Witajcie. Chciałabym Wam opisać i poczytać potem Wasze opinie na temat mojej dziwnej relacji, zauroczenia. W mojej pracy kilka miesięcy temu pojawił się facet w moim wieku, Hiszpan, bardzo przystojny, swoim pojawieniem się wywołał niemałe poruszenie wśród wielu kobiet na naszej hali ( pracuję na magazynie z cześciami samochodowymi).
Krótko mówiąc zauroczyłam się nim, zobaczywszy , że często patrzy na mnie....bardzo mi się spodobał. Rozmawialiśmy na przerwach i w jednej z nich powiedziałam mu, że mi się spodobał. Wymieniliśmy numery telefonów, zaproponował spotkanie na kawie w weekend.
Na spotkaniu był bardzo ciekaw mnie, sam opowiadał też o swojej rodzinie, o tym, ze sporo podróżował, o tym , że tak jak ja nie ma dzieci i jest dwukrotnie rozwiedziony. Sama też dużo o sobie opowiadałam, także o trudnych sprawach z mojego życia ( jak np. ciężka choroba mojej mamy, którą przez wiele lat się opiekowałam, aż do jej śmierci ). Jestem właściwie sama na świecie, nie mam rodzeństwa ani bliskiej rodziny , jedynie dalsze kuzynki i ciotkę.
Sporo też na tym spotkaniu żartowaliśmy, więc nie było tak, że były tylko trudne tematy. Wiem, może nie powinnam tak otwierać się na pierwszy raz, ale czułam sie przez niego do tego zachęcana. .
Po spotkaniu napisał mi wiadomość " że dziękuje mi za cudowne popołudnie razem", ja mu odpisałam, że "również mu dziękuję za spotkanie i że sprawił mi tym wielką przyjemność"
Od tamtej pory nie odezwał się do mnie już w ogóle. W pracy nadal patrzy się na mnie i uśmiecha tak jak na początku, ale nie zapyta nawet zwyczajnie po koleżeńsku "co słychać". Woli na przerwach grać z kolegami w tenisa stołowego.
Głupio się czuję z tym, że człowiek z którym siedziałam na kawie i był taki ciekaw mnie, teraz mnie ignoruje. Nic dla niego to nie znaczyło....więc po co ten cały cyrk z kawą i mówieniem, żebyśmy byli w kontakcie gdy wymienialiśmy numery telefonów.....