Musze bo się uduszę. Chciałabym podzielić się swoja historia, może otworzy ona komuś oczy, sama zdecydowanie za dużo czasu zmarnowałam. 4,5 roku temu poznałam mężczyznę. Obecnie mamy po 30+ (ja 32 on 33). Sam znalazł mnie w mediach społecznościowych a w pewnym sensie połączyła nas praca. I jak to się zaczyna wymiana wiadomości spotkania ze tak powiem na świeżym powietrzu bez jakiś specjalnych randek itd. Coraz bardziej zaczęłam się angażować, wiadomo głód miłości, potrzeba bliskości akceptacji itd. Byłam otwarta z czysta karta, bez innych kandydatów na horyzoncie, serce na dłoni. Po około 4 miesiącach spotkania , wymiany wiadomości itd. Wpuściłam tego człowieka do swojego domu, zaprosiłam do życia itd. Facet mieszkał z rodzicami pod jednym z większych miast w Polsce, ja mam to szczęście, ze mieszkam u siebie sama. Wyjechaliśmy na wakacje tez było wszystko jak należy. Po powrocie w Internecie zorientowałam się, ze spotykając się już ze mną w tym czasie był ze swoja obecną wtedy dziewczyną na wyjeździe. Oczywiście zaprzeczał, uznał ze mam traumy jakieś, ze powinnam się leczyć psychiatrycznie i ze on będzie się za mnie modlił. Tutaj powinna skończyć się ta historia. Zero odpowiedzialności kolejne kłamstwa. Zauroczona/ zakochana dalej brnęłam. Przez 4,5 roku tego „związku” spotkały mnie takie sytuacje jak:
- poznałam jego rodzinę może po roku i tak samo znajomych w dziwacznych okolicznościach;
- izolowanie mnie od moich znajomych i rodziny przez ten czas był u „mojej strony 5 razy – łącznie ze świętami, tym samym oczekując ze ja na każde grille spotkania rodzinne u jego strony będę;
- mieszkanie u mnie a raczej pomieszkiwanie bo jak coś się nie układało to uciekał do rodziców bez podejmowania zobowiązań opłat, robienia zakupów, sam dokładał swoje rzeczy do koszyka a jak przyszło do płacenia to ja to robiłam – mogę na palcach ręki policzyć ile razy faktycznie poczuł się do opłat za zakupy, za czynsz rachunki nie było tematu bo przecież właściwie nie mieszka (będąc u mnie około 4 dni w tygodniu);
- w pierwsze święta w jego domu rodzinnym sam na sam usłyszałam ze mam obrzydliwa mordę i mam wypierdalać z jego domu – bo zapytałam o zaproszenie które stało w jego pokoju na szafce. Byłam w szoku, nie miałam jak wrócić do miasta i siedziałam w ciszy później chciałam zadzwonić do rodziny to usłyszałam od niego ze cyrk mu będę teraz robić i niszczyć święta – wszystko mówił po alkoholu
- za granica wymyślił ze w nocy możemy pojechać pic nad wodę, pojechaliśmy ja byłam kierowcą wracając lewostronny ruch wile razy pytałam jak mam jechać denerwując się bo nie jeździłam nigdy w takiej organizacji ruchu, rozkręcił muzykę której nie lubiłam wymachując rękami i śpiewając nie odpowiadał na moje pytania w końcu zdenerwowana zatrzymałam samochód wysiadłam. Co zrobił? Przesiadł się, pijany odjechał samochodem zostawiając mnie za granicą w nocy pod miastem bez telefonu bez dokumentów na 2 godziny przy drodze sam dalej pojechał pic do mieszkania
- cała organizacją wyjazdów wakacji atrakcji zajmowałam się ja, aby się rozliczyć słyszałam ze jestem oszustka matrymonialną
- słowa: zamknij mordę, przestań szczekać, odpierdol się, brzydzę się ciebie, pojebie, przygłupie – z jego strony podczas kłótni to normalne, mówienie ze mam chorobę psychiczna, urojenia, ze jego rodzina i znajomi się ze mnie śmieją ze jestem pośmiewiskiem, ze powinna się leczyć, poniżanie umiejszanie
- jak płakałam prosiłam o rozmowę słyszałam ze on jest znudzony, śmiał mi się w twarz, udawał ze zasypia albo mówił ze psuje mu atmosferę i jechał do rodziny
- znikanie na tygodnie i blokowanie mnie karanie cisza na porządku dziennym, nawet przed świętami zostałam olana prosząc o pomoc w wnoszeniu zakupów
Facet przed znajomymi rodziną jest zupełnie inna osoba niż ja go znam. Prosiłam o rodzinę i dziecko od 2 lat. Oświadczył się fakt. Zorganizowałam mu urodziny prezent z tych z kategorii sportów ekstremalnych, obiad i atrakcje za granicą, oświadczył się w swoje urodziny. Cieszyłam się myślałam ze cokolwiek dotarło w końcu. Pytałam jak sobie wyobraża ślub on ze nie chce też rozmawiać na ten temat, Odpuściłam. Znajomi składali mu życzenia , koleżanka z dzieciństwa również i ku mojemu zaskoczeniu kiedy ona zaczęła podsyłać sale sugerować zaproszenia i kto będzie świadkiem to odpisywał bez problemu. Zdenerwowałam się powiedziałam ze po co mi się w takim razie oświadczył ze ja pytałam o to samo i dla niego nie miało to żadnego znaczenia, usłyszałam ze i tak z tego nic nie będzie rzucił we mnie pierścionkiem . Płakałam siedząc przed domem sama on pił przed telewizorem. Kolejnego dnia przeprosił..
Od oświadczyn nie pojawił się u mojej rodziny ani razu. Pomyślałam ze zorganizuje sama święta w swoim mieszkaniu z moja rodzina i wreszcie porozmawiamy o ślubie. Organizowałam wigilie i 1 dzień świąt. Szykowałam wszystko przez 3 dni łącznie z zakupami wszystko sama gotowałam. Miał przyjechać w wigilie koło 20 po swojej uroczystości. Dostałam smsa ze złe się czuje i przyjedzie później jak moja rodzina pójdzie. Popiłam się musze przyznać, przyjechał jak moja rodzina się zbierała. Kiedy wyszli z racji ze wcześniej mnie okłamywał i śmiał się mi później prosto w twarz z tego jeszcze poprosiłam o żeby mi pokazał telefon jakie życzenia dostał na święta. Pokazał. W telefonie zobaczyłam wiadomość do jego kolegi ze jedzie i zaraz będzie. Wyrwał mi telefon z ręki z tekstem ze kurwa nie będę grzebać mu w telefonie. I pękło we mnie rozpłakałam się, popchnęłam go w tej całej wściekłości ze jak on może mi to robić. Usłyszałam ze jestem kurwa wykręcił mi ręce popchnął mnie o podłogę tak ze uderzyłam głowa o posadzkę. Leżałam na podłodze a on pił w kuchni, zostawił mnie poszedł do samochodu spać. Sylwestra siedziałam sama na antybiotykach z kredytem na ślub i wesele i mailem ze „mam przestać pisać, umierająca nie jestem żeby nie iść na sylwestra ze jestem głupia i zniszczyłam mu święta ze idzie się bawić i ma mnie w końcu w dupie”. Mój były „narzeczony” bawi się teraz po klubach kiedy ja zbiegam się z załamania nerwowego. Okazało się ze wcześniej tez imprezował okłamując mnie prosto w oczy.
Dodam ze niczego mi nie brakuje. Jestem samodzielna, atrakcyjna, bardzo dobrze wykształcona z bardzo dobra praca ale z nikim poczuciem własnej wartości. Myślałam ze jak zacznę starać się bardziej to uratuje związek i pokocha mnie człowiek którego ja kocham. Kupiłam mu nawet kurs sportów ekstremalnych aby spełniać jego marzenia sama mając podcinane skrzydła i słysząc ze po co mi kolejne studia i ile będę się uczyć, ze jestem nieżyciowa i nie myślę przyszłościowo kiedy on sam pije przed telewizorem.
Nie mogę się pozbierać. Zostałam sama jak śmieć wszędzie zablokowana usunięta z życia tego człowieka