nie radze sobie... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 14 ]

Temat: nie radze sobie...

Cześć,
Na wstępie dziękuje tym wszystkim którzy dotrwają do końca mojej historii i tym którzy będą chcieli podzielić się swoimi opiniami na ten temat. I tym którzy posłużą radą.

Od razu powiem ze nie da się opisać 5 lat w jednej wypowiedzi, więc będę to bardzo streszczał. I rzucał wątkami które wydają mi się istotne w zrozumieniu kontekstu z mojej perspektywy. Pewnie i wypaczę trochę pogląd.

Ja 28 ona 25, Jestem w związku z K ponad 5 lat. Dość szybko zamieszkaliśmy razem, bo po niecałym roku. Razem zaczęliśmy studiować. Była to dla nas obojga nowa i trudna sytuacja. Starałem się by było jej jak najlżej. Wspierałem ją w czym tylko mogłem. Jak w każdym związku nastały sprzeczki i kłótnie. Jesteśmy przeciwieństwami. Wiec to chyba normalne? Zawsze wychodziliśmy na prostą. Nie mieliśmy nigdy takiej mega-poważnej kłótni gdzie latają talerze czy coś takiego. Po jakimś czasie mieszkania razem zaczęło mi doskwierać brak jej towarzystwa, była pochłonięta nauką do przesady. (Ja skupiłem się na rozwoju zawodowym i trochę olałem studia) Nie chciałem jej robić wyrzutów o to, że nigdzie nie wychodzimy przez jej naukę i stawiać na szali albo ja albo studia. Poruszaliśmy ten temat nie jedno krotnie. Wiedziałem, że to dla niej ważne, przetrwaliśmy to dochodząc do kompromisów nie narażając jej studiów. Po jej zakończonych studiach przeprowadziliśmy się na nowe mieszkanie. Zaczęliśmy trochę odżywać, wychodziliśmy raz na jakiś czas na kawę, obiad itp. W między czasie zaczął pojawiać się kolejny problem. Sex. A raczej jego szczątki, na początku związku potrafiliśmy kochać się parę razy dziennie. Dziś jest to raz na miesiąc czasem rzadziej. Poruszałem ten temat z K, jej po prostu się nie chce, nie potrzebuje tego. Libido bardzo niskie. Starałem się wypytać w czym leży problem. (Bo uznałem to za problem, było i nie ma?) Chciałem coś z tym zrobić, natomiast większość rozmów unikała. Im bardziej drążyłem tym bardziej się denerwowała. Początkowo myślałem, że to chwilowe, nie chciałem niczego na siłę. Więc początkowo spasowałem trudne rozmowy. Miałem nadzieje, że wrócimy do częstszych zbliżeń. Spędziliśmy fantastyczne wakacje tylko we dwoje i sporo innych sytuacji, które miały być motorkiem dla emocji. Względem poprzednich miesięcy było o 3 razy lepiej. Choć problem nadal pozostał i nie został do dnia dzisiejszego dokończony wspólną rozmową chociażby. W między czasie zaczęliśmy planować nasze dalsze życie. Chcieliśmy wybudować swój własny kąt. Mi się udało w między czasie dostać nową dobrze płatną prace, dzięki czemu mogłem odkładać na nasze wspólne 4 ściany. Dzięki czemu nasze plany były realne. Z K było trochę inaczej. Mimo dobrych studiów miała kiepskie zarobki i miała spore problemy ze znalezieniem pracy dobrze płatnej. Nie oszukujmy się w dzisiejszych czasach ludzie wyzyskują młodych. ;/ Mi to oczywiście nie przeszkadzało pod żadnym względem (jej względy finansowe). K postanowiła założyć własną firmę, chciała spróbować się z tym (temat na inną działkę). Tutaj zrobię mały przerywnik w postaci mojej pracy, Nowa praca nowe środowisko. I dużo obowiązków zacząłem być trochę roztrzepany. I mniej kontaktowy. Role się trochę odwróciły, teraz ja trochę do przesady byłem zajęty czymś. A ona się wściekała. Dochodzę teraz do sedna tematu, dlaczego piszę tutaj z prośbą o waszą rade. Pod koniec zeszłego roku K postanowiła wyjechać za granice, za praca. Normalnie bym optował za tym by została, że sobie poradzimy. Ona natomiast bardzo chciała rozwinąć skrzydła ze swoim biznesem i miała jechać z siostrą by zarobić na swoje cele. Nie robiłem zatem problemów, wiedziałem, że nie będzie tam sama. A chwilowa rozłąka mogła zdziałać cuda dla naszych problemów. Po wyjeździe zaczęliśmy mieć coraz gorszy kontakt, po części z mojej winy. Nie zawsze jej słuchałem. Byłem rozkojarzony. I nie dawałem jej wsparcia jakiego oczekiwała. Nie chce się teraz tłumaczyć, że to nie moja wina, ja to trochę inaczej widziałem po prostu. Doszło do tego jeszcze akcje z pozamykanymi granicami, więc nie mogę swobodnie pojechać do niej. Trwało to ok.2 miesięcy. Finalnie pokłóciliśmy się. Powiedzieliśmy sobie to co nas boli. Zaczęliśmy się rehabilitować nawzajem z rzeczami, które zawaliliśmy. Tutaj powstaje klu problemu. Dowiedziałem się, że przez okres, w którym to powinienem ją wspierać, rozmawiała i pisała z kolegą z pracy, gdzie jest. Wspominaliśmy nie raz, że nie w sos nam obojgu abyśmy utrzymywali kontakt z płcią przeciwną za plecami. No dobra, pisanie to nie zdrada. Lecz na dokładkę dowiedziałem się, że spotyka się z tym chłopakiem. Byliśmy niedługo po kłótni więc nie chciałem rozpoczynać kolejnej. Starałem się to rozgryźć delikatnie. Nie znałem człowieka, który pochwalił się tymi informacjami, więc uznałem, że powinienem bardziej uwierzyć swojej K a nie obcemu człowiekowi. Porozmawiałem z nią na ten temat. Początkowo ukryła/przemilczała fakt. Starała mi się uzmysłowić, że to są plotki i pomówienia. Uznałem, że niech tak zostanie. Powinniśmy sobie ufać po 5 latach, nieprawda? Po paru dniach tknęło mnie, (bo informator zaprosił mnie do znajomych na FB). Spytałem raz jeszcze, tym razem prosto z mostu. Dopiero wtedy potwierdziła, że się z nim spotkała, lecz było to spotkanie czysto koleżeńskie. W pracy nie mieli nigdy czasu porozmawiać więc się spotkali. Mnie to bardzo zabolało. Poczułem się zdradzony a moje zaufanie nagle zniknęło. Mieliśmy kolejne rozmowy. Postanowiłem K dać szanse, tez wyraziła chęć. Natomiast teraz nasze relacje są bardzo dziwne po tej sytuacji. Staram się pisać i dzwonić. Tak jak być powinno od samego początku. (nie wydaje mi się abym przesadzał w drugą stronę). Natomiast K mam wrażenie, że tylko odpowiada na wiadomości. Twierdzi, że to za dużo na raz, abym nie oczekiwał, że ona nagle zapomni, oddzieli te 2 miesiące krechą i zacznie od nowa być szczęśliwa. Że stopniowo.

Nie radze sobie z tą sytuacją. Nie wiem co mam o tym myśleć. Powiedział bym sobie, porozmawiajcie… Robimy to, ale czy rozmawiamy tak jak trzeba? Nasza rozłąka będzie trwać jeszcze miesiąc z kawałkiem. Na odległość jest dość ciężko…

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez SzczęśćBożę (2020-04-14 07:02:54)

Odp: nie radze sobie...

.No to krótko. Nie jest ci wierna, wciska ci kit, żebyś dał jej spokój, ty jakt widać łykasz wszystko, a raczej żyjesz nadzieją, że to co ona mówi jest prawdą.
Poświeca ci mniej czasu, nie ma ochoty na sex z TOBĄ!!! do tego przypadkowo spotkania i rozmowy z innym facetem, o których nic nie wiedziałeś. Teraz już ci prawie nie odpisuje czyli olewka lub wyrzuty sumienia.
Jeśli interesuje cie cuckold czy inne wielokąty to gratulacje, wlaśnie wygrałeś bilet wstępu.

3 Ostatnio edytowany przez Przyszly_maz (2020-04-14 11:32:55)

Odp: nie radze sobie...

Czekaj, chwila moment.
Laska spotyka się z innym, nie kręcisz jej seksualnie i unika kontaktu, a Ty do niej piszesz i dzwonisz?
Autorze, gdzie Twoja godność? Po prostu nóż mi się otwiera w kieszeni jak czytam takie historie. Zerwij z nią, a zobaczysz jak szybko panna obdarzy Cię szacunkiem.

4

Odp: nie radze sobie...

Witam. Chcialam sie wyzalic, zaczne ze jestem w zwiazku od 9 msc i na początku bylo naprawde idealnie zaczelo się psuc gdy poronilam wtedy partner zaczął mnie obwiniac o to ze stracilam dziecko, gdy byly klotnie to lecialy wyzwiska i lekkie uderzenia w twarz, po miesiącu zaszlam znowu w ciaze i tak bylo idealnie a jak zaczely sie klotnie to zaczął mówić ze sie kur... Zaczal wykrecac ręce, podduszac i zaczal bic mnie po twarzy, a teraz nawet Podczas klotni stwierdził ze mnie zabije bo juz ma mnie dosyć i walną mnie telefonem (ma metalowa obudowe) i mialam siniaka  a jak wrócił to zaczął mnie przepraszac. Nie wiem co mam robić on będzie ojcem mojego dziecka i go kocham. Prosze o pomoc

5

Odp: nie radze sobie...

Ada1820, załóż może swój wątek, bo to co piszesz, nie ma noc wspólnego z problemem autora. A poza tym proponuję zadzwonić na "Niebieską Linię" 801 120 002, albo zgłoś groźby i przemoc na Policję.

6 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2020-04-14 21:33:04)

Odp: nie radze sobie...
LeweL napisał/a:

Ada1820, załóż może swój wątek, bo to co piszesz, nie ma noc wspólnego z problemem autora. A poza tym proponuję zadzwonić na "Niebieską Linię" 801 120 002, albo zgłoś groźby i przemoc na Policję.

Popieram, jeżeli chcesz się wyżalić załóż oddzielny wątek. Forumowicze Cię poprowadzą co dalej. Nie zostawiaj tego bez reakcji.

Ada1820 napisał/a:

Nie wiem co mam robić on będzie ojcem mojego dziecka i go kocham. Prosze o pomoc

Za co go kochasz? Za to że Cię leje? Czy za to to że przeprasza Cię za manto. Czego się boisz?

7

Odp: nie radze sobie...

Przepraszam Autora, póki co do Ady1820 - pilne! Kolejny wprost niewyobrażalny ludzki dramat. Miłość w jedną stronę, ciąża, dziecko sadysty-potwora, uzależnienie emocjonalne, a być może też finansowe, patologiczne relacje na progu dorosłego życia. Straszne to życie jest, okrutne i niesprawiedliwe. Koronawirus przy tym blednie... . Jedyna rada: uciekać z tego związku ze wszystkich sił, bo tu się nic nie zmieni i zmienić nie może... . Uciekać bez względu na dotychczasowe jednostronne uczucia, bo zgotujesz sobie czyściec za życia... .

8

Odp: nie radze sobie...

Jak koledzy wyżej pisali, trochę szacunku do siebie..przykro mi ale dziewczyna Ci przyprawia rogi a najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ona tego nie żałuję i liczy na to, iż wasz związek zginie śmiercią naturalna, dlatego nie odzywa się i nie próbuje dojść do jakiegokolwiek kompromisu...

9

Odp: nie radze sobie...

Do Ady1820, jak piszą tutaj koledzy. To już nie jest normalne, niebieska linia to tak na dzień dobry. I dalej bym tego za cholere nie ciągną.

Jeśli chodzi o mój problem.
Szacunek jak najbardziej powinienem mieć do siebie. Dzięki za rady. Nie robię żadnych głupot, tak mi się przynajmniej wydaje. I mieć go do siebie mam. Rozumiem wasze podejście o przyprawianiu rogów. Sam takie mam, dlatego napisałem tutaj. Natomiast czy każde spotkanie tak się kończy?
Problemy z intymnością nie są związane z pociągiem do mnie, zdążyłem do tego dojść już jakiś czas temu. Możecie mnie wyprowadzać z błędu, choć moim zdaniem tutaj przydał by się lekarz. Napisałem o tym, gdyż chciałem pokazać, że to nie doszło do opisanej na końcu sytułacji od tak. Tylko zaczął się nawarstwiać jakiś czas temu.
Mieszkając razem nie mieliśmy żadnych haseł tajemnych na telefony, czy też portale społecznościowe. Każdy z nas mógł w każdym momencie zajrzeć. Nie było żadnych oznak nawet próby zdrady.
Do tematu chciałbym podejść dojrzale. Jeśli rzeczywiście zdradziła, lub pękło to co było między nami pewnie to się nie skończy z happy endem.

Jeśli natomiast wyolbrzymiam sytuacje, nie wiem co powinienem zrobić by nie pogorszyć tego.

Po ostatnich rozmowach na chłodno jest lepiej.

Wolałbym by w jedną albo drugą strone poszło kiedy się spotkamy.
Przeczekanie tego miesiąca w takim stanie jest frajerzeniem się?

10

Odp: nie radze sobie...

Zapytaj wprost czy Cię zdradziła. Nie jest powiedziane że na pewno Tak. Może było to tylko spotkanie, znając życie może i nawet rozmawiali o Tobie. Widać że ona zastanawia się czy nadal chce być z Tobą. Musicie szczerze pogadać.

11

Odp: nie radze sobie...

Ojej sytuacja troche trudna bo 5 lat to dużo i wiele się u was w tym czasie zadziało.
Mam wrażenie że Twoja partnerka po wyjeździe poczuła się samotna i nie mogła znaleść w Tobie oparcia więc zrobiła to co najgorsze. Znalazła sobie powiernika płci przeciwnej.
I o ile w rozmowach i spotkaniach koleżeńskich nie ma nic złego to jednak ukryła to przed Tobą.
Może nie chciała Ci mówić żebyś się tym nie zadręczał bo jesteście daleko. A może chciał to przed Tobą ukryć bo robiła coś zlego? Tego się nie dowiemy.
Teraz musisz sobie odpowiedzieć na pytanie: ufasz jej i chcesz z nią być, czy może powinniście się zastanowić czy taki związek na odległość z nadszarpniętym zaufaniem ma sens.

Pozdrawiam i trzymaj się ciepło!

12

Odp: nie radze sobie...

Zapytałem wprost. Odpowiedziała "Nie zdradziłam Cię."

Po czym znowu wyszła i mnie okłamała.
Później kolejnego dnia dowiedziała się, że wiem, że mnie okłamała. Zadzwoniła do mnie. Powiedziała, że nie wie co ma mi powiedzieć. Chciała mi tego oszczędzić. Ma Mętlik w głowie i musi przemyśleć to. Pozbierać myśli. I bez sensu abyśmy do siebie się odzywali, bo jest to nieszczere. Że potrzebuje czasu.

Czas ten w bólu poświęciłem również na pozbieranie myśli po swojej stronie. Wiem i widzę ze powinniśmy rozmawiać. Zamiast tego ją irytowałem. Nie porozmawiamy "normalnie" dopóki nie przyjedzie. Ona Nie chce rozmawiać przez telefon.

Trwa to już tak 5 dni. (wiem jest to stosunkowo krótko). Wiem, że ona zastanawia się nad tym czy nadal chce być ze mną. Jestem w stanie jej zaufać. Ale potrzebuje też wyjaśnień... To chyba normalne?

Zjada mnie to od środka. Nie radze sobie z tymi uczuciami. Myślałem że dam rade wytrzymać do powrotu. Obawiam się że połamie sobie serce na drobne kawałki do tego czasu.

13 Ostatnio edytowany przez Przyszly_maz (2020-04-23 09:35:29)

Odp: nie radze sobie...

Johnsnow, ja Cię naprawdę rozumiem, ten ból i niepewność, ale wiesz co? Może pora zrobić coś całkowicie wbrew sobie, ale dobrego. Powiedz jej, żeby spie*dalała, bo zdradziła Cię. Uwierz mi, jak pozwolisz jej wrócić, to ta laska już nigdy nie będzie miała dla Ciebie szacunku, a bez szacunku nie ma miłości. Mówię Ci to jako facet, który pracuje ze swoją byłą i został zdradzony. Mam kontakt codziennie i żyjemy w zgodzie, ale nie pozwoliłbym jej wrócić, chociaż brakuje mi jej.

Albo sięgnij dna kompletnie, spędzisz kolejny rok w depresji (jak znów Ci przyprawi rogi) i się nauczysz smile

14

Odp: nie radze sobie...

Ja bym nie wchodziła ponownie w ten związek będąc zdradzoną przez drugą połowę, niestety ale dla mnie jest to nie do pomyślenia. Nie czułabym już zaufania, szacunku do siebie i drugiej strony, poza tym będzie to wracało co jakiś czas do ciebie i nie wiem czy jest sens robić sobie krzywdę.

Posty [ 14 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024