Drogie Panie,
Potrzebuję pomocy. Chcę pomóc swojej Żonie, sobie i Naszej rodzinie.
Na potrzeby wątku, moją żonę nazwijmy B.
Znamy się 9lat. 7lat jesteśmy razem, a 5lat po ślubie. Mamy dwójkę dzieci (4,5r. i 2,5r.), własny dopiero co przez nas zamieszkany nowy dom, stabilność finansową, zdrowie i wszystko co potrzebne, aby cieszyć się życiem.
A w czym problem? W tym, że życie dla mnie i B. to dwa różne zagadnienia. Dla B. to wygoda, spokój, możliwość wyspania się i najedzenia. Ja potrzebuję czegoś więcej.
Od początku. B. pochodzi z domu, w którym to rodzice są odpowiedzialni za podejmowanie decyzji za dzieci i układanie życia tak, aby wszystko było na gotowe. Moja Teściowa, kochająca wszystkich za bardzo, zdjęła wszystkie obowiązki ze swoich córek, podając wszystko na tacy. W konsekwencji takiego oto domu rodzinnego żyję z kobietą, która zadba i minimum potrzebne do egzystencji i na tym zaangażowanie się jej kończy. Nie mogę powiedzieć, że nie okazuje mi uczuć. Okazuje. Ale dla mnie słowa i przytulanie to za mało.
W czym się przejawia Nasz problem? A w tym, że jestem głową rodziny odpowiedzialną za aspekt finansowy, do niedawna budowę domu włącznie z wyborem koloru ścian i zasłon, organizację prozy dnia codziennego i nasz wolny czas. Owszem B. zajmuje się dziećmi i domem. Nie uważam, że to mało.
B. nie lubi i nie potrafi podejmować decyzji. Odwleka je do czasu, aż te przestaną być ważne. Sądziła, że uda się tak to załatwić z studiami magisterskim (zmotywowałem ją od napisania pracy i obronienia się w drugim terminie. Przypilnowałem, aby przed drugim dzieckiem zdobyła prawo jazdy, które zaczęła robić 10 lat temu. Ile musiałem się nagadać, natłumaczyć, sprawdzać czy się uczy do testów i wyjeżdża godziny.
Od momentu ciąży i porodu B. nie pracuje. O powrocie do zawodowego życia nie wspomina. Nie musi, bo moja pensja wystarcza, a i trochę zostaje. Chętnie te pieniądze przeznaczam na nią, aby siedząc tyle czasu w domu mogła jeszcze czuć się kobieco dla siebie i także dla mnie. Kupuje je ubrania i wybieram z szafy to, co ma założyć bo sama uważa, że zrobię to lepiej. Wypycham siłą do fryzjera i kosmetyczki, proszę aby o siebie zadbała. Chcąc wyciągnąć ją z domowego letargu, wypchnąłem ją na siłownie i motywowałem do treningów. B. nie wygląda jak matka dwójki dzieci. Jeśli ktoś nas dopiero poznaje zawsze jest w szoku, że wyglądamy jak para, która od niedawna jest razem, bo cieszymy się swoim towarzystwem i wyglądamy jak „zakochani”.
Przez te 7 lat byliśmy w masie ciekawych miejsc. Przeżyliśmy mnóstwo niebanalnych chwil, romantycznych kolacji, erotycznych przeżyć w sypialni i poza nią. Staram się abyśmy się nie nudzili, zarówno sami we dwójkę jak iż dziećmi.
Problem jest w tym, że jeśli ja nie zaplanuję nam wakacji lub weekendu, to siedzimy w domu. Jeśli nie zarezerwuję hotelu, to nie wybierzemy się nigdzie sami. Jeśli nie zwrócę uwagi, że wygodniej używać w kuchni solniczki i jej nie kupie, to B. będzie dalej soliła pomidora z litrowego słoika z solą. Jeśli nie poproszę, aby rozejrzała się za stolikiem do salonu, to sama nie poszuka go w sklepie lub sieci. Jak poproszę owszem, pokaże „o taki” i na tym koniec. Do sypialni też udajemy się wtedy, kiedy to zaaranżuję.
I jak jest tego finał? Czuję, że to wszystko na siłę. Też mi się nie chce, tak starać. Czuję, że to wszystko jest wymuszone. Czekanie na ruch z jej strony raczej nie ma sensu. Rozmów na ten temat była już masa. Takich spokojnych, takich z moim krzykiem i płaczem także. Mówienie wprost, że czuję się z Nią jak z dużym dzieckiem, że mam wrażenie, że łączą Nas tyko dzieci i kredyt. Tłumaczeni, że się z nudzę - nie dociera.
B. nie jest o mnie zazdrosna, więc propozycja zostawienie na chwilę domu i wyjścia do kupli nie zadziała. Mało tego, spotkanie z moją „EX” o którym Ją poinformowałem , też nie wywołało zazdrości, ani większych emocji.
Obecnie mamy ciche dni. B. śpi 10 h na dobę. Trwa to już półtorej tygodnia. Wieczory spędzam samotnie. B. Zasypia z dziećmi po 21.Zawsze tak było. Tyko budziłem ją po kilka razu, mówiąc „chodź, obejrzymy film…., chodź ugotujemy coś razem…., chodź pójdziemy na sypialni….” Teraz mamy już tego dość. Pozwalam jej spać. W zamian jestem obojętny, minimalizuje swoje zaangażowanie. Jestem nieczuły. Traktuje to jako formę zwrócenia uwagi na Nasz problem.
I niestety wątpię, że to coś zmieni.