Młode małżeństwo i duży kryzys - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Młode małżeństwo i duży kryzys

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 88 ]

1

Temat: Młode małżeństwo i duży kryzys

Jesteśmy małżeństwem po 30stce i z kryzysem, jakby od ślubu minęło min 15 lat. I mnie zaczynają pospolite wątpliwości nachodzić. Nawet w rodzinie wszyscy już chyba widzą, że nie jest dobrze. Po kolei zaczyna wychodzić wszystko, a ja nie mam najlepszego kontaktu ze swoją rodziną, coś tam się naprawia, ale to naprawianie wychodzi powoli, bardzo powoli i topornie (zapracowałem sobie na to, niestety, sam, żona nie zna całej prawdy w najdrobniejszych detalach).
Zastanawiam się, czy lepiej by naszemu związkowi nie zrobiło, jak przez pewien czas odpoczęlibyśmy od siebie.
Skaczemy sobie do oczu o byle i nie byle gie.  Zaczynając od pracy - inne zarobki moje, inne jej, ja kiedyś miałem inna pracę, zarobki dużo większe, z pewnych okoliczności życiowych, niestety, zarabiam o wiele mniej, a żona sporo więcej ode mnie + straciłem prawo jazdy, co jest nie dość, że dołujące, to jeszcze zdeorganizowało nam solidnie życie. Zaczyna się dogryzanie w tej kwestii; wiele na razie zmienić nie mogę, za kilka miesięcy powinno być trochę lepiej z finansami.
Żona jest kilka miesięcy po poronieniu, które emocjonalnie bardzo przeżyła - przyplacila to depresją, załamaniem, jest juz dużo lepiej, bo miała etap, gdzie z łóżka z trudem się zbierała. Odpuściliśmy starania o dziecko, ale dobrze wiem, że żona by chciała. Może nie na tą chwilę, ale kiedyś na pewno, ja chyba niekoniecznie, ale nie zarzekam się, bo nie wiem, może mi się odmieni.
Ale coś jeszcze się zepsuło - jakoś odizolowaliśmy się od ludzi, mało razem wychodzimy, gnijemy w domu jak stare, zdziczałe dziady, kiedy gdzieś byliśmy razem? Nie pamiętam. Nie widziałem tego wcześniej, nie przeszkadzało mi to, ale długo tak można? Może od tego zamknięcia się na kontakty z ludźmi zaczyna nam odbijać?
Ja też chodzę cały podminowany, ciągle spięty, nie mogę spać, w nocy jakbym mógł, to bym po ścianach chodził, bywa, że w środku nocy wychodzę na dwór, żeby przewietrzyć głowę i wtedy wracam do łóżka. Mam ochote zniknąć, zerwać kontakty. Odganiam te kretyńskie myśli i plany od siebie, ale one się "przyczepiły" i wracają.
Mam porozmawiać szczerze z żoną, powiedzieć jej o swoich odczuciach, o tym, co mnie gniecie i zjada w środku - wszystko wiem, fajnie i oczywiste. Ale jak? Mam usiąść, powiedzieć: żono, mam dość, nie wiem, jak ty, ale ja chciałbym, żebyśmy zamieszkali osobno i dali sobie czas na przemyślenie, co robimy?
Może lepiej zaproponować jakąś terapię?
Może ktoś tu siedzi, kto ma lub też miał podobne doświadczenia.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez jjbp (2023-02-22 20:22:16)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Rozmawialiście w ogóle szczerze o tym kryzysie? Bo z Twojego postu odnoszę wrażenie, że oddalacie się od siebie, każde czymś podminowane, skaczecie sobie do gardeł - okej, ale były jakieś rozmowy na temat tego że Wam źle, co z tym robicie i jak widzicie swoją przyszłość? Bo ja bym zaczęła od takich rozmów, a nie propozycji zamieszkania osobno.

Mogę spytać ile jesteście razem i ile trwa ten gorszy okres?

3

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

straciłem prawo jazdy,

Alkohol pewnie?

4

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

Jesteśmy małżeństwem po 30stce i z kryzysem, jakby od ślubu minęło min 15 lat. I mnie zaczynają pospolite wątpliwości nachodzić. Nawet w rodzinie wszyscy już chyba widzą, że nie jest dobrze. Po kolei zaczyna wychodzić wszystko, a ja nie mam najlepszego kontaktu ze swoją rodziną, coś tam się naprawia, ale to naprawianie wychodzi powoli, bardzo powoli i topornie (zapracowałem sobie na to, niestety, sam, żona nie zna całej prawdy w najdrobniejszych detalach).
Zastanawiam się, czy lepiej by naszemu związkowi nie zrobiło, jak przez pewien czas odpoczęlibyśmy od siebie.
Skaczemy sobie do oczu o byle i nie byle gie.  Zaczynając od pracy - inne zarobki moje, inne jej, ja kiedyś miałem inna pracę, zarobki dużo większe, z pewnych okoliczności życiowych, niestety, zarabiam o wiele mniej, a żona sporo więcej ode mnie + straciłem prawo jazdy, co jest nie dość, że dołujące, to jeszcze zdeorganizowało nam solidnie życie. Zaczyna się dogryzanie w tej kwestii; wiele na razie zmienić nie mogę, za kilka miesięcy powinno być trochę lepiej z finansami.
Żona jest kilka miesięcy po poronieniu, które emocjonalnie bardzo przeżyła - przyplacila to depresją, załamaniem, jest juz dużo lepiej, bo miała etap, gdzie z łóżka z trudem się zbierała. Odpuściliśmy starania o dziecko, ale dobrze wiem, że żona by chciała. Może nie na tą chwilę, ale kiedyś na pewno, ja chyba niekoniecznie, ale nie zarzekam się, bo nie wiem, może mi się odmieni.
Ale coś jeszcze się zepsuło - jakoś odizolowaliśmy się od ludzi, mało razem wychodzimy, gnijemy w domu jak stare, zdziczałe dziady, kiedy gdzieś byliśmy razem? Nie pamiętam. Nie widziałem tego wcześniej, nie przeszkadzało mi to, ale długo tak można? Może od tego zamknięcia się na kontakty z ludźmi zaczyna nam odbijać?
Ja też chodzę cały podminowany, ciągle spięty, nie mogę spać, w nocy jakbym mógł, to bym po ścianach chodził, bywa, że w środku nocy wychodzę na dwór, żeby przewietrzyć głowę i wtedy wracam do łóżka. Mam ochote zniknąć, zerwać kontakty. Odganiam te kretyńskie myśli i plany od siebie, ale one się "przyczepiły" i wracają.
Mam porozmawiać szczerze z żoną, powiedzieć jej o swoich odczuciach, o tym, co mnie gniecie i zjada w środku - wszystko wiem, fajnie i oczywiste. Ale jak? Mam usiąść, powiedzieć: żono, mam dość, nie wiem, jak ty, ale ja chciałbym, żebyśmy zamieszkali osobno i dali sobie czas na przemyślenie, co robimy?
Może lepiej zaproponować jakąś terapię?
Może ktoś tu siedzi, kto ma lub też miał podobne doświadczenia.

Może nie jest jeszcze za późno.
Zaproponuj terapię,jak się nie zgodzi to zamieszkaj osobno,tylko nie szantażuj,nie strasz, nie wywołuj presji.
Jak słyszę o tych przerwach w związku to potem w większości i tak jest rozstanie,taki to zdaje się tylko jest rodzaj odraczania końca,albo jest w tle trzecia osoba do sprawdzenia (w waszym przypadku chyba raczej nie jest tak)
Jak powiesz co czujesz w związku z zarobkami,izolacją,pracą,pretensjami,konfliktami to raczej nie gadaj przy okazji co myślisz o żonie,skończy się kłótnią znowu,mówienie o uczuciach i reakcja żony na to może być sprawdzianem czego ona chce i oczekuje od Ciebie,ale to nie cudowny magiczny środek na przemianę to narzędzie do komunikowania się, a nie zaklęcie ,jeżeli przejdzie obok tego obojętnie,lekceważąco to znak że jej już nie zależy,tylko jeszcze sama nie ma możliwości,boi się odejść siedzi ze strachu i przyzwyczajenia przystosowuje się i niby próbuje urządzić w takim układzie "lokatorskim", eskaluje uczucia wybuchami,co może oznaczać, że tłumi w sobie inne uczucia, niebezpieczna to regulacja emocji,zbieracie dużo wzajemnych uraz i żadne nie odpuszcza, ciśnienia rosną tylko coraz bardziej,ktoś trzeci przy kim moglibyście wywalić z siebie emocje, może pomóc, tylko dobrowolna zgoda żony na to potrzebna,czasem taka terapia pozwala się spokojnie rozstać bez nienawiści,dobre i to.To że żona ma jeszcze złość to nie jest przewrotnie zły objaw - obojętność, pogarda to już koniec.

5

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Po ślubie trzy lata. Przez rok, trochę więcej było dobrze. Pozniej się zaczęło sypać, ale było znośnie. Od paru miesięcy jest coraz gorzej.
Rozmowy... no właśnie u nas brakuje rozmów. Brakuje normalnej komunikacji.
I o taką rozmowę mi chodzi..bo my teraz jakbyśmy zawiesili się, nic nie rusza, a dłużej tak żyć się nie da.
Dużo zmieniło poronienie, moje kłopoty, to była taka śruba, która dokręcila ten kryzys.
M!ri - nie chce o powodach utraty p jazdy rozmawiać.

6

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

A co się takiego dzieje, że ty koniecznie chcesz się wyprowadzić?
Co takiego robi Ci zona, że ty na nią patrzeć nie możesz i rozważasz separacje?
To jest najważniejsza osoba na świecie dla ciebie, twoja zona, a ty zachowujesz sie tak, jak by to była koleżanka która cie irytuje i chcesz ograniczyć kontakt.
W twoim poście sa tylko jakiej ogólniki, poza tragedią poronienia.
Czy przeżyliście wspólnie żałobę po dziecku?
Czy po prostu każde osobno uznało że jakoś to będzie?
Wspierałeś żonę w tym okresie a ona ciebie?
Byleś na terapii po śmierci dziecka?
Z tego co rozumiem to żona była u psychiatry, skoro miała zdiagnozowana depresje?
Dbałeś o nią w tym czasie?

Dlaczego nigdzie razem nie wychodzicie?
Dlaczego nie zorganizujesz wspólnego weekendu, czy choćby fajnego wieczoru?
Dlaczego traktujesz żonę jako współlokatorkę?
Sypiacie razem?
Czy to przez alkohol straciłeś prawko?

7

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

tez nierozumiem tego pomyslu z wyprowadzka, chyba ze potrzebujesz gwozdzia do trumny. Idz za rada Szeptucha i wyjdzcie gdzies razem.

8 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-02-22 21:32:04)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Z tego co piszesz wydaje sie, ze oboje macie depresje.
Zarowno Ty jak i twoja zona czujecie sie bezsilni, patrzycie na swiat wokol i obawiacie sie co przyniosa kolejne dni i miesiace.

Oboje czujecie potrzebe aby ktos przy was byl i emocjonalnie wzmacnial, pomagal przy podstawowych rzeczach bo w obecnym stanie wiele energii kosztuja was najdrobniejsze zadania.

W tej sytuacji prawdopodobnie oboje obwiniacie sie za to jak czuje sie druga osoba.
Poczucie winy w polaczeniu z poczuciem bezsilnosci powoduje nerwice, ktora wasz mozg musi jakos rozwiazac i czesto w takiej sytuacji naturalnym "rozwiazaniem" jest przerzucanie winy na druga osobe, ktore dalej wywoluje agresje.

Problem z separacja polega na tym, ze ma spora szanse wam pomoc indywidualnie.
Ale jesli tak sie stanie to juz do siebie nie wrocicie bo czujac sie duzo lzej samemu powrot do zwiazku bedzie wiazal sie z przywolaniem tych silnych negatywnych emocji.
Przykladem sa nurkowie.
Legenda glosi, ze ci ktorzy zostali zaatakowani przez np. rekina i otrzymali pomoc na lodzi, mimo wszystko wracaja do brzegu plynac samemu.
Bo ci ktorzy wrocili do brzegu na lodzi zakonczyli swoja prace w zawodzie.

Sytuacja bedzie tym gorsza im gorzej czuliscie sie zaraz przed momentem separacji i im mniej mieliscie wczesniej pozytywnych doswiadczen zwiazkowych zyjac razem.
W ekstremalnych przypadkach mozecie nabyc w ten sposob traume do wejscia w malzenstwo kiedykolwiek i z kimkolwiek w przyszlosci lub gdy zdecydujecie sie na ten krok bedziecie martwic sie, ze znow zaczna sie tego kalibru problemy i wpasc w petle "samospelniajacej sie przepowiedni".

Dlatego zamiast separacji radzilbym wam troche trudniejsza ale lepsza dlugodystansowo zmiane - powiedzcie sobie "mamy depresje, jestesmy slabi, swiat jest bardziej skomplikowany niz nam sie wydawalo" i obiecajcie sobie, ze pozwolicie sobie wzajemnie byc slabi i czuc sie zle (i to nie wina drugiej osoby).
Bo wasz problem nie polega na tym, ze "jestescie negatywni".
Problem polega na tym, ze boicie sie byc negatywni.
Boicie sie jak to wplynie na druga osobe (bo dbacie o nia) i boicie sie jak ta druga osoba zareaguje (bo boicie sie o swoja sytuacje).

Jesli moge cos doradzic z perspektywy 10-letniego malzenstwa to wlasnie powyzsze - spuscic glowe, napiecie z barkow, powiedziec do siebie "zycie jest kurwa ciekawe" i z mina zbitego psa powiedziec partnerowi, ze przepraszamy, ze jest wspanialy, silniejszy i piekniejszy od nas, ze go kochamy, ze jestesmy slabi, ale jestesmy razem.
Droga do zdrowia w malzenstwie gdzie obu osobom na sobie zalezy i wydarzyla sie tragedia, ktora wyprowadza nas z basni o swiecie ktora sobie opowiadamy prowadzi przez komplementowanie najmniejszego wysilku drugiej osoby do zarzygania.
Bo jak ktos przechodzil przez depresje to wie jakim superbohaterem trzeba byc aby podniesc szklanke.

9

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Jeśli sposobem "ratowania" małżeństwa ma być wyprowadzka i odcięcie kontaktu z żoną na jakiś czas to Ty juz chłopie od razu lepiej powiedz jej ze koniec małżeństwa i nara. Będzie przynajmniej wiedziala na czym stoi a nie takie niemęskie zagrania i odchodzenie po angielsku. Bo to co planujesz jest niczym innym jak gwoździem do trumny tego małżeństwa więc jak już to robić to konkretnie a nie w zawoalowanej formie. Ja wiem ze sie wstydzisz uciekać jak szczur z tonącego statku ale i tak to tak będzie wyglądało. Bo Ty chcesz najnormalniej w świecie zniknąć zeby nie mierzyć się z cierpieniem zony, z jej depresją, niechęcią do wychodzenia. Chciałbyś się wyprowadzić, odpocząć od jedzy, wyszaleć się a jak już się sama ogarnie kobita to ewentualnie rozważysz powrot. A prawda jest taka że ani Ty juz powrotu nie będzie chciał ani ona. Bo skoro w czasie próby nie było Cię przy niej, gdy Ciebie najbardziej potrzebowała to za przeproszeniem na wuja jej będziesz potrzebny gdy już stanie na nogi. Poszuka takiego który będzie z nią na dobre i na złe.
Ja rozumiem że Tobie też jest ciężko, może i sam doświadczasz jakiegoś kryzysu psychicznego ale skoro Ci w glowie wyjścia na miasto to nie jest z Tobą tak źle w porównaniu z żoną która jak piszesz ledwo z łóżka wstawała.  Zresztą nie ważne kto z was ma cięższy plecak  ciosów. Ważne jest to żeby usiąść i powiedzieć: wiem ze Ci zle, widzę to i czuje. Przykro mi ze Ci tez do tego dołożyłem. Ale uwierz mi też jest ciężko. Spróbujmy sobie wzajemnie pomoc wesprzec. Rozmawiajmy idźmy na terapię albo razem wypłaczmy  czy posiedzmy nawet razem w milczeniu.
Tylko zeby to zrobić to musi Ci zależeć na żonie. Pytanie czy Ci zależy? Czy wydawało Ci się ze zależy dopóki Wasze życie plynelo gladko i wedlug zalozonego scenariusza. Jeśli tak to patrz wyżej czyli nie udawaj dobrego Samarytanina i po męsku odejdź. Daj jej szanse na szczęście z kimś kto pokocha ją kiedyś prawdziwie.

10

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
JohnyBravo777 napisał/a:

Droga do zdrowia w malzenstwie gdzie obu osobom na sobie zalezy i wydarzyla sie tragedia, ktora wyprowadza nas z basni o swiecie ktora sobie opowiadamy prowadzi przez komplementowanie najmniejszego wysilku drugiej osoby do zarzygania.
Bo jak ktos przechodzil przez depresje to wie jakim superbohaterem trzeba byc aby podniesc szklanke.

Jedna z mądrzejszych rzeczy jaką miałam okazję przeczytać na tym forum.

11 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-02-22 22:16:32)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Zbyt mało o sobie napisałeś, jak długo byliście razem/mieszkaliscie razem przed ślubem?

Bo to tak wygląda, jakbyś zaliczył wpadkę, ślub,  do czego w ogóle nie dorosłeś.

Dlatego nie myśl o przerwie w związku, bo to w niczym nie pomoże, a o rozwodzie, bo przerasta Cię poważny związek. I o tym porozmawiaj z żoną.

12 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-02-22 22:37:21)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Przerwa, to zły pomysł

Zacznij od robienia codziennie dla niej czegoś dobrego, nie oglądając się na to, co ona robi dla Ciebie: dołączy.
Niech to będą małe przyjemności, kolacja masaż, jakaś aktywność fizyczna, kino, spacer.
Nie uciekaj.
Jak Cię to gryzie,  że za mało kasy teraz zarabiasz, to dodaj  coś od siebie w domu więcej.
No i staraj się to prawo jazdy odzyskać.

13

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Płaszczenie się przed zoną, to bardzo zły pomysł.
Prawdopodobnie żona wini ciebie za całe zło tego świata. Dlatego nie będzie rozmowy, tylko emocje. Najlepszym rozwiązaniem będzie terapia małżeńska. Tak jak napisał paslawek, jeśli się nie uda, to przynajmniej rozejdziecie się jak ludzie.
Propozycja przerwy. To nie musi być ucieczka. Oboje możecie się umówić, na uspokojenie głowy i spotkanie się z decyzją co robić dalej np. po tygodniu.

14

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

"Co ja zrobiłem, że się ożeniłem, chyba pijany byłem... " przed chwilą taką piosenkę slyszałam w radio, która mi do Ciebie pasuje, mam wątpliwości czy tu coś da terapia jak uczucia nie widać.
Można zapytać co was łączy...

15 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-02-22 23:11:58)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Legat napisał/a:

Płaszczenie się przed zoną, to bardzo zły pomysł.
Prawdopodobnie żona wini ciebie za całe zło tego świata. Dlatego nie będzie rozmowy, tylko emocje.

No jak ktos Cie za cos wini (mimo, ze wina jest po srodku) a Ty go przeprosisz to nie ma szans na rozmowe? "Tylko emocje beda"?
Ty swoje przekonania budujesz na podstawie posiedzen sejmu? Bo gadasz jak polityk.
Zonaty jestes chociaz Legat?

16 Ostatnio edytowany przez jeneste92 (2023-02-22 23:22:26)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Ja to widzę tak:

Jerry9 napisał/a:

(...) Po ślubie trzy lata. Przez rok, trochę więcej było dobrze. Pozniej się zaczęło sypać, ale było znośnie.(...)

Przez rok, trochę więcej było dobrze, potem straciłeś prawo jazdy przez Twoją głupotę (alkohol, prędkość, etc.) i dodatkowo straciłeś dobrze płatną pracę przez brak prawa jazdy.

Jerry9 napisał/a:

Od paru miesięcy jest coraz gorzej. (...)
Żona jest kilka miesięcy po poronieniu, które emocjonalnie bardzo przeżyła - przyplacila to depresją(...) Odpuściliśmy starania o dziecko, ale dobrze wiem, że żona by chciała. Może nie na tą chwilę, ale kiedyś na pewno, ja chyba niekoniecznie, ale nie zarzekam się, bo nie wiem, może mi się odmieni.(...)

Żona doszła do wniosku, że skoro Ty "niekoniecznie" chcesz starać się o kolejne dziecko, to tego dziecka tak naprawdę nigdy nie chciałeś, wręcz cieszysz się z poronienia.

Tutaj zamieszkanie osobno nic nie da, jedynie szczere rozmowy. Nie widać między Wami komunikacji. Raczej bez pomocy terapeuty sobie nie poradzicie.


Btw. czy ktoś z Was też ma wrażenie, że ten temat mógł zostać napisany, by trochę rozruszać to forum i by kasa z reklam się zgadzała? Temat bardzo emocjonujący, klikalny, autor pisze w miarę poprawną polszyzną i używa polskich znaków i interpunkcji, co nie jest zbyt powszechne tutaj.

17

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Zaczęły się prawdziwe kłopoty w życiu. I nie będą to ostatnie.
Poronienie wbiło ją w depresję.
Ty z kasą i brakiem prawka nie dajesz jej wsparcia.

To trwa już za długo, żebyś sam przełamał barierę, która między wami wyrosła.
Za dużo niewyjaśnionych spraw, chowania urazów, niedopowiedzeń, skrywanych uczuć.

Bierzesz ja za rękę i idziecie na terapię małżeńską, by w bezpiecznym środowisku zacząć rozmawiać, nie krzyczeć, a rozmawiać jak dwoje bliskich sobie osób.
Jeśli się wyprowadzisz, to już po małżeństwie.

18 Ostatnio edytowany przez Farmer (2023-02-22 23:26:24)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
wieka napisał/a:

"Co ja zrobiłem, że się ożeniłem, chyba pijany byłem... " przed chwilą taką piosenkę slyszałam w radio, która mi do Ciebie pasuje, mam wątpliwości czy tu coś da terapia jak uczucia nie widać.
Można zapytać co was łączy...

Bardzo trafna uwaga.

19 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-02-22 23:47:05)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Farmer napisał/a:

Bierzesz ja za rękę i idziecie na terapię małżeńską,

Jest tutaj ktokolwiek komu terapia w duzym stopniu pomogla naprawic zwiazek?
Bo "terapia" indywidualna i malzenska to zupelnie inny temat.

Jak przychodzi klient z depresja na terapie indywidualna to wprowadzenie go w narcyzm, w ktorym podaza za swoimi "naturalnymi" impulsami i przestaje sie przejmowac "opinia" innych jest latwe.
Takiej osobie pozniej wydaje sie, ze jej terapeuta pomogl. No powiedzmy, ze pomogl (bo w kontekscie tematu to niewazne).
Ale w przypadku terapii malzenskiej ten trick nie dziala bo jak przekonasz dwojga ludzi, ze nie powinni byc "ratownikami" i powinni zyc przede wszystkim dla siebie to rezultat pracy terapeuty jest widoczny golym okiem jako jeszcze szybszy rozwod.

20

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
JohnyBravo777 napisał/a:

Ale w przypadku terapii malzenskiej ten trick nie dziala bo jak przekonasz dwojga ludzi, ze nie powinni byc "ratownikami" i powinni zyc przede wszystkim dla siebie to rezultat pracy terapeuty jest widoczny golym okiem jako jeszcze szybszy rozwod.

Nie jestem terapeutą.
Przekonać do wspólnego celu.

21

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Dziwne porady ...

Małżeństwo 3 lata , a z tego przez połowę tego małżeństwa awantury, kłótnie i inne problemy.
Co tu ratować ?

Przy tak małym stażu to tam powinna być sielanka a nie problemy jak w małzeństwie po kilkudziesięciu latach ...

Tam nie ma co ratować. Tam separacja i rozwód.

Nie wiem co ich połączyło i czy czasami nie było małżeństwo "z rozsądku".

Każdy z nich powinien sobie ułożyć życie na nowo , bo widać że zupełnie do siebie nie pasują.
Terapia to wywalanie w bloto pieniędzy i strata czasu w ich przypadku ...

22

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Farmer napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:

Ale w przypadku terapii malzenskiej ten trick nie dziala bo jak przekonasz dwojga ludzi, ze nie powinni byc "ratownikami" i powinni zyc przede wszystkim dla siebie to rezultat pracy terapeuty jest widoczny golym okiem jako jeszcze szybszy rozwod.

Nie jestem terapeutą.
Przekonać do wspólnego celu.

To byla deklaracja a nie pytanie tongue
Terapeuci nie moga przekonywac do niczego swoich klientow. Kodeks etyczny zabrania.
Terapeuta jest "lustrem".
Chyba, ze o coachu mowisz tongue
Ci sa jeszcze lepsi bo nie obowiazuja ich zadne zasady ani kwalifikacje.

23

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Dlaczego myślę o tymczasowym rozejściu? Żeby każde z nas poukladalo sobie w głowie to, co nas gryzie. Poronienie żony, kobieta=biologia, mnie było przykro, ale w połowie nawet nie odcisnęło się na mnie tak, jak na niej. Ja tego tak nie czułem i nie przeżywałem. Każde z nas oberwało po dupie, mnie nie jest słodko i gładko z faktem, że z zarobkami poleciałem na łeb, na szyję. Że muszę być w pewnym sensie zależy od kogoś, kombinować z dojazdami do pracy.
Ktoś mi walnął zarzutem, że mi się chce iść w miasto szaleć... Poważnie? Nie mówię o imprezach na 100 osób, włóczeniu się od knajpy do knajpy, tylko czasami wyjściu do ludzi. Do znajomych czy nawet sami ze sobą, ale żeby nie kisić się w domu jak 90latkowie. O ile nie wadziło mi to wcześniej, nie byłem w nastroju na wychodne, tak teraz chciałbym się wyrwać gdzieś. Zaproponowałem jej, miała się zastanowić, ale widzę, że jej się nie chce, a ja nie chce, żeby wychodziła na siłę, bo wyjście tylko dlatego, że ta druga osoba chce, to idiotyzm.
My się krótko znaliśmy przed ślubem, za to chemia była silna, ale wtedy wszystko było zayebiste, seks był super, w ogole zgrani byliśmy  idealnie. Może za szybko poszło? Zamiast dać sobie trochę czasu na ochłonięcie to poszliśmy na zywiol. Dużo nam też zwaliło się na głowy w stosunkowo krótkich odstępach czasu.

24 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-02-23 00:42:39)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

kobieta=biologia

A mezczyzna=beton?

Jerry9 napisał/a:

Nie mówię o imprezach na 100 osób, włóczeniu się od knajpy do knajpy, tylko czasami wyjściu do ludzi. Do znajomych czy nawet sami ze sobą, ale żeby nie kisić się w domu jak 90latkowie. O ile nie wadziło mi to wcześniej, nie byłem w nastroju na wychodne, tak teraz chciałbym się wyrwać gdzieś

A czego ona chce?
Widze, ze pomylilem sie co do Ciebie.
Nie wydajesz sie miec najmniejszego pojecia jaka trudne dla twojej zony jest wykonanie najprostszych czynnosci tym mowieniem o "wyrywaniu sie".
To jest moment, w ktorym zona najbardziej potrzebuje twojej pomocy. Caly sens malzenstwa polega na byciu przy drugiej osobie wlasnie w takim momencie.
A Ty przyszedles na forum po usprawiedliwienie dla swojej ucieczki?

25

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Logika tego posta mnie powala.
Żona poroniła, przypłaciła to depresją, chociaż, jak rozumiem, powoli z nią walczy. Ty w tym czasie straciłeś prawko, straciłeś część zarobków i marudzisz, że nie wychodzicie z domu, a Twoim pomysłem na ratowanie małżeństwa jest zamieszkanie osobno, "żeby przemyśleć".
Czy Twoja żona potrzebuje coś przemyśleć bez Twojej obecności? Czy raczej przydałoby się jej wsparcie? To nie jest metoda na ratowanie czegokolwiek, tylko na Twoją ucieczkę od problemów - jak się wyprowadzisz, to jasne, będzie ten święty spokój, bez cierpiącej żony w tle. I nawet do knajpy będzie można wyjść. Ale gdzie tu plusy dla waszego związku, a nie - wyłącznie dla Ciebie?

26

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
feniks35 napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:

Droga do zdrowia w malzenstwie gdzie obu osobom na sobie zalezy i wydarzyla sie tragedia, ktora wyprowadza nas z basni o swiecie ktora sobie opowiadamy prowadzi przez komplementowanie najmniejszego wysilku drugiej osoby do zarzygania.
Bo jak ktos przechodzil przez depresje to wie jakim superbohaterem trzeba byc aby podniesc szklanke.

Jedna z mądrzejszych rzeczy jaką miałam okazję przeczytać na tym forum.

Jedna z pierwszych mądrych rzeczy jakie napisał na tym forum...

27

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

Jesteśmy małżeństwem po 30stce i z kryzysem, jakby od ślubu minęło min 15 lat. I mnie zaczynają pospolite wątpliwości nachodzić. Nawet w rodzinie wszyscy już chyba widzą, że nie jest dobrze. Po kolei zaczyna wychodzić wszystko, a ja nie mam najlepszego kontaktu ze swoją rodziną, coś tam się naprawia, ale to naprawianie wychodzi powoli, bardzo powoli i topornie (zapracowałem sobie na to, niestety, sam, żona nie zna całej prawdy w najdrobniejszych detalach).
Zastanawiam się, czy lepiej by naszemu związkowi nie zrobiło, jak przez pewien czas odpoczęlibyśmy od siebie.
Skaczemy sobie do oczu o byle i nie byle gie.  Zaczynając od pracy - inne zarobki moje, inne jej, ja kiedyś miałem inna pracę, zarobki dużo większe, z pewnych okoliczności życiowych, niestety, zarabiam o wiele mniej, a żona sporo więcej ode mnie + straciłem prawo jazdy, co jest nie dość, że dołujące, to jeszcze zdeorganizowało nam solidnie życie. Zaczyna się dogryzanie w tej kwestii; wiele na razie zmienić nie mogę, za kilka miesięcy powinno być trochę lepiej z finansami.
Żona jest kilka miesięcy po poronieniu, które emocjonalnie bardzo przeżyła - przyplacila to depresją, załamaniem, jest juz dużo lepiej, bo miała etap, gdzie z łóżka z trudem się zbierała. Odpuściliśmy starania o dziecko, ale dobrze wiem, że żona by chciała. Może nie na tą chwilę, ale kiedyś na pewno, ja chyba niekoniecznie, ale nie zarzekam się, bo nie wiem, może mi się odmieni.
Ale coś jeszcze się zepsuło - jakoś odizolowaliśmy się od ludzi, mało razem wychodzimy, gnijemy w domu jak stare, zdziczałe dziady, kiedy gdzieś byliśmy razem? Nie pamiętam. Nie widziałem tego wcześniej, nie przeszkadzało mi to, ale długo tak można? Może od tego zamknięcia się na kontakty z ludźmi zaczyna nam odbijać?

Ja też chodzę cały podminowany, ciągle spięty, nie mogę spać, w nocy jakbym mógł, to bym po ścianach chodził, bywa, że w środku nocy wychodzę na dwór, żeby przewietrzyć głowę i wtedy wracam do łóżka. Mam ochote zniknąć, zerwać kontakty. Odganiam te kretyńskie myśli i plany od siebie, ale one się "przyczepiły" i wracają.
Mam porozmawiać szczerze z żoną, powiedzieć jej o swoich odczuciach, o tym, co mnie gniecie i zjada w środku - wszystko wiem, fajnie i oczywiste. Ale jak? Mam usiąść, powiedzieć: żono, mam dość, nie wiem, jak ty, ale ja chciałbym, żebyśmy zamieszkali osobno i dali sobie czas na przemyślenie, co robimy?
Może lepiej zaproponować jakąś terapię?
Może ktoś tu siedzi, kto ma lub też miał podobne doświadczenia.

Od razu Ci napiszę: albo RAZEM pójdziecie na bardzo dobrą i skuteczną terapię (i od razu dodam że musicie trafić na terapeutę małżeńskiego z prawdziwego zdarzenia) albo już na co najmniej 60% po Waszym małżeństwie.
Piszesz że Twoja żona wpadła w depresję i na podstawie opisu całkowicie w to wierzę; pytanie czy ona (nawet pod wpływem terapeuty) będzie skłonna uznać i zrozumieć Twoje prawo do bycia w podobnym stanie? Jeśli ona ucieka w pracę, jeśli nie będzie się w stanie pozbyć wobec Ciebie pogardy tylko dlatego że AKTUALNIE nie zarabiasz więcej od niej, to pozamiatane. Jeśli nie będzie w stanie zauważyć że Ty też (jak ona) potrzebujesz podtrzymania na duchu, to pozamiatane. Bo wygląda na to że Ty też na tej sytuacji dostałeś psychicznie po dupie niewiele mniej od niej, a być może i tak samo. Dobry terapeuta i jednocześnie mediator; ktoś, kto pomoże Wam się komunikować ze sobą i uszanować wzajemnie Wasze prawa, w tym do przeżywania straty; ktoś, kogo oboje będziecie skłonni posłuchać, uszanować jego osąd i wdrożyć jego rady. Poszukaj jeszcze dziś, nie trać czasu, bo nawet dzisiaj już może być za późno.

28 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-02-23 09:28:39)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

https://scontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net/v/t1.6435-9/85146052_2968903809808071_1879153465943392256_n.jpg?stp=dst-jpg_p526x296&_nc_cat=105&ccb=1-7&_nc_sid=8bfeb9&_nc_ohc=dVcfjI8jbWkAX8y8OhC&_nc_ht=scontent.fwaw3-1.fna&oh=00_AfBB2WNzResatznLupkNQtpI1e5sYkbB80H6HM4eUij1JA&oe=641E89AD

29

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

O wychodzeniu w miasto pisałam ja i nie w formie zarzutu ze chcesz szaleć tylko ze jeśli masz siłę iść na miasto to nie jest z Tobą tak źle w porównaniu z żoną która ewidentnie nie ma na to siły, nie tyle fizycznej co emocjonalnej.
Ogólnie Autorze zaczynasz mi się jawić jako niezly gowniarz. Dla Ciebie małżeństwo to team który ma działać razem tylko jak jest fajne a jak zaczynają się schody to niech każde najlepiej poukłada się samo ze sobą coby drugiego nie obciążać. Bo Ty Bidaku nie rozumiesz bólu poronienia. No biedactwo Ty. W związku, takim opartym na prawdziwej miłości i odpowiedzialności ( bo związek to też odpowiedzialnosc za drugiego człowieka) nie wszystko trzeba  i można zrozumieć, nie wszystkiego uda się doświadczyć w takim samym stopniu jak parterowi ale pozostaje jeszcze sama obecność, wsparcie, empatia i wyobraźnia ktora pozwala może nie tyle poczuc się tak samo co częściowo chociaz pojąć co może przeżywać druga strona. Ale właśnie do tego trzeba chęci a ta chęć płynie z miłości i zaagnazowania. Ty natomiast zawarles związek zawarty jedynie w przypływie myślenia członkiem bo byl fajny seks i chemia. Nie wiem ile masz lat zeby nie wiedzieć ze chemia, motyle i fascynacja erotyczna to silne ale ulotne emocje.
Podsumowując. Jestem gówniarzem. Na gówniarskim myśleniu zawarłeś małżeństwo i po gówniarsku chcesz w nim funkcjonować. Bądź raz facet i po męsku je zakoncz bez udawania ze to separacja
dla dobra sprawy.

30

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

Ja też chodzę cały podminowany, ciągle spięty, nie mogę spać, w nocy jakbym mógł, to bym po ścianach chodził, bywa, że w środku nocy wychodzę na dwór, żeby przewietrzyć głowę i wtedy wracam do łóżka.

Dolary przeciwko orzechom, że przez alkohol stracił prawko, a teraz niby "rzucił" i dlatego ma takie jazdy i go nosi.

A nawet jeśli nie to jest to stan kwalifikujący się do pomocy specjalisty.

31

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

(...) Mam porozmawiać szczerze z żoną, powiedzieć jej o swoich odczuciach, o tym, co mnie gniecie i zjada w środku - wszystko wiem, fajnie i oczywiste. Ale jak? Mam usiąść, powiedzieć: żono, mam dość, nie wiem, jak ty, ale ja chciałbym, żebyśmy zamieszkali osobno i dali sobie czas na przemyślenie, co robimy?
Może lepiej zaproponować jakąś terapię? (...)
Dlaczego myślę o tymczasowym rozejściu? Żeby każde z nas poukladalo sobie w głowie to, co nas gryzie. (...)

Jasne. Tymczasowe.
Wspólne mieszkanie, wzajemna bliskość i wsparcie są nie tylko zbędne, ale też uniemożliwiają "poukładanie" czegokolwiek w czymkolwiek.
Rozmieszkanie się jest doskonałym remedium dla osób z depresją, tak świetnym, że dziwić się jedynie należy lekarzom, którzy dotąd nie zauważyli tej genialnej metody leczenia. To też godny polecenia sposób rozwiązania związkowych problemów.

32

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Niestety, już po małżeństwie. Aby małżeństwo przetrwało silne kryzysy i sztormy musi być budowane z perspektywy MY. Autor to niestety gówniarz i nie dorósł do roli męża.

33 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-02-23 09:57:05)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Dziwne te rady ...

Z tego co facet pisze połączyło ich zauroczenie.  Był sex, była namiętnosc. Były motylki, były różowe okulary.
Tyle że zauroczenie szybko się pojawia i szybko mija i jak nie pojawi się zakochanie to dwóch ludzi budzi się jak na kacu.
Nie widzą co się dzieje i kim jest ta druga osoba. Zaczynają sie wkurzać na siebie, zaczyna się nie tolerowanie OBCEJ osoby i itd.
U nich zauroczenie padło po roku i pojawiły się sprzeczki,kłótnie i itd.

U mnie zauroczenie padło po 4mc i wiem co wtedy jest jak nie pojawiła sie zakochanie/miłość ...

Tam od ponad roku nie ma żadnej miłości i prawdopodobnie NIGDY nie było.

Większosć związków opartych na zauroczeniu bardzo szybko sie kończy.
Ich skończył się ponad rok temu. Teraz to są dwie osoby całkowicie się nie rozumiejący, wkurzających sama obecność drugije osoby.

Jak dla mnie żadna terapia, bo terapia jest jak ludzie są kochają i są uczucia a są problemy z "dogadaniem" się i emocjami.
Żaden terapeuta nie nakaże drugiej osobie zakochać się w innej osobie.

Jak dla mnie za dużo oczekujecie od terapiii ...

Tutaj to separacja a na 99% to rozwód i nauczka aby nie śpieszyć się.

Tutaj rozwód jest najlepszy i aby każdy rozpoczął nowe życie ...

34 Ostatnio edytowany przez twojeslowo (2023-02-23 09:56:38)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
JohnyBravo777 napisał/a:
Farmer napisał/a:

Bierzesz ja za rękę i idziecie na terapię małżeńską,

Jest tutaj ktokolwiek komu terapia w duzym stopniu pomogla naprawic zwiazek?
Bo "terapia" indywidualna i malzenska to zupelnie inny temat.

Jak przychodzi klient z depresja na terapie indywidualna to wprowadzenie go w narcyzm, w ktorym podaza za swoimi "naturalnymi" impulsami i przestaje sie przejmowac "opinia" innych jest latwe.
Takiej osobie pozniej wydaje sie, ze jej terapeuta pomogl. No powiedzmy, ze pomogl (bo w kontekscie tematu to niewazne).
Ale w przypadku terapii malzenskiej ten trick nie dziala bo jak przekonasz dwojga ludzi, ze nie powinni byc "ratownikami" i powinni zyc przede wszystkim dla siebie to rezultat pracy terapeuty jest widoczny golym okiem jako jeszcze szybszy rozwod.

@JB, @Farmer - co się stało panowie, że nagle potraficie na forum błysnąć mądrością i empatią w temacie relacji, małżeństwa, znacie się na psychologii, potrzebach i dynamice pary? Po co zatem kreujecie te swoje podwójne persony internetowe, czasami piszecie idiotyczne zaczepki, bzdury w kierunku kobiet i je chamsko tu na forum traktujecie? smile

35 Ostatnio edytowany przez Legat (2023-02-23 10:04:26)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Tak jak mężczyźni mają swoje paradoksy, tak i kobiety je mają. Kochają mówić, że są silne - a ci faceci to ogólnie słabi. A tu kolejny wątek z jazdą, że to gówniarz. Nawet wtórujący im niektórzy użytkownicy mówią, weź facet przepraszaj za wszystko co złe na tym świecie, a będzie dobrze. smile
Oczywiście siedząc na tyłku przed kompem, to bardzo dobrze brzmi, ba i ku uciesze własnego ego potwierdza kobieca prawa. Co tam mityczna siła kobiet, tu ona przecież jest słaba, a facet ma stanąć na wysokości zadania. smile Feministki załamują ręce, gdzie tu równość? Gdzie kobieca siła? Na tą chwilę się schowała. smile

36

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Ja tylko powiem, że gdyby po stracie mąż stwierdził, że każde z nas musi sobie samo w głowie poukładać i on się wyprowadza, to nie miałby czego szukać potem w domu.
Strata dziecka to moment, w którym weryfikują się wszystkie znajomości i relacje z innymi ludźmi. Mnie zostały po niej 4 osoby nie licząc rodziny. Z ogromnego grona znajomych 4 osoby były w stanie udźwignąć ze mną temat. Reszta właśnie się wyalienowała całkowicie z jakiegoś powodu. I mnie się nie chce o nich zabiegać.
Z domu w wielkie skupiska ludzi dalej mi się nie chce wychodzić, a u nas minął już prawie rok.

Mój mąż przeżywa stratę inaczej niż ja. Ale żadne z nas nie dało sobie monopolu na mówienie drugiej osobie, jak ta ma przeżywać swoje emocje. I wychodziny z tego razem silniejsi jako MY.
Ona do końca życia nie zapomni tego, że była w ciąży. Zresztą nawet jakby chciała, to świat jej na to nie pozwoli, bo przy każdym zabiegu medycznym czy przy kolejnej ciąży będzie musiała o tym mówić. To robi kolejną traumę. A do tego ma męża dupka, który nie próbuje nawet jej zrozumieć. Biedna kobieta.

37

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
twojeslowo napisał/a:

Autor to niestety gówniarz i nie dorósł do roli męża.

Nie takiej odpowiedzi się spodziewał, ale to prawda.
Szkoda żony.

38

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Można więc powiedzieć, że wzięliście ślub pod wpływem emocji, praktycznie się nie znając, dlatego tak szybko wyszło szydło z worka.
I to w tych czasach, gdzie można najpierw mieszkać razem, co sprzyja właśnie poznawaniu się.
Dlatego nie ma sensu utrzymywanie tego związku, bo prędzej czy później i tak się rozleci.

39 Ostatnio edytowany przez Jerry9 (2023-02-23 10:33:50)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Johnny, facet nie = beton, ale ja - nie wiem, jak Ty - nie mam możliwości zajścia w ciążę, nie wiem, jakie to uczucie i siłą rzeczy NIE odczuwam straty tak, jak ona. To jest 1.
2. M!ri - nie jestem alkoholikiem, co zdajesz się sugerować, to leczenia nie potrzebuje. Nie nosi mnie z powodu głodu alkoholowego, bezsenność z braku alko też nie jest. Powody są inne. Serio, Polacy to nie naród alkoholików .
To nie jest łatwy temat. Świat taki prosto czarno biały nie jest, o ile się ma latek więcej ni 10.
Poszło wszystko za szybko, jak haj działał i robił swoje. To powoli dociera do mnie. I nie tak, że nie ma żadnych uczuć, to projekcja niektórych osób tutaj, ale jest *ujowo. Raczej oboje nie umiemy tego udźwignąć.

40

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

nie mam możliwości zajścia w ciążę, nie wiem, jakie to uczucie i siłą rzeczy NIE odczuwam straty tak, jak ona.

Jakoś inni faceci dają radę w takiej sytuacji wspierać partnerki. Więc to kupa, nie wytłumaczenie.

41

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Rób więc coś, żeby zmienić ten stan w jedną lub drugą stronę, bo dyskusja na forum nie zastąpi Twojej decyzji, wyniszczacie się psychicznie, a Ty stoisz w miejscu.
Nie macie odwagi, żeby poważnie porozmawiać, tylko tak się kisicie we wlasnym sosie.

42

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

Poszło wszystko za szybko, jak haj działał i robił swoje. To powoli dociera do mnie. I nie tak, że nie ma żadnych uczuć, to projekcja niektórych osób tutaj, ale jest *ujowo. Raczej oboje nie umiemy tego udźwignąć.

Czyli wychodzi na to że pod wpływem haju weszliście w związek małżeński i zacżeliście starania o dziecko, bez jakiegokolwiek wglądu w stan Waszej relacji i potencjalne konsekwencje.

Jedyne co można Wam poradzić to terapia małżeńska, chociaż będę z Tobą szczera - wątpię aby relację zbudowaną na takich podstawach się dało odratować. Za to pomysł z wyprowadzką i odpoczęciem od siebie jest bez sensu, to już lepiej wręcz papiery rozwodowe.

43

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
M!ri napisał/a:
Jerry9 napisał/a:

Ja też chodzę cały podminowany, ciągle spięty, nie mogę spać, w nocy jakbym mógł, to bym po ścianach chodził, bywa, że w środku nocy wychodzę na dwór, żeby przewietrzyć głowę i wtedy wracam do łóżka.

Dolary przeciwko orzechom, że przez alkohol stracił prawko, a teraz niby "rzucił" i dlatego ma takie jazdy i go nosi.

A nawet jeśli nie to jest to stan kwalifikujący się do pomocy specjalisty.

To samo obstawiam, a dodatkowo, że pracę stracił przez utratę prawka.

44

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
jeneste92 napisał/a:
M!ri napisał/a:
Jerry9 napisał/a:

Ja też chodzę cały podminowany, ciągle spięty, nie mogę spać, w nocy jakbym mógł, to bym po ścianach chodził, bywa, że w środku nocy wychodzę na dwór, żeby przewietrzyć głowę i wtedy wracam do łóżka.

Dolary przeciwko orzechom, że przez alkohol stracił prawko, a teraz niby "rzucił" i dlatego ma takie jazdy i go nosi.

A nawet jeśli nie to jest to stan kwalifikujący się do pomocy specjalisty.

To samo obstawiam, a dodatkowo, że pracę stracił przez utratę prawka.

To źle obstawiasz. Qrwa, co to za "moda", że się w facetach alkoholików widzi?

45

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
wieka napisał/a:

Rób więc coś, żeby zmienić ten stan w jedną lub drugą stronę, bo dyskusja na forum nie zastąpi Twojej decyzji, wyniszczacie się psychicznie, a Ty stoisz w miejscu.
Nie macie odwagi, żeby poważnie porozmawiać, tylko tak się kisicie we wlasnym sosie.

Zdaje siebie sprawę. Chciałem zobaczyć, jak inne osoby spoza bliskiego kręgu, które nas nie znają, nie są w żaden sposób zaangażowane emocjonalnie, to widzą. Poza tym na forach piszą ludzie z różnym bagażem doświadczeń i można coś wziąć od innych dla siebie.

Lady loka - czyli masz męża czy tam partnera świetnego, a ja jak widać, nie mam w sobie na tyle empatii. To, żeby było jasne dla Ciebie, napisałem z sarkazmem. Ale tak, ja nie przeżyłem poronienie do tego stopnia, żeby siedzieć z powodu utraty ciąży w głębokim dołku psychicznym. Co NIE znaczy, że mam wyjebongo w kosmos na żonę i na to, co dla niej to znaczy. Każde z nas inaczej to przeżyło.

46 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-02-23 13:33:56)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:
jeneste92 napisał/a:

To samo obstawiam, a dodatkowo, że pracę stracił przez utratę prawka.

To źle obstawiasz. Qrwa, co to za "moda", że się w facetach alkoholików widzi?

To nie moda (na widzenie alkoholikow w facetach).
To statystyka (ludzie najczesciej traca prawo jazdy przez alkohol).

Takze, dopoki ukrywasz przyczyny straty prawka i pracy nie rob z siebie ofiary, ze ktos zaklada to co statystycznie najbardziej prawdopodobne.

@Legat, miales napisac o swoim malzenskim doswiadczeniu a nie kontynuowac te incelskie naparzanie w klawiature w obronie toksycznej meskosci, ktora nie pozwala Ci przeprosic gdy cos nie jest calkowicie twoja wina (czyli nigdy) po to aby emocjonalnie wesprzec druga osobe.

47

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:
wieka napisał/a:

Rób więc coś, żeby zmienić ten stan w jedną lub drugą stronę, bo dyskusja na forum nie zastąpi Twojej decyzji, wyniszczacie się psychicznie, a Ty stoisz w miejscu.
Nie macie odwagi, żeby poważnie porozmawiać, tylko tak się kisicie we wlasnym sosie.

Zdaje siebie sprawę. Chciałem zobaczyć, jak inne osoby spoza bliskiego kręgu, które nas nie znają, nie są w żaden sposób zaangażowane emocjonalnie, to widzą. Poza tym na forach piszą ludzie z różnym bagażem doświadczeń i można coś wziąć od innych dla siebie.

Lady loka - czyli masz męża czy tam partnera świetnego, a ja jak widać, nie mam w sobie na tyle empatii. To, żeby było jasne dla Ciebie, napisałem z sarkazmem. Ale tak, ja nie przeżyłem poronienie do tego stopnia, żeby siedzieć z powodu utraty ciąży w głębokim dołku psychicznym. Co NIE znaczy, że mam wyjebongo w kosmos na żonę i na to, co dla niej to znaczy. Każde z nas inaczej to przeżyło.

Każde słowo, które tu o żonie piszesz pokazuje, że jednak masz wyjebongo w kosmos na to, co to dla niej znaczy. I tak, empatii nie masz za grosz.

48 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-02-23 13:39:35)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
JohnyBravo777 napisał/a:
Jerry9 napisał/a:
jeneste92 napisał/a:

To samo obstawiam, a dodatkowo, że pracę stracił przez utratę prawka.

To źle obstawiasz. Qrwa, co to za "moda", że się w facetach alkoholików widzi?

To nie moda (na widzenie alkoholikow w facetach).
To statystyka (ludzie najczesciej traca prawo jazdy przez alkohol).

Z tą utratą prawa jazdy przez bycie pod wpływem alkoholu podczas kierowania pojazdem to prawda,ale nie każdy kto stracił prawo jazdy w ten sposób to alkoholik.
Tu już statystyki nie są takie jasne i oczywiste jak pewne stereotypy

49

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
paslawek napisał/a:

Z tą utratą prawa jazdy przez bycie pod wpływem alkoholu podczas kierowania pojazdem to prawda,ale nie każdy kto stracił prawo jazdy w ten sposób to alkoholik.
Tu już statystyki nie są takie jasne i oczywiste jak pewne stereotypy

Jedyna osoba, ktora pisze o byciu alkoholikiem jest sam autor.
Kazda inna wzmianka byla o "alkoholu" a nie byciu "alkoholikiem".

Autor uzywa (swiadomie badz nie) retoryki odpierajac jakakolwiek sugestie, ze stracil prawko przez alkohol odpowiedzia, ze nie jest alkoholikiem

50

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
paslawek napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:
Jerry9 napisał/a:

To źle obstawiasz. Qrwa, co to za "moda", że się w facetach alkoholików widzi?

To nie moda (na widzenie alkoholikow w facetach).
To statystyka (ludzie najczesciej traca prawo jazdy przez alkohol).

Z tą utratą prawa jazdy przez bycie pod wpływem alkoholu podczas kierowania pojazdem to prawda,ale nie każdy kto stracił prawo jazdy w ten sposób to alkoholik.
Tu już statystyki nie są takie jasne i oczywiste jak pewne stereotypy

Już grzecznie pominę, że nie napisałem z jakiego to powodu ta utrata, ale widzę, że większość wie lepiej, a ludziom zbudowano bardzo prosty tok myślenia: ktoś kierował na % - alkoholik, bo normalny człowiek nie wsiadłby do auta napruty.

51 Ostatnio edytowany przez Jerry9 (2023-02-23 14:01:20)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Lady Loka napisał/a:
Jerry9 napisał/a:
wieka napisał/a:

Rób więc coś, żeby zmienić ten stan w jedną lub drugą stronę, bo dyskusja na forum nie zastąpi Twojej decyzji, wyniszczacie się psychicznie, a Ty stoisz w miejscu.
Nie macie odwagi, żeby poważnie porozmawiać, tylko tak się kisicie we wlasnym sosie.

Zdaje siebie sprawę. Chciałem zobaczyć, jak inne osoby spoza bliskiego kręgu, które nas nie znają, nie są w żaden sposób zaangażowane emocjonalnie, to widzą. Poza tym na forach piszą ludzie z różnym bagażem doświadczeń i można coś wziąć od innych dla siebie.

Lady loka - czyli masz męża czy tam partnera świetnego, a ja jak widać, nie mam w sobie na tyle empatii. To, żeby było jasne dla Ciebie, napisałem z sarkazmem. Ale tak, ja nie przeżyłem poronienie do tego stopnia, żeby siedzieć z powodu utraty ciąży w głębokim dołku psychicznym. Co NIE znaczy, że mam wyjebongo w kosmos na żonę i na to, co dla niej to znaczy. Każde z nas inaczej to przeżyło.

Każde słowo, które tu o żonie piszesz pokazuje, że jednak masz wyjebongo w kosmos na to, co to dla niej znaczy. I tak, empatii nie masz za grosz.

Bo Ty mnie znasz osobiście, że wiesz, jaki poziom empatii mam?
Myślisz, że mnie jest super hiper łatwo? Że mi miło z faktem, że zarabiam "marne" grosze (przy żonie i swoich zarobkach kiedyś)?
Że fajnie jest w małżeństwie, gdzie nawet nie ma szczególnie większej bliskości, rozmów, a człowiek dostaje coraz częściej kopa, że to za duży pośpiech był?

52

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
JohnyBravo777 napisał/a:
paslawek napisał/a:

Z tą utratą prawa jazdy przez bycie pod wpływem alkoholu podczas kierowania pojazdem to prawda,ale nie każdy kto stracił prawo jazdy w ten sposób to alkoholik.
Tu już statystyki nie są takie jasne i oczywiste jak pewne stereotypy

Jedyna osoba, ktora pisze o byciu alkoholikiem jest sam autor.
Kazda inna wzmianka byla o "alkoholu" a nie byciu "alkoholikiem".

Autor uzywa (swiadomie badz nie) retoryki odpierajac jakakolwiek sugestie, ze stracil prawko przez alkohol odpowiedzia, ze nie jest alkoholikiem

A co w tym dziwnego? smile

53 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-02-23 14:35:52)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Twierdzenie JohnegoBravo

Twierdzenie dotyczy obserwacji na forum netkobiety, ktore zdaje sie potwierdzac, co nastaje:

---

Ludzie, ktorzy przychodza na forum przechodza przez trzy etapy:

Etap 1: Autor uwaza, ze: ludzie, ktorzy go nie znaja osobiscie sa bardziej obiektywni.

Jerry9 napisał/a:

Chciałem zobaczyć, jak inne osoby spoza bliskiego kręgu, które nas nie znają, nie są w żaden sposób zaangażowane emocjonalnie, to widzą.

Etap 2: Autor dostaje odpowiedzi, ktore nie pasuja do tego w jaki sposob chce sam widziec siebie.

Lady Loka napisał/a:

Każde słowo, które tu o żonie piszesz pokazuje, że jednak masz wyjebongo w kosmos na to, co to dla niej znaczy. I tak, empatii nie masz za grosz.

Etap 3: Autor uwaza, ze: ludzie, ktorzy go nie znaja osobiscie sa mniej obiektywni.

Jerry9 napisał/a:

Bo Ty mnie znasz osobiście, że wiesz, jaki poziom empatii mam?

54

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Nie przyszedłem tutaj z zapytaniem: jak oceniacie mój poziom empatii.

55

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
paslawek napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:
paslawek napisał/a:

Z tą utratą prawa jazdy przez bycie pod wpływem alkoholu podczas kierowania pojazdem to prawda,ale nie każdy kto stracił prawo jazdy w ten sposób to alkoholik.
Tu już statystyki nie są takie jasne i oczywiste jak pewne stereotypy

Jedyna osoba, ktora pisze o byciu alkoholikiem jest sam autor.
Kazda inna wzmianka byla o "alkoholu" a nie byciu "alkoholikiem".

Autor uzywa (swiadomie badz nie) retoryki odpierajac jakakolwiek sugestie, ze stracil prawko przez alkohol odpowiedzia, ze nie jest alkoholikiem

A co w tym dziwnego? smile

W tym nie ma dla mnie nic dziwnego, bo nikt o zdrowych zmysłach nie chce być brany za nalogowego pijaka, którym nie jest.
Za to doskonale wiem, jak ludzie widzą utratę prawa jazdy i jaki obraz człowieka mają.

56 Ostatnio edytowany przez jjbp (2023-02-23 14:39:19)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

Nie przyszedłem tutaj z zapytaniem: jak oceniacie mój poziom empatii.

Jerry9 napisał/a:

Mam porozmawiać szczerze z żoną, powiedzieć jej o swoich odczuciach, o tym, co mnie gniecie i zjada w środku - wszystko wiem, fajnie i oczywiste. Ale jak? Mam usiąść, powiedzieć: żono, mam dość, nie wiem, jak ty, ale ja chciałbym, żebyśmy zamieszkali osobno i dali sobie czas na przemyślenie, co robimy?
Może lepiej zaproponować jakąś terapię?

Na pytania z którymi tu przyszedłeś dostałeś bardzo dużo bardzo jednoznacznych wypowiedzi.

57

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Jerry9 napisał/a:

Zdaje siebie sprawę. Chciałem zobaczyć, jak inne osoby spoza bliskiego kręgu, które nas nie znają, nie są w żaden sposób zaangażowane emocjonalnie, to widzą. Poza tym na forach piszą ludzie z różnym bagażem doświadczeń i można coś wziąć od innych dla siebie.

Lady loka - czyli masz męża czy tam partnera świetnego, a ja jak widać, nie mam w sobie na tyle empatii. To, żeby było jasne dla Ciebie, napisałem z sarkazmem. Ale tak, ja nie przeżyłem poronienie do tego stopnia, żeby siedzieć z powodu utraty ciąży w głębokim dołku psychicznym. Co NIE znaczy, że mam wyjebongo w kosmos na żonę i na to, co dla niej to znaczy. Każde z nas inaczej to przeżyło.

Każde słowo, które tu o żonie piszesz pokazuje, że jednak masz wyjebongo w kosmos na to, co to dla niej znaczy. I tak, empatii nie masz za grosz.

Bo Ty mnie znasz osobiście, że wiesz, jaki poziom empatii mam?
Myślisz, że mnie jest super hiper łatwo? Że mi miło z faktem, że zarabiam "marne" grosze (przy żonie i swoich zarobkach kiedyś)?
Że fajnie jest w małżeństwie, gdzie nawet nie ma szczególnie większej bliskości, rozmów, a człowiek dostaje coraz częściej kopa, że to za duży pośpiech był?

Kto jak kto, ale Lady Loka dokładnie wie o czym pisze.

Nie dałeś żonie wsparcia, jakiego oczekiwała.
Praca i pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Raz są, raz ich nie ma.
Najważniejszy jest najbliższy człowiek.
Tu na tym poziomie poległeś.

W twoich wpisach widzę: Ja, Ja, Ja, Ona, Ona, Ona.
Gdzie jest MY?

Wy żeście stracili dziecko, nie ona.
Rozumiem, że ciebie to nie dotknęło w takim stopniu, ale ją bardzo. Tego do tej pory nie możesz pojąć.

Przeszkadza tobie, że ona zarabia więcej. To zwykła chora ambicja.
Czy swoją wartość oparłeś tylko na pieniądzach?

Straciłeś prawko, to straciłeś, są różne powody. Kiedyś je odzyskasz, kiedyś będziesz miał lepszą pracę.
Ale czy żonę odzyskasz?

Życie potrafi tak skopać dupę, że nieraz chce się wyć, a ty jesteś wielce pokrzywdzony, bo straciłeś dobrze płatną pracę i prawko.
To wbrew pozorom nie jest nic istotnego.

Zastanów się nad priorytetami.
Pomimo wieku masz podejście dzieciaka.
Może czas, by dorosnąć?

Ten kryzys to twoja wina.

58

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

Nie przyszedłem tutaj z zapytaniem: jak oceniacie mój poziom empatii.

Nie przyszedłeś, to nie znaczy, że nie możemy tego robić
Ja mogę tobie napisać, że nie wypadłeś brawurowo.

59

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
paslawek napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:
paslawek napisał/a:

Z tą utratą prawa jazdy przez bycie pod wpływem alkoholu podczas kierowania pojazdem to prawda,ale nie każdy kto stracił prawo jazdy w ten sposób to alkoholik.
Tu już statystyki nie są takie jasne i oczywiste jak pewne stereotypy

Jedyna osoba, ktora pisze o byciu alkoholikiem jest sam autor.
Kazda inna wzmianka byla o "alkoholu" a nie byciu "alkoholikiem".

Autor uzywa (swiadomie badz nie) retoryki odpierajac jakakolwiek sugestie, ze stracil prawko przez alkohol odpowiedzia, ze nie jest alkoholikiem

A co w tym dziwnego? smile

Prawko można stracić za punkty.
A teraz jest jeszcze łatwiej, wystarczy wyprzedzać na pasach (15) i rozmawiać przez telefon (12) i po prawku.

60

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Jerry9 napisał/a:

Zdaje siebie sprawę. Chciałem zobaczyć, jak inne osoby spoza bliskiego kręgu, które nas nie znają, nie są w żaden sposób zaangażowane emocjonalnie, to widzą. Poza tym na forach piszą ludzie z różnym bagażem doświadczeń i można coś wziąć od innych dla siebie.

Lady loka - czyli masz męża czy tam partnera świetnego, a ja jak widać, nie mam w sobie na tyle empatii. To, żeby było jasne dla Ciebie, napisałem z sarkazmem. Ale tak, ja nie przeżyłem poronienie do tego stopnia, żeby siedzieć z powodu utraty ciąży w głębokim dołku psychicznym. Co NIE znaczy, że mam wyjebongo w kosmos na żonę i na to, co dla niej to znaczy. Każde z nas inaczej to przeżyło.

Każde słowo, które tu o żonie piszesz pokazuje, że jednak masz wyjebongo w kosmos na to, co to dla niej znaczy. I tak, empatii nie masz za grosz.

Bo Ty mnie znasz osobiście, że wiesz, jaki poziom empatii mam?
Myślisz, że mnie jest super hiper łatwo? Że mi miło z faktem, że zarabiam "marne" grosze (przy żonie i swoich zarobkach kiedyś)?
Że fajnie jest w małżeństwie, gdzie nawet nie ma szczególnie większej bliskości, rozmów, a człowiek dostaje coraz częściej kopa, że to za duży pośpiech był?

Wystarczy, że widzę, jak piszesz. I już widzę, że nie masz empatii. Jakbyś miał, to byś żonę wspierał zamiast ją ciągnąć na miasto.
A to, że nie ma bliskości to też Wasza wina.

Wiesz, wsparcie to naprawdę nie jest wielka filozofia. Zaczyna się od rozmowy o tym, czego żona potrzebuje. A nie czego Ty chcesz.

61 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-02-23 16:23:18)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:
paslawek napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:

Autor uzywa (swiadomie badz nie) retoryki odpierajac jakakolwiek sugestie, ze stracil prawko przez alkohol odpowiedzia, ze nie jest alkoholikiem

A co w tym dziwnego? smile

W tym nie ma dla mnie nic dziwnego, bo nikt o zdrowych zmysłach nie chce być brany za nalogowego pijaka, którym nie jest.
Za to doskonale wiem, jak ludzie widzą utratę prawa jazdy i jaki obraz człowieka mają.

Czyli ktos wczesniej trafil w sedno.

Autor stracil prawko przez alkohol, prace przez brak prawka, a tutaj wypiera sie tego co odjebal bo "wie jaki obraz czlowieka ludzie maja gdy utraci prawko przez alkohol" a on przeciez "nie jest alkoholikiem".

Logika alkoholika, jesli ktos mnie pytal.

Jesli dobrze paslawka zrozumialem to tez byla aluzja, ktorej autor nie zrozumial - standardowym zachowaniem osoby uzaleznionej jest defensywna postawa, ze nie jest uzalezniony na jakakolwiek wzmianke o przedmiocie uzaleznienia.

62

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys

Autor jakoś nie raczył mi odpowiedzieć, co takiego robi mu żona, że koniecznie chce przestać na nią patrzeć i się wyprowadzić.
Jedyna odpowiedz jaka mi sie w takim razie nasuwa to to, że dręczą go własne wyrzuty sumienia.
Wie że zawiódł jak mąż, i żeby odsunąć to od siebie, musi przestać patrzeć na żonę.

Autorze.
Jesteś  MĘŻEM
I masz obowiązki jako mąż.
Świadomie i dobrowolnie wszedłeś w związek małżeński.
Czyli sam na siebie nałożyłeś te zobowiązania.
Jesteś winny to zonie.
To nie jest jakaś twoja znajoma, rozumiesz? To jest twoja zona.
I zamiast ucieczki jesteś zobowiązany do tego aby o swoja żonę dbać/troszczyć sie/wspierać i pomóc jej przezwyciężyć wszystkie trudności.
Wszystkie twoje wpisy to dosłownie dziecinada, zrobiło sie w życiu trudno, to zwijam mandżur i mnie nie ma.
Ty zdajesz sobie w ogóle sprawę że w życiu takich trudnych etapów to jest wiele?
Teraz zadaj sam sobie pytanie,czy chciałbyś za partnerkę kogoś takiego jak ty?
Popatrz w lustro i odpowiedz sobie na to pytanie.
Czy chciałbyś za żonę kobietę, taka jak ty, która np gdybys stał sie, w wniku wypadku,niepełnosprawny, to tez stwierdziła by, że najlepsza opcja jest separacja, a ty ogarnij sobie zycie sam.

63

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
JohnyBravo777 napisał/a:
Jerry9 napisał/a:
paslawek napisał/a:

A co w tym dziwnego? smile

W tym nie ma dla mnie nic dziwnego, bo nikt o zdrowych zmysłach nie chce być brany za nalogowego pijaka, którym nie jest.
Za to doskonale wiem, jak ludzie widzą utratę prawa jazdy i jaki obraz człowieka mają.

Czyli ktos wczesniej trafil w sedno.

Autor stracil prawko przez alkohol, prace przez brak prawka, a tutaj wypiera sie tego co odjebal bo "wie jaki obraz czlowieka ludzie maja gdy utraci prawko przez alkohol" a on przeciez "nie jest alkoholikiem".

Logika alkoholika, jesli ktos mnie pytal.

Jesli dobrze paslawka zrozumialem to tez byla aluzja, ktorej autor nie zrozumial - standardowym zachowaniem osoby uzaleznionej jest defensywna postawa, ze nie jest uzalezniony na jakakolwiek wzmianke o przedmiocie uzaleznienia.

No bo tak się dość często zdarza u alkoholików akurat,jest był jakiś problem,konflikt i pojawia odruchowe zaprzeczanie, wpisane w zespół uzależnienia,ale uwaga zaprzeczanie jeszcze samo w sobie nie świadczy o uzależnieniu od alkoholu i chorobie, to jeszcze zbyt mało żeby diagnozować i osądzać,stwierdzać kategorycznie i ostatecznie wyrokować.
Odruch paru osób w tym temacie odnośnie Autora i utraty przez niego prawa jazdy był odruchem w pewnym sensie stereotypowym również i nie był (bo nie mógł być) czymś obiektywnym,opierał się na jakiś doświadczeniu i jakimś prawdopodobieństwie.
Jeżeli Autor (teoretycznie) ma problem z alkoholem i stracił prawo jazdy przez to, to prawdopodobnie będzie zaprzeczał bo tak jest,to  znany dobrze opisany mechanizm obronny.
Ale jeżeli nie ma problemu z alkoholem i stracił prawo jazdy z jakiegoś powodu,może i z powodu alko, to też będzie zaprzeczał że jest alkoholikiem najprawdopodobniej bo to dość naturalna obronna postawa.Alkoholików jest mniejszość
To podstawowa trudność w diagnozowaniu problemów - ciężka do przejścia.Ja bym był ostrożny w tym przypadku.
Jednakże jeżeli coś być może na rzeczy to nic dziwnego takie małżeńskie kryzysy i problemy w chorobie alkoholowej,ale bez choroby alkoholowej równie  możliwe i to też nic dziwnego,wyjątkowego.Takie rzeczy sprawy przeżycia jak u Autora zdarzają się nie tylko alkoholikom.
Moim zdaniem oczywiście.

64 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2023-02-23 17:24:04)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
Jerry9 napisał/a:

Nie przyszedłem tutaj z zapytaniem: jak oceniacie mój poziom empatii.

Jerry9 - weź głęboki oddech i zdystansuj się od tego wszystkiego.
Najlepiej zostaw ten wątek na jakiś czas i przemyśl te kilka dobrych rad jakie już dostałeś.
Nie tłumacz się więcej i nie wyjaśniaj. Ktoś się tutaj chce doktoryzować, ktoś surowymi osądami chce przy okazji sobie wystawić nienaganną opinię.
Nie każdemu zależy żeby Tobie pomóc, chociaż i tacy tutaj są.  wink
Szkoda Twojego zdrowia i nerwów, a i tak nie masz ich za wiele.
Odpocznij.

65 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-02-23 17:30:16)

Odp: Młode małżeństwo i duży kryzys
paslawek napisał/a:

No bo tak się dość często zdarza u alkoholików akurat,jest był jakiś problem,konflikt i pojawia odruchowe zaprzeczanie, wpisane w zespół uzależnienia,ale uwaga zaprzeczanie jeszcze samo w sobie nie świadczy o uzależnieniu od alkoholu i chorobie, to jeszcze zbyt mało żeby diagnozować i osądzać,stwierdzać kategorycznie i ostatecznie wyrokować.
Odruch paru osób w tym temacie odnośnie Autora i utraty przez niego prawa jazdy był odruchem w pewnym sensie stereotypowym również i nie był (bo nie mógł być) czymś obiektywnym,opierał się na jakiś doświadczeniu i jakimś prawdopodobieństwie.
Jeżeli Autor (teoretycznie) ma problem z alkoholem i stracił prawo jazdy przez to, to prawdopodobnie będzie zaprzeczał bo tak jest,to  znany dobrze opisany mechanizm obronny.
Ale jeżeli nie ma problemu z alkoholem i stracił prawo jazdy z jakiegoś powodu,może i z powodu alko, to też będzie zaprzeczał że jest alkoholikiem najprawdopodobniej bo to dość naturalna obronna postawa.Alkoholików jest mniejszość
To podstawowa trudność w diagnozowaniu problemów - ciężka do przejścia.Ja bym był ostrożny w tym przypadku.
Jednakże jeżeli coś być może na rzeczy to nic dziwnego takie małżeńskie kryzysy i problemy w chorobie alkoholowej,ale bez choroby alkoholowej równie  możliwe i to też nic dziwnego,wyjątkowego.Takie rzeczy sprawy przeżycia jak u Autora zdarzają się nie tylko alkoholikom.
Moim zdaniem oczywiście.

Zgadzam sie.
Dla mnie fakt, ze ktos stracil prawko pod wplywem co najwyzej oznacza, ze jest nieodpowiedzialny.
Nie wiem jak dla innych, ale z tego co ja zrozumialem z tematu to jedyna osoba poruszajaca temat alkoholizmu byl sam autor.

Choc to w kazdym razie jedynie watek poboczny - co nie oznacza, ze niewazny.
Watkiem glownym jest nieradzenie sobie autora z sytuacja, gdy jego zona zmaga sie z psychicznymi efektami tragedii, ktora ja dotknela i proba szukania latwego wyjscia, ktore nie zmusza do emocjonalnego dojrzewania.

Posty [ 1 do 65 z 88 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Młode małżeństwo i duży kryzys

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024