Cześć!
Jestem z chłopakiem prawie 2 lata. Mieszkamy około 50 km od siebie w dwóch innych miastach.
Problem polega na tym, że ja wynajmuję pokój w mieszkaniu 3 pokojowym, gdzie mieszka również mój były chłopak K. i inny kolega.
Nasze rozstanie z K. było jakieś 2,5 lata temu, rozstaliśmy się w przyjaznej atmosferze. Mieszkaliśmy wtedy razem, a że mieliśmy 3 pokojowe mieszkanie znaleźliśmy sobie jeszcze jednego lokatora. Mieszkamy tak w trójkę i wszystko jest okej.
Mój obecny chłopak ma oczywiście o to straszny problem. Nakazuje mi się wyprowadzić stamtąd. Przeszkadza mu to, że on nigdy tam nie przyjdzie (nie chce mieć styczności z moim byłym) i zawsze jak się widujemy w moim mieście to idziemy do kina, kręgle, coś zjeść. Ja nie mam problemu by do niego jeździć i też tak robię. Częściej więc widzimy się u niego.
Dlaczego ja nie chce się wyprowadzić?
Umowa jest na mnie i przez to ustaliłam z chłopakami, że ja płacę najmniej. Płacę bardzo mało! Nigdy nie znajdę pokoju w takiej cenie, a zależy mi na małych opłatach, bo nie chce płacić komuś obcemu potężnych sum pieniędzy tylko wolę pieniądze zbierać na wkład własny do kupna swojego mieszkania. Do domu rodzinnego na pewno nie wrócę - moja rodzina to jedna wielka patola i mogę liczyć tylko na siebie.
Mi nie przeszkadza to, że częściej się widujemy u niego. Oczywiście, gdy jestem tam robię zakupy dla nas itp. Nie jest tak, że on przez to, że ja spędzam u niego czas musi 'dokładać' do życia.
Chciałam iść na jakiś kompromis. Powiedziałam mu, że mogę się wyprowadzić jeśli zamieszkamy razem, bo chyba tylko wtedy nie będzie mi szkoda pieniędzy by płacić więcej za czynsz. Na początku się ucieszył, ale potem stwierdził, że to chyba jeszcze za wcześnie by razem mieszkać...
naprawdę jestem taka okropna, że wynajmuję pokój w mieszkaniu, gdzie jest mój były?
Nic mnie z nim już nie łączy... dodam, że rozstałam się z nim dla mojego nowego chłopaka.
Mój obecny chłopak twierdzi, że przez to, że jest tak jak jest nie możemy się traktować poważnie, bo tylko ja przyjeżdżam do niego na noc, a on do mnie nie, że ma wrażenie, że to taki pseudo związek przez to. Jest mi przykro, ale może faktycznie ma racje?