To taka relacja, gdzie generalnie jakby było coś między nami ale jakby formalnie nie bylismy razem i trwało to jakoś 1,5 roku od poznania się.
Zaczęło się na koniec moich studiów, często się widywalismy. Potem wyjechałem i było gorzej. Nie dlatego, że nam nie wyszło, tylko bardziej że ja chyba nie dałem jej czego chciała. Nie dałem żadnych zapewnień. Nie wiem, czy sie boję związków ale miałem w głowie, że z jednej strony ją bardzo lubie, a z drugiej że może jeszcze nie pora na związek. Co do uczuć, to nie wiem, kiedy jest ten moment, zeby komus wyznac milosc. Tylko jednej wyznalem w zyciu i teraz sie boje, no bardzo wyedy przezywalem rozstanie. Ogolnie kobiet miałem znacznie więcej ale tylko do tej i jeszcze innej cos moglem czuc. Ja sie w tamtym czasie też bardzo ogolnie od ludzi izolowałem. Trochę sie jakby schowalem przed światem.
Dużo rzeczy sie ogolnie tam działo. Ona mi nawet pisała, że "jej serce jest moje" i tego typu rzeczy ale nie wyznawania milosci. Nie wiem, na ile to było szczere.
No i teraz sytuacja z grudnia (przed sylwestrem). Miałem możliwość lądowania tam gdzie ona mieszka i studiuje i pytalem czy sie spotkamy. Mówiła, że ma plany i że nie. No więc spytalem, czy na pewno, bo kupuje bilet i mogę ladowac bliżej domu. No i że tak.
No i jak jeszcze bylem za granicą, to pisala do mnie, jak mi się tam podoba itp. a tuż przed powrotem, pytała, czy bede jednak u niej na sylwestra. No to napisałem, że nie. Odpisała, że szkoda. Napisałem, że no nie miałem po co, skoro nie chciała sie spotkac i napisala znowu, ze szkoda. Potem jeszcze pytala, jakie mam plany na sylwestra. No to odpisalem, ze wieczorem laduje w mieście.
Potem nie pisaliśmy, tzn ja tam pisałem do niej ake nie Odpisała. Potem jeszcze pytałem jak z jej studiami, kiedy sie broni itp. Też nie odpisała. Dopiero w lutym napisalem na insta i mi napisała, że kogoś ma i że jest szczęśliwa i wysyłała mi zdjecia z nowym gosciem.
Nie zeby cos ale w Listopadzie mi proponowała, żebyśmy zaczeli od nowa, ze ona chcialaby ze mna. Potem te rozmowy zwiazane z sylwestrem, a potem wlasnie to. Jeszcze napisała, zebym "spie*dalał", po tym, jak zadrwilem z wygladu tamtego goscia. No nie chcialem robic z siebie ofiary ale bylo mi mega przykro.
Od tego czasu czuje, że mam złamane serce. Niby to nie byl zwiazek ale to byla taka moja bratnia dusza. Dużo rzeczy robilem z myślą o niej.
Teraz nie rozumiem, jak to wgl sie stalo. Czy ona nie miala gdzie spedzic sylwestra i poznala go na tinderze, czy moze wczesniej ale jeszcze chciała moze mnie troche. Sam nie wiem. Dużo o mnie zabiegała wczesniej, a ja tak troche jej uciekałem, chociaż jestem tez bardzo emocjonalny i jak sie widzielismy, to zawsze dostawala dużo czułości...
Co jak im nie wyjdzie i uzna że jednak mnie chce? Może tak być. Ja tez, jak mieliśmy kryzys i ona chciala isc do exa, to ja poszedlem do innej. Jednak ta sprawa wyszla jednak z tego, że ona myslala, ze ja zostawilem, bo zniknąłem na dłużej ale powody tez ku temu były.
Czy można wgl pozwolic komuś na powrót. Żyje póki co nadzieją, nie wiem jak będzie później ale teraz mi jej brakuje. Nie mamy kontaktu od lutego. Nie umeim sie z tym pogodzic, nie wierze że ona nic nie czuła. Najgorsze, ze wyparla sie teraz wszystkiego co mowila, jakby chciala mi na zlosc na koniec zrobić.