Hej!
Ogólnie w swoim życiu to mało wody piłam, bo ciągle zapominałam albo nie chciało mi się często pić wody, bo to wiązało się z częstymi wizytami w łazience a byłam na zewnątrz. Potrafiłam kilka dni nie pić wody (czasami tylko herbatę). Oczywiście zdarzały się epizody, kiedy dużo piłam.
Ale ostatnio, kiedy świadomie i regularnie zaczęłam pić wodę 1,5 litrów dziennie to zauważyłam pewną zależność.
Gdy piłam bardzo mało wody albo nie piłam jej wcale (potrafiłam nawet kilka dni nie pić):
- odczuwałam większy stres, czasami panikę
- miałam suchą skórę w okolicach nóg
- czasami było mi niedobrze podczas stresu przed ważnym wydarzeniem (ściśnięte i suchość w gardle)
- głowa mnie bolała i nie mogłam się skoncentrować
Gdy zaczęłam pić 1,5-2l wody w ciągu tygodnia:
- radziłam sobie ze stresem
- napływały mi pozytywne myśli (zniknęło czarnowidzenie) i byłam zmotywowana
- ruszyło mi trawienie (praca żołądka) - to w takim sensie, że jak zjadłam śniadanie a po godzinie wypiłam wodę to poczułam (wybaczcie słownictwo xD) po "beknięciu", że ruszył żołądek
Czy nawadnianie ma aż tak wielkie znaczenie dla układu nerwowego (samopoczucia)? Czy nawadnianie ma aż tak wielkie znaczenie w radzeniem sobie ze stresem? Nie zastanawiałam się głębiej nad tym tematem a jestem ciekawa...