Witam na forum.
Ostatnio przechodzę trudny czas i staram się uporządkować swoje życie i przede wszystkim samą siebie.
1. Mam 35 lat, nie mam dzieci, mam dwa psy, oba przygarnięte. Jestem kilka lat po rozwodzie, mąż uzależniony od zielska, niedojrzały, poszukujący matki, zony i kochanki w jednym.
2. Po rozwodzie byłam w dwóch krótkich związkach, jeden jak się okazało stworzyłam z klasycznym typem socjopaty-narcyza, o czym dowiedziałąm się już po, rozbita psychicznie, obolała, z zerowym poczuciem własnej wartości, szalejąca z rozpaczy i tęsknoty. Dodam, że partner okazał się również uzależniony od zielska, nie szanujący ludzi, pracy, własnego dziecka. O wszystko obwiniał innych, a jego byłe kobiety to wariatki i agresorki.
3. No i żeby nie przedłużać, dokładnie w ostatni dzień starego roku zakończył się mój 9-cio miesięczny związek z... no właśnie już sama nie wiem z kim. Zastanawiam się czy źle odrobiłam lekcję po ostatnim przemocowcu czy naprawdę jestem nienormalna jak stara mi się to wmówić. Poznaliśmy się na portalu, ale facet mieszkał niedaleko, tyle że pracował za granicą. Ma kilkuletnią córeczkę, fajną dziewczynkę. Na początku było nawet normalnie, żadnego filmowego wybuchu uczuć, super chemi, dobrze nam się rozmawiało, mieliśmy wiele wspólnych tematów. On był spokojny, słuchał mnie, tego o czym mówię, co mówię, naprawdę dbał o mnie... I w pewnym momencie straciłam czujność. Bardzo szybko zaczął u mnie nocować z córką, ale ja nie miałAM NIC PRZECIW. Mam duzy dom, radzę sobie w zyciu, niech tak będzię. Nie pouczałam ich jak mają się zachowywać, co robić, nie postawiłam granic. I się zaczęło, a to, że źle wieszam pranie, że nie zamykam za sobą drzwi do łazienki, że mu się rzygać chce jak myje zęby bo pełno kłaków w wannie, że moje psy robią bałagan.
No i właśnie moje psy, szczególnie przekochana sunia ze schroniska, która kocha i akceptuje wszystkich bez żadnego ale. Zaczął być wściekle o nią zazdrosny, ciągle mi mówiła, że mam często jej nie głaskać, nie pozwalać na to czy na tamto, że ma wychodzić z pokoju jak on jest. Kiedy się z sprzeciwiałam, wyzywał mnie od egoistek, że się zachowuję jak nienormalna bo to tylko pies.
W krótkim czasie zaczął mieć do mnie pretensje o wszystko, o to jak się ubieram, co jem. Ostatnia nasza kłótnia była o to, że go budziłam rano jak się szykowałam do pracy, że cyt. mam w dupie, że ktoś śpi i ciekawe jak bym się czułą jakby ktoś by tak chamsko łąził i jeb...ł światłem po oczach i że on nie zapłaciłby za taki pokój w hotelu. Dodam, że on nie płacił za nic kiedy przebywał u mnie z córką.
Szczerze mówiąc zgłupiałam, bo on każdy mój argument, który mu podawałam obracał jako swój i uderzał we mnie. Czułam, że to manipulacja, ale nie mogłam uwierzyć w to wszystko bo w stosunku do córki był ok, ale...
Właśnie okazało się, że dla niego dzień bez alkoholu to dzień stracony, czteropaczek plus małpka to standard, ale mnie oskarzał o pijaństwo kiedy wypiłam piwo. Oczywiście gdy się znieczulił, potrafił spać do 14 a ja miałam opiekować się córką, zawsze wymyślał wymówki że to niespecjalnie bo źle spał, albo go przewiało, albo coś jeszcze...
Kiedy wystawiłam go za drzwi i miał wyjechać natychmiast.... rozchorował się i przez cztery dni w moim domu, siedział w pokoju obok i pił, a rano twierdził że nie ma siły nigdzie jechać... Na pożegnanie rzucił mi że nie zasłuzył sobie na takie traktowanie, że ze mną jest coś nie tak i mam już 35 lat i zachowuję się jak idiotka i nie dziwi się, że mąż mnie zostawił...
Piszę to wszystko bo w mojej głowie huczy burza, jest mi przykro, ale nie potrafię sobie wszystkiego ułożyć logicznie. Znowu na dnie pojawia się myśl, a co jesli to prawda co on mówi...
Dodam tylko, że gdy zaprosił mnie do siebie, za granicę, podczas błąhej kłótni wybiegł z domu bez telefonu i pojechał umyć auto, o czym dowiedziałam się później. Byłam przerażona, ale on oczywiście obwinił mnie za to zachowanie, ze musiał wyjść, a ja mam nie histeryzować.
Rzeczywiście wygląda na to, że masz talent do wyboru nieodpowiednich facetów.
Czego od nas oczekujesz?
Jeżeli facet przez cały czas wyjeżdża z takimi jazdami, których ukoronowaniem ma być zazdrość o psa(!), to ja nie mam pytań..Jakim cudem on w ogóle ma dziecko? Wiesz coś wiecej o nim? Tego typu zachowanie, gdzie gość ewidentnie próbuje odsunąc od siebie winę i jeszcze zrzuca wszystko na Ciebie, powininen się poważnie przebadać..Pytanie dlaczego trafiasz cały czas na takich nieudaczników?
Myślę że nie chodzi o to, że masz tak strasznego pecha i trafiasz na nieudaczników, ale po prostu ignorujesz wszystkie znaki ostrzegawcze jakie widzisz, poznając nowego mężczyznę.
W przypadku pierwszego i drugiego - na pewno widziałaś że są uzależnieni od jarania, a mimo to ciągnęłaś te związki. Dlaczego?
W przypadku drugiego mężczyzny - naprawdę wiele mówi o człowieku to, jakie powody podaje, gdy się go pyta o wcześniejsze rozstania. Jeśli zawsze zrzuca winę na innych - to z nim coś jest nie tak. To powinno być jedno z pierwszych pytań gdy kogoś poznajesz. Luźne, bez zagłębiania się, ale jedno z pierwszych, żeby trochę prześwietlić człowieka.
W przypadku trzeciego mężczyzny... Napisałaś że codziennie pił piwa i wódkę. Jest niemożliwe żebyś nie zauważyła tego wcześniej. Niemożliwe też, żebyś nie zauważyła, że nie lubi zwierząt. A mimo to machałaś na wszystko ręką.
Przypomnij sobie wszystkie zapowiedzi porażki tego związku. Było ich na pewno mnóstwo.
Tak więc - tak, problem jest w Tobie. Ale masz albo tak obniżony system samoobrony, albo tak bardzo boisz się być sama. Do rozważenia.
5 2020-01-09 12:37:06 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-01-09 13:18:40)
Rzeczywiście wygląda na to, że masz talent do wyboru nieodpowiednich facetów.
Czego od nas oczekujesz?
Czego oczekuję, pewnie obiektywnego komentarza, na pierwszej wizycie u psychologa usłyszałam, że jestem typem dziecka bohatera, który winy szuka tylko i wyłącznie w sobie. Druga sprawa często podczytuję forum, czerpie z doświadczenia innych, a raczej staram się.
Do Madoja-to nie jest tak, że on nie lubi zwierząt, sam adoptował psa ze schroniska, szczeniaczka i nawet z moimi psami miał fajną więź, tyle tylko, że chodziło mu bardziej o mój związek z nimi bo do nich nie był agresywny. Ale potrafił mi powiedzieć, że powinnam ustawić psa, powinnam zrobić z nim to, a nie powinnam tego. Czasami nawet kłamał, że pod moją nieobecność pies zniszczył to, zrobił to i jak się nie ogarnie to go zabije, a potem stwierdził, ze to żart, że ludzie tak mówią w nerwach i mam nie przesadzać.
Druga rzecz, jesli chodzi o nałogi, na początku spotykaliśmy się raz na tydzień, dwa, więc trudno mi było zauwazyć, zresztą sam mówił, że nie lubi za bardzo alkoholu. Zaczęło się, gdy zaczął u mnie pomieszkiwać, wtedy był w stanie mi powiedzieć, że on od początku się z tym nie krył i mam mu nic nie wmawiać. Póżniej częśto słyszałam, że ja jestem kłamcą, nie pamiętam co się do mnie mówi i wmawiał mi różne rzeczy, których ja naprawdę nie pamiętałam, albo ich nie było.
Tak masz rację, zignorowałam wiele znaków ostrzegawczych, a później sama nie umiałam się wyplątać z tego.
Na końcu usłyszałam, że jestem biedaczką, że nie mam nic, na nic mnie nie stać, mam chlew w domu i nigdy nikogo nie znajdę bo jestem oszustką... Dodam, że mam swój dom, całkiem miły przytulny, kochającą rodzinę, przyjaciół, a on nie ma nic... Nigdy mu tego nie wypomniałam, aczkolwiek on często mi mówił, że jestem mistrzynią wypominania.
Wierzcie mi, albo nie, ale kumulacja jego zachowań przypadła na ostatnie dni a może tygodnie i naprawdę postanowiłam uciąć to zdecydowanie i raz na zawsze, a do teraz dostaję wiadomości, że to on mnie zostawił bo już nie wytrzymywał i jaką złą i okrutną osobą jestem. Ciągle powtarza, że ciągle wzbudzam w nim poczucie winy.
A czy boję się zostać sama, pewnie moje zachowanie jest podszyte takim lękiem. Ale ja już dawno dosżłam do wniosku, że niektórym jest dane być w szczęśliwym związku, a inni muszą nauczyć się żyć w związku ze samym sobą i może już do końca będą sami. Ja zaczynam wierzyc, że nie jest mi pisane być z kimś szczęśliwym.
Żeby się trochę wytłumaczyć dlaczego trafiam na takich - to nie tak, że mam wysokie mniemanie o sobie, wręcz przeciwnie. Jestem atrakcyjną kobietą, mam dom, w którym mieszkam z mamą, ale w sumie tak jakbyśmy mieszkały w dwóch osobnych mieszkaniach, pracuje zawodowo, ma faceta. Mam fajną rodzinę, przyjaciół, ustabilizowaną sytuację materialną. NA początku sprawiał wrażenie osoby niedostępnej i zamkniętej w sobie, przez co kilka razy usłyszałam, że onieśmielam. Cały czas nad tym pracuję i nawet poprosiłam o pomoc psychologa. Na trop dlaczego tak się dzieje, naprowadził mnie ostatni partner. Na początku wiele razy mi powtarzał, że nie może uwierzyć, że taka dziewczyna zgodziła się z nim spotkać, że ma takie szczęście, bla bla... do czasu. Myślę, że po prostu otwierałąm się, gdy ktoś okazał mi zainteresowanie, nie analizując tego i nie dokonując zadnej selekcji. Nie myślałam, czy ja chcę się spotkać z tym partnerem, tylko skupiałąm się na tym, ze on chce się ze mną spotkać i okazał mi zainteresowanie... A druga sprawa chyba za szybko pakowałam się z jednej relacji w drugą, bez odrobienia lekcji, potrzebując uwagi, zainteresowania, adoracji. Tak, chyba należę do kobiet, które kochają za bardzo...
Wg mnie każdy ma prawo być w szczęśliwym związku tylko niektóre osoby przyciągają do siebie właśnie te nieodpowiednie i moze wlasnie ty taką jesteś a jak widać o porządną osobę do związku dzisiaj jest trudno ale nie wierzę że jesteś skazana na bycie samą bo ktoś odpowiedni jest napewno tylko jeszcze na niego nie trafilaś
Wierzcie mi, albo nie, ale kumulacja jego zachowań przypadła na ostatnie dni a może tygodnie i naprawdę postanowiłam uciąć to zdecydowanie i raz na zawsze, a do teraz dostaję wiadomości, że to on mnie zostawił bo już nie wytrzymywał i jaką złą i okrutną osobą jestem. Ciągle powtarza, że ciągle wzbudzam w nim poczucie winy.
Ależ postąpiłaś jak najbardziej słusznie i zasadnie.
To jest poniekąd naturalne, że im dalej w las - tym więcej drzew, jak mawiają starożytni Rosjanie w myśl tej zasady pan zaczął się czuć u Ciebie coraz bardziej swobodnie i niejako naturalnie wszedł w swój normalny tryb i rytm życia.
Jeśli chodzi o te żenujące wiadomości i uwagi jakie od niego otrzymujesz ... czy masz w swoim telefonie funkcję "dodaj do czarnej listy"? Mam nadzieję, że tak, i że umiesz z niej korzystać.
Nie ma ani jednego, najmniejszego nawet powodu, dla którego musiałabyś utrzymywać z nim jakikolwiek kontakt i czytać te głupoty, jakie Ci wypisuje. To do niczego nie prowadzi. No chyba, że jesteś masochistką i lubisz sama sobie dokopywać?
Jedyne, co mógłby zrobić obecnie, to podziękować Ci grzecznie za długi czas absolutnie darmowej gościny, z której nie korzystał sam i przeprosić za niedogodności z tym związane.
Tak zrobiłby człowiek, który ma chociaż minimum kultury osobistej.
Kochana, przede wszystkim - bardzo mi przykro, że to wszystko Cię spotkało, trafiłaś na socjopatę, po raz kolejny....? Twierdzisz, że jesteś kobietą kochającą za bardzo, też odnoszę takie wrażenie, robisz coś z tym?
Musisz przepracować skąd taki, a nie inny dobór partnerów się u Ciebie "bierze", bo w niedługim czasie spotkasz kogoś podobnego do tamtych - choć na początku może być na pozór wszystko normalnie.
Zadbaj o siebie.
Trzymam kciuki.
jako facet - troche wspolczoje a troche wstyd, ze takie przypadki chodza po swiecie. Ten ostatni to niezly wzor dla corki
Encyklopedyczny przykład męskiego bluszczu. Dobrze zrobiłaś, nie miej wyrzutów.
Autorko,
pocieszające jest to, że przyciąganie takich cymbałów świadczy o Tobie DOBRZE - jesteś silną osobowością, kobietą empatyczną, opiekuńczą - takie kobiety przyciągają jak magnes facetów słabych ;-) oraz wszelkie inne tałatajstwo ;-)
Smutne ale prawdziwe.
Trzymaj się ! (jak najdalej od niego i innych takich...)
Staram się nad sobą pracować, rozważam kolejną wizytę u psychologa i rzeczywiście baczniej przyglądać się ewentualnym potencjalnym znajomym .
Jeśli chodzi o jego córkę to tez mi jest jej żal, on nie nauczy jej wiary w siebie, ani szacunku. Zauważyłam, że on z nią rozmawia na dziwne tematy, w tym sensie, ze uważa ją za swoją powierniczkę i jedyne wsparcie, a mała ma 5 lat. Potrzebuje uwagi, ale też bycia po prostu dzieckiem. Kilka razy zwróciłam mu uwagę, że ma się negatywnie nie wypowiadać o jej matce, ani nie podnosić na mnie głosu przy niej.
Tak teraz sobie przypomniałam, że opowiadał mi o swojej byłej, że miała trudny charakter, bo nawet nie mógł się z nią pokłócić, bo ona zamykała się w innym pokoju i milczała. No teraz to się jej nie dziwię, bo pewnie on jej wyciągał najbrudniejsze rzeczy z zamierzchłęj przeszłości, robił wywody i nie dopuszczał do słowa. Tak było i w moim przypadku już na samym końcu. Potrafił zadzwonić z awanturą i rzucić słuchawką , kiedy nie wydukałam ani słowa.
Najciekawszą rzeczą było dla mnie to, że oskarzał mnie o zachowania i cechy charakteru, które sam posiadał. Wiedziałam, że to tzw.przeniesienie i kiedy próbowałam mu wytłumaczyc usłyszałam, że mam się puknąć w głowę.
Ostatnie tydzień, który ze mną spędził był okropny i nie wiem jak to się stało, że nie czułam żadnych emocji, prócz obrzydzenia i pogardy. Poprosiłam go, żeby zabrał swoje rzeczy i się wyniósł zanim wrócę z pracy. Wróciłam z pracy a on nadal był i zbolałym głosem powiedział że się zatruł i że nie ma na nic siły. Wiem, jestem idiotką bo łyknęłam to, a on całą noc, kolejną również spędził na piciu i graniu na pleju. Dopiero po ponownym moim zapytaniu czy mam mu pomóc się wynieść, łaskawie posłuchał. I jeszcze miał wyrzuty, że gdyby mógł nie spędziłby w moim domu 5 minut...
Końcówka była naprawdę uwłaczającą popisówką jego możliwości. Żałuję że zgodziłam się, żeby przyjechał na święta, ale własnie chyba czar świąt mnie zamroczył...
Narazie jedyne wyjście widzę w tym, żeby zapomnieć o jakichkolwiek znajomościach i pogodzić się z myślą, że rodzina lub chociażby normalny facet są poza moim zasięgiem. Szczerze to nie pogrążam się w smutku i rozpamiętywaniu tylko uzmysłowiłam sobie, że nigdy tak naprawdę nie byłam z kimś, z kim mogłabym się poczuć bezpiecznie i urodzić dziecko. Jedyne co mnie teraz trochę smuci to fakt, że może już na to za późno bo traciłam czas na nieodpowiednich ludzi.
13 2020-01-09 20:25:02 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-01-09 20:58:57)
Owszem traciłas czas na niewłaściwych facetów, ale może zamiast dolowac się z tego powodu zacznij przekuwac gorzkie lekcje na własną korzyść, czyli wyciągnij z tego wszystkiego odpowiednie wnioski na przyszłość i żyj dalej. Rzeczą ludzka jest błądzić i bez znaczenia jest tu płeć, pochodzenie społeczne albo wykształcenie. Nie ma takich ludzi, którzy nigdy się nie pomylili. Tak więc spokojnie z taką surowa samokrytyka.
Sporo się więc w życiu naprzezywalas.
Twoje wybory były całkowicie nietrafione, jednak faktem jest, że ciężko jest dzisiaj tzw normalnego faceta, który nadawałby się do życia na co dzień, pod jednym dachem, do związku po prostu. A jak taki się trafi, to najczesniej tkwi w związku z jakąś harpia i tak to widzisz dziwnie to wszystko się układa.
Ten twój facet (oby faktycznie był byłym) był beznadziejnym człowiekiem, a ty trafiłaś się mu niczym ślepej kurze ziarno. Nie dość, że za friko miał dach nad głową dla siebie i swojej córki, to jeszcze pomiatal tobą. Wygląda też na to, że to był zwykły pijak, który wylewal na ciebie swoje frustrację i wściekłość. Zwykły nieudacznik w sprawach osobistych. Pewnie i w innych też, ale na ten moment nas interesuje jego życie osobiste.
Była żona nie chcąc wchodzić z nim jałowe i chamskie pyskowki zamykała się w pokoju i nie reagowała na zaczepki. Dzisiaj ten warchol nazywa ja psychiczną. Ciebie czepiał się, chociaż siedział w twoim domu na krzywy ryj.
Zero męskości, ambicji i honoru.
Zacznij nad sobą pracować i na przyszłość dobrze się zastanów, zanim znowu wpuscisz kogoś do swojego życia.
Mówi się, że chcąc kogoś dobrze poznać należałoby najpierw beczkę soli zjeść z tą osobą, a i to może nie dać żadnej pewności ani gwarancji. Pesymistyczna wizja, bo przecież ty żyjesz teraz i tutaj i chciałabyś mieć jakiegoś sensownego faceta w miarę szybko, żeby fajnie żyć.
Jak więc poruszać się wśród ludzi, by umieć rozpoznać z kim ma się do czynienia?
Mnie wydaje się, że w pierwszym rzędzie należy patrzeć na owoce życia danego faceta. Jeśli więc facet opowiada ci jakieś herezje na temat byłych, a o swoich błędach nawet się nie zajaknie, to jest o czym myśleć. I tak należałoby przeanalizować każda rzecz dotyczącą danego faceta. Trzeźwy osad a nie patrzenie na kogoś według swoich pobożnych życzeń.
Pamiętaj też, że i ciebie ktoś może chcieć przeanalizować, więc bądź ostrożna, bo jakiś cwaniak rozpracuje cię już po pierwszej godzinie znajomości, a ty nie będziesz miała o tym zielonego pojęcia. Jesteś prostolinijna, szczera i można ciebie czytać niczym otwarta księgę. To źle, bo kobiety tego typu dają się wodxic za nos byle lajzie.
Może być też i tak, że spotkasz jakiegoś praktycznie myslacego faceta, mającego poważne podejście do życia, czyli tzw normalnego, ale gdy on pozna twoja przeszłość (bo będziesz, jak zielona gęś bardzo wymowna na swój temat), to uzna, że z taką głupia kobieta daleko nie zajdzie w myśl powiedzenia, że lepiej jest z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć.
Wnioski? Wiele jeszcze musisz nauczyć się na temat ludzi i życia i musisz być bardzo ostrożna.
A warchola odstaw raz na zawsze i nie miej co do tego żadnych wątpliwości.
naprawdę wiele mówi o człowieku to, jakie powody podaje, gdy się go pyta o wcześniejsze rozstania. Jeśli zawsze zrzuca winę na innych - to z nim coś jest nie tak.
A to właśnie robi autorka wątku, prawda?
Na terapię dziewczyno bo jesteś infantylnie bezwladna jak lalka i ludzie robią z Tobą ci chcą!
16 2020-01-10 14:17:56 Ostatnio edytowany przez Amethis (2020-01-10 14:39:47)
Na terapię dziewczyno bo jesteś infantylnie bezwladna jak lalka i ludzie robią z Tobą ci chcą!
robią to na co nieświadomie daje autorka zgodę, po coś to jest, zastanowić się by warto jaką ma korzyść z tego
Może chce zbawić takich popqprqncow by się samej poczuć lepiej. Różne mogą być powody. Zastanów się autorko.
18 2020-01-10 15:10:42 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-01-10 15:55:33)
madoja napisał/a:naprawdę wiele mówi o człowieku to, jakie powody podaje, gdy się go pyta o wcześniejsze rozstania. Jeśli zawsze zrzuca winę na innych - to z nim coś jest nie tak.
A to właśnie robi autorka wątku, prawda?
No dokłądnie odwrotnie było do tej pory, szukałam winy tylko w sobie, a teraz staram się choć po części wytłumaczyć to, że nie wszystko zależy ode mnie i nie ja powinnam zmieniać i dopasować się do realiów.
Aczkolwiek, poniżej znajduje się wypowiedź, że jestem infantylna. Wiem, że jestem niedojrzała, ponieważ mam głupie przekonanie, że jeśli ja pokaże swoją dobroć, wrażliwość w stosunku do innych, to to samo otrzymam. Niestety świat taki nie jest. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale staram się z tego leczyć. Z byłym mężem przeżyliśmy 10 lat i to nie tak, że z dnia na dzień okazało się, że on jest straszny, okropny i a fee. Do tej pory mamy ze sobą kontakt, szanujemy siebie nawzajem. Poznaliśmy się jako młodzi ludzie, po jakimś czasie okazało się, że nie potrafimy ze sobą dłużej żyć, on pogrążał się w nałogach, ja byłam coraz bardziej nieszczęśliwa. Oboje ponosimy winę za rozpad naszego małżeństwa.
No, a później dwa związki, dwie postaci o podobnym wzorcu zachowania. Dopiero na terapii dowiedziałam się, że trafiłam na podręcznikową postać narcyza, skorzystałam z psychologa, dużo czytałam, słuchałam m.in Soul Gps 0- bardzo mi pomogło- no i drugi raz trafiłam na podobnego osobnika. Jedyna różnica jest taka, że tym razem w miarę bezboleśnie to przezyłam, już wiedziałam co mnie spotkało i jak sobie radzić. Za pierwszym razem psychicznie byłam w słąbej kondycji przez wiele miesięcy.
Tak dostrzegam swoją niedojrzałość i słąbą umiejętność czytania ludzi.
Może chce zbawić takich popqprqncow by się samej poczuć lepiej. Różne mogą być powody. Zastanów się autorko.
Dokładnie.
Odkąd pamiętam, w romantycznych wizjach swojej przyszłości, widziałam siebie jako delikatną, kruchą kobietę wspartą na ramieniu odpowiedzialnego, dobrego mężczyzny. I co, za każdym razem musiałam mieć łeb na karku i myśleć o wszystkim, być odpowiedzialną za wszystkich...
Niestety to ma źródło w moim dzieciństwie, zresztą jak większość problemów dorosłości. Moi rodzice mieli naście lkat, kiedy się urodziłam. Byli niedojrzali, często się kłócili, wręcz walczyli ze sobą o każdy aspekt życia. Po latach to się uspokoiło, brzydko mówiąz dotarli się i byli naprawdę fajnym małżeństwem, aż do śmierci taty.
Niestety wszystko to gdzieś we mnie pozostało, często brałam w obronę albo jednego albo drugiego rodzica, pilnowałam brata żeby za dużo nie widział i nie przeżywał, łagodziłam spory itp. itd. I okazuje się, że jestem kompletnie niedojrzałym, dorosłym dzieckiem, prostolinijnym i łatwym do manipulacji. Wiele lat studiów, praca, samorozwój i dupa...
No dokłądnie odwrotnie było do tej pory, szukałam winy tylko w sobie, a teraz staram się choć po części wytłumaczyć to, że nie wszystko zależy ode mnie i nie ja powinnam zmieniać i dopasować się do realiów.
Nie szukaj winy w sobie. Duża część psychologów, psychoterapeutów na samym początku mówi : Naucz się i wbij sobie do głowy że są rzeczy na które nie masz wpływu i choćbyś na głowie stawała to nic nie zrobisz z tym. Staraj się ogarniać rzeczy na które masz wpływ.
Senshi napisał/a:Może chce zbawić takich popqprqncow by się samej poczuć lepiej. Różne mogą być powody. Zastanów się autorko.
Dokładnie.
Odkąd pamiętam, w romantycznych wizjach swojej przyszłości, widziałam siebie jako delikatną, kruchą kobietę wspartą na ramieniu odpowiedzialnego, dobrego mężczyzny. I co, za każdym razem musiałam mieć łeb na karku i myśleć o wszystkim, być odpowiedzialną za wszystkich...
Niestety to ma źródło w moim dzieciństwie, zresztą jak większość problemów dorosłości. Moi rodzice mieli naście lkat, kiedy się urodziłam. Byli niedojrzali, często się kłócili, wręcz walczyli ze sobą o każdy aspekt życia. Po latach to się uspokoiło, brzydko mówiąz dotarli się i byli naprawdę fajnym małżeństwem, aż do śmierci taty.
Niestety wszystko to gdzieś we mnie pozostało, często brałam w obronę albo jednego albo drugiego rodzica, pilnowałam brata żeby za dużo nie widział i nie przeżywał, łagodziłam spory itp. itd. I okazuje się, że jestem kompletnie niedojrzałym, dorosłym dzieckiem, prostolinijnym i łatwym do manipulacji. Wiele lat studiów, praca, samorozwój i dupa...
Moim zdaniem za bardzo sobie dokopujesz - co z tego ze masz taki obraz swiata a nie inny. Nie jestes maszyna co podejmuje wg okreslonego algorytmu decyzje.
Z kilku postow i stylu pisania wylania sie jak dla mnie obraz tak jak napisalas, kobiety z romantyczna wizja zycia. I to nie jest nic zlego i nic nie mozliwego.
Po prostu trafilas na osoby, ktore Ci tego nie zapewnily.
Pracujesz, jestes samodzielna, mieszkasz sama wiec radzisz sobie samodzielenie jak mysle z wieloma problemami, ktore moga wywolywac wielkie oczy u sporej liczby kobiet (bo misiu zawsze to ogarnial)
Dasz sobie rade, bo jak sama widzisz ostatniego partnera pogonilas juz po 9ciu miesiacach wiec jest postep i mysle ze juz wiesz na co zwracac uwage.
W przypadku nowych znajomosci raczej trzeba szybko ciac straty (jak na gieldzie) nie popadajac w skrajnosci ale jeden, dwa sygnaly ostrzegawcze, rozmowa, postawienie granicy jak to nie pomaga - out.
Ludzie po 30-ce sa juz czesto ulozeni, wiekszosci ciezko sie zmienic nawet w malym stopniu, wiec nie mozesz matkowac.
Glowa do gory !
Schemat z dzieciństwa kopiujesz. Zamiast być przy swoich emocjach, skupiasz się na emocjach innych ludzi, leczeniu ich. Jak się nie zmienisz, będziesz dalej przyciągać takich typów.
22 2020-01-10 19:49:07 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-01-10 20:21:18)
Autorko, bo z takimi kobietami jak ty problem polega na tym, że te kobiety prowadzą jakby podwójne i równolegle zycia. W pierwszym życiu świetnie dają sobie radę w pracy, są niezależne, zaradne i bardzo operatywne, gdy trzeba, ciągle się rozwijają itd, a jednocześnie, w tym drugim życiu, prowadzą dziwne życie osobiste. Takie kobiety w pracy potrafią być silne i konsekwentne, jednak gdy przekraczają próg swojego domu zmieniają się w ciepłe kluchy i skaczą koło byle lajzy. Jakby miały podwójna osobowość, coś niesamowitego.
Ty też radzisz sobie w życiu, ale w sprawach osobistych jesteś jak dziecko bladzace we mgle. Co masz na sercu, to i na języku, wiele zniesiesz w imię świętego spokoju i łatwo jest cię wykorzystać. Widzisz swoje niedociągnięcia, ale masz tak miękkie serce, że ono non stop wygrywa z rozumem i że zwykłym życiowym rozsądkiem. Potem plujesz sobie w brodę, jesteś zła na siebie, dolujesz się, ale ciężko jest Ci znaleźć w sobie dość siły na to, by gonić w porę różnych pseudo- facetów. Boisz się być sama, bardzo chcesz mieć poukładane życie osobiste i rządzi tobą strach oraz miękkie serce.
Musisz nad tym popracować i naprawdę nie dawaj wchodzić sobie na głowę. Nie warto.
MillaFox napisał/a:Senshi napisał/a:Może chce zbawić takich popqprqncow by się samej poczuć lepiej. Różne mogą być powody. Zastanów się autorko.
Dokładnie.
Odkąd pamiętam, w romantycznych wizjach swojej przyszłości, widziałam siebie jako delikatną, kruchą kobietę wspartą na ramieniu odpowiedzialnego, dobrego mężczyzny. I co, za każdym razem musiałam mieć łeb na karku i myśleć o wszystkim, być odpowiedzialną za wszystkich...
Niestety to ma źródło w moim dzieciństwie, zresztą jak większość problemów dorosłości. Moi rodzice mieli naście lkat, kiedy się urodziłam. Byli niedojrzali, często się kłócili, wręcz walczyli ze sobą o każdy aspekt życia. Po latach to się uspokoiło, brzydko mówiąz dotarli się i byli naprawdę fajnym małżeństwem, aż do śmierci taty.
Niestety wszystko to gdzieś we mnie pozostało, często brałam w obronę albo jednego albo drugiego rodzica, pilnowałam brata żeby za dużo nie widział i nie przeżywał, łagodziłam spory itp. itd. I okazuje się, że jestem kompletnie niedojrzałym, dorosłym dzieckiem, prostolinijnym i łatwym do manipulacji. Wiele lat studiów, praca, samorozwój i dupa...Moim zdaniem za bardzo sobie dokopujesz - co z tego ze masz taki obraz swiata a nie inny. Nie jestes maszyna co podejmuje wg okreslonego algorytmu decyzje.
Z kilku postow i stylu pisania wylania sie jak dla mnie obraz tak jak napisalas, kobiety z romantyczna wizja zycia. I to nie jest nic zlego i nic nie mozliwego.
Po prostu trafilas na osoby, ktore Ci tego nie zapewnily.
Czy sobie dokopuje, tego nie wiem, mam do siebie sporo pretensji po poprzednim razie. Że nie ucięłam tego jeszcze szybciej, tylko jak nieporadne dziecko czekałam aż sytuacja się sama rozwiąże, aż w końcu nie wytrzymałam.Dasz sobie rade, bo jak sama widzisz ostatniego partnera pogonilas juz po 9ciu miesiacach wiec jest postep i mysle ze juz wiesz na co zwracac uwage.
W przypadku nowych znajomosci raczej trzeba szybko ciac straty (jak na gieldzie) nie popadajac w skrajnosci ale jeden, dwa sygnaly ostrzegawcze, rozmowa, postawienie granicy jak to nie pomaga - out.
Ludzie po 30-ce sa juz czesto ulozeni, wiekszosci ciezko sie zmienic nawet w malym stopniu, wiec nie mozesz matkowac.Glowa do gory !
Czytam wszystkie komentarze i dużo w nich prawdy, ale z jednym się nie zgodzę, że boję się być sama. No chyba, że jest to podświadomy lęk. Prawdę mówiąc bardziej boję się życia bez zwierząt niż bez ludzi, taki paradoks. Nie, że nie lubię towarzystwa innych, czy go nie potrzebuję. Po prostu już odkąd pamiętam tak miałam.
Aczkolwiek prawdą jest, że przez pewien czas po rozwodzie martwiłam się, że już zostanę do końca życia sama, że z nikim się jnie zwiążę, że nie założę rodziny. Ale właśnie gdy już godziłam się z tą ewentualnością poznałam poprzedniego ex. A kiedy przestało mi to ciążyć i nawet się nad tym nie zastanawiałam, poznałam obecnego ex.