Witajcie. Nie mogę rozgryźć mojego męża, który co jakiś czas przestaje się do mnie odzywac. Obecnie nie odzywał sie ponad dwa tygodnie. Przestal po wizycie u jego rodziców. Jak mniemam nie spodobało mu się pewnie coś co powiedziałam. Ale jak sobie przypominam nie powiedziałam nic czego by nie wiedział że takie jest moje zdanie. Po takim prawie całkowicie nieodzywaniu się powoli zaczyna się odzywać (czyt. zachowanie normalizuje się) aż do momentu że jak gdyby nigdy nic zaczyna być ok. Wczoraj zapytałam go czemu tak się zachowuje i nie mówi mi o co mu chodzi, czemu najpierw milczy a potem nagle jest ok i chce sie przutulac
Powiedział: Co ja mam teraz ci powiedzieć. Zarzuciłam mu przemoc i ogólnie dość emocjonalnie było. Mamy po 40 lat i obydwoje jesteśmy po wcześniejszych rozwodach. Jesteśmy 2 lata po slubie. Wcześniej brałam to trochę na przeczekanie bo sama mam problemy komunikacyjne i gdy mam dużo innych problemów nie potrafię emocjonalnie unieść kolejnego. Do momentu mojego porodu 1,5 roku temu było w miarę ok. Czasami mam wrażenie że to jego nieodzywanie się następuje w momencie gdy ja mam do niego jakieś uwagi i jest to zachowanie obronne. Kiedyś krócej się nie odzywał bo dążyłam do pogodzenia sie. Ale to wymagało zapomnienia moich pretensji do niego i wyglądało to tak że w momencie gdy ja chciałam powiedzieć co mi nie pasuje w naszym związku i zaczynałam rozmowę reagował złością i obrażał się ja musiałam zapomnieć o moich pretensjach i "przymilać sie do niego". Więc szybciej to mijało . Teraz mam dosyć i przestalam się przymilać i dlatego obraza trwała długo. Jednak gdy chciałam drążyć temat usłyszałam to co wyżej napisałam. Coś się we mnie zmieniło że zauważam już ten schemat bo wcześniej czułam się winna i przestawalam wierzyć temu co czuje. Że może przesadzam, że to moja wina. Zapominałam o moich odczuciach i o tym że to "ja jestem na niego zla" I wchodziłam w rolę tej przepraszającej. Trochę mi to pasuje do toksycznych zachowan. Jak to oceniacie ?
Ehhhh. Klasyczna agresja pasywna - chyba tak się to nazywa. Jakby nie patrzeć to mailnipulacja Toba. Chce w Tobie wywołać poczucie winy że niby coś tam źle zrobiłaś, że masz to naprawić (cokolwiek to oznacza bo przeciez nie wiesz o co chodzi). Z tego co piszesz to w Waszym przypadku działa. Tzn. on ma focha, Ty się zastanawiasz gdzie nabroilas, męczy Cie poczucie winy, zabiegasz o naprawienie nie wiadomo czego, przymilasz się i po jakimś czasie on jest zwycięzca. Tak mu się wydaje bo tak naprawdę przegrywacie oboje. Osobiście strasznie irytuje mnie takie zachowanie u ludzi.
Pytasz co myślimy? Ano ze ma 40 lat i nie nauczył się rozmawiać. Oczekuje z Twojej strony jasnowidzenia i zgadywania co go tam "ukłuło". Dziecinne. Pewnie wyniósł z domu.
Nie doradzę Ci za dużo bo nie wiem czy cos poza szczera rozmowa tu pomoże. Problem jest taki że niektórzy tak się okopują w tym zachowaniu że rozmowa z nimi jest cholernie trudna. Pogadac o tym można chyba tylko jak taka akcja akurat nie jest na tapecie. W trakcie focha za dużo emocji. Jeśli mogę coś doradzić to nie patrz na to czy próba takiej rozmowy go irytuje, czy mu się to podoba czy nie tylko niezależnie od tego jak bardzo rozmowa boli i powoduje dyskomfort ciągnij ja raz za razem. Albo jakoś sobie z tym dacie radę albo problem będzie narastać. Twoja tolerancja na te zachowania kiedyś się skończy i to eksplozja. Już się kończy i czy świadczy wątek
Może psycholog by Ci wyjaśnił co to za przypadłość, ja myślę, że to jest jakaś blokada, której sam sobie nie potrafi wytłumaczyć, zatnie się i koniec, nie może się przemóc i czas pozwala mu dojść do normalności.
Może nie potrafi bronić swoich racji i chowa się w skorupie.
Pytanie dlaczego brałaś z nim ślub jak masz do niego "wieczne"pretensje, choć on pewnie reaguje nieadekwatnie do sytuacji.
W każdym razie dobrze go nie poznałaś przed ślubem i teraz nic nie zrobisz.
Brałam z nim slub bo przed ślubem było inaczej. Było dobrze. Było dobrze do mojego powrotu z porodówki. Nie wiem co wtedy się takiego stało bo byłam wykończona jak nigdy ale pamiętam to uczucie że jest coś inaczej. Te pretensje to raczej w tym kierunku że wiem że musimy się dotrzeć A jestem skłonna do kompromisów. Lata już mamy swoje i trochę nawyków więc raczej musi iskrzec. Wiadomo jak to po porodzie trochę nie miałam głowy nad rozmyślaniem co się dzieje. Musiałam wrócić do pracy po 3 miesiącach bo wlasna jdg. Problemy finansowe w firmie, brak pracowników to nie miałam siły na awantury a on się coraz częściej nie odzywał. Wyszłam już na prostą w firmie i mam energię się przyjrzeć zwiazkowi i coraz częściej mam poczucie że zostałam oszukana. Po pierwszym rozwodzie wiedziałam jakie są bezwzględne granice których nie przekroczę. I dokładnie i głośno to mówiłam. I mam wrażenie że zostałam oszukana. Nic co mówiłam o tym jak na wyglądać związek nie jest takim. Ale to inny temat. To jest do przepracowania. Jestem skłonna isc trochę na ustępstwa bo bardzo mi zależy . Mamy 1,5 roczna córeczkę i oprócz niej, dwóch synów i męża nie mam nikogo bliskiego. Wiem ze można że mną się dogadać ale trzeba najpierw rozmawiać. A tu się nie da. Nawet jeśli jest ok to kazda próba rozmowy na tematy sporne kończy się jego atakiem, lub unikiem bądź obrazą.
Zapewne tak karali go jego rodzice/rodzic. Wtedy taki schemat oddalenia się, ignorowania wdrukowuje się w mózg i działa automatycznie. Osoba ukarana ciszą ma "mieć czas, żeby przemyśleć swoje zachowanie". W sumie standard dla lat osiemdziesiątych, gdy dorośli ludzie nie mieli pojęcia, jak wychowywać własne dzieci i w 90% rodzin działa się taka lub inna przemoc.
Witajcie. Nie mogę rozgryźć mojego męża, który co jakiś czas przestaje się do mnie odzywac. Obecnie nie odzywał sie ponad dwa tygodnie. Przestal po wizycie u jego rodziców. Jak mniemam nie spodobało mu się pewnie coś co powiedziałam. Ale jak sobie przypominam nie powiedziałam nic czego by nie wiedział że takie jest moje zdanie. Po takim prawie całkowicie nieodzywaniu się powoli zaczyna się odzywać (czyt. zachowanie normalizuje się) aż do momentu że jak gdyby nigdy nic zaczyna być ok. Wczoraj zapytałam go czemu tak się zachowuje i nie mówi mi o co mu chodzi, czemu najpierw milczy a potem nagle jest ok i chce sie przutulac
Powiedział: Co ja mam teraz ci powiedzieć. Zarzuciłam mu przemoc i ogólnie dość emocjonalnie było. Mamy po 40 lat i obydwoje jesteśmy po wcześniejszych rozwodach. Jesteśmy 2 lata po slubie. Wcześniej brałam to trochę na przeczekanie bo sama mam problemy komunikacyjne i gdy mam dużo innych problemów nie potrafię emocjonalnie unieść kolejnego. Do momentu mojego porodu 1,5 roku temu było w miarę ok. Czasami mam wrażenie że to jego nieodzywanie się następuje w momencie gdy ja mam do niego jakieś uwagi i jest to zachowanie obronne. Kiedyś krócej się nie odzywał bo dążyłam do pogodzenia sie. Ale to wymagało zapomnienia moich pretensji do niego i wyglądało to tak że w momencie gdy ja chciałam powiedzieć co mi nie pasuje w naszym związku i zaczynałam rozmowę reagował złością i obrażał się ja musiałam zapomnieć o moich pretensjach i "przymilać sie do niego". Więc szybciej to mijało . Teraz mam dosyć i przestalam się przymilać i dlatego obraza trwała długo. Jednak gdy chciałam drążyć temat usłyszałam to co wyżej napisałam. Coś się we mnie zmieniło że zauważam już ten schemat bo wcześniej czułam się winna i przestawalam wierzyć temu co czuje. Że może przesadzam, że to moja wina. Zapominałam o moich odczuciach i o tym że to "ja jestem na niego zla" I wchodziłam w rolę tej przepraszającej. Trochę mi to pasuje do toksycznych zachowan. Jak to oceniacie ?
To manipulacja.
Postępując w ten sposób nigdy nie musi przyznać się do winy i przeprosić za swoje zachowanie.
To w pewnym sensie metoda: najlepszą obroną jest atak. Przestaje się odzywać, więc Ty zaczynasz szukać winy w sobie. Cwana gapa z niego
Nie daj się zwodzić i nie pozwalaj mu uciekać przed odpowiedzialnością.
Mów do niego w sposób stanowczy, zdecydowany i nie ulegaj pozorom jego "bezkonfliktowego zachowania".
Tylko nikt nie lubi pretensji, też tak może być, że on nie ma siły przebicia w tym związku, jak na niego naskoczysz, czuje się pokrzywdzony, a nie lubi się kłócić, bo od zdania do zdania... A Ty pewnie musisz mieć ostatnie zdanie... to swoimi sposobami kończy. Tak czy tak, to wcale nie musi być zaplanowane, tu emocje rządzą, ja bym tego nie nazwała manipulacją.
A nie możesz z nim rozmawiać bez pretensji na spokojnie, przecież nie zmienisz go w innego człowieka, nie podporządkujesz. Może wcześniej spełniał Twoje oczekiwania, więc nie miałaś o nic pretensji, teraz to się zmieniło z Twojej strony, więc i z jego...
Musiałabyś podać przykład.
A nie możesz z nim rozmawiać bez pretensji na spokojnie, przecież nie zmienisz go w innego człowieka, nie podporządkujesz. Może wcześniej spełniał Twoje oczekiwania, więc nie miałaś o nic pretensji, teraz to się zmieniło z Twojej strony, więc i z jego...
Czy Ty masz dziecko? Czy wiesz jak zmienia się sytuacja w małżeństwie gdy pojawia się niemowlę?
9 2023-04-23 21:08:13 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-04-23 21:11:01)
wieka napisał/a:A nie możesz z nim rozmawiać bez pretensji na spokojnie, przecież nie zmienisz go w innego człowieka, nie podporządkujesz. Może wcześniej spełniał Twoje oczekiwania, więc nie miałaś o nic pretensji, teraz to się zmieniło z Twojej strony, więc i z jego...
Czy Ty masz dziecko? Czy wiesz jak zmienia się sytuacja w małżeństwie gdy pojawia się niemowlę?
Żeby tylko...
Tylko nikt nie lubi pretensji, też tak może być, że on nie ma siły przebicia w tym związku, jak na niego naskoczysz, czuje się pokrzywdzony, a nie lubi się kłócić, bo od zdania do zdania... A Ty pewnie musisz mieć ostatnie zdanie... to swoimi sposobami kończy. Tak czy tak, to wcale nie musi być zaplanowane, tu emocje rządzą, ja bym tego nie nazwała manipulacją.
A nie możesz z nim rozmawiać bez pretensji na spokojnie, przecież nie zmienisz go w innego człowieka, nie podporządkujesz. Może wcześniej spełniał Twoje oczekiwania, więc nie miałaś o nic pretensji, teraz to się zmieniło z Twojej strony, więc i z jego...
Jak ma się bronić, gdy żona atakuje, a sam ma osobowość unikającą?
Niektórych kobiet się nie przegada.
Oczywiście "karanie ciszą" to przemoc, ale bywa też formą obrony.
Nie powie jednoznacznie, że się zmieniłaś na gorsze, że inaczej wyobrażał sobie życie z tobą, że małe dziecko go przerosło.
Nie został tego nauczony i nie chce ciebie zranić.
Naucz się słuchać.
Witajcie. Nie mogę rozgryźć mojego męża, który co jakiś czas przestaje się do mnie odzywac. Obecnie nie odzywał sie ponad dwa tygodnie. Przestal po wizycie u jego rodziców. Jak mniemam nie spodobało mu się pewnie coś co powiedziałam. Ale jak sobie przypominam nie powiedziałam nic czego by nie wiedział że takie jest moje zdanie. Po takim prawie całkowicie nieodzywaniu się powoli zaczyna się odzywać (czyt. zachowanie normalizuje się) aż do momentu że jak gdyby nigdy nic zaczyna być ok. Wczoraj zapytałam go czemu tak się zachowuje i nie mówi mi o co mu chodzi, czemu najpierw milczy a potem nagle jest ok i chce sie przutulac
Powiedział: Co ja mam teraz ci powiedzieć. Zarzuciłam mu przemoc i ogólnie dość emocjonalnie było. Mamy po 40 lat i obydwoje jesteśmy po wcześniejszych rozwodach. Jesteśmy 2 lata po slubie. Wcześniej brałam to trochę na przeczekanie bo sama mam problemy komunikacyjne i gdy mam dużo innych problemów nie potrafię emocjonalnie unieść kolejnego. Do momentu mojego porodu 1,5 roku temu było w miarę ok. Czasami mam wrażenie że to jego nieodzywanie się następuje w momencie gdy ja mam do niego jakieś uwagi i jest to zachowanie obronne. Kiedyś krócej się nie odzywał bo dążyłam do pogodzenia sie. Ale to wymagało zapomnienia moich pretensji do niego i wyglądało to tak że w momencie gdy ja chciałam powiedzieć co mi nie pasuje w naszym związku i zaczynałam rozmowę reagował złością i obrażał się ja musiałam zapomnieć o moich pretensjach i "przymilać sie do niego". Więc szybciej to mijało . Teraz mam dosyć i przestalam się przymilać i dlatego obraza trwała długo. Jednak gdy chciałam drążyć temat usłyszałam to co wyżej napisałam. Coś się we mnie zmieniło że zauważam już ten schemat bo wcześniej czułam się winna i przestawalam wierzyć temu co czuje. Że może przesadzam, że to moja wina. Zapominałam o moich odczuciach i o tym że to "ja jestem na niego zla" I wchodziłam w rolę tej przepraszającej. Trochę mi to pasuje do toksycznych zachowan. Jak to oceniacie ?
Ja oceniam tak, że mąż nie potrafi znieść jakiejkolwiek krytyki z twojej strony. Może zastanów się nad sposobami przekazu i komunikowania się z nim?
Czy jemu wszystko pasuje w waszym związku?
Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Bardzo mi pomogły. Nie wiem czy to dzięki wam czy tak po prostu ale sobie coś uzmysłowiłam. Coś sobie przypomniałam i dodałam dwa do dwóch. Jestem DDA. Byłam na terapii. Jego zachowanie to zachowanie mojego ojca. Jak trzeźwy to milczący i zamkniety w sobie a jak po alkoholu to wesoły i bardziej otwarty. Czy mój mąż jest alkoholikiem? Nie wiem. Nie moge do siebie dopuścić tej myśli. Sięga często po alkohol ale nie przypomina mi alkoholika którego obraz mam w głowie. Mój ojciec robił awantury i dużo więcej pił. Chociaż ostatnio maz przepraszał mnie bo jak dla mnie za dużo już tego było. Natomiast nie myślałam o nim w takich kategoriach. Mój były maz jest trzeźwym alkoholikiem i też nie widziałam podobienstw. Bo za bardzo się różnią osobowościowo. Na szczęście odnowiłam kontakt z moją terapeutką i niedługo mam z nią porozmawiać a ona zawsze celnie naprowadza mnie .
To Ci współczuję, nie dość, że ojciec, to były mąż i... obecny sięga po alkohol. Wydawałoby się, że powinnaś takich facetów omijać dużym łukiem... Nie ma się co dziwić, że jesteś kłębkiem nerwów.
Może podświadomie szukasz facetów podobnych do ojca, nie wiem jak na dziecko i jego dorosłe życie wpływa taka sytuacja, ale wiem, że mają problemy w życiu dorosłym.
Nie powinnaś być z facetem, który popija, tym bardziej mieć z nim dziecko, możesz napisać jak to się stało, że weszłaś w ten związek.
W ogóle to on chciał je mieć czy to była wpadka...
14 2023-04-23 23:44:47 Ostatnio edytowany przez anetha_7 (2023-04-23 23:46:52)
Poznaliśmy się przez badoo w 2020r. Szybko się spotkaliśmy w realu. Ogólnie relacja szła dość szybko ale to trochę przez nasz wiek. Ale nic na to nie wskazywało żeby miał problem z alkoholem. Często się spotykaliśmy, chodziliśmy na rodzinne spotkania obydwu stron. Poznałam rodzinę i mialam czas żeby zaobserwować. Troche zauroczenie dało swoje bo widzę że bardzo wierzyłam w to co mówi np o spędzaniu wolnego czasu itp, co wtedy było prawda bo spędzaliśmy go aktywnie ale teraz też okazało się bujdą. Czasami mam wrażenie że przed ślubem został mi pokazany trochę falszywy obraz jego osoby ale był on nie tylko słownie ale i czynami że tak powiem udokumentowany. Na tych imprezach raz ja a raz on pilismy alkohol bo jedno musiało prowadzić i nigdy nie było problemu z dogadaniem się. Też ten alkohol był w normie. Bez przesady. Dziecko chciałam ale nie myślałam że tak szybko pójdzie. On był dla mnie jak książę na białym koniu przez te półtora roku. Mówił do mnie księżniczko i dbał bardzo. Rozmawialiśmy normalnie i ustalaliśmy nasze wspólne życie. Został nawet z małą na macierzynskim gdy ja wróciłam bo tak nam się bardziej opłacało. Było coraz gorzej ale tak trochę jak gotowanie żaby. Powolutku i trochę niezauważalnie. Firma po covidzie trochę kulała i to miałam na głowie, byłam świeżo po ciazy i porodzie a w tym wieku trochę gorzej się do siebie dochodzi. W trakcie ciąży zmarły mi mama i babcia bo przecież tylko covid wtedy istniał i na nic nie leczyli. Musiałam je codziennie przez 2 miesiące przebierać bo były leżące a nie mogłam żadnej pielęgniarki znaleźć. Jak zmarły byłam po prostu wykończona. A tu za 3 mce porod. Do tego mam syna Zespem Aspergera w edukacji domowej. Chyba przez te wszystkie problemy nie chciałam widzieć gdzie jest problem z moim mężem bo bym tego nie udźwignęła już.