Cześć, pytanie kieruję głównie do kobiet, ponieważ myślę, że one najlepiej zrozumieją co się wydarzyło.
Mam problem i dylemat odnośnie rozstania z moją byłą dziewczyną. Nie jesteśmy ze sobą od tygodnia,ale zacznę od początku, żeby łatwiej było rozumieć sytuacje.
Pół roku temu moja była, wyprowadziła się za granicę (700km ode mnie), przez ten czas widywaliśmy się co miesiąc na weekend(za pare lat mieliśmy zamieszkać razem).
Naszą codziennością było pisanie na FB, rzadko rozmowy(możliwy jeden z powodów rozstania).
Przez ten czas zdarzały się jakieś kłótnie, co jest normalne w związku. W lipcu dostałem urlop na 2 tyg. który spędziłem cały u niej. Podczas tego czasu, zarzucała mi, że się lenie i nigdzie nie chcę wychodzić, poza tym było wszystko w porządku między nami. Miesiąc później ona odwiedziła mnie na tydzień, z czego przez 3 dni odwiedzaliśmy jej rodzinę. Kiedy mieliśmy jechać kolejny raz do kogoś z rodziny mimo tego, że widzieliśmy ich 2 dni wcześniej, zacząłem robić problem o to i zadecydowałem żebyśmy razem czas spędzili w spokoju. Kiedy wróciła do siebie, umówiliśmy się wstępnie, że zobaczymy się w ten długi weekend, lecz mam obecnie cięższy czas w pracy i muszę pracować również w domu. Oznajmiłem jej, że nie przyjadę, co na początku zrozumiała, lecz tydzień temu stwierdziła, że mam 4 dni wolnego i że specjalnie nie chcę przyjechać. Zaczęła zarzucać mi zaniedbywanie, lenistwo, że nie lubię jej rodziny i nigdzie nie chce wychodzić. Oznajmiła mi, że uczucia w niej wygasły(choć do tego czasu okazywaliśmy je praktycznie codziennie), że już dawno się dusiła tym, ale dopiero teraz odważyła się zerwać. Przepraszałem ją i prosiłem o drugą szanse, ale ona postanowiła ostatecznie to zakończyć. Od tygodnia się nie kontaktujemy. Nie wiem czy jest sens dzwonić, pisać mimo jej ostatecznej decyzji? Czy może pojechać do niej bez żadnego uprzedzania i spróbować w 4 oczy coś wskórać ?
Proszę o doradzenie mi czy to ma w ogóle jakiś sens.