Witam,
mam problem, dlatego potrzebuje Waszych rad. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Mianowicie:
Jestem w związku od 8 lat. Od 2 lat mam narzeczoną i w przyszlym roku planujemy ślub. Za 3-4 miesiące mam się do niej przeprowadzić, ponieważ mieszka w domu wielorodzinnym i tak na początku będzie łatwiej, aby odłożyć trochę gotówki na kupno swojego. W związku uklada się średnio. Jest stagnacja, nie ma ja już tego polotu. Jestem oschły, nie chce nawet seksu i innych zbliżeń. Jakby coś się wypaliło i jesteśmy ze sobą z przyzwyczajenia chyba. Jednak mamy plany na przyszły rok i to mnie trzyma.
Teraz gorsza sprawa. Miesiąc temu miałem wyjazd pracowniczy do Ciechocinka. Poznałem tam kobietę, która od początku mi się spodobała. Zaczęliśmy flirtować przez kilka dni. W końcu stało się najgorsze, czyli zdrada. Po pijaku, ale zdrada.... Ona mieszka 300 km ode mnie.
Przez te kilka dni z nią miałem wszystko czego nie miałem przez kilka ostatnich lat, czyli śmiech, radość. Każdy wie jakie są początki.
Od zakończenia wyjazdu codziennie ze sobą rozmawiamy po kilka godzin. Myślimy, aby odejść od swoich partnerów ( też ma chłopaka od 8 lat).
Na razie nic nie powiedzieliśmy obecnym partnerom o tym, ponieważ nikt nie chce stracić 8 letniego związku dla miesiecznej znajomości.
Jest jeszcze coś....Przespaliśmy się ze sobą bez zabezpieczenia. Nie doszło do wytrysku w środku, ale strach jest. Ona powiedziała, że nie muszę się tym martwić, ponieważ jeśli nic z tego nie wyjdzie, to powie, że jest to dziecko obecnego partnera. Mam teraz 2 tygodnie życia w stresie.
Ona zakochuje się we mnie, ja też zaczynam coś do niej czuć.
Wiem, że jest to opisane mało składnie, ale mam tyle myśli w głowie, że nie wiem co mam ze sobą zrobić.