Cześć, jak zawsze nie radzę sobie sam i muszę, gdzieś się wyżalić, poszukać kogoś kto doda otuchy? Pomoże mi zrozumieć kobiete?
W skrócie, byłem w związku 3 miesiące, od samego początku mieliśmy narzucone mega tempo- strasznie nas ciągło do siebie i pierwszy raz w życiu czułem takie wspólne flow i, że ktoś też jest mną zachwycony i ma te cudowne maślane oczka, związek po 3 tygodniach, seks... nie wiem co zrobiłem źle, gdzie popełniłem błąd, czy ją przestraszyłem moim zaangażowaniem, znudziłem jej się?
Od samego początku nadawaliśmy na tych samych falach, poznaliśmy swoje rodziny, najbliższych znajomych, wszystko szło szybko(za szybko?). Jakoś od dwóch tygodni czułem, że coś ją zaczęło gryźć- mówiła mi, że ostatnio nie umie się z nikim dogadać- z mamą, z siostrą. Jak pytałem co się dzieje to nic nie mówiła, po prostu ciężko jej się otworzyć i woli wszystko tłumić w sobie i tak już ma od zawsze. Czułem, że ode mnie też się oddala bo przestało jej zależeć na spotkaniach, jak się widzieliśmy to z mojej inicjatywy, mówiłem jej, że fajnie jakby jej też zależało na spotkaniu ze mną bo czuję, że jest obojętna, powiedziała, ze postara się to zmienić... no i w następnym tygodniu zapraszała, a wczoraj(w sumie już po północy to przedwczoraj) zerwała- spotkaliśmy się na neutralnym gruncie, pogadaliśmy z godzinę w aucie i powiedziała mi np:
'Potrzebuję trochę przerwy i czasu, żeby sobie wszystko poukładać'
'Pogubiłam się w ostatnim czasie i nic nie sprawia mi frajdy'
'Łatwiej Ci będzie beze mnie, znajdziesz kogoś normalnego i dojrzałego emocjonalnie z kim ułożysz sobie życie'
'Zależy mi, ale tak dla Ciebie będzie lepiej i taka decyzja będzie najrozsądniejsza'
Jak spytałem czy to definitywny koniec to powiedziała, że nie może na to pytanie odpowiedzieć.
+ płacz i przytulanie mnie.
To takie najważniejsze, wiem, że to dopiero 3 miesiące, ale z żadną kobietą nie czułem tego co z nią, w życiu tego nie miałem, a mam już w końcu 29 lat i 3 partnerki za sobą.
Jak zawsze staram się zrozumieć(tylko czy tu cokolwiek ma sens?) drugą stronę i czy coś z tego jeszcze może być? Ona jest strasznie emocjonalną kobietą, wieloma rzeczami się przejmowała, gdzie typowy Janusz miałby to gdzieś.
Powiedziałem jej, że dla mnie to definitywny koniec bo jak może na komuś zależeć i jednocześnie robić sobie przerwę od tej osoby?
Mówiła mi, że jakoś ponad rok wcześniej miała kogoś tam przez dwa miesiące, ale to nawet nie był związek i ją mocno zranił i trochę sie boi, że ja zrobię to samo. Poszło to w drugą stronę i to ja zostałem zraniony... jeszcze mi znajomi mówili, że mam sobie to wziąć na spokojnie i się mocno nie angażować, wyszło jak zawsze, że nie posłuchałem i się zaangażowałem, teraz sobie popłakuje bo tak mam.
Ma jakikolwiek sens pisanie do Niej? Czy odciąć się całkowicie? Kobiety, powiedzcie co jest w waszych głowach bo ja was nigdy nie ogarnę. Czy rzeczywiście musi sobie poukładać coś w głowie, w co jestem w stanie uwierzyć bo nawet jej mama pod nosem mówiła, że nie da się z nią wytrzymać ostatnio czy może jej się po prostu znudziłem? Chociaż temu zaprzeczała, ale pewnie się dowiedziałem tyle prawdy co wcale.
Jeśli to ma jakieś znaczenie ja 29, ona 22. Może jednak mój wiek jej zaczął przeszkadzać? Nie wiem.
e. Jeszcze dodam, że jak zaczynaliśmy randkować to, że nikt nigdy nie był dla niej tak miły, że takich kwiatów też nie dostawała od tak, ostatnio dostała prezent na mikołaja to mówiła, że nie zasługuje.
Znowu mam zjazd psychiczny, a myślałem, że mam spokój od tego... niestety.