Jak poradzić sobie z rozstaniem po 7 latach kiedy myślałam, że to już na całe życie? Wkładałam w ten związek całą siebie. Mój partner zawsze był osobą z problemami. Trawa, później jak z tego wyszedł różnego rodzaju psychozy, manie. Finalnie okazało się, że może cierpieć na schizofrenię. Kocham go bardzo ale na terapii doszłam do wniosku, że jestem współuzależniona, straumatyzowana tymi wszystkimi wydarzeniami, a związek z nim to rollecoaster emocjonalny i siedzenie na tykającej bombie kiedy znowu coś się wydarzy. Ponadto mam lękowy styl przywiązania. Weszliśmy w tym związku w złe role - ja matka, on syn. Najgorsze jest to, że on sam nie chce nad sobą pracować mimo, że wie że ma sporo problemów które warto byłoby naprawić. Nie znosi krytyki co do swojej osoby i zawsze odbija pileczke. Wielokrotnie wywracalam całe swoje życie do góry nogami dla niego/przez niego. Jestem teraz na lekach od psychiatry po jego ostatniej manii która trwała 2 msc. Jestem osoba która szybko wybacza i łatwo zapomina co złe. Wyprowadziłam się ale pracujemy razem i to narazie się nie zmieni. Nie umiem się zająć sobą, po pracy wracam do domu i płacze albo śpię żeby nie myśleć. Chodzę na terapię cały czas ale nie radzę sobie z tą sytuacją. Tęsknię za nim bardzo i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Serce mówi tak, rozum nie. Psychoterapia otworzyła mi oczy, pokazała ogrom minusów tego związku. Wiem, że koszty jakie ponoszę będąc z nim są odwrotnie proporcjonalne do tego co ten związek mi daje. Ale co z tego? Teorie znam, praktyka leży. Nic mnie nie cieszy i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niego.
Dobrze, że jesteś w terapii. Po toksycznym związku rozstanie wcale nie musi być łatwe, często jest jeszcze trudniejsze. Będzie coraz lepiej, ale daj sobie czas.
Wychodzenie z każdego nałogu wymaga czasu i wysiłku. Podjęłaś już wysiłek pracy nad sobą w terapii, ale jeszcze potrzebujesz czasu, bo tak się przyzwyczaiłaś do „adrenaliny”, którą miałaś w tej bardzo niestabilnej relacji, że teraz musisz pozwolić sobie wrócić do równowagii.
Dlaczego jest to takie trudne.. nigdy bym nie pomyślała, że to się tak skończy. Nie wiem czy umiałabym być w związku w którym nie pełniłabym tak wielu ról. Dawało mi to chyba satysfakcje i spełnienie. Chciałam go zbawić, stawałam na głowie, uczyłam wszytskiego, trwałam w najgorszych momentach, a on w ogóle tego rozstania nie przeżywa. Dla mnie zawalił się cały świat. Nie wyobrażam sobie żebym jeszcze kiedykolwiek byla szczęśliwa. Tak wiele poświęciłam i dałam z siebie a nie dostałam w zamian nic. Czuję jakby ktoś wyrwał mi serce. Dziękuję Wam za przeczytanie posta i odpowiedź.
Zrobiłaś z siebie ratownika, a to nigdy nie sprawdza się w związku.
Czas zrobi swoje, jeszcze staniesz na nogi, jak przepracujesz swoją traumę, można powiedzieć, po wyjściu z toksycznej relacji.
Dlaczego jest to takie trudne.. nigdy bym nie pomyślała, że to się tak skończy. Nie wiem czy umiałabym być w związku w którym nie pełniłabym tak wielu ról. Dawało mi to chyba satysfakcje i spełnienie. Chciałam go zbawić, stawałam na głowie, uczyłam wszytskiego, trwałam w najgorszych momentach, a on w ogóle tego rozstania nie przeżywa. Dla mnie zawalił się cały świat. Nie wyobrażam sobie żebym jeszcze kiedykolwiek byla szczęśliwa. Tak wiele poświęciłam i dałam z siebie a nie dostałam w zamian nic. Czuję jakby ktoś wyrwał mi serce. Dziękuję Wam za przeczytanie posta i odpowiedź.
Dziewczyno, czy Ty wiesz co dałoby Ci szczęście?
Weszłaś w relację matka - syn. W takiej relacji nie można odnaleźć szczęścia. Nawet gdyby ten syn nagle stał się idealnym dzieckiem, też miałabyś odczucia, że ta rola nie jest tym czego oczekiwałaś po tym związku. Obawiam się, że gdyby chłopak nie miał nałogów też byś znalazła sposób by się poświęcać dla niego a potem czułabyś się wykorzystywana. A wszystko dlatego, że nie potrafisz zadbać o swoje granice i dajesz więcej niż powinnaś.
Teraz jesteś sama i też nie umiesz żyć, nie masz czym się cieszyć, nie potrafisz zadbać o siebie.
Nie wiesz co ze sobą zrobić bo nie masz się o kogo starać, zabiegać, nie masz kim się opiekować.
Zaopiekuj się sobą.
Jak chcesz być szczęśliwa to bądź
malpka33 napisał/a:Dlaczego jest to takie trudne.. nigdy bym nie pomyślała, że to się tak skończy. Nie wiem czy umiałabym być w związku w którym nie pełniłabym tak wielu ról. Dawało mi to chyba satysfakcje i spełnienie. Chciałam go zbawić, stawałam na głowie, uczyłam wszytskiego, trwałam w najgorszych momentach, a on w ogóle tego rozstania nie przeżywa. Dla mnie zawalił się cały świat. Nie wyobrażam sobie żebym jeszcze kiedykolwiek byla szczęśliwa. Tak wiele poświęciłam i dałam z siebie a nie dostałam w zamian nic. Czuję jakby ktoś wyrwał mi serce. Dziękuję Wam za przeczytanie posta i odpowiedź.
Dziewczyno, czy Ty wiesz co dałoby Ci szczęście?
Weszłaś w relację matka - syn. W takiej relacji nie można odnaleźć szczęścia. Nawet gdyby ten syn nagle stał się idealnym dzieckiem, też miałabyś odczucia, że ta rola nie jest tym czego oczekiwałaś po tym związku. Obawiam się, że gdyby chłopak nie miał nałogów też byś znalazła sposób by się poświęcać dla niego a potem czułabyś się wykorzystywana. A wszystko dlatego, że nie potrafisz zadbać o swoje granice i dajesz więcej niż powinnaś.
Teraz jesteś sama i też nie umiesz żyć, nie masz czym się cieszyć, nie potrafisz zadbać o siebie.
Nie wiesz co ze sobą zrobić bo nie masz się o kogo starać, zabiegać, nie masz kim się opiekować.Zaopiekuj się sobą.
Jak chcesz być szczęśliwa to bądź
Tak to prawda. Jestem zaprogramowana na opiekowanie się. Taki schemat był u mnie w domu. Mama całe życie opiekowala się ojcem jak dzieckiem. Myślałam że ja nigdy taka nie będę a weszłam w jej buty. Wiem że duży problem jest we mnie, w moim granicach i jeśli nad sobą nie popracuje znowu przyciagne kolejnego "syna" którego trzeba uratować. Może kiedyś będzie lepiej.. narazie jest to na tyle świeża sprawa, że czuje się słabo psychicznie. Koszmarnie. Ale może macie rację, że czas i terapia zrobią swoje