Potrzebuje porady.
Miałam wybrać się w weekend w urodzinowy wyjazd w góry Wyczekiwany wypoczynek od miasta. Nie jedziemy z powodu męczącego bólu w plecach partnera. Czasem jest mi zwyczajnie przykro, ze nie jedziemy. Partner zapytał mi się czy jest mi przykro, ze nie jedziemy? W tamtej chwili właśnie tak było i odpowiedziałam, ze tak. I wściekł się na mnie, ze jak w ogóle mogłam tak powiedzieć. On by nie powiedział. (Ogolnie jesteśmy zgranym związkiem). Czy ja nie mam prawa odczuwać smutku w tej sytuacji? Jest mi przykro widząc cierpiącego partnera, wiem ze jest mu zle z tego powodu ze nie jedziemy i to ze przyznałam się do tego ze mi przykro nie pomogło mu, ale tez czy zaraz rodzi się we mnie pytanie czy ja nie mam prawa odczuć smutku?
Potrzebuje porady.
Miałam wybrać się w weekend w urodzinowy wyjazd w góry Wyczekiwany wypoczynek od miasta. Nie jedziemy z powodu męczącego bólu w plecach partnera. Czasem jest mi zwyczajnie przykro, ze nie jedziemy. Partner zapytał mi się czy jest mi przykro, ze nie jedziemy? W tamtej chwili właśnie tak było i odpowiedziałam, ze tak. I wściekł się na mnie, ze jak w ogóle mogłam tak powiedzieć. On by nie powiedział. (Ogolnie jesteśmy zgranym związkiem). Czy ja nie mam prawa odczuwać smutku w tej sytuacji? Jest mi przykro widząc cierpiącego partnera, wiem ze jest mu zle z tego powodu ze nie jedziemy i to ze przyznałam się do tego ze mi przykro nie pomogło mu, ale tez czy zaraz rodzi się we mnie pytanie czy ja nie mam prawa odczuć smutku?
Oczywiscie, ze masz prawo do okazania uczuc i do odczuwania smutku.
Tylko co innego odczuwac smutek z powodu braku wyjazdu, a co innego odczuwac smutek, bo jego bola plecy. W tym momencie zrzucilas na niego wine za to, ze nie jedziecie, a jednak bol plecow nie jest czyms, co jest jakos bardzo od niego zalezne.
W takiej sytuacji lepiej zagryzc zeby i powiedziec "pojedziemy innym razem" niz marudzic mu, skoro on i tak nic z tym zrobic nie moze.
Jejku, oczywiście, że masz prawo do smutku i żeby mu o tym powiedzieć, zwłaszcza że zapytał. Po co w ogóle to robił, skoro nie był gotowy na odpowiedź?
No i takie podejście, że on wolałby Cię w tej sytuacji okłamać niż szczerze powiedzieć co czuje - mnie by zastanowiło. Człowiek, który ma skłonności do przemilczenia przykrych odczuć, byle kogoś nie urazić może potem zamiatać różne rzeczy pod dywan i kisić w sobie, co dobrze dla związku nie wróży.
Ja bym z nim na spokojnie porozmawiała. Że rozumiesz, że przyjęcie Twoich uczuć mogło być dla niego ciężkie i bolesne, ale nie tędy droga, żeby on się na Ciebie za Twoje uczucia i prawdę wściekał. On musi się nauczyć je normalnie znosić, bo Ty ani mu wyrzutów nie robisz, ani nie jesteś złośliwa i marudna - odpowiedziałaś szczerze. I w drugą stronę - żeby on w takiej sytuacji swoich odczuć nie ukrywał. Przecież to normalne, że w takiej sytuacji może człowiekowi być jakoś tam przykro.
Ciekawi mnie też, czemu tak to mocno odebrał do siebie? Może poczuł się jakoś winny? Może warto mu też zaznaczyć, że nie chodzi nam o obwinianie, ale smutno może być i tak?
Nie zgadzam się z Loką. Czułaś żal z powodu odwołanego wyjazdu, to szczerze o tym powiedziałaś. Przecież nie zrzuciłaś na niego winy, rozumiesz sytuację, ale jest Tobie zwyczajnie przykro z powodu zaistniałej sytuacji i to jest naprawdę zrozumiałe tak samo, jak owa sytuacja. A to Twój partner ma problem, jeśli nie akceptuje tego, że masz prawo do swoich emocji.
5 2020-11-03 09:47:07 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2020-11-03 09:47:52)
Autorka nie pisze, że marudziła, tylko że partner sam zapytał czy jest jej smutno z powodu odwołania wyjazdu. To, że jej jest smutno nie znaczy, że go obwinia. A czy on miał prawo wyrazić złość?
Chyba bardziej chodzi o to w jaki sposób a nie czy. Można porozmawiać czemu się złości. Wynika to z jakiejś interpretacji jej słów która niekoniecznie jest trafna.
Nie spodziewałam się tylu odpowiedzi! Bardzo dziękuję! On rzucił fochem i powiedział mI „kazdy jest inny”. I twierdzi, ze on by mi czegoś takiego nie powiedział bo by mi nie dokładał gdyby mi coś było. Należę do osób wrażliwych (czasem płacze na reklamach). Ma świadomość tego, ze jestem właśnie taka. Nie robię mu wyrzutów czy czegokolwiek innego. Wkurzyła mnie jego złość na mnie, jakbym w jego mniemaniu była osoba, która myśli tylko o sobie. A tak nie jest! I on przecież tez o tym dobrze wie. Jestesmy dla siebie dobrzy, uczynni. I jego reakcja wybiła mnie z równowagi. Bo jak to nie mogę odczuć smutku?! Nie potrafię tego zdusic. A sam nie raz mówi, ze ze mnie można czytać jak z książki. Musiałam się tą sytuacja z kimś podzielić. Upewniłyście mnie, ze moje zachowanie nie nalezalo do nieodpowiednich. Bardzo dziękuję.
Mozna miec rozne opinie dla mnie dalej takie hasla sa w tym momencie nie na miejscu. Bo co innego gdyby on nie chcial jechac i zrobil wszystko, zeby tego nie robic, a co innego, kiedy to jednak nie jest do konca zalezne od niego i w tym momencie mozna mu juz nie dokladac kolejnego ciezaru w postaci smutnej kobiety tylko wziac sie w garsc i przyjac na klate.
A z wysoka wrazliwoscia i plakaniem na reklamach mozna walczyc, bo to tez nie jest zdrowe.
Mozna miec rozne opinie
dla mnie dalej takie hasla sa w tym momencie nie na miejscu. Bo co innego gdyby on nie chcial jechac i zrobil wszystko, zeby tego nie robic, a co innego, kiedy to jednak nie jest do konca zalezne od niego i w tym momencie mozna mu juz nie dokladac kolejnego ciezaru w postaci smutnej kobiety tylko wziac sie w garsc i przyjac na klate.
A z wysoka wrazliwoscia i plakaniem na reklamach mozna walczyc, bo to tez nie jest zdrowe.
Ale ja mam świadomość tego wszystkiego, ze to dla niego nie jest łatwe. Zadałam tylko pytanie czy mam prawo odczuwać smutek. Bo on tego totalnie nie rozumie No bo jak tak mogłam. Po kłótni zdecydowałam się zapytać na forum czy miałam do tego prawo. Nie należę do osób smutnych, ja w tym związku czerpię radość z najmniejszych rzeczy.
Wyolbrzymiłam z płaczem przy reklamach. Powinnam to nazwać wzruszeniem przy emocjonalnych reklamach ze typu Allegro reklama świąteczna. Dla mnie nie ma w tym nic złego.
Lady Loka napisał/a:Mozna miec rozne opinie
dla mnie dalej takie hasla sa w tym momencie nie na miejscu. Bo co innego gdyby on nie chcial jechac i zrobil wszystko, zeby tego nie robic, a co innego, kiedy to jednak nie jest do konca zalezne od niego i w tym momencie mozna mu juz nie dokladac kolejnego ciezaru w postaci smutnej kobiety tylko wziac sie w garsc i przyjac na klate.
A z wysoka wrazliwoscia i plakaniem na reklamach mozna walczyc, bo to tez nie jest zdrowe.
Ale ja mam świadomość tego wszystkiego, ze to dla niego nie jest łatwe. Zadałam tylko pytanie czy mam prawo odczuwać smutek. Bo on tego totalnie nie rozumie No bo jak tak mogłam. Po kłótni zdecydowałam się zapytać na forum czy miałam do tego prawo. Nie należę do osób smutnych, ja w tym związku czerpię radość z najmniejszych rzeczy.
Wyolbrzymiłam z płaczem przy reklamach. Powinnam to nazwać wzruszeniem przy emocjonalnych reklamach ze typu Allegro reklama świąteczna. Dla mnie nie ma w tym nic złego.
Masz prawo odczuwac smutek. Ale to Twoj wybor, co z tym smutkiem zrobisz.
Ja bym w takiej sytuacji partnerowi nie mowila nic.
Bo odwracajac sytuacje, jezeli zlamalabym noge, dostala grypy zoladkowej, nerwicy czy czegokolwiek innego, a partner by mi jeszcze chodzil smutny po domu, ze nie pojechalismy na wakacje, to czulabym sie dziwnie. To jest moment, w ktorym partner powinien wspiac sie ponad swoj smutek i powiedziec "nic sie nie dzieje, pojedziemy innym razem, teraz skup sie, zeby przestalo Cie bolec/zebys wyzdrowiala"
I dokladnie takiej reakcji oczekuje od siebie samej. Bo to nie jest jego widzimisie ze nie jedziecie tylko stalo sie cos, co okazalo sie wazniejsze niz ten wyjazd. Bywa tak po prostu i trzeba z tym zyc, a nie dobijac go jeszcze, zeby czul sie winny, ze nie masz wakacji.
Klasyka meska. Tak naprawde tym pytaniem chcial odwrocic kota ogonem. Jemu jest glupio, ze nie wyszlo z tym wyjazdem (normalne, zdarza sie przeciez), czuje w srodku, ze cie zawiodl (to sa jego emocje, za ktore ty nie odpowiadasz), prowokujac cie tym pytaniem, mogl warknac na ciebie i pozbyc sie trapiacych go emocji. Sa faceci, ktorzy na byle krytyke, niezadowolenie ze strony partnerki, wybuchaja, robia zadyme. Nalezy wtedy wyjsc i zostawic takiego goscia, az ochlonie. Nie daj sie wkrecic w te manipulacje, a sama dobrze wiesz, ze za chwile ci przejdzie i ustalicie nowy termin i masz prawo czuc sie rozczarowana. Czy oznacza to, ze jego o to obwiniasz - przeciez dobrze wiemy, ze nie .
Klasyka meska. Tak naprawde tym pytaniem chcial odwrocic kota ogonem. Jemu jest glupio, ze nie wyszlo z tym wyjazdem (normalne, zdarza sie przeciez), czuje w srodku, ze cie zawiodl (to sa jego emocje, za ktore ty nie odpowiadasz), prowokujac cie tym pytaniem, mogl warknac na ciebie i pozbyc sie trapiacych go emocji. Sa faceci, ktorzy na byle krytyke, niezadowolenie ze strony partnerki, wybuchaja, robia zadyme. Nalezy wtedy wyjsc i zostawic takiego goscia, az ochlonie. Nie daj sie wkrecic w te manipulacje, a sama dobrze wiesz, ze za chwile ci przejdzie i ustalicie nowy termin i masz prawo czuc sie rozczarowana. Czy oznacza to, ze jego o to obwiniasz - przeciez dobrze wiemy, ze nie
.
Dziękuję za tą analizę. Dałam się wciągnąć. Nie wspomniałam o tym wcześniej, ale w nerwach podczas kłótni rzucił do mnie „wypierdalaj już do tej pracy”. O tym teraz rozmyślam. Rozzłościł się strasznie, nie dopuszczał do siebie kompletnie mojego pytania czy ja nie mam prawa czuć smutku. Dziękuję za rady.
12 2020-11-03 12:53:43 Ostatnio edytowany przez Gary (2020-11-03 12:55:30)
Miałam wybrać się w weekend w urodzinowy wyjazd w góry Wyczekiwany wypoczynek od miasta. Nie jedziemy z powodu męczącego bólu w plecach partnera.
Jak we dwójkę mieliście jechać, to zonk... nie ma wyjazdu.
Jak ze znajomymi, to powinien powiedzieć "Jedź sama, bo ja nie dam rady".
Partner zapytał mi się czy jest mi przykro, ze nie jedziemy? W tamtej chwili właśnie tak było i odpowiedziałam, ze tak. I wściekł się na mnie,
Zwykły egoista i tyle...
ze jak w ogóle mogłam tak powiedzieć. On by nie powiedział.
Ojej... jaki szlachetny.
Czy ja nie mam prawa odczuwać smutku w tej sytuacji? Jest mi przykro widząc cierpiącego partnera, wiem ze jest mu zle z tego powodu ze nie jedziemy i to ze przyznałam się do tego ze mi przykro nie pomogło mu, ale tez czy zaraz rodzi się we mnie pytanie czy ja nie mam prawa odczuć smutku?
Masz prawo przeżywać wszystkie swoje uczucia. Lepiej nie obarczać tymi uczuciami partnera skoro on taki jest. On w swojej głupocie powinien wiedzieć, że nie zadaje się pytań, na które nie chce się usłyszeć odpowiedzi.
I jego reakcja wybiła mnie z równowagi. Bo jak to nie mogę odczuć smutku?!
Jak z nim będziesz, to pewnie za 20 lat rozwód... Jego reakcja to dla Ciebie takie ostrzeżenie, że wchodzisz na niebezpieczny teren.
Dziękuję za wszystkie wiadomości odnoszące się do mojej sytuacji. Dają do myślenia.
To ja jeszcze dodam kilka zdań od siebie. Masz prawo czuć to co czujesz, nikt nie może Cię karać i mieć pretensje o uczucia, istotne jest co z nimi zrobisz i jak się zachowujesz.
Twój partner zachował się jak manipulant. Zadał Ci pytanie z gatunku "Czy uważasz, że ona jest atrakcyjna?", czyli pytanie pułapkę. Na takie pytanie nie ma dobrej odpowiedzi, jeśli chce się znaleźć pretekst do wyżycia się na partnerze. Gdybyś skłamała i powiedziała, że wszystko jest ok, to on przecież i tak by widział, że nie jest i wyszłabyś na nieszczerą.
Uważam, że nie ma nic złego w byciu wrażliwym ani w odczuwaniu przykrości, że coś się nie powiodło. Najważniejsze, żeby nie obarczać partnera swoimi smutkami, nie ciągnąć w dół, zwłaszcza gdy sam ma ciężko, ale Ty moim zdaniem w tej sytuacji nie obarczałaś partnera, a uczciwie i szczerze odpowiedziałaś na pytanie.
15 2020-11-03 16:27:32 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2020-11-03 16:32:24)
Pronome napisał/a:Klasyka meska. Tak naprawde tym pytaniem chcial odwrocic kota ogonem. Jemu jest glupio, ze nie wyszlo z tym wyjazdem (normalne, zdarza sie przeciez), czuje w srodku, ze cie zawiodl (to sa jego emocje, za ktore ty nie odpowiadasz), prowokujac cie tym pytaniem, mogl warknac na ciebie i pozbyc sie trapiacych go emocji. Sa faceci, ktorzy na byle krytyke, niezadowolenie ze strony partnerki, wybuchaja, robia zadyme. Nalezy wtedy wyjsc i zostawic takiego goscia, az ochlonie. Nie daj sie wkrecic w te manipulacje, a sama dobrze wiesz, ze za chwile ci przejdzie i ustalicie nowy termin i masz prawo czuc sie rozczarowana. Czy oznacza to, ze jego o to obwiniasz - przeciez dobrze wiemy, ze nie
.
Dziękuję za tą analizę. Dałam się wciągnąć. Nie wspomniałam o tym wcześniej, ale w nerwach podczas kłótni rzucił do mnie „wypierdalaj już do tej pracy”. O tym teraz rozmyślam. Rozzłościł się strasznie, nie dopuszczał do siebie kompletnie mojego pytania czy ja nie mam prawa czuć smutku. Dziękuję za rady.
To, że ktoś odczuwa smutek, bo coś stracił (tu wyjazd), to nie jest nic dziwnego. Samo to, że to czujesz, czy przyznasz jest neutralne. Zgadzam się, że ta sytuaja jest manipulacją. Nieładnie, że wpędza Cię w poczucie winy. Tak gwałtowna reakcja dałaby mi do myślenia, jak również odzywki typu "wypierdalaj". Nie wiem, może dla kogoś to normalne, ja tego nie akceptuję.
Może brakuje mu współczucia z powodu jego problemu, ale to się nie kłóci z tym, że może być ci smutno z innego powodu. Byłoby lepiej gdyby zakomunikował Ci czego potrzebuje od Ciebie.
16 2020-11-03 16:38:33 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-11-03 16:47:16)
Nie zgadzam się z Loką. Czułaś żal z powodu odwołanego wyjazdu, to szczerze o tym powiedziałaś. Przecież nie zrzuciłaś na niego winy, rozumiesz sytuację, ale jest Tobie zwyczajnie przykro z powodu zaistniałej sytuacji i to jest naprawdę zrozumiałe tak samo, jak owa sytuacja. A to Twój partner ma problem, jeśli nie akceptuje tego, że masz prawo do swoich emocji.
Jestem tego samego zdania. Wyjaśniłabym po prostu facetowi ten swój smutek, jego przyczyny i tyle.
Jestem niemal pewna, że partnerowi Autorki było źle, że nie spełnił jej oczekiwań i stąd jego reakcja. Niewłaściwa oczywiście. Sprawa do przegadania i wyjaśnienia - wcale nie taka, wbrew pozorom skomplikowana.
Powiedziałabym po prostu: mam wrażenie, że jesteś sam na siebie zły, chociaż wylewasz złość na mnie. Przecież nie mam do Ciebie żalu o coś, co od Ciebie nie zależy. Zawiedziona jestem, tak się na to cieszyłam, ale trudno, pojedziemy innym razem.
Nie powiedziałabym, że ten facet manipuluje, raczej działa na autopilocie, nieświadomie.
A co on zrobił, żeby tego bólu pleców nie mieć?
Był u lekarza? U fizjoterapeuty? Szukał w ogóle pomocy?
18 2020-11-03 19:12:47 Ostatnio edytowany przez assassin (2020-11-03 19:20:52)
Potrzebuje porady.
Miałam wybrać się w weekend w urodzinowy wyjazd w góry Wyczekiwany wypoczynek od miasta. Nie jedziemy z powodu męczącego bólu w plecach partnera. Czasem jest mi zwyczajnie przykro, ze nie jedziemy. Partner zapytał mi się czy jest mi przykro, ze nie jedziemy? W tamtej chwili właśnie tak było i odpowiedziałam, ze tak. I wściekł się na mnie, ze jak w ogóle mogłam tak powiedzieć. On by nie powiedział. (Ogolnie jesteśmy zgranym związkiem). Czy ja nie mam prawa odczuwać smutku w tej sytuacji? Jest mi przykro widząc cierpiącego partnera, wiem ze jest mu zle z tego powodu ze nie jedziemy i to ze przyznałam się do tego ze mi przykro nie pomogło mu, ale tez czy zaraz rodzi się we mnie pytanie czy ja nie mam prawa odczuć smutku?
Nie zadaje się pytania, na które w gruncie rzeczy nie chce się usłyszeć odpowiedzi...
A poza tym, chyba nie jesteście bliźniętami syjamskimi, żeby jedno nie mogło pojechać bez drugiego..?
19 2020-11-03 22:06:48 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-03 22:34:57)
Ciekawe...
I tak właśnie wygląda dla mnie przesadna emocjonalność, bez uraz Autorko. Mam bardzo zbliżone zdanie do Loki w tej kwestii. Pomijam wyciąganie dalekich wniosków na temat faceta, o którym wiem tyle, że go plecy bolą i palnął jedną gafę. Bo zamiast pytania: "Czy jest Ci przykro?" powinno brzmieć: "Przepraszam, że jest Ci przykro!" Prawda? Bardziej już niepokojące to są jego odzywki, w stylu wspomnianych wyzwisk.
Emocje są naturalne, ale niepokoi mnie akurat sytuacja, kiedy kogoś dopada coś tak nagłego i NIEZALEŻNEGO od niego, jak ból. Sytuacja byłaby zupełnie inna, gdyby jakimś cudem próbował się wykręcić i specjalnie sabotował taki wyjazd. Co by było, jakby to ni był ból pleców, tylko coś dużo poważniejszego, np atak wyrostka lub złamanie ręki/nogi? Czy pewne sytuacje w życiu niejako przysłaniają negatywne emocje tego w takich oto sytuacjach. Swoją drogą ból pleców na tyle intensywny, żeby nie można było wyjść z mieszkania to chyba nie jest byle kontuzja..?
No i przecież można jechać samemu, skoro komuś zależy na wolnym czasie.. Jeśli już nie można z kimś, to można chyba samemu...
Mozna miec rozne opinie
dla mnie dalej takie hasla sa w tym momencie nie na miejscu. Bo co innego gdyby on nie chcial jechac i zrobil wszystko, zeby tego nie robic, a co innego, kiedy to jednak nie jest do konca zalezne od niego i w tym momencie mozna mu juz nie dokladac kolejnego ciezaru w postaci smutnej kobiety tylko wziac sie w garsc i przyjac na klate.
A z wysoka wrazliwoscia i plakaniem na reklamach mozna walczyc, bo to tez nie jest zdrowe.
Ale nie w tym rzecz, czy ktoś się starał, żeby doszło do wyjazdu, czy nie, czy też uniemożliwił wyjazd splot nieszczęśliwych okoliczności, na których finał oboje nie za bardzo mieli wpływ.
Tak serio wyobraź sobie taką sytuacje i partner pyta, czy jest Ci przykro, że wyjazd nie doszedł do skutku i de facto jest Tobie przykro, ale odpowiadasz, że nie. To właściwie brzmi, jakby albo Ci nie zależało na tym wyjeździe, albo wręcz ulżyło, że nie doszedł do skutku.
Nie pochwalam oszukiwania partnera, nawet w szczytnym celu. Pewnie sama powiedziałabym coś w stylu, że szkoda, że nie jedziemy, ale wszystko jeszcze przed nami. No ale jednak bez kłamstw i oszustw.
Zatem wszystko się sprowadza do tego jednego pytania. Facetowi się przykro zrobiło, bo nie spełnił oczekiwań Autorki, ale zareagował najgorzej chyba, jak mógł.. Ale też nie każdy reaguje tak, jak Autorka.. Zastanawiam się co będzie, jak sytuacja okaże się poważniejsza..
Ciekawe...
I tak właśnie wygląda dla mnie przesadna emocjonalność, bez uraz Autorko. Mam bardzo zbliżone zdanie do Loki w tej kwestii. Pomijam wyciąganie dalekich wniosków na temat faceta, o którym wiem tyle, że go plecy bolą i palnął jedną gafę. Bo zamiast pytania: "Czy jest Ci przykro?" powinno brzmieć: "Przepraszam, że jest Ci przykro!" Prawda? Bardziej już niepokojące to są jego odzywki, w stylu wspomnianych wyzwisk.
Emocje są naturalne, ale niepokoi mnie akurat sytuacja, kiedy kogoś dopada coś tak nagłego i NIEZALEŻNEGO od niego, jak ból. Sytuacja byłaby zupełnie inna, gdyby jakimś cudem próbował się wykręcić i specjalnie sabotował taki wyjazd. Co by było, jakby to ni był ból pleców, tylko coś dużo poważniejszego, np atak wyrostka lub złamanie ręki/nogi? Czy pewne sytuacje w życiu niejako przysłaniają negatywne emocje tego w takich oto sytuacjach. Swoją drogą ból pleców na tyle intensywny, żeby nie można było wyjść z mieszkania to chyba nie jest byle kontuzja..?
No i przecież można jechać samemu, skoro komuś zależy na wolnym czasie.. Jeśli już nie można z kimś, to można chyba samemu...
A ja się tutaj Bagienniku z Tobą nie zgodzę. Przesadna emocjonalność? Nie uważam, żeby uczucie przykrości, że coś nie wyszło było przesadą. Nie wiemy jak ważny był ten wyjazd dla Autorki, niezależnie od tego z jakiego powodu nie wyszedł Autorka ma prawo do tego, żeby było jej z tego powodu smutno. Nie można komuś zabronić odczuwać, każdy ma prawo do własnych przeżyć. Trochę empatii. Emocje są zawsze ok, pod warunkiem, że się pod ich wpływem nie działa. Nie uważam, żeby z Autorką było coś nie tak.
Mam wrażenie, że to, że Autorka stwierdziła, że jest jej przykro i jest wrażliwa urosło do rangi czyniącej z niej roztrzęsioną histeryczkę, której świat się zawalił, bo wypad na weekend się nie udał. Z pierwszego posta wynika, że tak nie było. Autorka tu przyszła z zupełnie innym problemem.
Problem leży w tym jak partner Autorki się zachował. Najpierw spytał czy jest jej przykro, a gdy to potwierdziła zrobił awanturę. Czy nie uważasz tego za przesadna emocjonalność? Możliwe, że go boli, że mu przykro, że czuje, że zawiódł, ale nie powinien wylewać swoich frustracji na partnerkę, to jest właśnie różnica między odczuwaniem emocji, a działaniem pod ich wpływem. I przy okazji niewłaściwą interpretacją cudzych emocji.
Autorka, z tego co napisała, nie próbuje zmusić partnera do wyjazdu, sprawić żeby poczuł się winny albo utrudnić mu czas w chorobie. Tutaj to on zachował się niewłaściwie. Jak nie jest gotów zmierzyć się z odpowiedzią, to niech nie pyta. A jak pyta, to niech będzie gotów przyjąć odpowiedź.
Moim zdaniem Autorka jedynie niepotrzebnie dyskutowała z partnerem gdy był tak wzburzony i jeszcze ją wyzywał. Trzeba było dać mu ochłonąć.
Z pewnością dla kogoś taka reakcja emocjonalna lub emocjonalność może być normalna Dla mnie jest zdecydowaną przesadą i nic na to nie poradzę
Zresztą z obu stron, przynajmniej w kwestii wyjazdu weekendowego. Może też osby same inaczej to przeżywają...?
Niestety okazywanie emocji NIE JEST dla mnie korzystnym rozwiązaniem w każdym przypadku.
W moim odczuciu liczy się powód/przyczyna, dla której nie doszło do wyjazdu, choć nie ukrywam, że skoro partner wie, jaka Autorka jest, to powinien sam zareagować mniej emocjonalnie i odpowiednio do sytuacji. Jeśli dobrze zna się partnera, to powinno się umieć przewidzieć, jak dana reakcja wpłynie na drugą osobę.. O zmuszaniu do wyjazdu nawet nie warto mówić, ale zastanawia mnie czy w każdym przypadku takie negatywne emocje dają o sobie znać u Autorki, zatem jeśli doszłoby do jeszcze bardziej przypadkowego zajścia to jaka byłaby wtedy reakcja..
Lady Loka napisał/a:Mozna miec rozne opinie
dla mnie dalej takie hasla sa w tym momencie nie na miejscu. Bo co innego gdyby on nie chcial jechac i zrobil wszystko, zeby tego nie robic, a co innego, kiedy to jednak nie jest do konca zalezne od niego i w tym momencie mozna mu juz nie dokladac kolejnego ciezaru w postaci smutnej kobiety tylko wziac sie w garsc i przyjac na klate.
A z wysoka wrazliwoscia i plakaniem na reklamach mozna walczyc, bo to tez nie jest zdrowe.
Ale nie w tym rzecz, czy ktoś się starał, żeby doszło do wyjazdu, czy nie, czy też uniemożliwił wyjazd splot nieszczęśliwych okoliczności, na których finał oboje nie za bardzo mieli wpływ.
Tak serio wyobraź sobie taką sytuacje i partner pyta, czy jest Ci przykro, że wyjazd nie doszedł do skutku i de facto jest Tobie przykro, ale odpowiadasz, że nie. To właściwie brzmi, jakby albo Ci nie zależało na tym wyjeździe, albo wręcz ulżyło, że nie doszedł do skutku.
Nie pochwalam oszukiwania partnera, nawet w szczytnym celu. Pewnie sama powiedziałabym coś w stylu, że szkoda, że nie jedziemy, ale wszystko jeszcze przed nami. No ale jednak bez kłamstw i oszustw.
Ale ja bym dokładnie tak powiedziała. Że smutek, ale jeszcze dużo przed nami i pojedziemy np. za kilka miesięcy. A nie taplalabym się we wlasnym smutku, zanurzając w nim drugą osobę, która pewnie czuje się dodatkowo winna.
Z pewnością dla kogoś taka reakcja emocjonalna lub emocjonalność może być normalna
Dla mnie jest zdecydowaną przesadą i nic na to nie poradzę
![]()
Zresztą z obu stron, przynajmniej w kwestii wyjazdu weekendowego. Może też osby same inaczej to przeżywają...?
Niestety okazywanie emocji NIE JEST dla mnie korzystnym rozwiązaniem w każdym przypadku.
W moim odczuciu liczy się powód/przyczyna, dla której nie doszło do wyjazdu, choć nie ukrywam, że skoro partner wie, jaka Autorka jest, to powinien sam zareagować mniej emocjonalnie i odpowiednio do sytuacji. Jeśli dobrze zna się partnera, to powinno się umieć przewidzieć, jak dana reakcja wpłynie na drugą osobę.. O zmuszaniu do wyjazdu nawet nie warto mówić, ale zastanawia mnie czy w każdym przypadku takie negatywne emocje dają o sobie znać u Autorki, zatem jeśli doszłoby do jeszcze bardziej przypadkowego zajścia to jaka byłaby wtedy reakcja..
Pozwolę sobie jeszcze na polemikę Będę obstawać przy swoim, że warto rozmawiać o emocjach, szczególnie kiedy ktoś nas o nie pyta, ale nie warto pod ich wpływem działać. Nadal nie uważam, żeby Autorka działała pod ich wpływem, jej jedyna przewiną było potwierdzenie własnego smutku, co sądząc po przesadnie emocjonalnej reakcji partnera zostało odebrane jako atak.
Ja osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji, w której pytam mojego partnera czy jest mu smutno kiedy to widzę, żeby powiedział mi, że jest mu smutno, a ja miałabym mu zrobić z tego powodu awanturę, bo akurat ja mam w życiu ciężki czas i jakim prawem on chodzi z nosem na kwintę. Jeśli nie można być w związku szczerym i otwartym na temat swoich emocji i przeżyć, to nie wiem po co komu taki związek, jeśli ludzie sobie na tyle nie ufają, by się w tak prostych sprawach okłamywać.
Oczywiście, zgodzę się, że liczy się przyczyna dla którego wyjazd się nie odbył, niemniej środek ciężkości nadal spoczywa na tej nieszczęsnej wymianie zdań.
Ale ja bym dokładnie tak powiedziała. Że smutek, ale jeszcze dużo przed nami i pojedziemy np. za kilka miesięcy. A nie taplalabym się we wlasnym smutku, zanurzając w nim drugą osobę, która pewnie czuje się dodatkowo winna.
O! I wydaje mi się, że tu jest pies pogrzebany. W komunikacji. Zapytana czy jest jej przykro Autorka mogła powiedzieć, że tak, jest jej przykro, ale dużo istotniejszy jest teraz powrót do zdrowia partnera, a przed nimi jeszcze będzie dużo wyjazdów. Prawdopodobnie inaczej by to odebrał. On z kolei mógł się tak nie pieklić.
Ja nie uważam, że smutny partner jest jakimś strasznym obciążeniem. Mocno się zastanawiam dlaczego ludzie tak uporczywie chcą robić dobra minę do złej gry. To tylko przedłuża cierpienie. A kwestię poczucia winy można przedyskutować. Przecież to, że partner jest smutny nie musi być naszą winą. Dlaczego tak osobiście podchodzi się do nastrojów partnera? Czasem ktoś ma gorszy dzień i to może się zejść z naszym gorszym dniem, czy w tym wypadku trzeba się zmusić do uśmiech i coś udawać? Albo wyprosić smutnego partnera i prosić by nie wracał dopóki mu nie przejdzie?
Uczucia kwestia względna, niektórych łatwo urazić, niektórzy czują więcej smutku, inni więcej radości.
Ale jest kilka faktów. Masz prawo do WSZYSTKICH uczuć. Uczucia to tylko i wyłącznie "miernik" sytuacji. Nikt nie pyta "czy mam prawo mieć 37 st. tempertatury. To tylko jakiś znak, że coś się dzieje. Jak sytuacja jest super, zaspokojone potrzeby itd. - szczęście. Jak ktoś przekracza granice - złość. Jak potrzeby nie są zaspokojone - smutek. (W duzym uproszczeniu).
Kolejnym faktem jest to, że nie odpowiadamy za emocje innych, ani tym bardziej za ich reakcje na te emocje, które przeżywają.
Trzeci fakt. Wyrażanie uczuć jest jednym z najzdrowszych sposobów na ich rozładowanie, kontrolowanie, a także jest drogą do zdrowej komunikacji między ludźmi. Nie chodzi o obwieszczanie wszem i wobec każdej emocji, która się pojawia, ale tajenie czy udawanie, że ich nie ma? Słaba strategia.
Oczywiście to wszystko nie zmienia faktu, że wyładowywanie swoich uczuć na innych (przez przeklinanie do nich, krzyk, przerzucanie winy) nie jest w porządku.
Czwarty fakt, mój ulubiony. Jest ogromna różnica między "jest mi przykro" a "jest mi smutno". Przykro ma ogromne powiązanie z WINĄ, zrobiłeś mi przykrość. Smutek tego nie ma. Warto nie używać tego zamiennie.
Jest też ogromna różnica między "jestem rozczarowana, że nie pojedziemy" a "przykro mi, że z powodu Twojego bólu pleców nie jadę na super wycieczkę..."
27 2020-11-04 08:15:23 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-11-04 08:22:29)
Ktos na cos czeka i sie z czegos bardzo cieszy i pozniej to sie nie udaje.
Bagiennik, serio? Przesada sa NORMALNE odruchy emocjonalne czlowieka? Bo predzej niepokojacym objawem byloby:
-Gdyby byla zadowolona z tego, ze cos na co czekala nie wyjdzie
-Gdyby bylo jej wszystko jedno, ze cos na co czekala nie wyjdzie
Wtedy to bym sie zastanwiala co to sie z nia dzieje.
Dla mnie ta sytuacja wyglada tak:
Poza tym czemu nie ogarnal tych plecow lub nie powiedzial Ci bys jechala sama? Zrekompensowal Ci jakos te nieprzyjemnosci?
Gdyby mi on wylecial z tekstem, ze on to by nie powiedzial prawdy to bym mu powiedziala, ze ja z kolei nie zadawalabym pytan jezeli nie mam jaj uslyszec odpowiedzi.
Najbardziej dziwi mnie, że mówicie mniej więcej tak: "masz prawo do swoich emocji, masz prawo je okazać, ALE twój partner przesadza, źle reaguje, zachowuje się nieadekwatnie, nie powinien się denerwować, skoro sam pytał". Itd.
To jak w końcu jest: ona ma prawo do emocji, a on nie? Ona ma prawo mówić co i jak w danym momencie czuje, a on nie?
Jeśli mówicie, że skoro nie umiał bez złości i pretensji przyjąć jej emocji, to po co pytał. Ale można ująć to inaczej: jeśli nie umiała przyjąć jego reakcji, to po co odpowiadała?
Mnie się zdaje, że emocje w takiej sytuacji są naturalne j OBOJE macie do nich prawo. Jesteś rozczarowana reakcją partnera podobnie, jak on jest rozczarowany Twoją reakcją na sytuację. Oboje stwierdziliście, że swoboda do ekspresji uczuć i chwilowych napięć jest ważniejsza niż dobre samopoczucie drugiej strony. Twoje słowa były dla niego raniące, jego słowa zraniły Ciebie.
Ty oczekiwałaś innej reakcji na Twoją odpowiedź, on oczekiwał innej odpowiedzi na swoje pytanie...
Jasne, że na Twoją, taką jakiej udzieliłaś odpowiedź on mógł zareagować:"No w sumie szkoda, że nie jedziemy. Mi też jest smutno. Przykro mi, że tak się stało, ale przykro mi także, gdy widzę, że mnie obwiniasz."
Jasne, że na jego pytanie mogłaś odpowiedzieć: "Jasne, że jest mi trochę smutno, ale bardziej smutno mi z powodu tego, że cierpisz. Najważniejsze, żebyś wydobrzał, na wyjazd wybierzemy się następnym razem."
Mnie się zdaje, że kluczem jest rozmowa. Prawo do emocji swoją drogą, ale można (i oboje możecie nad tym popracować) wyrażać je tak, by nie ranić się tak bardzo. Choć w afekcie to trudne i nie zwsze się uda...
29 2020-11-04 11:48:18 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-11-04 11:49:56)
Najbardziej dziwi mnie, że mówicie mniej więcej tak: "masz prawo do swoich emocji, masz prawo je okazać, ALE twój partner przesadza, źle reaguje, zachowuje się nieadekwatnie, nie powinien się denerwować, skoro sam pytał". Itd.
To jak w końcu jest: ona ma prawo do emocji, a on nie? Ona ma prawo mówić co i jak w danym momencie czuje, a on nie?
Jeśli mówicie, że skoro nie umiał bez złości i pretensji przyjąć jej emocji, to po co pytał. Ale można ująć to inaczej: jeśli nie umiała przyjąć jego reakcji, to po co odpowiadała?
Mnie się zdaje, że emocje w takiej sytuacji są naturalne j OBOJE macie do nich prawo. Jesteś rozczarowana reakcją partnera podobnie, jak on jest rozczarowany Twoją reakcją na sytuację. Oboje stwierdziliście, że swoboda do ekspresji uczuć i chwilowych napięć jest ważniejsza niż dobre samopoczucie drugiej strony. Twoje słowa były dla niego raniące, jego słowa zraniły Ciebie.
Ty oczekiwałaś innej reakcji na Twoją odpowiedź, on oczekiwał innej odpowiedzi na swoje pytanie...
Jasne, że na Twoją, taką jakiej udzieliłaś odpowiedź on mógł zareagować:"No w sumie szkoda, że nie jedziemy. Mi też jest smutno. Przykro mi, że tak się stało, ale przykro mi także, gdy widzę, że mnie obwiniasz."
Jasne, że na jego pytanie mogłaś odpowiedzieć: "Jasne, że jest mi trochę smutno, ale bardziej smutno mi z powodu tego, że cierpisz. Najważniejsze, żebyś wydobrzał, na wyjazd wybierzemy się następnym razem."
Mnie się zdaje, że kluczem jest rozmowa. Prawo do emocji swoją drogą, ale można (i oboje możecie nad tym popracować) wyrażać je tak, by nie ranić się tak bardzo. Choć w afekcie to trudne i nie zwsze się uda...
Tutaj jest przyklad tzw fałszywej równoważności.
Gdybym przytyla 20 kg i zapytala meza czy moja waga sie zmienila i on by powiedzial 'tak' i ja bym zaczela histeryzowac, ze on jest zly i be...
To znaczy, ze jedna z osob ma tutaj lekkie toksyczne sklonnosci i nie ma to nic wspolnego z 'uczuciami' i prawem do uczuc.
Jezeli maz strzeli focha na mnie bo wyszlam z kolega i daje mi zimne ramie przez dwa tygodnie i inne pasywno agresywne metody... To nie jest wyrazanie uczuc bo nikt jego o to nie pytal, ani nie prosil tylko jest to toksyczne zachowanie.
Tak samo tutaj, facet zadaje pytanie ZNAJAC odpowiedz i robi to w celu jakim? No wlasnie. O tym malo kto mysli. Co on mial na celu? Poczucie sie lepiej? Zostanie oklamanym? Zrobienie z siebie ofiary? On ma prawo do swoich emocji, ale te emocje sa toksyczne i kopniete w kwadrat.
Juz widac tutaj taki pattern gdzie on pokazuje swoje niezadowolenie i proboje ja zmusic do czegos.
Powiedziec 'przykro mi bo nie pojechalismy' w ODPOWIEDZI NA PYTANIE to CALKIEM co innego niz mowienie komus jak powinien odpowiadac na pytania.
30 2020-11-04 12:41:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-11-04 12:43:33)
Z igły widły się zrobiły.
Dla mnie sprawa jest bardzo prosta. Przecież to naturalne, że ona poczuła rozczarowanie i przykrość, ale oczywistym jest, że nie bylo to przeciwko partnerowi, które ewidentnie wziął jej uczucia i słowa do siebie.
Sam prawdopodobnie źle się czuł z tym, że ją zawiódł i jej słowa tylko potwierdziły jego emocje. On po prostu nie do końca potrafił poradzić sobie z własnym dyskomfortem. To z kolei nakręciło ją.
Na jej miejscu - co już zresztą napisałam wcześniej - powiedziałabym, jak to widzę i wyjaśniła, że absolutnie mój żal nie jest żalem do niego. "Trochę mi przykro, kochanie, ale zdarza się. Nie mam do ciebie pretensji. Jeszcze pojedziemy, a teraz napijmy się tego dobrego piwka (kawy, herbaty, soku - niepotrzebne skreślić) i obejrzyjmy razem jakiś fajny film".
MagdaLena1111 napisał/a:Lady Loka napisał/a:Mozna miec rozne opinie
dla mnie dalej takie hasla sa w tym momencie nie na miejscu. Bo co innego gdyby on nie chcial jechac i zrobil wszystko, zeby tego nie robic, a co innego, kiedy to jednak nie jest do konca zalezne od niego i w tym momencie mozna mu juz nie dokladac kolejnego ciezaru w postaci smutnej kobiety tylko wziac sie w garsc i przyjac na klate.
A z wysoka wrazliwoscia i plakaniem na reklamach mozna walczyc, bo to tez nie jest zdrowe.
Ale nie w tym rzecz, czy ktoś się starał, żeby doszło do wyjazdu, czy nie, czy też uniemożliwił wyjazd splot nieszczęśliwych okoliczności, na których finał oboje nie za bardzo mieli wpływ.
Tak serio wyobraź sobie taką sytuacje i partner pyta, czy jest Ci przykro, że wyjazd nie doszedł do skutku i de facto jest Tobie przykro, ale odpowiadasz, że nie. To właściwie brzmi, jakby albo Ci nie zależało na tym wyjeździe, albo wręcz ulżyło, że nie doszedł do skutku.
Nie pochwalam oszukiwania partnera, nawet w szczytnym celu. Pewnie sama powiedziałabym coś w stylu, że szkoda, że nie jedziemy, ale wszystko jeszcze przed nami. No ale jednak bez kłamstw i oszustw.Ale ja bym dokładnie tak powiedziała. Że smutek, ale jeszcze dużo przed nami i pojedziemy np. za kilka miesięcy. A nie taplalabym się we wlasnym smutku, zanurzając w nim drugą osobę, która pewnie czuje się dodatkowo winna.
No właśnie nie widzę tego co Ty, czyli tarzającą się w smutku dziewczynę, bo ona odpowiedziała na zadane pytanie, zgodnie z prawdą, nie doczytałam, że wybuchła rzewnym płaczem, który mógłby spowodować w nim frustrację. Za to, co zrobił on? Nie powiedział, że jest zły, ale tę złość odreagował, cyt: „wściekł się”.
Czujesz różnicę?
Czym innym jest powiedzenie o swoim odczuciu i nie taplaniu się w nim, co zrobiła dziewczyna, a czym innym jest okazywanie swoich odczuć bez umiejętności nazwania tych odczuć.
Dlatego z tych dwojga, sądząc po opisanej sytuacji, to raczej on ma problem.
32 2020-11-04 16:08:24 Ostatnio edytowany przez authority (2020-11-04 16:48:49)
Wszystko prowadza się do tego że niepotrzebnie zapytał zachował się jak stereotypowa panna co prawdopodobnie już zna odpowiedź a mimo to pyta i jeszcze się oburza. Ten człek ma jaja z waty.
Lady Loka napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Ale nie w tym rzecz, czy ktoś się starał, żeby doszło do wyjazdu, czy nie, czy też uniemożliwił wyjazd splot nieszczęśliwych okoliczności, na których finał oboje nie za bardzo mieli wpływ.
Tak serio wyobraź sobie taką sytuacje i partner pyta, czy jest Ci przykro, że wyjazd nie doszedł do skutku i de facto jest Tobie przykro, ale odpowiadasz, że nie. To właściwie brzmi, jakby albo Ci nie zależało na tym wyjeździe, albo wręcz ulżyło, że nie doszedł do skutku.
Nie pochwalam oszukiwania partnera, nawet w szczytnym celu. Pewnie sama powiedziałabym coś w stylu, że szkoda, że nie jedziemy, ale wszystko jeszcze przed nami. No ale jednak bez kłamstw i oszustw.Ale ja bym dokładnie tak powiedziała. Że smutek, ale jeszcze dużo przed nami i pojedziemy np. za kilka miesięcy. A nie taplalabym się we wlasnym smutku, zanurzając w nim drugą osobę, która pewnie czuje się dodatkowo winna.
No właśnie nie widzę tego co Ty, czyli tarzającą się w smutku dziewczynę, bo ona odpowiedziała na zadane pytanie, zgodnie z prawdą, nie doczytałam, że wybuchła rzewnym płaczem, który mógłby spowodować w nim frustrację. Za to, co zrobił on? Nie powiedział, że jest zły, ale tę złość odreagował, cyt: „wściekł się”.
Czujesz różnicę?
Czym innym jest powiedzenie o swoim odczuciu i nie taplaniu się w nim, co zrobiła dziewczyna, a czym innym jest okazywanie swoich odczuć bez umiejętności nazwania tych odczuć.
Dlatego z tych dwojga, sądząc po opisanej sytuacji, to raczej on ma problem.
Dokładnie tak samo to widzę. Autorka sama z siebie.nie wyskoczyła z tekstem ze ale jej smutno ze.ten wyjazd nie doszedł do skutku. Ona tylko odpowiedziała na zadane pytanie. Jeśli facet nie miał jaj zmierzyć się z odpowiedzią to nalezalo nie pytać. A tak to takie toksyczne manipulowanie z cyklu: czuje się niefajnie ze z powodu moich dolegliwości nie pojechaliśmy. Chce sobie jednak poprawić samopoczucie i spytam partnerkę czy jej tez przykro.Ona albo uda ze nie i będziemy mogli oboje uznać ze nic przykrego się nie stało albo powie mi.prawde a ja wtedy wyżyje się na niej wylewając frustrację które sam odczuwam w związku ze swoją niedyspozycja. Tak czy siak ja sobie "zrobię dobrze" a ona niech się buja ze swoimi uczuciami.
34 2020-11-04 22:09:44 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-04 22:12:48)
Shoggies Polemika jest wszak wskazana Niemniej, jeśli facet jest ogólnie mało dyplomatyczny i nie potrafi rozmawiać, to tym gorzej dla Autorki, co zresztą potwierdza przytoczenie wspomnianych wyzwisk, skierowanych w stronę Autorki. Brak w komunikacji czy odpowiedniej reakcji to jedno i facet nie jest tutaj,być może, najlepszym przykładem. Jedna rzecz mnie jednak uderzyła, bo Loka gdzieś wyżej przytoczyła dokładnie takie stwierdzenie, jakiego sam bym użył czy też wydaje mi się najbardziej adekwatne to takich sytuacji:
(...)Ale ja bym dokładnie tak powiedziała. Że smutek, ale jeszcze dużo przed nami i pojedziemy np. za kilka miesięcy(...)
To dla mnie po prostu kwestia kalibru sytuacji i przyczyny, dla której dane wydarzenie się nie odbędzie zwykle wpływa na intensywność emocji, dlatego stwierdziłem, że Autorka wydaje mi się nieco nadwrażliwa..Dlatego zastanawiam się co by było gdyby problem zdrowotny był dużo poważniejszy..?
W pewnych sytuacjach te emocje ulatują same błyskawicznie a każda próba ich przebicia się jest powstrzymywana przez wagę tego powodu, dla którego plany zostały zmienione.
To tylko i wyłącznie moje odczucie
35 2020-11-05 07:48:41 Ostatnio edytowany przez Airuf (2020-11-05 08:24:47)
Potrzebuje porady.
Miałam wybrać się w weekend w urodzinowy wyjazd w góry Wyczekiwany wypoczynek od miasta. Nie jedziemy z powodu męczącego bólu w plecach partnera. Czasem jest mi zwyczajnie przykro, ze nie jedziemy. Partner zapytał mi się czy jest mi przykro, ze nie jedziemy? W tamtej chwili właśnie tak było i odpowiedziałam, ze tak. I wściekł się na mnie, ze jak w ogóle mogłam tak powiedzieć. On by nie powiedział. (Ogolnie jesteśmy zgranym związkiem). Czy ja nie mam prawa odczuwać smutku w tej sytuacji? Jest mi przykro widząc cierpiącego partnera, wiem ze jest mu zle z tego powodu ze nie jedziemy i to ze przyznałam się do tego ze mi przykro nie pomogło mu, ale tez czy zaraz rodzi się we mnie pytanie czy ja nie mam prawa odczuć smutku?
Autorko, masz pełne prawo... tylko widzisz, w związku czasem trzeba zdecydować czy dzielenie się danymi uczuciami jest "odpowiednie" w danym momencie.
Sama napisałaś: "Jest mi przykro widząc cierpiącego partnera, wiem ze jest mu zle z tego powodu ze nie jedziemy i to ze przyznałam się do tego ze mi przykro nie pomogło mu" - mimo tej wiedzy postanowiłaś być szczerą i dołożyłaś poczucia winy partnerowi. Szczerze? Ja w związku oczekiwał bym troszkę innej postawy w takiej sytuacji. Ty zdecydowałaś że wyrażenie Twojego żalu z powodu odwołania wyjazdu jest ważniejsze w tym momencie niż zniwelowanie poczucia winy partnera, który przecież nie zrobił tego celowo.
Jeżeli przez kwestie zdrowotne mojej partnerki ominą by nas wyczekiwany wyjazd i wiedział bym że partnerka się tym zadręcza, czuje się źle że przez nią mnie coś ominęło to nigdy nie eskalowałbym jej poczucia winy potwierdzając: bardzo chciałem jechać i przykro mi że nie jadę.
Pewne uczucia są niezależne od nas.
Wg. mnie Twój partner raczej liczył na tekst typu: Nie zadręczaj się, uda się następnym razem, dla mnie najważniejsze jest żebyś najpierw wrócił do sił, wyzdrowiał.
Czasem trzeba ocenić kontekst i uczucia jakie względem danej sytuacji żywi partner i zdecydować: czy ważniejsza jest szczerość czy samopoczucie bliskiej mi osoby.
Ale myślę że to już kwestia podejścia o związku, empatii.
36 2020-11-05 08:52:42 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-05 08:53:41)
Czytam wypowiedzi panów w tym wątku i zastanawiam się, czy dziękować siłom wyższym za mojego partnera, czy płakać nad strasznym losem tych, co cierpią prawdziwe katusze, bo partnerka powiedziała szczerze, że jej przykro, iż ich wspólne plany nie doszły do skutku.
Mam nadzieję, że mój partner nie jest ostatnim facetem na świecie, który potrafi zaakceptować informację o odczuciach swojej kobiety, która jest odrębnym człowiekiem i nie musi stawać się jego przedłużeniem i wyprzedzać jego odczucia, zapominając przy tym oczywiście całkowicie o swoich własnych emocjach.
Tak, zdecydowanie zaczynam rozumieć kryzys męskości. A właściwie kryzys człowieczeństwa, bo tak to należy traktować, gdy wymaga się od człowieka, aby unieważniał swoje odczucia, żeby zaspokoić cudze ego.
37 2020-11-05 10:50:26 Ostatnio edytowany przez Airuf (2020-11-05 11:01:59)
Czytam wypowiedzi panów w tym wątku i zastanawiam się, czy dziękować siłom wyższym za mojego partnera, czy płakać nad strasznym losem tych, co cierpią prawdziwe katusze, bo partnerka powiedziała szczerze, że jej przykro, iż ich wspólne plany nie doszły do skutku.
Mam nadzieję, że mój partner nie jest ostatnim facetem na świecie, który potrafi zaakceptować informację o odczuciach swojej kobiety, która jest odrębnym człowiekiem i nie musi stawać się jego przedłużeniem i wyprzedzać jego odczucia, zapominając przy tym oczywiście całkowicie o swoich własnych emocjach.
Tak, zdecydowanie zaczynam rozumieć kryzys męskości. A właściwie kryzys człowieczeństwa, bo tak to należy traktować, gdy wymaga się od człowieka, aby unieważniał swoje odczucia, żeby zaspokoić cudze ego.
Wszystko zależy od człowieka. Dla jednych to co opisałaś będzie zaspokajaniem cudzego ego, dla innych konieczność manifestowania tu i teraz swojego zawodu, wiedząc że dobije to partnera który i tak już się obwinia - będzie zaspokajaniem swojego ego.
Chociaż mocno przesadzasz w części wypowiedzi (nikt nie mówił o zapominaniu o swoich emocjach, po prostu można wybrać lepszy moment na ich manifestowanie, no ale nie każdy obdażony jest empatią wobec innych by wpaść na to że to co teraz powie sprawi komuś przykrość) to cieszy mnie fakt że ostatecznie nie jest to tylko "kryzys męskości".
Ps. Szczerze Ci życzę żeby Twój partner wobec tego zawsze pamiętał o swoich emocjach i uczuciach i wyrażał je zawsze wtedy kiedy ma na to ochotę. Bo rozumiem że "prawdziwy mężczyzna" ma być szorstki, bezpośredni, bez cienia wyczucia i delikatnosci, mając w 4 literach czy jego słowa w danym momencie nie sprawią partnerce przykrości.
MagdaLena1111 napisał/a:Czytam wypowiedzi panów w tym wątku i zastanawiam się, czy dziękować siłom wyższym za mojego partnera, czy płakać nad strasznym losem tych, co cierpią prawdziwe katusze, bo partnerka powiedziała szczerze, że jej przykro, iż ich wspólne plany nie doszły do skutku.
Mam nadzieję, że mój partner nie jest ostatnim facetem na świecie, który potrafi zaakceptować informację o odczuciach swojej kobiety, która jest odrębnym człowiekiem i nie musi stawać się jego przedłużeniem i wyprzedzać jego odczucia, zapominając przy tym oczywiście całkowicie o swoich własnych emocjach.
Tak, zdecydowanie zaczynam rozumieć kryzys męskości. A właściwie kryzys człowieczeństwa, bo tak to należy traktować, gdy wymaga się od człowieka, aby unieważniał swoje odczucia, żeby zaspokoić cudze ego.Wszystko zależy od człowieka. Dla jednych to co opisałaś będzie zaspokajaniem cudzego ego, dla innych konieczność manifestowania tu i teraz swojego zawodu, wiedząc że dobije to partnera który i tak już się obwinia - będzie zaspokajaniem swojego ego.
Chociaż mocno przesadzasz w części wypowiedzi (nikt nie mówił o zapominaniu o swoich emocjach, po prostu można wybrać lepszy moment na ich manifestowanie, no ale nie każdy obdażony jest empatią wobec innych by wpaść na to że to co teraz powie sprawi komuś przykrość) to cieszy mnie fakt że ostatecznie nie jest to tylko "kryzys męskości".Ps. Szczerze Ci życzę żeby Twój partner wobec tego zawsze pamiętał o swoich emocjach i uczuciach i wyrażał je zawsze wtedy kiedy ma na to ochotę. Bo rozumiem że "prawdziwy mężczyzna" ma być szorstki, bezpośredni, bez cienia wyczucia i delikatnosci, mając w 4 literach czy jego słowa w danym momencie nie sprawią partnerce przykrości.
Zgoda, że ważne, aby się dobrać. Tu od razu panie (panów też), które uważają, że należy zostawiać swoje emocje na boku, albo uzależniać je od nastrojów partnera, odsyłam do wątku Kobiet kochających za bardzo. Dokładnie tam widać ten mechanizm poświęcania siebie, żeby zaspokoić emocjonalne potrzeby drugiej osoby. Broń Boże nie można pozwolić, żeby partner poczuł jakikolwiek dyskomfort, żeby pojawił się choćby cień jego niezadowolenia, bo wtedy to masakra i jego wściekłość staje się uzasadniona. W tym celu trzeba mieć wszystkie światła i radar ustawiony na niego, tego jedynego, który może, a właściwie nie może poczuć się niekomfortowo. Aby wyeliminować wszelkie zakłócenia partnerka powinna najlepiej nie odczuwać.
Zapewniam Cię Airuf, że Matek Teres nie brakuje i zawsze znajdzie się jakaś, która będzie biednego nieutulonego misia jednak tulić, zapominając o sobie. Nic się nie dzieje bez przyczyny.
Co do PS. Powiem Ci szczerze, że jakiś czas temu sobie myślałam, że powinnam być w związku z takim misiem, z którym byśmy sobie żyli w symbiozie, ale potem odkryłam, że związałam się z takim nieco szorstkim typem ;-), bo nadwrażliwy na punkcie własnego ego facet by zwyczajnie że mną nie wytrzymał. I ja z nim także :-D O czym świadczy mój stosunek do takich nadwrażliwych misiów, jak bohater tegoż wątku.
39 2020-11-05 12:07:27 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2020-11-05 12:08:36)
MagdaLena1111 napisał/a:Czytam wypowiedzi panów w tym wątku i zastanawiam się, czy dziękować siłom wyższym za mojego partnera, czy płakać nad strasznym losem tych, co cierpią prawdziwe katusze, bo partnerka powiedziała szczerze, że jej przykro, iż ich wspólne plany nie doszły do skutku.
Mam nadzieję, że mój partner nie jest ostatnim facetem na świecie, który potrafi zaakceptować informację o odczuciach swojej kobiety, która jest odrębnym człowiekiem i nie musi stawać się jego przedłużeniem i wyprzedzać jego odczucia, zapominając przy tym oczywiście całkowicie o swoich własnych emocjach.
Tak, zdecydowanie zaczynam rozumieć kryzys męskości. A właściwie kryzys człowieczeństwa, bo tak to należy traktować, gdy wymaga się od człowieka, aby unieważniał swoje odczucia, żeby zaspokoić cudze ego.Wszystko zależy od człowieka. Dla jednych to co opisałaś będzie zaspokajaniem cudzego ego, dla innych konieczność manifestowania tu i teraz swojego zawodu, wiedząc że dobije to partnera który i tak już się obwinia - będzie zaspokajaniem swojego ego.
Chociaż mocno przesadzasz w części wypowiedzi (nikt nie mówił o zapominaniu o swoich emocjach, po prostu można wybrać lepszy moment na ich manifestowanie, no ale nie każdy obdażony jest empatią wobec innych by wpaść na to że to co teraz powie sprawi komuś przykrość) to cieszy mnie fakt że ostatecznie nie jest to tylko "kryzys męskości".Ps. Szczerze Ci życzę żeby Twój partner wobec tego zawsze pamiętał o swoich emocjach i uczuciach i wyrażał je zawsze wtedy kiedy ma na to ochotę. Bo rozumiem że "prawdziwy mężczyzna" ma być szorstki, bezpośredni, bez cienia wyczucia i delikatnosci, mając w 4 literach czy jego słowa w danym momencie nie sprawią partnerce przykrości.
Dlaczego nazywasz "manifestowaniem swoich uczuć tu i teraz "sytuacje w której Autorka sama z siebie nie wyskoczyla z tekstem ze jej przykro i smutno ze nie wyjechali tylko została o to ZAPYTANA przez partnera. Bo serio nie kumam jej winy skoro to właśnie on tu i teraz oczekiwal odpowiedzi. Czym innym jest powiedzieć komuś ot tak np ale się spaslas zrob coś ze soba a czym innym odpowiedzieć szczerze na pytanie partnera czy jest gruby ze tak owszem ma nadwagę. Bo ja myslalam ze partner to osoba wobec której mamy być szczerzy, szczególnie jeśli o to prosi a skoro pyta to chyba chce usłyszeć prawdę. Druga sprawa to to ze Autorka przyznała tylko ze tak jest jej smutno a nie powiedziała "no raczej jestem wściekła i rozżalona ze przez.Twoje durne dolegliwości mamy spieprzone plany wyjazdowe". Bo taka odpowiedź faktycznie byłaby poniżej pasa mimo ze partner pytal. Tu jednak zgodnie z relacja Autorki taka sytuacja nie miała miejsca.
O matko, jak w filmie Koterskiego.
''Nie wspomniałam o tym wcześniej, ale w nerwach podczas kłótni rzucił do mnie „wypierdalaj już do tej pracy”. ----> Facet zachowal sie jak cham i burak i tyle w tym temacie.
Dziękuję za wszystkie wasze wpisy! Facet czuje się lepiej. Chodzi na masaże. Koniec końców nigdzie nie jedziemy przez sytuacje w kraju. Jeśli chodzi o sprzeczkę całą tą sytuacje on dalej podtrzymuje to, ze on zachowałby się inaczej. Przeprosił za swoje zachowanie wobec mnie.
42 2020-11-05 21:31:19 Ostatnio edytowany przez Airuf (2020-11-05 21:45:20)
Airuf napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Czytam wypowiedzi panów w tym wątku i zastanawiam się, czy dziękować siłom wyższym za mojego partnera, czy płakać nad strasznym losem tych, co cierpią prawdziwe katusze, bo partnerka powiedziała szczerze, że jej przykro, iż ich wspólne plany nie doszły do skutku.
Mam nadzieję, że mój partner nie jest ostatnim facetem na świecie, który potrafi zaakceptować informację o odczuciach swojej kobiety, która jest odrębnym człowiekiem i nie musi stawać się jego przedłużeniem i wyprzedzać jego odczucia, zapominając przy tym oczywiście całkowicie o swoich własnych emocjach.
Tak, zdecydowanie zaczynam rozumieć kryzys męskości. A właściwie kryzys człowieczeństwa, bo tak to należy traktować, gdy wymaga się od człowieka, aby unieważniał swoje odczucia, żeby zaspokoić cudze ego.Wszystko zależy od człowieka. Dla jednych to co opisałaś będzie zaspokajaniem cudzego ego, dla innych konieczność manifestowania tu i teraz swojego zawodu, wiedząc że dobije to partnera który i tak już się obwinia - będzie zaspokajaniem swojego ego.
Chociaż mocno przesadzasz w części wypowiedzi (nikt nie mówił o zapominaniu o swoich emocjach, po prostu można wybrać lepszy moment na ich manifestowanie, no ale nie każdy obdażony jest empatią wobec innych by wpaść na to że to co teraz powie sprawi komuś przykrość) to cieszy mnie fakt że ostatecznie nie jest to tylko "kryzys męskości".Ps. Szczerze Ci życzę żeby Twój partner wobec tego zawsze pamiętał o swoich emocjach i uczuciach i wyrażał je zawsze wtedy kiedy ma na to ochotę. Bo rozumiem że "prawdziwy mężczyzna" ma być szorstki, bezpośredni, bez cienia wyczucia i delikatnosci, mając w 4 literach czy jego słowa w danym momencie nie sprawią partnerce przykrości.
Zgoda, że ważne, aby się dobrać. Tu od razu panie (panów też), które uważają, że należy zostawiać swoje emocje na boku, albo uzależniać je od nastrojów partnera, odsyłam do wątku Kobiet kochających za bardzo. Dokładnie tam widać ten mechanizm poświęcania siebie, żeby zaspokoić emocjonalne potrzeby drugiej osoby. Broń Boże nie można pozwolić, żeby partner poczuł jakikolwiek dyskomfort, żeby pojawił się choćby cień jego niezadowolenia, bo wtedy to masakra i jego wściekłość staje się uzasadniona. W tym celu trzeba mieć wszystkie światła i radar ustawiony na niego, tego jedynego, który może, a właściwie nie może poczuć się niekomfortowo. Aby wyeliminować wszelkie zakłócenia partnerka powinna najlepiej nie odczuwać.
Zapewniam Cię Airuf, że Matek Teres nie brakuje i zawsze znajdzie się jakaś, która będzie biednego nieutulonego misia jednak tulić, zapominając o sobie. Nic się nie dzieje bez przyczyny.Co do PS. Powiem Ci szczerze, że jakiś czas temu sobie myślałam, że powinnam być w związku z takim misiem, z którym byśmy sobie żyli w symbiozie, ale potem odkryłam, że związałam się z takim nieco szorstkim typem ;-), bo nadwrażliwy na punkcie własnego ego facet by zwyczajnie że mną nie wytrzymał. I ja z nim także :-D O czym świadczy mój stosunek do takich nadwrażliwych misiów, jak bohater tegoż wątku.
Zgadzam się z Tobą w 100% z tym dobraniem.
Natomiast w dalszym ciągu uważam że skaczesz ze skrajności w skrajność. Nikt nie pisał o poświęcaniu siebie żeby zaspokoić potrzeby drugiej osoby. Chodzi raczej o delikatne niuanse, wyczucie kiedy zbytnia szczerość może zranić. To przychodzi z czasem oczywiście, jak już dobrze się pozna partnera.
Dlaczego nazywasz "manifestowaniem swoich uczuć tu i teraz "sytuacje w której Autorka sama z siebie nie wyskoczyla z tekstem ze jej przykro i smutno ze nie wyjechali tylko została o to ZAPYTANA przez partnera. Bo serio nie kumam jej winy skoro to właśnie on tu i teraz oczekiwal odpowiedzi. Czym innym jest powiedzieć komuś ot tak np ale się spaslas zrob coś ze soba a czym innym odpowiedzieć szczerze na pytanie partnera czy jest gruby ze tak owszem ma nadwagę. Bo ja myslalam ze partner to osoba wobec której mamy być szczerzy, szczególnie jeśli o to prosi a skoro pyta to chyba chce usłyszeć prawdę. Druga sprawa to to ze Autorka przyznała tylko ze tak jest jej smutno a nie powiedziała "no raczej jestem wściekła i rozżalona ze przez.Twoje durne dolegliwości mamy spieprzone plany wyjazdowe". Bo taka odpowiedź faktycznie byłaby poniżej pasa mimo ze partner pytal. Tu jednak zgodnie z relacja Autorki taka sytuacja nie miała miejsca.
Nie wiem, może ja jestem jakiś "zbyt empatyczny". Po prostu wiem że ludzi pytają o różne rzeczy z różnych powodów i idzie wyczuć czy oczekują w danym momencie szczerej odpowiedzi, nawet jak było by to bolesne, czy pytają bo potrzebują pocieszenia, potwierdzenia że nie jest tak źle. Ludzie nie są zero-jedynkowi: nie pytasz - nie wyskakuję z tym sama, zapytasz - powiem Ci wszystko, nawet jeżeli miało Cie to dobić.
Mnie w tym po prostu ruszyło to:
Jest mi przykro widząc cierpiącego partnera, wiem ze jest mu zle z tego powodu ze nie jedziemy...
Autorka wiedziała że partner czuje się winny, pomimo iż nie zrobił celowo niczego, ale on jest powodem tego że ich plany się nie spełniły. Naprawdę tak wiele trzeba żeby zauważyć że w niczym nie pomoże potwierdzenie zawodu? Na serio to za dużo odpowiedzieć w takiej sytuacji coś w stylu: Nie udało się teraz to uda się następnym razem, teraz najważniejsze jest żebyś wrócił do zdrowia... ?
Przepraszam, ale aż nie wierzę że z osób które są tego zdania iż: zapytał to dostał odpowiedź i tyle, wszyscy zawsze mówicie tylko prawdę, prosto w cztery oczy, nie licząc się z tym jak wasz rozmówca się czuje w danym momencie.
43 2020-11-05 21:43:04 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-05 21:45:29)
Zgadzam się z Tobą w 100% z tym dobraniem.
Natomiast w dalszym ciągu uważam że skaczesz ze skrajności w skrajność. Nikt nie pisał o poświęcaniu siebie żeby zaspokoić potrzeby drugiej osoby. Chodzi raczej o delikatne niuanse, wyczucie kiedy zbytnia szczerość może zranić.
Ach, o delikatne niuanse chodzi. Zbytnia szczerość nie jest ok.
Wszystko to mega ciekawe. Tak to mnie przekonuje, że pewnych osób należy unikać. Jednak wolę facetów, których samopoczucie i samoocena nie są na tyle kruche, że cierpią katusze, gdy podzielę się swoimi odczuciami.
Jak dla mnie to piszesz z perspektywy osoby, która zadając pytanie o odczucia drugiej osoby, wcale nie jest zainteresowana jej odczuciami, ale pragnie jedynie zaspokojenia własnych potrzeb bycia pępkiem wszechświata i głodu atencji. I o tym mówiłam, gdy pisałam o ego, które jest tak kruche, że potrzebuje ciągłego dowartościowywania. A druga osoba jest potrzebna właściwie po to, żeby mieć oczka wpatrzone w swoją wspaniałość. A jakby się pojawił cień, który mógłby na tę wspaniałość paść, to wybuch złości jest uzasadniony. No jakże mogła się nie domyśleć, że wcale nie pytał o jej odczucia, gdy zadawał takie pytanie, ale celem była poprawa jego samopoczucia, którego ona miała dokonać.
44 2020-11-05 21:53:17 Ostatnio edytowany przez Airuf (2020-11-05 21:56:26)
Airuf napisał/a:Zgadzam się z Tobą w 100% z tym dobraniem.
Natomiast w dalszym ciągu uważam że skaczesz ze skrajności w skrajność. Nikt nie pisał o poświęcaniu siebie żeby zaspokoić potrzeby drugiej osoby. Chodzi raczej o delikatne niuanse, wyczucie kiedy zbytnia szczerość może zranić.Ach, o delikatne niuanse chodzi. Zbytnia szczerość nie jest ok.
Wszystko to mega ciekawe. Tak to mnie przekonuje, że pewnych osób należy unikać. Jednak wolę facetów, których samopoczucie i samoocena nie są na tyle kruche, że cierpią katusze, gdy podzielę się swoimi odczuciami.Jak dla mnie to piszesz z perspektywy osoby, która zadając pytanie o odczucia drugiej osoby, wcale nie jest zainteresowana jej odczuciami, ale pragnie jedynie zaspokojenia własnych potrzeb bycia pępkiem wszechświata i głodu atencji. I o tym mówiłam, gdy pisałam o ego, które jest tak kruche, że potrzebuje ciągłego dowartościowywania. A druga osoba jest potrzebna właściwie po to, żeby mieć oczka wpatrzone w swoją wspaniałość. A jakby się pojawił cień, który mógłby na tę wspaniałość paść, to wybuch złości jest uzasadniony. No jakże mogła się nie domyśleć, że wcale nie pytał o jej odczucia, gdy zadawał takie pytanie, ale celem była poprawa jego samopoczucia, którego ona miała dokonać.
Zapytam jeszcze raz, bo chyba nie rozumiesz: zdajesz sobie sprawę że żadna z tych postaw nie musi być stosowana w 100% przypadków? Nie ma tak że tylko albo jedno albo drugie? Że czasami można być szczerym, a czasami warto wziąć pod uwagę uczucia drugiej osoby i trochę stonować odpowiedź?
Jak np. zadzwoni do mnie kumpel żeby się spotkać bo chce pogadać, bo np. stracił pracę i ma doła to zależnie od sytuacji czasem mu powiem: "nie lamentuj, weź się w garść, nie ta praca to inna", ale czasem jak zobaczę że jest w gorszym stanie to powiem: "Stary, nie łam się, nie pykło - ale to nie Twoja wina, jesteś dobrym fachowcem, na bank znajdziesz lepszą pracę..."
I jeszcze jedno, każdy czasem ma doła, gorsze myśli, potrzebuje pocieszenia - nie oznacza to że od razu chce być pępkiem świata i potrzebuje ciągłego dowartościowywania...
Nie przyjmuję do wiadomości że człowiek ma w każdej sytuacji wykazywać się tylko jedną postawą.
45 2020-11-05 21:55:14 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2020-11-05 22:00:48)
MagdaLena1111 napisał/a:Airuf napisał/a:Wszystko zależy od człowieka. Dla jednych to co opisałaś będzie zaspokajaniem cudzego ego, dla innych konieczność manifestowania tu i teraz swojego zawodu, wiedząc że dobije to partnera który i tak już się obwinia - będzie zaspokajaniem swojego ego.
Chociaż mocno przesadzasz w części wypowiedzi (nikt nie mówił o zapominaniu o swoich emocjach, po prostu można wybrać lepszy moment na ich manifestowanie, no ale nie każdy obdażony jest empatią wobec innych by wpaść na to że to co teraz powie sprawi komuś przykrość) to cieszy mnie fakt że ostatecznie nie jest to tylko "kryzys męskości".Ps. Szczerze Ci życzę żeby Twój partner wobec tego zawsze pamiętał o swoich emocjach i uczuciach i wyrażał je zawsze wtedy kiedy ma na to ochotę. Bo rozumiem że "prawdziwy mężczyzna" ma być szorstki, bezpośredni, bez cienia wyczucia i delikatnosci, mając w 4 literach czy jego słowa w danym momencie nie sprawią partnerce przykrości.
Zgoda, że ważne, aby się dobrać. Tu od razu panie (panów też), które uważają, że należy zostawiać swoje emocje na boku, albo uzależniać je od nastrojów partnera, odsyłam do wątku Kobiet kochających za bardzo. Dokładnie tam widać ten mechanizm poświęcania siebie, żeby zaspokoić emocjonalne potrzeby drugiej osoby. Broń Boże nie można pozwolić, żeby partner poczuł jakikolwiek dyskomfort, żeby pojawił się choćby cień jego niezadowolenia, bo wtedy to masakra i jego wściekłość staje się uzasadniona. W tym celu trzeba mieć wszystkie światła i radar ustawiony na niego, tego jedynego, który może, a właściwie nie może poczuć się niekomfortowo. Aby wyeliminować wszelkie zakłócenia partnerka powinna najlepiej nie odczuwać.
Zapewniam Cię Airuf, że Matek Teres nie brakuje i zawsze znajdzie się jakaś, która będzie biednego nieutulonego misia jednak tulić, zapominając o sobie. Nic się nie dzieje bez przyczyny.Co do PS. Powiem Ci szczerze, że jakiś czas temu sobie myślałam, że powinnam być w związku z takim misiem, z którym byśmy sobie żyli w symbiozie, ale potem odkryłam, że związałam się z takim nieco szorstkim typem ;-), bo nadwrażliwy na punkcie własnego ego facet by zwyczajnie że mną nie wytrzymał. I ja z nim także :-D O czym świadczy mój stosunek do takich nadwrażliwych misiów, jak bohater tegoż wątku.
Zgadzam się z Tobą w 100% z tym dobraniem.
Natomiast w dalszym ciągu uważam że skaczesz ze skrajności w skrajność. Nikt nie pisał o poświęcaniu siebie żeby zaspokoić potrzeby drugiej osoby. Chodzi raczej o delikatne niuanse, wyczucie kiedy zbytnia szczerość może zranić. To przychodzi z czasem oczywiście, jak już dobrze się pozna partnera.feniks35 napisał/a:Dlaczego nazywasz "manifestowaniem swoich uczuć tu i teraz "sytuacje w której Autorka sama z siebie nie wyskoczyla z tekstem ze jej przykro i smutno ze nie wyjechali tylko została o to ZAPYTANA przez partnera. Bo serio nie kumam jej winy skoro to właśnie on tu i teraz oczekiwal odpowiedzi. Czym innym jest powiedzieć komuś ot tak np ale się spaslas zrob coś ze soba a czym innym odpowiedzieć szczerze na pytanie partnera czy jest gruby ze tak owszem ma nadwagę. Bo ja myslalam ze partner to osoba wobec której mamy być szczerzy, szczególnie jeśli o to prosi a skoro pyta to chyba chce usłyszeć prawdę. Druga sprawa to to ze Autorka przyznała tylko ze tak jest jej smutno a nie powiedziała "no raczej jestem wściekła i rozżalona ze przez.Twoje durne dolegliwości mamy spieprzone plany wyjazdowe". Bo taka odpowiedź faktycznie byłaby poniżej pasa mimo ze partner pytal. Tu jednak zgodnie z relacja Autorki taka sytuacja nie miała miejsca.
Nie wiem, może ja jestem jakiś "zbyt empatyczny". Po prostu wiem że ludzi pytają o różne rzeczy z różnych powodów i idzie wyczuć czy oczekują w danym momencie szczerej odpowiedzi, nawet jak było by to bolesne, czy pytają bo potrzebują pocieszenia, potwierdzenia że nie jest tak źle. Ludzie nie są zero-jedynkowi: nie pytasz - nie wyskakuję z tym sama, zapytasz - powiem Ci wszystko, nawet jeżeli miało Cie to dobić.
Mnie w tym po prostu ruszyło to:poprostujam napisał/a:Jest mi przykro widząc cierpiącego partnera, wiem ze jest mu zle z tego powodu ze nie jedziemy...
Autorka wiedziała że partner czuje się winny, pomimo iż nie zrobił celowo niczego, ale on jest powodem tego że ich plany się nie spełniły. Naprawdę tak wiele trzeba żeby zauważyć że w niczym nie pomoże potwierdzenie zawodu? Na serio to za dużo odpowiedzieć w takiej sytuacji coś w stylu: Nie udało się teraz to uda się następnym razem, teraz najważniejsze jest żebyś wrócił do zdrowia... ?
Przepraszam, ale aż nie wierzę że z osób które są tego zdania iż: zapytał to dostał odpowiedź i tyle, wszyscy zawsze mówicie tylko prawdę, prosto w cztery oczy, nie licząc się z tym jak wasz rozmówca się czuje w danym momencie.
Znajomym mogę mówić "białe kłamstwa" ale partnerowi mowie prawdę. Nie, nie wale mu w oczy ze mam wkur....na.jego bolące plecy i ze przez niego mam depresję z powodu braku wyjazdu. Ale też nie mówię a skądże wogole mi na tym wyjeździe nie zależało i wręcz się cieszę że tak wyszło. Bo po.pierwsze w stosunku do kogo mam byc szczera jak nie do najbliższej osoby? A po drugie moze serio uwierzy ze ten wyjazd to zbyteczny wydatek skoro podeszłam do niego na zasadzie whatever. Po co go realizować nawet jak wyzdrowieje skoro mi w sumie wisi i powiewa ze nie doszedł do skutku.
Tak jak pisalam szczerość można zaserwować w delikatny sposób ale niech to będzie szczerość.
Edit" zresztą dla mnie to dyskusja akademicka w tym.konkretnym przypadku bo mój mąż nie zapytalby nigdy perfidnie czy mi przykro oczekując ze mu poprawie samopoczucie kłamaniem ze nie. Powiedziałby " wiem ze Ci przykro i mi też ale obiecuje ze to nadrobimy " i wtedy ja juz nic nie muaialabym dodawać krzywdzącego czy pocieszającego tylko zwyczajnie bym go przytuliła.
46 2020-11-05 21:56:29 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-05 22:01:45)
Airuf, rozumiem. Pisałeś o hipotetycznej sytuacji, a ja tu uparcie odwołuję się i wracam do historii opisanej w wątku. Mea culpa. Nie było sprawy.
47 2020-11-05 22:01:41 Ostatnio edytowany przez Airuf (2020-11-05 22:13:06)
Znajomym mogę mówić "białe kłamstwa" ale partnerowi mowie prawdę. Nie, nie wale mu w oczy ze mam wkur....na.jego bolące plecy i ze przez niego mam depresję z powodu braku wyjazdu. Ale też nie mówię a skądże wogole mi na tym wyjeździe nie zależało i wręcz się cieszę że tak wyszło. Bo po.pierwsze w stosunku do kogo mam byc szczera jak nie do najbliższej osoby? A po drugie moze serio uwierzy ze ten wyjazd to zbyteczny wydatek skoro podeszłam do niego na zasadzie whatever. Po co go realizować nawet jak wyzdrowieje skoro mi w sumie wisi i powiewa ze nie doszedł do skutku.
Tak jak pisalam szczerość można zaserwować w delikatny sposób ale niech to będzie szczerość.
To przeczytaj co ja napisałem... może użyte przeze mnie przykładowe zdanie które mogła powiedzieć autorka nie jest dokładnie tym co Ty masz na myśli. Ja nie twierdzę że miała go okłamać, tylko z wypowiedzi autorki wnioskuję że było to coś w stylu: Tak, przykro mi że nie pojedziemy - tak bardzo chciałam jechać... Można było inaczej...
Airuf, rozumiem. Pisałeś o hipotetycznej sytuacji, a ja tu uparcie odwołuję się i wracam do historii opisanej w wątku. Mea culpa. Nie było sprawy.
Spoko, ja nawet nie chcę poruszać zachowania partnera autorki, zresztą już napisała że przeprosił i faktycznie: miał za co. Z mojej strony przepraszam, bo ja faktycznie lubię teoretyzować i czasem "użyć" sprawy z wątku jako przykładu. A tu wątek wydał mi się dobrym tematem do ogólnej dyskusji w kwestii "prawa" do wyrażania swoich uczuć, emocji.
MagdaLena1111 napisał/a:Airuf napisał/a:Zgadzam się z Tobą w 100% z tym dobraniem.
Natomiast w dalszym ciągu uważam że skaczesz ze skrajności w skrajność. Nikt nie pisał o poświęcaniu siebie żeby zaspokoić potrzeby drugiej osoby. Chodzi raczej o delikatne niuanse, wyczucie kiedy zbytnia szczerość może zranić.Ach, o delikatne niuanse chodzi. Zbytnia szczerość nie jest ok.
Wszystko to mega ciekawe. Tak to mnie przekonuje, że pewnych osób należy unikać. Jednak wolę facetów, których samopoczucie i samoocena nie są na tyle kruche, że cierpią katusze, gdy podzielę się swoimi odczuciami.Jak dla mnie to piszesz z perspektywy osoby, która zadając pytanie o odczucia drugiej osoby, wcale nie jest zainteresowana jej odczuciami, ale pragnie jedynie zaspokojenia własnych potrzeb bycia pępkiem wszechświata i głodu atencji. I o tym mówiłam, gdy pisałam o ego, które jest tak kruche, że potrzebuje ciągłego dowartościowywania. A druga osoba jest potrzebna właściwie po to, żeby mieć oczka wpatrzone w swoją wspaniałość. A jakby się pojawił cień, który mógłby na tę wspaniałość paść, to wybuch złości jest uzasadniony. No jakże mogła się nie domyśleć, że wcale nie pytał o jej odczucia, gdy zadawał takie pytanie, ale celem była poprawa jego samopoczucia, którego ona miała dokonać.
Zapytam jeszcze raz, bo chyba nie rozumiesz: zdajesz sobie sprawę że żadna z tych postaw nie musi być stosowana w 100% przypadków? Nie ma tak że tylko albo jedno albo drugie? Że czasami można być szczerym, a czasami warto wziąć pod uwagę uczucia drugiej osoby i trochę stonować odpowiedź?
Jak np. zadzwoni do mnie kumpel żeby się spotkać bo chce pogadać, bo np. stracił pracę i ma doła to zależnie od sytuacji czasem mu powiem: "nie lamentuj, weź się w garść, nie ta praca to inna", ale czasem jak zobaczę że jest w gorszym stanie to powiem: "Stary, nie łam się, nie pykło - ale to nie Twoja wina, jesteś dobrym fachowcem, na bank znajdziesz lepszą pracę..."
I jeszcze jedno, każdy czasem ma doła, gorsze myśli, potrzebuje pocieszenia - nie oznacza to że od razu chce być pępkiem świata i potrzebuje ciągłego dowartościowywania...
Nie przyjmuję do wiadomości że człowiek ma w każdej sytuacji wykazywać się tylko jedną postawą.
Ale czy nie można być szczerym i wyrazić to w stonowany sposób? Każdy niby mówi, że oczekuje od partnera szczerości i uczciwości, a w godzinie próby iluzja rozpada się na kawałki. Oczywiście, że empatia powinna działać w dwie strony. Natomiast jeśli partner zadaje mi pytanie, to nie będę go okłamywać, żeby go w danym momencie "uchronić". Mogę wyrazić moje uczucia z miłością i delikatnością i przy okazji nie obrażać jego inteligencji, bo przecież skoro pyta, to widzi, że w danym momencie mierzę się z jakimiś trudnymi emocjami.
Wydaje mi się, że w tym cały jest ambaras, żeby promować u partnera szczerą i otwartą, ale opartą na empatii komunikację, zatem odnosząc się do przykładu:
-On: jest ci przykro, że nie jedziemy?
-Ona: tak, jest mi przykro (szczerość), ale w tym momencie bardziej martwię się o ciebie (troska), twoje zdrowie jest najważniejsze (wsparcie) i mam nadzieję, że wkrótce poczujesz się lepiej
Przykładowo tak wyrażony komunikat pokazuje prawdę o uczuciach partnera, ale okazuje też wsparcie i troskę, której osłabiony drugi partner potrzebuje.
Uważam, że szczerość (nie raniąca szczerość, wyrażona z miłością i empatią) w momencie kiedy partner zadaje pytanie jest najwyższą formą szacunku, zaufania oraz jest podstawą poczucia bezpieczeństwa w relacji.
Natomiast jeśli ktoś zadaje pytanie, żeby usłyszeć to co jest mu wygodnie usłyszeć w danym momencie, to z całym szacunkiem, ale jest niedojrzały.
feniks35 powtórzyła dokładnie to, o czym wspomniała wcześniej Loka: dokładnie takiej reakcji bym oczekiwał. Mam wrażenie, że zostały tu poruszone dwie kwestie: zachowania partnera Autorki i samej wrażliwości Autorki, o której sama zresztą wspomniała. Dla mnie osobiście taka reakcja( tyle, co wiem z opisu) jest po prostu zbyt wyrazista. Nie wiem, co to za bóle go chwyciły, ale czy nie jest często tak, że to bezpośrednia przyczyna danego zjawiska czy zdarzenia silnie determinuje stopień okazywanych emocji?
feniks35 powtórzyła dokładnie to, o czym wspomniała wcześniej Loka: dokładnie takiej reakcji bym oczekiwał. Mam wrażenie, że zostały tu poruszone dwie kwestie: zachowania partnera Autorki i samej wrażliwości Autorki, o której sama zresztą wspomniała. Dla mnie osobiście taka reakcja( tyle, co wiem z opisu) jest po prostu zbyt wyrazista. Nie wiem, co to za bóle go chwyciły, ale czy nie jest często tak, że to bezpośrednia przyczyna danego zjawiska czy zdarzenia silnie determinuje stopień okazywanych emocji?
Nie wiem skąd wniosek ze powtórzyłam to co Lady Loka bo tak się składa że mam w tym temacie wlasnie odmienne zdanie niż ona. Ja jestem orędowniczka mówienia o swoich uczuciach a nie udawania ze nic się nie stało skoro partner sam mnie o nie pyta. Jedyne z czym się zgadzamy to to ze można je wyrazić w sposób delikatny lub nadmiernie dobitny. Tyle tylko, ze w tym konkretnym przypadku nie było problemu z delikatnoscia Autorki w wyrażeniu swojego smutku tylko faktem ze zdaniem części piszących, w tym Loki powinna sobie wogole na ten moment darować z ujawnianiem co czuje bo to jest taplanie sie w smutku. Dlatego proszę mnie nie brać pod wspolny mianownik z takim stanowiskiem bo się z nim kompletnie nie zgadzam.
51 2020-11-06 22:05:28 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-06 22:05:58)
Zapomniałem zacytować Chodziło mi o to zdanie:
Powiedziałby " wiem ze Ci przykro i mi też ale obiecuje ze to nadrobimy"
Jeśli zaś nie zgadza się to ze zdaniem Loki, to mimo wszystko jestem bliski jej zdania, bo chodziło mi dokładnie o to:
(...)Ale ja bym dokładnie tak powiedziała. Że smutek, ale jeszcze dużo przed nami i pojedziemy np. za kilka miesięcy(...)
Reakcja faceta to jedno, bo nie była zbyt przemyślana, ale poza tym przyczyna aż tak wielkiego żalu Autorki jest, w moim odczuciu, nieadekwatna do problemu i przyczyny jego powstania.
Zapomniałem zacytować
Chodziło mi o to zdanie:
Powiedziałby " wiem ze Ci przykro i mi też ale obiecuje ze to nadrobimy"
Jeśli zaś nie zgadza się to ze zdaniem Loki, to mimo wszystko jestem bliski jej zdania, bo chodziło mi dokładnie o to:
LadyLoka napisał/a:(...)Ale ja bym dokładnie tak powiedziała. Że smutek, ale jeszcze dużo przed nami i pojedziemy np. za kilka miesięcy(...)
Reakcja faceta to jedno, bo nie była zbyt przemyślana, ale poza tym przyczyna aż tak wielkiego żalu Autorki jest, w moim odczuciu, nieadekwatna do problemu i przyczyny jego powstania.
Pokaż mi proszę zdanie / zdania wskazujące na nadmierny żal autorki, jak został wyrażony, gdzie? Ja serio tego nie widzę, może niedokładnie przeczytałam, ale wydaje mi się, że to co zrobiła, to odpowiedziała na pytanie "czy ci przykro?" - "tak, przykro mi".