Mam 2 dzieci z poprzedniego związku, poznałem kobietę, która również ma 2 w podobnym wieku.
Pewnie dla wielu jakiś koszmar
Można powiedzieć, że zakochaliśmy się w sobie jak nastolatkowie co wydawało się już niemożliwe.
Jesteśmy już ze sobą prawie dwa lata, na początku wiedziałem, że ma problemy finansowe z których całkowicie ją wyciągnąłem. Była mi za to bardzo wdzięczna, chociaż nie chciała jej przyjąć. Dość długo trwało namawianie. Po pól roku bycia razem zaproponowałem jej remont mieszkania taki można powiedzieć od 0, nowa kuchnia, wymiana sprzętów AGD– nie chciała się zgodzić, prawie doszło do kłótni, aż w końcu udało się ją namówić. Jeżeli chodzi o wakacje to zawsze lubiłem jeździć w jakieś „fajne” miejsca, ona jasno dała mi do zrozumienia, że jej nie stać i nigdy nie będzie. Oczywiście po ciężkich bojach udało nam się wszystkim spędzić niezapomniane ferie, wakacje. Zawsze ją zapewniam ( bo tak jest ), że robię to dla niej i bezinteresownie. Jakkolwiek miałby się potoczyć nasz związek niczego od niej nie będę chciał. Robię to bo chce żeby była szczęśliwa. Niestety, mam wrażenie, że to wszystko bardzo ją dołuje, jest bardzo ambitna, wykształcona ma dobrą pracę, ale życie ją nie rozpieszczało i ja chciałem to zrobić. Chyba obróciło się to w jakimś sensie przeciwko mnie, zaczyna mi dogryzać na temat pieniędzy. Jak sobie coś kupię to słyszę, że jak ja się z nią pokaże skoro ona ma tyle "bez metek" ciuchów, butów itd. ( w wielkich bólach udało mi się jej kupić wiele rzeczy ). Przestałem kupować sobie praktycznie cokolwiek, żeby jej nie denerwować. Trochę dziwna jest ta sytuacja. Wiadomo, napisałem to w wielkim skrócie. Bardzo się kochamy, więcej jest tych wszystkich dobrych chwil – to co ona mi zaoferowała od siebie, żadna kobieta mi nie dała.
Zaczynam się tylko czuć w jakiś sposób ograniczany, czego bardzo nie lubię.
PS. Jak się poznawaliśmy ona nie znała mojej sytuacji finansowej, także bez takich mi tu …