Husky napisał/a:Dziękuję wam za te wszystkie opinie. Zastanawiam się, czy częstotliwość i zdolność do tego „zauroczania” (nie wiem jak to odmienić:P) nie jest jakoś wdrukowana (pomijam rozważania, czy to kwestia biologii czy wychowania).
Kilka razy w roku.
Ktoś znany powiedział: "Jeśli uważasz, że możesz być w małżeństwie i nigdy się nie zauroczyć w kimś innym to kłamiesz".
Kto inny do swojego dorosłego dziecka: "Nie masz pojęcia dziecko jak trudno jest żyć z kimś jednym przez tyle lat".
Tak, jak mamy wysoką wrażliwość, psychopatów i wszystko co na skali pomiędzy, być może analogicznie trzeba zaakceptować, że mamy większą i mniejszą reaktywność na bodźce seksualne i generalnie związane z wytwarzaniem intymnych więzi.
Zauroczenia z seksem bym nie wiązał.
Seks z pożądaniem owszem.
Zauroczenie to czysto duchowe uczucie. Nawet śmiem twierdzić, że silne zauroczenie potrafi skasować pożądanie.
Gary pisze o „zablokowaniu”, ale mi się wydaje, że to teoria wykluczająca zwyczajną ludzką różnorodność.
Rozumowe blokowanie tego co chce serce, gdzie nas pcha natura, pożądanie, seksualność.
Kobieta to chyba w parę sekund wie czy poszłaby z panem do łóżka.
Żeby zakochanie pojawiło się po którymś stosunku seksualnym, to musiałabym te ileś stosunków odbyć z odrazą i niechęcią do obcego mi ciała,
Okej. Rozumiem Cię.
Nie twierdzę, że to jest złe.
Ja mam tylko inne doświadczenia.
Randkując obecnie spotkam wielu fajnych mężczyzn, z którymi naprawdę wszystko jest w porządku, z niektórymi utrzymuję fajny koleżeński kontakt, ale no dopóki coś mnie chemicznie nie trafi to non pasaran 
Zauroczenie to jest coś czego:
1. niektórzy nigdy nie zaznają
2. wielu szuka a nie znajduje
3. nie da się kupić, zorganizować, zapllanować.
To Święty Graal relacji między ludźmi.
Strasznie nie lubię komentarzy, że skoro odmawiam (a wszystkie „punkty” możnaby odhaczyć) to znaczy, że wybrzydzam - przecież to zupełnie inna kwestia.
A propos, wracając: Gary, byłbyś w stanie przyjąć, że ktoś ma odmienną konstrukcję w kwestii potrzeb seksualnych i nie jest to kwestia blokady, tylko po prostu odmiennego systemu?
Oczywiście.
Pani ma takie i takie zasady i się ich trzyma.
Bo jeśli to byłaby blokada, to po pierwsze - co daje zdjęcie tej blokady?:P
Dobrze. Złego słowa użyłem.
Blokada źle brzmi.
Bo ja mam wrażenie, że Ty jesteś wiecznie niezaspokojony (takie mam odczucia czytając Twoje posty).
Pliiiis... nie mów tak. Mam więcej seksu niż mogłem sobie w młodości wymarzyć, a główny problem polega na małej ilości czasu.
Jeżeli tak miałaby wyglądać transformacja z mojej „niekochliwości” to chyba bym podziękowała.
Dlaczego chciałabyś transformacji?
To jest kluczowe pytanie.
Podkreślę jeszcze raz - dlaczego chciałabyś transformacji.
Dlaczego chicałbyś się zmienić?
Bo twoja odpowiedź powinna brzmieć — nie chcę się zmienić.
To pytanie nie powinno paść z twoich ust.
Ale jeśli jesteś w punkcie A a chcesz iść do punktu B, to znaczy , że uwaąsz, że w punkcie B jest lepiej.
Co jest lepiej?
Błędne koło o którym piszesz jest błędne, bo nie ma tam aspektu Z PRZED dotyku, czyli bycia podnieconą,
Tak. To dotyczy seksu w małżeństwach, związkach.
bo właśnie w kimś się zakochało. Bez tego faktycznie opisany schemat wydaje mi się prawdziwy i, co więcej, bardzo mi się podoba - pokazuje, dlaczego absolutnie sobie nie życzę, żeby ktoś bez mojej zgody i chęci próbował przez dotyk uruchomić we mnie potrzeby seksualne.
Zauroczenie to sprawa duchowa, niezależna od seksualności.
"absolutnie sobie nie życzę, żeby ktoś bez mojej zgody" ---> tak mówią niektóre żony, a owym "ktosiem" jest mąż.
https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=106284
ile razy Ty się zakochałeś? Jak to się ma do związków, które budowałeś/budujesz?
Związek mam jeden, małżeństwo.
Nic nie buduję. Samo się tworzy lub ginie.
MIiłość jest wieczna jak trawa. Miłość to dać komuś nerkę nie rozważając za/przeciw.
Miłość to pragnąć szczęsćia drugiej osoby BEZWZGLĘDNIE — nawet jeśli to oznaczałoby odejście tej osoby od nas.
Ograniczenia to egizm i bezpeiczeństwo. Trudno jest nie krzywdzić osoby, z którą się jest na dobre i na złe, korzystając z gwarantowanej nierozerwalności związku.
Miałem różne zauroczenia. Płytkie i głębokie. Krótkie i długie. Z seksem i bez seksu.
W liceum byłem zauroczony. Powiesz, że to tylko takie licealne, niedojrzałe. Ale dzisiaj po latach wiem, że było głębokie, prawdziwe. Nie mogłem jej podrywać, z nią chodzić. W końcu zgasło. Z ogniska został popiół. Nie kontaktowałem się z nią, bo nie czuję takiej potrzeby.
Miałem totalne zauroczenie, takie nie do wiary. Jak podsumowałem ile godzin spałem w miesiącu, to nie mogłem wierzyć, że normalnie funkcjonuję. Energia lała się czarkami do rąk i nóg, aż czułem wibracje, nie wierzyłem,że takie coś istnieje, tylko o tym czytałem. Zauroczenie totalnie wyparło seksualność. Gdy ogień zgasł, to został wieczny żar. Część mnie to ona, a część jej to ja.
Rok seksu, bez emocji. Potem nagły strzał i zauroczenie. Zauroczenie w kimś, kogo się już znało. Kobiety tak czasem piszą "pracowałam z nim długo, nie mój tym, ale pewnego dnia poczułam ...".
Pierwsza randka seks, bez emocji na poziomie duchowym. Druga randka seks, bez emocji. I nagle uświadamiam sobie, że jestem zauroczony.
Seks + zauroczenie ===> najpiękniejsze co można przeżyć. 
Są jeszcze uczucia, które są delikatnym zauroczeniem, nie wiem jak to nazwać — sympatia, fascynacja, ... ale nie ma szybkiego bicia serca, motylków. Jest jednak radość jakby ze spotkania "jak ze starym przjacielem".
Można kogoś lubić, bardziej lubić, albo lubić za bardzo (® Kubuś Puchatek — "kochać znaczy lubić za bardzo", to mnie nauczyła kobieta). Przyjaźń, kochanie, lubienie, zauroczenie, pożądanie seksualne konkretnej osoby, albo pociąg do kogokolwiek bo brakuje seksu czy bliskości. To wszystko jest wielowymiarowe.