Mam 24 lata, a przychodzę dziś do Was z naiwnymi pytaniami, jako osoba mocno niedoświadczona w sprawach związkowych i życiowo dość zagubiona.
Mam 24 lata i po raz pierwszy jestem z facetem w relacji, która nie jest skomplikowana, po raz pierwszy jestem w związku.
Już sam tytuł może Was zadziwić... Mam nadzieję, że trafi się ktoś kto podejdzie do sprawy ze zrozumieniem.
Na swoim koncie mam sporo niepowodzeń i pakowanie się w rzeczy, które nie miały szans powodzenia, moja postawa jest mocno asekuracyjna i nie potrafię się odnaleźć w szczęśliwym związku, nie potrafię uwierzyć, że spotyka mnie szczęście o którym tyle marzyłam. Zamiast cieszyć się tym co mam, to ostatnio ciągle nie dowierzam, analizuję i zastanawiam się czy wszystko jest w porządku.
Jestem dość powichrowana psychicznie, emocjonalna, impulsywna, niedojrzała, nieporadna w kontaktach międzyludzkich.
Przepraszam za chaotyczność, nie wiem jak uderzyć w sendo tematu.
Znamy się od kwietnia, jesteśmy ze sobą 3 miesiące. Tempo chyba szybkie, jednak w ramach zrywania z utartymi schematami zachowania postanowiłam dać się ponieść fali bo wiele razy odrzucałam zainteresowanych tylko dlatego, że wydawało mi się iż działali za szybko. Początki zawsze są piękne, wiadomo... wymienianie wielu wiadomości dziennie pomimo obowiązków, mnóstwo tematów, częste spotkania przepełnione pozytywnymi emocjami i zatracenie na nich poczucia czasu, okazywanie sobie ciągle czułości, odprowadzanie w nocy na drugi koniec miasta, ciągłe nienasycenie sobą... Kiedy weszliśmy w związek to aż do rozpoczęcia wakacji spotykaliśmy się niemal dzień w dzień chociaż na 2 godziny - obawiałam się tego i wcale nie miałam aż takiej potrzeby, jako że jestem mocno introwertyczna. Nigdy z nikim tak często się nie widywałam, jednakże było pięknie, cieszyłam się że ktoś chce ze mną spędzać tyle czasu, cieszyłam się, że jest dobrze, to był wspaniały czas, więc postanowiłam sobie tego nie odbierać. Aktualnie jest inaczej - nadal mamy ze sobą dużo kontaktu jednak już się to ustabilizowało, smsy stały się dość schematyczne i czasem otrzymuję odpowiedź po kilku godzinach chociaż wiem że nie jest zajęty, spotkania rzadsze - na początku świata poza mną nie widział, ewidentnie już tak nie jest. Wiem, że nic nie trwa wiecznie, że związek przechodzi przez różne fazy, że ten początkowy haj i zafascynowanie mija, ale nie jestem przekonana czy to normalne po niecałych dwóch miesiącach (wtedy mniej więcej zaczęły się zmiany), myślałam że taki stan trwa haju trwa znacznie dłużej jeśli ludzie dobrze się dobierają, myślę że mam mocniejszy głód kontaktu niż on, że mi ta faza nie przeszła. Tak jak mówiłam, życia w związkach nie znam i nie wiem czy to jest jakieś moje wyobrażenie o związkach , nie wiem jak to wygląda w życiu.
Nie jest tak, że nic nie robi i przestał się starać, to dobry człowiek jest, mam wrażenie, że emocje z jego strony trochę opadły i już nie ma wyłącznie pozytywów - to mi czasem asekuracyjnie zdarzy się odmówić spotkania czy nie odebrać telefonu. Cały czas boję się, że jestem tego niewarta, że przejdzie mu całkiem zaślepienie, przestanie mnie usprawiedliwiać i odejdzie, że te opadające emocje to znak i może to już zaczęło się dziać i ma wątpliwości chociaż zapewnia, że nie. Czy też może to normalne, że haj przeszedł chociaż związek nie jest długi i szukam problemu tam gzie go nie ma?
Tworzą się też napięcia z mojej winy, mam lęk przed końcem/odrzuceniem, chociaż on ma wiele cierpliwości i zapewnia, że jest ciągle dobrze, że zależy i że go ranię mówieniem o tym, że gorzej się układa. Nie wiem czy panikuję niepotrzebnie i robię problemy z niczego czy jakieś powody do zmartwień mam, nie wiem jak budować zdrowy i trwały związek, a bardzo bym chciała.
Boję się, że mam tendencje do toksyczności, ponieważ tracę czasem kontrolę nad swoimi emocjami.
Staram się pracować nad sobą i dbać o samorozwój, ale odkąd jestem w związku to jakoś przestało mi to wychodzić, obserwuję wręcz regres i przejmującą kontrolę ciemną stronę mojej osobowości.
Chciałabym wiedzieć co robić, żeby zachować spokój wewnętrzny w związku - zajmowanie się swoimi sprawami, poświęcanie czasu dla zainteresowań niekoniecznie pomaga. Chciałabym wiedzieć jak rozmawiać, żeby nie psuć atmosfery w związku i co lepiej przemilczeć, czy ja źle robię dzieląc się z chłopakiem obawami odnośnie związku, wątpliwościami co do swojej osoby itd.? Chciałabym mieć szczerą relację, ale może o niektórych rzeczach lepiej nie mówić?
Liczę na jakieś mądre wypowiedzi w temacie, proszę o empatię i wyrozumiałość. Może ktoś z Was zna jakieś mądre książki o związkach, miłości i ogólnie tej tematyce? Chętnie bym coś poczytała, może to by mi pomogło też.