Sytuacja wygląda następująco:
Mam 19 lat, za rok kończę szkołę. Od 2 lat mam chłopaka, z którym planujemy razem zamieszkać. Naszą decyzję przyspieszyła moja sytuacja w domu, a mianowicie moja mama, która od najmłodszych lat bardzo psuje mi psychikę.
Pamiętam, jak mając 8 lat usłyszałam od niej "jakbym wiedziała, że będę miała takie dziecko, to nie decydowałabym się na dzieci".
Ciągle słyszę, że jestem egoistyczna (choć często pomagam innym nawet swoim kosztem) że nic ze mnie nie ma, że z takim charakterem jak mój to nikt ze mną długo nie wytrzyma i zostanę sama. Dodam, że sama jest po dwóch rozwodach i dużej ilości nieudanych związków, obecnie jest sama.
Jej hobby jest doprowadzanie mnie do płaczu, wysmiewanie moich pasji, mojej figury i wyglądu (wdg niej jestem za chuda, za mało kobieca, a bez makijażu nie powinnam wgl wyg wychodzić z domu z taką twarzą). W dzieciństwie wiele razy straszyła, że mnie odda do domu dziecka, albo mnie zostawi i weźmie sobie grzeczną dziewczynkę.
W dodatku kiedy coś nie idzie po jej myśli i mam inne zdanie niż ona, szantazuje mnie emocjonalnie.
Wyobraźcie sobie, że ostatnio dzwoniła do mojego taty żeby się ze mną nie kontaktował (do mojej cioci a jej siostry to samo), rozmawiała z moim chłopakiem żeby mnie rzucił bo nie jestem dobrą kandydatką na żonę, i ogólnie mimo tego, że jestem pełnoletnia, muszę pytać się jej o zgodę czy mogę z nim gdzieś wyjść (albo w przeciwnym razie przez następny tydzień mam piekło w domu).
Najszybciej będę mogła się wyprowadzić za dwa lata, bo muszę skończyć szkole, zdać maturę i trochę odłożyć z chłopakiem na wspólne życie.
Próbowałam z nią rozmawiać wiele razy, ale każda próba kończy się tak samo. Jak wytrzymać te dwa lata? Staram się jak najmniej przebywać w domu, bo już nie daje rady. Do taty nie mogę się wyprowadzić bo mieszka w Niemczech, rodzeństwa od strony mamy nie mam.
Czy któraś z was miała już taka sytuacje? To wszystko mnie wykańcza, moja samoocena jest znacznie poniżej zera.