Cześć,
Proszę was o poradę,
Ponad 3 lata temu poznałem wspaniałą kobietę, która odmieniła moje życie, blondynka z niebieskimi oczyma i świetnym charakterem ( czuła, wierna,troskliwa, inteligentna, wesoła, o wielkim serduchu wspierająca w każdej sytuacji ). Poznaliśmy się i mieszkaliśmy razem za granicą, pokazała mi dobre wartości oraz pomogła w wielu aspektach życia. Było wiele wspólnych podróży tych małych i dużych, wspólnych radości i też tych gorszych chwil. Poznając ją w krótkim czasie wiedziałem, że jest tą jedyną osobą a jednak krzywdziłem. Moje zachowanie i odpowiedzi na temat wspólnej przyszłości ( rodzina, dzieci , miejsce zamieszkania )zawsze były wymijające - nie chciałem tego określić, potrafiłem przy zgrzytach powiedzieć nie miłe słowa, powodując u niej łzy bólu którym byłem obojętny. Wielokrotnie mówiłem, że nie zależy mi na niej - co powodowało jej wyprowadzki, szukanie innego mieszkania co za granicą nie jest takie łatwe, ale jednak zawsze mi wybaczała wracała do mnie i udawało się wyjaśnić wszystko. Duży udział miały u mnie osoby tzw trzecie, których się słuchałem nie potrzebnie zamiast słuchać głosu swojego serca czego żałuję, gdyż to ja mam być szczęśliwy a nie ktoś inny komu ona nie odpowiadała. Kilka miesięcy temu podczas sprzeczki, spakowałem się, zabrałem wszystko a Martę zostawiłem z niczym nawet bez dachu nad głową, nawet jej nie pomogłem zorganizować mieszkania i całej reszty. Milczałem przez dwa miesiące a w tym czasie walczyłem z samym sobą - dlaczego tak postąpiłem wobec osoby którą kocham, że nie zachowałem się jak mężczyzna chociaż już dwa dni później wiedziałem, że źle postąpiłem. Moj honor nie pozwolił aby się o nią zatroszczyć tak jak to powinno prawidłowo wyglądać i nie mówić jej tych przykrych słów: nie chcę cię znać, nie kocham cię chociaż ona do mnie dzwoniła i płakała do telefonu i była w totalnej rozssypce. Po tych dwóch miesiącach odezwałem się do niej , spotkaliśmy się na rozmowę, przeprosiłem. Powiedziała że chce być sama, powiedziała że potrzebuje czasu. Mija juz 4 miesiąc bez niej, mieszka obecnie daleko ode mnie, boi się mi zaufać po tym wszystkim co się wydarzyło, że to się powtórzy, że znowu ją skrzywdzę, ale wiem doskonale że źle postępowałem dotarło to do mnie po czasie gdy nie ma jej obok mnie. Przez ten cały czas pracuję nad samym sobą aby być tą lepszą wersją siebie aby dostrzegła we mnie te pozytywne zmiany, nie ma już tych osób trzecich i dużo w sobie zmieniłem. Mamy bardzo słaby kontakt i chciałbym to polepszyć, żeby to wszystko wróciło do normalności. Staram się delikatnie nic na siłę, wszystkie tematy poważniejsze które poruszam są zbywane, pomysły są odrzucane i próby nawiązania głębszej relacji wychodzą słabo, ale brakuje mi już sił po prostu jestem bezradny.
Jak sądzicie co mogę jeszcze zrobić aby to naprawić i czy jest sens. Dziękuję