Wtiam , nie wiem od czego zacząć ,bo jest tego tak dużo.. Nigdy zbytnio nie analizowałam swoich wyborów, za oraz przeciw, leciałam po prostu do przodu mówiąc a jakoś to będzie, zobaczymy jak się potoczy. I chyba zostałam właśnie ofiarą takiego postępowania. Aby było spójniej może zacznę od mojej relacji z mężem od początku oraz jakie odczucia mi towarzyszyły wtedy, a co widzę i myślę teraz. A więc poznaliśmy się 5 lat temu, znajomośc rozwijała się szybko. Teraz uważam że raczzej za szybko, wtedy odpychałam takie myśli, tłumiłam je. Jak napisałam wyżej nigdy nie miałam tendecji do zbytniego analizowania swoich wyborów, potrzeb chyba nie potrafiłam. Po pierwszym naszym pocałunku czułam się jednocześnie szczęśliwa ale i wystraszona że jest to trochę za szybko i wolałabym wolniej. Jednak znowu myśl którą stłamsiłam. I tak rozwijało się to dalej, on potrafił przyjechać wieczorem 30km by się tylko położyć spać obok i po 5h wrócić do siebie do pracy. Podobało mi się to, był jakiś miłosny haj ale czułam że nie jest to tak jak przydarzyło mi się kiedyś, raz w życiu około 8 lat temu. Teraz jak o tym myślę to bardziej chyba podobało mi się to że ktoś się mną interesuje, kogoś pociągam, jestem ważna. Nie myślałam wtedy o wow taki mega facet aż mi serce staje na jego widok. Po prostu zaakcapetowałam go tak zwyaczjnie, z czasem bez większych fajerwerków z mojej strony. Dogadywaliśmy się dobrze były wspólne tematy seriali ,filmów, gust muszyczny ten sam, poczucie humoru także. On lubił grać w gry, ja czasem też, podobne spojrzenie na niektóre sprawy. Generalnie imponował mi swoją siłą woli, gdy się poznaliśmy był świeżo po wyjściu z nałogu. Było to w jakiś sposób dla mnie imponujące i pełne podziwu. Mówił od początku otwarcie że jest leniem ale zbywałam to , nie przeszkadzało mi to wtedy, bo przecież przyjeżdzał do mnie , jeździliśmy w różne miejsca więc chyba nie może być aż tak źle. No i po dwóch miesiącach znajomości zamieszkaliśmy już razem. Wtedy wydawało mi się że to jest to czego chcę, że jest to fajny spokojny, ułożony facet i napewno będzie mi z nim dobrze. Teraz jednak uważam że chciałam wyrwać się z domu, być samodzielna, mieszkać osobno a że nadarzyła się okazja bo akurat znajomy miał fajne ,tanie mieszkanie do wynajęcia to skorzystaliśmy. Nie pojawiły się raczej myśli wow będę mieszkać z takim ekstra facetem, zawsze mi się taki marzył. Było to właśnie raczej spokojne, chłodne podejście chociaż chyba cieszyłam się że to będzie z nim. Wiadomo początek znajomości to człowiek chciałby ze sobą spędzać czas. Z biegiem czasu zawuażyłam że Kacper jednak faktycznie jest leniem, że nie robi zbyt wiele ciekawych rzeczy... Po pracy jadł obiad, kładł się odpocząć bo pracuje fizycznie,często potrafił wtedy przysnąć na 2h , następnie wstawał i albo grał albo oglądał tv. Często też po prostu oglądaliśmy coś razem. Wtedy nie przeszkadząło mi to, było go w miarę łatwo wyciągnąć gdzieś na spacer, z czasem zrobiło się trudniej. Zaczął mi mówić że on jest głównie domatorem ,lubi w domu spędzać czas. Nie przeszkadzało mi to na początku, ja robiłam za animatora, wymyślałam zajęcia, czas spędzania weekendu, zapraszałam znajomych itp. Z jego strony pojawaiły się tylko wyjścia do kina, pojechać do rodziców bądź czasem jak wydarzyło się coś w naszym mieście to też wychodziliśmy z jego inicjatywy. On nie miał zbyt wielu znajomych , stracił ich przez nałóg. Został mu jeden kumpel , który mieszka 100km dalej i raz na rok przyjedzie to się wtedy chłopaki spotkają. A poza tym zawsze jest w domu, zawsze w tym samym miejscu przed kompem albo tv. Jeszcze jak mieszkaliśmy na wynajmie to sprzątał i ugotował jak mnie np. nie było w domu na wekend ale o resztę rzeczy raczej trzeba było prosić średnio się do nich poczuwał... No i tak toczyły się nasze dni, na początku Kacper pamiętał o każdej miesięcznicy, a mnie to może nie tyle co irytowało ale czułam się tym trochę skrępowana. Chyba dlatego że właśnie nie czułam do niego tych fajerwerków i nie chciałam go oszukiwać.. Prosiłam go aby troskzę z tym przystopował i dał mi czas się przyzwyczaić. Posłuchał i po około pół roku przeszło mu świętowanie miesięcznic. Później mnie wzięło ,chyba coś się odblokowało i stwierdziłam że jest mi z nim dobrze i to ja pamiętałam o ważnych datach. Po dwóch latach mi się oświadczył, byłam bardzo zadowolona. Nasz związek wtedy jeszcze widziałam jako coś super, coś fajnego, fajny facet stabilny i poukładany. Wiedziałam i czułam że nie ma tych fajerwerków ale nie chciałam z niego rezygnować, ponieważ dobrze się dobraliśmy jako para, mamy podobne spojrzenie na wiele spraw, umiemy ze sobą rozmawiać i iśc na kompromis. Po prostu czułam że tak musi być, bałam się zrezygnować by nie okazało się że już nikogo w życiu dobrego nie spotkam z kim wiem że będę mogła mieć spokojne i poukładane życie. Myślę teraz że moja psotawa może trochę wzięła sie z domu, ponieważ mama wychowywała nas samotnie i nieraz przewijali się jej partnerzy, a ja kiedyś powiedziałam sobie że moje życie będzie całkiem inne i jak nadarzyłą się okazja na spokojne i pokuładane życie to skorzystałam. Brzmi to dosyć strasznie ale uwierzcie proszę, że nie byłam wtedy do końca tego świadoma. Tłumiłam jakieś pojawiające się emocje i myśli, mówieniem sobie że przecież się dogadujemy i jest fajnie. Wszystko szło fajnie , przeprowadziliśmy się do teściów by móc nazbierać na wesele. Bardzo kochani, dobrzy ludzie mieszka mi się tu dobrze ale wiadomo że nigdy nie poczuje się jak u siebie. Myslę że nie pisałabym tego postu gdyby nagle w pracy nie pojawił się u nas nowy kolega. Przyjął się 1,5roku temu. Początkowo wiadomo nic się nie zapowidało ale z czasem zaczęliśmy trochę rozmawiać, żartować i zauważyliśmy że dajemy na tych samych falach. Czuliśmy się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie. Zawsze gdy PioZaczęło się gdy zrobiła nam się w pracy grupka która spotykała się w wolnym czasie na piwko, imprezkę itp. Jako że były to spotkania z wpspółpracownikami to każdy przychodził sam, bez swojej drugiej połówki. Z resztą mój Kacper nie był zbyt chętny do wychodzenia z domu i spotkyania się z nimi. I tak minął rok.. Zaczęłam się bardzo cieszyć kiedy Piotrek przyjeżdzał do nas do pracy, zdarzyło się nam że siadaliśmy na kawę i potrafiliśmy rozmawiać z godzinę, półtorej. O głupotach , o pracy, o swoim codziennym życiu. Na nic się nie zapowiadało , ot dobry kolega, fajnie się dogadujemy w dodatku obydwoje zajęci. Zawsze jak przyjeżdzał był uśmiechnięty, chętny do pomocy, słuchał co się do niego mówiło, robił o co prosiłyśmy, lubiał się ze mną przedrzeźniać, denerwować. Zauważyłam w międzyczasie na jednej z imprez że jest bardzo emocjonalnym chłopakiem, zostaliśmy sami, wszyscy się rozeszli i rozmawialiśmy długo o dzieciństwie, o tym co nas boli oraz o jego byłej dziewczynie, bo był akurat świeżo po rozstaniu, o tym jak to i się u nich potoczyło. Był bardzo entuzjastyczny, szalony, sprawiał wrażenie że co by mu się powiedziało on potrafił wszystko dokonać. Jazda zaczęła się początkiem tego roku, gdy szłam na spotkanie współpracownicze myślałam o Piotrku, cieszyłam że się akurat tam będzie, myślałam w co tu się ubrać by mu się podobać, cieszyła mnie sama jego obecność. Z czasem zauważyłam w pracy że myślę o nim , że fajnie by było jakby przyjechał. Później minęło pół roku , ja z mężem dopinaliśmy sprawy odnośnie wesela więc i czasu na spokania było mniej. Jakoś odeszły mi te myśli , jak widywaliśmy się w pracy to owszem podobał mi się ale nie pojawiały mi się te myśli co wcześniej. No ale nie trzeba było długo czekać i nasza grupka z pracy poznała się z moimi i męża wspólnymi znajomymi i wspólne spotkania i imprezki zaczęły się pojawiać częściej. Wtedy Piotrek był sam, przez okres miesiąca mieliśmy dwa dłuższe spotkania, ponieważ zorganizowaliśmy wszyscy razem biwak. Po powrocie po paru dniach coś mnie dotknęło, płakałam 2 dni. Nie wiedziałam sama o co mi chodzi, byłam akurat w trakcie odstawiania tabletek anty więc myslałam że to przez to mam doła. Miałam wrażenie że czegoś mi brak, coś mi ucieka i że już nie spotka mnie nic super spektakularnego... Mąż dopytywał się o co chodzi ,czy żałuję śłubu, co się dzieje.. Napomnkial nawet o Piotrku ale nie odezwałam się nic, zaprezczyłam, przecież nie mogłam go tak zranić świeżo po ślubie i stwierdzić że mi się podoba, że czuję coś gdy na niego patrzę i tęsknię jak nie ma go w pracy. Jakoś to przeżyliśmy , po paru dniach przeszło i znów było jak wcześniej. Myśli na temat Piotrka nie wracały. Aż do momentu niedawnej imprezki. Spotkaliśmy się znów z ekipą z pracy ale każdy był dodatkowo ze swoim partnerem, bo była to imprezka w lokalu. Piotrek był ze swoją dziewczyną, z która jest może od wakacji. Znam ją , fajna dziewczyna , co prawda młoddziutka ale widać że się dogadują. A ja znowu jak jakaś małolata, nastolatka cieszyłam się jak głupia jak siedli niedaleko nas. Czułam że w środku mnie rozpierało gdy Piorek wybierał mnie do tańca z naszego kółka, ogólnie ciągle się gdzieś koło mnie kręcił podczas tańców. Wiem że mu się podobam napewno fizycznie, nie będę przytaczać tu sytacji ale to akurat wiem napewno. Czuje napięcie gdy ze sobą rozmawiamy, mam wrażenie że widzę to nieraz w jego oczach. Między innymi przy tej imprezce jak tańczylśmy i mówił że my to się zawsze dogadamy. Dopiero dziś zrozumiałam że gdy płakłam te 2 dni chodziło o Piotrka, może nawet nie tyle co o niego ale o to jakie miał cechy charakteru ,których nie posiada mój maż i raczej nigdy nie zdobędzie. Chociaż sama już nie wiem.. czy chodzi o Piotrka czy o to że uświadomił mi że coś mi ucieka, że stoję w miejscu przy obecnym mężu i że wiem że on mnie niczym nie zaskoczy zawsze będzie taki poukładany, opanowany. Mało entuzjastyczny na jakieś pomysły, szalony. Myślę że trochę nie dobraliśmy się temperamentem ale na początku naszego związku uważałam to za głupotę i błahostkę, nie sądziłam że może ursonąć do ragni takiego problemu.. Myślę o pomocy u psychologa ale boje się że będę wracać rozstrzesiona i mąż to zobaczy i zacznie pytać co się dzieje.. Nie uznaje zdrady, nigdy wcześniej nie przydażył mmi się taki problem. Jestem zszokowana że to mnie dotyka. Chcę być z mężem, szanuje go , nie chcę go zdradzić.. Chociaż nie wiem czy ta cała sytuacja to już nie zdrada emocjonalna... z Piotrkiem nic się nie wydarzyło ,zero przytualnia czegokoolwiek. Ale mam wrażenie że właśnie widzę czasem też w jego oczach to coś.. Nie wiem czy mogłabym z nim być, czy by nam się układało. Mamy inne gusta np. co do muzyki, trochę inne spojrzenie na obecne sprawy na świecie ale teraz wydaje się to nawet mało istotne.. Straszne jest to co przeżywam , mam wrażenie że męża kocham z wyboru i ostatnio nawet bardziej jako dobrego kolegę, przyjaciela. Mimo że w sumie pociaga mnie fizycznie ,choć nie jest do końca w moim typie. Seks mamy bardzo dobry ale mam wrażenie jakiejś luki.. Nie wiem po co to opisuję chyba potrzebuje się wygadać, bo nikomu z otoczenia nie powiem , ponieważ za bardzo się boje.. Nie sądziłam że kiedykolwiek mnie to spotka, miałam w głowie wziję mnie i męża przeszczęśliwych przy swoim boku..
Odsłona 1432387556 jak utrudnić sobie dobre ułożone życie dla wizji chwili EMOCJI.
Totalna pustka. Dorośniesz, zrozumiesz co w życiu jest ważne. Spokój.
Myślę że wszystko jest dlatego że fizycznie nie jest jakiś WOW.
Wtiam , nie wiem od czego zacząć ,bo jest tego tak dużo.. Nigdy zbytnio nie analizowałam swoich wyborów, za oraz przeciw, leciałam po prostu do przodu mówiąc a jakoś to będzie, zobaczymy jak się potoczy. I chyba zostałam właśnie ofiarą takiego postępowania. Aby było spójniej może zacznę od mojej relacji z mężem od początku oraz jakie odczucia mi towarzyszyły wtedy, a co widzę i myślę teraz. A więc poznaliśmy się 5 lat temu, znajomośc rozwijała się szybko. Teraz uważam że raczzej za szybko, wtedy odpychałam takie myśli, tłumiłam je. Jak napisałam wyżej nigdy nie miałam tendecji do zbytniego analizowania swoich wyborów, potrzeb chyba nie potrafiłam. Po pierwszym naszym pocałunku czułam się jednocześnie szczęśliwa ale i wystraszona że jest to trochę za szybko i wolałabym wolniej. Jednak znowu myśl którą stłamsiłam. I tak rozwijało się to dalej, on potrafił przyjechać wieczorem 30km by się tylko położyć spać obok i po 5h wrócić do siebie do pracy. Podobało mi się to, był jakiś miłosny haj ale czułam że nie jest to tak jak przydarzyło mi się kiedyś, raz w życiu około 8 lat temu. Teraz jak o tym myślę to bardziej chyba podobało mi się to że ktoś się mną interesuje, kogoś pociągam, jestem ważna. Nie myślałam wtedy o wow taki mega facet aż mi serce staje na jego widok. Po prostu zaakcapetowałam go tak zwyaczjnie, z czasem bez większych fajerwerków z mojej strony. Dogadywaliśmy się dobrze były wspólne tematy seriali ,filmów, gust muszyczny ten sam, poczucie humoru także. On lubił grać w gry, ja czasem też, podobne spojrzenie na niektóre sprawy. Generalnie imponował mi swoją siłą woli, gdy się poznaliśmy był świeżo po wyjściu z nałogu. Było to w jakiś sposób dla mnie imponujące i pełne podziwu. Mówił od początku otwarcie że jest leniem ale zbywałam to , nie przeszkadzało mi to wtedy, bo przecież przyjeżdzał do mnie , jeździliśmy w różne miejsca więc chyba nie może być aż tak źle. No i po dwóch miesiącach znajomości zamieszkaliśmy już razem. Wtedy wydawało mi się że to jest to czego chcę, że jest to fajny spokojny, ułożony facet i napewno będzie mi z nim dobrze. Teraz jednak uważam że chciałam wyrwać się z domu, być samodzielna, mieszkać osobno a że nadarzyła się okazja bo akurat znajomy miał fajne ,tanie mieszkanie do wynajęcia to skorzystaliśmy. Nie pojawiły się raczej myśli wow będę mieszkać z takim ekstra facetem, zawsze mi się taki marzył. Było to właśnie raczej spokojne, chłodne podejście chociaż chyba cieszyłam się że to będzie z nim. Wiadomo początek znajomości to człowiek chciałby ze sobą spędzać czas. Z biegiem czasu zawuażyłam że Kacper jednak faktycznie jest leniem, że nie robi zbyt wiele ciekawych rzeczy... Po pracy jadł obiad, kładł się odpocząć bo pracuje fizycznie,często potrafił wtedy przysnąć na 2h , następnie wstawał i albo grał albo oglądał tv. Często też po prostu oglądaliśmy coś razem. Wtedy nie przeszkadząło mi to, było go w miarę łatwo wyciągnąć gdzieś na spacer, z czasem zrobiło się trudniej. Zaczął mi mówić że on jest głównie domatorem ,lubi w domu spędzać czas. Nie przeszkadzało mi to na początku, ja robiłam za animatora, wymyślałam zajęcia, czas spędzania weekendu, zapraszałam znajomych itp. Z jego strony pojawaiły się tylko wyjścia do kina, pojechać do rodziców bądź czasem jak wydarzyło się coś w naszym mieście to też wychodziliśmy z jego inicjatywy. On nie miał zbyt wielu znajomych , stracił ich przez nałóg. Został mu jeden kumpel , który mieszka 100km dalej i raz na rok przyjedzie to się wtedy chłopaki spotkają. A poza tym zawsze jest w domu, zawsze w tym samym miejscu przed kompem albo tv. Jeszcze jak mieszkaliśmy na wynajmie to sprzątał i ugotował jak mnie np. nie było w domu na wekend ale o resztę rzeczy raczej trzeba było prosić średnio się do nich poczuwał... No i tak toczyły się nasze dni, na początku Kacper pamiętał o każdej miesięcznicy, a mnie to może nie tyle co irytowało ale czułam się tym trochę skrępowana. Chyba dlatego że właśnie nie czułam do niego tych fajerwerków i nie chciałam go oszukiwać.. Prosiłam go aby troskzę z tym przystopował i dał mi czas się przyzwyczaić. Posłuchał i po około pół roku przeszło mu świętowanie miesięcznic. Później mnie wzięło ,chyba coś się odblokowało i stwierdziłam że jest mi z nim dobrze i to ja pamiętałam o ważnych datach. Po dwóch latach mi się oświadczył, byłam bardzo zadowolona. Nasz związek wtedy jeszcze widziałam jako coś super, coś fajnego, fajny facet stabilny i poukładany. Wiedziałam i czułam że nie ma tych fajerwerków ale nie chciałam z niego rezygnować, ponieważ dobrze się dobraliśmy jako para, mamy podobne spojrzenie na wiele spraw, umiemy ze sobą rozmawiać i iśc na kompromis. Po prostu czułam że tak musi być, bałam się zrezygnować by nie okazało się że już nikogo w życiu dobrego nie spotkam z kim wiem że będę mogła mieć spokojne i poukładane życie. Myślę teraz że moja psotawa może trochę wzięła sie z domu, ponieważ mama wychowywała nas samotnie i nieraz przewijali się jej partnerzy, a ja kiedyś powiedziałam sobie że moje życie będzie całkiem inne i jak nadarzyłą się okazja na spokojne i pokuładane życie to skorzystałam. Brzmi to dosyć strasznie ale uwierzcie proszę, że nie byłam wtedy do końca tego świadoma. Tłumiłam jakieś pojawiające się emocje i myśli, mówieniem sobie że przecież się dogadujemy i jest fajnie. Wszystko szło fajnie , przeprowadziliśmy się do teściów by móc nazbierać na wesele. Bardzo kochani, dobrzy ludzie mieszka mi się tu dobrze ale wiadomo że nigdy nie poczuje się jak u siebie. Myslę że nie pisałabym tego postu gdyby nagle w pracy nie pojawił się u nas nowy kolega. Przyjął się 1,5roku temu. Początkowo wiadomo nic się nie zapowidało ale z czasem zaczęliśmy trochę rozmawiać, żartować i zauważyliśmy że dajemy na tych samych falach. Czuliśmy się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie. Zawsze gdy PioZaczęło się gdy zrobiła nam się w pracy grupka która spotykała się w wolnym czasie na piwko, imprezkę itp. Jako że były to spotkania z wpspółpracownikami to każdy przychodził sam, bez swojej drugiej połówki. Z resztą mój Kacper nie był zbyt chętny do wychodzenia z domu i spotkyania się z nimi. I tak minął rok.. Zaczęłam się bardzo cieszyć kiedy Piotrek przyjeżdzał do nas do pracy, zdarzyło się nam że siadaliśmy na kawę i potrafiliśmy rozmawiać z godzinę, półtorej. O głupotach , o pracy, o swoim codziennym życiu. Na nic się nie zapowiadało , ot dobry kolega, fajnie się dogadujemy w dodatku obydwoje zajęci. Zawsze jak przyjeżdzał był uśmiechnięty, chętny do pomocy, słuchał co się do niego mówiło, robił o co prosiłyśmy, lubiał się ze mną przedrzeźniać, denerwować. Zauważyłam w międzyczasie na jednej z imprez że jest bardzo emocjonalnym chłopakiem, zostaliśmy sami, wszyscy się rozeszli i rozmawialiśmy długo o dzieciństwie, o tym co nas boli oraz o jego byłej dziewczynie, bo był akurat świeżo po rozstaniu, o tym jak to i się u nich potoczyło. Był bardzo entuzjastyczny, szalony, sprawiał wrażenie że co by mu się powiedziało on potrafił wszystko dokonać. Jazda zaczęła się początkiem tego roku, gdy szłam na spotkanie współpracownicze myślałam o Piotrku, cieszyłam że się akurat tam będzie, myślałam w co tu się ubrać by mu się podobać, cieszyła mnie sama jego obecność. Z czasem zauważyłam w pracy że myślę o nim , że fajnie by było jakby przyjechał. Później minęło pół roku , ja z mężem dopinaliśmy sprawy odnośnie wesela więc i czasu na spokania było mniej. Jakoś odeszły mi te myśli , jak widywaliśmy się w pracy to owszem podobał mi się ale nie pojawiały mi się te myśli co wcześniej. No ale nie trzeba było długo czekać i nasza grupka z pracy poznała się z moimi i męża wspólnymi znajomymi i wspólne spotkania i imprezki zaczęły się pojawiać częściej. Wtedy Piotrek był sam, przez okres miesiąca mieliśmy dwa dłuższe spotkania, ponieważ zorganizowaliśmy wszyscy razem biwak. Po powrocie po paru dniach coś mnie dotknęło, płakałam 2 dni. Nie wiedziałam sama o co mi chodzi, byłam akurat w trakcie odstawiania tabletek anty więc myslałam że to przez to mam doła. Miałam wrażenie że czegoś mi brak, coś mi ucieka i że już nie spotka mnie nic super spektakularnego... Mąż dopytywał się o co chodzi ,czy żałuję śłubu, co się dzieje.. Napomnkial nawet o Piotrku ale nie odezwałam się nic, zaprezczyłam, przecież nie mogłam go tak zranić świeżo po ślubie i stwierdzić że mi się podoba, że czuję coś gdy na niego patrzę i tęsknię jak nie ma go w pracy. Jakoś to przeżyliśmy , po paru dniach przeszło i znów było jak wcześniej. Myśli na temat Piotrka nie wracały. Aż do momentu niedawnej imprezki. Spotkaliśmy się znów z ekipą z pracy ale każdy był dodatkowo ze swoim partnerem, bo była to imprezka w lokalu. Piotrek był ze swoją dziewczyną, z która jest może od wakacji. Znam ją , fajna dziewczyna , co prawda młoddziutka ale widać że się dogadują. A ja znowu jak jakaś małolata, nastolatka cieszyłam się jak głupia jak siedli niedaleko nas. Czułam że w środku mnie rozpierało gdy Piorek wybierał mnie do tańca z naszego kółka, ogólnie ciągle się gdzieś koło mnie kręcił podczas tańców. Wiem że mu się podobam napewno fizycznie, nie będę przytaczać tu sytacji ale to akurat wiem napewno. Czuje napięcie gdy ze sobą rozmawiamy, mam wrażenie że widzę to nieraz w jego oczach. Między innymi przy tej imprezce jak tańczylśmy i mówił że my to się zawsze dogadamy. Dopiero dziś zrozumiałam że gdy płakłam te 2 dni chodziło o Piotrka, może nawet nie tyle co o niego ale o to jakie miał cechy charakteru ,których nie posiada mój maż i raczej nigdy nie zdobędzie. Chociaż sama już nie wiem.. czy chodzi o Piotrka czy o to że uświadomił mi że coś mi ucieka, że stoję w miejscu przy obecnym mężu i że wiem że on mnie niczym nie zaskoczy zawsze będzie taki poukładany, opanowany. Mało entuzjastyczny na jakieś pomysły, szalony. Myślę że trochę nie dobraliśmy się temperamentem ale na początku naszego związku uważałam to za głupotę i błahostkę, nie sądziłam że może ursonąć do ragni takiego problemu.. Myślę o pomocy u psychologa ale boje się że będę wracać rozstrzesiona i mąż to zobaczy i zacznie pytać co się dzieje.. Nie uznaje zdrady, nigdy wcześniej nie przydażył mmi się taki problem. Jestem zszokowana że to mnie dotyka. Chcę być z mężem, szanuje go , nie chcę go zdradzić.. Chociaż nie wiem czy ta cała sytuacja to już nie zdrada emocjonalna... z Piotrkiem nic się nie wydarzyło ,zero przytualnia czegokoolwiek. Ale mam wrażenie że właśnie widzę czasem też w jego oczach to coś.. Nie wiem czy mogłabym z nim być, czy by nam się układało. Mamy inne gusta np. co do muzyki, trochę inne spojrzenie na obecne sprawy na świecie ale teraz wydaje się to nawet mało istotne.. Straszne jest to co przeżywam , mam wrażenie że męża kocham z wyboru i ostatnio nawet bardziej jako dobrego kolegę, przyjaciela. Mimo że w sumie pociaga mnie fizycznie ,choć nie jest do końca w moim typie. Seks mamy bardzo dobry ale mam wrażenie jakiejś luki.. Nie wiem po co to opisuję chyba potrzebuje się wygadać, bo nikomu z otoczenia nie powiem , ponieważ za bardzo się boje.. Nie sądziłam że kiedykolwiek mnie to spotka, miałam w głowie wziję mnie i męża przeszczęśliwych przy swoim boku..
Ewka konewka tym razem w młodości świeżo po ślubie
Kto ma ochotę niech odpisuje
nie przejmujcie się moimi "wyskokami"
Post zacytowany w całości specjalnie dla maku2 - żeby nie narzekał że znowu coś stracił

Ewaj889 napisał/a:Wtiam , nie wiem od czego zacząć ,bo jest tego tak dużo.. Nigdy zbytnio nie analizowałam swoich wyborów, za oraz przeciw, leciałam po prostu do przodu mówiąc a jakoś to będzie, zobaczymy jak się potoczy. I chyba zostałam właśnie ofiarą takiego postępowania. Aby było spójniej może zacznę od mojej relacji z mężem od początku oraz jakie odczucia mi towarzyszyły wtedy, a co widzę i myślę teraz. A więc poznaliśmy się 5 lat temu, znajomośc rozwijała się szybko. Teraz uważam że raczzej za szybko, wtedy odpychałam takie myśli, tłumiłam je. Jak napisałam wyżej nigdy nie miałam tendecji do zbytniego analizowania swoich wyborów, potrzeb chyba nie potrafiłam. Po pierwszym naszym pocałunku czułam się jednocześnie szczęśliwa ale i wystraszona że jest to trochę za szybko i wolałabym wolniej. Jednak znowu myśl którą stłamsiłam. I tak rozwijało się to dalej, on potrafił przyjechać wieczorem 30km by się tylko położyć spać obok i po 5h wrócić do siebie do pracy. Podobało mi się to, był jakiś miłosny haj ale czułam że nie jest to tak jak przydarzyło mi się kiedyś, raz w życiu około 8 lat temu. Teraz jak o tym myślę to bardziej chyba podobało mi się to że ktoś się mną interesuje, kogoś pociągam, jestem ważna. Nie myślałam wtedy o wow taki mega facet aż mi serce staje na jego widok. Po prostu zaakcapetowałam go tak zwyaczjnie, z czasem bez większych fajerwerków z mojej strony. Dogadywaliśmy się dobrze były wspólne tematy seriali ,filmów, gust muszyczny ten sam, poczucie humoru także. On lubił grać w gry, ja czasem też, podobne spojrzenie na niektóre sprawy. Generalnie imponował mi swoją siłą woli, gdy się poznaliśmy był świeżo po wyjściu z nałogu. Było to w jakiś sposób dla mnie imponujące i pełne podziwu. Mówił od początku otwarcie że jest leniem ale zbywałam to , nie przeszkadzało mi to wtedy, bo przecież przyjeżdzał do mnie , jeździliśmy w różne miejsca więc chyba nie może być aż tak źle. No i po dwóch miesiącach znajomości zamieszkaliśmy już razem. Wtedy wydawało mi się że to jest to czego chcę, że jest to fajny spokojny, ułożony facet i napewno będzie mi z nim dobrze. Teraz jednak uważam że chciałam wyrwać się z domu, być samodzielna, mieszkać osobno a że nadarzyła się okazja bo akurat znajomy miał fajne ,tanie mieszkanie do wynajęcia to skorzystaliśmy. Nie pojawiły się raczej myśli wow będę mieszkać z takim ekstra facetem, zawsze mi się taki marzył. Było to właśnie raczej spokojne, chłodne podejście chociaż chyba cieszyłam się że to będzie z nim. Wiadomo początek znajomości to człowiek chciałby ze sobą spędzać czas. Z biegiem czasu zawuażyłam że Kacper jednak faktycznie jest leniem, że nie robi zbyt wiele ciekawych rzeczy... Po pracy jadł obiad, kładł się odpocząć bo pracuje fizycznie,często potrafił wtedy przysnąć na 2h , następnie wstawał i albo grał albo oglądał tv. Często też po prostu oglądaliśmy coś razem. Wtedy nie przeszkadząło mi to, było go w miarę łatwo wyciągnąć gdzieś na spacer, z czasem zrobiło się trudniej. Zaczął mi mówić że on jest głównie domatorem ,lubi w domu spędzać czas. Nie przeszkadzało mi to na początku, ja robiłam za animatora, wymyślałam zajęcia, czas spędzania weekendu, zapraszałam znajomych itp. Z jego strony pojawaiły się tylko wyjścia do kina, pojechać do rodziców bądź czasem jak wydarzyło się coś w naszym mieście to też wychodziliśmy z jego inicjatywy. On nie miał zbyt wielu znajomych , stracił ich przez nałóg. Został mu jeden kumpel , który mieszka 100km dalej i raz na rok przyjedzie to się wtedy chłopaki spotkają. A poza tym zawsze jest w domu, zawsze w tym samym miejscu przed kompem albo tv. Jeszcze jak mieszkaliśmy na wynajmie to sprzątał i ugotował jak mnie np. nie było w domu na wekend ale o resztę rzeczy raczej trzeba było prosić średnio się do nich poczuwał... No i tak toczyły się nasze dni, na początku Kacper pamiętał o każdej miesięcznicy, a mnie to może nie tyle co irytowało ale czułam się tym trochę skrępowana. Chyba dlatego że właśnie nie czułam do niego tych fajerwerków i nie chciałam go oszukiwać.. Prosiłam go aby troskzę z tym przystopował i dał mi czas się przyzwyczaić. Posłuchał i po około pół roku przeszło mu świętowanie miesięcznic. Później mnie wzięło ,chyba coś się odblokowało i stwierdziłam że jest mi z nim dobrze i to ja pamiętałam o ważnych datach. Po dwóch latach mi się oświadczył, byłam bardzo zadowolona. Nasz związek wtedy jeszcze widziałam jako coś super, coś fajnego, fajny facet stabilny i poukładany. Wiedziałam i czułam że nie ma tych fajerwerków ale nie chciałam z niego rezygnować, ponieważ dobrze się dobraliśmy jako para, mamy podobne spojrzenie na wiele spraw, umiemy ze sobą rozmawiać i iśc na kompromis. Po prostu czułam że tak musi być, bałam się zrezygnować by nie okazało się że już nikogo w życiu dobrego nie spotkam z kim wiem że będę mogła mieć spokojne i poukładane życie. Myślę teraz że moja psotawa może trochę wzięła sie z domu, ponieważ mama wychowywała nas samotnie i nieraz przewijali się jej partnerzy, a ja kiedyś powiedziałam sobie że moje życie będzie całkiem inne i jak nadarzyłą się okazja na spokojne i pokuładane życie to skorzystałam. Brzmi to dosyć strasznie ale uwierzcie proszę, że nie byłam wtedy do końca tego świadoma. Tłumiłam jakieś pojawiające się emocje i myśli, mówieniem sobie że przecież się dogadujemy i jest fajnie. Wszystko szło fajnie , przeprowadziliśmy się do teściów by móc nazbierać na wesele. Bardzo kochani, dobrzy ludzie mieszka mi się tu dobrze ale wiadomo że nigdy nie poczuje się jak u siebie. Myslę że nie pisałabym tego postu gdyby nagle w pracy nie pojawił się u nas nowy kolega. Przyjął się 1,5roku temu. Początkowo wiadomo nic się nie zapowidało ale z czasem zaczęliśmy trochę rozmawiać, żartować i zauważyliśmy że dajemy na tych samych falach. Czuliśmy się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie. Zawsze gdy PioZaczęło się gdy zrobiła nam się w pracy grupka która spotykała się w wolnym czasie na piwko, imprezkę itp. Jako że były to spotkania z wpspółpracownikami to każdy przychodził sam, bez swojej drugiej połówki. Z resztą mój Kacper nie był zbyt chętny do wychodzenia z domu i spotkyania się z nimi. I tak minął rok.. Zaczęłam się bardzo cieszyć kiedy Piotrek przyjeżdzał do nas do pracy, zdarzyło się nam że siadaliśmy na kawę i potrafiliśmy rozmawiać z godzinę, półtorej. O głupotach , o pracy, o swoim codziennym życiu. Na nic się nie zapowiadało , ot dobry kolega, fajnie się dogadujemy w dodatku obydwoje zajęci. Zawsze jak przyjeżdzał był uśmiechnięty, chętny do pomocy, słuchał co się do niego mówiło, robił o co prosiłyśmy, lubiał się ze mną przedrzeźniać, denerwować. Zauważyłam w międzyczasie na jednej z imprez że jest bardzo emocjonalnym chłopakiem, zostaliśmy sami, wszyscy się rozeszli i rozmawialiśmy długo o dzieciństwie, o tym co nas boli oraz o jego byłej dziewczynie, bo był akurat świeżo po rozstaniu, o tym jak to i się u nich potoczyło. Był bardzo entuzjastyczny, szalony, sprawiał wrażenie że co by mu się powiedziało on potrafił wszystko dokonać. Jazda zaczęła się początkiem tego roku, gdy szłam na spotkanie współpracownicze myślałam o Piotrku, cieszyłam że się akurat tam będzie, myślałam w co tu się ubrać by mu się podobać, cieszyła mnie sama jego obecność. Z czasem zauważyłam w pracy że myślę o nim , że fajnie by było jakby przyjechał. Później minęło pół roku , ja z mężem dopinaliśmy sprawy odnośnie wesela więc i czasu na spokania było mniej. Jakoś odeszły mi te myśli , jak widywaliśmy się w pracy to owszem podobał mi się ale nie pojawiały mi się te myśli co wcześniej. No ale nie trzeba było długo czekać i nasza grupka z pracy poznała się z moimi i męża wspólnymi znajomymi i wspólne spotkania i imprezki zaczęły się pojawiać częściej. Wtedy Piotrek był sam, przez okres miesiąca mieliśmy dwa dłuższe spotkania, ponieważ zorganizowaliśmy wszyscy razem biwak. Po powrocie po paru dniach coś mnie dotknęło, płakałam 2 dni. Nie wiedziałam sama o co mi chodzi, byłam akurat w trakcie odstawiania tabletek anty więc myslałam że to przez to mam doła. Miałam wrażenie że czegoś mi brak, coś mi ucieka i że już nie spotka mnie nic super spektakularnego... Mąż dopytywał się o co chodzi ,czy żałuję śłubu, co się dzieje.. Napomnkial nawet o Piotrku ale nie odezwałam się nic, zaprezczyłam, przecież nie mogłam go tak zranić świeżo po ślubie i stwierdzić że mi się podoba, że czuję coś gdy na niego patrzę i tęsknię jak nie ma go w pracy. Jakoś to przeżyliśmy , po paru dniach przeszło i znów było jak wcześniej. Myśli na temat Piotrka nie wracały. Aż do momentu niedawnej imprezki. Spotkaliśmy się znów z ekipą z pracy ale każdy był dodatkowo ze swoim partnerem, bo była to imprezka w lokalu. Piotrek był ze swoją dziewczyną, z która jest może od wakacji. Znam ją , fajna dziewczyna , co prawda młoddziutka ale widać że się dogadują. A ja znowu jak jakaś małolata, nastolatka cieszyłam się jak głupia jak siedli niedaleko nas. Czułam że w środku mnie rozpierało gdy Piorek wybierał mnie do tańca z naszego kółka, ogólnie ciągle się gdzieś koło mnie kręcił podczas tańców. Wiem że mu się podobam napewno fizycznie, nie będę przytaczać tu sytacji ale to akurat wiem napewno. Czuje napięcie gdy ze sobą rozmawiamy, mam wrażenie że widzę to nieraz w jego oczach. Między innymi przy tej imprezce jak tańczylśmy i mówił że my to się zawsze dogadamy. Dopiero dziś zrozumiałam że gdy płakłam te 2 dni chodziło o Piotrka, może nawet nie tyle co o niego ale o to jakie miał cechy charakteru ,których nie posiada mój maż i raczej nigdy nie zdobędzie. Chociaż sama już nie wiem.. czy chodzi o Piotrka czy o to że uświadomił mi że coś mi ucieka, że stoję w miejscu przy obecnym mężu i że wiem że on mnie niczym nie zaskoczy zawsze będzie taki poukładany, opanowany. Mało entuzjastyczny na jakieś pomysły, szalony. Myślę że trochę nie dobraliśmy się temperamentem ale na początku naszego związku uważałam to za głupotę i błahostkę, nie sądziłam że może ursonąć do ragni takiego problemu.. Myślę o pomocy u psychologa ale boje się że będę wracać rozstrzesiona i mąż to zobaczy i zacznie pytać co się dzieje.. Nie uznaje zdrady, nigdy wcześniej nie przydażył mmi się taki problem. Jestem zszokowana że to mnie dotyka. Chcę być z mężem, szanuje go , nie chcę go zdradzić.. Chociaż nie wiem czy ta cała sytuacja to już nie zdrada emocjonalna... z Piotrkiem nic się nie wydarzyło ,zero przytualnia czegokoolwiek. Ale mam wrażenie że właśnie widzę czasem też w jego oczach to coś.. Nie wiem czy mogłabym z nim być, czy by nam się układało. Mamy inne gusta np. co do muzyki, trochę inne spojrzenie na obecne sprawy na świecie ale teraz wydaje się to nawet mało istotne.. Straszne jest to co przeżywam , mam wrażenie że męża kocham z wyboru i ostatnio nawet bardziej jako dobrego kolegę, przyjaciela. Mimo że w sumie pociaga mnie fizycznie ,choć nie jest do końca w moim typie. Seks mamy bardzo dobry ale mam wrażenie jakiejś luki.. Nie wiem po co to opisuję chyba potrzebuje się wygadać, bo nikomu z otoczenia nie powiem , ponieważ za bardzo się boje.. Nie sądziłam że kiedykolwiek mnie to spotka, miałam w głowie wziję mnie i męża przeszczęśliwych przy swoim boku..
Ewka konewka tym razem w młodości świeżo po ślubie
Kto ma ochotę niech odpisuje
nie przejmujcie się moimi "wyskokami"
Post zacytowany w całości specjalnie dla maku2 - żeby nie narzekał że znowu coś stracił
Jaki towar sprał ci mózg?
6 2022-11-24 14:30:30 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 14:32:41)
Jaki towar sprał ci mózg?
Do koga ta mowa?
Jak do mnie to nie pyskuj tak bo jesteś tu króciutko
i nie orientujesz się
a najlepiej będzie jak zaczniesz odzyskiwać zaufanie u żony
tym się zajmij nie mną
matole co dałeś się przyłapać na romansie w pracy ,kto by chciał być z takim durniem - sam pomyśli i czy ktoś taki jak ty jest wiarygodny.

7 2022-11-24 14:34:47 Ostatnio edytowany przez 82Peter (2022-11-24 14:36:47)
82Peter napisał/a:Jaki towar sprał ci mózg?
Do koga ta mowa?
Jak do mnie to nie pyskuj tak bo jesteś tu króciutko
i nie orientujesz się
a najlepiej będzie jak zaczniesz odzyskiwać zaufanie u żony
tym się zajmij nie mną
matole co dałeś się przyłapać na romansie w pracy,kto by chciał być z takim durniem - sam pomyśli i czy ktoś taki jak ty jest wiarygodny.
Wybacz, ale mam małą tolerancję na piertolenie i wymądrzanie ćpunów najwyraźniej czynnych i pijakow.
Lepiej naprawiać błąd po zdradzie niz miec mózg wyżarty dragami.
8 2022-11-24 14:50:42 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 14:58:45)
paslawek napisał/a:82Peter napisał/a:Jaki towar sprał ci mózg?
Do koga ta mowa?
Jak do mnie to nie pyskuj tak bo jesteś tu króciutko
i nie orientujesz się
a najlepiej będzie jak zaczniesz odzyskiwać zaufanie u żony
tym się zajmij nie mną
matole co dałeś się przyłapać na romansie w pracy,kto by chciał być z takim durniem - sam pomyśli i czy ktoś taki jak ty jest wiarygodny.
Wybacz, ale mam małą tolerancję na piertolenie i wymądrzanie ćpunów najwyraźniej czynnych i pijakow.
Lepiej naprawiać błąd po zdradzie niz miec mózg wyżarty dragami.
mam gdzieś twoją małą tolerancje
Hahahaha jaki ty orginalny - "ćpunów" zrobiłeś reaserch
masz alkomat ?
Dla ciebie nie ma żadnego lepiej zniszczyłeś bezpowrotnie swoje małżeństwo
a ta cała naprawa to ściema dla fasady jesteś jak ćpun w dodatku pusty przyłapany na ćpaniu
zassałeś innej cipy to jak drug i nie masz dość chcesz jeszcze, tylko tak żeby nikt ci w tym nie przeszkadzał, wygodnie i komfortowo
niczego jeszcze nawet nie zacząłeś rozumieć, co zrobiłeś i co się stało i tak zostanie bo jesteś durnym, próżnym bucem
który tylko potrafi rościć sobie pretensje i żądać wdzięczności bo niby żałuje czegoś tam
i nie wie dlaczego zdradził żonę 40 lat a taki gnój z ciebie bezrefleksyjny niedo****ny po prostu
chcesz tylko odzyskać reputację i status quo które dawało ci komfort dymania na boku
dno przed tobą - zaprzeczając odraczasz tylko jego sięgnięcie

9 2022-11-24 14:58:47 Ostatnio edytowany przez 82Peter (2022-11-24 15:06:56)
82Peter napisał/a:paslawek napisał/a:Do koga ta mowa?
Jak do mnie to nie pyskuj tak bo jesteś tu króciutko
i nie orientujesz się
a najlepiej będzie jak zaczniesz odzyskiwać zaufanie u żony
tym się zajmij nie mną
matole co dałeś się przyłapać na romansie w pracy,kto by chciał być z takim durniem - sam pomyśli i czy ktoś taki jak ty jest wiarygodny.
Wybacz, ale mam małą tolerancję na piertolenie i wymądrzanie ćpunów najwyraźniej czynnych i pijakow.
Lepiej naprawiać błąd po zdradzie niz miec mózg wyżarty dragami.Hhahaha jaki orginalny "ćpunów"
zrobiłeś reaserch
masz alkomat ?
Dla ciebie nie ma żadnego lepiej zniszczyłeś bezpowrotnie swoje małżeństwo
a ta cała naprawa to ściema dla fasady jesteś jak ćpun
zassałeś innej cipy i nie masz dość chcesz jeszcze tylko tak żeby nikt ci nie przeszkadzał, wygodnie i komfortowo
niczego jeszcze nawet nie zacząłeś rozumieć co zrobiłeś i co się stało i tak zostanie bo jesteś durnym, próżnym bucem
który tylko potrafi rościć sobie pretensje i żądać wdzięczności bo niby żałuje czegoś tam
i nie wie dlaczego zdradził żonę 40 lat a taki gnój z ciebie bezrefleksyjny
chcesz tylko odzyskać reputację i status quo które dawało ci komfort dymania na boku
A ty ile lat masz? 90?
Trochę grzeczniej, bo nie mówisz do kolegi. Zawsze taki nerwowy jestes?
Widze, że kolejnym jestes, który lepiej ode mnie wie, czego żałuje i co się stanie z moim małżeństwem. Typowy paliak.
Za to ty idź zajmij się ćpaniem, bo to ci najpewniej najlepiej wychodziło w życiu. Ćpun jest zerem i zawsze nim pozostanie. Życie.
Napisz tylko co zażywałes, że tak zryło ci baniak.
paslawek napisał/a:82Peter napisał/a:Wybacz, ale mam małą tolerancję na piertolenie i wymądrzanie ćpunów najwyraźniej czynnych i pijakow.
Lepiej naprawiać błąd po zdradzie niz miec mózg wyżarty dragami.Hhahaha jaki orginalny "ćpunów"
zrobiłeś reaserch
masz alkomat ?
Dla ciebie nie ma żadnego lepiej zniszczyłeś bezpowrotnie swoje małżeństwo
a ta cała naprawa to ściema dla fasady jesteś jak ćpun
zassałeś innej cipy i nie masz dość chcesz jeszcze tylko tak żeby nikt ci nie przeszkadzał, wygodnie i komfortowo
niczego jeszcze nawet nie zacząłeś rozumieć co zrobiłeś i co się stało i tak zostanie bo jesteś durnym, próżnym bucem
który tylko potrafi rościć sobie pretensje i żądać wdzięczności bo niby żałuje czegoś tam
i nie wie dlaczego zdradził żonę 40 lat a taki gnój z ciebie bezrefleksyjny
chcesz tylko odzyskać reputację i status quo które dawało ci komfort dymania na bokuA ty ile lat masz? 90?
Trochę grzeczniej, bo nie mówisz do kolegi. Zawsze taki nerwowy jestes?
Widze, że kolejnym jestes, który lepiej ode mnie wie, czego żałuje i co się stanie z moim małżeństwem.
Wcale nie jestem nerwowy wręcz przeciwnie mam 57 lat i siedzę sobie na babskim forum bo mi tu dobrze
Takie doświadczenia jak twoje mam za sobą dawno dawno temu tak jak i dragi ,tylko że ja to byłem wiekowo gówniarzem
ty dopiero zaczynasz ten "vortex"
zdradziłem swoją narzeczoną mając 22 lata i wiem jak to jest związek mogę też określić że był wtedy dobry
mnie nie oszukasz, mój romans się nie wydał mimo to związek się rozpadł
narkotyki i zdrada to to samo jest tak samo jara i kręci
wykręty w postaci że każda sytuacja jest inna a ty niby taki dorosły, to tez ściema
wzór i schemat jest identyczny
A co do tematu autorki to jeszcze za krótko tu jesteś żeby poznać kto wypisuje bajki a kto nie,więc twoja zabawa w mecenasa jest bez sensu i jest nadgorliwa .

11 2022-11-24 15:13:10 Ostatnio edytowany przez 82Peter (2022-11-24 15:17:53)
Nie porównuj, proszę Cię, zdrady do narkotyków.
Myslisz, że po syfie, który mam teraz w życiu, kręci mnie dalej posuwanie innych?
12 2022-11-24 15:17:06 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 15:22:08)
Nie porównuj, proszę Cię, zdrady do narkotyków.
Będę robił co chciał
Ćpałeś kiedyś ? nie chodzi mi o sporadyczne eksperymenty.
Będzie moralizował
Za to ty idź zajmij się ćpaniem, bo to ci najpewniej najlepiej wychodziło w życiu. Ćpun jest zerem i zawsze nim pozostanie. Życie.
Napisz tylko co zażywałes,
jesteś ignorantem ewidentnie,nie znasz się na tym
takie twoje osobiste wycieczki z dupy - urażony bęcwał z ciebie i dzieciak
mędrkujesz tylko szukając tematów zastępczych żeby uciec przed konsekwencjami tchórz
i żeby choć na chwilę poczuć się kimś lepszym
słabiutko i marnie z tobą

Nie ma co porównywać.
ćpunowi czy alkoholikowi podał bym rękę, a temu kto z tego wyszedł to i z szacunkiem do jego dokonania.
Natomiast zdradaczowi reki bym nie podał nigdy.
82Peter napisał/a:Nie porównuj, proszę Cię, zdrady do narkotyków.
Będę robił co chciał
Ćpałeś kiedyś ? nie chodzi mi o sporadyczne eksperymenty.
Będzie moralizował
82Peter napisał/a:Za to ty idź zajmij się ćpaniem, bo to ci najpewniej najlepiej wychodziło w życiu. Ćpun jest zerem i zawsze nim pozostanie. Życie.
Napisz tylko co zażywałes,jesteś ignorantem ewidentnie,nie znasz się na tym
takie twoje osobiste wycieczki z dupy - urażony bęcwał z ciebie i dzieciak
mędrkujesz tylko szukając tematów zastępczych żeby uciec przed konsekwencjami tchórz
i żeby choć na chwilę poczuć się kimś lepszym
słabiutko i marnie z tobą
A jakie ma znaczenie czy brałem czy nie, czy piłem czy nie?
Niewiele lepiej ode mnie do mnie piszesz.
Weź swój tekst, że słabiutko i marnie ze mną.
15 2022-11-24 15:30:40 Ostatnio edytowany przez Ewaj889 (2022-11-24 15:33:39)
Myślę że wszystko jest dlatego że fizycznie nie jest jakiś WOW.
Nie koniecznie, jest przystojny, zadbany, pptrafi sie ubrać. często chodzi do fryzjera tylko posturą mi trochę nie odpowiada. Zawsze pociągali mnie faceci z szerokimi, plecami, barkami. Mój to typowy misio , nie jakoś wielce nadprogramowy a jednak. Nigdy nie cwiczył i nigdy go do tego nie ciągnęło. Kolega też nie jakiś mega wow, rzekłabym że ta sama "półka" może tylko z 10kg szczuplejszy. Obydwoje są podobnie przystojni. Ale no on ma coś w oczach..
Zawsze sobie powtarzałam że wygląd nie jest na pierwszym miejscu.
Mi się bardziej wydaje że chodzi o cechy charakteru mojego męża. Najlepiej to nic nie robić i żeby nikt od niego nic nie chciał po pracy. Osoatnio nawet pytałam czy widzi siebie w jakimś innym miejscu czy chciałby się czegoś pouczyć, zrobić coś nowego. Może nowe prawko czy przypomnieć sobie język i odpowiedź była "no nie, nie myślałem o tym"
Nie porównuj, proszę Cię, zdrady do narkotyków.
A jakie ma znaczenie czy brałem czy nie, czy piłem czy nie?
.
ty przytomny jesteś czytasz czasem co sam piszesz ?
widocznie jakieś takie porównanie ma, miało dla ciebie znaczenie że się prawdopodobnie burzysz
w dodatku silisz się na różnicowanie tych zjawisk - narkotyków i romansowania.

82Peter napisał/a:Nie porównuj, proszę Cię, zdrady do narkotyków.
82Peter napisał/a:A jakie ma znaczenie czy brałem czy nie, czy piłem czy nie?
.ty przytomny jesteś czytasz czasem co sam piszesz ?
widocznie jakieś takie porównanie ma, miało dla ciebie znaczenie że się prawdopodobnie burzysz
w dodatku silisz się na różnicowanie tych zjawisk - narkotyków i romansowania.
Co sugerujesz?
Dla ciebie nie ma żadnego lepiej zniszczyłeś bezpowrotnie swoje małżeństwo
a ta cała naprawa to ściema dla fasady jesteś jak ćpun w dodatku pusty przyłapany na ćpaniu
zassałeś innej cipy to jak drug i nie masz dość chcesz jeszcze, tylko tak żeby nikt ci w tym nie przeszkadzał, wygodnie i komfortowo
niczego jeszcze nawet nie zacząłeś rozumieć, co zrobiłeś i co się stało i tak zostanie bo jesteś durnym, próżnym bucem
który tylko potrafi rościć sobie pretensje i żądać wdzięczności bo niby żałuje czegoś tam
i nie wie dlaczego zdradził żonę40 lat a taki gnój z ciebie bezrefleksyjny niedo****ny po prostu
chcesz tylko odzyskać reputację i status quo które dawało ci komfort dymania na boku
dno przed tobą - zaprzeczając odraczasz tylko jego sięgnięcie
Nawet ja nie chciałem tak bezpardonowo napisać prawdy.
Brawo.
19 2022-11-24 15:47:48 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 15:50:26)
paslawek napisał/a:82Peter napisał/a:Nie porównuj, proszę Cię, zdrady do narkotyków.
82Peter napisał/a:A jakie ma znaczenie czy brałem czy nie, czy piłem czy nie?
.ty przytomny jesteś czytasz czasem co sam piszesz ?
widocznie jakieś takie porównanie ma, miało dla ciebie znaczenie że się prawdopodobnie burzysz
w dodatku silisz się na różnicowanie tych zjawisk - narkotyków i romansowania.Co sugerujesz?
Nie sugeruje ja jestem świadomy i dobrze znam, wiem ,czym są i jakie mają mechanizmy regulujące - oba te zjawiska, jak się w tym steruje emocjami
analogie są oczywiste,ale jeszcze długo nie dla ciebie bo jesteś na etapie oszołomstwa i tłumienia emocji, które ci się nie podobają łaskawco
Nie jesteś nadczłowiekiem ani nawet "nadpalikiem" żeby umieć oddzielić swoja psychikę, chemię mózgu od ciała
nie wymyślisz na to sposobu, wszystko ma na siebie wpływ i musi przereagować,
jeśli tego nie rozumiesz to daj se spokój z tym niby naprawianiem małżeństwa
a do romansowanie jak większość ludzi nie nadajesz się zwyczajnie
"Życie"

Mi się bardziej wydaje że chodzi o cechy charakteru mojego męża. Najlepiej to nic nie robić i żeby nikt od niego nic nie chciał po pracy. Osoatnio nawet pytałam czy widzi siebie w jakimś innym miejscu czy chciałby się czegoś pouczyć, zrobić coś nowego. Może nowe prawko czy przypomnieć sobie język i odpowiedź była "no nie, nie myślałem o tym"
Poczułaś zainteresowanie od innego i zaczyna się zdrada.
Nie usprawiedliwiaj się.
Ty chcesz, żeby maż się zmienił.
A pytałaś go, co on by zmienił w Tobie? Może chciałby wymienić na młodszy, cichszy model?
82Peter napisał/a:paslawek napisał/a:ty przytomny jesteś czytasz czasem co sam piszesz ?
widocznie jakieś takie porównanie ma, miało dla ciebie znaczenie że się prawdopodobnie burzysz
w dodatku silisz się na różnicowanie tych zjawisk - narkotyków i romansowania.Co sugerujesz?
Nie sugeruje ja jestem świadomy i dobrze znam, wiem ,czym są i jakie mają mechanizmy regulujące - oba te zjawiska, jak się w tym steruje emocjami
analogie są oczywiste,ale jeszcze długo nie dla ciebie bo jesteś na etapie oszołomstwa i tłumienia emocji, które ci się nie podobają łaskawco
Nie jesteś nadczłowiekiem ani nawet "nadpalikiem" żeby umieć oddzielić swoja psychikę, chemię mózgu od ciała
nie wymyślisz na to sposobu, wszystko ma na siebie wpływ i musi przereagować,
jeśli tego nie rozumiesz to daj se spokój z tym niby naprawianiem małżeństwa
a do romansowanie jak większość ludzi nie nadajesz się zwyczajnie
"Życie"
Nieporównywalne
22 2022-11-24 15:58:43 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 16:05:08)
paslawek napisał/a:82Peter napisał/a:Co sugerujesz?
Nie sugeruje ja jestem świadomy i dobrze znam, wiem ,czym są i jakie mają mechanizmy regulujące - oba te zjawiska, jak się w tym steruje emocjami
analogie są oczywiste,ale jeszcze długo nie dla ciebie bo jesteś na etapie oszołomstwa i tłumienia emocji, które ci się nie podobają łaskawco
Nie jesteś nadczłowiekiem ani nawet "nadpalikiem" żeby umieć oddzielić swoja psychikę, chemię mózgu od ciała
nie wymyślisz na to sposobu, wszystko ma na siebie wpływ i musi przereagować,
jeśli tego nie rozumiesz to daj se spokój z tym niby naprawianiem małżeństwa
a do romansowanie jak większość ludzi nie nadajesz się zwyczajnie
"Życie"Nieporównywalne
czyli za 2-3 lata recydywa cię czeka jeżeli nie rozpoznajesz podobieństw
naćpaj się żeby mieć punkt odniesienia tak dla samowiedzy wtedy może skumasz o co chodzi
na razie masz zakuty łeb - bo pewnie chcesz żeby było jak dawniej odzyskać kontrolę i władęnad żoną a nie jej zaufanie - kłamco
nigdy już nie będzie a twoja arogancja to nie jest "asertywność" to mechanizm obronny chłopaczka obsranego ze strachu - co zrobi w życiu bez takiej żony sto razy bardziej wartościowej od ciebie pajacu.
Cały twój temat i postawa jaką tam reprezentujesz, pozwalają przypuszczać że dalej chcesz opowiadać sobie bajki
jak dziesiątki osób które zdradziły.

23 2022-11-24 16:04:54 Ostatnio edytowany przez 82Peter (2022-11-24 16:12:57)
Nie mam potrzeby chlać, ćpać i trzymam się od tego z bardzo daleka.
Czyli lecisz klasykiem, że osoba, która raz zdradziła będzie to robić cały czas?
Zanim mnie nazwiesz bezwartosciowym pajacem to zastanów się, bo nie wiesz, do kogo piszesz.
24 2022-11-24 16:14:47 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 16:20:07)
Nie mam potrzeby chlać, ćpać i trzymam się od tego z bardzo daleka.
Czyli lecisz klasykiem, że osoba, która raz zdradziła będzie to robić cały czas?
To generalizacja ,ale jeżeli ostro nie weźmiesz się za siebie to istnieje takie spore prawdopodobieństwo
będziesz tak naprawiał żeby nie naprawić, autosabotaż to się nazywa
Odwal się od żony przestań ją obserwować i osądzać,oceniać,analizować,zmieniać w kogoś kim teraz nie będzie, bo takie ma emocje na które ty niestety miałeś wpływ - zabójczy niszczący
musisz to zrobić albo na siłę z jakąś wiarą albo świadomie przez zrozumienie w sposób radykalny znaleźć sposób na siebie,
nie na żonę
zobacz nawet tu jak często jesteś obrażony, urażony ile zbierasz pretensji - egocentryk jesteś w związku to katastrofa koniecznie chcesz dominować
niebezpieczna choć przyjemna to zabawa z samym sobą ale nic ci to nie da
Zanim mnie nazwiesz bezwartosciowym pajacem to zastanów się, bo nie wiesz, do kogo piszesz.
"no nie wisz czasem maurelciu" myślał by kto

Ewaj889 napisał/a:Mi się bardziej wydaje że chodzi o cechy charakteru mojego męża. Najlepiej to nic nie robić i żeby nikt od niego nic nie chciał po pracy. Osoatnio nawet pytałam czy widzi siebie w jakimś innym miejscu czy chciałby się czegoś pouczyć, zrobić coś nowego. Może nowe prawko czy przypomnieć sobie język i odpowiedź była "no nie, nie myślałem o tym"
Poczułaś zainteresowanie od innego i zaczyna się zdrada.
Nie usprawiedliwiaj się.Ty chcesz, żeby maż się zmienił.
A pytałaś go, co on by zmienił w Tobie? Może chciałby wymienić na młodszy, cichszy model?
Nie uważam że się usprawiedliwiam, staram sobie wytłumaczyć o co chodzi. Zawsze podobali mi się typowi faceci złote rączki. Tacy co posiadają umiejętności praktyczne, coś tam sobie grzebią w garażu, no generalnie potrafią zrobic coś z niczego. Moj mąż w tym temacie jest zielony i niechętny do jakiejkolwiek nauki. Aby naprawił cieknący kran musiałam go z tydzień prosić, a jak mojej mamie zacięły się drzwi to nawet się wkurzył że go proszę o pomoc bo on nie umie i nie wie jak to zrobić. No a Piotrek typowy majsterkowicz, mechanik, umie auto naprawić i inne takie. To jest dla mnie jakos niewytłumaczalnie pociągające.
A co do tego co by zmienił we mnie? Hmm kiedyś stwierdził że się go za dużo czepiam. Według mnie to po prostu wymagałam, np.by wynieść śmieci, a żeby tego tu nie stawiał tylko odniósł na miejsce, a żeby wymienił opony w aucie bo już zaraz listopad. Kiedys nawet nazywał mnie szefową. Parę razy zdarzyło się nawet że gdy byłam w pracy na drugą zmianę, to on był w domu i prosiłam by coś tam zrobił. To po jakimś czasie mi to wypomniał i stwierdził że za bardzo wchodzę w jego czas wolny, że skoro ja w tym czasie jestem w pracy , to on też powinien coś robić a nie tylko odpoczywać.
Nie mam potrzeby chlać, ćpać i trzymam się od tego z bardzo daleka.
Czyli lecisz klasykiem, że osoba, która raz zdradziła będzie to robić cały czas?Zanim mnie nazwiesz bezwartosciowym pajacem to zastanów się, bo nie wiesz, do kogo piszesz.
Nie możesz wrócić do swojego tematu i tam pisać o tym, jaki to biedny jesteś i jak to żona Cię sprawdza?
Autorko, znalazłaś potencjalnego boczniaka, to mąż stał się nieatrakcyjny. Normalna. Wywal boczniaka, skup się na mężu.
Zbieram Przegrywów jak Pokemony.
82Peter napisał/a:Nie mam potrzeby chlać, ćpać i trzymam się od tego z bardzo daleka.
Czyli lecisz klasykiem, że osoba, która raz zdradziła będzie to robić cały czas?Zanim mnie nazwiesz bezwartosciowym pajacem to zastanów się, bo nie wiesz, do kogo piszesz.
Nie możesz wrócić do swojego tematu i tam pisać o tym, jaki to biedny jesteś i jak to żona Cię sprawdza?
Autorko, znalazłaś potencjalnego boczniaka, to mąż stał się nieatrakcyjny. Normalna. Wywal boczniaka, skup się na mężu.
Staram się ale od tygodnia tylko te myśli chodzą po głowie.. Ciężko będzie boczniaka wywalić, pracujemy razem. Co prawda nie spędzamy dużo czasu w pracy razem. Raz jest to 5h w tygodniu, a raz tylko godzina. Normalnie popadam chyba w deprechę, tylko siedzę, myślę i analizuję. Nie robię nic więcej, nie ogarniam nic w około. Nawet w pracy nie mogę się skupić i trochę zawalam w tym tygodniu.. A najgorsze jest to że zaczynam mysleć czy nie powiedzieć koledze co czuje i co zaczęło się u mnie dziać w głowie..
Lady Loka napisał/a:82Peter napisał/a:Nie mam potrzeby chlać, ćpać i trzymam się od tego z bardzo daleka.
Czyli lecisz klasykiem, że osoba, która raz zdradziła będzie to robić cały czas?Zanim mnie nazwiesz bezwartosciowym pajacem to zastanów się, bo nie wiesz, do kogo piszesz.
Nie możesz wrócić do swojego tematu i tam pisać o tym, jaki to biedny jesteś i jak to żona Cię sprawdza?
Autorko, znalazłaś potencjalnego boczniaka, to mąż stał się nieatrakcyjny. Normalna. Wywal boczniaka, skup się na mężu.
Staram się ale od tygodnia tylko te myśli chodzą po głowie.. Ciężko będzie boczniaka wywalić, pracujemy razem. Co prawda nie spędzamy dużo czasu w pracy razem. Raz jest to 5h w tygodniu, a raz tylko godzina. Normalnie popadam chyba w deprechę, tylko siedzę, myślę i analizuję. Nie robię nic więcej, nie ogarniam nic w około. Nawet w pracy nie mogę się skupić i trochę zawalam w tym tygodniu.. A najgorsze jest to że zaczynam mysleć czy nie powiedzieć koledze co czuje i co zaczęło się u mnie dziać w głowie..
Daj spokój, sama się oszukujesz. Jak człowiek chce się pozbyć boczniaka to nawet pracę zmieni. A Ty wolisz narzekać na męża i na to, jak źle Ci po ślubie. A Ty jesteś taką super żoną oglądającą się za innym facetem?
Najpierw się rozwiedź jak tak mało masz w sobie autorefleksji i jak tak bardzo masz w dupie męża.
Tylko trawa zawsze jest bardziej zielona u sąsiada. A co jak pojawi się kolejny? A Ty nie masz kręgosłupa moralnego. Ilu tych facetów będzie? Co chwilę nowy, bo inny, a inny to lepszy?
Zbieram Przegrywów jak Pokemony.
29 2022-11-24 18:18:37 Ostatnio edytowany przez Ewaj889 (2022-11-24 18:25:01)
Ewaj889 napisał/a:Lady Loka napisał/a:Nie możesz wrócić do swojego tematu i tam pisać o tym, jaki to biedny jesteś i jak to żona Cię sprawdza?
Autorko, znalazłaś potencjalnego boczniaka, to mąż stał się nieatrakcyjny. Normalna. Wywal boczniaka, skup się na mężu.
Staram się ale od tygodnia tylko te myśli chodzą po głowie.. Ciężko będzie boczniaka wywalić, pracujemy razem. Co prawda nie spędzamy dużo czasu w pracy razem. Raz jest to 5h w tygodniu, a raz tylko godzina. Normalnie popadam chyba w deprechę, tylko siedzę, myślę i analizuję. Nie robię nic więcej, nie ogarniam nic w około. Nawet w pracy nie mogę się skupić i trochę zawalam w tym tygodniu.. A najgorsze jest to że zaczynam mysleć czy nie powiedzieć koledze co czuje i co zaczęło się u mnie dziać w głowie..
Daj spokój, sama się oszukujesz. Jak człowiek chce się pozbyć boczniaka to nawet pracę zmieni. A Ty wolisz narzekać na męża i na to, jak źle Ci po ślubie. A Ty jesteś taką super żoną oglądającą się za innym facetem?
Najpierw się rozwiedź jak tak mało masz w sobie autorefleksji i jak tak bardzo masz w dupie męża.Tylko trawa zawsze jest bardziej zielona u sąsiada. A co jak pojawi się kolejny? A Ty nie masz kręgosłupa moralnego. Ilu tych facetów będzie? Co chwilę nowy, bo inny, a inny to lepszy?
No generalnie nie jest to takie proste, chcielinyśmy mieć dziecko, a w pracy mam umowę na czas nieokreślony więc w razie ciąży, mamy dochód. A poza tym co ja mu powiem że niby dlaczego zmieniam pracę? A co do tego że się oszukuję to chyba faktycznie tak jest, liczę że mi przejdzie i będę z Piotrkiem na koleżeńskich relacjach. Nie chciałabym tracić z nim kontaktu. Wierzę że nowy dom i dziecko uratuje mnie i męża , ponieważ teraz mieszkamy dalej u teściów w pokoiku 2.5mx2.5m . mamy tam tylko łóżko, szafe, stolik, tv. Jesteśmy wręcz skazani na swoje towarzystwo, nie mamy jak od siebie odpocząć no chyba że ja gdzieś wyjdę, bo jak mówiłam mąż NIGDZiE sam z siebie nie wychodzi. Jak pomyślę że mam tam wracać to nieraz aż mnie mdli i ściska w żołądku. Taka stagnacja mnie dobija, mąż nie poczuwa się prakttcznie do niczego w domu. Nie robi nic, nawet trawy sam z siebie nie skosi na ogrodzie . tylko ciągle mam jego obraz przed laptopem. Nie wiem czy to nie to wspólne mieszkanie na tym pokoiku wywołało mój obecny kryzys. Przecież wcześniej byliśmy szczęśliwi, nawet nie w głowie mi było spojrzeć na innego czy oceniać jego wyglad. nieraz czuję jakby moj maz to był mój starszy brat.
Ilu tych facetów pytasz? Nigdy nie byłam skłonna do jakiejś przesady czy zamieniania bo "coś". Po prostu ciężko mi z tym że do mojego męża nie miałam aż tak silnych uczuć, które pojawiają się obecnie przy Piotrku. Mąż to miłość taka spokojna, chłodna... Bez wielkiego romantyzmu czy cwierkania. Raz tylko w życiu wcześniej przydażyła mi się taka sytuacja. Te same uczucia, fajerwerki . 8 lat temu do chłopaka, któremu z kolei ja nie podeszłam, bo zakończyliśmy związek z jego inicjatywy. Od tamtej pory nie pojawiły mi się te uczucia tak bardzo, od tamtej pory tak bardzo nie chciałam kogoś poznać, polubić aż los postawił na mojej drodze Piotrka.. Troche się wygadałam, mam nadzieję że z czasem przejdzie i jakoś się ułoży..
30 2022-11-24 18:23:34 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 18:34:02)
Staram się ale od tygodnia tylko te myśli chodzą po głowie.. Ciężko będzie boczniaka wywalić, pracujemy razem. Co prawda nie spędzamy dużo czasu w pracy razem. Raz jest to 5h w tygodniu, a raz tylko godzina. Normalnie popadam chyba w deprechę, tylko siedzę, myślę i analizuję. Nie robię nic więcej, nie ogarniam nic w około. Nawet w pracy nie mogę się skupić i trochę zawalam w tym tygodniu.. A najgorsze jest to że zaczynam mysleć czy nie powiedzieć koledze co czuje i co zaczęło się u mnie dziać w głowie..
Jeżeli nie jesteś Ewka Konewka co spadła z drzewka, a ja się mylę ( bo mogę) i ten wątek (wyjątkowo ostatnio) jest autentyczną historią
to leć w te pędy do Piotra, niech on zdecyduje co dalej będzie i nich zrobi następny krok, podaj mu się na tacy zweryfikuj swoją "intuicje" i to co Ci serce mówi,żebyś miała jakieś podstawowe usprawiedliwienie, to następny etap procesu jakim jest zdrada
intymność już z bocznym jakąś zbudowałaś zbudowaliście,ma ta intymność destruktywny wpływ na Ciebie i Twój stosunek, Twoje widzenie męża, zmieniasz optykę i to jeszcze wstecznie wyciągasz bzdurne epizody "klasycznie", szukasz powodów i okazji do kontaktu z bocznym,łatwo sprawdzić co on na to podaj mu się na tacy po co ma zabiegać o Ciebie i się starać,jednocześnie dalej niszcz relacje z mężem, dialektycznie, systematycznie już widzę faza brata Cię naszła
Piotruś prawdopodobnie będzie chętny,ale mniej prawdopodobne, że Cię wyzwoli od tego lenia,nieudacznika ,wkrótce potencjalnego potwora męża,Piotr to ma w dupiejakie Ty masz relacje domu - prawdopodobnie,ale poznać tego po sobie nie da,bo nie porucha za karę
żeby zamoczyć będzie "chętnie" ( znaczy będzie skutecznie i przekonywająco udawał) słuchał że interesują go Twoje małżeńskie problemy,pomoże Ci też wyczyścić skrupuły,będzie wiedział co chcesz usłyszeć - już nadajecie na tych samych falach. a to wiele upraszcza
są sposoby jak wzbudzić zachwyt nad wzajemnym zachwytem obojga kochanków, a jeżeli to taki bęcwał jak 82Peter to wszystko niby zrozumie, poużala się i po rozczula nad Tobą będzie Ci słodził i kadził ale jeszcze nie teraz teraz faza sprawdzania na co możesz liczyć
wielka przyszłość przed Tobą - poczujesz że żyjesz
Ty już dostatecznie się napracowałaś, wzmocniłaś wady męża i schładzasz z nim relację, odstawiasz go,za chwilę zero seksu z nim, małostkowo prowokujesz konflikty specjalnie
wyolbrzymiasz,fabrykujesz, utrwalasz negatywne nastawienie wobec niego,
W dodatku pod hasłem niby wychowywania go, docierania się i dostrajania w małżeństwie
wygląda na to żeby odnieść klęskę i z czystym sumieniem wpaść w ramiona Piotra bez rozwodu na razie bo to komplikacje wielkie są i zamieszanie i potrzeba odwagi żeby odejść
najpierw trzeba sprawdzić czy on Piotr chętny na taką głupiutka mężatkę i na jaki z nią układ "jasny", niby rozczarowaną z poczuciem braków i deficytami gotową
możliwe że rozmijacie z mężem w oczekiwaniach, ideałów nie ma to już truizmy są, Ty też doskonała nie jesteś wierność to nie jest Twoja mocna strona i Twoja świadomość tego ,ale to ty wywołujesz większą presją taką paratoksyczną
w odwrotną stronę niż akceptacja "słabości" męża, czy rozładowywanie napięć, zbierasz już haki, kwity, urazy o pierdoły totalne niewiele znaczące.
Wszystko potrzebne żeby wejść w romans dać sobie pozwolenie na urojone dostąpienie rekompensat i wypełnianie jakichś pustek
złudzenia i wyobrażanie sobie czegoś lepszego niż to co jest.
Wszystko idzie jak pod sznurek standardowo u Ciebie
Zdecyduje jaki to ma być romans jaki poziom i działaj pomęczysz się trochę po to żeby doznać ulgi i euforii
tak przez pół roku do ośmiu miesięcy potem mały pierwszy kryzys romansu i albo dostaniesz kopa albo romans się wyda bo podwójne życie choć daje dużo radochy i frajdy bardzo wyczerpuje.Jeżeli to małżeństwo jest z rozsądku to romans pewny i rozwałka potem
pomyśl o antykoncepcji dziecko komplikuje romansowanie i wzmacnia tragedię .
Bez względu na to co się stanie to najpierw odejdź od męża a potem idź pogadać z Piotrem tylko najpierw trzeba wywalić tą jego dziewczynę z układu, to trudne
jak on się uprze i powie że chce z nią być .
Istnieje też możliwość że z politowaniem pokiwa głową nad Twoimi szczerymi wyznaniami i uczuciami ,jak to zniesiesz i na kim za to się wyżyjesz to już inna sprawa jest.

Ewaj889 napisał/a:Staram się ale od tygodnia tylko te myśli chodzą po głowie.. Ciężko będzie boczniaka wywalić, pracujemy razem. Co prawda nie spędzamy dużo czasu w pracy razem. Raz jest to 5h w tygodniu, a raz tylko godzina. Normalnie popadam chyba w deprechę, tylko siedzę, myślę i analizuję. Nie robię nic więcej, nie ogarniam nic w około. Nawet w pracy nie mogę się skupić i trochę zawalam w tym tygodniu.. A najgorsze jest to że zaczynam mysleć czy nie powiedzieć koledze co czuje i co zaczęło się u mnie dziać w głowie..
Jeżeli nie jesteś Ewka Konewka co spadła z drzewka, a ja się mylę ( bo mogę) i ten wątek 9wyjątkowo ostatnio) jest autentyczną historią
to leć w te pędy do Piotra, niech on zdecyduje co dalej będzie i nich zrobi następny krok, podaj mu się na tacy zweryfikuj swoją "intuicje",żebyś miała jakieś podstawowe usprawiedliwienie, to następny etap procesu jakim jest zdrada
intymność już z bocznym jakąś zbudowałaś zbudowaliście,ma ta intymność destruktywny wpływ na Ciebie i Twój stosunek, Twoje widzenie męża, zmieniasz optykę i to jeszcze wstecznie wyciągasz bzdurne epizody "klasycznie", szukasz powodów i okazji do kontaktu z bocznym,łatwo sprawdzić co on na to podaj mu się na tacy po co ma zabiegać o cibie i się starać,jednocześnie dalej niszcz relacje z mężem,krytycznie dialektycznie systematycznie
Piotruś prawdopodobnie będzie chętny,ale mniej prawdopodobne że Cię wyzwoli od tego lenia, potwora męża ,to ma w dupie jaie masz z nim relacje
ale żeby zamoczyć będzie "chętnie" ( znaczy będzie skutecznie i przekonywająco udawał) słuchał że interesują go Twoje małżeńskie problemy,pomoże Ci też wyczyścić skrupuły,będzie wiedziałco chcesz usłyszeć - już nadajecie na tych samych falach a to wiele upraszcza
są proste sposoby jak wzbudzić zachwyt nad wzajemnym zachwytem obojga kochanków, a jeżeli to taki bęcwał jak 82Peter to wszystko niby zrozumie, poużala się i po rozczula nad Tobą będzie Ci słodził i kadził
wielka przyszłość przed Tobą - poczujesz że żyjesz
Ty już dostatecznie się napracowałaś, wzmocniłaś wady męża i schładzasz z nim relację, odstawiasz go,za chwilę zero seksu z nim, małostkowo prowokujesz konflikty specjalnie
wyolbrzymiasz,fabrykujesz, utrwalasz negatywne nastawienie wobec niego,
W dodatku pod hasłem niby wychowywania go docierania się i dostrajania w małżeństwie
wszystko wygląda na to żeby odnieść klęskę i z czystym sumieniem wpaść w ramiona Piotra
tylko najpierw trzeba sprawdzić czy on chętny na taką głupiutka mężatkę, niby rozczarowaną z poczuciem braków i deficytami
W jakiś sposób się możliwe że rozmijacie z mężem w oczekiwaniach ideałów nie ma to już truizmy są, Ty też doskonała nie jesteś wierność to nie jest Twoja mocna strona i Twoja świadomość tego ,ale to ty wywołujesz większą presją taką paratoksyczną
w odwrotną stronę niż akceptacja "słabości" męża czy rozładowywanie napięć zbierasz już haki kwity urazy o pierdoły totalne niewiele znaczące.
Wszystko potrzebne żeby wejść w romans dać sobie pozwolenie na urojone dostąpienie rekompensat i jakichś pustek
złudzenia i wyobrażanie sobie czegoś lepszego niż to co jest.
Wszystko idzie jak pod sznurek standardowo u Ciebie
Zdecyduje jaki to ma być romans jaki poziom i działaj pomęczysz się trochę po to żeby doznać ulgi i euforii
tak przez pół roku do ośmiu miesięcy potem mały pierwszy kryzys romansu i albo dostaniesz kopa albo romans się wyda bo podwójne życie choć daje dużo radochy i frajdy bardzo wyczerpuje.Jeżeli to małżeństwo jest z rozsądku to romans pewny i rozwałka potem
pomyśl o antykoncepcji dziecko komplikuje romansowanie i wzmacnia tragedię .
Bez względu na to co się stanie to najpierw odejdź od męża a potem idź pogadać z Piotrem tylko najpierw trzeba wywalić tą jego dziewczynę z układu, to trudne
jak on się uprze i powie że chce z nią być .
Istnieje też możliwość że z politowaniem pokiwa głową nad Twoimi szczerymi wyznaniami i uczuciami ,jak to zniesiesz i na kim za to się wyżyjesz to już inna sprawa jest.
Nie kojarze żadnej Ewki Konewki, pierwszy raz jestem na tym forum od dziś. Specjalnie założyłam konto by dać ulecieć temu co się we mnie kotłuje. Sama nie wiem chyba co chcę. Z Piotrkiem nie rozmawiam na temat problemów małżeńskich, nie żale mu się to nie jest do końca klasyczny przypadek.. Jak rozmawiamy o życiu to po prostu o tym co się u nas dzieje, jak spędziliśmy weekend czy tym podobne, żadnych problemów dotyczących mnie i męża nie wyciągam. On ma dziewczyne, jej też nie chciałabym skrzywdzic. Znam ją troszkę, młodziutka bardzo ale fajna dziewczyna. On wogóle szybko zaangażował się w zwiazek z nią, raptem miesiąc po swoim rozstaniu z pierwszą poważna dziewczyną. Zdradziła go, nie uważam aby on był skłonny do takich kroków, jak rozmawialiśmy o zdradzie ( zwierzal mi się jak to było właśnie z jego byłą) to mówił że nie uznaje... Ja odbieram od niego tylko sygnały na temat mojej fizyczności, tego że mu się podobam ale to nie jest tak że cały czas je wysyła, to są po prostu głupie , nie winne tekściki. Uważam nawet że dla niego to chyba nic nie znaczy, ot takie żarty. A ja głupia sobie wyobrażam nie wiadomo co i nie wiadomo co chcę .
32 2022-11-24 18:48:50 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 19:00:41)
Nie kojarze żadnej Ewki Konewki, pierwszy raz jestem na tym forum od dziś. Specjalnie założyłam konto by dać ulecieć temu co się we mnie kotłuje. Sama nie wiem chyba co chcę. Z Piotrkiem nie rozmawiam na temat problemów małżeńskich, nie żale mu się to nie jest do końca klasyczny przypadek.. .
A kto powiedział że zawsze tak na początku musi być to użalanie się nad małżeństwem,nie nie jest tak od razu
bywa inaczej,wewnętrznie się oddzielasz migrujesz progresywnie i dynamicznie a że jesteście krótko po ślubie to zdrada jest kompletnie destruktywną w większości przypadków
kolejność pewnych spraw jest nie istotna i nie ma jednego schematu romansowania jest ich kilka wariantów
istotne jest to, że chcesz bardziej romansu odmiany, inności, emocji niż nie chcesz
konsekwencje jeszcze Ciebie przerażają bo to niewiadome niby co będzie,a jak wejdziesz w romans i Piotr również to minimum pół roku zapomnienia i odlotu was czeka znieczulenie absolutne i wiele niecodziennych emocji .
Wszystko co napisałaś o Piotrze da się obejść mając romans ,wszystko da się zgasić niestety
każde przekonanie,zasadę,każdy dylemat,wątpliwość każdy skrupuł wiele jest metod na niszczenie sumienia usprawiedliwienia relatywizowanie

Nasuwa mi się jeszcze jedna myśl... Kiedyś przy jakiejś sprzeczce mąż zarzucił mi, że on to chyba nigdy nie będzie dla mnie dość dobry. Chodzi o taki kontekst że mi ciągle coś w nim nie pasuje czy to mała rzecz czy duża.. Zaprzeczyłam, stłumiłam, nie zastanawiałam się nad tym. A teraz jak tak myślę dłużej , chyba ma rację, chyba zawsze mi będzie "czegoś" brakować. Trzeba chyba po prostu zacisnąć zęby i żyć, żyć szczęśliwie nie wgłębiając się zbytnio w siebie i swoje uczucia..
Jak nie utniesz z nim kontaktu to nic się nie zmieni.
Zbieram Przegrywów jak Pokemony.
35 2022-11-24 19:11:38 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 19:13:22)
Nasuwa mi się jeszcze jedna myśl... Kiedyś przy jakiejś sprzeczce mąż zarzucił mi, że on to chyba nigdy nie będzie dla mnie dość dobry. Chodzi o taki kontekst że mi ciągle coś w nim nie pasuje czy to mała rzecz czy duża.. Zaprzeczyłam, stłumiłam, nie zastanawiałam się nad tym. A teraz jak tak myślę dłużej , chyba ma rację, chyba zawsze mi będzie "czegoś" brakować. Trzeba chyba po prostu zacisnąć zęby i żyć, żyć szczęśliwie nie wgłębiając się zbytnio w siebie i swoje uczucia..
Mąż niepewny siebie, idealizuje Cię to wbrew pozorom bardzo zła postawa z jego strony jeżeli ma ją, a na którą nie masz wpływu ,nawet jak zdradzisz a już to zaczęłaś robić to pewnie będzie chciał Ci wybaczać, dawać wam szansę, naprawiać i przerośnie was to oboje
rozstań się z mężem dopóki jeszcze nie macie tylu powiązań.Szkoda czasu i energii
To małżeństwo nie ma już najmniejszego sensu racji bytu i się rozsypie, nawet jak nie wejdziesz w romans teraz.
Z Piotra nie zrezygnujesz prędko mam wrażenie ,będzie taką gwiazdka z nieba nieosiągalną dla Ciebie to widocznie Ciebie bardzo kręci.
W bardzo pokręcony sposób potrzebujesz go albo żeby trwać w tym związku z Kacprem albo żeby uciekać ciągle w jakieś wyobrażenia albo jedno i drugie.
Nic nie trzeba zaciskać - wystarczy nie tłumić uczuć i emocji i zacząć trzeźwo myśleć, decydować o sobie, a te analizy to też rodzaj uników
ponieważ nie dają efektów pozytywnych to odraczanie przesuwanie w czasie

Sądze że nie odważe się na krok aby rozstać się z mężem.. Mieszkamy u jego rodziców, już dośc długo , nie dokładamy się praktycznie do niczego bo zbieramy na remont mieszkania. Za dużo im zawdzięczam by tak po prostu odejść, nie umiałabym spojrzeć im w twarz i tego powiedzieć.. Tym bardziej że to bardzo kochani ludzie.. Z mężem tak samo bałabym się, wiem że on jest bardzo za nami, mógłby tego nie dźwignąć i popaść w deprechę czy nałóg. A ja miałabym ogromne wyrzuty sumienia. Co do Piotrka, to nie wiem co by zrobił gdybym mu powiedziała. Na związek raczej by się nie zdecydował, nie wiem jakie tak naprawdę ma odczucia do mnie jako do partnera. A jeśli już tak to myślę że by się bał tego że ludzie zaczęliby myśleć i gadać że jest winny temu wszystkiemu. tym bardziej że mamy wielu wspólnych znajomych, znamy parę osób ze swoich rodzin. Nie wiem, zawsze mogę się mylić ale czuję że w którymś momencie mojego życia, może za jakiś czas, może za 10 lat powiem mu co się działo. Nie potrafiłabym żyć z tym aż do śmierci ukrywając to. Powiem mu jak się z tym uporam, jak już mi przejdzie
Z Piotrkiem nie rozmawiam na temat problemów małżeńskich, nie żale mu się to nie jest do końca klasyczny przypadek.. Jak rozmawiamy o życiu to po prostu o tym co się u nas dzieje, jak spędziliśmy weekend czy tym podobne, żadnych problemów dotyczących mnie i męża nie wyciągam.
Jak spędziliśmy weekend, czy tym podobne, to nie są rozmowy o życiu, tylko o bzdetach i o duperelach, o których można pogadać z kimkolwiek. Nie potrzeba do tego być jednym ciałem astralnym, ani nie są to treści wyjątkowo głębokie i intymne.
Wierzę że nowy dom i dziecko uratuje mnie i męża
następna, która uważa, że najlepszym lekarstwem na chęć zdrady i kryzys, jest dziecko nic, tylko lać i patrzyć, czy równo puchnie. Oczywiście w imieniu szczęśliwego dzieciństwa i w ogóle życia tego bombelka, który to wcale a wcale nie będzie cudownym lekiem na całe zło i będzie miał nieźle przegwizdane od samego poczęcia.
38 2022-11-24 20:42:56 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 20:43:12)
Ewaj889 napisał/a:Z Piotrkiem nie rozmawiam na temat problemów małżeńskich, nie żale mu się to nie jest do końca klasyczny przypadek.. Jak rozmawiamy o życiu to po prostu o tym co się u nas dzieje, jak spędziliśmy weekend czy tym podobne, żadnych problemów dotyczących mnie i męża nie wyciągam.
Jak spędziliśmy weekend, czy tym podobne, to nie są rozmowy o życiu, tylko o bzdetach i o duperelach, o których można pogadać z kimkolwiek. Nie potrzeba do tego być jednym ciałem astralnym, ani nie są to treści wyjątkowo głębokie i intymne.
Ewaj889 napisał/a:Wierzę że nowy dom i dziecko uratuje mnie i męża
następna, która uważa, że najlepszym lekarstwem na chęć zdrady i kryzys, jest dziecko
nic, tylko lać i patrzyć, czy równo puchnie. Oczywiście w imieniu szczęśliwego dzieciństwa i w ogóle życia tego bombelka, który to wcale a wcale nie będzie cudownym lekiem na całe zło i będzie miał nieźle przegwizdane od samego poczęcia.
Taka wiara jest wygodnie chwalebna z pozoru ,ale dziecko i wykończanie domu to też następna ucieczka i akrobacja po prostu
szukania szczęścia poza sobą w poczuci obowiązki i wypełzania pustki którą się samemu tworzy taką iluzję którą się niestety odczuwa naprawdę.

Dracarys napisał/a:Ewaj889 napisał/a:Z Piotrkiem nie rozmawiam na temat problemów małżeńskich, nie żale mu się to nie jest do końca klasyczny przypadek.. Jak rozmawiamy o życiu to po prostu o tym co się u nas dzieje, jak spędziliśmy weekend czy tym podobne, żadnych problemów dotyczących mnie i męża nie wyciągam.
Jak spędziliśmy weekend, czy tym podobne, to nie są rozmowy o życiu, tylko o bzdetach i o duperelach, o których można pogadać z kimkolwiek. Nie potrzeba do tego być jednym ciałem astralnym, ani nie są to treści wyjątkowo głębokie i intymne.
Ewaj889 napisał/a:Wierzę że nowy dom i dziecko uratuje mnie i męża
następna, która uważa, że najlepszym lekarstwem na chęć zdrady i kryzys, jest dziecko
nic, tylko lać i patrzyć, czy równo puchnie. Oczywiście w imieniu szczęśliwego dzieciństwa i w ogóle życia tego bombelka, który to wcale a wcale nie będzie cudownym lekiem na całe zło i będzie miał nieźle przegwizdane od samego poczęcia.
Taka wiara jest wygodnie chwalebna z pozoru ,ale dziecko i wykończanie domu to też następna ucieczka i akrobacja po prostu
szukania szczęścia poza sobą w poczuci obowiązki i wypełzania pustki którą się samemu tworzy taką iluzję którą się niestety odczuwa naprawdę.
Jej preraża mnie to. Nigdy o tych rzeczach nie myślałam w ten sposób, że mogą to być próby ucieczki... Mam nadzieję że tak nie będzie. Ja w ogóle mało jestem jakoś zaznajomiona z moimi emocjami, rzadko analizuję siebie i swoje wybory. A z racji mojej nie udanej rodziny, średniego dzieciństwa już dawnooo temu założyłam sobie za cel że jeśli będę miała szansę na stworzenie rodziny, to zrobię wszystko by była to zdrowa szczęśliwa rodzina. Dlatego upatruję w tym jakiejś szansy na naprawę nas(a właściwie mnie), na inne spojrzenie na mojego męża jako dobrego, troskliwego ojca i partnera. Jako osobę, która robi coś więcej poza pójściem do pracy i graniem w gry.
40 2022-11-24 21:53:31 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-24 22:00:27)
paslawek napisał/a:Dracarys napisał/a:Jak spędziliśmy weekend, czy tym podobne, to nie są rozmowy o życiu, tylko o bzdetach i o duperelach, o których można pogadać z kimkolwiek. Nie potrzeba do tego być jednym ciałem astralnym, ani nie są to treści wyjątkowo głębokie i intymne.
następna, która uważa, że najlepszym lekarstwem na chęć zdrady i kryzys, jest dzieckonic, tylko lać i patrzyć, czy równo puchnie. Oczywiście w imieniu szczęśliwego dzieciństwa i w ogóle życia tego bombelka, który to wcale a wcale nie będzie cudownym lekiem na całe zło i będzie miał nieźle przegwizdane od samego poczęcia.
Taka wiara jest wygodnie chwalebna z pozoru ,ale dziecko i wykończanie domu to też następna ucieczka i akrobacja po prostu
szukania szczęścia poza sobą w poczuci obowiązki i wypełzania pustki którą się samemu tworzy taką iluzję którą się niestety odczuwa naprawdę.Jej preraża mnie to. Nigdy o tych rzeczach nie myślałam w ten sposób, że mogą to być próby ucieczki... Mam nadzieję że tak nie będzie. Ja w ogóle mało jestem jakoś zaznajomiona z moimi emocjami, rzadko analizuję siebie i swoje wybory. A z racji mojej nie udanej rodziny, średniego dzieciństwa już dawnooo temu założyłam sobie za cel że jeśli będę miała szansę na stworzenie rodziny, to zrobię wszystko by była to zdrowa szczęśliwa rodzina. Dlatego upatruję w tym jakiejś szansy na naprawę nas(a właściwie mnie), na inne spojrzenie na mojego męża jako dobrego, troskliwego ojca i partnera. Jako osobę, która robi coś więcej poza pójściem do pracy i graniem w gry.
To jak tak to masz do przeczytania post jednej mojej ulubionej koleżanki z tego forum
nie odnosi się tak 1: 1 do Twojej konkretnej sytuacji, ale to co tam napisane jest skuteczne i sprawdzone
a cytuje i powtarzam bo to świetnie i prosto napisane
jakieś sposoby na zapominanie lobotomię obojętność to bywa przemoc wobec siebie i nie są skuteczne wzmacniają tylko stan zauroczenia/frustracji i podtrzymują negatywne skutki niespełnienia ,odcinanie się od potencjalnego czy tam nawet byłego kochanka/kochanki to trudna sprawa ale możliwa i nie ma jednej słusznej metody a ten sposób wspierania siebie jest łagodnością bez tego drgającego agresywnego natrętnego analizowania karania siebie w nadziei na jakąś nagrodę .
Nie ma co analizować tylko płynąc z prądem. Jest dzisiaj, jest jak jest, umysł trzeba zaprogramować, żeby nam pasowało. Jak pasuje nam wycie do księżyca to umysł się dostosuje. Jak pasuje nam radosny taniec pod prysznicem z nudnym mężem to umysł też podąży. Autorka się zawiesiła pomiędzy przeszłością (wspomnienia, tęsknota) a przyszłością (fantazjowanie, wizje). To stresujące (niewiadoma przyszłość) i dołujące (nieodzyskiwalna przeszłość). Jedną radę widzę. Odpocząć lub pobiegać
Wrócić do tu i teraz. Z czasem się umysł rozjaśni wolny od tortur (które notabene uwielbia) o przyszłości i przeszłości. Proste. Robię sobie herbatę, smakuje mi, jest dobrze. I nie ważne co wczoraj, co jutro. Umysł odpoczywa. Leżę obok męża, przemknie mi obraz kochanka. Wystarczy nie pauzować myśli na kochanku i ta myśl sama się rozpuści, nie ma innej opcji, umysł powróci do tu i teraz albo do prania na jutro. Mąż leży obok. Jest ciepły, można się przytulić. Spróbuję. Daje się przytulić. Jest dobrze. Można zasnąć. Hah!
Niby proste ale trzeba dużo ćwiczyć. A potem? A potem co potem... się zobaczy co będzie potem. Myśle, że jednak ostrożna szczerość jest wskazana w każdym dobrym związku międzyludzkim. Ale to tylko moje zdanie. Każdy sobie rzepkę skrobie.

Nie mam potrzeby chlać, ćpać i trzymam się od tego z bardzo daleka.
Czyli lecisz klasykiem, że osoba, która raz zdradziła będzie to robić cały czas?Zanim mnie nazwiesz bezwartosciowym pajacem to zastanów się, bo nie wiesz, do kogo piszesz.
Peter Paslawek jest tu autorytetem, a Ty nie jesteś autorytetem, więc daruj sobie.
Paslawek pomógł tu tyłu ludziom, że zasługuje na szacunek.
A Ty pomogłeś w życiu chociaż jednej osobie?
Ty nie wiesz dlaczego on tak napisał o autorce, a ja, większość z nas wiemy.
Nawet jeśli w realu siedzisz na nie wiem, jakim to wysokim stołku, to tu jesteś tylko piotrusiem panem, który zdradzał żonę, pewnie z jakąś młoda asystentka, tylko jednym z licznych autorów wątków.
Nawet pojęcia nie masz, jacy tu ludzie pisali i prosili o radę - uwierz mi, byłbyś zaskoczony.
Potrafili też podziękowac i zachować się z klasą.
Tobie natomiast słoma z butów wychodzi.
Dzięki Ulle za dobre słowo
ale dawno tu faktycznie nie było takiego nabzdyczonego,pysznego buca jak 82Peter
nie ten nieszczęsny telefon zniszczy to jego małżeństwo nie ból żony, tylko zakuty łeb męża niestety a może to i lepiej dla żony.

43 2022-11-25 19:14:01 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-11-25 20:00:16)
Dzięki Ulle za dobre słowo
ale dawno tu faktycznie nie było takiego nabzdyczonego,pysznego buca jak 82Peter
nie ten nieszczęsny telefon zniszczy to jego małżeństwo nie ból żony, tylko zakuty łeb męża niestety a może to i lepiej dla żony.
Myślę, że chodzi mu o kasę, bo żona mogłaby go porządnie ogolic, może nawet puścić z torbami.
Tu zjawił się po to, żeby ktoś podpowiedział mu jakieś dobre sztuczki na żonę, żeby ta w końcu dała mu spokój i przestała robić aferę, tylko za to, że przez kilka miesięcy bzykał na nielegalu.
Tymczasem został negatywnie oceniony i to wielmoznemu panu bardzo się nie spodobało.
Autorko, sorry.
Jeśli chodzi o Ciebie, to powinnaś zakończyć wyszukiwanie wad u męża, bo im bardziej będziesz go sobie obrzydzala, tym bardziej sama uwierzysz we wszystkie te głupoty, które siedzą Ci w głowie.
Z tego, co napisałaś wynika, że masz fajnego męża, może nie do końca takiego wyśnionego i wymarzonego, ale masz w nim oparcie i przyjaciela.
Mnóstwo kobiet wzieloby porządnego faceta z pocalowaniem ręki.
Docen to, co masz, bo może przyjść taki moment, że stracisz wszystko w jednej chwili i dopiero wtedy zrozumiesz do czego doprowadziły bezsensowne rozklimy, na manowce mianowicie.
Napisałaś, że nie uznajesz zdrad - bardzo pięknie i tego się właśnie trzymaj
Myślisz, że jak poznasz innego faceta, to nagle będziesz szczęśliwa, bo ten nowy Cie zrozumie i ukoi Twoje skołatane serce?
Akurat.
Nowy bedzie gapił się na Ciebie i marzył tylko o tym, żebyś wreszcie przestała gledzic, tylko żebyś wyskoczyła z majtek, jemu ślina będzie z ust leciała, a Ty będziesz wyobrażała sobie " Boże, jaki to wspaniały facet, nikt nigdy lepiej mnie nie rozumiał, mąż do pięt mu nie dorasta, nudziarz, a ten, to dopiero mężczyzna".
Daj spokój Ewka.
Wroc do rzeczywistości.
Jeszcze coś Ci napiszę, bo widzę, że naprawde bladzisz.
Ja rozumiem, że bywają nieudane małżeństwa, że niby na pozór wszystko wygląda nieźle, ale człowiek nie jest szczęśliwy, czuje i nawet wie, że związał się z niewłaściwa osobą.
Tak bywa i to wcale nierzadko.
Rozumiem, że może marzyć się ktoś inny, jednak Ewka, aby odejście od męża i wybranie innego na towarzysza życia miało się udać, to rzecz musi mieć ręce i nogi.
Muszą być jakieś podstawy do tego, że odtrąca się niechcianego męża i bierze się innego.
W Twoim przypadku nie masz żadnych podstaw, by sądzic, że ten drugi, to ten jedyny, wyśniony i wymarzony.
To że Tobie wpadł w oko, a Ty jemu, to żaden powód do tego, by pozwolić myślom budować tak dalekosiężne plany.
Ani tego faceta nie znasz, ani nawet nie wiesz, co on o Tobie myśli.
Patrzy na Ciebie specyficznie, bo wyczuł, iż na niego lecisz, więc kalkuluje sobie w głowie czy opłaca mu się z Tobą bzyknac gdzieś za winklem. Chyba nie sądzisz, iż on myśli, " ojej, jaka szkoda, że to mężatka, toż to ta jedyna, zawsze o takiej marzyłem, a tu proszę, moja wyśniona i wymarzona ma męża itd"
on tak nie myśli.
On główkuje czy przelecieć Cię, czy nie.
Jesteście osobami z tej samej paczki znajomych - naprawde myślisz, że ten facet będzie na tyle głupi, że weźmie się za Ciebie i zaryzykuje utratę przyjaciół ? Na kogo on by wyszedł? I co miałby Ci do zaoferowania?
Myślisz, że marzy o tym, by związać się z Tobą?
Ewka, przestań.
Dzięki Ulle za dobre słowo
ale dawno tu faktycznie nie było takiego nabzdyczonego,pysznego buca jak 82Peter
nie ten nieszczęsny telefon zniszczy to jego małżeństwo nie ból żony, tylko zakuty łeb męża niestety a może to i lepiej dla żony.
Masz racje, bo to małżeństwo i tak jest zniszczone.
paslawek napisał/a:Dzięki Ulle za dobre słowo
ale dawno tu faktycznie nie było takiego nabzdyczonego,pysznego buca jak 82Peter
nie ten nieszczęsny telefon zniszczy to jego małżeństwo nie ból żony, tylko zakuty łeb męża niestety a może to i lepiej dla żony.Masz racje, bo to małżeństwo i tak jest zniszczone.
No jest zniszczone, ponieważ ta zdrada była z tych cięższego kalibru, a i Twoja aktualna postawa nie wróży najlepiej.
Mogłabym napisać Ci parę rzeczy i wcale nie z pozycji wymadrzajacej się świętoszki, ale zwyczajnie życiowo, jednak nie będę uszczęśliwiała Cię na siłę, skoro moje posty tak działają Ci na system nerwowy.
82Peter napisał/a:paslawek napisał/a:Dzięki Ulle za dobre słowo
ale dawno tu faktycznie nie było takiego nabzdyczonego,pysznego buca jak 82Peter
nie ten nieszczęsny telefon zniszczy to jego małżeństwo nie ból żony, tylko zakuty łeb męża niestety a może to i lepiej dla żony.Masz racje, bo to małżeństwo i tak jest zniszczone.
No jest zniszczone, ponieważ ta zdrada była z tych cięższego kalibru, a i Twoja aktualna postawa nie wróży najlepiej.
Ja o tym wszystkim wiem. I tego nie odbuduje.
On główkuje czy przelecieć Cię, czy nie.
Myślę, że on będzie główkował wtedy, kiedy ona mu się wprost podłoży, jego postawa na to wskazuje. Nie widzę u niego żadnej ochoty do zrobienia pierwszego kroku.
ulle napisał/a:82Peter napisał/a:Masz racje, bo to małżeństwo i tak jest zniszczone.
No jest zniszczone, ponieważ ta zdrada była z tych cięższego kalibru, a i Twoja aktualna postawa nie wróży najlepiej.
Ja o tym wszystkim wiem. I tego nie odbuduje.
Ale masz jednak szansę, tylko musiałbyś spuścić troszkę powietrza z napompowanego ego.
Ja o tym wszystkim wiem. I tego nie odbuduje.
Bo nie chcesz ...
Czytam to wszystko tutaj, Autorko, jesteś na świetnej drodze do skomplikowania sobie życia. Pisałaś, że po Twoim mężu wiesz czego się spodziewać, że on taki poukładany... dziewczyno.... spokój i jeszcze raz spokój. Ja też z moim mężem jesteśmy różni i jesteśmy razem 10 lat. Mamy dwoje dzieci. Dobrze tutaj jedna napisała- dorośnij.
Dożyło się czasów, kiedy człowiek poukładany, stabilny i przewidywalny staje sie nieodpowiednim partnerem do związku a w szczególności do małżeństwa i założenia rodziny...Serio, nie wiem, gdzie ludzie popłęnili błąd, skoro twierdzą, że takie cechy człowieka mają się okazać negatywne..
" Wybierz optymizm - poczujesz się lepiej!" - Dalajlama
"Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu!" - Konfucjusz
Jest typ kobiet które dla chwili emocji zrobią wszystko. Żadna nowość.