Cześć dziewczyny.
Jestem z obecnym partnerem od prawie 5 lat, mieszkamy razem od 4 lat. Zawsze byliśmy udaną parą, dobrze się dogadywaliśmy, nie mieliśmy większych kłótni itp itd. Niestety od jakiegoś czasu (ponad roku) czuję że moje uczucie wygasa. Jestem nim coraz bardziej znudzona, nie mam ochoty na zbliżenia, myślę o tym jakby to bylo być samej. Być moze to przez pandemię (oboje pracujemy zdalnie z domu już prawie 2 lata) i ciągłe bycie razem. Nie wiem co zrobić, coraz częściej myślę o rozstaniu ale z drugiej strony nie mam najmniejszej ochoty na ponowne randkowanie, budowanie wszystkiego od nowa... Szczególnie że tak jak wspomnialam dobrze się dogadujemy, szanujemy się i nie kłócimy.
Jestem pewna, że on czuje podobnie ale tak jak mi jest mu zbyt wygodnie w obecnej sytuacji żeby cokolwiek zmienić mimo tego, ze nasze stosunki są o wiele bardziej koleżenskie niż romantyczne. Czy któraś z Was była w podobnej sytuacji? Czy jest sens się łudzić ze uczucie samo wróci? A nawet jeśli nie wróci, większosc facetów jest beznadziejna więc może lepiej zostać z kimś kto mnie szanuje, sprząta, gotuje, i pomijajac fakt że chyba nie jestem już w nim zakochana jest naprawdę fajnym facetem?
Dzięki za rady.
EDIT: Muszę jednak dodać kilka rzeczy po przeczytaniu pierwszych odpowiedzi na mój post. Pisząc, że jestem pewna że on czuje podobnie - nie przesadzałam, ale podam Wam kilka przykładów jego zachowania które o tym świadczą, żeby pokazać że nie jestem tylko "znudzoną księżniczką" która szuka dziury w całym. 1) Na randce nie byliśmy od nie pamiętam kiedy. Niespodzianka, prezent, kwiaty - nie pamiętam kiedy ostatnio od niego dostałam. Rozmawialiśmy o tym ale on twierdzi że po tak długim czasie razem to normalne. 2) Nawet nie chce mu się mi kupować prezentów na większe okazje - urodziny, rocznice, Święta. Ja sama muszę sobie wybrać prezent i tylko użyć jego karty do zapłaty. 3) Czas wolny w coraz większym stopniu spędzamy osobno. Jak on gra w gry komputerowe, siedzi na internecie, czas się dla niego zatrzymuje. Nawet ostatnio jak byliśmy za granicą na urlopie to on przeleżał całe dnie na basenie lub w pokoju hotelowym i nie miał ochoty na żadne wspólne zajęcia. Więc nasz urlop wyglądał tak, że ja samotnie uczestniczyłam w różnych zajęciach organizowanych przez hotel, a on leżał sam (wcześniej zawsze mi towarzyszył). 4) Mieliśmy kilka rozmów na temat naszego związku i za każdym razem jego odpowiedź jest taka sama - żebym zastanowiła się czego chce i dała mu znać. Nie wykazał minimum zainteresowania rozmową o tym, co moglibyśmy zrobić żeby nasz związek naprawić.
Dodam jeszcze jedno - jego rodzice są w takim niby związku. Mieszkają w tym samym domu ale w osobnych pokojach, nigdy razem nigdzie nie wychodzą, mają osobnych znajomych, osobne życie, nigdy razem nie wyjeżdżają na wakacje. Obawiam się, że dla niego taki związek gdzie "każdy sobie rzepkę skrobie" jest normalny, skoro w takiej rodzinie się wychował. Nigdy nie był specjalnie romantyczny ani nie wychodził z inicjatywą, ale przez pierwsze lata związku ja planowałam 100% rzeczy i mi to nie przeszkadzało. Ale w ciągu ostatniego roku/dwóch lat przez moje problemy rodzinne, stres związany z pandemią i kilka innych osobistych spraw poprostu zabrakło mi energii na pielęgnowanie tego związku. I w momencie gdy ja przestałam planować, organizować, on oczywiście niczego nie zmienił i od tej pory od siebie coraz bardziej się oddalamy...