapia. Pousuwanie tej osoby wszedzie a w szczególnosci na mediach spolecznosciowych i najlepiej nie korzystanie z internetu. Pousuwanie pamiątek. Pousuwanie rozmów na social media i wszystkich listów w skrzynce pocztowej.
Jak zaczynamy o tej osobie mysleć to może dobry byc binge watching Netflixa lub Prime video, dodatkowo spacery po okolicznych lasach i parkach, kontakt z naturą.
Fajnie mieć też pewnie jakiegoś zwierzaka.

Nie byłaś żadnym żłym człowiekiem.  Ani ja nie byłam. Wydaje mi się że oni tak postępują bo nie mają takiej potrzeby jak my kobiety takich więzi bliskich i relacji długoterminowych i jest to ściśle związane z biologią ich płci. Po prostu niektórzy muszą zakończyć (lub nie) relację i posprawdzać czy aby inne kobiety nie mają coś w sobie bardziej ekscytujacego a i tak potem te nowe dzielą los tych z przeszłosci po pewnym czasie. Może ta nowa dziewczyna tamtego twojego chłopaka jest jego byłą i miał już wiele innych. W przypadku tego mojego ex mam poczucie ze to jest prawdziwa przyczyna klęski naszej relacji. On miał jakieś ogromne tabuny podobno koleżanek.

Ludzie na tym forum piszą mądre odpowiedzi gdybym ich posłuchała nie bylabym znów w tym samym stanie co wtedy. (https://www.netkobiety.pl/t126318.html)

Kyliekay napisał/a:

Chciałabym przejść całkiem w życie i zapomnieć, nie przypominać sobie pewnych chwil, ale nie umiem.

To jest również moje marzenie. Wyzwolić się na zawsze z tego piekła... (ja nie umiem z powodu długiego czasu tej relacji kilkanaście lat i tego że mieliśmy wspólne unikalne zainteresowania, tego że np. zaprowadził mnie na grób swojej mamy, albo tego ze wydawało mi sie że jesteśmy bardzo bliskimi sobie ludźmi).

Kyliekay napisał/a:

Wierzę w to, że jeszcze życie się zmieni, ja całkiem o tym wszystkim zapomnę.

Ja też. Niestety u mnie takie procesy są długotwałe.

Kyliekay napisał/a:

Wyjątkowo super, w związku z nim, wtedy nie było.

Na poczatku było tak jak sobie wymarzyłam potem przemoc psychiczna i emocjonalna non stop...

Kyliekay napisał/a:

Tyle, że chyba najbardziej brakuje mi tego, że czułam się kochana. I chciałam być w długim, jednym związku. Ale może nie było to dobre marzenie.

Rozumiem, mam podobnie - choć może nie czułam się kochana a miałam dużo uwagi i takiej jakieś przyjaznej energii... Która stopniowo zmieniła się niestety w energię zobojetniałą a może i wrogą...
Ja chciałam być jednym długim związku druga strona najwyrażniej nie.


Może obie w końcu zapomnimy…

21

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Noble napisał/a:

Jeden, od początku dobrany partner przez całe życie to mit z bajek, które zwykle opowiadają o trudzie i przeciwnościach w zdobywaniu miłości, a kończą się ogólnikowo na "zyli długo i szczęśliwie".

Moi rodzice. Moi teściowe. Moja siostra z mężem. Mój brat z dziewczyną. Wujkowie mojego męża. Ciotki z mężami... kurcze, moja i mojego męża rodzina żyjemy w bajce! Super!

22 Ostatnio edytowany przez Marthe (2024-12-25 02:38:50)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Nawoja napisał/a:
Noble napisał/a:

Jeden, od początku dobrany partner przez całe życie to mit z bajek, które zwykle opowiadają o trudzie i przeciwnościach w zdobywaniu miłości, a kończą się ogólnikowo na "zyli długo i szczęśliwie".

Moi rodzice. Moi teściowe. Moja siostra z mężem. Mój brat z dziewczyną. Wujkowie mojego męża. Ciotki z mężami... kurcze, moja i mojego męża rodzina żyjemy w bajce! Super!

W mojej rodzinie podobnie wiekszość w długotrwałych stabilnych relacjach. Jak już są jakieś problemy to mają je raczej kobiety. Babacia i dziadek 50+ lat razem. Miałam inne wzorce.

23 Ostatnio edytowany przez Marthe (2024-12-25 02:44:24)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Kyliekay napisał/a:

Może obie w końcu zapomnimy…

Ja już raz zapomniałam tylko znowu się dałam wciagnąć w tą toksyczną dynamikę i znów muszę za to płacić i męczyć się np. z tęsknotą, smutkiem, rozgoryczeniem... Nikomu tego nie życzę. To uczucia nas w takie problemy wpychają, lepiej kierować się rozsądkiem. Niektórzy mężczyźni są jak Ben Affeck, którego żadna kobieta nie zadowoli w dłuższej perspektywie czasowej. Każda go znudzi i po pewnym czasie będzie wnerwiać... Ja to prawie skończyłam jak Jenifer Garner jako taka ratowniczka, bedąc mentalnym wsparciem dla niego w trudnych sytuacjach życiowych. Bo wtedy zawsze dla niego fajna nagle byłam. A w ramach podziekowania siarczysty kop jak zawsze dostalam w postaci pasywnej agresji. Najlepiej trzymać się od takich osób z daleka.

Kiedyś zawsze mnie denerwowało jak ludzie mi o kimś niewartym według nich prawdę ciskali prosto w oczy, nie wierzyłam im. No i sama sie przekonałam a fakty mówią potem same za siebie.

24 Ostatnio edytowany przez Noble (2024-12-25 11:25:59)

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Marthe napisał/a:
Nawoja napisał/a:
Noble napisał/a:

Jeden, od początku dobrany partner przez całe życie to mit z bajek, które zwykle opowiadają o trudzie i przeciwnościach w zdobywaniu miłości, a kończą się ogólnikowo na "zyli długo i szczęśliwie".

Moi rodzice. Moi teściowe. Moja siostra z mężem. Mój brat z dziewczyną. Wujkowie mojego męża. Ciotki z mężami... kurcze, moja i mojego męża rodzina żyjemy w bajce! Super!

W mojej rodzinie podobnie większość w długotrwałych stabilnych relacjach. Jak już są jakieś problemy to mają je raczej kobiety. Babacia i dziadek 50+ lat razem. Miałam inne wzorce.

Są oczywiście takie pary, ale uważam, że dobranie się prawidłowo na całe życie z partnerem za pierwszym razem w każdym przypadku to nadal mit z bajek. O czym świadczy wasze życie i wasze związki. Znam wiele par, co są ze sobą po 50 lat, a żyją jak pies z kotem, jak się ich obserwuje z zewnątrz albo są małżeństwem oficjalnie i niby mieszkają razem, a prowadzą osobne życia i mają osobne półki w lodówce, a miłości szukają poza małżeństwem. Długi staż nie jest wyznacznikiem szczęścia w związku. Miłość, zrozumienie i zgodność w związku to pojęcie istniejące od niedawna, dawniej ludzie wchodzili w związki często ze względów finansowych, by się po prostu utrzymać, utrzymać status itp. I zostawali w nich również ze względów finansowych i mieszkaniowych. (nadal zostają, bo np. kredyty). to teraz dopiero szuka się miłości. Moja babcię wziął dziadek za żonę tylko dlatego, że miała ileś tam mórg ziemi, a nie dlatego, że wielka miłość ich połączyła. Owszem, było przywiązanie po dziesiątkach lat spędzonych razem, ale ja nie wiem, czy byli ze sobą szczęśliwi. Poczytajcie choćby "Chłopki" Kuciel-Frydryszak, to zobaczycie jak w czasach naszych babek i prababek "miłość" wyglądała.

25

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
bagienni_k napisał/a:

Zatem im bardziej pogmatwana znajomość(odległość, spory, niedomówienia) tym większa tęsknota i żal kiedy się ona kończy..?

Serio, ludzie mają w dzisiejszych czasach chyba spory problem z akceptacją pewnego stanu rzeczy.. "Zbrodnią" tamtego faceta jest już tylko to, że mu się wypaliło, odszedł i się w kimś innym zakochał?

Żadna zbrodnia to nie jest… Jednak byłam w tej relacji kilka lat i wtedy jeszcze wierzyłam, że uda się tę relację wyprostować…

26

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli
Noble napisał/a:
Marthe napisał/a:
Nawoja napisał/a:

Moi rodzice. Moi teściowe. Moja siostra z mężem. Mój brat z dziewczyną. Wujkowie mojego męża. Ciotki z mężami... kurcze, moja i mojego męża rodzina żyjemy w bajce! Super!

W mojej rodzinie podobnie większość w długotrwałych stabilnych relacjach. Jak już są jakieś problemy to mają je raczej kobiety. Babacia i dziadek 50+ lat razem. Miałam inne wzorce.

Są oczywiście takie pary, ale uważam, że dobranie się prawidłowo na całe życie z partnerem za pierwszym razem w każdym przypadku to nadal mit z bajek. O czym świadczy wasze życie i wasze związki. Znam wiele par, co są ze sobą po 50 lat, a żyją jak pies z kotem, jak się ich obserwuje z zewnątrz albo są małżeństwem oficjalnie i niby mieszkają razem, a prowadzą osobne życia i mają osobne półki w lodówce, a miłości szukają poza małżeństwem. Długi staż nie jest wyznacznikiem szczęścia w związku. Miłość, zrozumienie i zgodność w związku to pojęcie istniejące od niedawna, dawniej ludzie wchodzili w związki często ze względów finansowych, by się po prostu utrzymać, utrzymać status itp. I zostawali w nich również ze względów finansowych i mieszkaniowych. (nadal zostają, bo np. kredyty). to teraz dopiero szuka się miłości. Moja babcię wziął dziadek za żonę tylko dlatego, że miała ileś tam mórg ziemi, a nie dlatego, że wielka miłość ich połączyła. Owszem, było przywiązanie po dziesiątkach lat spędzonych razem, ale ja nie wiem, czy byli ze sobą szczęśliwi. Poczytajcie choćby "Chłopki" Kuciel-Frydryszak, to zobaczycie jak w czasach naszych babek i prababek "miłość" wyglądała.

Tak też mogło być. Jakbym miała się spojrzeć, to na pewno widziałam małżeństw, które żyły długo i nieszczęśliwie…

jednak jak spojrzę się, już na swoje pokolenie, to widuję osoby, które są ze sobą po 10 lat i nadal widać pomiędzy nimi miłość, co jest o tyle piękne, ale trudne momentami, do obserwacji…

27

Odp: Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Wydaje mi się że to internet spowodował, że wszystko teraz jest tymczasowe. Trwa nieustanne poszukiwanie lepszych modeli i wymiana tych poprzednich modeli na nowsze.

Posty [ 27 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Rozstanie, przypomina mi się po latach i boli

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024