Fifaczek napisał/a:Witajcie 
Jestem już w długoletnim związku w zasadzie mam narzeczoną. Z charakteru jest wspaniałą kobietą a pomimo długiego stażu widać dalej, że jest zakochana. Problem polega na wyglądzie, kiedyś mi się bardzo podobała ale teraz (od jakiegoś roku) jakby mi się gust zmienił kompletnie (począwszy od koloru włosów, wzrostu po sylwetkę) i po prostu wcale mnie nie pociąga. Ma duży apetyt na seks więc jest to spory problem w związku gdy ja czasem unikam zbliżeń a czasem robię to na siłę. Koledzy twierdzą, że z wiekiem zmienił mi się gust bo dojrzałem. Kiedyś uwielbiałem laski wyzywająco ubrane z ostrzejszym makijażem, długimi pazurami. Teraz wole zdecydowanie takie naturalne.
Dodatkowo mam koleżankę (znamy się w sumie 5 miesięcy), z którą mógłbym wejść w związek ale tu znów jest odwrotnie. Podoba mi się bardzo z wyglądu jednak charakterek ma trochę pokręcony i wiem, że nie byłoby z nią łatwo. Mamy dziwną relację bo potrafimy spędzać super ze sobą czas, śmiać się, bawić ale wystarczy iskierka z jednej lub drugiej strony i się kłócimy o pierdoły..
Jestem rozdarty i nie mam pojęcia co robić.. Nie jestem w stanie się przełamać co do wyglądu narzeczonej (zwykły pocałunek bywa ciężki dla mnie) ale uwielbiam z nią spędzać czas, śmiać się, pomagać sobie. W zasadzie mogłaby być idealną przyjaciółką.. Z tą koleżanką też nie jest prosto bo co z tego, że teraz ma fajny wygląd jak za parę lat i tak się to zmieni a nie jestem pewien czy z jej charakterem dam rade wytrzymać.
Dodam, że ja i koleżanka mamy po 29 lat a narzeczona 27.
Widzicie jakieś wyjście z tej sytuacji ? Da się sprawić żeby na nowo mi się moja narzeczona spodobała ? Czy odejść od niej a próbować z tą kumpelą coś stworzyć i się "dotrzeć" ?
Nie sądziłem, że w tym wieku jeszcze takie problemy mnie dosięgną 
Od lat czytam to forum, gratulacje dla autora, bo po raz pierwszy poczułam potrzebę rejestracji, żeby się wypowiedzieć (btw Witam wszystkich
)
Zacznę od tego, że "problem" opisany powyżej świadczy o narcyźmie i emocjonalnej próżni. Ciężko mi określić osobę, która tak rozumuje inaczej, niż jako pustą...
Ale rozwiązanie jest tak banalnie proste, że aż się nim podzielę.
Narzeczona - nie pociąga Cię, zmuszasz się do seksu z nią, choć nie chcesz "na siłę", nawet pocałować ją trudno. Ale jest taka miła, słodka i zakochana. Rozwiązanie - zerwać to coś, czego nie da się nazwać nawet związkiem. Niech dziewczyna przejrzy na oczy i da sobie szansę na poznanie kogoś, kto odwzajemni jej uczucie i kto będzie ją akceptował.
Koleżanka - atrakcyjna, z charakterkiem, ale wątpisz, czy z nią będzie tak łatwo i z górki, bo potrafi się postawić i ma własne zdanie. Takie kobiety mają potencjalnie bardzo duże powodzenie, nie widzę tu nigdzie uściślenia, że jest jakimś emocjonalnym potworem, raczej wnioskuję, że nie daje sobie wejść na głowę i mogłaby nie być dobrowolną służącą a równorzędnym partnerem. Także na wyrost wydaje mi się "mógłbym z nią wejść w związek" zwłaszcza na tle poprzednich tematów. Uderzyło mnie pytanie z któregoś z nich, że się Tobą bawi i nie warto się nią interesować, bo nie zabiega o Ciebie, nie proponuje spotkań i nie zasypuje sms-ami. Skoro wie, że masz narzeczoną, to byłoby co najmniej dziwne, gdyby mając jakąś pewność siebie tak bezkreśnie cię adorowała. W ogóle mająca poczucie własnej wartości kobieta nie będzie jak desperatka zabiegała o spotkania, uwagę i bombardowała sms-ami faceta, a jeśli on jest w związku to już w ogóle oczywiste. Kończąc - nie warto jej zawracać gitary, istnieje spore ryzyko, że przy bliższym poznaniu byłaby Tobą mocno rozczarowana. Gdyby do mnie dotarło, że facet, z którym się umawiam nawet nie ceni mnie za charakter, a tylko myśli, czy mu się podobam z włosów i figury, ekspresowo dałabym sobie siana.
Krótko mówiąc - daj spokój tym kobietom i szukaj atrakcyjnej dla Ciebie, uległej i słodkiej oraz naiwnej, której pustota i brak jakichkolwiek uczuć nie przeszkadzają w tworzeniu "związku".