Cześć wam. Chciałabym się poradzić. Otóż od 2 lat mieszkam ze swoim partnerem, 2.5 roku razem. Ja-27, On-31. Pochodzę z dobrej rodziny, ale wychowywała mnie tylko mama, która nie miała dla mnie za dużo miłości i zainteresowania. Choć nigdy niczego mi nie brakowało- to uczuć i zwyczajnej rodzicielskiej troski mi brakowało. Mój ojciec pił. Tyle wiem. Po latach, gdy mama związała się z kimś innym, było to samo-alkohol. Mój partner zaś wychował się w rodzinie pełnej, bogatej, na poziomie. TYLKO...ojciec pije. Jednak nikt nie ma go za alkoholika, z racji jego klasy społecznej (hajs, znajomości, interesy). Mój partner ma go za wzór. No oczywiście przejął jego nawyk picia. Picia, gdy jest źle, picia, gdy jest sukces, picia, bo nuda, picia, bo święto. Wg mnie jest to droga same wiecie dokąd. I teraz tak... spotkały się dwa światy. Ja-antyalkoholowa, On- proalkoholowy. I przez to nie możemy się dogadać. Nie zamykam go broń Boże w szklanej kuli, rozumiem, że czasem jest okazja. Ale nie 3 razy w tygodniu.. Czasem jest spokoj na 1,5 tyg. (pije-ale mniej), a później maratony... Boję się, że nigdy tego nie zaakceptuję. Niby nie jest porywczy, nie odwala mu po alkoholu, ale jednak... kilka razy były tylko sytuacje, gdzie pod wpływem alkoholu i awantury, wyzwał mnie od szmat, psychicznych, popier******ch itd. Bywały naprawdę chore akcje przez alkohol. Zaczęło się psuć. Potem trochę spasował, ale ja już nie potrafię być szczęśliwa. Tzn czuję, że się unormowało, lecz mimo to, mam wrażenie e jestem z nim aby być. Gdy jedzie do domu na piwko do ojca, boję się, że wróci mocno pijany. Gdy idzie do kumpli na piwo, ściska mnie w żołądku na samą myśl, że pije i że będzie coś nie tak, gdy wróci. Ja wiem też mam problem przez moje dziecinstwo. Potrzebuję więcej słów uznania, ciepła. A nie mam tego. Czasem powie "kocham" i tyle. Nawet gdy chce uprawiać ze mną seks, odrzuca mnie na tę myśl. Z drugiej strony, gdybym przestała go kochać byłby mi obojętny-a nie jest. Myślę, że przez alkohol tak jest. Że to mnie odrzuca. Jest środek tygodnia a ja zastanawiam się, kiedy będzie pił i gdzie. Pije też sam, przed komputerem. Zawsze jest to piwo. I nie mówię o 2-3. A o 6-7. Na nic juz moje słowa, jego zdaniem przesadzam i ograniczam go. Od około roku czuję cały czas ucisk w żołądku, jakby przewlekły stres? Moje zycie kręci się wokół jego picia. Juz sama nie wiem, czy mam iść na terapię, bo we mnie lezy problem, czy rzeczywiście problem istnieje. Czy to normalne, ze w wieku 31 lat, on ma w głowie zagrać w grę, w weekend napić się porządnie, wydawać kase na głupoty, nie odkładając ani grosza. Szuka okazji wciąz do tego, by wyjść na miasto i wypić. Wiecie czemu jeszcze nie odeszłam? Bo ogólnie jest dobrze, ale zbyt często mam poczucie braku szczęścia. Za chwilę mi to mija, ale szybko wraca na długo. Czy to toksyczny związek? Pierwszy raz z kimś mieszkam, zastanawiam się, czy to uczucie które mam, to nie jest najzwyczajniej rutyna?
Dodam jeszcze że nie mamy dzieci, kredytu, więc nie mamy większych obowiązków. Ja mieszkałam w większym mieście. Dla niego przeprowadziłam się do jego małego miasteczka. Tutaj, no cóż. W trakcie mojej pracy w urzędzie poznałam koleżanki, ale gdy z pracy odeszłam, to i znajomości się skończyły. Teraz nie mam tu ani 1 koleżanki. Pracuję zdalnie w domu, on też. Ja projektuję wnętrza, on budynki. Mamy siebie dużo. Ale to nie jest czas wykorzystywany produktywnie (mam na myśli produktywność dla związku). Po prostu jesteśmy obok, i tyle.
Sam tytuł wątku mówi, że masz za niskie poczucie wartości.
Partner alkoholik, bez szansy na leczenie odwykowe.
Potrzebna Ci terapia, bo musisz się uwolnić z tego toksycznego związku.
Masz naturalne odczucia, poza tym, ten związek wpędza Cię w nerwicę, dlatego ratuj się gdy nie jest za późno.
Wg mnie, to Twój facet ma poważny problem alkoholowy, a to, że ma w rodzinie wysoko funkcjonującego alkoholika, nie pomaga w (nomen omen) trzeźwej ocenie sytuacji. Jak będziesz miała szczęście, to pasławek napisze Tb bardziej konkretnie i z doświadczenia, jak to wygląda i czym grozi.
Chciałam się tylko odnieść do fragmentu: „Czy to toksyczny związek? Pierwszy raz z kimś mieszkam, zastanawiam się, czy to uczucie które mam, to nie jest najzwyczajniej rutyna?”
Nie sądzę, że chodzi o rutynę, może prędzej przywiązanie. I to nawet niekoniecznie przywiązanie do osoby Twojego partnera, ale emocji, które on Tb funduje w tym związku. Można się od takiego emocjonalnego rollercoastera wręcz uzależnić. A jak do tego dochodzi pragnienie zrealizowania marzenia o pełnej rodzinie (tak to podkreśliłaś w swoim poście a to tez często pragnienie osób z rozbitych rodzin), to trzymasz się tego pragnienia i chęci jego realizacji tak kurczowo, że ignorujesz fakty, które wskazują na to, że nigdy ich nie zrealizujesz z tym facetem, albo jakim kosztem to może być okupione z Twojej strony.
Sam tytuł wątku mówi, że masz za niskie poczucie wartości.
Partner alkoholik, bez szansy na leczenie odwykowe.Potrzebna Ci terapia, bo musisz się uwolnić z tego toksycznego związku.
Masz naturalne odczucia, poza tym, ten związek wpędza Cię w nerwicę, dlatego ratuj się gdy nie jest za późno.
Tytuł wątku to taka ironia, to jego postrzeganie mojej osoby, bo go "ograniczam"(przynajmniej w moim mniemaniu). Ale fakt, nie mam wygórowanej samooceny.
Wg mnie, to Twój facet ma poważny problem alkoholowy, a to, że ma w rodzinie wysoko funkcjonującego alkoholika, nie pomaga w (nomen omen) trzeźwej ocenie sytuacji. Jak będziesz miała szczęście, to pasławek napisze Tb bardziej konkretnie i z doświadczenia, jak to wygląda i czym grozi.
Chciałam się tylko odnieść do fragmentu: „Czy to toksyczny związek? Pierwszy raz z kimś mieszkam, zastanawiam się, czy to uczucie które mam, to nie jest najzwyczajniej rutyna?”
Nie sądzę, że chodzi o rutynę, może prędzej przywiązanie. I to nawet niekoniecznie przywiązanie do osoby Twojego partnera, ale emocji, które on Tb funduje w tym związku. Można się od takiego emocjonalnego rollercoastera wręcz uzależnić. A jak do tego dochodzi pragnienie zrealizowania marzenia o pełnej rodzinie (tak to podkreśliłaś w swoim poście a to tez często pragnienie osób z rozbitych rodzin), to trzymasz się tego pragnienia i chęci jego realizacji tak kurczowo, że ignorujesz fakty, które wskazują na to, że nigdy ich nie zrealizujesz z tym facetem, albo jakim kosztem to może być okupione z Twojej strony.
W sedno. Zawsze marzyłam o pierścionku, białej sukni i 2 dzieci. Teraz, na tym etapie, przeszło mi zupełnie. Jeśli obiecywał już kilka razy, że odstawi alkohol i bedzie wracał do niego raz na jakiś czas, a nadal jest to samo, to raczej sie juz nie zmieni. Tym bardziej, ze po tych sytuacjach alkoholowych ja zawsze odpuszczałam i wybaczałam. Widzi i wie, ze nie odejdę
7 2022-01-06 20:45:04 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-06 21:32:23)
Wg mnie, to Twój facet ma poważny problem alkoholowy, a to, że ma w rodzinie wysoko funkcjonującego alkoholika, nie pomaga w (nomen omen) trzeźwej ocenie sytuacji. Jak będziesz miała szczęście, to pasławek napisze Tb bardziej konkretnie i z doświadczenia, jak to wygląda i czym grozi.
.
Nawet jak facet nie ma jeszcze problemu z uzależnieniem i jest tylko zwykłym pijakiem i pije tak zwanie ryzykownie
to marna szansa na udaną relację ,ponieważ Autorka i facet mają kompletnie różny stosunek do alkoholu, picia,pijanych, alkoholizmu etc
na moje oko nie do pogodzenia i nie do zaakceptowania ,
a akceptacja na siłę to tylko czeka kogoś dramat w takim układzie .
Walka z alkoholikiem jest bezskuteczna jeżeli nie wykazuje cienia chęci zaprzestania ,a to można tylko poczuć jeżeli choroba daje wyraźne objawy i ponosi się twarde konsekwencje skutki ,z tym dnem to jest jednak też bardzo indywidualna sprawa .
A moja historia jest bardzo podobna do Twojej Renato tyle że ja byłem tym facetem przemocy tylko fizycznej nie było ale to szczegół .
po dwóch latach mieszkania razem moja wtedy narzeczona miała mnie dość odeszła i jakieś trzy lata dochodziła po tym do równowagi psychicznej ,nasze rozstanie to ja sprowokowałem ponieważ miałem jej dosyć ,przeszkadzała mi ,a ja miałem sporo na sumieniu dodatkowo.Znała jakieś 25 % tego co ukryte było przed nią ze zdradą łącznie ,jak mnie rzuciła to dwa lata dobijałem do dna ,nie każdy miał tyle szczęścia ze znanych mi podobnych ancymonów .
Nie wyleczysz go jeżeli on nie widzi tego że ma problem to jest typowa patowa sytuacja .
Czasem nawet ultimatum i szokowa terapia nie pomaga .
MagdaLena1111 napisał/a:Wg mnie, to Twój facet ma poważny problem alkoholowy, a to, że ma w rodzinie wysoko funkcjonującego alkoholika, nie pomaga w (nomen omen) trzeźwej ocenie sytuacji. Jak będziesz miała szczęście, to pasławek napisze Tb bardziej konkretnie i z doświadczenia, jak to wygląda i czym grozi.
.Nawet jak facet nie ma jeszcze problemu z uzależnieniem i jest tylko zwykłym pijakiem i pije tak zwanie ryzykownie
to marna szansa na udaną relację ,ponieważ Autorka i facet mają kompletnie różny stosunek do alkoholu, picia,pijanych, alkoholizmu etc
na moje oko nie do pogodzenia i nie do zaakceptowania ,
a akceptacja na siłę to tylko czeka kogoś dramat w takim układzie .
Walka z alkoholikiem jest bezskuteczna jeżeli nie wykazuje cienia chęci zaprzestania ,a to można tylko poczuć jeżeli choroba daje wyraźne objawy i ponosi się twarde konsekwencje skutki ,z tym dnem to jest jednak też bardzo indywidualna sprawa .
A moja historia jest bardzo podobna do Twojej Renato tyle że ja byłem tym facetem
po dwóch latach mieszkania razem moja wtedy narzeczona miała mnie dość odeszła i jakieś trzy lata dochodziła po tym do równowagi psychicznej ,nasze rozstanie to ja sprowokowałem ponieważ miałem jej dosyć ,przeszkadzała mi ,a ja miałem sporo na sumieniu dodatkowo.Znała jakieś 25 % tego co ukryte było przed nią ze zdradą łącznie ,jak mnie rzuciła to dwa lata dobijałem do dna ,nie każdy miał tyle szczęścia ze znanych mi podobnych ancymonów .
Nie wyleczysz go jeżeli on nie widzi tego że ma problem to jest typowa patowa sytuacja .
Czasem nawet ultimatum i szokowa terapia nie pomaga .
Dziękuję za odpowiedź. Dodam jeszcze, ze chyba tylko ja widzę problem. Koledzy go nie widzą, tez lubią wypić. Jego brat ze mną nie rozmawia, bo jestem ta zła, która go z tego powodu rozlicza, a on ma narzeczoną, której takie rzeczy nie przeszkadzają. Skoro byłeś w takiej sytuacji, to powiedz, czy picie w systemie, załóżmy: poniedziałek- nic, wtorek-2 piwa, środa-nic, czwartek-4 piwa, piątek-7 piw, sobota i niedziela- nic. Następny tydzień: poniedziałek-czzwartek 2 symboliczne piwka, piątek i sobota- ostra popijawa. I każdy kolejny tydzień tak porozbijany, że w sumie nie wiadomo kiedy się napije, bo i we wtorek potrafi wyjść i wrócić pijany. Moze tez napic sie do urwania filmu i w wyniku wyrzutów sumienia nie pic 6-7 dni. Co weekend przyjeżdza któryś z kumpli, wiadomo co się dzieje. Nie spotkają się na 2-3 symboliczne piwa. Tylko wychodzi o 18, wraca po 2 w nocy "spodlony". Gdy ze sobą nie rozmawiamy,potrafi bez wyrzutów sumienia wyjść do kumpla pić, nie mówiąc, gdzie idzie. Wytłumaczenie: nie rozmawialiśmy ze sobą, było mi przykro, chciałem z kimś pogadać... Ile razy były sytuacjem gdzie np. mieliśmy jechać do znajomych następnego dnia, na mszę za moją zmarłą babcię, on wychodził wieczorem, miało być delikatnie- a wracał kompletnie pijany... No ale dobra, jakby jesteśmy tylko ludźmi. Czy taki system picia prowadzi do alkoholizmu? Czy to zwykłe, męskie popijanie?
"Widzi i wie, ze nie odejdę"
No właśnie...
Dlatego zaskocz go i się wyprowadź.
To tylko może zadziałać na Twoją korzyść, obojętnie w którą stronę to pójdzie
"Widzi i wie, ze nie odejdę"
No właśnie...
Dlatego zaskocz go i się wyprowadź.To tylko może zadziałać na Twoją korzyść, obojętnie w którą stronę to pójdzie
Już to robiłam Szybko do niego trafiało, co się wydarzyło. Raz, gdy był tak pijany, ze nie mógł stać prosto na nogach (wiedziałam ze nie jest świadomy), uderzył mnie w policzek, trzymał przy ścianie bym nie uciekła. Wyjechałam. Nie mógł mi uwierzyć w to, co mu opowiedziałam z tamtego wieczoru. Płakał niemiłosiernie, klękał, błagał, mowił, ze to zostawi w cholerę, no i odpuściłam, bo mu zaufałam...
11 2022-01-06 21:11:20 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-01-06 21:15:09)
"Płakał niemiłosiernie, klękał, błagał, mowił, ze to zostawi w cholerę, no i odpuściłam, bo mu zaufałam..."
I to był błąd.
"Raz, gdy był tak pijany, ze nie mógł stać prosto na nogach (wiedziałam ze nie jest świadomy), uderzył mnie w policzek, trzymał przy ścianie bym nie uciekła."
Nie usprawiedliwiaj go, bo wiedział co robi.
Spakować się i odejść musisz jak nie ma go w domu, a nie wtedy jak jest pijany.
Ale bez pomocy terapeuty nie zrobisz żadnego kroku, jesteś od niego uzależniona, bo toksyk mocno uzależnia. Nawet mówi się, że partner ka alkoholika jest współuzależniona i powinna korzystać z terapii.
12 2022-01-06 21:11:53 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-06 21:45:22)
Czy taki system picia prowadzi do alkoholizmu? Czy to zwykłe, męskie popijanie?
Może prowadzić i bardzo często to już utrata kontroli nad piciem lub jej spore upośledzenie
trzy warunki muszą być spełnione w różnym stopniu
predyspozycje,odporność i skutki .
Predyspozycja i odporność to psychofizyczna podatność na uzależnienie.biologiczna i środowiskowa
w grę też wchodzi podświadomy mechanizm regulowania różnych emocji i uczuć między innymi alkoholem czyli fragment uzależnienia psychicznego ,a później wraz z progresem choroby fizjologicznego ,występuje obsesja picia która się nasila ,Tego nie zobaczysz z zewnątrz ,ponieważ jednym z mechanizmów obronnych u alkoholików jest zakłamywanie i wypieranie, ukrywanie wielu uczuć i myśli ,to jest tak zwana choroba emocji ,a reszta tego o czym piszesz czyli sposoby picia cały system tegoż to objawy ,sama abstynencja bardzo rzadko leczy te chore emocje .
a jeżeli chodzi o skutki to samo picie alkoholu wpływa na funkcje psychiczne
To co pisałaś jak najbardziej może być alkoholizmem już jeżeli Twój facet ma predyspozycje
Uzależnienie od alkoholu ma swoje fazy i etapy ,są różne typy alkoholików i różne predyspozycje
to dość skomplikowana sprawa ,nie da się jednak zawczasu przewidzieć kto zostanie alkoholikiem
jednak po opisanych sytuacjach z życia Twojego faceta można śmiało wysnuć wniosek że on już jest alkoholikiem ,nie ma jednak żadnych konsekwencji negatywnych z picia ,ma idealny komfort który sobie zorganizował .U Twojego faceta jak czytam są maratony czyli tak zwane ciągi picia a to już jest bardzo gruba sprawa
13 2022-01-06 21:13:04 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-01-06 21:14:35)
Nikt nie widzi problemu, bo dla nikogo poza Tobą picie bohatera wątku nie jest problemem, dla niego samego też nie.
Czy Twój związek jest toksycznym? Z tego co napisałaś wynika, że jest.
Odpuściłaś, zaufałaś i masz - niejako na własne życzenie - to, co masz. Pora więc, byś powiedziała sobie, czy decydujesz się powielać schemat życia swej matki, życia z pijakiem/alkoholikiem? Czy decydujesz się na to, by Twoje życie dalej koncentrowało się wokół alkoholu? Jeśli tak, nie rób nic. Jeśli nie, wiesz, co masz zrobić. Wiesz?
14 2022-01-06 21:29:19 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-01-06 21:30:34)
[Jeśli obiecywał już kilka razy, że odstawi alkohol i bedzie wracał do niego raz na jakiś czas, a nadal jest to samo, to raczej sie juz nie zmieni. Tym bardziej, ze po tych sytuacjach alkoholowych ja zawsze odpuszczałam i wybaczałam. Widzi i wie, ze nie odejdę
Dobrze, że widzisz, że to już się raczej nie zmieni. Bo z tego, co piszesz, wynika, że zdążyłaś już tyle rzeczy wybaczyć i na tyle akcji przymknąć oko, że sama współtworzysz ten toksyczny układ. To wszystko to jest proces. Ty akceptujesz coraz więcej nieakceptowalnego i sama przesuwasz granice tego, co dopuszczalne. Już były wyzwiska, ale też przemoc fizyczna. I co z tego, że on tego nawet nie pamięta i przeprasza, skoro jest coraz gorzej. Przepraszam ma jakiś sens, gdy idzie za nim zrozumienie, że postępuje się niewłaściwie i podejmuje się działanie, aby to się nie powtórzyło. Co będzie następne?
Wydaje się, że potrzeba/przymus picia jest u niego silniejsza niż obietnica, którą składał Tobie w słowie „przepraszam”. Nie ma też w tym piciu umiaru i nie umie kontrolować swoich zachowań związanych z piciem. A jego życie, z tego, co opisujesz, wokół picia się kręci. To wszystko to objawy uzależnienia, które już same mogą wskazywać, że ma on poważny problem z piciem.
Dziewczyno, ocknij się. Ten facet, sam z siebie się nie zmieni, nie zmusisz go również Ty do zaniechania picia. Jeśli nie chcesz sobie zmarnować iluś kolejnych lat życia oraz zdrowia, to najlepiej dla Cb byłoby rozstanie z tym facetem. Poszukaj chociaż pomocy. Są grupy dla bliskich osób uzależnionych, poszukaj takiej grupy w swojej okolicy.
Raz, gdy był tak pijany, ze nie mógł stać prosto na nogach (wiedziałam ze nie jest świadomy), uderzył mnie w policzek, trzymał przy ścianie bym nie uciekła. Wyjechałam. Nie mógł mi uwierzyć w to, co mu opowiedziałam z tamtego wieczoru. Płakał niemiłosiernie, klękał, błagał, mowił, ze to zostawi w cholerę, no i odpuściłam, bo mu zaufałam...
Dziewczyno, facet chla, nie szanuje cię, wali po twarzy i szarpie, a ty jeszcze pytasz co jest nie halo? To ja ciebie pytam, co ty jeszcze robisz w tym związku?
Alkoholik i przemocowiec prawie zawsze się tłumaczy, że nic nie pamięta, bo tak najwygodniej. Jeszcze litość próbuje w tobie wzbudzić, drań skubany. Dziś dostajesz po twarzy, a jutro cię skopie, bo jak nie pamięta co robi po wódzie, to przecież wszystko jest możliwe.
Jesteś od niego uzależniona i teraz są dla ciebie dwa wyjścia.
1. Pójdziesz na terapię i przejrzysz na oczy
2. Zostaniesz z tym czymś i jak cię już na tyle sponiewiera, że sama nie będziesz mogła poznać się w lustrze, to przejrzysz na oczy
Trzeciego wyjścia nawet nie biorę pod uwagę, bo to droga na dno, razem z nim. Jednak wciąż trafiają się takie, co nią podązają, niestety.
Wiedziałam, że takie będą odpowiedzi... ciężko jest zauważyć pewne rzeczy stojąc tuż obok... Wiem, ze wpływa to destrukcyjnie na moje życie. Choć jest świetnym człowiekiem, to alkohol zaczyna zaburzać mi spojrzenie na niego. Coraz mniej jego zalet widzę, a wszystko przez co...przez używkę? Patrzę w przyszłość. Widzę nas, dzieci, i męża który pije gdzieś w pokoju, bo miał "zły dzień". Każda okazja jest dobra ku temu, by wypić. I nie, nie widzę siebie w takim życiu, które kręci się wokół alkoholu i problemów z nim związanych. Być może i nie ma predyspozycji do zostania nałogowym pijakiem, ale mi już przeszkadza sama jego potrzeba picia. I nawet jak odejdę, to wiem, ze będę mieć problem ze stworzeniem normalnego związku z kimś innym z uwagi na to, na co teraz musiałam patrzeć... A nigdy nie miałam z tym problemu. Miałam partnerów, którzy czasem wypili. I wiecie co? Ja też nie unikałam drinka. Nie drętwiałam na słowa "idę na piwo". Więc tu chyba prym przejmuje nie tyle co moja przeszłość, a nieumiar partnera i tego konsekwencje.
Tak z innej beczki... czemu kobiety muszą cierpieć z takich powodów. To jest naprawdę straszne. Moja mama zmarnowała sobie życie przez uzależnienie innych. Widziałam to. Została sama z dziećmi, bez domu i środków do życia. Jeśli czyta to ktokolwiek, kto jest w sytuacji mojego faceta będąc w związku, to radzę przeczytać to kilka razy...
Dziękuję wam za te odpowiedzi, kto by pomyślał, że można w internecie przeczytać tak zyczliwe porady od zupełnie obcych osób.
Zatem wiesz. Skorzystasz ze swej wiedzy czy też "będziesz musiała cierpieć"?
18 2022-01-06 21:54:58 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2022-01-06 22:02:41)
"Niby nie jest porywczy, nie odwala mu po alkoholu, ale jednak... kilka razy były tylko sytuacje, gdzie pod wpływem alkoholu i awantury, wyzwał mnie od szmat, psychicznych, popier******ch itd. Bywały naprawdę chore akcje przez alkohol."
W moim odczuciu to co napisałaś jest sprzeczne. Odwala mu po alkoholu. Wg moich standardów przekroczył granicę przy której należy się dla swojego dobra ewakuować
"Tak z innej beczki... czemu kobiety muszą cierpieć z takich powodów. To jest naprawdę straszne. Moja mama zmarnowała sobie życie przez uzależnienie innych. Widziałam to. Została sama z dziećmi, bez domu i środków do życia. Jeśli czyta to ktokolwiek, kto jest w sytuacji mojego faceta będąc w związku, to radzę przeczytać to kilka razy..."
Nie muszą i nie wszyscy faceci tak piją.
Znałam trochę takich niby świetnych, imponujących facetów / chłopaków z różnymi problemami w tym często z alkoholem i jestem pewna, że życie z nimi usłane różami nie jest. Wręcz myślę, że jest bardzo trudne i związki takich osób często się sypią.
Przy tworzeniu historii warto mieć dobrą pamięć.
Już to robiłam
Szybko do niego trafiało, co się wydarzyło. Raz, gdy był tak pijany, ze nie mógł stać prosto na nogach (wiedziałam ze nie jest świadomy), uderzył mnie w policzek, trzymał przy ścianie bym nie uciekła. Wyjechałam. Nie mógł mi uwierzyć w to, co mu opowiedziałam z tamtego wieczoru. Płakał niemiłosiernie, klękał, błagał, mowił, ze to zostawi w cholerę, no i odpuściłam, bo mu zaufałam...
vs
Mój facet oszalał, gdy odeszłam od niego. Dzwonił, pisał, przyjeżdżał kilka razy dziennie. Zapewniał, że nic do niej nie czuje. Mówił, że sam nie wie po co to robił...niby chciał zobaczyc, czego ona od niego chce. (...)
Wątek: "Powracająca eks."
20 2022-01-06 22:04:36 Ostatnio edytowany przez blueangel (2022-01-06 22:13:46)
" poniedziałek- nic, wtorek-2 piwa, środa-nic, czwartek-4 piwa, piątek-7 piw, sobota i niedziela- nic. Następny tydzień: poniedziałek-czzwartek 2 symboliczne piwka, piątek i sobota- ostra popijawa"
a ja nie jestem pewna, czy to juz alkoholizm. ja tyle nie pije, ale nie jestem facetem. mialas na mysli od poniedzialku DO czwartu czy pil w poniedzialek I W czwartek-bo nie zrozumialam, a to robi roznice.
tymczasem jeszcze moze panowie sie wypowiedza.
natomiast te wyzwiska po alko, nawet jesli tylko raz sie zdarzyly juz by przekreslily dla mnie te relacje. teraz jeszcze sie kontroluje, kiedys przestanie.
Daj sobie z nim spokój. Póki nie ma dzieci, kredytów, wspólnych zobowiązań.
Pijak napewno, czy alkoholik, nie wiem. Ze względu na środowisko osób jakie ma dookoła siebie nie widzi problemu. A skoro łapki go świerzbią i ubliża z byle powodu to problem ma. Marne szanse, że się coś zmieni. Na pewno nie w miesiąc czy miesięcy parę. Twoje reakcje żołądka naturalne. Prowadzą do nerwicy jeśli nie uporasz się z tym na szybko. Tytuł domyśliłam się, że jest jego perspektywą, bo też takiego chłopa miałam. Do teraz nie widzi problemu, wszystko wina kobiety, a to aktualnej partnerki, oczywiście matki, babki, tej tam co się nie umówiła na trzecie spotkanie. Na kobietach chyba łatwiej się wyżyć. Uważaj jeśli planujesz rodzinę, bo na dziecku też łatwo się wyżyć a w takim układzie często wyżywają się oboje, bo matka też jak jemu pięknym za nadobne nie będzie mogła to może się dziecku zastępczo odpłacić. Taka refleksja tylko. Nieciekawie to wygląda. A dobre chwile, że są to wiadomo… bywają. Twoja sprawa. Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz.
Właśnie dziś pojechał do ojca na piwko. Bo "długi weekend", gdzie weekend ma caly czas, gdyż pracuje kiedy chce. Wrócił wstawiony, nie było go parę godzin i mówi mi, że wypił 2 piwa. Nawet nie pytałam. Sam z siebie przyszedł i sprzedał mi ten kit. Widziałam po nim, że na 2 się nie skończyło. Dodał "kupiłem jeszcze parę i idę pograć". Poszedł... Włączył muzykę i co? Impreza... Piwko, papierosek, gierka i muzyczka. A ja jak ten cymbał zastanawiam się co tu robię. Bardzo mi pomogliście tym trzezwym podejściem do sytuacji. Nie chciałam radzić się bliskich by nikt źle o nim nie myślał. Ale teraz już wiem...
faktycznie za czesto. do tego te wyzwiska po pijaku. po co wlasciwie nadal w tym tkwisz, skoro wiesz, co powinnas zrobic?
Powtarzasz rodzinny schemat twojej matki.
26 2022-01-07 17:31:24 Ostatnio edytowany przez Zwrotka (2022-01-07 17:36:17)
On lubi pic a Ty tego nie lubisz. Nie wiem czemu on nie chcę żebyście zamieszkali osobno. Będzie mógł w jeden dzień pic z kumplami a w drugi spotkać się z Tobą. Win - win.
Kilka piw we wtorek to nie alkoholizm, a 2 dni picia w weekend to nie maraton. W innym wypadku, trzeba by zamknąć w jakimś okresie życia 90 % Polaków.
Czy realizuje swoje obowiązki? Czy alkohol przeszkadza mu w życiu?
On lubi pic a Ty tego nie lubisz. Nie wiem czemu on nie chcę żebyście zamieszkali osobno. Będzie mógł w jeden dzień pic z kumplami a w drugi spotkać się z Tobą. Win - win.
Kilka piw we wtorek to nie alkoholizm, a 2 dni picia w weekend to nie maraton. W innym wypadku, trzeba by zamknąć w jakimś okresie życia 90 % Polaków.
Czy realizuje swoje obowiązki? Czy alkohol przeszkadza mu w życiu?
Byłoby to dla mnie bez sensu, robienie kroku w tył. I tak do końca życia? W końcu znów byśmy razem musieli zamieszkać, sytuacja by się powtórzyła.
Dlatego też zastanawiam się, czy to już przesada, co do częstotliwości jego picia... No właśnie z obowiązkami jest tak, że ma ich sporo w swoim fachu ale non stop odkłada. Tylko nie zawsze przez alkohol. Czasem mówi "mam tyle roboty, w weekend muszę pozasuwać", po czym w sobotę idzie pić.. Bądź miał umówić się z przyjacielem niewidzianym przez lata, ale stwierdził, ze nie ma czasu, bo za dużo pracy w tym tygodniu. Nie poszedł. Za to następnego dnia się napił ale sam... Także tak to wygląda
Nie da się cały czas tylko pracować. Nie przez długi czas.
Odreagowuje sobie, odstresowuje się w taki niekontrolowany sposób. Jego "nagroda" za wysiłek.
Jeśli on nie chce zmiany, bo u niego wszyscy mężczyźni w rodzinie tak się zachowują, nie chce się zmieniać dla Ciebie wiedząc, że Ty tego nie akceptujesz, to jaka jest szansa na to, że coś się zmieni? Ojciec i brat będą go ciągneli do picia, bo jest dla nich towarzystwem, taki mają sposób spędzania czasu z rodziną. Kumple to samo.
Mógłby się odstresowywać, odpoczywać inaczej, jest mnóstwo sposobów, ale on jest przyzwyczajony do tego i pewnie ciężko mu pojąć, że można inaczej i po co miałby to zmieniać. Bo on ma wgrane, że tak się zachowują faceci..
To są schematy alkoholika: ciągi, bycie na d*pościsku przez kilka dni, zaprzeczanie rzeczywistości, tłumienie uczuć drinkiem, już nie mówiąc o przemocy.
Ja bym go zostawiła, bo on sam sobie gotuje swój los i Ty wcale w tym nie musisz uczestniczyć. Wyobrażasz sobie mienie dzieci w takim domu?
I na drugi raz się facet zastanowi czy tak potrzebne mu mieszkanie z kobietą. Czy nie lepiej sobie randkowac dłużej.
Ten krok wstecz o którym mówi autorka tematu.
I na drugi raz się facet zastanowi czy tak potrzebne mu mieszkanie z kobietą. Czy nie lepiej sobie randkowac dłużej.
Ten krok wstecz o którym mówi autorka tematu.
Wnioskuję, że to ja jestem ta zła jednak? W razie W ja każdą opinię przyjmę, po to założyłam ten wątek. A co do mieszkania, juz parę razy nasunęłam pomysł, że może jednak się wyprowadzę, ale on nawet nie chce o tym słyszeć. I w sumie to uważam to co napisałam wyzej, ze bez sensu się wyprowadzać w imię jego swobody picia, w imię naszych różnych podejść do tego tematu. Uważam tak, ale w pewnych momentach brak sił jemu i mnie, w takich momentach, w nerwach, padały moje słowa o wyprowadzce, byśmy oboje "odżyli"? No ale myśląc trzeźwo, nie tędy droga...
I na drugi raz się facet zastanowi czy tak potrzebne mu mieszkanie z kobietą. Czy nie lepiej sobie randkowac dłużej.
Ten krok wstecz o którym mówi autorka tematu.
I zeby nie było, trochę żałuję tej decyzji o zamieszkaniu razem, po pół roku związku. No ale byłam zakochana, podjarana tym pomysłem, ze razem. Myślałam sobie, co może pójść nie tak, przecież już trochę go znam, nocuje więcej u mnie niz u siebie,więc widzę jaki MNIEJ WIĘCEJ jest na codzień. Klapki na oczach Choć wiedziałam podświadomie, ze to za szybko. On jednak bardzo chciał. Nie wiedziałam, że tak często pije, gdy jest u siebie. Później się okazało, że gdy mieszkał sam, pił mniej więcej co 2 dzień, ale okazało się dopiero wtedy, gdy mieszkał ze mną już od pół roku. Moze nie każdej kobiecie to przeszkadza- zazdroszczę, ja jestem z tych drugich. Taka jest smutna prawda. Nie jest mi z tym łatwo, że mam łatkę tej "zrzędliwej baby".
33 2022-01-08 13:17:58 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-01-08 13:18:39)
"nie tędy droga..."
A kędy?
Nie jesteś zrzędliwa, tylko dlatego, że nie tolerujesz alholizowania się partnera. To jest normalna reakcja.
Dobrze, że zamieszkaliście razem, przynajmniej miałaś okazję go poznać.
Jak ktoś pisał, że za wcześnie, to pewnie tylko dlatego, że lepiej byś go poznała i nie brnęła w tę relację, raczej by było odwrotnie, bo mniej byś wiedziała.
Co więc zamierzasz?
Lepiej szybciej się przekonać niż później ja zamieszkałam z chłopakiem po 4 mies. znajomosci, jesteśmy teraz małżeństwem, z dwójką dzieci, więc to nie wina Waszego szybkiego zamieszkania, tylko On taki po prostu jest. Dobrze, ze widzisz to teraz, a nie za kilka lat...
Wyobrażasz sobie tak swoje życie? W wiecznym napięciu? W nieustannym stresie - kiedy się napije? Z kim? Ile? Co odwali? Wyobrażasz sobie w takim domu wychowywać dzieci? On pójdzie na piwko, grać w gry, a Ty wychowuj dzieci. „Widziały gały co brały”.
Teraz masz jeszcze wpływ na wszystko, jesteś młoda i niezależna, bez zobowiązań. Czy naprawdę na tym świecie nie ma już porządnych facetów? Ostatnio jakaś dziewczyna pisała, ze mieszka z narkomanem i przemocowcem i pytała co ma robić...?? Ty masz pijaka pod dachem, na „dobrej” drodze do zostania alkoholikiem... i tez pytasz, co masz zrobić...?
Gdyby mnie facet uderzył, wyzwał to tyle by mnie widział .... a Ty jeszcze mu wybaczasz kolejne ekscesy...
Uciekaj od niego póki to w miarę łatwe (brak ślubu, dzieci, wspólnego majątku). Oczywiście szykuj się na jego kampanię "wróć do mnie". Tylko nie ulegnij mu! Moim zdaniem on się nie zmieni.
" Pochodzę z dobrej rodziny, ale wychowywała mnie tylko mama, która nie miała dla mnie za dużo miłości i zainteresowania. Choć nigdy niczego mi nie brakowało- to uczuć i zwyczajnej rodzicielskiej troski mi brakowało. Mój ojciec pił. Tyle wiem. Po latach, gdy mama związała się z kimś innym, było to samo-alkohol"
Nie pochodzisz z dobrej rodziny. To co opisujesz to klasyka patologii z nizin spolecznyxh. Reszty nie ma sensu czytać. Zacznij od siebie.
" Pochodzę z dobrej rodziny, ale wychowywała mnie tylko mama, która nie miała dla mnie za dużo miłości i zainteresowania. Choć nigdy niczego mi nie brakowało- to uczuć i zwyczajnej rodzicielskiej troski mi brakowało. Mój ojciec pił. Tyle wiem. Po latach, gdy mama związała się z kimś innym, było to samo-alkohol"
Nie pochodzisz z dobrej rodziny. To co opisujesz to klasyka patologii z nizin spolecznyxh. Reszty nie ma sensu czytać. Zacznij od siebie.
Chyba nie wiesz, co to jest patologia z- tak jak to opisałaś- nizin społecznych. Nie byłam bita. Nie było sytuacji, bym nie miała co do gęby włożyć, albo bym nie miała nowej bluzki, bo "Basia taką ma i ja też chcę". Tak samo nigdy w domu po alkoholu nie było awantur, skrajnych sytuacji. Nie chodziłam brudna. Ani ojciec, ani nowy partner nigdy nie zrobił niczego głupiego. Po prostu widziałam, jak wraca pijany. Także może sensu nie ma bardziej w tym co Ty napisałaś. Nizina społeczna...he. Pozdrawiam.
apropo_defacto napisał/a:" Pochodzę z dobrej rodziny, ale wychowywała mnie tylko mama, która nie miała dla mnie za dużo miłości i zainteresowania. Choć nigdy niczego mi nie brakowało- to uczuć i zwyczajnej rodzicielskiej troski mi brakowało. Mój ojciec pił. Tyle wiem. Po latach, gdy mama związała się z kimś innym, było to samo-alkohol"
Nie pochodzisz z dobrej rodziny. To co opisujesz to klasyka patologii z nizin spolecznyxh. Reszty nie ma sensu czytać. Zacznij od siebie.
Chyba nie wiesz, co to jest patologia z- tak jak to opisałaś- nizin społecznych. Nie byłam bita. Nie było sytuacji, bym nie miała co do gęby włożyć, albo bym nie miała nowej bluzki, bo "Basia taką ma i ja też chcę". Tak samo nigdy w domu po alkoholu nie było awantur, skrajnych sytuacji. Nie chodziłam brudna. Ani ojciec, ani nowy partner nigdy nie zrobił niczego głupiego. Po prostu widziałam, jak wraca pijany. Także może sensu nie ma bardziej w tym co Ty napisałaś. Nizina społeczna...he. Pozdrawiam.
Renato to co napisał apropo defacto to powszechny mylny,błędny stereotyp o tym że alkoholizm zdarza się głównie na "nizinach społecznych" w patologi, to powierzchowne uproszczenie łatwe do powtarzania i nie trzeba myśleć wystarczy klepać durnoty , a rzeczywistość jest taka że o wiele częściej alkoholizm zdarza się na "wyżynach społecznych" tylko jest lepiej zakamuflowany,ukryty przed światem a takie stereotypy są wygodne i zaciemniają obraz tego zjawiska i można choć przez chwilę poczuć się kimś lepszym od innych
renata281993 napisał/a:apropo_defacto napisał/a:" Pochodzę z dobrej rodziny, ale wychowywała mnie tylko mama, która nie miała dla mnie za dużo miłości i zainteresowania. Choć nigdy niczego mi nie brakowało- to uczuć i zwyczajnej rodzicielskiej troski mi brakowało. Mój ojciec pił. Tyle wiem. Po latach, gdy mama związała się z kimś innym, było to samo-alkohol"
Nie pochodzisz z dobrej rodziny. To co opisujesz to klasyka patologii z nizin spolecznyxh. Reszty nie ma sensu czytać. Zacznij od siebie.
Chyba nie wiesz, co to jest patologia z- tak jak to opisałaś- nizin społecznych. Nie byłam bita. Nie było sytuacji, bym nie miała co do gęby włożyć, albo bym nie miała nowej bluzki, bo "Basia taką ma i ja też chcę". Tak samo nigdy w domu po alkoholu nie było awantur, skrajnych sytuacji. Nie chodziłam brudna. Ani ojciec, ani nowy partner nigdy nie zrobił niczego głupiego. Po prostu widziałam, jak wraca pijany. Także może sensu nie ma bardziej w tym co Ty napisałaś. Nizina społeczna...he. Pozdrawiam.
Renato to co napisał apropo defacto to powszechny mylny,błędny stereotyp o tym że alkoholizm zdarza się głównie na "nizinach społecznych" w patologi, to powierzchowne uproszczenie łatwe do powtarzania i nie trzeba myśleć wystarczy klepać durnoty , a rzeczywistość jest taka że o wiele częściej alkoholizm zdarza się na "wyżynach społecznych" tylko jest lepiej zakamuflowany,ukryty przed światem a takie stereotypy są wygodne i zaciemniają obraz tego zjawiska i można choć przez chwilę poczuć się kimś lepszym od innych
Dokladne to samo myślę. Żyjemy jeszcze chyba w średniowieczu. Teraz tak jak napisałeś, kolokwialnie mówiąc, można mieć kasę, wysoki status, domy, jacht...i pić alkohol. Tylko wtedy nikt nie patrzy na to źle, bo przecież może sobie pozwolić, w końcu zasługuje, ma tyle obowiązków etc. Dopóki nie stanie się tragedia. Zaś ktoś z biedniejszej rodziny, zarabiający najniższą krajową wraz z małżonką, już będzie alkoholikiem pijąc tyle samo, ile wysoko usytuowany panicz. Cóż...:) Schemat nie zawsze jest taki sam.
Przeczytaj sobie „Znaczenie miłości. Jak uczucia wpływają na rozwój mózgu”.
Dowiesz się m.in., że w rodzinach, w których rodzice zaniedbują swoje dzieci emocjonalnie, dziecko rozwija coś w rodzaju choroby sierocej, tj. jak dziecko w takiej rodzinie dostaje jeść, kupuje mu się książki i ubrania, ale nie ma kontaktu z uczuciami rodziców, to w rezultacie odczuwa ono zasadniczo niepewność co do własnej wartości. Wewnętrzny model operacyjny takiego dziecka opiera się na wewnętrznym przekonaniu, że jest ono osobą bezwartościową, a czasami nawet złą, dlatego często w dorosłym życiu akceptuje, bądź może nawet oczekuje zaniedbującego traktowania ze strony innych bliskich ludzi, wprowadzając w ten sposób w ruch błędne koło, które trudno jest zatrzymać.
apropo_defacto napisał/a:" Pochodzę z dobrej rodziny, ale wychowywała mnie tylko mama, która nie miała dla mnie za dużo miłości i zainteresowania. Choć nigdy niczego mi nie brakowało- to uczuć i zwyczajnej rodzicielskiej troski mi brakowało. Mój ojciec pił. Tyle wiem. Po latach, gdy mama związała się z kimś innym, było to samo-alkohol"
Nie pochodzisz z dobrej rodziny. To co opisujesz to klasyka patologii z nizin spolecznyxh. Reszty nie ma sensu czytać. Zacznij od siebie.
Chyba nie wiesz, co to jest patologia z- tak jak to opisałaś- nizin społecznych. Nie byłam bita. Nie było sytuacji, bym nie miała co do gęby włożyć, albo bym nie miała nowej bluzki, bo "Basia taką ma i ja też chcę". Tak samo nigdy w domu po alkoholu nie było awantur, skrajnych sytuacji. Nie chodziłam brudna. Ani ojciec, ani nowy partner nigdy nie zrobił niczego głupiego. Po prostu widziałam, jak wraca pijany. Także może sensu nie ma bardziej w tym co Ty napisałaś. Nizina społeczna...he. Pozdrawiam.
Skupiasz się nie na tym co trzeba. Ja rozumiem, że dotknęło, że ktoś napisał, że rodzina, w której się wychowałaś nie była najlepsza, ale to stąd bierze się cała reszta Twoich problemów.
Bo to stąd wzięło się to, że nie zapaliło Ci się sporo lampek kontrolnych w związku z facetem, z którym jesteś.
Strasznie dużo widzę w tym temacie usprawiedliwiania tego gościa i przez Ciebie i przez innych.
A dla mnie facet, na którym nie można polegać, który ma maratony picia, który na dodatek po alkoholu jest agresywny i stosuje przemoc werbalną jest do całkowitego odstrzału.
A Ty, jak już uporasz się z tą sytuacją powinnaś się przejść na terapię dla osób współuzależnionych, żeby właśnie nauczyć się wyłapywać te lampki ostrzegawcze, które powinny Ci się zapalać, a z jakiegoś powodu tego nie robią
Przeczytaj sobie „Znaczenie miłości. Jak uczucia wpływają na rozwój mózgu”.
Dowiesz się m.in., że w rodzinach, w których rodzice zaniedbują swoje dzieci emocjonalnie, dziecko rozwija coś w rodzaju choroby sierocej, tj. jak dziecko w takiej rodzinie dostaje jeść, kupuje mu się książki i ubrania, ale nie ma kontaktu z uczuciami rodziców, to w rezultacie odczuwa ono zasadniczo niepewność co do własnej wartości. Wewnętrzny model operacyjny takiego dziecka opiera się na wewnętrznym przekonaniu, że jest ono osobą bezwartościową, a czasami nawet złą, dlatego często w dorosłym życiu akceptuje, bądź może nawet oczekuje zaniedbującego traktowania ze strony innych bliskich ludzi, wprowadzając w ten sposób w ruch błędne koło, które trudno jest zatrzymać.
Ja właśnie mam na odwrót. Potrzebuję czułości i zainteresowania. Ale to co napisałaś to prawda i zdaję sobie sprawę, z czego to wynika . Siedzi we mnie wewnętrzne dziecko z nieprzepracowanym dzieciństwem.
renata281993 napisał/a:apropo_defacto napisał/a:" Pochodzę z dobrej rodziny, ale wychowywała mnie tylko mama, która nie miała dla mnie za dużo miłości i zainteresowania. Choć nigdy niczego mi nie brakowało- to uczuć i zwyczajnej rodzicielskiej troski mi brakowało. Mój ojciec pił. Tyle wiem. Po latach, gdy mama związała się z kimś innym, było to samo-alkohol"
Nie pochodzisz z dobrej rodziny. To co opisujesz to klasyka patologii z nizin spolecznyxh. Reszty nie ma sensu czytać. Zacznij od siebie.
Chyba nie wiesz, co to jest patologia z- tak jak to opisałaś- nizin społecznych. Nie byłam bita. Nie było sytuacji, bym nie miała co do gęby włożyć, albo bym nie miała nowej bluzki, bo "Basia taką ma i ja też chcę". Tak samo nigdy w domu po alkoholu nie było awantur, skrajnych sytuacji. Nie chodziłam brudna. Ani ojciec, ani nowy partner nigdy nie zrobił niczego głupiego. Po prostu widziałam, jak wraca pijany. Także może sensu nie ma bardziej w tym co Ty napisałaś. Nizina społeczna...he. Pozdrawiam.
Skupiasz się nie na tym co trzeba. Ja rozumiem, że dotknęło, że ktoś napisał, że rodzina, w której się wychowałaś nie była najlepsza, ale to stąd bierze się cała reszta Twoich problemów.
Bo to stąd wzięło się to, że nie zapaliło Ci się sporo lampek kontrolnych w związku z facetem, z którym jesteś.Strasznie dużo widzę w tym temacie usprawiedliwiania tego gościa i przez Ciebie i przez innych.
A dla mnie facet, na którym nie można polegać, który ma maratony picia, który na dodatek po alkoholu jest agresywny i stosuje przemoc werbalną jest do całkowitego odstrzału.
A Ty, jak już uporasz się z tą sytuacją powinnaś się przejść na terapię dla osób współuzależnionych, żeby właśnie nauczyć się wyłapywać te lampki ostrzegawcze, które powinny Ci się zapalać, a z jakiegoś powodu tego nie robią
Zapalają... Chyba jestem po prostu zbyt naiwna. Mam zawsze gdzieś tę cichą nadzieję, że będzie inaczej, choć podświadomie wiem, że źle robię odpuszczając. Wiem, że jeśli on dałby mi spokój, to byłoby łatwiej. Dla mnie widzieć, że ktoś naprawdę żałuje i nie może sobie ze sobą poradzić, jest straszne... I serio to widać. Tylko z czasem potrzeba picia wraca i koło się zamyka. Gdyby nie ten alkohol byłoby cudownie. Właśnie przez używkę to wszystko się dzieje. W innych sferach się dopełniamy. Tylko niestety, to wszystko zaszło tak daleko, jest już tak źle, że zaraz się wszystko rozsypie, więc ja nawet nie muszę go zostawiać, bo za chwilę to poprzez naturalną kolej rzeczy się zakończy, co może będzie dla mnie łatwiejsze, niż powiedzenie "odchodzę"
Może na poziomie deklaratywnym potrzebujesz czułości i zainteresowania. Lecz w rzeczywistości opisujesz tutaj poważne braki w tym obszarze. Chyba, że wyzwiska, przemoc fizyczna itd. to wg Cb czułości, których pragniesz? <sarkazm>
MagdaLena1111 napisał/a:Przeczytaj sobie „Znaczenie miłości. Jak uczucia wpływają na rozwój mózgu”.
Dowiesz się m.in., że w rodzinach, w których rodzice zaniedbują swoje dzieci emocjonalnie, dziecko rozwija coś w rodzaju choroby sierocej, tj. jak dziecko w takiej rodzinie dostaje jeść, kupuje mu się książki i ubrania, ale nie ma kontaktu z uczuciami rodziców, to w rezultacie odczuwa ono zasadniczo niepewność co do własnej wartości. Wewnętrzny model operacyjny takiego dziecka opiera się na wewnętrznym przekonaniu, że jest ono osobą bezwartościową, a czasami nawet złą, dlatego często w dorosłym życiu akceptuje, bądź może nawet oczekuje zaniedbującego traktowania ze strony innych bliskich ludzi, wprowadzając w ten sposób w ruch błędne koło, które trudno jest zatrzymać.
Ja właśnie mam na odwrót. Potrzebuję czułości i zainteresowania. Ale to co napisałaś to prawda i zdaję sobie sprawę, z czego to wynika
. Siedzi we mnie wewnętrzne dziecko z nieprzepracowanym dzieciństwem.
Bo to ma dwie strony Renato to jest taki komplet dwie strony monety puszczonej w ruch
To o czym wspomniała Magda i Ty.
To w życiu i w związkach wytwarza specyficzny rodzaj regulowania uczuć tych które płyną z wzorów w podświadomości i tych które powstają z różnych sytuacji na bieżąco niezupełnie i niekoniecznie przypadkowych raczej też podświadomie jakby zaprogramowanych różnymi oczekiwaniami i przekonaniami .
Pierwsze zadanie moim zdaniem dla Ciebie to odejdź od tego faceta ,szukasz mnóstwa wymówek żeby tego nie zrobić to jest rodzaj uzależnienia bywa charakterystyczny dal DDA ,wybierasz za partnerów pozorne przeciwieństwo ojca ojczyma po jakimś czasie okazuje się że są tacy sami jak oni to nie są przypadki zły los pech . Alkoholicy też mają swój podświadome wzory wybierania partnerek.
Po drugie nie jesteś winna temu jakie było Twoje dzieciństwo i rodzina nie miałaś na to wpływu ,tylko teraz jako dorosła osoba jesteś za siebie odpowiedzialna i nie uciekniesz przed sobą nawet w kolejny związek ,który niechybnie na samym początku będzie super potem będzie tak samo jak zwykle .
Tkwiąc w tym niewątpliwie toksycznym związku cały czas pracują różne stare znane Ci i podświadome mechanizmy ,dostarczasz im paliwa albo smarowania wchodząc w interakcję z partnerem,podejmujesz z nim grę walkę i obronę ,wchodzisz czasem w rolę ofiary to wszystko jest takim systemem i zamkniętym układem ,będąc zw nim nie dostrzegasz jakie to wszystko jest pokrętne z jakąś chorą szkodzącą logiką.
Nie wygrasz z tym facetem bo jego choroba jest w rzeczywistości silniejsza od Ciebie w pewnym sensie stanowicie komplet który nie służy sobie ale powolnie się zużywa i wyniszcza .
Lady Loka napisał/a:renata281993 napisał/a:Chyba nie wiesz, co to jest patologia z- tak jak to opisałaś- nizin społecznych. Nie byłam bita. Nie było sytuacji, bym nie miała co do gęby włożyć, albo bym nie miała nowej bluzki, bo "Basia taką ma i ja też chcę". Tak samo nigdy w domu po alkoholu nie było awantur, skrajnych sytuacji. Nie chodziłam brudna. Ani ojciec, ani nowy partner nigdy nie zrobił niczego głupiego. Po prostu widziałam, jak wraca pijany. Także może sensu nie ma bardziej w tym co Ty napisałaś. Nizina społeczna...he. Pozdrawiam.
Skupiasz się nie na tym co trzeba. Ja rozumiem, że dotknęło, że ktoś napisał, że rodzina, w której się wychowałaś nie była najlepsza, ale to stąd bierze się cała reszta Twoich problemów.
Bo to stąd wzięło się to, że nie zapaliło Ci się sporo lampek kontrolnych w związku z facetem, z którym jesteś.Strasznie dużo widzę w tym temacie usprawiedliwiania tego gościa i przez Ciebie i przez innych.
A dla mnie facet, na którym nie można polegać, który ma maratony picia, który na dodatek po alkoholu jest agresywny i stosuje przemoc werbalną jest do całkowitego odstrzału.
A Ty, jak już uporasz się z tą sytuacją powinnaś się przejść na terapię dla osób współuzależnionych, żeby właśnie nauczyć się wyłapywać te lampki ostrzegawcze, które powinny Ci się zapalać, a z jakiegoś powodu tego nie robią
Zapalają... Chyba jestem po prostu zbyt naiwna. Mam zawsze gdzieś tę cichą nadzieję, że będzie inaczej, choć podświadomie wiem, że źle robię odpuszczając. Wiem, że jeśli on dałby mi spokój, to byłoby łatwiej. Dla mnie widzieć, że ktoś naprawdę żałuje i nie może sobie ze sobą poradzić, jest straszne... I serio to widać. Tylko z czasem potrzeba picia wraca i koło się zamyka. Gdyby nie ten alkohol byłoby cudownie. Właśnie przez używkę to wszystko się dzieje. W innych sferach się dopełniamy. Tylko niestety, to wszystko zaszło tak daleko, jest już tak źle, że zaraz się wszystko rozsypie, więc ja nawet nie muszę go zostawiać, bo za chwilę to poprzez naturalną kolej rzeczy się zakończy, co może będzie dla mnie łatwiejsze, niż powiedzenie "odchodzę"
Nie masz najmniejszej ochoty zawalczyć o swoje życie? On Cię nie zostawi, jemu jest dobrze, bo ma kim pomiatać.
Powiedziałabym, żebyś wiała, ale widocznie lubisz się taplać w tym bagienku i pozwalać na to, żeby on wywoływał w Tobie poczucie winy.
I nie, to nie alkohol jest problemem. To Twój facet jest problemem. I Ty, bo tego nie widzisz.
Macie wszyscy rację. Ale ja sama muszę to zrozumieć. Tzn. nie tyle co zrozumieć, bo z tego wszystkiego zdaję sobie sprawę, co może zrozumieć jak mi to szkodzi. Teraz przez parę dni mnie będzie, więc będę mieć czas, by coś sobie poukładać. Mijanie się z nim każdego dnia bez słowa wcale mi nie sprzyja i nie pomaga być w 100% obiektywną, bo włącza się żal i smutek, które pchają mnie w to, by podejść i po prostu się przytulić- takie rozwiązanie sytuacji ma sens gdy para poklocila się o pierdołę. W mojej sytuacji, robiąc w ten sposób, strzelilabym sobie w kolano. Więc rozłąka jest koniecznością. Na terapię na pewno pójdę, w momencie gdy podejmę już ten ostateczny krok.
"Na terapię na pewno pójdę, w momencie gdy podejmę już ten ostateczny krok."
Terapia potrzebna Ci teraz, też do postawienia tego kroku i bycie konsekwetną.
Nie chciałam, by to się stało w ten sposób, ale właśnie to zakończyłam. Jednak jego zachowanie nie pozwoliło mi zrobić inaczej. Generalnie gdy pisałam, że na kilka dni wyjeżdżam, to chodziło o pilnowanie mojej córki chrzestnej. Wczoraj gdy się pakowałam, nawet palcem nie ruszył by zamienić słowo. Wolał grać Więc wyszłam bez słowa. Napisał mi dziś tylko jedną wiadomość... Czy wyślę mu połowę kasy za ten miesiąc, bo trzeba zapłacić. Nie zapytał, czy wszystko ok, tylko przypomniał o pieniądzach... Odpisałam więc, że wyślę mu za te 10 dni, które byłam w styczniu. Odpisał, że już nie chce.
Nie sadzilam, że w ten sposób mu o tym powiem, ale jego chamstwo mi na to pozwoliło...
Można powiedzieć, że Twój problem rozwiązał się sam i dobrze.
Można powiedzieć, że Twój problem rozwiązał się sam i dobrze.
Można też powiedzieć, że to on go ostatecznie rozwiązał poprzez jedną taką a nie inną wiadomość.
Smutne :-( Na pewno nie chcesz tego inaczej zakończyć? Rozmową jakąś? Trochę czasu jednak razem byliście razem.
Smutne :-( Na pewno nie chcesz tego inaczej zakończyć? Rozmową jakąś? Trochę czasu jednak razem byliście razem.
Bardzo chciałam porozmawiać o tym wszystkim. Jakby się ta rozmowa nie zakończyła to i tak jej potrzebowałam. Ale od ostatnich dni, gdy ze sobą nie rozmawialiśmy, nie widziałam, by było mu jakoś ciężko. Ciągle chodził uśmiechnięty, zadowolony. Nie wiem czy na pokaz, czy rzeczywiście. Wczoraj gdy pakowałam torbę i siedział na kompie to słyszałam jak z kimś radośnie rozmawia. Dziś ta wiadomość... Co Ty byś zrobiła w takiej sytuacji? Napisałabyś "jasne, juz przelewam" a za parę dni pojechalabys porozmawiać podczas gdy twój partner nadal by Cię olewał? Mi już chyba mój honor nie pozwala
wieka napisał/a:Można powiedzieć, że Twój problem rozwiązał się sam i dobrze.
Można też powiedzieć, że to on go ostatecznie rozwiązał poprzez jedną taką a nie inną wiadomość.
W sumie tak, pomógł Ci podjąć decyzję, która była i tak niunikniona.
Tu nie ma o czym rozmawiać, razem było wam nie po drodze.
On chce żyć jak singiel, więc droga wolna...
Widzisz, to tak jakby... śmieci z domu wyniosły się same.
Osobiście twierdzę, że sprowadzenie spraw związku do kwestii... majątkowych jest czymś żenującym, ale to tylko moja opinia.
Widzisz, to tak jakby... śmieci z domu wyniosły się same.
Osobiście twierdzę, że sprowadzenie spraw związku do kwestii... majątkowych jest czymś żenującym, ale to tylko moja opinia.
Dwojako to można zrozumieć, ponieważ to ja się wyprowadzam, więc komentarz tyczył się mnie?
Raczej słabo się to zakończyło, zabrakło kropki nad i :-/. Szkoda, że nie pogadaliście :-(
Jakbyście się sfochowali na siebie, a nie Wasz związek dotarł do stacji końcowej.
58 2022-01-10 16:22:41 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2022-01-10 16:27:19)
aniuu1 napisał/a:Smutne :-( Na pewno nie chcesz tego inaczej zakończyć? Rozmową jakąś? Trochę czasu jednak razem byliście razem.
Bardzo chciałam porozmawiać o tym wszystkim. Jakby się ta rozmowa nie zakończyła to i tak jej potrzebowałam. Ale od ostatnich dni, gdy ze sobą nie rozmawialiśmy, nie widziałam, by było mu jakoś ciężko. Ciągle chodził uśmiechnięty, zadowolony. Nie wiem czy na pokaz, czy rzeczywiście. Wczoraj gdy pakowałam torbę i siedział na kompie to słyszałam jak z kimś radośnie rozmawia. Dziś ta wiadomość... Co Ty byś zrobiła w takiej sytuacji? Napisałabyś "jasne, juz przelewam" a za parę dni pojechalabys porozmawiać podczas gdy twój partner nadal by Cię olewał? Mi już chyba mój honor nie pozwala
Nie wiem, może bym tak zrobiła, z tym, że raczej przy takim olewaniu, to wolałabym spotkać się, gdzieś gdzie też musiałby podjechać, a jak by mu się nie chciało to przez telefon. Albo przed spakowaniem swoich rzeczy jeśli to miało być rozstanie.
Może jestem jakaś inna, to by wynikało z mojej potrzeby
Raczej słabo się to zakończyło, zabrakło kropki nad i :-/. Szkoda, że nie pogadaliście :-(
Jakbyście się sfochowali na siebie, a nie Wasz związek dotarł do stacji końcowej.
No właśnie o tą kropkę nad i mi chodziło. Pokazanie sobie, że to było coś istotnego, że były dobre rzeczy, że się szanujecie, no ale tego i tego nie pogodzicie i wasze drogi się rozchodzą. Żeby nie myśleć o tym zakończeniu przez lata z żalem, zażenowaniem. O związku który nie wyszedł i o osobie z którą się było można myśleć z szacunkiem, wdzięcznością za dobre rzeczy
renata281993 napisał/a:aniuu1 napisał/a:Smutne :-( Na pewno nie chcesz tego inaczej zakończyć? Rozmową jakąś? Trochę czasu jednak razem byliście razem.
Bardzo chciałam porozmawiać o tym wszystkim. Jakby się ta rozmowa nie zakończyła to i tak jej potrzebowałam. Ale od ostatnich dni, gdy ze sobą nie rozmawialiśmy, nie widziałam, by było mu jakoś ciężko. Ciągle chodził uśmiechnięty, zadowolony. Nie wiem czy na pokaz, czy rzeczywiście. Wczoraj gdy pakowałam torbę i siedział na kompie to słyszałam jak z kimś radośnie rozmawia. Dziś ta wiadomość... Co Ty byś zrobiła w takiej sytuacji? Napisałabyś "jasne, juz przelewam" a za parę dni pojechalabys porozmawiać podczas gdy twój partner nadal by Cię olewał? Mi już chyba mój honor nie pozwala
Nie wiem, może bym tak zrobiła, z tym, że raczej przy takim olewaniu, to wolałabym spotkać się, gdzieś gdzie też musiałby podjechać, a jak by mu się nie chciało to przez telefon. Albo przed spakowaniem swoich rzeczy jeśli to miało być rozstanie.
Może jestem jakaś inna, to by wynikało z mojej potrzebyMagdaLena1111 napisał/a:Raczej słabo się to zakończyło, zabrakło kropki nad i :-/. Szkoda, że nie pogadaliście :-(
Jakbyście się sfochowali na siebie, a nie Wasz związek dotarł do stacji końcowej.No właśnie o tą kropkę nad i mi chodziło. Pokazanie sobie, że to było coś istotnego, że były dobre rzeczy, że się szanujecie, no ale tego i tego nie pogodzicie i wasze drogi się rozchodzą. Żeby nie myśleć o tym zakończeniu przez lata z żalem, zażenowaniem. O związku który nie wyszedł i o osobie z którą się było można myśleć z szacunkiem, wdzięcznością za dobre rzeczy
Spokojnie, spotkaliśmy się Zadzwonił. Porozmawialiśmy. Zaproponował pójście razem do psychologa, ale nie zgodziłam się
A to niby ten psycholog miałby go odzwyczaić od picia czy Ciebie przekonać, że każdy pije i powinnaś to zaakceptować
A to niby ten psycholog miałby go odzwyczaić od picia czy Ciebie przekonać, że każdy pije i powinnaś to zaakceptować
Bardziej on chciał zrozumieć czemu mam z tym problem, jak to działa i sam chciał zasięgnąć opinii, czy ma problem. Ale powiedziałam mu, że musi iść sam, jeśli chce się tego dowiedzieć. I ja też muszę przerobić to sama.
Wspólna terapia miałaby sens, gdyby on chciał sam przestać pić, a to co Ci powiedział to zasłona dymna.
aniuu1 napisał/a:renata281993 napisał/a:Bardzo chciałam porozmawiać o tym wszystkim. Jakby się ta rozmowa nie zakończyła to i tak jej potrzebowałam. Ale od ostatnich dni, gdy ze sobą nie rozmawialiśmy, nie widziałam, by było mu jakoś ciężko. Ciągle chodził uśmiechnięty, zadowolony. Nie wiem czy na pokaz, czy rzeczywiście. Wczoraj gdy pakowałam torbę i siedział na kompie to słyszałam jak z kimś radośnie rozmawia. Dziś ta wiadomość... Co Ty byś zrobiła w takiej sytuacji? Napisałabyś "jasne, juz przelewam" a za parę dni pojechalabys porozmawiać podczas gdy twój partner nadal by Cię olewał? Mi już chyba mój honor nie pozwala
Nie wiem, może bym tak zrobiła, z tym, że raczej przy takim olewaniu, to wolałabym spotkać się, gdzieś gdzie też musiałby podjechać, a jak by mu się nie chciało to przez telefon. Albo przed spakowaniem swoich rzeczy jeśli to miało być rozstanie.
Może jestem jakaś inna, to by wynikało z mojej potrzebyMagdaLena1111 napisał/a:Raczej słabo się to zakończyło, zabrakło kropki nad i :-/. Szkoda, że nie pogadaliście :-(
Jakbyście się sfochowali na siebie, a nie Wasz związek dotarł do stacji końcowej.No właśnie o tą kropkę nad i mi chodziło. Pokazanie sobie, że to było coś istotnego, że były dobre rzeczy, że się szanujecie, no ale tego i tego nie pogodzicie i wasze drogi się rozchodzą. Żeby nie myśleć o tym zakończeniu przez lata z żalem, zażenowaniem. O związku który nie wyszedł i o osobie z którą się było można myśleć z szacunkiem, wdzięcznością za dobre rzeczy
Spokojnie, spotkaliśmy się
Zadzwonił. Porozmawialiśmy. Zaproponował pójście razem do psychologa, ale nie zgodziłam się
Renata wysyłam ci dużo wsparcia. Trzymaj się w swoim postanowieniu, sama wiesz jak wyglada życie z alkoholikiem, jest żałosne i brakuje w nim spokoju. Na pewno warto byś gdzieś poszukała terapii, np z pomocą AA, bo jest coś w tobie co sprawia, że wybrałaś i przyciągnęłaś właśnie alkoholika. Wręcz całe gniazdo alkoholowe.
Spokojnie, spotkaliśmy się
Zadzwonił. Porozmawialiśmy. Zaproponował pójście razem do psychologa, ale nie zgodziłam się
Czujesz, że teraz zakończyliście Wasz związek?
Spokojnie, spotkaliśmy się
Zadzwonił. Porozmawialiśmy. Zaproponował pójście razem do psychologa, ale nie zgodziłam się
I bardzo dobrze, kolejna próba manipulacji w jego wykonaniu i zapewne chęć obarczenia Cię jeśli nie całą to częścią winy za stan związku. Dziewczyno, to on ma problem z alkoholem nie ty i nie daj sobie wmówić że jakby nie Ty to...ble ble ble. Facet jest uzależniony i jeżeli nic nim nie potrząśnie nigdy się nie zmieni. Nie marnuj sobie życia a wiem co piszę.