koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne) - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 27 ]

1 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-09-02 01:56:52)

Temat: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Chciałbym nakreślić wam w możliwie jak największym skrócie mój problem, który wraca jak bumerang przez większość mojego życia. Proszę was o cierpliwość.

Od prawie 2 lat pracuje w jednym miejscu i z grubsza tymi samymi osobami ( po za małymi roszadami). Znam od tego czasu jedną z koleżanek-starszą ode mnie mężatkę z 2 dzieci.

Do sedna sprawy-po prostu z dnia na dzień przestałem patrzeć na tą koleżankę jak na koleżankę a poczułem do niej pożądanie. Niesamowicie jest mi z tym ciężko, bo wiadomo, jakie są ww. realia.
Jako koleżanka jest w porządku ( w sumie nie wiem czy to ma znaczenie), często mi się wygaduje o swoich problemach życiowych, (tym bardziej jak jesteśmy sam na sam), czyli ma do mnie zaufanie. Po za tym jest osobą trochę zgorzkniałą, taką zmęczoną życiem ale jednocześnie lubi pożartować czy poplotkować o duperelach jak każda normalna kobieta.

Ale ja się pytam dlaczego moja podświadomość każe mi jej pragnąć?, jak dotąd widziałem jej wady(wygląd, charakter), czasem jej miałem dość, choćby z uwagi na to, że kojarzyła mi się z pracą (która jest dość stresująca) a ja nie jestem osobą, która potrafi oddzielić relacje w pracy z relacjami koleżeńskimi. Jak mam dosyć roboty, to i nie chcę oglądać specjalnie znajomych z pracy (mimo, że oni nie są bezpośrednio przyczyną moich stresów).  Były też momenty, gdy zerkałem na nią z męską ciekawością, ale to sporadycznie. Generalnie-nie mój typ, nie kręci mnie.
Pamiętam tylko moment, kiedy pojechaliśmy na wycieczkę w góry, wracając załapałem doła (zawsze tak mam jak wracam) i sobie pomyślałem-kurde jak bym tam miał znowu pojechać i chodzić po tych stokach, to jakie by to było smutne robić samemu bez tych ludzi z którymi byłem wcześniej.  Potem dotarło do mnie, że najbardziej to by mi było źle bez niej-nie wiem dlaczego.

Napisałem na początku, że to nie pierwszy raz, bo w przeszłości miałem kilka takich przygód, np. będąc nastolatkiem zakochałem się w koleżance z podwórka, ona oczywiście tego nie chciała, myślałem, że zwariuje. Potem to samo - osoba poznana przez internet. Potem na studiach w korepetytorce (bez jaj), potem w koleżance z akademika. I kiedy już myślałem, że to mi przeszło, że dojrzałem, że jestem odporny, to nagle...

I nie mam pojęcia co mi znowu odbiło, jakim cudem znowu mnie to dopadło. Właściwie nie było powodu, żadnego, nie dała mi szansy na siebie-jakiś konkretny znak, czy cokolwiek.  Dam wam taki przykład- np. ona chodzi czasem naburmuszona-kiedyś sobie myśle-boże dziewczyno weź się uśmiechnij, a teraz uwielbiam ją za to, i tylko mam ochotę ją przytulić.
Tak samo za to ją lubię jak potrafi być dominująca (bo to taki typ kobiety) ale jednocześnie potulna jak baranek. Nawet mi się marzy, żeby mnie ukarała.

Oczywiście wyjścia z sytuacji nie ma innego, jak przeczekać to chore pożądanie.
Jeśli chodzi o mnie to jestem osobą raczej zamkniętą w sobie z osobowością melancholijną a nawet depresyjną.Często jestem nieobecny albo popadam w stany nerwicowo-lękowe. Miałem [wulgaryzm] relacje z ojcem (jest cholerykiem i schizofrenikiem), za to raczej byłem za matką zawsze, która z kolei jest nadopiekuńcza. Może ktoś kto jest dobrym psychologiem wykorzysta te informacje. Może widzę w niej cechy mamy, podobno mężczyźni, wybierają kobiety z cechami wygladu i charakteru swoich matek.

Nie wiem, może to jest tak, że w moim życiu brak emocji, a trafi się słabszy dzień i wpadam taką pułapkę emocjonalną, na zasadzie- lepsze destrukcyjne emocje niż pustka, dlatego moja podświadomość każe mi jej pragnąć, mimo, że jest nieosiągalna. Nie wiem...ciągle coś sobie projektuje w głowie, że gdybym ją spotkał  kiedyś, gdyby to, tamto...bez sensu.

Wiecie co jest najlepsze, że ja czasem myślę, żeby jej to powiedzieć na zasadzie-"wiesz, bardzo mi z tym ciężko, ale wiem, że masz rodzine swoją, szanuję to, ale chciałem ci to powiedzieć, taką miałem potrzebę". A ona wtedy powie, że rozumie i jest jej przykro.
Ale to chyba tak nie działa co?

Nienawidzę siebie.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Jej, dlaczego tak na końcu napisałeś? Musisz siebie Kochać! Bo jak nie pokochasz siebie, to nici z relacji, zdrowej relacji z kimś innym! To tak niestety jesty że wydarzenia z przeszłości wpływają na przyszłość. Jeśli często miewasz takie melancholijne samopoczucie, depresyjne wręcz - może idź do psychologa? Może druga osoba pomogłaby Ci się uporać? Co do koleżanki, może jej to powiedz?:) Jeśli jesteście na stopie super koleżeńskiej. I tyle. Wyrzucisz z siebie ; będzie lżej. Ale ponawiam - zrób coś ,żeby zmienić automyslenie. To straszne tak siebie postrzegać. Kochaj się.

3

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
malibu823 napisał/a:

Jej, dlaczego tak na końcu napisałeś? Musisz siebie Kochać! Bo jak nie pokochasz siebie, to nici z relacji, zdrowej relacji z kimś innym! To tak niestety jesty że wydarzenia z przeszłości wpływają na przyszłość. Jeśli często miewasz takie melancholijne samopoczucie, depresyjne wręcz - może idź do psychologa? Może druga osoba pomogłaby Ci się uporać? Co do koleżanki, może jej to powiedz?:) Jeśli jesteście na stopie super koleżeńskiej. I tyle. Wyrzucisz z siebie ; będzie lżej. Ale ponawiam - zrób coś ,żeby zmienić automyslenie. To straszne tak siebie postrzegać. Kochaj się.

dlaczego? no właśnie dlatego, że przechodzę przez to co teraz, bo moja podświadomość coś sobie zaprojektowała w mojej głowie, nie wiem po co.
Zrobiłem już coś kiedyś-brałem leki, ale przerwałem to, być może był to błąd, myślę, żeby wrócić jednak do farmakoterapii.

4

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:

Wiecie co jest najlepsze, że ja czasem myślę, żeby jej to powiedzieć na zasadzie-"wiesz, bardzo mi z tym ciężko, ale wiem, że masz rodzine swoją, szanuję to, ale chciałem ci to powiedzieć, taką miałem potrzebę". A ona wtedy powie, że rozumie i jest jej przykro.
Ale to chyba tak nie działa co?

Trudno przewidzieć jej reakcję, bo to może tylko połechtać jej próżność, może ją ku Tobie popchnąć, a może zniechęcić. Zastanawiam się natomiast, jaki cel sobie założyłeś w ogóle rozważając takie wyznanie?

_Peter_ napisał/a:

(...)  za to raczej byłem za matką zawsze, która z kolei jest nadopiekuńcza. Może ktoś kto jest dobrym psychologiem wykorzysta te informacje. Może widzę w niej cechy mamy, podobno mężczyźni, wybierają kobiety z cechami wygladu i charakteru swoich matek.

Nie jestem psychologiem, za to podobno dobrym obserwatorem i słuchaczem, a to pozwala mi stwierdzić, że rzeczywiście taka zależność często się pojawia. Ludzie, zwykle zupełnie podświadomie, nawet zauważając u swojego rodzica wady, na partnerów wybierają osoby podobne do niego, bo kierują się takimi wzorcami, jakie wynieśli z domu i jakie znają najlepiej. 

Mnie jednak zastanawia ogół opisanych przez Ciebie relacji. Czy to nie jest przypadkiem tak, że na obiekty swoich westchnień wybierasz kobiety z określonego powodu dla Ciebie niedostępne, bo tak naprawdę boisz się wchodzić w głębsze relacje?

5

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Zostaw te kobietę w spokoju i nic jej nie mów. Na tym etapie da się to jeszcze zdusic i wycofać.

Ona ma swoje życie, dwoje dzieci, męża, obowiązki, wakacje, święta...

Idź do Divy jak chcesz parę razy a później zacznij szukać partnerki dla siebie z poza pracy.

6 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-09-02 08:38:34)

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:

(...) Może widzę w niej cechy mamy (...)
może to jest tak, że w moim życiu brak emocji (...)

Może. My, użytkownicy forum, możemy gdybać, Ty jednak wiesz. Wiesz, czy u kobiet, potencjalnych partnerek, szukasz cech, które ma Twa matka. Wiesz też, czy w Twym życiu brak jest emocji i znasz tego przyczyny.
Dlaczego więc zamiast powiedzieć sobie uczciwie o tym jak jest, szukasz odpowiedzi u nas?
Dlaczego odcinasz się od emocji ("emocjonalna pustka"), przed czym takie zachowanie Cię chroni?


(...) czasem myślę, żeby jej to powiedzieć na zasadzie-"wiesz, bardzo mi z tym ciężko, ale wiem, że masz rodzine swoją, szanuję to, ale chciałem ci to powiedzieć, taką miałem potrzebę". A ona wtedy powie, że rozumie i jest jej przykro. (...)

Potrzebę czego? Poinformowania ją o tym, że smalisz do niej cholewki? I co ona ma z tą wiedzą zrobić? Pomyślałeś choć chwilę o tym, jakie skutki w jej życiu ta informacja może wywołać? Liczysz się z konsekwencjami swego zachowania?
A jak jej odpowiedź brzmieć będzie inaczej? Gdy stwierdzi, że czekała na to wyznanie i teraz razem, Ty z nią i jej dziećmi, tworzyć będziecie rodzinę, bo ona odchodzi od męża? Powiesz, przepraszam, to tylko moje potrzeby, których nie chcę zrealizować?


(...) ciągle coś sobie projektuje w głowie, że gdybym ją spotkał  kiedyś, gdyby to, tamto...bez sensu. (...)

Gdybyś uważał to bez sensu, to przestałbyś kręcić film z wami dwojgiem w rolach głównych. W jakimś celu jednak robisz to dalej.


(...) Zrobiłem już coś kiedyś-brałem leki, ale przerwałem to, być może był to błąd, myślę, żeby wrócić jednak do farmakoterapii.

Jeśli były to leki zmniejszające katar, to ich stosowanie przerwać można bez większych, negatywnych, konsekwencji. Co, przepisując Ci leki, powiedział lekarz na temat samodzielnego ich odstawienia?

7

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Sorry Winnetou ale to że uważasz swoje perypetie za niebanalne również jest banałem...
Przynajmniej zdajesz sobie sprawę z faktu, iż coś z Tobą jest nie w porządku, może wypadałoby się skonsultować z jakimś fachowcem, żeby pomógł Ci to COŚ nazwać.

8 Ostatnio edytowany przez _Peter_ (2018-09-02 12:25:40)

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Dzięki za zainteresowanie tematem

Olinka napisał/a:

Trudno przewidzieć jej reakcję, bo to może tylko połechtać jej próżność, może ją ku Tobie popchnąć, a może zniechęcić. Zastanawiam się natomiast, jaki cel sobie założyłeś w ogóle rozważając takie wyznanie?

Szczerze to sam nie wiem? a dlaczego tonący brzytwy się chwyta? Z jednej strony ciekawość. Czy ona wyczuwała to?, albo czy wyobrażała by sobie taką ewentualność gdyby nie to, że jest teraz jak jest? Może by to pozwoliło poczuć mi się lepiej? Dlatego też założyłem ten temat, na kobiecym forum, bo jestem ciekaw jakie by były wasze reakcje.

Olinka napisał/a:

Mnie jednak zastanawia ogół opisanych przez Ciebie relacji. Czy to nie jest przypadkiem tak, że na obiekty swoich westchnień wybierasz kobiety z określonego powodu dla Ciebie niedostępne, bo tak naprawdę boisz się wchodzić w głębsze relacje?

Być może tak jest, nie wiem...ale na pewno nie robię tego celowo. Tam gdzie pracuje są albo mężatki albo zajęte kobiety, więc czemu dopiero teraz się nią zainteresowałem, skoro znam ją tyle czasu...gdybym był taki perfidny mógłbym od razu ją podrywać i inne i mieć z tego satysfakcję, ale tak nie jest, nie o to tutaj chodzi.

Wielokropek napisał/a:

Dlaczego więc zamiast powiedzieć sobie uczciwie o tym jak jest, szukasz odpowiedzi u nas?
Dlaczego odcinasz się od emocji ("emocjonalna pustka"), przed czym takie zachowanie Cię chroni?

Ja sobie powiedziałem uczciwie jak jest, ale kurde zrozum, ta sytuacja mnie przerasta.
Nie odcinam się od emocji, tylko taki już jestem. Wiesz co to jest, kiedy nic cię nie cieszy?, kiedy nie masz motywacji, do najprostszych czynności? Kiedy męczysz się za każdym razem jak wykonujesz tą samą czynność codziennie i zastanawiasz się, jaki jest tego cel? Kiedy w pracy dopada się wypalenie. Nie doświadczyłeś tego? to się ciesz...

Wielokropek napisał/a:

Potrzebę czego? Poinformowania ją o tym, że smalisz do niej cholewki? I co ona ma z tą wiedzą zrobić? Pomyślałeś choć chwilę o tym, jakie skutki w jej życiu ta informacja może wywołać? Liczysz się z konsekwencjami swego zachowania?
.....Gdybyś uważał to bez sensu, to przestałbyś kręcić film z wami dwojgiem w rolach głównych. W jakimś celu jednak robisz to dalej.

nie ku*#a nie pomyślałem, myślisz, że to dla mnie takie proste? myślisz, że takie przypadki są tylko w literaturze?, że ktoś się w kimś zakochuje, z kim nie może być?


Wielokropek napisał/a:

Jeśli były to leki zmniejszające katar, to ich stosowanie przerwać można bez większych, negatywnych, konsekwencji. Co, przepisując Ci leki, powiedział lekarz na temat samodzielnego ich odstawienia?

nie, nie były to leki na katar i nie konsultowałem tego z nim i wiem, że raczej nie musiałem. Ale teraz to nie ma znaczenia.

assassin napisał/a:

Sorry Winnetou ale to że uważasz swoje perypetie za niebanalne również jest banałem...
Przynajmniej zdajesz sobie sprawę z faktu, iż coś z Tobą jest nie w porządku, może wypadałoby się skonsultować z jakimś fachowcem, żeby pomógł Ci to COŚ nazwać.

pierwotnie temat był w dziale "moja niesamowita historia". Teraz wiem, że powinien być w dziale "moja żenująca historia".
Mimo wszystko liczyłem na większą wyrozumiałość z waszej strony.

Hrefi - dzięki za te słowa, tak oczywiste ale uświadamiające. Boje się, że narobię sobie problemów, stracę koleżankę (co jak odejdzie z pracy? ;/) i jeszcze oberwę, inni też mnie mogą olać. Ty napisałeś to stanowczo ale po ludzku ale z tą Divą... do Divy nie zamierzam iść, to nie o to chodzi.

Podsumowując i patrząc na chłodno, to wiem, że (chyba) z czasem mi to przejdzie, a wtedy-jeżeli jej to powiem- to po czasie poczuję jakiego idiotę z siebie zrobiłem, jak ja jej spojrzę w oczy?, spale się ze wstydu. ale naprawdę, uwierzcie, to tak się tylko łatwo analizuje, nie wyłączę w mózgu receptorów odpowiadających za uczucia.
Kurna naprawdę nie wierzę w to co się dzieje.

9 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-09-02 13:16:55)

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Ależ kochaj ją, tylko nie mów jej o swej miłości/pożądaniu/zauroczeniu.
I nie, nie uważam Twej sytuacji za łatwą (bo prosta jest bardzo); wiem, że opisana przez Ciebie historia zdarza się w życiu (cóż, wbrew tytułowi, jest banalna); wiem też, że zakochanie się w koleżance z pracy, w dodatku mężatce i matce, też "dopada" niejednego. Na pojawienie się uczuć, podobno, nie mamy wpływu, mamy za to na decyzje i zachowanie.


Skoro problem, jak bumerang, powraca, to może najwyższy czas dokopać się do jego przyczyn (i nie zrobisz tego na jakimkolwiek forum) i zrobić z nimi por zadek, nie zaś zajmować się objawami?

10

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Miałam takiego "kolege" z pracy coś w Twoim stylu na moje nieszczęście po pinaku kiedyśzadzwinił do mnie i powiedziałco czuje itp szczerze musiałam poprostu mu powiedzieć żebysobienodpuścił bo nic z tego nie będzie takie relCje w pracy zawsze niszczą fajną atmosfere w pracy.Niestety potem i tak widziałam ,że zaczął wracać z pracy  tą samą drogą co ja nawet raz mnie śledził...
nie wiem w sumie czy to było tylko raz ale o tym jednym wiem napewno.
Na szczęście ja zmieniłam prace i wyprowadziałam się myślałam że będę miała spokój ale niestety dorwał mój nowy nr i dzwonił do mnie z pretensjami że się zwolniłam i nic mu nie powiedziałam...masakra nigdy mnie z nim nic nie łączyło nigdy nie zaczynałam rozmów oraz czegokolwiek z nim ...

11

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:

Być może tak jest, nie wiem...ale na pewno nie robię tego celowo.

Nie twierdzę, że robisz to celowo, wiele naszych zachowań to efekt czegoś, co pojawia się na poziomie podświadomości.
To może inaczej - byłeś kiedyś w jakimś poważniejszym związku czy zawsze swoje uczucia lokujesz tam, gdzie właściwie z góry skazany jesteś na brak możliwości stworzenia czegoś więcej niż wzdychanie z ukrycia?

12

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
Wielokropek napisał/a:

Skoro problem, jak bumerang, powraca, to może najwyższy czas dokopać się do jego przyczyn (i nie zrobisz tego na jakimkolwiek forum) i zrobić z nimi por zadek, nie zaś zajmować się objawami?

gdyby to takie proste było...

Olinka napisał/a:

Nie twierdzę, że robisz to celowo, wiele naszych zachowań to efekt czegoś, co pojawia się na poziomie podświadomości.
To może inaczej - byłeś kiedyś w jakimś poważniejszym związku czy zawsze swoje uczucia lokujesz tam, gdzie właściwie z góry skazany jesteś na brak możliwości stworzenia czegoś więcej niż wzdychanie z ukrycia?

Nie nie byłem, nigdy w żadnym związku, a ma to znaczenie jakieś?

13

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Skoro problem, jak bumerang, powraca, to może najwyższy czas dokopać się do jego przyczyn (i nie zrobisz tego na jakimkolwiek forum) i zrobić z nimi por zadek, nie zaś zajmować się objawami?

gdyby to takie proste było... (...)

Jest, ale tylko dla tych, którzy faktycznie na to się zdecydowali. Inni szukają powodów, by usprawiedliwić stanie w miejscu.

14

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Wg mnie wymieszane pojęcia -- pożądanie oraz zakochanie.
Jedno i drugie jest zupełnie normalne... można się zakochać nagle, odkochać też bez powodu.
Z pożądaniem, czyli chęcią na seks z nią, jest podobnie, choć to mniej duchowe a bardziej fizyczne.

Zatem problemem nie jest wystąpienie tych uczuć. Problemem jest że kolega nie wie co dalej z tym zrobić.

A co zrobić? Jeśli ona jest w związku, a autor nigdy w związku nie był, to może ją traktować jak przyjaciółkę, do czasu aż emocje opadną, ale i tak powinien szukać sobie dziewczyn... aktywnie szukać, a nie czekać aż sama miłość się zjawi.

Czasem myślę, że tam gdzie dwoje ludzi żyje razem, to oni musieli dużo zrobić, aby siebie mieć.

15

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
Gary napisał/a:

Wg mnie wymieszane pojęcia -- pożądanie oraz zakochanie.
Jedno i drugie jest zupełnie normalne... można się zakochać nagle, odkochać też bez powodu.
Z pożądaniem, czyli chęcią na seks z nią, jest podobnie, choć to mniej duchowe a bardziej fizyczne.

Zatem problemem nie jest wystąpienie tych uczuć. Problemem jest że kolega nie wie co dalej z tym zrobić.

A co zrobić? Jeśli ona jest w związku, a autor nigdy w związku nie był, to może ją traktować jak przyjaciółkę, do czasu aż emocje opadną, ale i tak powinien szukać sobie dziewczyn... aktywnie szukać, a nie czekać aż sama miłość się zjawi.

Czasem myślę, że tam gdzie dwoje ludzi żyje razem, to oni musieli dużo zrobić, aby siebie mieć.

Dzięki. Ciekawe podejście do tematu...
No tak, można polemizować, ale można też napisać, że to pożądanie wynika z zakochania, pragnę oczywiście jej czysto fizycznie ale też chcę, kompletnego odwzajemnienia jej uczuć, w wtedy to by było coś niesamowitego i żadna inna kobieta by mi tego nie dała.

Szukać dziewczyn, tak, na pewno. Co mi po szukaniu dziewczyn, one wszystkie takie same - niedojrzałe, próżne i nudne małolaty, co latają tylko po ulicy ze smartfonem w łapie i drą japę po nocy. Co one miały by mi do zaoferowania? i co one wiedzą o życiu- nawet wody na kawę nie potrafi taka jedna z drugą zaparzyć. Tak wiem generalizuję, są i wartościowe jednostki i pewnie ładniejsze, zgrabniejze itp i td ale, po co jechać do ciepłych krajów jak w Polsce mamy 35 w cieniu?-taka analogia...

Dlatego mnie to tak boli, że taka Kobieta, jest tak blisko mnie, na wyciągnięcie ręki, a ja nic nie mogę zrobić.
Na tym polega mój zasrany tragizm.

16

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:

(...) Co mi po szukaniu dziewczyn, one wszystkie takie same - niedojrzałe, próżne i nudne małolaty, co latają tylko po ulicy ze smartfonem w łapie i drą japę po nocy. Co one miały by mi do zaoferowania? i co one wiedzą o życiu- nawet wody na kawę nie potrafi taka jedna z drugą zaparzyć. Tak wiem generalizuję, są i wartościowe jednostki i pewnie ładniejsze, zgrabniejze itp i td ale, po co jechać do ciepłych krajów jak w Polsce mamy 35 w cieniu?-taka analogia...

Dlatego mnie to tak boli, że taka Kobieta, jest tak blisko mnie, na wyciągnięcie ręki, a ja nic nie mogę zrobić.
Na tym polega mój zasrany tragizm.

Melodramat na tle osnuty.

17

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

no wygodny jesteś.. Na wyciągnięcie ręki, bo blisko fizycznie?
Ktoś tu napisał- zebyś pokochał siebie i miał rację. jesteś wolny, naprawdę same mężatki w pracy? wychodzisz gdzieś, bywasz?

18 Ostatnio edytowany przez Znerx (2018-09-02 22:12:49)

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

starszą ode mnie mężatkę z 2 dzieci.

I w tym momencie należy sobie odpuścić. Zauroczenia przechodzą, wystarczy "przechodzić" albo może jakieś techniki "obrzydzania". Nie wiem na ile skuteczne lol. Nawet jakby ona chciała, to też byłoby to bez sensu. Chciałbyś wylądować w związku z kobietą która, nawet dla Ciebie, rzuciła męża?

19

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
Ela210 napisał/a:

no wygodny jesteś.. Na wyciągnięcie ręki, bo blisko fizycznie?
Ktoś tu napisał- zebyś pokochał siebie i miał rację. jesteś wolny, naprawdę same mężatki w pracy? wychodzisz gdzieś, bywasz?

ale się czepiasz smile
właśnie nie wychodzę nigdzie, taki ze mnei no-life.

Znerx napisał/a:

I w tym momencie należy sobie odpuścić. Zauroczenia przechodzą, wystarczy "przechodzić" albo może jakieś techniki "obrzydzania". Nie wiem na ile skuteczne lol. Nawet jakby ona chciała, to też byłoby to bez sensu. Chciałbyś wylądować w związku z kobietą która, nawet dla Ciebie, rzuciła męża?

To takie słabe, to obrzydzanie, każdy ma jakieś wady...mówię ci, ja widziałem jej wady zanim się zakochałem i wtedy przeanalizowałem to i mi wyszło, że to nie jest raczej kobieta moich marzeń, mówiąc delikatnie.
Potem jednak widziałem, to, że jest zaradną kobietą, czułą a jednocześnie stanowczą no i przy tym skromna osoba, nie zadziera nosa, tylko czasem chodzi jakaś obrażona.
A co do jej męża, to mam wrażenie, że te dzieci trzymają ich bardziej w tym związku. Nie to żeby się żaliła na niego, ale jakaś wielka namiętność to raczej to nie jest. A ona to z nim taka jest kurde konkretna, pamiętam jak raz rozmawiali przez telefon o tym, żeby on odebrał dzieci, to ona coś tam-a czy to jest jakiś problem? ( czyli w domyśle-"nie wk*$aj mnie" xD).
Ja nic do tego jej męża nie mam, spoko gościu. Właśnie, widzicie, ja bym chciał żeby wilk był syty i owca cała. Czyli w tym przypadku chyba oznaczało by to poligamie.

20

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:

Czyli w tym przypadku chyba oznaczało by to poligamie.

Chyba poliandrię.

Jakoś tak mi się kojarzy, że to tylko gdzieś w Indiach/Tybecie się uprawia. Pewnie to kwestia ciężkich warunków życia w Himalajach.

21

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:

Nie nie byłem, nigdy w żadnym związku, a ma to znaczenie jakieś?

Być może nie, ale być może, i ku temu się skłaniam, to jest właśnie efekt lokowania uczuć w niewłaściwych osobach.
Ponadto odnoszę wrażenie, że w opisywanej sytuacji to "wielkie uczucie" sobie po prostu wmówiłeś, aby mieć jakiś, jakikolwiek, kolejny zresztą, obiekt pożądania. Wiesz dlaczego tak myślę? Bo widzisz w niej mnóstwo wad, w dodatku od początku zdajesz sobie sprawę, że to nie jest kobieta, z którą możesz wejść w związek (tu ponownie zwrócę uwagę na to, co napisałam wcześniej, czyli że wybór mógł paść według pewnego klucza), a mimo to szaleńczo i tragicznie się w niej zakochałeś? <pytanie retoryczne> 

To co mogę Ci poradzić, to nie układać sobie w głowie żadnych bajkowo-romantycznych scenariuszy, a zacząć realnie, chłodno myśleć. Tak wiem, łatwo mi mówić, ale zapewniam, że to jest możliwe.

22

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
Gary napisał/a:

Wg mnie wymieszane pojęcia -- pożądanie oraz zakochanie.
Jedno i drugie jest zupełnie normalne... można się zakochać nagle, odkochać też bez powodu.
Z pożądaniem, czyli chęcią na seks z nią, jest podobnie, choć to mniej duchowe a bardziej fizyczne.

Zatem problemem nie jest wystąpienie tych uczuć. Problemem jest że kolega nie wie co dalej z tym zrobić.

A co zrobić? Jeśli ona jest w związku, a autor nigdy w związku nie był, to może ją traktować jak przyjaciółkę, do czasu aż emocje opadną, ale i tak powinien szukać sobie dziewczyn... aktywnie szukać, a nie czekać aż sama miłość się zjawi.

Czasem myślę, że tam gdzie dwoje ludzi żyje razem, to oni musieli dużo zrobić, aby siebie mieć.


Gary
Zainteresowało mnie, to zdanie można się zakochać nagle, odkochać też bez powodu.

Czy, to znaczy, że męska miłość.Może ulecieć niczym dmuchawiec na wietrze?Tak bez powodu?

23 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-09-03 12:33:54)

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:

No tak, można polemizować, ale można też napisać, że to pożądanie wynika z zakochania, pragnę oczywiście jej czysto fizycznie ale też chcę, kompletnego odwzajemnienia jej uczuć, w wtedy to by było coś niesamowitego i żadna inna kobieta by mi tego nie dała.

Wydaje mi się, że to wiesz wszystko tylko teoretycznie. Zakochanie to co innego, a pożądanie to co innego. Oczywiście pożądanie + zakochanie czyli cudowny seks to całkiem inna synergia niż "suma tylko tych dwóch".


Szukać dziewczyn, tak, na pewno. Co mi po szukaniu dziewczyn, one wszystkie takie same - niedojrzałe, próżne i nudne małolaty,

Właśnie na tym polega szukanie. Bo nie wszystkie są takie same. Każda jest inna.


co latają tylko po ulicy ze smartfonem w łapie i drą japę po nocy.
Co one miały by mi do zaoferowania? i co one wiedzą o życiu-
nawet wody na kawę nie potrafi taka jedna z drugą zaparzyć.

Czuję że one by Cię nie chciały. Nie masz pokory.



Tak wiem generalizuję, są i wartościowe jednostki i pewnie ładniejsze, zgrabniejze itp i td ale, po co jechać do ciepłych krajów jak w Polsce mamy 35 w cieniu?-taka analogia...

To brzmi tak:   "po co szukać nowej dziewczyny skoro tutaj w pracy mam fajną mężatkę, której pragnę".



Dlatego mnie to tak boli, że taka Kobieta, jest tak blisko mnie, na wyciągnięcie ręki, a ja nic nie mogę zrobić.

Bo nie jest twoja. Kto inny coś zrobił aby z nią być.


Na tym polega mój zasrany tragizm.

Jeśli to jest tragizm, to dlatego one Ciebie nie chcą.



Summertime napisał/a:

Gary
Zainteresowało mnie, to zdanie można się zakochać nagle, odkochać też bez powodu.
Czy, to znaczy, że męska miłość.Może ulecieć niczym dmuchawiec na wietrze?Tak bez powodu?

Zakochanie, pożądanie, miłość -- to inne relacje. Miłość buduje się długo, ale nie zniknie od razu, jest jak trawa. A zakochanie jest jak róża na trawniku -- wyrośnie piękna, zakwitnie, a potem ... a potem może przekwitnie, uczucia ulecą gdzieś w siną dal, znowu będziemy dla siebie zwykłymi ludźmi. Czy warto było? Wg mnie warto. Zakochanie przychodzi nagle, samo, bez powodu. Ale zakochanie mija. Te motylki w brzuchu pojawiają się i znikają. Ale co po nich zostaje? Jaka relacja? Przyjaźń? Miłe wspomnienia? A może to jednak trwa i trwa i trwa... i buduje się miłość? Ja bym tak nie kategoryzował jak Ty "męska miłość". Ludzie są różni, relacje dwojga są tym bardziej różne.

24

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
Gary napisał/a:
_Peter_ napisał/a:

No tak, można polemizować, ale można też napisać, że to pożądanie wynika z zakochania, pragnę oczywiście jej czysto fizycznie ale też chcę, kompletnego odwzajemnienia jej uczuć, w wtedy to by było coś niesamowitego i żadna inna kobieta by mi tego nie dała.

Wydaje mi się, że to wiesz wszystko tylko teoretycznie. Zakochanie to co innego, a pożądanie to co innego. Oczywiście pożądanie + zakochanie czyli cudowny seks to całkiem inna synergia niż "suma tylko tych dwóch".


Szukać dziewczyn, tak, na pewno. Co mi po szukaniu dziewczyn, one wszystkie takie same - niedojrzałe, próżne i nudne małolaty,

Właśnie na tym polega szukanie. Bo nie wszystkie są takie same. Każda jest inna.


co latają tylko po ulicy ze smartfonem w łapie i drą japę po nocy.
Co one miały by mi do zaoferowania? i co one wiedzą o życiu-
nawet wody na kawę nie potrafi taka jedna z drugą zaparzyć.

Czuję że one by Cię nie chciały. Nie masz pokory.



Tak wiem generalizuję, są i wartościowe jednostki i pewnie ładniejsze, zgrabniejze itp i td ale, po co jechać do ciepłych krajów jak w Polsce mamy 35 w cieniu?-taka analogia...

To brzmi tak:   "po co szukać nowej dziewczyny skoro tutaj w pracy mam fajną mężatkę, której pragnę".



Dlatego mnie to tak boli, że taka Kobieta, jest tak blisko mnie, na wyciągnięcie ręki, a ja nic nie mogę zrobić.

Bo nie jest twoja. Kto inny coś zrobił aby z nią być.


Na tym polega mój zasrany tragizm.

Jeśli to jest tragizm, to dlatego one Ciebie nie chcą.



Summertime napisał/a:

Gary
Zainteresowało mnie, to zdanie można się zakochać nagle, odkochać też bez powodu.
Czy, to znaczy, że męska miłość.Może ulecieć niczym dmuchawiec na wietrze?Tak bez powodu?

Zakochanie, pożądanie, miłość -- to inne relacje. Miłość buduje się długo, ale nie zniknie od razu, jest jak trawa. A zakochanie jest jak róża na trawniku -- wyrośnie piękna, zakwitnie, a potem ... a potem może przekwitnie, uczucia ulecą gdzieś w siną dal, znowu będziemy dla siebie zwykłymi ludźmi. Czy warto było? Wg mnie warto. Zakochanie przychodzi nagle, samo, bez powodu. Ale zakochanie mija. Te motylki w brzuchu pojawiają się i znikają. Ale co po nich zostaje? Jaka relacja? Przyjaźń? Miłe wspomnienia? A może to jednak trwa i trwa i trwa... i buduje się miłość? Ja bym tak nie kategoryzował jak Ty "męska miłość". Ludzie są różni, relacje dwojga są tym bardziej różne.


Pewnie, to wiesz, ale miłość, jest właśnie zbudowana na zakochaniu, pożądaniu...zaufaniu .Nawet jeśli stan miłości, związek mija, to jaki był on, okazuje się właśnie na końcu..bo kiedy w rozstaniu dwoje ludzi pozostaje dla siebie życzliwymi i kumpelskimi osobami, to oznacza o wartości minionej relacji.Taka jest moja postawa wobec związku dwojga ludzi i bez względu na ich charakter, czy zbudowany na podstawie tylko sexu dla sexu.Czy w rozwijaniu się zakochania dla miłości.

Napisałam w określeniu męskiej miłości tylko dlatego, że wypowiedź wyszła od Ciebie, a przecież jesteś facetem..więc sądziłam, że w świecie męskim jest tak i dlatego napisałeś że ..odkochać się można bez powodu.

Hhhhi czy moja wypowiedz nie jest zawiła ?

25 Ostatnio edytowany przez _Peter_ (2020-05-13 20:24:07)

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Witam, sporo czasu minęło od założenia wątku ale zalogowałem się, może nie dlatego, żeby napisać co u mnie i jak się cała sytuacja skończyła, ale chcę napisać jeszcze coś "ciekawego"- może to będzie świetny materiał dla psychiatry (psychologa).
Pamiętam jak później spędziłem sylwka u niej w domu- też była to niezła jazda dla mojej psychiki (jakim szokiem było dla mnie jak zobaczyłem na ścianie jej zdjęcie ślubne-tego nie zapomnę). Następnie jeszcze była nasza ostatnia wycieczka z ludźmi z pracy, gdzie nie wytrzymałem i siedząc przy niej położyłem jej rękę na ramieniu-trochę się wkurzyła ale ostatecznie nic więcej jej nie zrobiłem, nie posunąłem się o ten jeden krok za daleko. W wielkich mękach co prawda, ale jednak.
Ale do rzeczy- jesteśmy nadal dobrymi znajomymi, ona odeszła z pracy w tamtym roku (zaznaczam, że nie z mojego powodu). Oczywiście to wszystko się wypaliło we mnie. Jednak jest jedno ALE...


Rok temu zatrudniła się jedna nowa dziewczyna u nas. Zważywszy na fakt, że mam największy staż w pracy a potem ona- nazwijmy ją Alina-bardzo ważna jest dobra relacja między nami, bo na nas spoczywają najtrudniejsze sprawy. Alina jest ode mnie młodsza, ma ze mną b. dobry kontakt (zaznaczam, że tu gdzie pracuje jestem jedynym mężczyzną na kilka kobiet). Świetnie się rozumiem ze wszystkimi koleżankami, ale z nią wyjątkowo dobrze. Pomagam jej a ona odwzajemnia się, np. mówię jej zrób mi kawę i ona to robi . Jest zabawna i generalnie taka temperamenta kobieta -w porównaniu do reszty koleżanek. Oczywiście jej posłuszne podejście do mnie wynika głównie z faktu, że widzi we mnie mentora i nic w tym dziwnego-jestem jedyną osobą, która może jej pomóc jak czegoś nie wie. Ale generalnie po prostu lubi mnie jako człowieka, mężczyznę, ma do mnie szacunek i też pomaga mi. Ja często się z nią droczę, nawet żartuje sobie z niej- ona zawsze super reaguje. Generalnie mamy b. dobrą atmosferę w pracy i to jest ważne.I tak sobie pracujemy wszyscy razem. No i pewnego dnia stało się, zgadnijcie ku$#a co i jak ...nic sobie nie obiecywałem, nie było żadnych sygnałów z jej strony, nic... Aha zapomniałem o najważniejszym. Oczywiście Alina nie ma dzieci, ani męża, ale chłopaka jak najbardziej



Przechodzę cały proces od początku. Te same myśli, te same schematy podświadomie kierujące mnie na nią...Nie wiem, po prostu nie wiem gdzie popełniłem błąd, co jest ze mną nie tak...Znowu jestem w tej pieprzonej pułapce własnych chorych emocji- zmienił się tylko obiekt pożądania.

Jako ciekawostkę powiem wam, że jak ostatnio spotkałem się z tą "moją" pierwszą famme fatale, poczułem ogromną ulgę. Okazało się, że ona jest takim Antidotum na Alinę...jakby wyprała z mojej głowy czy tam serca uczucie do Aliny, ale nie w tym sensie, że znowu się w niej zauroczyłem, nie - nie wiem jak to opisać. To było takie uczucie, jak np. macie mega zrąbany dzień, kompletnego doła i nagle dzwoni do was najlepsza przyjaciółka czy przyjaciel, z którym się znacie jak łyse konie i na samą myśl robi wam się lżej na sercu. Ale to było krótkotrwałe. Następnego dnia po przebudzeniu byłem znowu w tym samym matrixie.

Chyba jednak farmakoterpia będzie jedynym rozwiązaniem albo jakieś elektrowstrząsy.

Być może to co mnie tak gnębi to nie jest żadne uczucie -jak ktoś tutaj już napisał, ale w takim razie co?, jak to sklasyfikować? Może ja mam jakieś nietypowe zaburzenie psychiczne nieznane dotąd w medycynie.


Wiem, to bardzo skomplikowane dla was...dla mnie kurde też.

26 Ostatnio edytowany przez Znerx (2020-05-14 10:56:22)

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Jak to szło? Gdzie się mieszka i pracuje, tam się ch***** itd...
Kiedyś, któraś panna z pracy poczuje się#MeToo i będziesz miał za swoje.

Poszukaj prywatnego życia, pójdź na randki z tindera, jak się koronoa skończy to idź na jakieś grupowe aktywności. Kiszenie się z kobietami z pracy to fatalny pomysł.

27

Odp: koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)
_Peter_ napisał/a:

Witam, sporo czasu minęło od założenia wątku ale zalogowałem się, może nie dlatego, żeby napisać co u mnie i jak się cała sytuacja skończyła, ale chcę napisać jeszcze coś "ciekawego"- może to będzie świetny materiał dla psychiatry (psychologa).
Pamiętam jak później spędziłem sylwka u niej w domu- też była to niezła jazda dla mojej psychiki (jakim szokiem było dla mnie jak zobaczyłem na ścianie jej zdjęcie ślubne-tego nie zapomnę). Następnie jeszcze była nasza ostatnia wycieczka z ludźmi z pracy, gdzie nie wytrzymałem i siedząc przy niej położyłem jej rękę na ramieniu-trochę się wkurzyła ale ostatecznie nic więcej jej nie zrobiłem, nie posunąłem się o ten jeden krok za daleko. W wielkich mękach co prawda, ale jednak.
Ale do rzeczy- jesteśmy nadal dobrymi znajomymi, ona odeszła z pracy w tamtym roku (zaznaczam, że nie z mojego powodu). Oczywiście to wszystko się wypaliło we mnie. Jednak jest jedno ALE...


Rok temu zatrudniła się jedna nowa dziewczyna u nas. Zważywszy na fakt, że mam największy staż w pracy a potem ona- nazwijmy ją Alina-bardzo ważna jest dobra relacja między nami, bo na nas spoczywają najtrudniejsze sprawy. Alina jest ode mnie młodsza, ma ze mną b. dobry kontakt (zaznaczam, że tu gdzie pracuje jestem jedynym mężczyzną na kilka kobiet). Świetnie się rozumiem ze wszystkimi koleżankami, ale z nią wyjątkowo dobrze. Pomagam jej a ona odwzajemnia się, np. mówię jej zrób mi kawę i ona to robi . Jest zabawna i generalnie taka temperamenta kobieta -w porównaniu do reszty koleżanek. Oczywiście jej posłuszne podejście do mnie wynika głównie z faktu, że widzi we mnie mentora i nic w tym dziwnego-jestem jedyną osobą, która może jej pomóc jak czegoś nie wie. Ale generalnie po prostu lubi mnie jako człowieka, mężczyznę, ma do mnie szacunek i też pomaga mi. Ja często się z nią droczę, nawet żartuje sobie z niej- ona zawsze super reaguje. Generalnie mamy b. dobrą atmosferę w pracy i to jest ważne.I tak sobie pracujemy wszyscy razem. No i pewnego dnia stało się, zgadnijcie ku$#a co i jak ...nic sobie nie obiecywałem, nie było żadnych sygnałów z jej strony, nic... Aha zapomniałem o najważniejszym. Oczywiście Alina nie ma dzieci, ani męża, ale chłopaka jak najbardziej



Przechodzę cały proces od początku. Te same myśli, te same schematy podświadomie kierujące mnie na nią...Nie wiem, po prostu nie wiem gdzie popełniłem błąd, co jest ze mną nie tak...Znowu jestem w tej pieprzonej pułapce własnych chorych emocji- zmienił się tylko obiekt pożądania.

Jako ciekawostkę powiem wam, że jak ostatnio spotkałem się z tą "moją" pierwszą famme fatale, poczułem ogromną ulgę. Okazało się, że ona jest takim Antidotum na Alinę...jakby wyprała z mojej głowy czy tam serca uczucie do Aliny, ale nie w tym sensie, że znowu się w niej zauroczyłem, nie - nie wiem jak to opisać. To było takie uczucie, jak np. macie mega zrąbany dzień, kompletnego doła i nagle dzwoni do was najlepsza przyjaciółka czy przyjaciel, z którym się znacie jak łyse konie i na samą myśl robi wam się lżej na sercu. Ale to było krótkotrwałe. Następnego dnia po przebudzeniu byłem znowu w tym samym matrixie.

Chyba jednak farmakoterpia będzie jedynym rozwiązaniem albo jakieś elektrowstrząsy.

Być może to co mnie tak gnębi to nie jest żadne uczucie -jak ktoś tutaj już napisał, ale w takim razie co?, jak to sklasyfikować? Może ja mam jakieś nietypowe zaburzenie psychiczne nieznane dotąd w medycynie.


Wiem, to bardzo skomplikowane dla was...dla mnie kurde też.

Sorry, ale ty masz chyba za duzo wolnego czasu w tej pracy i nie bardzo wiesz, co z nim robić. Do tego idziesz na łatwiznę i bujasz się w kobietach które masz pod ręką, czyli obok przy biurku. Możesz je obserwować, tworzyć sobie nierealne wizje związane z nimi, z ich codziennym zachowaniem czy rozmowami z nimi, gdy są nieświadome twoich projekcji jakie sobie z nimi tworzysz. Nie twierdzę, że nie można się zakochać w kimś z miejsca pracy, ale ty nawet nie próbujesz sobie kogoś znaleść na serio. Nie jest przypadkiem też, ze obie są z kimś związane i niejako niedostępne.

Posty [ 27 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » koleżanka z pracy (wcale nie takie banalne)

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024