5 lat temu poznałam kogś, kto został moim partnerem. Poznaliśmy się przez internet On jest obcokrajowcem.No i wyjechałam porzucając ostatni rok studiów.Kiedy zaczęły się kłopoty to już sama nie wiem, może po roku.Wyjechałam z córką na wakacje do Polski i po kilku dniach otrzumuję e-mail że mogę nie wracać, jakby mnie ktoś w twarz uderzył, nic na to wcześniej nie wskazywało.Po wielkich bólach rozmowach, wróciliśmy z powrotem,poczatki dobre koniec ten sam w wakacje.Po trzecich takich wakacjach zostałam w domu w Polsce, podjęłam studia i pracę pomogła mi rodzina, jak zawsze.Wcześniej kiedy urodziłam dziecko pomagali, dali dach nad głową, jeść, wszystko i muszę uczciwie powiedzieć że bez więkrzych marudzeń, za co jestem im niebywale wdzięczna.
Mija rok po powrocie jest mi ciężko na sercu nie mogę Go zapomnieć i moja córka też nie, ale dajemy sobie radę.No i co kontakt się odnawia i... wracam.Rzucam znowu wszystko jak malolata wracam do Niego.
Teraz mam dramat bo właśnie wczoraj się rozstaliśmy i nie wiem co mam zrobić.Boję się, moje dziecko ma tutaj szkołę przyjaciół, czuje się tutaj jak w domu, pierwszy raz wyjeczałyśmy jak miała 4 latka.Dożo przeżyła nerwówki, chociaż nadal jest dzielna właśnie skończyła 9 lat.
Przyjeżdżając tutaj spaliłam za sobą wszystkie mosty w Polsce bo wszyscy mnie ostrzegali.Zostałam bez domu, bez pracy z dzieckiem i mam ochotę na śmierć bo nie mam pojęcia co mogę sama zrobić na obczyźnie, nie mam tutaj naprawdę nikogo z wyjątkiem córki.
Nie mamy i nie mieliśmy więkrzych konfliktow, problem jest wtym ,że jak Jego dzieci przyjeżdżaja to ja uciekam, zamykam się w sobie, wszystko mi przeszkadza, że rozmawia do nich, że je przytula że daje im czas.Jest naprawdę dobry ojcem i dla mojego dziecka też, dziewczyny nie robią mi kłopotow są naprawdę w porządku.Co ze mną jest nie tak, jestem zazdrosna odzieci?
No i to jest waściwie powod naszego rozstania,zachowuję się jak macocha z kopciuszka.Boję się co dalej, obiecał że mi pomoże chociaż na początku, żebym mogla znaleźć mieszkanie i pracę, ale tutaj jest trudno i bardzo drogo.Moje dziecko wolałoby zostać tutaj, ja myślę o powrocie, ale mnie wstyd zżera bo jak mam to rodzinie przedstawić, przecież nie będą mi całeżycie pomagać, wielkiemu nieudacznikowi.Może mi ktoś coś poradzi, dziękuję i pozdrawiam.