Czy namiętny może być tylko seks, pocałunek, czy również spojrzenia, słowa?
Czy w codziennym życiu, gdzie mamy masę innych spraw na głowie, ktoś jeszcze myśli o namiętnej relacji?
Czy żeby narodziła się namiętność potrzebne są jakieś szczególne okoliczności, czy raczej namiętność rodzi się z charakteru relacji łączącej dwoje ludzi?
U mnie w małżeństwie tego niestety nie było ze strony żony. Zresztą po ślubie okazało się, że żona (już ex-żona) ma zupełnie inne wyobrażenie na temat łóżkowych atrakcji. Pewnie to kwestia temperamentu gdyż ja strasznie się nakręcam będąc w łóżku z kobietą, a jej wystarczyło poczucie bliskości. Żeby nie było - ja też lubię poczucie więzi i bliskości, ale też pragnę spontaniczności i ekscytacji tym co w danej chwili robimy.
Myślę, że namiętność to właśnie połączenie tych kilku rzeczy: zaufania i oddania się sobie, tej "iskry" w oku, oraz otwartości na "łóżkowe przygody". To wszystko musi być naraz.
A co wy myślicie?