Zakochanie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 146 ]

1

Temat: Zakochanie

Postanowiłam założyć temat do luźnych rozmyślań, mam nadzieję, że nie zamieni się w walkę i przepychankę;)

Otóż zastanawiam się jaką rolę w związkach pełniło u was zakochanie i jak często samo zakochanie wam się zdarzyło.
Czy bylibyście w stanie wejść w związek bez zakochania? Trochę do tego wątku zainspirowała mnie też incelska koncepcja związku z „rozsądku”, czego totalnie nie ogarniam. No a trochę moje obecne randkowanie, po rozpadzie ostatniego związku)

Osobiście nie jestem w stanie zainteresować się fizycznie NIKIM, jeśli nie czuję chemii, a tę chemię czułam generalnie jakieś 4 razy w życiu (może pięć;) ostatnio czytałam, że coś takiego nazywa się „demiseksualność”, ale mnie naprawdę nie pociąga nikt, poza osobą do której coś poczuję. Organicznie lepiej jest mi bez związku i samej, niż miałabym się fizycznie męczyć z kimś, z kim nie czuję jakiegoś połączenia na poziomie hormonalnym (na dalszych etapach wystarcza zbudowana intymność).

Kiedyś myślałam, że jestem w większości, ale teraz zaczęłam się zastanawiać jak te proporcje w społeczeństwie wyglądają.
Może coś, co ja nazywam „zakochaniem” dla innych jest zwykłym zauroczeniem i są do niego zdolni przy większej ilości osób?

Piszemy o różnych kryteriach i wymaganiach, ale czy bazowa i zasadnicza nie jest jednak ta reakcja organizmu, żeby w ogóle zaczęło nam się chcieć?
Czy to nie jest tak, że bez tej chemicznej reakcji, to wpuszczanie drugiej osoby do naszego świata, naginanie napiętych grafików do spotkań i w ogóle sam dotyk byłby jakimś przykrym nieporozumieniem i bardziej obciążeniem niż czymś przyjemnym?

Oczywiście zaznaczę, że nie chodzi mi o trwanie tej iskry po wszeczasy, bo rzecz jasna chemia się wyczerpuje, ale jednak pozostaje po niej pamięć, a zbudowane na jej bazie bliskość, intymność, przywiązanie i porozumienie są podstawą, która starcza na dalsze lata. Może to oczywista oczywistość, ale dodaję, żeby ktoś nie posądził mnie, że chcę „wiecznych motylków w brzuchu” i nie rozumiem prawdziwej miłości.
Rzecz się rozchodzi o ten zaczyn i że ja osobiście bez niego zacząć nie potrafię. Ani związku, ani przygody łóżkowej.
Choćby nie wiem jaką pan miał twarz, wzrost, czy samochód - moje ciało mówi głośne NIE.

Ciekawa jestem jak to u was wygląda:)

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:

Postanowiłam założyć temat do luźnych rozmyślań, mam nadzieję, że nie zamieni się w walkę i przepychankę;)

Optymistka z Ciebie. Tu każdy temat zamienia się prędzej czy później w trollownię i przepychankę.

Otóż zastanawiam się jaką rolę w związkach pełniło u was zakochanie i jak często samo zakochanie wam się zdarzyło.
Czy bylibyście w stanie wejść w związek bez zakochania? Trochę do tego wątku zainspirowała mnie też incelska koncepcja związku z „rozsądku”, czego totalnie nie ogarniam. No a trochę moje obecne randkowanie, po rozpadzie ostatniego związku)

Nigdy nie byłem w związku, więc się nie wypowiem. Myślę, że nie mógłbym wejść w związek bez zakochania, z tym że nie wiem czy byłbym w stanie to zakochanie rozpoznać. Możliwe, że jeśli dziewczyna w miarę by mi się podobała, a do tego odpowiadałaby mi z charakteru, to mylnie bym uznał, że się zakochałem, choć tej chemii by nie było... Może będzie mi kiedyś dane się przekonać.

Osobiście nie jestem w stanie zainteresować się fizycznie NIKIM, jeśli nie czuję chemii, a tę chemię czułam generalnie jakieś 4 razy w życiu (może pięć;) ostatnio czytałam, że coś takiego nazywa się „demiseksualność”, ale mnie naprawdę nie pociąga nikt, poza osobą do której coś poczuję. Organicznie lepiej jest mi bez związku i samej, niż miałabym się fizycznie męczyć z kimś, z kim nie czuję jakiegoś połączenia na poziomie hormonalnym (na dalszych etapach wystarcza zbudowana intymność).

Zgadzam się, że lepiej być samemu niż męczyć się z kimś niedopasowanym.

Kiedyś myślałam, że jestem w większości, ale teraz zaczęłam się zastanawiać jak te proporcje w społeczeństwie wyglądają.
Może coś, co ja nazywam „zakochaniem” dla innych jest zwykłym zauroczeniem i są do niego zdolni przy większej ilości osób?

Myślę, że zauroczenie często jest mylone z zakochaniem, a potem to już ludzie są ze sobą z przyzwyczajenia.

Piszemy o różnych kryteriach i wymaganiach, ale czy bazowa i zasadnicza nie jest jednak ta reakcja organizmu, żeby w ogóle zaczęło nam się chcieć?
Czy to nie jest tak, że bez tej chemicznej reakcji, to wpuszczanie drugiej osoby do naszego świata, naginanie napiętych grafików do spotkań i w ogóle sam dotyk byłby jakimś przykrym nieporozumieniem i bardziej obciążeniem niż czymś przyjemnym?

Dla mnie spotykanie się byłoby przyjemne ze względu na to, że po prostu mi tego brakuje, ale równie dobrze mogłaby to być tylko koleżeńska relacja.

Oczywiście zaznaczę, że nie chodzi mi o trwanie tej iskry po wszeczasy, bo rzecz jasna chemia się wyczerpuje, ale jednak pozostaje po niej pamięć, a zbudowane na jej bazie bliskość, intymność, przywiązanie i porozumienie są podstawą, która starcza na dalsze lata. Może to oczywista oczywistość, ale dodaję, żeby ktoś nie posądził mnie, że chcę „wiecznych motylków w brzuchu” i nie rozumiem prawdziwej miłości.
Rzecz się rozchodzi o ten zaczyn i że ja osobiście bez niego zacząć nie potrafię. Ani związku, ani przygody łóżkowej.
Choćby nie wiem jaką pan miał twarz, wzrost, czy samochód - moje ciało mówi głośne NIE.

Ciekawa jestem jak to u was wygląda:)

Zgadzam się, sam nie mógłbym pójść do łóżka z osobą, do której nic nie czuję i z którą nic mnie nie łączy. Chciałbym najpierw zacząć związek, a dopiero potem seks, ale trudno znaleźć kobietę, której by to odpowiadało.

3

Odp: Zakochanie

Dobieranie się w stałe związki, przebiega wg skomplikowanego algorytmu. Do tego każdy ma ten algorytm trochę inaczej ustawiony. U kobiet to kombinacja kluczy: wygląd, status (najlepiej najwyższa pozycja w wybranej grupie), zaradność, dawane emocje (związany z tym seks). U mężczyzn podobnie, no może poza statusem.

4

Odp: Zakochanie

rakastankielia odnośnie relacji koleżeńskich to jak najbardziej się zgadzam! W ogóle większość moich znajomych i przyjaciół to mężczyźni i rozmowy z nimi dają mi niesamowicie dużo przyjemności. Ale już wizja, że miałabym się przytulać, uprawiać seks, czy planować dużo częstsze spotkania, z kolacjami itp. - do tego trzeba nakładu energii, na które ja mam ochotę tylko w przypadku chemii.

Rozumiem, że nigdy nie byłeś w związku, ale odczuwałeś kiedyś zakochanie/zauroczenie? Piszesz często, że nie masz dużych wymagań i że chciałbyś jakąkolwiek kobietę, która „dałaby Ci szansę”, ale z tego co piszesz teraz wynika, że też masz tak, że żeby przymierzyć się do relacji potrzebowałbyś tego uczucia.

Mogłoby być tak, że spotkasz się z dziewczyną, która wreszcie będzie chciała z Tobą spędzić więcej czasu, będzie ładna, ogarnięta, a jednak - nic się między wami nie zadzieje, bo się w niej nie zakochasz. Wyobrażasz sobie taki scenariusz?


Legat napisał/a:

Dobieranie się w stałe związki, przebiega wg skomplikowanego algorytmu. Do tego każdy ma ten algorytm trochę inaczej ustawiony. U kobiet to kombinacja kluczy: wygląd, status (najlepiej najwyższa pozycja w wybranej grupie), zaradność, dawane emocje (związany z tym seks). U mężczyzn podobnie, no może poza statusem.

A gdybyś miał bez odgórnej teorii opisać swoje odczucia ze swoich własnych relacji i zbliżeń.
Potrafiłeś wejść w relację bez zakochania? Interesowała Cię jakaś druga osoba fizycznie, jeśli nie było tego uczucia?

Czy może odhaczałeś sobie: wygląd jest, zaradność jest, dobra, opłaca mi się, wchodzę w to. No dla mnie to nie do pojęcia.
Ja po prostu nie odczuwam potrzeby relacji, nawet jeśli wszystko odhaczę, ale nie pojawi się reakcja w organiźmie.

Ciekawi mnie jak to u was jest personalnie:)

5

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:

rakastankielia odnośnie relacji koleżeńskich to jak najbardziej się zgadzam! W ogóle większość moich znajomych i przyjaciół to mężczyźni i rozmowy z nimi dają mi niesamowicie dużo przyjemności. Ale już wizja, że miałabym się przytulać, uprawiać seks, czy planować dużo częstsze spotkania, z kolacjami itp. - do tego trzeba nakładu energii, na które ja mam ochotę tylko w przypadku chemii.

Jasne, wiadomo że relacja koleżeńska to nie to samo co związek i seks, choć już np. przytulenie na powitanie czy pożegnanie nie musi być zarezerwowane dla partnerki.

Rozumiem, że nigdy nie byłeś w związku, ale odczuwałeś kiedyś zakochanie/zauroczenie?

Zauroczenie jak najbardziej, czy zakochanie to nie wiem, ale raczej nie.

Piszesz często, że nie masz dużych wymagań i że chciałbyś jakąkolwiek kobietę, która „dałaby Ci szansę”, ale z tego co piszesz teraz wynika, że też masz tak, że żeby przymierzyć się do relacji potrzebowałbyś tego uczucia.

Możliwe że jestem na takim etapie, że po prostu samo zainteresowanie ze strony dziewczyny wystarczyłoby, żeby mnie rozkochać xd

Mogłoby być tak, że spotkasz się z dziewczyną, która wreszcie będzie chciała z Tobą spędzić więcej czasu, będzie ładna, ogarnięta, a jednak - nic się między wami nie zadzieje, bo się w niej nie zakochasz. Wyobrażasz sobie taki scenariusz?

Jak wyżej. Myślę, że tak bardzo brakuje mi bliskości drugiej osoby, że mogłoby być tak, że mimo wszystko bym się związał, licząc na to, że to uczucie się pojawi.

6

Odp: Zakochanie

Na każda kobieta działa co innego.Dla jednej wystarczy częsta zmiana partnerów bez utwierdzonych wartości.Dla nich taka baba jest dupodajka Dla innej mężczyzna musi stanowić wartość w kilku rzeczach  i wtedy z nim może dzielić swoje zasoby.I z tego drugiego powstaje fascynacja i zakochanie

7

Odp: Zakochanie
rakastankielia napisał/a:
Husky napisał/a:

rakastankielia odnośnie relacji koleżeńskich to jak najbardziej się zgadzam! W ogóle większość moich znajomych i przyjaciół to mężczyźni i rozmowy z nimi dają mi niesamowicie dużo przyjemności. Ale już wizja, że miałabym się przytulać, uprawiać seks, czy planować dużo częstsze spotkania, z kolacjami itp. - do tego trzeba nakładu energii, na które ja mam ochotę tylko w przypadku chemii.

Jasne, wiadomo że relacja koleżeńska to nie to samo co związek i seks, choć już np. przytulenie na powitanie czy pożegnanie nie musi być zarezerwowane dla partnerki.

Rozumiem, że nigdy nie byłeś w związku, ale odczuwałeś kiedyś zakochanie/zauroczenie?

Zauroczenie jak najbardziej, czy zakochanie to nie wiem, ale raczej nie.

Piszesz często, że nie masz dużych wymagań i że chciałbyś jakąkolwiek kobietę, która „dałaby Ci szansę”, ale z tego co piszesz teraz wynika, że też masz tak, że żeby przymierzyć się do relacji potrzebowałbyś tego uczucia.

Możliwe że jestem na takim etapie, że po prostu samo zainteresowanie ze strony dziewczyny wystarczyłoby, żeby mnie rozkochać xd

Mogłoby być tak, że spotkasz się z dziewczyną, która wreszcie będzie chciała z Tobą spędzić więcej czasu, będzie ładna, ogarnięta, a jednak - nic się między wami nie zadzieje, bo się w niej nie zakochasz. Wyobrażasz sobie taki scenariusz?

Jak wyżej. Myślę, że tak bardzo brakuje mi bliskości drugiej osoby, że mogłoby być tak, że mimo wszystko bym się związał, licząc na to, że to uczucie się pojawi.

Bardzo szczerze piszesz, muszę przyznać, że tutaj odbieram Cię jako dużo bardziej samoświadomą osobę, niż w poprzednich wątkach. Z całego serca Ci życzę, żebyś spotkał taką dziewczynę. Brak jakiejkolwiek bliskości to straszne doświadczenie. Ponoć człowiek, jako istota stadna, potrzebuje jakiejś ilości dotknięć i przytuleń dziennie, żeby być zdrowym (fizycznie).
Też dlatego zachęcam Cię na te grupowe warsztaty i terapie, bo myślę, że w takich miejscach można spotkać ludzi, z którymi mógłbyś nawiązać relacje do spotkań poza grupą.

Ja jestem na etapie w którym myślę, że właśnie tylko poznawanie dużej ilości ludzi (bez żadnych podtekstów) daje szansę, że na kogoś mój organizm zareaguje. W zabieganym życiu, z pracą i zajęciami, gdzie nie przewijają się nowe osoby, nie jest to łatwe, ale mam nadzieję, że w końcu znowu moje zauroczenie, a potem zakochanie się pojawi;)

8

Odp: Zakochanie

Niektórzy nie przeżyją zauroczenia przez całe życie. Bo trzeba trafić na odpowiednią osobę.

Pewna kobieta mówiła:   "Gdy koleżanka mówila, że ją trafił piorun zauroczenia, to nie wierzyłam jej. Dopiero teraz wiem jak to jest. ".

Może się zauroczyć od razu gdy kogoś poznajemy, można się zauroczyć gdy znamy się dłużej, można się zauroczyć po pierwszym seksie, albo po drugiej randce, albo po roku seksu. Nie ma reguły.

Zauroczenia mogą być płytsze, krótkotrwałe, albo wielomiesięczne. Po zauroczeniach, jak po ognisku — zostaje albo czarny popiół, albo wieczny żar.




Husky napisał/a:

Otóż zastanawiam się jaką rolę w związkach pełniło u was zakochanie i jak często samo zakochanie wam się zdarzyło.

Wejść w związek gdy jest zauroczenie na pewno jest łatwiej.
Współczuję osobom, które nie są zauroczone, a trwają w długim związku i nie wiedzą, czy to właściwa osoba.


Czy bylibyście w stanie wejść w związek bez zakochania?

To jest właśnie ten problem...
Jak nie ma zakochania, zauroczenia, to nie wiemy czy to właściwy związek dla nas.

Zauroczenie — dla mnie chwilowe, motylki.
Zaukochanie — coś głębszego.
Miłość – wieloletnia, gdzie oddamy nerkę bez zastanowienia.



Osobiście nie jestem w stanie zainteresować się fizycznie NIKIM, jeśli nie czuję chemii,

To jest złudzenie.
Można się totalnie zauroczyć po kilku seksach. Dopiero po jakimś czasie znajomości.

Też dawniej myślałem "O rany! Jak to wskoczyć do łóżka z obcą kobietą... jak to w ogóle możliwe?".
Ale jeśli dwoje ludzi się sobie podoba fizycznie, to warto się nie powstrzymywać.

Poza tym — jako główne zagrożenie FWB wymienia się właśnie zauroczenie, że ktoś poczuje coś więcej.



a tę chemię czułam generalnie jakieś 4 razy w życiu (może pięć;)

Ja też kilka razy w życiu. We wszystkich konfiguracjach... bez kontaktu z dziewczyną w ogóle, po wielu latach wybuch zauroczenia, po paru spotkaniach na seks, po roku znajomości z seksem, po wielu rozmowach, ale bez seksu, itd.



ostatnio czytałam, że coś takiego nazywa się „demiseksualność”, ale mnie naprawdę nie pociąga nikt, poza osobą do której coś poczuję.

Być może to jest blokowanie rozumowe tego co czujesz głębiej.
Coś na zasadzie tej żony co ostatnio pisała, że nie możę się przemóc do seksu z mężem.



Może coś, co ja nazywam „zakochaniem” dla innych jest zwykłym zauroczeniem i są do niego zdolni przy większej ilości osób?

Zauroczenie może być tylko jedno wg mnie.
To jest ta osoba, do której biegną twoje myśli, jak mózg niczym nie jest zajęty.



Piszemy o różnych kryteriach i wymaganiach, ale czy bazowa i zasadnicza nie jest jednak ta reakcja organizmu, żeby w ogóle zaczęło nam się chcieć?

To  jest ogromna pułapka. ®Esther Perel.

1. kobieta będzie chciała seksu jak się podnieci
2. podnieci się, jak będzie dotykana, tulona, stymulowana słowami
3. ale ona nie chce być dotykana, jeśli nie jest podniecona

Błędne koło.



Czy to nie jest tak, że bez tej chemicznej reakcji, to wpuszczanie drugiej osoby do naszego świata, naginanie napiętych grafików do spotkań i w ogóle sam dotyk byłby jakimś przykrym nieporozumieniem i bardziej obciążeniem niż czymś przyjemnym?

Rozum ogranicza uczucie.
Zablokujesz dotyk, kogoś kogo nie pożądasz.



Rzecz się rozchodzi o ten zaczyn i że ja osobiście bez niego zacząć nie potrafię. Ani związku, ani przygody łóżkowej.
Choćby nie wiem jaką pan miał twarz, wzrost, czy samochód - moje ciało mówi głośne NIE.

Zaczynu nie będzie, bo się nie wytworzy, bo zaczyn powstaje gdy się podniecasz, zaczynasz pożądać.
Słowo "NIE" — to nie mówi ciało, ale rozum? Jak sądzisz? Kto u Ciebie mówi "NIE"?

9

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Husky napisał/a:

rakastankielia odnośnie relacji koleżeńskich to jak najbardziej się zgadzam! W ogóle większość moich znajomych i przyjaciół to mężczyźni i rozmowy z nimi dają mi niesamowicie dużo przyjemności. Ale już wizja, że miałabym się przytulać, uprawiać seks, czy planować dużo częstsze spotkania, z kolacjami itp. - do tego trzeba nakładu energii, na które ja mam ochotę tylko w przypadku chemii.

Jasne, wiadomo że relacja koleżeńska to nie to samo co związek i seks, choć już np. przytulenie na powitanie czy pożegnanie nie musi być zarezerwowane dla partnerki.

Rozumiem, że nigdy nie byłeś w związku, ale odczuwałeś kiedyś zakochanie/zauroczenie?

Zauroczenie jak najbardziej, czy zakochanie to nie wiem, ale raczej nie.

Piszesz często, że nie masz dużych wymagań i że chciałbyś jakąkolwiek kobietę, która „dałaby Ci szansę”, ale z tego co piszesz teraz wynika, że też masz tak, że żeby przymierzyć się do relacji potrzebowałbyś tego uczucia.

Możliwe że jestem na takim etapie, że po prostu samo zainteresowanie ze strony dziewczyny wystarczyłoby, żeby mnie rozkochać xd

Mogłoby być tak, że spotkasz się z dziewczyną, która wreszcie będzie chciała z Tobą spędzić więcej czasu, będzie ładna, ogarnięta, a jednak - nic się między wami nie zadzieje, bo się w niej nie zakochasz. Wyobrażasz sobie taki scenariusz?

Jak wyżej. Myślę, że tak bardzo brakuje mi bliskości drugiej osoby, że mogłoby być tak, że mimo wszystko bym się związał, licząc na to, że to uczucie się pojawi.

Bardzo szczerze piszesz, muszę przyznać, że tutaj odbieram Cię jako dużo bardziej samoświadomą osobę, niż w poprzednich wątkach. Z całego serca Ci życzę, żebyś spotkał taką dziewczynę. Brak jakiejkolwiek bliskości to straszne doświadczenie. Ponoć człowiek, jako istota stadna, potrzebuje jakiejś ilości dotknięć i przytuleń dziennie, żeby być zdrowym (fizycznie).
Też dlatego zachęcam Cię na te grupowe warsztaty i terapie, bo myślę, że w takich miejscach można spotkać ludzi, z którymi mógłbyś nawiązać relacje do spotkań poza grupą.

Dziękuję Ci bardzo za tę wymianę zdań i za miłe słowa na mój temat smile Jestem na takim etapie, że w ogóle nie odczuwam potrzeby uprawiania seksu, samo przytulanie i jakieś pocałunki by mi na razie starczyły, no i do tego jacyś znajomi do pogadania i wspólnych aktywności (żeby nie spędzać z dziewczyną 24/7 i jej nie osaczać, choć oczywiście byłoby super, gdybyśmy mieli jakieś wspólne zainteresowania). Co do grupowych terapii, szukałem ostatnio, ale nic sensownego nie znalazłem, chyba nie wiem gdzie i jak szukać xd

Ja jestem na etapie w którym myślę, że właśnie tylko poznawanie dużej ilości ludzi (bez żadnych podtekstów) daje szansę, że na kogoś mój organizm zareaguje. W zabieganym życiu, z pracą i zajęciami, gdzie nie przewijają się nowe osoby, nie jest to łatwe, ale mam nadzieję, że w końcu znowu moje zauroczenie, a potem zakochanie się pojawi;)

Też bym właśnie tak chciał, znajomi, wspólne aktywności, imprezy, poznawanie ich znajomych i poszerzanie grona swoich znajomych, no i może jakaś dziewczyna by się trafiła smile ale też niestety nie poznaję nowych osób, do tego jestem zajęty pracą, studiami i pisaniem magisterki (ale na spotykanie się ze znajomymi czy dziewczyną zawsze znalazłbym czas).

10

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:

Postanowiłam założyć temat do luźnych rozmyślań, mam nadzieję, że nie zamieni się w walkę i przepychankę;)

Otóż zastanawiam się jaką rolę w związkach pełniło u was zakochanie i jak często samo zakochanie wam się zdarzyło.
Czy bylibyście w stanie wejść w związek bez zakochania? Trochę do tego wątku zainspirowała mnie też incelska koncepcja związku z „rozsądku”, czego totalnie nie ogarniam. No a trochę moje obecne randkowanie, po rozpadzie ostatniego związku)

Wg mnie zakochanie jest takim bonusem od natury, stanem, który pozwala nam się zbliżyć do drugiej osoby, ale niekoniecznie musi przerodzić się w miłość i trwały związek. Potwierdzam zatem też to, co napisałaś a czego już nie zacytowałam, że jest to jakby niezbędny element, żeby w ogóle rozpocząć z kimś bliższą relację.

11

Odp: Zakochanie
Violette napisał/a:

Każdy ma swój "algorytm" jak ktoś ładnie napisał zakochania, chociaż Miłość jest taka sama dla wszystkich.
Zakochanie to fascynacja nad jakaś cechą czy zestawem cech, miłość to decyzja i coś dużo głębszego: to sposób w jaki Cie ktoś traktuje, wsparcie, troska, szacunek.. dlatego dla mnie bardzo łatwo odróżnic jedno od drugiego, ale wiem, że większość ma z tym ogromny problem.

Bo zakochanie tak naprawdę jest egoistyczne, nastawione na branie i zaspakajanie własnych potrzeb. Wtedy nawet jak się robi jakieś rzeczy dla tej drugiej osoby, to dlatego, aby zminimalizować ryzyko jej utraty. W miłości jest wymiana, otwartość na potrzeby drugiej strony.

12

Odp: Zakochanie

Jeśli Twoje pytanie, jest z ciekawości,  zy ludzie tak po prostu postanawiają kontynuować relację, gdy nie czują do drugiej osoby kompletnie nic, to nie wydaje  mi się.
Np po takiej randce z mężczyzną nieznanym, do którego nie poczulalabym czegoś tam, i nie musiałoby to być zauroczenie, ale chociażby zwykła ciekawość tego człowieka,  nie spotkałabym sie ponownie, z szacunku do niego i jego czasu.
W każdą relację wchodziłam z zauroczenia,  chociaż często nie było to jak grom z jasnego nieba., raczej ktoś pojawiał się w życiu i cos w nim atakowało jak wirus wink
Po jakimś czasie i nieodwołalnie.
Co ciekawe, nigdy nie zdarzyło się,  żeby bez wzajemności.
Po prostu taka wzmacniająca się wzajemnie energia.
Powiem szczerze, że ciarki mnie przechodzą po plecach, ze jakiś Pan mógłby po prostu uznać, że się mu po prostu nie podobam, ale dla jakiś swoich celów tę relację mógłby kontynuować,  a  ja mogłabym tego nie rozpoznać po prostu

13

Odp: Zakochanie
MagdaLena1111 napisał/a:
Violette napisał/a:

Każdy ma swój "algorytm" jak ktoś ładnie napisał zakochania, chociaż Miłość jest taka sama dla wszystkich.
Zakochanie to fascynacja nad jakaś cechą czy zestawem cech, miłość to decyzja i coś dużo głębszego: to sposób w jaki Cie ktoś traktuje, wsparcie, troska, szacunek.. dlatego dla mnie bardzo łatwo odróżnic jedno od drugiego, ale wiem, że większość ma z tym ogromny problem.

Bo zakochanie tak naprawdę jest egoistyczne, nastawione na branie i zaspakajanie własnych potrzeb. Wtedy nawet jak się robi jakieś rzeczy dla tej drugiej osoby, to dlatego, aby zminimalizować ryzyko jej utraty. W miłości jest wymiana, otwartość na potrzeby drugiej strony.


To prawda, egoizm ewidentnie się tu pojawia wraz z całym koktajlem hormonalnym. Potem, jak ktoś jest już mi bliski to w naturalny sposób, bez chemicznego parcia chcemy tej osobie dużo dać od siebie, ale żeby się to stało, najpierw trzeba się zbliżyć.

Dziękuję wam za te wszystkie opinie. Zastanawiam się, czy częstotliwość i zdolność do tego „zauroczania” (nie wiem jak to odmienić:P) nie jest jakoś wdrukowana (pomijam rozważania, czy to kwestia biologii czy wychowania).
Tak, jak mamy wysoką wrażliwość, psychopatów i wszystko co na skali pomiędzy, być może analogicznie trzeba zaakceptować, że mamy większą i mniejszą reaktywność na bodźce seksualne i generalnie związane z wytwarzaniem intymnych więzi.

Gary pisze o „zablokowaniu”, ale mi się wydaje, że to teoria wykluczająca zwyczajną ludzką różnorodność.

Żeby zakochanie pojawiło się po którymś stosunku seksualnym, to musiałabym te ileś stosunków odbyć z odrazą i niechęcią do obcego mi ciała, które narusza moje granice. Nie widzę powodu, żeby tak się męczyć, zwłaszcza, że parę razy w życiu zaznałam możliwości, żeby tak się to nie odbywało.

Randkując obecnie spotkam wielu fajnych mężczyzn, z którymi naprawdę wszystko jest w porządku, z niektórymi utrzymuję fajny koleżeński kontakt, ale no dopóki coś mnie chemicznie nie trafi to non pasaran wink
Strasznie nie lubię komentarzy, że skoro odmawiam (a wszystkie „punkty” możnaby odhaczyć) to znaczy, że wybrzydzam - przecież to zupełnie inna kwestia.
Cieszę się, że spotykam się tu ze zrozumieniem, ale też mogę zobaczyć jak inni to widzą odmiennie.

A propos,  wracając: Gary, byłbyś w stanie przyjąć, że ktoś ma odmienną konstrukcję w kwestii potrzeb seksualnych i nie jest to kwestia blokady, tylko po prostu odmiennego systemu?
Bo jeśli to byłaby blokada, to po pierwsze - co daje zdjęcie tej blokady?:P Bo ja mam wrażenie, że Ty jesteś wiecznie niezaspokojony (takie mam odczucia czytając Twoje posty). Jeżeli tak miałaby wyglądać transformacja z mojej „niekochliwości” to chyba bym podziękowała.
Błędne koło o którym piszesz jest błędne, bo nie ma tam aspektu Z PRZED dotyku, czyli bycia podnieconą, bo właśnie w kimś się zakochało. Bez tego faktycznie opisany schemat wydaje mi się prawdziwy i, co więcej, bardzo mi się podoba - pokazuje, dlaczego absolutnie sobie nie życzę, żeby ktoś bez mojej zgody i chęci próbował przez dotyk uruchomić we mnie potrzeby seksualne.

A jakbyś miał odpowiedzieć na pytanie bez teoretyzowania o schematach: ile razy Ty się zakochałeś? Jak to się ma do związków, które budowałeś/budujesz?

14 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2023-04-23 16:09:52)

Odp: Zakochanie

Husky, ja mam tak samo. I to poczucie, że bez pary jest ok jest pewnego rodzaju pułapka bo z jednej strony nie męczymy się strasznie jako single, ale z drugiej mamy większe wymagania a propos potencjalnych partnerów i nie chce nam się czegokolwiek żeby się musieć starać. Jakby był ten słynny klik to człowiek ma motywację by się dopasowywać, znajdować czas etc. Ale jak jest tak bez szału to motywacja niska. Przechodziłam to i przechodzę i pewnie dlatego mimo wielku randek i zainteresowanych gości - nie decydowałam się na ciągnięcie tego bo mi zabrakło tej odrobiny chemii. Ale jak mnie wreszcie trafiło to spać nie mogłam, tak na mnie gość zadziałał. Z różnych przyczyn niestety nie przetrwało ale wlazł mi tak pod skórę, że właśnie trudno jest mi się decydować na relacje takie eh no fajny gość, ale chemii nie ma. Spróbowałam raz, bo mój wieloletni znajomy się zakręcił wokół mnie i choć mi się średnio podobał - zaczęliśmy randkowac. Miał wiele fajnych obiektywnie cech, był też po rozwodzie, też podobna historia jak moja, fajny jako tata, inteligentny , bardzo zaangażowany. I ja naprawdę chciałam żeby mi się spodobał i poszłam w to trochę z rozsądku, bo uznałam że może za szybko skreślam facetów. Ale jak przyszło do intymności to sorry, ale nie. To nie powinno tak wyglądać. Mogłabym z nim rozmawiać godzinami ale jak pomyślę że miałby mnie dotykać..Potem żałowałam że w to weszłam w ogóle bo znajomość wiadomo już się skiepscila. Więc uważam, że nie chodzi o wygląd ale o ten klik. I myślę że bez niego nie ma sensu zaczynać. Owszem, nie mam 15 lat i nie oczekuje pioruna na pierwszym spotkaniu, czlowieka się odkrywa stopniowo. Ale chodzi o ten haczyk, że się CHCE tego człowieka poznać. I moim zdaniem z tym nie ma co iść na kompromisy.
Aha, i ja też słyszałam że wybrzydzam jeśli chodzi o mężczyzn bo fakt jest taki, że chodzę na te randki czasem (bo obecnie nie jestem w żadnej relacji) i zazwyczaj Panowie proponują kolejne spotkania, ale mi tak jak Ela napisała - szkoda i mojego i jego czasu marnować jak widzę, że to nie "mój" człowiek.   Bo mi się jakoś tak nie podoba na głębszym poziomie. Jest ok, jakieś punkty styczne są, doceniam bardzo zwłaszcza ojców naprzemiennych i mają u mnie od razu +100 punktów. Ale to nie Excel gdzie muszę odhaczyc kryteria. Jak pisałam wyżej - mój znajomy je odhaczyl ale moje ciało i reagowało na niego tak jak powinno...Natomiast zdecydowanie zareagowało na gościa, który większości kryteriów NIE spełniał. Nie miał dzieci, był artystą, był niestabilny, widział różne kwestie zupełnie inaczej niż ja...No i co zrobisz jak nic nie zrobisz?

15

Odp: Zakochanie

Violette dzięki za ten komentarz, wydajesz się całkiem fajna, kiedy nie trollujesz:)
ja widzę dookoła siebie dużo ludzi, którzy wchodzą w relacje jedna za drugą, nie mają problemu z zauroczeniem zaraz po wyjściu z jednego związku, stąd też rozważania jak to działa wink

Co do Garego, to tylko kojarzę takie komentarze innych użytkowników, ale nie miałam na tyle determinacji, żeby przeglądać jego stare wątki. Może jego żona się na taki układ zgadza, skoro Gary ma odwagę pisać o tym na forum?
W każdym razie taki dualizm żonowo-kochankowy świadczy, że mamy ZDECYDOWANIE inne konstrukcje.
Przy czym przyjmuję, że nie każdy czerpie przyjemność z monogamii (tylko wtedy fajnie, jak wszystkie strony o tym wiedzą;)

16

Odp: Zakochanie
PainIsFinite napisał/a:

Husky, ja mam tak samo. I to poczucie, że bez pary jest ok jest pewnego rodzaju pułapka bo z jednej strony nie męczymy się strasznie jako single, ale z drugiej mamy większe wymagania a propos potencjalnych partnerów i nie chce nam się czegokolwiek żeby się musieć starać. Jakby był ten słynny klik to człowiek ma motywację by się dopasowywać, znajdować czas etc. Ale jak jest tak bez szału to motywacja niska. Przechodziłam to i przechodzę i pewnie dlatego mimo wielku randek i zainteresowanych gości - nie decydowałam się na ciągnięcie tego bo mi zabrakło tej odrobiny chemii. Ale jak mnie wreszcie trafiło to spać nie mogłam, tak na mnie gość zadziałał. Z różnych przyczyn niestety nie przetrwało ale wlazł mi tak pod skórę, że właśnie trudno jest mi się decydować na relacje takie eh no fajny gość, ale chemii nie ma. Spróbowałam raz, bo mój wieloletni znajomy się zakręcił wokół mnie i choć mi się średnio podobał - zaczęliśmy randkowac. Miał wiele fajnych obiektywnie cech, był też po rozwodzie, też podobna historia jak moja, fajny jako tata, inteligentny , bardzo zaangażowany. I ja naprawdę chciałam żeby mi się spodobał i poszłam w to trochę z rozsądku, bo uznałam że może za szybko skreślam facetów. Ale jak przyszło do intymności to sorry, ale nie. To nie powinno tak wyglądać. Mogłabym z nim rozmawiać godzinami ale jak pomyślę że miałby mnie dotykać..Potem żałowałam że w to weszłam w ogóle bo znajomość wiadomo już się skiepscila. Więc uważam, że nie chodzi o wygląd ale o ten klik. I myślę że bez niego nie ma sensu zaczynać. Owszem, nie mam 15 lat i nie oczekuje pioruna na pierwszym spotkaniu, czlowieka się odkrywa stopniowo. Ale chodzi o ten haczyk, że się CHCE tego człowieka poznać. I moim zdaniem z tym nie ma co iść na kompromisy

O rany, TAK!!! Z każdym słowem się zgadzam, fajnie wiedzieć, że ktoś ma dokładnie tak samo. I też miałam taką próbę z super fajnym przyjacielem, dokładnie takie same odczucia - to nie ma sensu, to jest czysta męczarnia.
Życzę Ci, żeby ten haczyk się pojawił przy fajnym facecie!:)

17 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2023-04-23 16:20:44)

Odp: Zakochanie

Heh dzięki:) Też bym chciała tego haczyka. Nie wymagam jakiegoś Adonisa. Wystarczy, żeby jakoś nasze światy miały szansę się zgrać i żeby do tego był ten klik. Ta minimalna chemia. Powiem Ci, że obecnie mam takie zauroczenie w jednym gościu ale to znajomy z biura, mówimy sobie "czesc" tylko i wymieniamy uśmiechy ale nie mamy żadnych punktów stycznych żeby jakoś rozwinąć znajomość. Inne działy, inne obszary. Poza tym nie wiem czy jest zajęty czy nie nawet, a tym bardziej czy jest zainteresowany moja osoba i czy w ogóle rejestruje moje istnienie:) Z wyglądu nie jest nawet w moim typie do końca, nie jest jakimś przystojniakiem czy cos ale kurka wodna jak ten gość na mnie działa. Jestem pewna, że on pojęcia nie ma i jakby się dowiedział to by padł. I co to jest w ogóle?? Nawet nie wiem czy jest fajny. Ale emituje coś, nie wiem, jakieś feromony czy coś - że ja wymiekam. Nigdy z nim nie gadałam, słyszę czasem jakieś skrawki jego rozmów z innymi w biurze i to wszystko. Dla mnie to jest niewytłumaczalne. Zwłaszcza że tak jak mówię - widuje wielu przystojniejszych mężczyzn więc to nie o wygląd chodzi. Ma coś co na mnie działa podprogowo. I meczy mnie to strasznie bo czuję się jak jeleń głupawy. Ja taka lamaczka serc (hehe) przy nim zamieniam się w onieśmielone dziewczę. Więc po prostu niektórzy na nas działają, a inni nie i to nie ma nic wspólnego z obiektywnymi ich cechami. Nie twierdzę że pojscie za tym to zawsze dobry wybór ale stwierdzam fakt. Z tym moim przyjacielem bym miała obiektywnie jak w raju, on by mnie na rękach nosil. Ale co z tego? Ja też chcę czuć te emocje, je odwzajemniać - a nie być tylko ich odbiorcą

18

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:

Czy bylibyście w stanie wejść w związek bez zakochania?

Oczywiście.
Upierze, ugotuje, posłuży za materac.

Violette napisał/a:

Facet, który jest popychadłem w związku, któremu można srrac na łeb, a on udaje, że to lody czekoladowe, żeby mnie nie stracić jest dla mnie absolutnie odpychający.

Ale to tez jest normalne, bo w ten sposób podświadomośc kobieca chroni nas przed związaniem się ze słabym pshychicznie, "złamanym" osobnikiem.

I dlatego mężczyzna trzyma ramę, by coś takiego nie wyszło poza jednorazową zabawę w łóżku.
Jeśli kobieta zacznie fikać, to drzwi są otwarte.

Ale Violette niejednokrotnie to przerabiała, dlatego może trochę poopowiadać.
Zapraszam.
Wszyscy się pośmiejemy.

19

Odp: Zakochanie

Kurde znowu przepychanki. Możecie przestać i zacząć na temat?

20

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:

Dziękuję wam za te wszystkie opinie. Zastanawiam się, czy częstotliwość i zdolność do tego „zauroczania” (nie wiem jak to odmienić:P) nie jest jakoś wdrukowana (pomijam rozważania, czy to kwestia biologii czy wychowania).

Kilka razy w roku.

Ktoś znany powiedział:      "Jeśli uważasz, że możesz być w małżeństwie i nigdy się nie zauroczyć w kimś innym to kłamiesz".

Kto inny do swojego dorosłego dziecka:     "Nie masz pojęcia dziecko jak trudno jest żyć z kimś jednym przez tyle lat".



Tak, jak mamy wysoką wrażliwość, psychopatów i wszystko co na skali pomiędzy, być może analogicznie trzeba zaakceptować, że mamy większą i mniejszą reaktywność na bodźce seksualne i generalnie związane z wytwarzaniem intymnych więzi.

Zauroczenia z seksem bym nie wiązał.
Seks z pożądaniem owszem.

Zauroczenie to czysto duchowe uczucie. Nawet śmiem twierdzić, że silne zauroczenie potrafi skasować pożądanie.



Gary pisze o „zablokowaniu”, ale mi się wydaje, że to teoria wykluczająca zwyczajną ludzką różnorodność.

Rozumowe blokowanie tego co chce serce, gdzie nas pcha natura, pożądanie, seksualność.
Kobieta to chyba w parę sekund wie czy poszłaby z panem do łóżka.



Żeby zakochanie pojawiło się po którymś stosunku seksualnym, to musiałabym te ileś stosunków odbyć z odrazą i niechęcią do obcego mi ciała,

Okej. Rozumiem Cię.
Nie twierdzę, że to jest złe.
Ja mam tylko inne doświadczenia.



Randkując obecnie spotkam wielu fajnych mężczyzn, z którymi naprawdę wszystko jest w porządku, z niektórymi utrzymuję fajny koleżeński kontakt, ale no dopóki coś mnie chemicznie nie trafi to non pasaran wink

Zauroczenie to jest coś czego:

1. niektórzy nigdy nie zaznają
2. wielu szuka a nie znajduje
3. nie da się kupić, zorganizować, zapllanować.

To Święty Graal relacji między ludźmi.




Strasznie nie lubię komentarzy, że skoro odmawiam (a wszystkie „punkty” możnaby odhaczyć) to znaczy, że wybrzydzam - przecież to zupełnie inna kwestia.

smile smile



A propos,  wracając: Gary, byłbyś w stanie przyjąć, że ktoś ma odmienną konstrukcję w kwestii potrzeb seksualnych i nie jest to kwestia blokady, tylko po prostu odmiennego systemu?

Oczywiście. smile

Pani ma takie i takie zasady i się ich trzyma.



Bo jeśli to byłaby blokada, to po pierwsze - co daje zdjęcie tej blokady?:P

Dobrze. Złego słowa użyłem.
Blokada źle brzmi.




Bo ja mam wrażenie, że Ty jesteś wiecznie niezaspokojony (takie mam odczucia czytając Twoje posty).

Pliiiis... nie mów tak. Mam więcej seksu niż mogłem sobie w młodości wymarzyć, a główny problem polega na małej ilości czasu.



Jeżeli tak miałaby wyglądać transformacja z mojej „niekochliwości” to chyba bym podziękowała.

Dlaczego chciałabyś transformacji?
To jest kluczowe pytanie.

Podkreślę jeszcze raz - dlaczego chciałabyś transformacji.
Dlaczego chicałbyś się zmienić?

Bo twoja odpowiedź powinna brzmieć — nie chcę się zmienić.
To pytanie nie powinno paść z twoich ust.

Ale jeśli jesteś w punkcie A a chcesz iść do punktu B, to znaczy , że uwaąsz, że w punkcie B jest lepiej.

Co jest lepiej?





Błędne koło o którym piszesz jest błędne, bo nie ma tam aspektu Z PRZED dotyku, czyli bycia podnieconą,

Tak. To dotyczy seksu w małżeństwach, związkach.


bo właśnie w kimś się zakochało. Bez tego faktycznie opisany schemat wydaje mi się prawdziwy i, co więcej, bardzo mi się podoba - pokazuje, dlaczego absolutnie sobie nie życzę, żeby ktoś bez mojej zgody i chęci próbował przez dotyk uruchomić we mnie potrzeby seksualne.

Zauroczenie to sprawa duchowa, niezależna od seksualności.

"absolutnie sobie nie życzę, żeby ktoś bez mojej zgody"  --->   tak mówią niektóre żony, a owym "ktosiem" jest mąż.

https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=106284




ile razy Ty się zakochałeś? Jak to się ma do związków, które budowałeś/budujesz?

Związek mam jeden, małżeństwo.

Nic nie buduję. Samo się tworzy lub ginie.

MIiłość jest wieczna jak trawa. Miłość to dać komuś nerkę nie rozważając za/przeciw.
Miłość to pragnąć szczęsćia drugiej osoby BEZWZGLĘDNIE — nawet jeśli to oznaczałoby odejście tej osoby od nas.
Ograniczenia to egizm i bezpeiczeństwo. Trudno jest nie krzywdzić osoby, z którą się jest na dobre i na złe, korzystając z gwarantowanej nierozerwalności związku.

Miałem różne zauroczenia. Płytkie i głębokie. Krótkie i długie. Z seksem i bez seksu.

W liceum byłem zauroczony. Powiesz, że to tylko takie licealne, niedojrzałe. Ale dzisiaj po latach wiem, że było głębokie, prawdziwe. Nie mogłem jej podrywać, z nią chodzić. W końcu zgasło. Z ogniska został popiół. Nie kontaktowałem się z nią, bo nie czuję takiej potrzeby.

Miałem totalne zauroczenie, takie nie do wiary. Jak podsumowałem ile godzin spałem w miesiącu, to nie mogłem wierzyć, że normalnie funkcjonuję. Energia lała się czarkami do rąk i nóg, aż czułem wibracje, nie wierzyłem,że takie coś istnieje, tylko o tym czytałem. Zauroczenie totalnie wyparło seksualność. Gdy ogień zgasł, to został wieczny żar. Część mnie to ona, a część jej to ja.

Rok seksu, bez emocji. Potem nagły strzał i zauroczenie. Zauroczenie w kimś, kogo się już znało. Kobiety tak czasem piszą "pracowałam z nim długo, nie mój tym, ale pewnego dnia poczułam ...".

Pierwsza randka seks, bez emocji na poziomie duchowym. Druga randka seks, bez emocji. I nagle uświadamiam sobie, że jestem zauroczony.

Seks + zauroczenie ===> najpiękniejsze co można przeżyć. smile


Są jeszcze uczucia, które są delikatnym zauroczeniem, nie wiem jak to nazwać — sympatia, fascynacja, ... ale nie ma szybkiego bicia serca, motylków. Jest jednak radość jakby ze spotkania "jak ze starym przjacielem".

Można kogoś lubić, bardziej lubić, albo lubić za bardzo (® Kubuś Puchatek — "kochać znaczy lubić za bardzo", to mnie nauczyła kobieta). Przyjaźń, kochanie, lubienie, zauroczenie, pożądanie seksualne konkretnej osoby, albo pociąg do kogokolwiek bo brakuje seksu czy bliskości. To wszystko jest wielowymiarowe.

21

Odp: Zakochanie
PainIsFinite napisał/a:

Heh dzięki:) Też bym chciała tego haczyka. Nie wymagam jakiegoś Adonisa. Wystarczy, żeby jakoś nasze światy miały szansę się zgrać i żeby do tego był ten klik. Ta minimalna chemia. Powiem Ci, że obecnie mam takie zauroczenie w jednym gościu ale to znajomy z biura, mówimy sobie "czesc" tylko i wymieniamy uśmiechy ale nie mamy żadnych punktów stycznych żeby jakoś rozwinąć znajomość. Inne działy, inne obszary. Poza tym nie wiem czy jest zajęty czy nie nawet, a tym bardziej czy jest zainteresowany moja osoba i czy w ogóle rejestruje moje istnienie:) Z wyglądu nie jest nawet w moim typie do końca, nie jest jakimś przystojniakiem czy cos ale kurka wodna jak ten gość na mnie działa. Jestem pewna, że on pojęcia nie ma i jakby się dowiedział to by padł. I co to jest w ogóle?? Nawet nie wiem czy jest fajny. Ale emituje coś, nie wiem, jakieś feromony czy coś - że ja wymiekam. Nigdy z nim nie gadałam, słyszę czasem jakieś skrawki jego rozmów z innymi w biurze i to wszystko. Dla mnie to jest niewytłumaczalne. Zwłaszcza że tak jak mówię - widuje wielu przystojniejszych mężczyzn więc to nie o wygląd chodzi. Ma coś co na mnie działa podprogowo. I meczy mnie to strasznie bo czuję się jak jeleń głupawy. Ja taka lamaczka serc (hehe) przy nim zamieniam się w onieśmielone dziewczę. Więc po prostu niektórzy na nas działają, a inni nie i to nie ma nic wspólnego z obiektywnymi ich cechami. Nie twierdzę że pojscie za tym to zawsze dobry wybór ale stwierdzam fakt. Z tym moim przyjacielem bym miała obiektywnie jak w raju, on by mnie na rękach nosil. Ale co z tego? Ja też chcę czuć te emocje, je odwzajemniać - a nie być tylko ich odbiorcą

A może ten znajomy nie wzbudził emocji właśnie dlatego że zdroworozsądkowo do tej relacji wbrew pozorom podchodził.
Jakieś takie przekonanie mam, że szczere emocje mają dar wzbudzania wzajemności

22

Odp: Zakochanie
Violette napisał/a:

Narazie smieję się z twoich urojeń, ze trzymasz jakąs "ramę". Xd
Chyba, ze masz na mysli ramę od roweru po wypiciu Amareny lol

Z alfa masz tyle wspolnego co tomasz i jego buńczuczne groteskowe stroszenie piór big_smile

grażyna, wiesz co to rama, nie udawaj kobiety na poziomie smile

wiesz, że nie masz podejścia do silnego, pewnego siebie mężczyzny
coś tam poszczekasz koło nogi, co najwyżej obsikasz nogawkę i to wszytko

23 Ostatnio edytowany przez Husky (2023-04-23 16:48:47)

Odp: Zakochanie

Gary zapytałam o wersję z blokadą nie dlatego, że chcę zmienić swoją strukturę, ale z ciekawości jak wygląda twoja teoria, chciałam, żebyś opisał jak to według Ciebie działa.

Oczywiście mózgowe założenia, a fizjologia to dwie różne sprawy. Tylko, że ja wychowałam się w bardzo liberalnym środowisku pod wszystkimi względami i bez obyczajowych zahamowań sprawdzałam co mi pasuje, a co nie - to, co piszę, wynika z wieloletniej obserwacji własnych potrzeb i emocji - nie mam ani potrzeby, ani zamiaru ich naginać, ale mam potrzebę spotkać kogoś, kto będzie z nimi przynajmniej do pewnego stopnia kompatybilny. Wiem, że prędzej czy później to się znowu wydarzy, ale w międzyczasie przyjemnie jest o tym popisać na forum:)

Absolutnie też nie mam potrzeby, żeby sfera seksualności zajmowała tak przeraźliwie wielką przestrzeń jak u Ciebie.
Abstrahuję od oceny moralnej (rozumiem, że żona wie i akceptuje) to zwyczajnie wydawałoby mi się to całkowitym marnowaniem czasu. Za bardzo lubię swoje intensywne życie zawodowe, żeby poświęcać taką masę energii na kopulację z tyloma ludźmi - doba ma tylko 24 godziny, jakoś trzeba sobie ustawić priorytety wink

Wychodzi na to, że u mnie zakochanie i pożądanie są zwyczajnie nierozerwalne (a więc właśnie ta demiseksualność). Ciekawe jaki jest procent w społeczeństwie takich osób.

Pain ciekawe jest to czego doświadczasz emocjonalnie na temat zupełnie nieznanego Ci mężczyzny. Osobiście nigdy tak nie miałam, ale chyba na tym przykładzie można zbudować rozróżnienie na zauroczenie (w Twoim przypadku) i zakochanie.
Ja zawsze musiałam kogoś najpierw poznać, oswoić się z jego istnieniem i dopiero w pewnym momencie pojawiała się u mnie fascynacja, która powoli narastała zamieniając się w zakochanie. Nie znam innego trybu;)

Ciekawe jakie będą Twoje odczucia, jeśli pan okaże się chamem, albo jego poglądy będą dla Ciebie odrzucające. Ciekawe, czy to wpływa na taką chemię. Ale oczywiście życzę, żeby tak nie było!
No i skoro masz już takie odczucia, to może spróbuj jakoś zagadać big_smile

24

Odp: Zakochanie
Violette napisał/a:

Wszyscy się pośmiejemy.

Narazie smieję się z twoich urojeń, ze trzymasz jakąs "ramę". Xd
Chyba, ze masz na mysli ramę od roweru po wypiciu Amareny lol

Z alfa masz tyle wspolnego co tomasz i jego buńczuczne groteskowe stroszenie piór big_smile

Czy Ty naprawdę nie widzisz tego jakim zdesperowanym człowiekiem jesteś ? Wszędzie gdzie się pojawisz robisz burdel i do tego komiczne wręcz zafiksowanie na moim punkcie. Tyle razy Ci pisałem, że nie jesteś w moim typie z tymi przeróbkami i męską twarzą jak trans. Poza tym charakter jest nie do przeskoczenia, masz skiśniętą duszę - to Twoje ulubione słowo. Nie pomoże Ci fałszywe zakładanie ludzkiej skóry, bo g... i tak wypływa za chwilę.

25

Odp: Zakochanie
Ela210 napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

Heh dzięki:) Też bym chciała tego haczyka. Nie wymagam jakiegoś Adonisa. Wystarczy, żeby jakoś nasze światy miały szansę się zgrać i żeby do tego był ten klik. Ta minimalna chemia. Powiem Ci, że obecnie mam takie zauroczenie w jednym gościu ale to znajomy z biura, mówimy sobie "czesc" tylko i wymieniamy uśmiechy ale nie mamy żadnych punktów stycznych żeby jakoś rozwinąć znajomość. Inne działy, inne obszary. Poza tym nie wiem czy jest zajęty czy nie nawet, a tym bardziej czy jest zainteresowany moja osoba i czy w ogóle rejestruje moje istnienie:) Z wyglądu nie jest nawet w moim typie do końca, nie jest jakimś przystojniakiem czy cos ale kurka wodna jak ten gość na mnie działa. Jestem pewna, że on pojęcia nie ma i jakby się dowiedział to by padł. I co to jest w ogóle?? Nawet nie wiem czy jest fajny. Ale emituje coś, nie wiem, jakieś feromony czy coś - że ja wymiekam. Nigdy z nim nie gadałam, słyszę czasem jakieś skrawki jego rozmów z innymi w biurze i to wszystko. Dla mnie to jest niewytłumaczalne. Zwłaszcza że tak jak mówię - widuje wielu przystojniejszych mężczyzn więc to nie o wygląd chodzi. Ma coś co na mnie działa podprogowo. I meczy mnie to strasznie bo czuję się jak jeleń głupawy. Ja taka lamaczka serc (hehe) przy nim zamieniam się w onieśmielone dziewczę. Więc po prostu niektórzy na nas działają, a inni nie i to nie ma nic wspólnego z obiektywnymi ich cechami. Nie twierdzę że pojscie za tym to zawsze dobry wybór ale stwierdzam fakt. Z tym moim przyjacielem bym miała obiektywnie jak w raju, on by mnie na rękach nosil. Ale co z tego? Ja też chcę czuć te emocje, je odwzajemniać - a nie być tylko ich odbiorcą

A może ten znajomy nie wzbudził emocji właśnie dlatego że zdroworozsądkowo do tej relacji wbrew pozorom podchodził.
Jakieś takie przekonanie mam, że szczere emocje mają dar wzbudzania wzajemności

Nie mam pojęcia. Wykazywał bardzo dużo inicjatywy, zaangażowania, bardzo szybko wziął mnie na pewne wydarzenie w swoim środowisku żeby mnie przedstawić, przywiózł mi prezent z jakiejś tam podróży. Nie twierdzę że on był zakochany bo absolutnie nic takiego nie padło plus nie doszliśmy do takiego etapu w ogóle. No ale jednak nie sądzę że działają na nas tylko ludzie na których my też działamy:) przecież są nieodwzajemnione crushe

26

Odp: Zakochanie
Tomasz77 napisał/a:
Violette napisał/a:

Wszyscy się pośmiejemy.

Narazie smieję się z twoich urojeń, ze trzymasz jakąs "ramę". Xd
Chyba, ze masz na mysli ramę od roweru po wypiciu Amareny lol

Z alfa masz tyle wspolnego co tomasz i jego buńczuczne groteskowe stroszenie piór big_smile

Czy Ty naprawdę nie widzisz tego jakim zdesperowanym człowiekiem jesteś ? Wszędzie gdzie się pojawisz robisz burdel i do tego komiczne wręcz zafiksowanie na moim punkcie. Tyle razy Ci pisałem, że nie jesteś w moim typie z tymi przeróbkami i męską twarzą jak trans. Poza tym charakter jest nie do przeskoczenia, masz skiśniętą duszę - to Twoje ulubione słowo. Nie pomoże Ci fałszywe zakładanie ludzkiej skóry, bo g... i tak wypływa za chwilę.

Violette przynajmniej napisała cokolwiek w temacie, a Ty przychodzisz z tak samo rynsztokowym językiem i jedyne co robisz to zaśmiecasz wątek. Nie popieram ani jej ani twojego zachowania co do formy, ale chcę, żebyś zauważył, że - cytując - „robisz burdel” w dokładnie takim samym stopniu. Bardzo bym Cię prosiła, żebyś przestał.

27

Odp: Zakochanie
PainIsFinite napisał/a:

....mój wieloletni znajomy się zakręcił wokół mnie i choć mi się średnio podobał ... Ale jak przyszło do intymności to sorry, ale nie. ... Mogłabym z nim rozmawiać godzinami ale jak pomyślę że miałby mnie dotykać..

Czyli nie było seksu, czy był, ale po seksie się rozpadło?


I też miałam taką próbę z super fajnym przyjacielem, dokładnie takie same odczucia - to nie ma sensu, to jest czysta męczarnia

Jak się myśli o byciu razem, to seks też jest elementem tego bycia razem. Więc jeśli mężczyzna jest odrzucający od samego początku, to lepiej znajomości nie rozwijać w stronę związku.

Znałem historię, że ona i on byli przyjaciółmi. Pożądali siebie, ale trzymali się na dystans. W końcu poszli do łóżka, seks był super. Ona chciała, aby on z nią żył, ale on wieczny kawaler nie chciał. Rozpadło się.

Jeśli ona i on są przyjaciółmi i się pożądają, to niech idą do łóżka. Dlatego ludziom radzę, że jak mają na siebie ochotę, to niech idą za głosem serca a nie rozumu.
Jak się nie pożądają, to przyjaźń padnie, gdy ktoś wejdzie w związek.

28

Odp: Zakochanie
Violette napisał/a:

U kobiet to działa o tyle inaczej, że my lubimy troszczyć sie i dawać dużo z siebie bezwarunkowo, jeśli mężczyznę kochamy, a dopiero potem wink patrzymy co mamy w zamian.

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

No i potrafimy być o wiele bardziej wyrachowane jak faceci, gdy nie kochamy i szybko delikwenta spuścić na drzewo.

To prawda.

29

Odp: Zakochanie

Pain zrobiłam edit poprzedniej wiadomości, skierowany do Ciebie - piszę, żeby nie przepadł w tej magmie słownego brudu, która nas od wczoraj na forum zalewa;)

30

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:

Violette przynajmniej napisała cokolwiek w temacie, a Ty przychodzisz z tak samo rynsztokowym językiem i jedyne co robisz to zaśmiecasz wątek. Nie popieram ani jej ani twojego zachowania co do formy, ale chcę, żebyś zauważył, że - cytując - „robisz burdel” w dokładnie takim samym stopniu. Bardzo bym Cię prosiła, żebyś przestał.

Napisała, bo próbuje się wybielać i zakładać ludzką skórę ale musiała też doczepić się do innych. Ale OK, już Ci nie będę zaśmiecał, niech sobie wypisuje co chce, to Twój wątek, więc uszanuję Twoją prośbę i to, że tolerujesz jej zaczepki.

31

Odp: Zakochanie
Tomasz77 napisał/a:
Husky napisał/a:

Violette przynajmniej napisała cokolwiek w temacie, a Ty przychodzisz z tak samo rynsztokowym językiem i jedyne co robisz to zaśmiecasz wątek. Nie popieram ani jej ani twojego zachowania co do formy, ale chcę, żebyś zauważył, że - cytując - „robisz burdel” w dokładnie takim samym stopniu. Bardzo bym Cię prosiła, żebyś przestał.

Napisała, bo próbuje się wybielać i zakładać ludzką skórę ale musiała też doczepić się do innych. Ale OK, już Ci nie będę zaśmiecał, niech sobie wypisuje co chce, to Twój wątek, więc uszanuję Twoją prośbę i to, że tolerujesz jej zaczepki.

Bardzo Ci dziękuję!:)
I ja rozumiem, że to ona zaczęła. Nie będę jak pani w przedszkolu z wiecznym tekstem „nie obchodzi mnie kto zaczął” - wiem, że to ma znaczenie kto zaczął. Ale cieszę się, że dla dobra forum i przyjemności rozmowy, potrafisz odpuścić:)

32

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:

Gary zapytałam o wersję z blokadą nie dlatego, że chcę zmienić swoją strukturę, ale z ciekawości jak wygląda twoja teoria, chciałam, żebyś opisał jak to według Ciebie działa.

A to spoko smile smile


Oczywiście mózgowe założenia, a fizjologia to dwie różne sprawy. Tylko, że ja wychowałam się w bardzo liberalnym środowisku pod wszystkimi względami i bez obyczajowych zahamowań sprawdzałam co mi pasuje, a co nie - to, co piszę, wynika z wieloletniej obserwacji własnych potrzeb i emocji - nie mam ani potrzeby, ani zamiaru ich naginać, ale mam potrzebę spotkać kogoś, kto będzie z nimi przynajmniej do pewnego stopnia kompatybilny. Wiem, że prędzej czy później to się znowu wydarzy, ale w międzyczasie przyjemnie jest o tym popisać na forum:)

Superrr smile smile Brzmisz szczęśliwie. smile O to chodzi. smile

Ja też się czuję szczęśliwy. Mogę teraz umrzeć i niczego nie żałuję. A od pewnego czasu pilnuję, aby każdą sekundę odpowiednio przeżyć.




Absolutnie też nie mam potrzeby, żeby sfera seksualności zajmowała tak przeraźliwie wielką przestrzeń jak u Ciebie.

Jesteś pewna że to tylko o seksualność chodzi? Moim zdaniem to są relacje z ludźmi. Nie tylko seks.




Abstrahuję od oceny moralnej...

Bardzo dobrze.

===> johhny sopporno real man conference youtube napisy pl

33

Odp: Zakochanie
rakastankielia napisał/a:
Violette napisał/a:

U kobiet to działa o tyle inaczej, że my lubimy troszczyć sie i dawać dużo z siebie bezwarunkowo, jeśli mężczyznę kochamy, a dopiero potem wink patrzymy co mamy w zamian.

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

O nieeeee, a już myślałam, że trochę zmieniłeś ton:P
Skąd Ty bierzesz takie koncepcje?

34

Odp: Zakochanie

Bo to jest oparte na kilku rzeczach,  głównie na popędzie seksualnym, jeżeli twój mózg nie dostanie sygnału z krocza że jest ok to nie będzie tej iskry, a popęd seksualny z kolei to bardzo delikatna sprawa gdzie psychika jest w stanie go bardzo łatwo zabić, jeżeli nie potrafisz posługiwać się swoim popędem pod kontrolą to zawsze będziesz miała problem bo albo go nie będzie albo będzie go za dużo.

35

Odp: Zakochanie
rakastankielia napisał/a:
Violette napisał/a:

U kobiet to działa o tyle inaczej, że my lubimy troszczyć sie i dawać dużo z siebie bezwarunkowo, jeśli mężczyznę kochamy, a dopiero potem wink patrzymy co mamy w zamian.

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

Uważam, że tylko ktoś poważnie zaburzony kocha bezwarunkowo partnera. Zawsze są granice, które tworzą warunki.
Bezwarunkowo to można kochać dziecko.

36 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2023-04-23 17:20:20)

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:

Gary zapytałam o wersję z blokadą nie dlatego, że chcę zmienić swoją strukturę, ale z ciekawości jak wygląda twoja teoria, chciałam, żebyś opisał jak to według Ciebie działa.

Oczywiście mózgowe założenia, a fizjologia to dwie różne sprawy. Tylko, że ja wychowałam się w bardzo liberalnym środowisku pod wszystkimi względami i bez obyczajowych zahamowań sprawdzałam co mi pasuje, a co nie - to, co piszę, wynika z wieloletniej obserwacji własnych potrzeb i emocji - nie mam ani potrzeby, ani zamiaru ich naginać, ale mam potrzebę spotkać kogoś, kto będzie z nimi przynajmniej do pewnego stopnia kompatybilny. Wiem, że prędzej czy później to się znowu wydarzy, ale w międzyczasie przyjemnie jest o tym popisać na forum:)

Absolutnie też nie mam potrzeby, żeby sfera seksualności zajmowała tak przeraźliwie wielką przestrzeń jak u Ciebie.
Abstrahuję od oceny moralnej (rozumiem, że żona wie i akceptuje) to zwyczajnie wydawałoby mi się to całkowitym marnowaniem czasu. Za bardzo lubię swoje intensywne życie zawodowe, żeby poświęcać taką masę energii na kopulację z tyloma ludźmi - doba ma tylko 24 godziny, jakoś trzeba sobie ustawić priorytety wink

Wychodzi na to, że u mnie zakochanie i pożądanie są zwyczajnie nierozerwalne (a więc właśnie ta demiseksualność). Ciekawe jaki jest procent w społeczeństwie takich osób.

Pain ciekawe jest to czego doświadczasz emocjonalnie na temat zupełnie nieznanego Ci mężczyzny. Osobiście nigdy tak nie miałam, ale chyba na tym przykładzie można zbudować rozróżnienie na zauroczenie (w Twoim przypadku) i zakochanie.
Ja zawsze musiałam kogoś najpierw poznać, oswoić się z jego istnieniem i dopiero w pewnym momencie pojawiała się u mnie fascynacja, która powoli narastała zamieniając się w zakochanie. Nie znam innego trybu;)

Ciekawe jakie będą Twoje odczucia, jeśli pan okaże się chamem, albo jego poglądy będą dla Ciebie odrzucające. Ciekawe, czy to wpływa na taką chemię. Ale oczywiście życzę, żeby tak nie było!
No i skoro masz już takie odczucia, to może spróbuj jakoś zagadać big_smile

Mnie to dziwne przyciąganie też zastanawia. Owszem miewałam w przeszłości crushe ale jednak jakiś kontakt miałam z tymi osobami. Ten tu działa na mnie na totalnie niezrozumianym przeze mnie poziomie. I zdecydowanie uważam, że najseksowniejszy w mężczyźnie jest mózg i serce i zazwyczaj wybieram mężczyzn kierując się jednak tym czy można z nimi inteligentnie porozmawiać i czy są po prostu przyzwoitymi ludźmi. Ale jak widać to co mnie doświadcza teraz z tym dziwnym zauroczeniem to dowód na to, że gdzies jest jeszcze jakiś głębszy poziom. Nie wiem, może to tylko seksualność i feromony. Ale to nie jest tak, że ten facet mnie po prostu kręci seksualnie bo jest hot. Nie. To właśnie inny level. Owszem, pewnie jakbym miała okazję i okazałby się fajny i wolny to bym chętnie też seksualnie się z nim sprzezyla, nie zaprzeczam. Ale jednak tu jakby o coś więcej chodzi bo tak jak mówię - on nie jest typem przystojniaka. Ale on MI się bardzo podoba i nie mam nad tym absolutnie kontroli.
Co do zagadania - naprawdę nie mam okazji bo inne działy i obszary. No i jakoś tak ja przy nim się robię taka onieśmielona bezsensownie. Eh...Trafiło mi się platoniczne zauroczenie. W wieku 40 lat. Masakra.

MagdaLena1111 napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Violette napisał/a:

U kobiet to działa o tyle inaczej, że my lubimy troszczyć sie i dawać dużo z siebie bezwarunkowo, jeśli mężczyznę kochamy, a dopiero potem wink patrzymy co mamy w zamian.

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

Uważam, że tylko ktoś poważnie zaburzony kocha bezwarunkowo partnera. Zawsze są granice, które tworzą warunki.
Bezwarunkowo to można kochać dziecko.

Taaak bo mężczyźni kochają bezwarunkowo:) zwłaszcza jak kobieta mnie atrakcyjna i jej się przytyje:)
Proszszszs....
Ja też juz na tym etapie życia wiem, że bezwarunkowa jest tylko miłość do dzieci. Związek mesko-damski to ZAWSZE wymiana. On daje mi X, ona daje mi Y. Seks, status, wygląd, emocje, pieniądze. Nawet jeśli ktoś kocha drugą osobę to też kocha ją za coś. Ile to razy słyszy się, że jak w związku się psuje seks to się rozpada związek. Czyli seks jest warunkiem.

37

Odp: Zakochanie

Husky, mam podobnie, też podejrzewam, że jestem demiseksualna.

Zawsze np. irytowali mnie podrywający mnie faceci. Niezależnie od tego, jak subtelni by nie byli, i tak mnie to drażniło; zaraz mi ich było za dużo, ich oczekiwania (choćby to były oczekiwania rzędu "bliżej poznać" czy "kawa") rodziły we mnie bunt, a jakiekolwiek namawianie mnie na coś po pierwszej odmowie doprowadzało mnie do - wewnętrznego raczej, chyba że ktoś przeginał - szału. wink
Po prostu niezrozumiała dla mnie była idea spotykania się, żeby sprawdzić, czy coś z tego wyjdzie. Albo chciałam, żeby wyszło, albo nie chciałam - więc po co miałabym coś sprawdzać? Jak byłam sama, to też byłam szczęśliwym człowiekiem; wizja mężczyzny, którego nie kocham, obok mnie wydawała mi się koszmarna. I nie wyobrażam sobie znosić czyjejś niekochanej obecności przez cały czas; myślę, że ta osoba bardzo by mnie... wkurzała, żeby nie rzec dosadniej. wink Te wszystkie rzeczy, które w związku z miłości są super... Dotyk, rozmowa, wspólne spędzanie czasu itd. - no serio, chyba bym oszalała, jakby jakiś niekochany łaził za mną i czegoś chciał. Myślę, że nawet gdybym na początku darzyła go sympatią, powiedzmy, był przyjacielem czy dobrym kolegą, to bardzo szybko doszłabym do etapu, w którym nie mogę na niego patrzeć.

38 Ostatnio edytowany przez stodwa (2023-04-23 17:23:19)

Odp: Zakochanie
MagdaLena1111 napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Violette napisał/a:

U kobiet to działa o tyle inaczej, że my lubimy troszczyć sie i dawać dużo z siebie bezwarunkowo, jeśli mężczyznę kochamy, a dopiero potem wink patrzymy co mamy w zamian.

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

Uważam, że tylko ktoś poważnie zaburzony kocha bezwarunkowo partnera. Zawsze są granice, które tworzą warunki.
Bezwarunkowo to można kochać dziecko.


I dlatego też często niszczycie swoje dzieci bo nie potraficie dać im odejść żeby stworzyły swoją rodzinę

39

Odp: Zakochanie
SaraS napisał/a:

Husky, mam podobnie, też podejrzewam, że jestem demiseksualna.

Zawsze np. irytowali mnie podrywający mnie faceci. Niezależnie od tego, jak subtelni by nie byli, i tak mnie to drażniło; zaraz mi ich było za dużo, ich oczekiwania (choćby to były oczekiwania rzędu "bliżej poznać" czy "kawa") rodziły we mnie bunt, a jakiekolwiek namawianie mnie na coś po pierwszej odmowie doprowadzało mnie do - wewnętrznego raczej, chyba że ktoś przeginał - szału. wink
Po prostu niezrozumiała dla mnie była idea spotykania się, żeby sprawdzić, czy coś z tego wyjdzie. Albo chciałam, żeby wyszło, albo nie chciałam - więc po co miałabym coś sprawdzać? Jak byłam sama, to też byłam szczęśliwym człowiekiem; wizja mężczyzny, którego nie kocham, obok mnie wydawała mi się koszmarna. I nie wyobrażam sobie znosić czyjejś niekochanej obecności przez cały czas; myślę, że ta osoba bardzo by mnie... wkurzała, żeby nie rzec dosadniej. wink Te wszystkie rzeczy, które w związku z miłości są super... Dotyk, rozmowa, wspólne spędzanie czasu itd. - no serio, chyba bym oszalała, jakby jakiś niekochany łaził za mną i czegoś chciał. Myślę, że nawet gdybym na początku darzyła go sympatią, powiedzmy, był przyjacielem czy dobrym kolegą, to bardzo szybko doszłabym do etapu, w którym nie mogę na niego patrzeć.

Potwierdzam. Ten mój przyjaciel mnie zaczął irytować jak np wracaliśmy skądś taksówka i on mówił "Pain, przytul się". Ja nie chciałam. I rodziło się we mnie takie "meh" w jego kierunku, chciałam żeby mi dał spokój. Lubiłam z nim rozmawiać ale żeby nic nie chciał fizycznego ze mną, no masakra

40

Odp: Zakochanie
SaraS napisał/a:

Husky, mam podobnie, też podejrzewam, że jestem demiseksualna.

Zawsze np. irytowali mnie podrywający mnie faceci. Niezależnie od tego, jak subtelni by nie byli, i tak mnie to drażniło; zaraz mi ich było za dużo, ich oczekiwania (choćby to były oczekiwania rzędu "bliżej poznać" czy "kawa") rodziły we mnie bunt, a jakiekolwiek namawianie mnie na coś po pierwszej odmowie doprowadzało mnie do - wewnętrznego raczej, chyba że ktoś przeginał - szału. wink
Po prostu niezrozumiała dla mnie była idea spotykania się, żeby sprawdzić, czy coś z tego wyjdzie. Albo chciałam, żeby wyszło, albo nie chciałam - więc po co miałabym coś sprawdzać? Jak byłam sama, to też byłam szczęśliwym człowiekiem; wizja mężczyzny, którego nie kocham, obok mnie wydawała mi się koszmarna. I nie wyobrażam sobie znosić czyjejś niekochanej obecności przez cały czas; myślę, że ta osoba bardzo by mnie... wkurzała, żeby nie rzec dosadniej. wink Te wszystkie rzeczy, które w związku z miłości są super... Dotyk, rozmowa, wspólne spędzanie czasu itd. - no serio, chyba bym oszalała, jakby jakiś niekochany łaził za mną i czegoś chciał. Myślę, że nawet gdybym na początku darzyła go sympatią, powiedzmy, był przyjacielem czy dobrym kolegą, to bardzo szybko doszłabym do etapu, w którym nie mogę na niego patrzeć.


A czy są osoby które lubią przebywać z innymi osobami z którymi nie chcą przebywać? przecież to jest normalne i każdy człowiek tak ma.

41

Odp: Zakochanie
PainIsFinite napisał/a:

Ten tu działa na mnie na totalnie niezrozumianym przeze mnie poziomie. ....  że gdzies jest jeszcze jakiś głębszy poziom. Nie wiem, może to tylko seksualność i feromony. ...

Ooo... jak cudownie takie coś przeczytać.
Jest głębszy poziom.

"To jest silniejsze ode mnie"

42 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-04-23 17:38:09)

Odp: Zakochanie

"Wychodzi na to, że u mnie zakochanie i pożądanie są zwyczajnie nierozerwalne (a więc właśnie ta demiseksualność). Ciekawe jaki jest procent w społeczeństwie takich osób."

Wszyscy tak mamy, bo to jest nierozłączne i do tego nie jest potrzebny dotyk.
Tylko trudno te uczucia zdefiniować, dlatego te wątpliwości co to jest zakochanie.

Co do tej chemii/zakochania, to niektórym do tego potrzeba niewiele, innym wręcz przeciwnie i nie wiemy dlaczego akurat podoba nam się i nas pociąga x a nie y.

I pewnie są osoby, którym nie dane jest się zakochać, geny chyba tu odgrywają dużą rolę.

Dlatego nie znajdziesz recepty smile

43

Odp: Zakochanie
Violette napisał/a:
Gary napisał/a:

Ooo... jak cudownie takie coś przeczytać.
Jest głębszy poziom.

"To jest silniejsze ode mnie"


aachhh jakie to suuudowne... ohh Xd
Gary już się spocił i męczy gruchę na samą myśl, meheheh  big_smile

Co takiego mężczyźni Ci uczynili, że tak ich nienawidzisz? To już kolejny, którego atakujesz... Nie uważasz, że każdy ma prawo do własnego zdania i poglądu?

44 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-04-23 17:38:12)

Odp: Zakochanie
stodwa napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

Uważam, że tylko ktoś poważnie zaburzony kocha bezwarunkowo partnera. Zawsze są granice, które tworzą warunki.
Bezwarunkowo to można kochać dziecko.


I dlatego też często niszczycie swoje dzieci bo nie potraficie dać im odejść żeby stworzyły swoją rodzinę

A co znaczy ta liczba mnoga?
Wy rodzice? To wtedy to trochę nie do mnie, bo ta życiowa rola dopiero przede mną.
Wy kobiety? Mam inne własne doświadczenie, bo mnie mój tata nie chciał wypuścić z domu z obawy, że mój ukochany mnie wykorzysta.

Poza tym bezwarunkowa miłość nie ma nic wspólnego z zatrzymywaniem dziecka przy sobie. Twój przykład jest wręcz zaprzeczeniem miłości i to każdej, czy tej warunkowej, czy tej bezwarunkowej. Miłość to nie więzienie.

45

Odp: Zakochanie
stodwa napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

Uważam, że tylko ktoś poważnie zaburzony kocha bezwarunkowo partnera. Zawsze są granice, które tworzą warunki.
Bezwarunkowo to można kochać dziecko.


I dlatego też często niszczycie swoje dzieci bo nie potraficie dać im odejść żeby stworzyły swoją rodzinę

Nie, ta bezwarunkowość w stosunku do dzieci nie polega na zaborczości, tylko na tym, że kochamy je, obojętnie jakie są, a to przecież wypadkowa naszych genów i wychowania... choć niektorzy rodzice potrafią robić wielką krzywdę swoim dzieciom, więc tu też nie zawsze można mówić o miłości bezwarunkowej.

46

Odp: Zakochanie
Gary napisał/a:

To jest złudzenie.
Można się totalnie zauroczyć po kilku seksach. Dopiero po jakimś czasie znajomości.

Też dawniej myślałem "O rany! Jak to wskoczyć do łóżka z obcą kobietą... jak to w ogóle możliwe?".
Ale jeśli dwoje ludzi się sobie podoba fizycznie, to warto się nie powstrzymywać.

Poza tym — jako główne zagrożenie FWB wymienia się właśnie zauroczenie, że ktoś poczuje coś więcej.

(...)

Być może to jest blokowanie rozumowe tego co czujesz głębiej.
Coś na zasadzie tej żony co ostatnio pisała, że nie możę się przemóc do seksu z mężem.



(...)

Zaczynu nie będzie, bo się nie wytworzy, bo zaczyn powstaje gdy się podniecasz, zaczynasz pożądać.
Słowo "NIE" — to nie mówi ciało, ale rozum? Jak sądzisz? Kto u Ciebie mówi "NIE"?

Zupełnie nie tak. Próbujesz z demiseksualności zrobić blokadę przed seksem, a to coś innego. Ja sama akurat poglądy na to mam raczej "otwarte", gdybym miała ochotę na seks z kimś tam, szybko, to bym uprawiała seks. Żadnej blokady, żadnych przekonań, które miałyby mi tego bronić. Tu chodzi o to, że nie chcesz. Nie masz ochoty. Nie tylko na seks, ale nawet na randkę. Nie chcesz, żeby ten, do którego nikt nie czujesz, wychodził z roli kolegi, bo on Cię w najmniejszym stopniu nie obchodzi, jeśli chodzi o głębszą relację czy relację jakąkolwiek, ale z seksem.

Piszesz o podobaniu się fizycznie. I znowu, nie rozumiesz. Jak jesteś demiseksualny, to to "podoba się fizycznie" nie budzi w Tobie żadnych emocji, żadnej ochoty na nic. Równie dobrze mógłbyś patrzeć na ładny pejzaż czy psa - no jest ładny, możesz to przyznać, ale co to ma wspólnego z seksem?

Zaczyn nie powstaje, gdy się podniecasz czy pożądasz. Powstaje wcześniej. Nie potrzebuje do tego dotyku. Wystarczy słuchać, obserwować itd.

I znowu sprowadzenie tego do "kto mówi nie - ciało czy rozum" pokazuje, że kompletnie nie umiesz sobie nawet wyobrazić, o co chodzi. tongue Z tego, co napisałeś, wynika (znowu!), że jest chęć i brak zgody na pójście za nią. A tu nie ma żadnej chęci, a więc i rozważań, czy tak czy nie. Nie wiem, kto dla Ciebie jest najbardziej obojętny seksualnie i związkowo - staruszka? Zwierzak? Maskotka z dzieciństwa? wink To teraz wyobraź sobie, że ludzie, w których nie jesteś zakochany, budzą w Tobie dokładnie tyle emocji. I podniecenia. To co, rozważasz ten seks z pluszowym misiem? wink

47

Odp: Zakochanie
stodwa napisał/a:

A czy są osoby które lubią przebywać z innymi osobami z którymi nie chcą przebywać? przecież to jest normalne i każdy człowiek tak ma.

Za duże uproszczenie. Nikt nie lubi przebywać z kimś, z kim nie chce przebywać. Są jednak osoby, które lubią i chcą przebywać (żyć i/lub uprawiać seks) z ludźmi, w których nie są zakochane. Do związku wystarczy im "rozsądek" i/lub seks, do seksu - pożądanie. Tu mowa o tym, że w niektórych przypadkach odczuwanie pożądania, ochoty na seks się nie zdarza, jeśli nie ma zakochania.

48 Ostatnio edytowany przez Gary (2023-04-23 18:07:49)

Odp: Zakochanie
SaraS napisał/a:

Nie wiem, kto dla Ciebie jest najbardziej obojętny seksualnie i związkowo - staruszka? Zwierzak? Maskotka z dzieciństwa? wink
To teraz wyobraź sobie, że ludzie, w których nie jesteś zakochany, budzą w Tobie dokładnie tyle emocji. I podniecenia. To co, rozważasz ten seks z pluszowym misiem? wink

Ok, ok, dzięki.
Akcept.



Violette napisał/a:

... gary to stary dziad zbereźnik. On rozważa seks nawet z grupą misiów i klockami lego big_smile XD

Łał... ale błysnęła smile smile

49

Odp: Zakochanie

Jeśli pociąga Cię mężczyzna, z którym nie rozmawiasz, a tylko na siebie patrzycie, to oczywiste że chodzi o pożądanie.
Czy jak coś odezwie, pożądanie do niego może zgasnąć? Może.
Mi się to często zdarza, że ktoś w rozmowie mnie rozczarowuje i pożądanie gaśnie.
Jak kogoś nie znasz i nic was nie łączy to duża na to szansa.
I odwrotnie, gdy ktoś się wpasowuje osobowością w model  mężczyzny, którego my chcemy, uważamy za idealny, to rozmiękcza nam to mózg i nie tylko.:)
Wtedy bez znaczenia czy to blondyn czy brunet, ile ma wzrostu itd, bo to odczucie jest powalające.
Widocznie Twój przyjaciel, Pani, wszystko w nim było niby na liście oznaczone, ale on nieprzypadkowo w tej taksówkce zachowywał się tak, jak jemu się to wydawało męskie, a Ciebie draznilo.
Może gdyby gadać o przytulaniu w właściwy sposób Cię przytulił bez pytania, gdyby jego kody i Twoje pasowały do siebie , to zagralioby inaczej..

50

Odp: Zakochanie
Husky napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Violette napisał/a:

U kobiet to działa o tyle inaczej, że my lubimy troszczyć sie i dawać dużo z siebie bezwarunkowo, jeśli mężczyznę kochamy, a dopiero potem wink patrzymy co mamy w zamian.

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

O nieeeee, a już myślałam, że trochę zmieniłeś ton:P
Skąd Ty bierzesz takie koncepcje?

A mało to było sytuacji, gdzie kobieta odeszła, jak tylko facet stracił pracę, zachorował albo uległ wypadkowi? tongue i ja wiem, że mężczyźni też tak robią, żeby nie było smile

51

Odp: Zakochanie
MagdaLena1111 napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Violette napisał/a:

U kobiet to działa o tyle inaczej, że my lubimy troszczyć sie i dawać dużo z siebie bezwarunkowo, jeśli mężczyznę kochamy, a dopiero potem wink patrzymy co mamy w zamian.

Nie, kobiety rzadko kiedy kochają bezwarunkowo.

Uważam, że tylko ktoś poważnie zaburzony kocha bezwarunkowo partnera. Zawsze są granice, które tworzą warunki.
Bezwarunkowo to można kochać dziecko.

No wiadomo, że są jakieś granice, ale nie o to chodzi.

52

Odp: Zakochanie
PainIsFinite napisał/a:

Taaak bo mężczyźni kochają bezwarunkowo:) zwłaszcza jak kobieta mnie atrakcyjna i jej się przytyje:)
Proszszszs....

Jeślibym się zakochał, to nie zostawiłbym kobiety tylko dlatego że przytyła.

Ja też juz na tym etapie życia wiem, że bezwarunkowa jest tylko miłość do dzieci.

I zwierząt.

Związek mesko-damski to ZAWSZE wymiana. On daje mi X, ona daje mi Y. Seks, status, wygląd, emocje, pieniądze. Nawet jeśli ktoś kocha drugą osobę to też kocha ją za coś. Ile to razy słyszy się, że jak w związku się psuje seks to się rozpada związek. Czyli seks jest warunkiem.

Nie powinno tak być. Związek to porozumienie dusz, a nie transakcja handlowa.

53

Odp: Zakochanie

Husky jesteś gospodynią wątku.
Suka ujada, a Ty mówisz dobry piesek, zobacz pieseczku jaki jesteś mądry i grzeczny jak chcesz.
Tolerujesz obsikiwanie ludzi to niedługo tu zostaniesz tylko z suką .
Bye i powodzenia w szukaniu miłości.

54

Odp: Zakochanie
SaraS napisał/a:
Gary napisał/a:

To jest złudzenie.
Można się totalnie zauroczyć po kilku seksach. Dopiero po jakimś czasie znajomości.

Też dawniej myślałem "O rany! Jak to wskoczyć do łóżka z obcą kobietą... jak to w ogóle możliwe?".
Ale jeśli dwoje ludzi się sobie podoba fizycznie, to warto się nie powstrzymywać.

Poza tym — jako główne zagrożenie FWB wymienia się właśnie zauroczenie, że ktoś poczuje coś więcej.

(...)

Być może to jest blokowanie rozumowe tego co czujesz głębiej.
Coś na zasadzie tej żony co ostatnio pisała, że nie możę się przemóc do seksu z mężem.



(...)

Zaczynu nie będzie, bo się nie wytworzy, bo zaczyn powstaje gdy się podniecasz, zaczynasz pożądać.
Słowo "NIE" — to nie mówi ciało, ale rozum? Jak sądzisz? Kto u Ciebie mówi "NIE"?

Zupełnie nie tak. Próbujesz z demiseksualności zrobić blokadę przed seksem, a to coś innego. Ja sama akurat poglądy na to mam raczej "otwarte", gdybym miała ochotę na seks z kimś tam, szybko, to bym uprawiała seks. Żadnej blokady, żadnych przekonań, które miałyby mi tego bronić. Tu chodzi o to, że nie chcesz. Nie masz ochoty. Nie tylko na seks, ale nawet na randkę. Nie chcesz, żeby ten, do którego nikt nie czujesz, wychodził z roli kolegi, bo on Cię w najmniejszym stopniu nie obchodzi, jeśli chodzi o głębszą relację czy relację jakąkolwiek, ale z seksem.

Piszesz o podobaniu się fizycznie. I znowu, nie rozumiesz. Jak jesteś demiseksualny, to to "podoba się fizycznie" nie budzi w Tobie żadnych emocji, żadnej ochoty na nic. Równie dobrze mógłbyś patrzeć na ładny pejzaż czy psa - no jest ładny, możesz to przyznać, ale co to ma wspólnego z seksem?

Zaczyn nie powstaje, gdy się podniecasz czy pożądasz. Powstaje wcześniej. Nie potrzebuje do tego dotyku. Wystarczy słuchać, obserwować itd.

I znowu sprowadzenie tego do "kto mówi nie - ciało czy rozum" pokazuje, że kompletnie nie umiesz sobie nawet wyobrazić, o co chodzi. tongue Z tego, co napisałeś, wynika (znowu!), że jest chęć i brak zgody na pójście za nią. A tu nie ma żadnej chęci, a więc i rozważań, czy tak czy nie. Nie wiem, kto dla Ciebie jest najbardziej obojętny seksualnie i związkowo - staruszka? Zwierzak? Maskotka z dzieciństwa? wink To teraz wyobraź sobie, że ludzie, w których nie jesteś zakochany, budzą w Tobie dokładnie tyle emocji. I podniecenia. To co, rozważasz ten seks z pluszowym misiem? wink


Dokładnie tak, świetnie to opisałaś, podpisuję się w pełni pod wszystkim big_smile

55

Odp: Zakochanie
rakastankielia napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

Taaak bo mężczyźni kochają bezwarunkowo:) zwłaszcza jak kobieta mnie atrakcyjna i jej się przytyje:)
Proszszszs....

Jeślibym się zakochał, to nie zostawiłbym kobiety tylko dlatego że przytyła.

Ja też juz na tym etapie życia wiem, że bezwarunkowa jest tylko miłość do dzieci.

I zwierząt.

Związek mesko-damski to ZAWSZE wymiana. On daje mi X, ona daje mi Y. Seks, status, wygląd, emocje, pieniądze. Nawet jeśli ktoś kocha drugą osobę to też kocha ją za coś. Ile to razy słyszy się, że jak w związku się psuje seks to się rozpada związek. Czyli seks jest warunkiem.

Nie powinno tak być. Związek to porozumienie dusz, a nie transakcja handlowa.

Taaaaa, dusz, tylko gdzie te dusze big_smile

Niestety, ale w rezultacie jest to transakcja wiązana, dobrze jak z wzajemną satysfakcją.

56

Odp: Zakochanie
SaraS napisał/a:

Husky, mam podobnie, też podejrzewam, że jestem demiseksualna.

Zawsze np. irytowali mnie podrywający mnie faceci. Niezależnie od tego, jak subtelni by nie byli, i tak mnie to drażniło; zaraz mi ich było za dużo, ich oczekiwania (choćby to były oczekiwania rzędu "bliżej poznać" czy "kawa") rodziły we mnie bunt, a jakiekolwiek namawianie mnie na coś po pierwszej odmowie doprowadzało mnie do - wewnętrznego raczej, chyba że ktoś przeginał - szału. wink
Po prostu niezrozumiała dla mnie była idea spotykania się, żeby sprawdzić, czy coś z tego wyjdzie. Albo chciałam, żeby wyszło, albo nie chciałam - więc po co miałabym coś sprawdzać? Jak byłam sama, to też byłam szczęśliwym człowiekiem; wizja mężczyzny, którego nie kocham, obok mnie wydawała mi się koszmarna. I nie wyobrażam sobie znosić czyjejś niekochanej obecności przez cały czas; myślę, że ta osoba bardzo by mnie... wkurzała, żeby nie rzec dosadniej. wink Te wszystkie rzeczy, które w związku z miłości są super... Dotyk, rozmowa, wspólne spędzanie czasu itd. - no serio, chyba bym oszalała, jakby jakiś niekochany łaził za mną i czegoś chciał. Myślę, że nawet gdybym na początku darzyła go sympatią, powiedzmy, był przyjacielem czy dobrym kolegą, to bardzo szybko doszłabym do etapu, w którym nie mogę na niego patrzeć.

Ale skąd możesz wiedzieć, czy wyjdzie czy nie, skoro danej osoby nie znasz? Może akurat by zaiskrzyło po spotkaniu. No chyba że całkiem się nie podobali, to ok.

57

Odp: Zakochanie
Violette napisał/a:

Zależy ile i na ile miałbys wybor.
z reguły to determinuje pomyślne przejście takich testow wink

Niezależnie od możliwości, jeśli to ta jedyna, nie zostawiłbym jej.

No i Miłość, ale tu juz potrzeba więzi głębszej niz ładna buzia, do czego większośc facetow nie jest zdolnych stworzyć z kobietą.
Większości nawet nie przeszkadza, że nie mają ze soba kompletnie o czym rozmawiać smile

Chyba raczej odwrotnie, przecież to ty sama pisałaś, że musi być chad wink wiem, że nie każda kobieta jest takim pustakiem, ale ja wolałbym mniej atrakcyjną, z którą dobrze bym się dogadywał niż miss, z którą nie miałbym o czym rozmawiać. I myślę, że każda normalna osoba również.

58

Odp: Zakochanie
Ela210 napisał/a:

Husky jesteś gospodynią wątku.
Suka ujada, a Ty mówisz dobry piesek, zobacz pieseczku jaki jesteś mądry i grzeczny jak chcesz.
Tolerujesz obsikiwanie ludzi to niedługo tu zostaniesz tylko z suką .
Bye i powodzenia w szukaniu miłości.

Uważam po prostu, że pewne rzeczy należy ignorować. Jakoś wspaniale rozmowa toczy się obok, bez wchodzenia w dywagacje na temat tych trollowych treści.
Zauważyłam, że wszyscy, którzy wchodzą z tymi treściami w rezonans, również nie wnoszą nic wartościowego swoimi wypowiedziami i napisałam o tym Tomaszowi (co fajnie i miło przyjął) - tylko tyle.

Zarówno on, jak i Ty możecie przecież tu pisać na temat specyfiki zakochania i relacji międzyludzkich - jako „gospodyni wątku” serdecznie zapraszam wink

59

Odp: Zakochanie
MagdaLena1111 napisał/a:
stodwa napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Uważam, że tylko ktoś poważnie zaburzony kocha bezwarunkowo partnera. Zawsze są granice, które tworzą warunki.
Bezwarunkowo to można kochać dziecko.


I dlatego też często niszczycie swoje dzieci bo nie potraficie dać im odejść żeby stworzyły swoją rodzinę

A co znaczy ta liczba mnoga?
Wy rodzice? To wtedy to trochę nie do mnie, bo ta życiowa rola dopiero przede mną.
Wy kobiety? Mam inne własne doświadczenie, bo mnie mój tata nie chciał wypuścić z domu z obawy, że mój ukochany mnie wykorzysta.

Poza tym bezwarunkowa miłość nie ma nic wspólnego z zatrzymywaniem dziecka przy sobie. Twój przykład jest wręcz zaprzeczeniem miłości i to każdej, czy tej warunkowej, czy tej bezwarunkowej. Miłość to nie więzienie.



A według mnie z tego co napisałaś wynika że partnera się nie kocha bezwarunkowo i dlatego można go "odpuścić", to sądzę że twoja miłość bezwarunkowa do dziecka właśnie powoduje często że matka nie odpuszcza i robi mu małe piekło coś na wzór trzymania na siłę jak zwierzaka hodowlanego za którego się zapłaciło wiec jest jej do końca, piszę to w oparciu o własne doświadczenia i to że ten temat już jest wałkowany nawet publicznie gdzie na kobiety które zostały zniszczone przez swoich rodziców się nie narzeka dlatego uważam że tutaj problemu niema, a może jednak jest?

60

Odp: Zakochanie
PainIsFinite napisał/a:

Potwierdzam. Ten mój przyjaciel mnie zaczął irytować jak np wracaliśmy skądś taksówka i on mówił "Pain, przytul się". Ja nie chciałam. I rodziło się we mnie takie "meh" w jego kierunku, chciałam żeby mi dał spokój. Lubiłam z nim rozmawiać ale żeby nic nie chciał fizycznego ze mną, no masakra

Tu się zgodzę, ja bym po prostu odpuścił w takiej sytuacji. Z drugiej strony jednak, nieraz czytałem, że nie powinniśmy odpuszczać, jeśli nam zależy na tej konkretnej osobie, bo odpuszczenie oznacza, że nie do końca nam zależy... więc jak to jest?

61

Odp: Zakochanie
Violette napisał/a:

Tłumaczyłam ci juz, że o bycie z miss nie musisz się w twoim przypadku martwić wink

Nie każda kobieta jest takim pustakiem jak ty, żeby patrzeć tylko na wygląd. Ale spokojnie, mam świadomość, że to nie moja liga.

ale wiem, że lubisz się bawić ze soba w grę, że masz wybor i je odrzucasz. Podobnie jak tomasz big_smile

To zupełnie jak ty, tylko że ty jeszcze udajesz na forum publicznym, że masz superudany związek z przystojniakiem. Tylko jakoś dziwnym trafem, zamiast razem z partnerem wyjść gdzieś i skorzystać z ładnej pogody w weekend, to ty siedzisz od rana do wieczora na forum i trollujesz.

Druga sprawa, świat nie jest czarno biały i bycie atrakcyjną nie wyklucza bycia fajna kobieta do związku, przeciwnie. Sęk w tym, ze szukamy odpowiedników.

A gdzie napisałem, że wyklucza? No ja właśnie szukam odpowiednika, czyli przeciętnej z wyglądu dziewczyny z fajnym charakterem.

62 Ostatnio edytowany przez Husky (2023-04-23 18:42:53)

Odp: Zakochanie
rakastankielia napisał/a:

Ale skąd możesz wiedzieć, czy wyjdzie czy nie, skoro danej osoby nie znasz? Może akurat by zaiskrzyło po spotkaniu. No chyba że całkiem się nie podobali, to ok.

Mogę poznawać na gruncie „nierandkowym”, kiedy nie ma tego podtekstu, który sprawia, że czuję się niekomfortowo (jeśli nie jest to osoba, do której już coś czuję). Mogę oczywiście iść na kawę i na spacer i to może być bardzo miło spędzony czas, poznaję różnych ludzi i z nimi rozmawiam. I takie poznawanie jest fajne, kiedy dzieje się bez kontaktu fizycznego, bez podtekstów.

Gorzej, jak facet chce zapraszać do restauracji, albo zaczyna komplementować mój wygląd - wtedy robi się niezręcznie.
Przypuszczam, że Sara pisała o tego typu spotkaniach.

63 Ostatnio edytowany przez Adeline40 (2023-04-23 18:59:34)

Odp: Zakochanie

Autorko, czy nie zdarzyło Ci się nigdy czuć "mięty" do nieznajomego? Z powodu jego głosu, sposobu wyrażania się itd?
Co do flirtow w pracy, to bardzo szybko można je wyprostować, jak się chce.
Ale to jest sytuacja 0 do 1.
Czyli albo gasisz całkowicie flirt i masz tylko kolegę, albo masz flirt i brak wpływu na to, kiedy kolega czy koleżanka ma ochotę podrywać. Nie da się zjeść ciasteczka i je mieć.
Szczera rozmowa, normalna, że tego flirt nie chcesz, trwa 2 minuty i dociera do każdego, jeśli jest przeprowadzona kumpelsko, a  nie histerycznie.
Moim zdaniem, jeśli umawiasz się na randki, a denerwuje Cię rozmowa w 4 oczy czy komplementy, to nie wiem ile masz lat, ale to jednak jakieś blokady moim zdaniem.są..

64

Odp: Zakochanie
Adeline40 napisał/a:

Autorko, czy nie zdarzyło Ci się nigdy czuć "mięty" do nieznajomego? Z powodu jego głosu, sposobu wyrażania się itd?

Nigdy. Ładny głos i ciekawy sposób wyrażania jest dla mnie tak samo fajny do zauważenia, jak ładny pies (spodobał mi się ten sposób porównania u Sary, więc korzystam;)

65

Odp: Zakochanie

No to może piesek wystarczy? Przecież nie każdy musi być w związku..
Jednak trudno oczekiwać by mężczyzna wiążąc się z dorosłą kobietą nie oczekiwał fizycznego flow..

Posty [ 1 do 65 z 146 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024