Cześć, nie sądziłem ze znajdę się na tym forum ale zawsze warto zapytać o poradę.
Poznaliśmy się kilka lat temu, oboje bylismy w związkach wiec nie było mowy o bliższych relacjach, dobrze nam się ze sobą rozmawiało i spędzało czas jednakże nie było to zbyt częste.
Po kilku latach (oboje rozstaliśmy sie z partnerami) znowu nawiazalismy bliższa relacje, zaczely sie wspólne rozmowy, przyjazdy, wyjazdy. Mimo wszystko nie zwiedzaliśmy sie sobie ze swoich problemów (nie byłem ani plastrem ani misiem do wypłakania). Pech chciał ze po pewnym czasie pojawiły sie z mojej strony uczucia, broniłem sie nie chciałem, ale serce nie sługa.
Teraz sam nie wiem co myśleć o jej zachowaniu (99 proc wpadłem w pieprzony friendzone) i chciałbym zakończyć ta relacje, jednakże cóż pozostaje ten jeden procent z jej strony.
Ona sama inicjuje nasze rozmowy, wielokrotnie pokazuje ze sie mną przejmuje, ze jej imponuje, chce spędzać ze mną czas, być częścią uroczystości rodzinnych (generalnie po zaproszeniu do domu czuła sie tam jak u siebie, a moja rodzina ja bardzo polubiła), niemniej moje sugestie ze chce czegoś więcej są zbywane.
Dziewczyna jest naprawdę wspaniała, zdolna, niezależna, inteligentna, niestety ma bardzo trudna przeszłość (rodzina alkoholowa). W swoich zachowaniach tez wielokrotnie pokazuje brak zaufania do facetow i strach przed związkami (de facto była tylko w jednej długiej przeciągniętej relacji).
W najbliższym czasie wyłożę karty na stół i szczerze z nią pogadam.
Niemniej jednak czy według was, takie zachowania:
- chec spędzania czasu, rozmowy o wszystkim inicjowanie wspólnych wyjazdów, chec uczestnictwa w moich uroczystościach rodzinnych (o których sama przypomina), inicjowanie kontaktu w momencie gdy sie nie odzywam - czy jest to klasyczny friendzone i lepiej dać sobie spokój czy jednak warto próbować i może da sie z tego wyjść.
W moim odczuciu ona ma bardzo duży strach przed związkami, wynikający z ciężkiego dzieciństwa … nie mniej mnie ta sytuacja powoli wykańcza zwłaszcza ze ani tego jie chciałem ani nie planowałem. Fakt faktem to pierwsza dziewczyna (oboje jesteśmy po 30) dla której zgłupiałem …