Dzień dobry,
Mam 24 lata, około pół roku temu poznałem kobietę-(S). Po raz pierwszy naprawdę się zakochałem Nie pomoże nawet Rafaello, które wyraża więcej niż 1000 słów
I tu pojawiły się schody, zaczął się stres, niepewność… Sam się dziwię jak to uczucie potrafi ogłupić człowieka… Podczas pewnej uroczystości poszliśmy pogadać i dostałem krótko mówiąc opierdziel, że nic nie działam, bo ona nie ma ochoty chodzić za rączkę przez pół roku jak dzieci. Powiedziałem jej, że nigdy mi tak nie zależało na drugiej osobie. Wszystko było ok i poszliśmy dalej się gibać na parkiecie. Podczas imprezy dostałem potajemną informację od przyjaciółki, że ona(S) chce ze mną być. Byłem szczęśliwy (pierwszy raz tak bardzo). Po uroczystości odprowadziłem lubą pod miejsce zamieszkania i tak jak planowałem wcześniej pocałowałem ją, po czym zaciągnęła mnie do siebie. Alkohol w połączeniu z zaistniałą sytuacją spowodowały, że się nie udało… (S) nie chciała o tym pogadać, miałem wracać do domu i dać sobie czas na przemyślenie tematu. Ja byłem i nadal jestem pewien czego chcę. Zgadzaliśmy się w wielu aspektach jednak (K) nie jest jeszcze pewna, co poniekąd kłóci się z potajemną informacją.
Po pewnym czasie chciałem ją pocałować, jednak wtedy mnie odepchnęła i powiedziała, że nie chce ze mną być, a przynajmniej nie teraz (oboje mamy ciężkie sytuacje życiowe, jesteśmy po przejściach, które rzutują na całość).
Spotkaliśmy się jeszcze parę razy, jednak nie było okazji, aby poważnie pogadać. Podczas pożegnania (S) nie ma zamiaru poruszać takich tematów. Jedyne co mogę zrobić to czekać do następnego, umówionego spotkania… A przynajmniej tak mi się wydaje.Zdaję sobie sprawę, że ciężko jest wyrazić opinię o kimś kogo się nie zna. Całość jest pełna sprzecznych sygnałów/informacji, które wprawiają mnie w zakłopotanie. Nie wiem jak sobie poradzić z całą sytuacją.
Z góry dziękuję za pomoc.