Cześć,
mam pytanie do osób, które w życiu już coś przeszły, ale nie poddały się i osiągnęły pewien sukces. Jesli chodzi o definicję słowa 'sukces' uważam realizację swoich marzeń( oczywiście nie wszystkich), wspinanie się po szczeblach kariery zawodowej, zarabianie odpowiedniej ilości pieniędzy i miłośc, dobre relacje z najbliższymi i ze znajomymi.
Tutaj wlasnie chciałabym odnieść się do ostatniego podpunktu a mianowicie do znajomych. Moze pamietacie moje poprzednie watki , w których marudziłam o pewnej grupie osób, zktórymi robiłam studenckie konferencje, o dziwnej współpracy itp. Koniec końców sama się zamknęłam, nie analizowałam, konferencja i wydarzenie się skończyły- każdy poszedł w swoją drogę ale jako taki kontakt mamy.
Po tym wydarzeniu a także obronie pracy mgr zmeniłam się- nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Widzę, ze inni ludzie z przeszłości do mnie wracają. I nie chodzi o ludzi , którzy chciałam aby do mnie wrócili- np niedoscignione miłosci, jacys wymarzeni faceci ale osoby, z którymi zerwałam wczesniej kontakty z powodu bycia negatywnym.
Zauwazylam, ze przez jakies tam małe sukcesy ( konferencje, warsztaty, wygląd, schudnięcie) przyciągam tez nie te osoby co chcę. Osoby toksyczne z przeszłości, osoby, które w pewnym sensie lubie na poziomie chwilowym ( typu czesc czesc na ulicy), ale nie czuje juz wiezi nawet jesli znamy sie z klasy z liceum.
Zauwazylam, ze takie osoby są mile, sympatyczne, ale kiedy otworzą sie wypływa z nich gorycz na swiat, na wszystko. Ja wiem, ze kazdego sytuacja jest inna, mają inne rodziny, sytuacje materialną- ale im bardziej ja czy ktokolwiek z moich jakis dalszych znajomych ( nawet z zagranicy) pnie sie w górę, pojawiają się osoby ktore chcą znowu się zakolegować, zaczac spotykac. Wtedy wiem, ze będę wchianiała te emocje jak gąbka, bo przed tymi osobami nie mam 'maski' znamy się od 12 lat.
Co na to poradzicie? Jak łagodnie, ale asertywnie powiedzieć NIE znajomościom, które juz jakos nie odpowiadają?
I drugie pytanie- jak dązyć do wlasnych obranych celów ( praca, wygląd hobby), ale w rozmowach ze znajomymi, nawet bliskimi nie wyjęzyczać się ze swoich planów? Podam przykład- po tej konferencji ja i inni zrobiliśmy sobie duzo znajomości- okazuje się, że jedną znajomosc z jedną instytucją w miarę dobrze wykorzystałam. Oczywiscie to nie jest pewne na 100% ale wszystkie przesłanki na to wskazują. Jednak nie podzieliłam się tą informacją w detalach z nikim oprócz z 2-3 osobami najbliższymi.
Te osoby wiem,ze są zaufane i nikomu nic nie powiedzą, a w razie porazki będą wspierać.
Jednak zastanawiam się nad takim faktem- gdyby się udało- koledzy z organizacji konferencji mogliby mnie posądzić o bycie jakąś 'szarą' osobą , egoistką tylko działającą na siebie. Ponieważ mogłam wykorzystać jakieś tam znajomości z danej instytucji.
Czy takimi rzeczami miałabym się przejmować? Co w ogole sądzicie na temat rozpowiadania/ nierozpowiadania o swoich planach? Komu mówić, komu nie? Ja tak jak powiedziałam, prawie nikomu nie mówię bo boję się zapeszyć. A z drugiej strony boję się, ze ktos moglby mnie UBIEC bo będzie miec więcej znajomosci i sam zrobic cos pierwszy ( czy lepiej, nie wiadomo).
Co sądzicie? Jakie macie rady dla mnie? Na studiach po prostu nie mowilam ludziom, czasem mowili, ze jestem egoistą bo robiłam swoje, ale przynajmniej mialam stypendium. Pozniej okazywalo sie za plecami, ze ludzie mnie obgadywali i jakby dawali złą energię- ja to przełykałam i kolegowąłam się z nimi nadal, bo 'wybaczałam'. A co jesli miałabym takich ludzi w 'dupie' i bym szła d o przodu egoistycznie?
Co się liczy w zyciu, w swiecie?
Dzięki za odpowiedzi i zapraszam do dyskusji
M