Cześć.
Drogie Panie potrzebuje porady.
Mam 28 lat, po 3 latach związku przez 1 dzień rozpadł się mój związek.
Nie było żadnej zdrady, tylko oskarżenia o chorą zazdrość.
Sugerowałem mojej byłej ,że spędzała więcej czasu z jej kolegą niż zemną(nie było to prawdą)
tylko codziennie przyjeżdzał do niej na pogadanke, sok, kawe itp...
Wkurzało mnie to i zrobiłem już małe boom na imprezce gdzie on był, za bardzo się do niej kleił
choć wiem, że to tylko znajomi od dziecka i gdyby mieli być to by byli, ale.... stało się.
wydymiłem do gościa, zrobiło się sporo szumu.
Od tego czasu minął prawie miesiąc, dziewczyna na początku nie chciała w ogóle kontaktu ze mną,
ale po 3-4 dniach zaczęła normalnie do mnie pisać i dzwonić jak by byliśmy razem...
Po pracy, przed pracą , smsy w pracy itp.
Widzieliśmy się pare razy i nawet byliśmy nawet na chrzcinach razem(sama zaproponowała czy zaproszenie dla niej aktualne...)
Frustruje mnie to już bo bardzo ją kocham i zależy mi na niej mega, ale Ona ciągle do mnie pisze, że
potrzebuje czasu, że bym jej dał czas.....
Tak bardzo mi na niej zależy, ale ileż można czekać, pisać o czas itp...
Nie moge sobie wybaczyć, że przez 1 dzień poszło się walić piękny związek.
Dziewczyny co o tym myślicie...?
P.S im częsciej jej o tym mówie, to mam wrażenie, żę do gorzej działa.
P.S2 ja sobie to wszystko doskonale przemyślałem... i już nie byłbym zazdrosny.