Hej!
Mam pewien problem. Ostatnio spotkalam sie z dawnym znajomym, wlasciwie z kims kogo bardzo kiedys kochalam. Jestem w trakcie rozwodu, mam 34 lata, jakos tak wyszlo, ze napisalam do niego i umowilismy sie na spotkanie. Kiedys mielismy krotki romans, ja wtedy bylam mloda i bardzo w nim zakochana, ale mialam 20 lat, on byl o wiele starszy. (16 lat roznicy) Zaczynalam dopiero studia..spedzilismy wtedy razem cudowna noc, choc znalismy sie wlasciwie kilka lat, mimo roznicy wieku mielismy wspolnych znajomych, wiec przegadalismy przy piwie wiele nocy. Po prostu to nie byl ktos kogo znalam krotko.
W kazdym badz razie wtedy bylam glupia i zostawilam to, po spedzonej razem nocy nigdy sie do niego nie odezwalam i zerwalam kontakt z tamtymi znajomymi, on tez nie odzywal sie. Obydwoje dalismy temu spokoj. Bylismy na zupelnie innych etapach w swoim zyciu.
Minelo kilkanascie lat, ja w miedzyczasie wyszlam za maz, fizycznie moj maz byl bardzo podobny do tamtego starszego...ale temperament mial zupelnie inny, po 6 latach malzenstwa rozwodzimy sie ale nie o tym temat... Czasami w glowie mialam tamtego, wiadomo taka platoniczna niespelniona milosc.. on nigdy nie ozenil sie, byl w roznych zwiazkach ostatnio rozstal sie z partnerka po 5 latach i zostal sam. Wiedzialam o tym, dlatego napisalam do niego. Bylam cala w skowronkach..
On bardzo chetnie chcial sie spotkac. Jako ze mieszkam za granica napisalam ze jak bede w Polsce to odezwe sie. Napisal ze bedzie czekal. Nic wiecej nie pisalismy i tak minely 4 miesiace. Jak pojechalam na urlop odrazu do niego napisalam i spotkalismy sie po 13 latach... lol.
Na spotkaniu bylo super choc obydwoje bylismy troche w emocjach, tak na prawde to nawet te kilkanascie lat temu nie bylismy tak sam na sam na takiej "randce". Obydwoje wlasciwie chyba nie wiedzielismy po co spotkalismy sie. Bylo duzo emocji ale bylo niezrecznie, bo bylo duzo chemii ale nikt z nas nie poruszal zadnych powazniejszych tematow, wiadomo to pierwsze spotkanie, wiec nie bedziemy sobie nic deklarowac, ale mowil wlasciwie, ze nigdy nie ozenil sie bo sie wszyscy rozwodza, ze rozstal sie z partnerka bo jej cos nie pasowalo, bo pojawialy sie problemy...byly czasami momenty ze mnie denerwowalo to, ze nie mowi mi z jednej strony nic konkretnego a z drugiej ukradkiem obejmie, spojrzy inaczej, ze ja wlasciwie nie wiem co mam myslec. Myslalam ze chce seksu ale grzecznie pozegnalismy sie i poszlam do domu...Siedzielismy prawie 5h w knajpie, super spedzilismy czas, on chcial sie znowu spotkac ale w sumie ja....(nie krzyccie) odrzucilam to spotkanie, balam sie ze zostawi mnie jak poprzednie partnerki jak tylko pojawi sie problem...zalowalam potem, ale on juz nie odezwal sie bo dalam mu do zrozumienia ze sie juz nie spotkamy.
Znowu troche przestraszylam sie roznicy wieku, on teraz ma 50 lat, nadal swietnie sie trzyma i ja nadal zywie do niego uczucia, jest swietnym madrym zaradnym facetem takim jakiego chcialam, wiadomo po tylu latach nie znam go, nikt nie jest idealny, ale zla jestem na siebie, ze znowu boje sie zaryzykowac...
Chcialam do niego napisac, on ciagle wypytywal na spotkaniu kiedy dokladnie wracam do Polski na stale (wracam za 3 tygodnie), widzialam ze byl zaaferowany, moze troche zaskoczony, ja mu tez nic wprost nie mowilam, konkretnie ze rozwodze sie czy cos, o mezu nie wspomnialam ani slowem oprocz jakiejs gry slow ze teraz czeka mnie papierologia zwiazana z rozwodem.. on tez nie pytal..
czy myslicie, ze mamy jakies szanse, ze taki 50 latek bedzie chcial sprobowac z o wiele mlodsza kobieta, on na mnie patrzyl z takim podziwem, wiecie nie patrzyl na mnie tak jak bylam nastolatka, i ten podziw to nie dlatego ze jestem mloda, ale dlatego ze mimo wieku mam swietne doswiadczenie zawodowe zyciowe zwiedzilam pol swiata znam kilka jezykow mam dobra prace nie mam dzieci i zobowiazan oprocz 3 psow, on ma sporo kasy ze swoja firma ale ja w ogole nie potrzebuje jego pieniedzy, jestem niezalezna finansowo sama mam swoja firme i dobrze zarabiam, jak go poznalam i mialam z nim romans dopiero firme otwieral i to w ogole nie o to chodzi. Mysle ze mu zaimponowalam, no i oczywiscie on mi! Ale wisialo w powietrzu wszystko, i nikt z nas nic nie zrobil. To byly takie momenty ze czlowiek pije 4 piwo i nic mu nie jest bo jest pod wplywem takich emocji.
Ja nie chce nikogo innego...