Nie mam prawa do miłości - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie mam prawa do miłości

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 93 ]

Temat: Nie mam prawa do miłości

Mam prawie 25 lat. Nigdy nie byłam w związku. Nigdy nie uprawiałam seksu. Nawet nigdy nie byłam z chłopakiem na spacerze! Całowałam się tylko raz, w desperacji, w  wieku 23 lat, bo
chciałam sprawdzić, jak to jest. Oczywiście, później mi się za to dostało. I źle mi szło. Myślałam, że jestem osobą aseksualną, ale to chyba nie jest prawda, bo temat
seksu mnie interesuje, a mężczyźni mi się podobają fizycznie (oprócz penisa, który mnie obrzydza). Z jednej strony seks mnie przeraża i odrzuca, bo kojarzy mi się z przemocą,  z agresją.
Te agresywne ruchy frykcyjne, te jęki. Oglądam filmy pornograficzne, chociaż rzadko, bo mnie nudzą. Nie ma w nich żadnej fabuły. W domu ukradkiem czytam "Kamasutrę" w twardej oprawie, którą
kupiłam w księgarni. Nie wiem, czemu to zrobiłam. Nienawidzę seksu, a jednak kupiłam tę książkę, bogato ilustrowaną i czytam te opisy, oglądam te hinduskie ryciny i współczesne zdjęcia.
To szaleństwo, wiem. Bardzo brakuje mi bliskości. Chciałabym się zakochać, przytulić do chłopaka, trzymać się za ręce.
Chciałabym poczuć duchową więź z mężczyzną. A seks z jednej strony mnie przeraża, ale z drugiej mam myśli, jakby to było spróbować i że czułabym żal, gdybym umierała
w wieku 70 lat i stwierdziła, że umieram, nigdy nie zaznając bliskości fizycznej z mężczyzną. Bardzo lubię mężczyzn, ich towarzystwo, ale jestem nieśmiała. Podobają mi się  z wyglądu, od pasa w górę, ale strasznie boję się penisa, jego wyglądu, erekcji, penetracji. Nie wzięłabym go nigdy do ręki.
Niektórzy moi znajomi, rówieśnicy, są już po ślubie, a ja nawet nie zaczęłam. Kocham jednego mężczyznę platonicznie, ale to osoba publiczna. Miałam sny erotyczne.
Z moim udziałem. Czasami były tak realistyczne, że wydawało mi się, że to rzeczywistość. Po czym się budziłam.
Chodzę sama do kina. Niedawno byłam na najnowszej części "Avengers", obok mnie siedziała para w zakochanych w wieku 20-30 lat. Zobaczyłam, że chłopak wziął dziewczynę za rękę. Kiedy to zobaczyłam, myślałam, że rozerwie mnie z bólu i rozpaczy. Ten gest tak mi się podobał, zapragnęłam, aby mieć obok siebie towarzysza (nie lubię określenia partner w tym sensie, partner, to może być w interesach), wybranka. Moją bratnią duszę, drugą połówkę. Widzę młodszych od siebie, pary zakochanych 16, 17-latków. Trzymają się za ręce. I młodych dorosłych, 20, 30 lat. Wiem, że nikt nie robi się coraz młodszy.
Wnerwiam się. Mam wrażenie, że te pary zakochanych na ulicy pokazują mi środkowy palec. Że oni potrafią, oni mogą, a ja nie. Mam wrażenie, że wszyscy, którzy chcieli, znaleźli swoją drugą połówkę, tylko nie ja. Może nie wszyscy, ale 90% dorosłych jednak chce być z kimś, nie?
Nie ogarniam, co się ze mną dzieje. Do 20. roku życia byłam aseksualną samotniczką. Książki, szkoła, gry komputerowe. To mi wystarczało. Romanse mnie nie interesowały. Aż tu nagle po ukończeniu szkoły średniej, po maturze, naszła mnie taka żałość, taka tęsknota...Nie chodzi o sprawy łóżkowe...Ale zapragnęłam z kimś dzielić moje pasje, moje zainteresowania, mieć towarzysza do dyskusji, przejść się na spacer. Jednocześnie mężczyźni zaczęli mi się fizycznie podobać, jakby strzelił we mnie piorun. Przeraziłam się tym. W domu nie tylko seks, jak w 95% domów, ale i miłość były tematem zakazanym. Mówiono mi, że jeżeli będę mieć romans, to w najlepszym razie, jeżeli nie ciąża, gwałt, pobicie, kradzież, to czeka mnie opuszczenie się w nauce i wylecenie ze szkoły. Po kryjomu oglądam w komputerze zdjęcia młodych modeli, którzy mi się podobają.
Wiem, że mój post może zabrzmieć śmieszne, ale piszę prawdę. To ogromne psychiczne cierpienie, ogromny ciężar. Najgorsze jest to, że nikt nie jest w stanie zrozumieć mojego bólu. Muszę to znosić w samotności. I nie mam z kim się tym podzielić.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nie mam prawa do miłości

Po prostu zadbaj przede wszystkim o swój wygląd - bo to on jest powodem, że jeszcze nie miałaś faceta. Dwa - załóż sobie konta na tinderze i innych aplikacjach randkowych - tam będziesz mieć masę adoratorów i będziesz mogła przebierać. 25 letnia dziewica spodoba się wielu facetów, 25 letni prawiczek jest skreślony u 95% kobiet więc nie masz na co narzekać.

3

Odp: Nie mam prawa do miłości

Na Twoim miejscu udałabym się do seksuologa, prawdopodobnie strach przed seksem Cię blokuje, dlatego do tej pory nikogo nie miałaś.

Masz potrzeby jak każdy, po prostu jesteś zablokowana totalnie, strach Cię paraliżuje. Daj sobie szansę.

4 Ostatnio edytowany przez raidert (2018-07-27 20:51:56)

Odp: Nie mam prawa do miłości

Ale to uczucie tęsknoty, żałości, jakie się pojawiło w wieku ok. 20 lat....Ta chęć więzi duchowej z mężczyzną....Potrzeba posiadania drugiej połowy. Jak to u was było? Pytam i kobiety, i mężczyzn. Jak to odczuwaliście? Mieliście podobne "objawy", co ja? Ja wiem, że to pewnie brzmi głupio, że ja w tak zaawansowanym wieku pytam niby o takie oczywiste sprawy, ale chyba zaniedbano moje życie psychiczne...Dlatego teraz mam takie a nie inne problemy. Mam wrażenie, że jestem sentymentalną idiotką. Ostatnio przeczytałam książkę Ernesta Cline'a pt.'Ready Player One". Był tam poboczny wątek romantyczny. Tak bardzo mi się spodobał opis spotkania pary zakochanych (chłopak-18 lat, dziewczyna-20 lat), że aż nauczyłam się na pamięć tego krótkiego opisu. Podobał mi się fragment, który wspominał o tym, iż zakochany młodzieniec wziął dziewczynę za rękę, potem siedzieli na ławce i trzymali się za ręce. Czuję, że w tym wieku mi nie wypada się "podniecać" takimi opowieściami. Chciałabym takiego chłopaka, nawet nieco młodszego ode mnie, o 2-3 lata. Taki w typie "geeka", który interesowałby się grami komputerowymi, kulturą popularną, trochę wrażliwy, może uzdolniony artystycznie. Prawdą jest, że pewien typ urody też mi się podoba. Teraz mam ogromny żal do "mędrków" z moich lat szkolnych, którzy powtarzali:"nie patrzcie na wygląd, nie patrzcie na wygląd, bo za 20 lat ten chłopak wyłysieje i będzie gruby." Wnerwia mnie to teraz. Nie chodzi mi o to, żeby dyskryminować ludzi oszpeconych, okaleczonych, czy nieatrakcyjnej, ale...Czy zapatrzenie w przystojnego mężczyznę to naprawdę taki straszny "grzech"? Czy to "grzech" zachwycać się urodą atrakcyjnie fizycznie ludzi? Czy atrakcyjni fizycznie ludzie powinni mieć wyrzuty sumienia z tego powodu, bo powodują dyskomfort u tych nieatrakcyjnych? Przecież już nawet starożytni Grecy (nie zawsze, ale w większości) pokazywali ludzi pięknych, przystojnych, nagich młodzieńców. To były w większości rzeźby przedstawiające ludzi, których proporcje były obliczane matematycznie-ideały urody.
A co do seksu, to mam ambiwalentny stosunek. Z jednej strony chciałabym, żeby nie istniał, wtedy bym tak nie cierpiała. A z drugiej strony tak bardzo mnie ciągnie, żeby spróbować zakazanego owocu, oj ciągnie...

5 Ostatnio edytowany przez madoja (2018-07-28 00:40:57)

Odp: Nie mam prawa do miłości

Absolutnie nie czuj się winna, że podobają Ci się tylko atrakcyjni i młodzi mężczyźni. To naturalne. I nie ukrywaj tego. Np. ja wręcz źle myślę o ludziach którzy mówią "liczy się tylko wnętrze", dla mnie to hipokryci, poprawni politycznie kłamcy. Jasne że ważny jest wygląd. Na Tinderze nikt nie przesuwa w prawo brzydali. Ma to też wytłumaczenie biologiczne - symetryczne rysy twarzy oraz dobre proporcje ciała oznaczają zdrowie i dobre geny. Wysoki wzrost, szerokie ramiona i muskularna klatka to dla nas (kobiet) oznaka siły - czyli samiec obroni nas i młode przed innym samcem a także będzie dobry w polowaniu. Samce lubią u samicy ładny biust i ładne biodra. Czyli to co kojarzy się z płodnością. Tak działa świat i nie ma co się obrażać.

A co do penisa itd...
Moja kolezanka powiedziała kiedyś "facet jest ładny tylko od pasa w górę". Była to absolutnie seksualna koleżanka. Ale chyba każda kobieta przyzna że w sumie miała rację. Jakoś męskie włochate nogi nie są śliczne, włochate poślady też nie, męskie stopy są brzydkie. Co innego u kobiet - kobiety całe są ładne - ich nogi, pośladki, stopy (pisze to, choć jestem 100% hetero). Zauważcie że nawet gdy pokazują facetów reklamujących perfumy czy facetów na plaży, to faceci są np. w jeansach - nadzy ewentualnie od pasa w górę.
Penis sam w sobie jako taki anonimowy, jest dla wielu dziewczyn odpychający, przerażający, śmieszny lub dziwny (spotykałam się z tą opinią u wielu "normalnych" dziewczyn).
Podniecający zaczyna się robić dopiero gdy należy do faceta który podnieca.
Najlepszym na to dowodem jest to, że gdy faceci anonimowo wysyłają w sieci zdjęcie swojego penisa, to kobiety są zniesmaczone (ale gdy kobieta wysle zdjęcie swojej cipki - faceci są podrajcowani). Jednak gdy taka para zna się dłużej, kobieta czesto jest juz podniecona gdy zobaczy zdjęcie penisa (nie ma reguł oczywiście).

Spróbuj - poznaj kogoś, polub go. Przecież zawsze możesz się wycofać gdy będzie coś nie tak.

6 Ostatnio edytowany przez raidert (2018-07-28 02:28:03)

Odp: Nie mam prawa do miłości

Racja z tą biologią. Chociaż z drugiej strony jest to przygnębiające. Minęło 100 tys. lat, a Homo sapiens wciąż rządzą mechanizmy z epoki kamienia łupanego.
I nie chciałabym, aby te moje wizje były sprowadzane tylko do biochemii, tylko do hormonów, do prostego instynktu przetrwania gatunku-chęci kopulacji ze zdrowym samcem po to, aby przekazać dobre geny.
Nie wiem, co się ze mną dzieje. Ostatnio napisałam krótkie opowiadanie do szuflady, w którym wybieram się na spacer z wyobrażonym Ukochanym. Trzymamy się za ręce, potem przystajemy w lesie, obejmujemy się...Podobny opis był w książce "Ready Player One", przeczytałam ją już po napisaniu tego opowiadania. Ku mojemu zdziwieniu, moje wyobrażenie spotkania zakochanej pary było bardzo podobne do tego opisanego w książce Cline'a. Takie opisy sprawiają, że robi mi się cieplej na sercu. Tylko co to za życzenie-chcieć przytulić się na dłużej do chłopaka? Czy to nie świadczy o mojej słabości?? I jeszcze jedno-na widok przystojnych mężczyzn odczuwam takie ciepło w narządach płciowych, w okolicach szyi, czasem nawet czuję się tak, jakby mnie palił ogień od środka. Czy to oznaka podniecenia seksualnego? Wiem, że to głupio w moim wieku nie wiedzieć tak prostych rzeczy, ale nie mam nawet kogo zapytać w realu.
A tak na marginesie-to jakoś nie mam nic do niskich mężczyzn. Wiem, to perwersyjne, ale miałam kiedyś przed snem wyobrażenie, że uprawiam seks z niskim, ale przystojnym mężczyzną. Podobała mi się ta myśl. Głupio mi, ale muszę się wywnętrznić. Ciężko mi z tym wszystkim.

7

Odp: Nie mam prawa do miłości

raidert - wysłałem Tobie PM

8

Odp: Nie mam prawa do miłości

Lucyfer-dostałeś ode mnie odpowiedź. Czy wy też mieliście taką tęsknotę za bliskością drugiej osoby? Za dotykiem? Sprawia mi to ogromne cierpienie.
Czasami płaczę po nocach. Wydawało mi się, że do końca życia dam radę, nie mając nikogo, ale nie potrafię.

9

Odp: Nie mam prawa do miłości

raidert, myślałaś o terapii?

10

Odp: Nie mam prawa do miłości

Powiedz, jak było w Twoim domu? Może brakowało Ci miłości rodziców, serdecznych gestów i stąd to ogromne pragnienie bliskości? Czy koleżanek też nigdy nie miałaś?

11

Odp: Nie mam prawa do miłości

No właśnie temat seksu, ale i miłości był zakazany. Ale tak jest pewnie w 95% domów. I jakoś ludzie generalnie nie mają później takich problemów, jak ja. Pamiętam, że w dzieciństwie, gdy leciała jakaś scena erotyczna w telewizji,to rodzice mnie wyganiali z pokoju albo pytali, czy już lekcje odrobiłam, a jeżeli tak, to kazali mi się iść uczyć. nawet dy miałam 16 lat, to nie wolno mi było się patrzeć w telewizji nie tylko na sceny seksu, ale nawet pocałunku. "Proszę nie patrzeć się na sceny miłosne!"-mówiła mama. Wiem, że to zabrzmi śmiesznie, ale do dzisiaj odczuwam dyskomfort, gdy widzę scenę pocałunku w filmach ("czy mi wolno"-zadaję sobie pytanie?). Pamiętam, jak miałam 18 lat, siedziałam przed komputerem, przeglądałam Wikipedię. Matka to zobaczyła, powiedział mi:"To dobrze, że przeglądasz encyklopedię. Tylko proszę mi nie artykułów o tematach zakazanych. Wiesz, co mam na myśli, prawda?" i spojrzała na mnie znacząco.
Kiedy miałam 8 lat, w szkole usłyszałam nieprzyzwoity wierszyk, moi koledzy go powtarzali. Nie wiedziałam, co to znaczy, ale powtarzałam go w domu, bo się fajnie rymowało. Matka się wnerwiła i powiedziała:"powinnaś dostać w pysk za to, co mówisz." Pamiętam, że ogromnie się wtedy wystraszyłam i więcej tego wiersza nie powtarzałam. Nie tylk o sam seks chodzi, ale nie miałam prawa nawet się zakochać. Wmawiano mi, że młodzi mężczyźni, to "brudni i śmierdzący goście. Będą opowiadać sprośne dowcipy i siedzieć przy piwie. To nie jest dobre towarzystwo dla kobiety (taką odpowiedź usłyszałam od matki, gdy oznajmiłam rodzicom, że chcę iść na studia geologiczne, na których jest przewaga mężczyzn.).
Ale....Ja tak bardzo chcę się zakochać! Chcę się przytulić do chłopaka...Ale boję się, że jeżeli sobie pozwolę na za dużo, to dojdzie do tragedii, a "autorytety" wtedy uśmiechną się tryumfalnie i powiedzą:"a nie mówiliśmy"???

12

Odp: Nie mam prawa do miłości

W takim razie warto już teraz zaznaczyć, że masz swoje życie i wartości od paru lat i to nie jest w ich interesie jaki aspekt życia będziesz poznawać.
Z pewnością nie będzie Tobie łatwo przełamywać bariery, ale Lady Loka bardzo dobrą radę podsunęła w postaci terapii.

13

Odp: Nie mam prawa do miłości

Boję się, że dla mnie już za późno. 25 lat, niektórzy byli w związkach od 14. roku życia, niektórzy są już po ślubie, a ja nawet nie jestem na etapie platonicznego związku. Boję się kompromitacji.

14

Odp: Nie mam prawa do miłości

Raidert, przyszłaś tu sobie popisać jak Ci źle, czy chcesz pomocy?
Jeżeli to drugie to już kolejny raz pytam: czy rozważałaś terapię?

To jest praktycznie jedyna opcja na pomoc Ci w zmianie sposobu myślenia.

15 Ostatnio edytowany przez ysja91 (2018-07-28 18:59:16)

Odp: Nie mam prawa do miłości

Witam
Tak sobie przeczytałam ten twój post i wszystkie odpowiedzi i widzę że mamy ze sobą sporo wspólnego. Ja pobiłam nawet większy rekord, bo jestem już na tym świecie ponad 27 lat. Też sama i też z totalnie zerowym doświadczeniem w sferze związków i ich pochodnych. Ale najgorsza jest zawsze niewiedza...
Ta pierwsza odpowiedź żebyś zadbała o wygląd i zarejestrowała się na jakichś portalach randkowych... rozbroiła mnie po prostu. Kurde jakby to było takie proste to tego tematu w ogóle by nie było! Znam wiele osób z dużo gorszymi problemami od nas. Niepełnosprawnych, z dużymi defektami w urodzie, a które posiadają szczęśliwe związki. Już niezależnie od tego czy ich połówki są również jakkolwiek atrakcyjne. Są szczęśliwi i to najważniejsze. Problem siedzi w czymś zupełnie innym i wszystko się zaczyna od tego by dowiedzieć się co nam jest. Tak jak z normalną chorobą, czy usterką w jakimś przedmiocie. Żeby ja wyleczyć/naprawić, trzeba ją najpierw zdiagnozować/znaleźć. A nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Przez taką niewiedzę właśnie!
A wszystko zaczyna się już w dzieciństwie... Mówisz że twoi rodzice zabraniali ci wszystkiego co związane jakkolwiek z seksem. U mnie tak akurat nie było. Spokojnie pozwalano mi oglądać filmy typu ''Seksmisja'', sceny jakichś pocałunków w telewizji były dla mnie rzeczą całkowicie normalną i wcale nie onieśmielającą. A powiem nawet więcej. We wcześniejszym dzieciństwie zdarzało mi się nawet widywać rodziców nago. Oczywiście w naturalnych sytuacjach. Nie kopulowali przy mnie ani nic takiego. Ja nie wiem jak sama zachowałabym się przy własnym dziecku, ale jestem w stanie zrozumieć obie strony konfliktu. Dzieci są niewinne i nie powinny za szybko wchodzić w świat dorosłych. Z tego względu pewne rzeczy wydają się po prostu niesmaczne. Z drugiej jednak strony to co nam dorosłym kojarzy się z seksem, nieuświadomionym dzieciom wcale nie musi. Ja mam taką dziwną przypadłość że pamiętam dużo odczuć ze swojego dzieciństwa i wiem że takich skojarzeń absolutnie nie miałam.
Nasze ciała to przecież naturalna sprawa. W krajach muzułmańskich często uważają każdą część kobiety, poza chyba tylko twarzą i dłońmi, Ewentualnie, za coś równie intymnego jak to co nosi pomiedzy nogami. Z tego względu musi się zakrywać. My odkrywamy wszystko poza piersiami i genitaliami, a tymczasem np.kobiety z plemienia Himba w dalekiej Afryce paradują po wioskach z nagimi piersiami, tak samo jak mężczyźni i nikt nie uznaje tam tego za coś złego dla dzieci. To kto ma rację? Wszystko jest kwestią naszego wychowania i kultury, ale fakty są takie że nasze ciała to tylko i wyłącznie natura. Brzydsza ładniejsza, nie zawsze atrakcyjna dla oka. Więc choćby i z tego względu lepiej zachować pewne rzeczy dla siebie. Ale i tak co lato skazani jesteśmy na oglądanie, za przeproszeniem, obwisłych, spoconych, owłosionych płatów skór, podczas gdy jeszcze 100 lat temu i u nas coś takiego było nie do pomyślenia. W mniemaniu naszych przodków my przecież teraz pokazujemy się na ulicy w samej bieliźnie!
Przepraszam że piszę tak dosadnie, ale staram się być tutaj bezstronna i nie nieskrępowana ani żadnym poglądem, ani moją kulturą czy wychowaniem. Staram się myśleć czysto i obiektywnie. A wracając do tematu, to tak samo nasze ciała jak i sam seks jest sprawą naturalną. I o ile nie jesteś osobą aseksualną, będziesz odczuwała popęd i jeśli nie zastąpi ci tego drugi człowiek, będziesz szukać tego gdzie indziej. Na filmach, w książkach, przy pomocy zabawek. Możesz pomyśleć że jest z tobą coś nie tak, albo że wręcz grzeszysz - jeśli jesteś wierząca. Ale to właśnie te nasze pierwotne instynkty, które w nas są i musimy to zaakceptować bo inaczej zwariujemy.
Myślę że z powodu takich doświadczeń z twoją mamą w dzieciństwie możesz mieć takie nastawienie do seksu właśnie. Ja mam inaczej, aczkolwiek też go nigdy nie zaznałam i nie jest to dla mnie tak oczywiste i nie poszłabym do łóżka z pierwszym lepszym żeby tylko pójść. Ba nie poszłabym nawet z samym Bradem Pittem czy innym bożyszczem kobiet. Także mam kłopoty z bliskością i choć do ślubu czekać wcale nie muszę, to zrobić mogłabym to tylko z kimś kogo znam, komu ufam i kto byłby już kimś w moim życiu. A takiej osoby jeszcze nie spotkałam właśnie z podobnych do ciebie powodów. Boję się bliskości. Choć przyznam że widok penisa też nie jest dla mnie zbyt przyjemny i nie rozumiem tych dziewczyn co są gotowe go dotknąć, już nie mówiąc o wkładaniu sobie niewiadomo gdzie. Tez myślałam że to coś nie normalnego i w ogóle jak ja przez to przebrnę jak będę mieć już tego chłopaka. Ale ktoś mądry tu napisał, że ''ten'' należący do tego jedynego działa jednak na nas inaczej... Więc może będzie wtedy inaczej.
Wracając do bliskości. W domu rodzinnym miałam istną karuzelę. Nie zaznałam wcale braku miłości, ani akceptacji. Jak słyszę o ludziach z podobnym przypadkiem. Wręcz przeciwnie. Jako najmłodsza i po dość poważnym wypadku w wieku 2 lat, byłam nie tylko wyraźnie akceptowana i kochana, ale wręcz traktowana nadopiekuńczo. Wyręczano mnie w czym się dano i pomagano we wszystkim. Z drugiej jednak strony rodzice nie mieli dla mnie nigdy wystarczająco czasu. Poza tym przez jego większość prezentowali raczej nieszczęśliwy związek, utrzymywany tylko dla nas - dzieci. Wiec nie otrzymałam wcale najlepszego modelu rodziny. Brak akceptacji dostałam za to w dużej porcji od rówieśników w szkole. I to się tylko pogłębiało, a ja coraz bardziej traciłam wiarę we własną wartość i tak błędne koło się zamknęło. Wyrobiłam w sobie okropną nieśmiałość. Do tego doszłam jeszcze przeprowadzka w nowe miejsce i brak pomysłu na zainteresowania pozaszkolne,, oraz problemy rozwojowe. Bo wszystko zawsze przychodziło mi wolniej (mam podejrzenie o Zespół Aspergera). No i jeszcze pech w doborze znajomych. Bo jak już się przyjaźń zaczynała to zawsze znalazł się jakiś powód (wcale nie zależny ode mnie) przez który przyjaźń się kończyła. A to religia, a to wyprowadzka, a to niezgodność charakterów itp. itd. Po prostu zostałam sama ze sobą, a to wcale nie motywuje. I wtedy przyszło liceum i pierwsze podrywy kolegów. Zdałam sobie sprawę że mogę być dla nich atrakcyjna i oni dla mnie, ale moja nieśmiałość wszystko niszczyła i koniec końców ich ode mnie odrzucała.
Problem w tym że do tej powymyślałam ze to tylko ta nieśmiałość. Że powalczę z nią, znajdę odpowiedniego który nie ucieknie od razu i będzie git. Ale niestety. Aż kiedyś spotkałam się z określeniem ''Syndromu Zakazanego Owocu'' - że interesują cię tylko ci którzy nie są w twoim zasięgu, a ci którzy są od razu tracą na wartości. Pasowało to do moich odczuć, więc zagłębiłam się w temat i wtedy usłyszałam o strachu przed bliskością. O tym że chcesz być z tymi, którzy są daleko, którzy są zajęci, z gwiazdami...
Tak miłość platoniczna to chleb powszedni ludzi z taką przypadłością. Chociaż jak ja tak kochałam jako nastolatka, teraz jako dorosła osoba wiem że zauroczyć się z kimś z plakatów i wyobrażać sobie życie z nim, a na prawdę z kimś takim być, znając i akceptując wszelkie jego wady i biorąc na siebie odpowiedzialność za jego życie uczuciowe... to dwie różne rzeczy. Bo jednym z moich obaw przed bliskością jest fakt że ktoś nam daje swoje zaufanie, swoja prywatność, swoje serce. To jakiś rodzaj odpowiedzialności. Niezależnie czy kochamy tego człowieka, czy nie nie chcemy go przecież skrzywdzić. Szczególnie gdyby to była znana osoba, bo to wpływa nie tylko na nią, ale i na jej twórczość, a więc na osoby z którymi współpracuje i całe rzesze fanów.
Strach przed bliskością to także strach przed utratą niezależności. Ktoś nagle pojawi się w twoim życiu. Z jednej strony pragniesz kogoś dla kogo będziesz wyjątkowy. Dal kogo będziesz jedyny na świecie. Szczególnie tego pragniesz widząc właśnie innych takich samych na ulicy. Pamiętam jak byłam kiedyś na ślubie kuzyna i widziałam, że wszystkie moje kuzynki - czy młodsze, czy starsze -  miały partnera. Czułam się jak alien. I na Facebooku jak ciągle widzisz.. a to się ktoś zaręczył, a to komuś urodziło się dziecko, a to ktoś był gdzieś na wakacjach. Czujesz, że coś cię omija. Że nie tyle że kiedyś się obudzisz jako staruszka, która nic nie przeżyła, ale że już nią jesteś. Że nic nie jesteś w stanie zrobić. Że stoisz za szybą i patrzysz na tego lizaka, którego już nigdy nie dane ci będzie spróbować.
Ale z drugiej strony jesteś niezależna. W wolny dzień możesz spać do której chcesz, nikt cię nie stresuje przysłowiowym ''obiadkiem u teściów''. Jesteś przyzwyczajona do tej swojej samotności i nawet ci w niej dobrze. Tylko że ciągle jest gdzieś to ''ale'' i co z tym zrobić?
I tak zgadzam się z tym że wygląd się jak najbardziej liczy. Nie jest tak ważny jeśli chodzi o przyjaźń, znajomość. Wtedy głównie znaczenie powinno mieć dla nas jedynie wnętrze. Ale jeśli mamy się przy kimś codziennie budzić, całować tę osobą, patrzeć na nią do końca naszych dni. To musimy się czuć z tym jednak komfortowo. Dlatego wygląd ma znaczenie. Aczkolwiek ja też wole niższych, niż wyższych. Wydaje mi się że zwyczajnie wolałabym mieć takiego chłopaka w zasięgu wzroku. Mieć blisko do jego oczu, ust, ramion wink A nie stawać na palcach i wiecznie zadzierać głowę wink No i w ogóle niżsi zawsze wydawali mi się atrakcyjniejsi. I średnio zbudowani. Nie patyki, nie w typie nastolatka, bo facet musi być jednak facetem. Ale też nie Herkulesem od razu. Nie lubię zbyt umięśnionego ciała. Jest to dla mnie nie atrakcyjne, a wręcz odrzucające. I jeśli już mowa o wieku, to ja wole z kolei tak z dekadę starszych. Moi rówieśnicy niezależnie od wieku wydawali mi zawsze niewystarczająco dojrzali emocjonalnie. Jednocześnie jednak żeby tak jak ja nie wyglądał do końca swój wiek. Bo mnie kręci ciało i umysł 40 latka, ale twarz może już nie koniecznie wink
Taka tam wyliczanka idealnych cech idealnego faceta wink Ale wiadomo że nie tylko wygląd się liczy i nie związałabym się z nikim tylko dla wyglądu, pieniędzy, czy sławy.
Związek, to jakby twoja nowa rodzina - dorosła rodzina. Nie mama i tata - ale facet, w którego oczach jesteś nie dziewczynką ale kobietą i to kolejny problem. Bo najpierw musisz zaakceptować tą kobietę sama w sobie. Bo jeśli tego nie zrobisz to jak będziesz w stanie dać możliwość traktowania ciebie w ten sposób przez innych? Boisz się tematów seksualnych, czyli nie zaakceptowałaś siebie jako dorosłą, dojrzałą, atrakcyjną kobietę. Ja też się jeszcze tego uczę. Obserwuję facetów jak na mnie reagują i co ja sama o nich myślę. Czy jestem w stanie z nimi flirtować, albo chociaż normalnie rozmawiać i żartować po kumpelsku bo i z tym miałam kiedyś duże problemy... Po prostu wyobrażanie sobie miłych chwil u boku.. nie wiem DiCaprio, a kiedy realnie jakiś chłopak zaprasza cię na piwo w weekend i ty wiesz że jest tobą zainteresowany i to będzie coś w rodzaju randki.. to dwie różne rzeczy. Włącza się lampka. Zgodzisz się to dasz mu sygnał. A ty nie jesteś na to gotowa, nie chcesz się angażować, nie potrzebujesz go i odchodzisz. Może ci się z kimś super rozmawiać, ale jak ktoś nagle chce przejść dalej ty uciekasz. Za to bardzo chętnie wzdychasz do tych którzy nie wykazują tobą żadnego zainteresowania.
A co jeśli zdarzy się taki cud, że spodoba ci się ktoś komu ty się spodobasz i mimo strachu spróbujesz w to wejść? Ani ty ani ja tego jeszcze nie doświadczyłyśmy wiem. Ale już znam swoje odczucia co do tego. Czy byłabym dla niego wystarczająco dobrą dziewczyną? Czy umiałabym w ogóle być czyjąkolwiek dziewczyną? Co jak skończy się pierwsza euforia i się mu zwyczajnie znudzę? Dla nas odrzucenie boli podwójnie prawda?
To są takie różne symptomy, pytania, problemy które warto sobie zadać i zdać sobie sprawę z ich istnienia. Bo tak jak powiedziałam, wiem że trzeba siebie obserwować i dojść do tego co nam jest. Nie słuchając debili po drodze co o takich problemach nie mają pojęcia. A potem zacząć coś z tym robić. Z moją nieśmiałością zaczęłam sobie radzić, więc wieżę że i z tym jakoś mi się uda i myślę że fajnie by było o tym pogadać w cztery oczy jakbyś miała ochotę. Myślę że mogłybyśmy powymieniać się doświadczeniami i opiniami smile

Aha i jeszcze jedna ważna rada! Nie myśl o innych ludziach, o tym co sobie o tobie pomyślą bo to nie ma sensu! Ja już przestałam patrzeć na to co kto sobie o mnie myśli. Jestem jaka jestem i już. I jeśli się zmieniam to dla siebie, nie dla innych. A jeśli ponoszę porażki to moja sprawa a nie innych. Na kompromitacje nie ma tutaj miejsca. Każdy ma ze sobą jakieś problemy bez wyjątku. Tylko niektóre są bardziej powtarzalne i mniej widoczne, a więc bardziej  ''normalne'', a niektóre mniej. Ale nikt tu nie jest gorszy od nikogo! Wiec nigdy nie myśl że ty jesteś gorsza!

16

Odp: Nie mam prawa do miłości

Ta, rozważam psychoterapię, tylko co to pomoże? Czy psychoterapeuta znajdzie mój wymarzony ideał i do mnie przyprowadzi tego wybranka-i w sensie psychicznym, i fizycznym?
Tak, fakt, iż wszystkim się udaje w tej dziedzinie, tylko nie mnie, jeszcze bardziej mnie przygnębia. Czuję się jak ktoś, kto się zestarzał, zanim skorzystał z uroków młodości.
W ogóle, mam poczucie iż zmarnowałam wczesną młodość, nie tylko w dziedzinie związków, ale i edukacji. Mogłam się bardziej starać w liceum, pisać maturę z innych przedmiotów itd. Teraz jestem w średniej młodości, potem będzie późna młodość (do 35. roku życia), a potem wiek średni i skończy się zabawa.
Teraz nie mam żadnej nadziei, że do 35. roku życia przeżyję swój pierwszy raz. A  nawet jeśli (co ma szanse powodzenia 0,00001%, ale nawet jeśli) przeżyję swój pierwszy raz w wieku 50 lat, to nie będzie to miało takiego uroku, co w młodości.
Jak można zabraniać swojemu dorastającemu dziecku miłości? Najpierw platonicznej, a chyba żaden racjonalny rodzic nie będzie się wnerwiał, że jego dorosłe dziecko kiedyś przeżyje ten swój pierwszy raz i będzie prowadzić życie seksualne?? Chociaż wiem, że są rodzice, którzy nie mogą pogodzić się z faktem, iż ich córki i synowie dorastają i mają ochotę wyrzucić za drzwi wybranka swojego dziecka. Ta przygnębiające.

17

Odp: Nie mam prawa do miłości

Psychoterapeuta pomoże Ci z Twoimi problemami odnośnie seksualności, rozwoju, relacji z rodzicami i związków.
Zobaczysz.

18

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

Ta, rozważam psychoterapię, tylko co to pomoże? Czy psychoterapeuta znajdzie mój wymarzony ideał i do mnie przyprowadzi tego wybranka-i w sensie psychicznym, i fizycznym?
Tak, fakt, iż wszystkim się udaje w tej dziedzinie, tylko nie mnie, jeszcze bardziej mnie przygnębia. Czuję się jak ktoś, kto się zestarzał, zanim skorzystał z uroków młodości.
W ogóle, mam poczucie iż zmarnowałam wczesną młodość, nie tylko w dziedzinie związków, ale i edukacji. Mogłam się bardziej starać w liceum, pisać maturę z innych przedmiotów itd. Teraz jestem w średniej młodości, potem będzie późna młodość (do 35. roku życia), a potem wiek średni i skończy się zabawa.
Teraz nie mam żadnej nadziei, że do 35. roku życia przeżyję swój pierwszy raz. A  nawet jeśli (co ma szanse powodzenia 0,00001%, ale nawet jeśli) przeżyję swój pierwszy raz w wieku 50 lat, to nie będzie to miało takiego uroku, co w młodości.
Jak można zabraniać swojemu dorastającemu dziecku miłości? Najpierw platonicznej, a chyba żaden racjonalny rodzic nie będzie się wnerwiał, że jego dorosłe dziecko kiedyś przeżyje ten swój pierwszy raz i będzie prowadzić życie seksualne?? Chociaż wiem, że są rodzice, którzy nie mogą pogodzić się z faktem, iż ich córki i synowie dorastają i mają ochotę wyrzucić za drzwi wybranka swojego dziecka. Ta przygnębiające.


Idz do sklepu z idealnymi milosciami..bo na terapii będziesz musiala się wysilić..
Tylko co to za adres był..www.   Yyyy...
No zapomniałam...:) smile

19

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

Bardzo lubię mężczyzn, ich towarzystwo, ale jestem nieśmiała. Podobają mi się  z wyglądu, od pasa w górę, ale strasznie boję się penisa, jego wyglądu, erekcji, penetracji. Nie wzięłabym go nigdy do ręki.

Jak sobie wyobrażasz sex bez dotykania penisa? Nie wzięła byś go do reki ale za rękę chcesz chłopaka trzymać. Zdajesz sobie sprawę że każdy facet bierze swojego penisa do ręki kilkanaście może nawet kilkadziesiąt razy dziennie?

Masz jakieś nierealne wyobrażenie miłości jako scenka z książki w której dwoje młodych pięknych ludzi łapie się za ręce i siedzi na ławce. Możesz zwalać winę na rodziców ale sama źle do tego podchodzisz. Szukasz ideału i do tego większość co wymieniasz to są cechy wyglądu które mają drugorzędne znaczenie. Umów się może nie z pierwszym lepszym ale z kimś kto wzbudza chociaż odrobinę twojej sympatii i się przekonaj jak kto jest. Doświadcz czegoś sama realnie lubisz towarzystwo mężczyzn to jak Ci się z którymś miło rozmawia to go zaproś na kawę albo na spacer. Co może Ci się najgorszego stać z kolega z pracy czy tam ze studiów? Nie zechce iść wyśmieje Cie? Wbrew twej woli będzie chciał Cie zgwałcić? Tak to jest w filmach normalny kolega nic nie zrobi bez twojego pozwolenia.

20

Odp: Nie mam prawa do miłości
Lady Loka napisał/a:

Psychoterapeuta pomoże Ci z Twoimi problemami odnośnie seksualności, rozwoju, relacji z rodzicami i związków.
Zobaczysz.

raidert napisał/a:

Ta, rozważam psychoterapię, tylko co to pomoże? Czy psychoterapeuta znajdzie mój wymarzony ideał i do mnie przyprowadzi tego wybranka-i w sensie psychicznym, i fizycznym?

Psychoterapia może pomóc o ile trafi się na odpowiedniego psychoterapeutę, a to nie jest wcale takie oczywiste. Poza tym nasza kultura niestety nie patrzy zbyt pozytywnie na ludzi którzy robią takie rzeczy i patrząc po opisie jej rodziny nie będzie mogła liczy na ich wsparcie w tej sprawie. A pójście samemu w takie miejsce to również nie taka prosta rzecz. Raidert powinna pójść ale nie zrobi tego po kilku komentarzach na forum. Ktoś w realnym życiu powinien ją do tego popchać tak jak i mnie kiedyś. Ale jeśli jest dobry terapeuta to może pomóc, bo sporzy na twój problem z boku. Ale i my sami możemy spojrzeć na nasz problem z innej perspektywy. Tylko trzeba go najpierw zaakceptować i przestać się patrzeć na innych!

21

Odp: Nie mam prawa do miłości
ysja91 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Psychoterapeuta pomoże Ci z Twoimi problemami odnośnie seksualności, rozwoju, relacji z rodzicami i związków.
Zobaczysz.

raidert napisał/a:

Ta, rozważam psychoterapię, tylko co to pomoże? Czy psychoterapeuta znajdzie mój wymarzony ideał i do mnie przyprowadzi tego wybranka-i w sensie psychicznym, i fizycznym?

Psychoterapia może pomóc o ile trafi się na odpowiedniego psychoterapeutę, a to nie jest wcale takie oczywiste. Poza tym nasza kultura niestety nie patrzy zbyt pozytywnie na ludzi którzy robią takie rzeczy i patrząc po opisie jej rodziny nie będzie mogła liczy na ich wsparcie w tej sprawie. A pójście samemu w takie miejsce to również nie taka prosta rzecz. Raidert powinna pójść ale nie zrobi tego po kilku komentarzach na forum. Ktoś w realnym życiu powinien ją do tego popchać tak jak i mnie kiedyś. Ale jeśli jest dobry terapeuta to może pomóc, bo sporzy na twój problem z boku. Ale i my sami możemy spojrzeć na nasz problem z innej perspektywy. Tylko trzeba go najpierw zaakceptować i przestać się patrzeć na innych!

Nasza kultura? żartujesz prawda?

22

Odp: Nie mam prawa do miłości

Ysja, wybacz, ale na pewno Autorce nie pomagasz zniechęcając ją do podjęcia terapii.

23

Odp: Nie mam prawa do miłości

Tylko że terapeuta za mnie życia nie przeżyje, to ja będę musiała wziąć odpowiedzialność za własne życie. I nie znajdzie mi terapeuta mężczyzny.
Mam wrażenie, że nikt mnie nie chce, nawet by mnie patykiem nie tknął.
A co do dotykania penisa....Wiem, mam jakieś bardzo skrzywione podejście. Chciałabym być bardziej otwarta.
Nie chodzi o degenerację i totalny brak zasad. Zastanawiam się, dlaczego 90% dorosłych naturalnie przychodzi seks, uprawiają go z poszanowaniem "zasad BHP" i jest OK.
10% dorosłych seks nie interesuje, są neutralni, potrafią bez niego żyć i też jest OK, tzw. aseksualiści.
To są dwa racjonalne wyjścia z sytuacji. A ja nie zaliczam się ani do pierwszej, ani do drugiej grupy.
Chyba mam "zdegenerowane" połączenia między neuronami.
Chociaż przyznają, coraz częściej myślę o tym, że nie chciałabym umrzeć, nie zaznając nigdy seksu.
Czy jest w tym coś złego, dziwnego, że chcę spróbować, zanim umrę w wieku 70+?

24

Odp: Nie mam prawa do miłości

Terapeuta pomoże poradzić sobie z problemami, a sama widzisz, że problemów tutaj trochę jest.
Więc daj sobie pomóc, spróbuj chociaż. Samej Ci będzie bardzo trudno zmienić swoje podejście do życia.

25

Odp: Nie mam prawa do miłości

A Ty chcesz by ktoś znalazł Ci mężczyznę i na tacy podał?

26

Odp: Nie mam prawa do miłości

Ja jej nie zniechęcam. Wiem że terapeuta może pomóc. Tylko wiem też że nie łatwo zrobić ten pierwszy krok. Zwłaszcza widząc jakie ona ma nastawienie do wszystkiego. Słucha tylko siebie i swoich schiz. To po co Radient zaczęłaś ten wątek? Żeby ci ludzie przytaknęli że jesteś nienormalna i nic nie warta? Czy żeby ci współczuli i pogłaskali po głowie? Słuchaj co do ciebie mówią! A przynajmniej tacy jak Loka. Przestań się tak użalać nad sobą, bo to kurde najgorsze co możesz zrobić! Wiem to z własnego doświadczenia. Każdy jest jakoś popierodolony za przeproszeniem no! Jak będziesz płakać nad rozlanym mlekiem to go nigdy nie posprzątasz!

27

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

Chciałabym być bardziej otwarta.
Nie chodzi o degenerację i totalny brak zasad. Zastanawiam się, dlaczego 90% dorosłych naturalnie przychodzi seks, uprawiają go z poszanowaniem "zasad BHP" i jest OK.
10% dorosłych seks nie interesuje, są neutralni, potrafią bez niego żyć i też jest OK, tzw. aseksualiści.
To są dwa racjonalne wyjścia z sytuacji. A ja nie zaliczam się ani do pierwszej, ani do drugiej grupy.
Chyba mam "zdegenerowane" połączenia między neuronami.
Chociaż przyznają, coraz częściej myślę o tym, że nie chciałabym umrzeć, nie zaznając nigdy seksu.
Czy jest w tym coś złego, dziwnego, że chcę spróbować, zanim umrę w wieku 70+?

Między podejściem nawet nie dam się złapać za rękę a totalnym brakiem zasad jest na szczęście cała gama postaw sama zdecydujesz na ile otwarta chcesz być smile . Większości ludzi naturalnie przychodzi sex bo sex jest naturalny. Tak samo większości ludzi naturalnie przychodzi jedzenie czy siusianie.
Połączenia między neuronami są plastyczne i można je zmieniać wraz z doświadczeniem więc jest dla Ciebie nadzieja big_smile
Nie ma nic dziwnego że chcesz spróbować seksu zanim umrzesz. Nie ma nic dziwnego w chęci próbowania czegokolwiek. Brak chęci próbowania jest dziwny i świadczy o jakiś defektach. Ludzi aseksualnych to myślałem że jest poniżej 1%.

Co do terapii . Na forum wiele osób doradza terapię. I owszem może to pomóc. Tyle że ja bym cudów nie oczekiwał po terapeucie. Bo to tylko ludzie są. Pójdziesz wygadasz się może coś Ci uświadomi i inaczej spojrzysz na siebie i świat.

28 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-07-28 20:17:33)

Odp: Nie mam prawa do miłości
uleshe napisał/a:

Tyle że ja bym cudów nie oczekiwał po terapeucie.

Bo terapeuta to nie cudotwórca. Ma tylko pomóc w pracy nad sobą, a jak ktoś jest z góry nastawiony na "nie", to i efektów nie będzie. A Autorka jest, bo przecież terapeuta nie znajdzie jej faceta... Autorka oczekuje, że ktoś machnie magiczną różdżką i samo się zrobi. A to niestety tak nie działa.

29

Odp: Nie mam prawa do miłości

Między podejściem nawet nie dam się złapać za rękę a ....

Tylko, że to też nie do końca prawda. Jak ktoś się nam, z wzajemnością, podoba i jest chemia to takie problemy znikają.

30

Odp: Nie mam prawa do miłości

No właśnie wnerwia mnie też zdanie w stylu:"Rozumiem twoją niechęć d seksu, bo ty musisz się zakochać, spotkać tego jedynego, i wtedy z nim pójdziesz do łóżka."
Wiem, że uznacie to za kuriozalne, ale jeżeli bym się zakochała, to TYM BARDZIEJ miałabym opory, aby to zrobić, bo nie chciałabym aby ukochany pobrudził się
kleistymi wydzielinami.
I przeraża mnie sam akt seksualny, ta pozycja kobiety...To, że musi rozłożyć nogi. Jak jakaś kałamarnica czy martwy ptak. Czy to nie dziwne-rozkładać się tak, aby obnażyć wstydliwą część ciała, która wygląda źle i produkuje kleiste wydzieliny? Miałabym opory, żeby tak zrobić. I ot zaplatanie nóg na mężczyźnie...Przeraża mnie to. Widziałam to w tej książkowej "Kamasutrze", współczesne zdjęcia i hinduskie ryciny. Wstydzę się rozebrać, pokazać się nago...
Chyba mam genofobię. I tak, widzę świat w czarno-biały sposób. na studiach zdaję egzaminy na 3, a nie na 5 i uważam, że jestem beznadziejnym studentem. A co do seksu-z jednej strony widzę zdegenerowanych 15 latków, którzy uprawialiby seks bez żadnego zabezpieczenia na dyskotece w toalecie, a z drugiej ludzi totalnie zahamowanych, zablokowanych, którzy uważają, iż ich pragnienia seksualne są brudne i złe i najchętniej by się ich pozbyli, za grzech uważają pocałunek, przytulenie i trzymanie się za ręce pomiędzy zakochanymi, a po tym, jak przyśni im się sen erotyczny przeżywają katusze, bo uważają, że to niewybaczalny grzech. Jaką postawę z tych dwóch mam przyjąć? I jak mam się do tych moich pragnień odnosić-mam je zaakceptować? Tylko w jaki sposób? Pozbyć się tego chyba raczej nie da? Myślałam, że jestem asem, ale raczej tak nie jest, skoro ukradkiem czytam "Kamasutrę". Mam myśli erotyczne. Chyba wpadłam w obsesję. Czy akceptacja tych moich pragnień i skłonności nie byłaby słabością. Ech, czasami mam taką  myśl, że chciałabym sobie pozwolić na więcej swobody, trochę zaszaleć, pozwolić sobie na jakiś romans, z zachowaniem pewnych zasad....Żeby ktoś mnie zaakceptował jako człowieka, ze wszystkimi słabościami i niedogodnościami.

31

Odp: Nie mam prawa do miłości

a mi się wydaje, że jesteś gawędziarzem, który nakręca się tematem..a nie dziewczyną co szuka pomocy.

32

Odp: Nie mam prawa do miłości

Dokładnie. Totalne bzdury tutaj. Chyba ktoś robi sobie żarty.

33

Odp: Nie mam prawa do miłości

Tak, zacznę psychoterapię za 1,5 m-ca, kiedy już wrócę z pracy w terenie.
Ale kiedyś wydawało mi się, że psychoterapia sprawia, iż nieszczęścia mijają, a pacjent
po ukończeniu psychoterapii staje się herosem, który wspaniale, bez porażek radzi sobie w życiu.
A tak nie jest....Ktoś mi kiedyś powiedział, że ja działam w systemie zero-jedynkowym.
Inaczej nie umiem, naprawdę. Jakoś mi to porządkuje świat-biel i czerń, a nie wybór
między szarością a szarawością.

34 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-07-28 21:13:28)

Odp: Nie mam prawa do miłości

https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=96804
https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=97084
https://www.netkobiety.pl/t97166.html
https://www.netkobiety.pl/t97241.html
https://www.netkobiety.pl/t97579.html

Nawet nick podobny.

35

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

.. ukochany pobrudził się kleistymi wydzielinami.
I przeraża mnie sam akt seksualny, ta pozycja kobiety...To, że musi rozłożyć nogi. Jak jakaś kałamarnica czy martwy ptak. Czy to nie dziwne-rozkładać się tak, aby obnażyć wstydliwą część ciała, która wygląda źle i produkuje kleiste wydzieliny?

Trudno mi uwierzyć że ktoś może tak myśleć. Chyba powinnaś się udać do seksuologa. Ta kleista wydzielina jest czymś czego pragną faceci to oznaka twojego podniecenia a to jest bardzo dla nich kręcące. Martwe ptaki kałamarnice to zupełnie nie tak. Sex to życie zaplatanie nóg na mężczyźnie dla mnie jest piękne bo wtedy jesteście tak blisko siebie czuje się dotyk ud ocierających się o siebie. Chyba nie akceptujesz swojego ciała i to jest kolejna rzecz do przerobienia ze specjalistą. Bo w taki sposób to można też jedzenie obrzydzić. Np wkładanie do ust martwych szczątek roślin i zwierząt które gdybyśmy ich nie zjedli to by zaczęły gnić i tak dalej..

raidert napisał/a:

Jaką postawę z tych dwóch mam przyjąć? I jak mam się do tych moich pragnień odnosić-mam je zaakceptować? Tylko w jaki sposób? Pozbyć się tego chyba raczej nie da? Myślałam, że jestem asem, ale raczej tak nie jest, skoro ukradkiem czytam "Kamasutrę". Mam myśli erotyczne. Chyba wpadłam w obsesję. Czy akceptacja tych moich pragnień i skłonności nie byłaby słabością.

Już pisałem nie musisz wybierać między dwoma skrajnymi postawami. Czemu uważasz że akceptacja swoich pragnień/ siebie to oznaka słabości? Czemu nie pomyślisz o sobie "jestem zdrowa dziewczyna czasem chce mi się pić a czasem chce mi się seksu" ?

36

Odp: Nie mam prawa do miłości

Bingo. Tez wiedzialam ze to znajomy motyw tylko nie pamietalam  tamtego nicka.

37

Odp: Nie mam prawa do miłości

Trochę czasu minęło....Już mi się zapomniało. Ale moje problemy się nie zmieniły. Dla wyjaśnienia-raider to z angielskiego poszukiwacz.
Męczę się coraz bardziej.

38

Odp: Nie mam prawa do miłości

Po zapoznaniu się z poprzednimi tematami tym bardziej stwierdzam, że potrzebujesz terapeuty seksuologa.

39

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

Trochę czasu minęło....Już mi się zapomniało. Ale moje problemy się nie zmieniły. Dla wyjaśnienia-raider to z angielskiego poszukiwacz.
Męczę się coraz bardziej.

Nie zmieniły się, bo nic nie robisz w tym kierunku, żeby się coś zmieniło. Uświadomię Cię - Harry Potter tak naprawdę nie istnieje.

40

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

Trochę czasu minęło....Już mi się zapomniało. Ale moje problemy się nie zmieniły. Dla wyjaśnienia-raider to z angielskiego poszukiwacz.
Męczę się coraz bardziej.

A jak sie mialo zmienic skoro nic nie zrobilas by tak bylo? Liczylas na to ze samo sie zrobi. Tak jak teraz nie chcesz isc na terapie bo terapeuta nie przyprowadzi Ci na gotowo faceta do kochania. Nawet nie probujesz zrozumiec ze terapia ma Ci skorygowac widzenie pewnych spraw dzieki czemu Ty sama bedziesz mogla i chciala wziac wlasne zycie i los we wlasne rece. Robiac tak jak robisz czyli tkwiac w miejscu faktycznie doczekasz nawet 80tki w samotnosci z kamasutra i romansidlami w biblioteczce. Nie zmieni tego nawet 20 kolejnych watkow tu na forum bo nikt Ciebie nie przekona ze pewne rzeczy sa normalne i naturalne ani Ty nikogo ze jest tak jak Ty to widzisz.

41

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

Trochę czasu minęło....Już mi się zapomniało. Ale moje problemy się nie zmieniły. Dla wyjaśnienia-raider to z angielskiego poszukiwacz.
Męczę się coraz bardziej.

To dobrze, bo może skłoni Cię to do podjęcia jakichś działań. W końcu masz "potrzebę" żeby coś zrobić.

poszukiwacz, tak?
Chyba łupów lol big_smile


feniks35 napisał/a:

Nie zmieni tego nawet 20 kolejnych watkow tu na forum bo nikt Ciebie nie przekona ze pewne rzeczy sa normalne i naturalne ani Ty nikogo ze jest tak jak Ty to widzisz.

To przecież taka terapia grupowa + feedback od obcych ludzi, więc jako efekt może trochę pomóc w przepracowaniu/przemyśleniu problemów.

42

Odp: Nie mam prawa do miłości
Znerx napisał/a:

To przecież taka terapia grupowa + feedback od obcych ludzi, więc jako efekt może trochę pomóc w przepracowaniu/przemyśleniu problemów.

Tylko trzeba chcieć przepracować/przemyśleć.

43

Odp: Nie mam prawa do miłości

Mówisz że każdy ma kogoś???

Ja mam 36 lat i nie mam nikogo. Po prostu nie trafiłem na tą jedyną. A ty nie rozpaczaj bo jeszcze masz czas.

44

Odp: Nie mam prawa do miłości

Jasne że autorka ma czas, wszystko przed nią, its, ale pod warunkiem, że zamiast na zakładaniu nowych wątków, skupi się na pracy nad sobą. Biadolenie do nikąd nie prowadzi.

45 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-07-29 14:02:42)

Odp: Nie mam prawa do miłości
evalougo napisał/a:

Jasne że autorka ma czas, wszystko przed nią, its, ale pod warunkiem, że zamiast na zakładaniu nowych wątków, skupi się na pracy nad sobą. Biadolenie do nikąd nie prowadzi.

Pewnie, że nie prowadzi, ale daje komfort nic nie robienia. Przecież ona uprawia te żale od dwóch lat i za każdym razem jak ludzie jej radzą pójść na terapię, to ma milion wymówek by tego nie zrobić.

Ona żąda by jej podano faceta na tacy, z dostawą do domu. No i jeszcze te wymagania! Ma być piękny, młody, uduchowiony, nietuzinkowy, artystyczny i najlepiej jakby był totalnie wykastrowany, bo ona penisami się brzydzi (WTF?). No jasne, bo jak facet jest poetą albo docentem literatury, to już nie ma prawa do normalnego popędu płciowego- on tylko siedzi i kontempluje big_smile A wszystko dlatego, bo ona nie chce wykazać nawet cienia wysiłku by zacząć się leczyć.

A najśmieszniejsze w tym jest, że uważa się za lepszą od wszystkich dookoła, bo ona ma "ideały", a to wszystko podlane sosem skrajnego myślenia, że albo jesteś wyrafinowana jak ona, albo jesteś durną lalą z pięciorgiem dzieci, która męża się pyta czy z kuchni może wyjść. Nie przeczę, to perwersyjne myślenie jest pewnie owocem równie perwersyjnego wychowania i fatalnych stosunków rodzinnych, ale chyba dorosły człowiek jest się w stanie zorientować, że to w co wierzy jest wewnętrznie sprzeczne i sprawia mu tylko życiowe problemy- w związku z czym się LECZY, a nie obwinia cały świat za to, że nie jest taki jak jego fantazje.

46 Ostatnio edytowany przez raidert (2018-07-29 16:35:59)

Odp: Nie mam prawa do miłości

Ja po prostu nie wierzę, że może być dobrze. Nie wierzę w dobre zakończenia. Nie wierzę, że rodzice mogą lubić wybranka syna/córki. Nie wierzę w miłość między małżonkami. Nie wierzę, że seks może być dobry i piękny, że może być z miłości. Nie wierzę, że kiedykolwiek ja znajdę wybranka i zbuduję związek i prześpię się z mężczyzną. Nie wierzę w dobre zakończenia.
Beyondblackie-to mnie się nie daje prawa do odczuwania normalnego popędu płciowego. Mam tylko nauką się zajmować. Nie mam prawa do miłości, nie mam prawa się zakochać.

47

Odp: Nie mam prawa do miłości

Beyondblackie- strzał w dychę, kolejne wymówki.
Autorko, mogłabym Ci wiele napisać, ale... sądzę, że mijałoby się to z celem i nie miałoby wpływu na Twoje myślenie.

48

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

Ja po prostu nie wierzę, że może być dobrze. Nie wierzę w dobre zakończenia. Nie wierzę, że rodzice mogą lubić wybranka syna/córki. Nie wierzę w miłość między małżonkami. Nie wierzę, że seks może być dobry i piękny, że może być z miłości. Nie wierzę, że kiedykolwiek ja znajdę wybranka i zbuduję związek i prześpię się z mężczyzną. Nie wierzę w dobre zakończenia.
Beyondblackie-to mnie się nie daje prawa do odczuwania normalnego popędu płciowego. Mam tylko nauką się zajmować. Nie mam prawa do miłości, nie mam prawa się zakochać.

To nie wierz i zyj tak jak zylas. Tylko nie zawracaj ludziom (rowniez tu na forum) gitary. To jest miejsce dla tych ktorzy albo szukaja rozwiazan albo samo wygadanie sie ma przyniesc im ulge. Tobie ani jedno ani drugie nie po drodze.
A tego ze dorosla kobieta pisze ze ma zakaz milosci tylko obowiazek sie uczyc szkoda nawet komentowac. Skoro oddalas wladze i odpowiedzialnosc za wlasne zycie na zawsze w rece rodzicow to im sie poskarz. Btw pytalas mame o pozwolenie zeby pisac na tym forum? Czy to byla Twoja "samowolka"?

49

Odp: Nie mam prawa do miłości

Nie, nie pytałam o pozwolenie. Dziękuję za "wolność". Wolność to przekleństwo. Ta dorosła kobieta pozwoli sobie na swobodę, otwartość, wda się w romans, przeżyje swój pierwszy raz, i pomimo zabezpieczenia zajdzie w ciążę i/lub zarazi się chorobą weneryczną, a "ukochany" mężczyzna okradnie ją z pieniędzy i zostawi ją samą w ciąży. Ona w bólu urodzi dziecko i będzie musiała je sama wychowywać.
Z drugiej strony, jeżeli nie pozwoli sobie na otwartość i przygody, to umrze w bólu i z żalu, że jej życie było bezbarwne, jałowe, i nie ma czego wspominać. Że ominęło ją wspaniałe uczucie zakochania. Wybór między Scyllą a Charybdą. I tak źle, i tak niedobrze.

50

Odp: Nie mam prawa do miłości

Raidert, idź Ty kobieto na terapię, bo to co piszesz, jest już po prostu niebezpieczne.

Kub sobie sztucznego penisa i z nim przeżyj "pierwszy raz", bo szczerze wątpię, żeby jakikolwiek facet z Tobą wytrzymał w takim stanie, w jakim jesteś teraz.

51 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-07-29 19:27:13)

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

Ja po prostu nie wierzę, że może być dobrze. Nie wierzę w dobre zakończenia. Nie wierzę, że rodzice mogą lubić wybranka syna/córki. Nie wierzę w miłość między małżonkami. Nie wierzę, że seks może być dobry i piękny, że może być z miłości. Nie wierzę, że kiedykolwiek ja znajdę wybranka i zbuduję związek i prześpię się z mężczyzną. Nie wierzę w dobre zakończenia.
Beyondblackie-to mnie się nie daje prawa do odczuwania normalnego popędu płciowego. Mam tylko nauką się zajmować. Nie mam prawa do miłości, nie mam prawa się zakochać.

A kto Ci niby nie daje prawa? Mamusia Cię do kaloryfera przywiązała? Ocknij się, kobieto. Ty jesteś DOROSŁA i sama ponosisz odpowiedzialność za to co robisz. Twoja matka, ojciec, pociotki czy ktokolwiek mogą sobie gadać co chcą, a Ty wcale nie masz żadnego zobowiązania się nikogo słuchać- przedszkole już dawno skończyłaś. Szczególnie, że te komunikaty od Twojej rodziny zalatują monstrualną wręcz patologią.

To, że Twoi rodzice są marnym małżeństwem i że spartolili Twoje wychowanie, nie znaczy, że wszyscy rodzice tacy są. Bo nie są- istnieje wiele kochających się małżeństw i udanych rodzin. A nawet jak już się człowiek wychował z toksykami wszelkiej maści, to z tego też się da wyjść. Tylko chcieć trzeba, a nie chować się za spódnicą mamusi i rzucać tekstami: "mama mi nie pozwala". Terapia jest właśnie od tego by zacząć się uczyć wyznaczać granice i brać odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje. Chcesz znaleźć partnera, ułożyć sobie życie, rozwiązać problemy z lękiem przed seksem, to ZACZNIJ COŚ w tym kierunku ROBIĆ. Inaczej faktycznie będziesz kiedyś 50- letnią starą panna- dziewicą, która leci o zapytanie o każdą pierdołę do mamusi.

Każdy seks prowadzi do ciąży??? Interesujące, bo całe dorosłe życie seks uprawiam, a jakoś żadnych dzieci nie mam w wieku 41 lat. Istnieje coś takiego jak różne formy zabezpieczenia- słyszałaś o tym. Nikt też jakoś mnie nie okradł, nie zgwałcił ani potraktował w sposób jaki opisujesz. A mężczyzn znałam wielu.

52

Odp: Nie mam prawa do miłości

Oczywiście, że ktoś, kto pisze tak nie może wierzyć w to, że seks jest dobry.

Ten przeklęty seks! Seks jest brudny, zły i obrzydliwy. Nienawidzę go! Same z nim problemy. Chcę, żeby nie istniał. I mam wrażenie, że rodzice przestają kochać swoje dzieci wtedy, gdy one tracą dziewictwo. I w ogóle, rodzice bardziej kochają synów niż córki. Kochają dziewczynki tylko wtedy, gdy te są małe. Małe dziewczynki są takie grzeczne i bezproblemowe, a gdy przychodzi pierwsza menstruacja (czyli koniec dzieciństwa, śmierć dzieciństwa,  z krwią wypływa czystość, niewinność i dzieciństwo dziewczynki!), to przestają je kochać, bo boją się, że z brzuchem wrócą do domu. Dlaczego mnie to spotkało?! Dlaczego nie mogę być mężczyzną?! W dzieciństwie chciałam być chłopakiem, do teraz staram się uchodzić za osobę aseksualną. Nie maluję się, nie noszę tych idiotycznych ubiorów i biżuterii. Mam krótkie włosy. Nienawidzę tych pustogłowych laleczek. Szkoda, że mnie to spotkało, i muszę cierpieć. Czasami nie czuję się jak człowiek, tylko jak obrzydliwe, krwawiące zwierzę, jak maszynka do przedłużania gatunku. Potworne!

Takie rzeczy się leczy.

53

Odp: Nie mam prawa do miłości

A, czyli to myślenie autorki jest na zasadzie: ,,chcę, ale się boję".
Ty tak poważnie z ciążą, chorobą weneryczną, porzuceniem i samotnym wychowywaniu dziecka? Tam coś jeszcze było o kradzieży pieniędzy. Nawet w czasie, kiedy skarpety-skarbonki to wspomnienie.
Pytanie retoryczne.

54

Odp: Nie mam prawa do miłości
evalougo napisał/a:

A, czyli to myślenie autorki jest na zasadzie: ,,chcę, ale się boję".
Ty tak poważnie z ciążą, chorobą weneryczną, porzuceniem i samotnym wychowywaniu dziecka? Tam coś jeszcze było o kradzieży pieniędzy. Nawet w czasie, kiedy skarpety-skarbonki to wspomnienie.
Pytanie retoryczne.

Nieźle jej rodzice mózg wyprali. Ta jej matka to chyba jak rodem z "Carrie" Stevena Kinga, jakaś totalna religijna maniaczka, która uważa seks za najgorsze zło świata i ponieważ również chce dorosłą córkę patologicznie kontrolować, to jej nadawała przez lata, że nawet najletsze dotknięcie seksu kończy się ciążą, porzuceniem i kolekcją chorób wenerycznych.

Ale żeby w takie głupoty wierzyć jako dorosła kobyła, która ma pełny dostęp do faktów, to faktycznie do leczenia się nadaje.

55

Odp: Nie mam prawa do miłości
Beyondblackie napisał/a:
raidert napisał/a:

Ja po prostu nie wierzę, że może być dobrze. Nie wierzę w dobre zakończenia. Nie wierzę, że rodzice mogą lubić wybranka syna/córki. Nie wierzę w miłość między małżonkami. Nie wierzę, że seks może być dobry i piękny, że może być z miłości. Nie wierzę, że kiedykolwiek ja znajdę wybranka i zbuduję związek i prześpię się z mężczyzną. Nie wierzę w dobre zakończenia.
Beyondblackie-to mnie się nie daje prawa do odczuwania normalnego popędu płciowego. Mam tylko nauką się zajmować. Nie mam prawa do miłości, nie mam prawa się zakochać.

A kto Ci niby nie daje prawa? Mamusia Cię do kaloryfera przywiązała? Ocknij się, kobieto. Ty jesteś DOROSŁA i sama ponosisz odpowiedzialność za to co robisz. Twoja matka, ojciec, pociotki czy ktokolwiek mogą sobie gadać co chcą, a Ty wcale nie masz żadnego zobowiązania się nikogo słuchać- przedszkole już dawno skończyłaś. Szczególnie, że te komunikaty od Twojej rodziny zalatują monstrualną wręcz patologią.
Każdy seks prowadzi do ciąży??? Interesujące, bo całe dorosłe życie seks uprawiam, a jakoś żadnych dzieci nie mam w wieku 41 lat. Istnieje coś takiego jak różne formy zabezpieczenia- słyszałaś o tym. Nikt też jakoś mnie nie okradł, nie zgwałcił ani potraktował w sposób jaki opisujesz. A mężczyzn znałam wielu.

No właśnie ten liberalizm obyczajowy, ta otwartość też mnie frustruje. Znacie grecki mit o Tantalu? Za zbrodnie bogowie skazali go na mękę-stał po szyję w czystej, źródlanej wodzie, a przy nim rosło drzewo owocowe. Był głodny i spragniony. Miał na wyciągnięcie ogrom wody i owoców. Ilekroć wyciągał rękę, aby nabrać wody do ręki lub aby zerwać owoc, woda odpływała, a gałąź, na której był zawieszony owoc, odchylała się. A on umierał z głodu. Czuję się tak, jak ktoś, kto umiera z głodu podczas wystawnej kolacji przy szwedzkim stole. Wszyscy korzystają z owoców tej swobody, a ludziom nawet do głowy nie przyjdzie, że można myśleć i mieć takie problemy, jak ja.
Mnie mówiono, że seks tylko po ślubie, po do ciąży prowadzi, a dziecko musi mieć i ojca, i matkę. Czemu ja mam problemy z psychiką, skoro jestem z pełnej rodziny? Moi rodzice się nie rozwiedli, nie pili alkoholu, oboje chodzili do pracy. Co mogło pójść nie tak??!!
Boję się, że kiedy w końcu się przełamię i skorzystam z owoców liberalizmu obyczajowego i zechcę np. uprawiać seks poza małżeństwem, albo przeżyć przygodę na jedną noc, to nagle przyjdzie konserwatywna kontrrewolucja obyczajowa i wróci obyczajowość z lat 50.XX w. Będziemy mieć taki świat, zanim w latach 60.XX w. na Zachodzie zliberalizowało się podejście do seksu. Miało to i negatywne, i pozytywne strony. I boję się, że zabierze mi się te wszystkie pozytywy, kiedy już rozwiążę te swoje problemy....

56 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2018-07-29 20:00:12)

Odp: Nie mam prawa do miłości

raidert A czy mogłabyś po prostu wyprowadzić się od rodziców i ograniczyć kontakt z nimi do minimum ? Pasychoterapia nie pomoże gdy ciągle będziesz w toksycznym środowisku. Masz spaczony obraz seksu. Dlatego do seksuologa także wypadałoby pójść. Zacznij brać odpowiedzialność za swoje życie.

57 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-07-29 20:15:18)

Odp: Nie mam prawa do miłości
raidert napisał/a:

No właśnie ten liberalizm obyczajowy, ta otwartość też mnie frustruje. Znacie grecki mit o Tantalu? Za zbrodnie bogowie skazali go na mękę-stał po szyję w czystej, źródlanej wodzie, a przy nim rosło drzewo owocowe. Był głodny i spragniony. Miał na wyciągnięcie ogrom wody i owoców. Ilekroć wyciągał rękę, aby nabrać wody do ręki lub aby zerwać owoc, woda odpływała, a gałąź, na której był zawieszony owoc, odchylała się. A on umierał z głodu. Czuję się tak, jak ktoś, kto umiera z głodu podczas wystawnej kolacji przy szwedzkim stole. Wszyscy korzystają z owoców tej swobody, a ludziom nawet do głowy nie przyjdzie, że można myśleć i mieć takie problemy, jak ja.
Mnie mówiono, że seks tylko po ślubie, po do ciąży prowadzi, a dziecko musi mieć i ojca, i matkę. Czemu ja mam problemy z psychiką, skoro jestem z pełnej rodziny? Moi rodzice się nie rozwiedli, nie pili alkoholu, oboje chodzili do pracy. Co mogło pójść nie tak??!!
Boję się, że kiedy w końcu się przełamię i skorzystam z owoców liberalizmu obyczajowego i zechcę np. uprawiać seks poza małżeństwem, albo przeżyć przygodę na jedną noc, to nagle przyjdzie konserwatywna kontrrewolucja obyczajowa i wróci obyczajowość z lat 50.XX w. Będziemy mieć taki świat, zanim w latach 60.XX w. na Zachodzie zliberalizowało się podejście do seksu. Miało to i negatywne, i pozytywne strony. I boję się, że zabierze mi się te wszystkie pozytywy, kiedy już rozwiążę te swoje problemy....

Szczena mi opadła hmm

Co Ty za bzdury wypisujesz? To, że ktoś wchodzi w związki i uprawia w nich seks, WCALE nie znaczy, że jest jakimś wyuzdanym libertynem, który z każdym i wszędzie się bzyka, a o małżeństwie wcale nie myśli. Nigdy nikogo w życiu nie zdradziłam, jestem zaręczona i gdybym chciała mieć dzieci, to też uważam, że powinny mieć pełną rodzinę. Ty masz jakieś skrajne myślenia, że albo ktoś jest totalną dziewicą, a po ślubie staje się maszynką do rodzenia dzieci, albo Sodoma i Gomora totalnej rozpusty. Zadziwię Cię- większość ludzi jest normalna i kompletnie nie pasuje do tych kategorii. Poza tym, ile dzieci ma Twoja mama, 7?, 10? Czy też ma tylko jedno- tj Ciebie?

Twoi rodzice nie pili alko, pracowali i się nie rozwiedli, ale to wcale nie znaczy, że są dobrym małżeństwem, ani, że stworzyli dobre warunki wychowawcze dla Ciebie. Bo to była czysta psychologiczna patologia. Co z tego, że jedzenie było na stole i ciuchy miałaś na plecach, jak byłaś systematycznie terroryzowana, zastraszana i nikt nie dał Ci uwagi ani miłości? Może Twoja matka ma jakiś seksualny uraz, który spowodował, że zaczęła przelewać na Ciebie swoje schizy? Może to, że nie udał jej się związek z Twoim ojcem sprawił, że nastawiła Cię tak źle do mężczyzn?

58 Ostatnio edytowany przez raidert (2018-07-29 20:50:30)

Odp: Nie mam prawa do miłości

Akurat od pięciu lat nie mieszkam z rodzicami, a od 1,5 roku mieszkam sama. Prawie zaliczyłam I rok studiów, została mi 1 poprawka we wrześniu (stary człowiek jestem, wiem).
A, coś się ruszyło do przodu-całowałam się z chłopakiem. Pozwoliłam, żeby poderwał mnie włoski turysta, lat 26 (studiuję w dużym mieście, turyści z całego świata). Chciałam tego.
Wiem, że zrobiłam źle, ale chciałam spróbować w końcu tego zakazanego owocu. Powiedziałam mu, że nigdy nie próbowałam, i chcę sprawdzić, jak to jest.
Spełnił moją prośbę, ale to nie było, jak na filmach. Tak to nie potrafię i chyba nigdy nie będę potrafić. To był raczej taki "dzióbek". Zaskoczyło mnie, że miał takie ciepłe wargi...
Oczywiście, dostało mi się za to, a raczej jemu, że pocałunek to bardzo intymna rzecz, że co najmniej trzeba chodzić ze sobą pół roku....Poczułam się, jakby mnie cięto żyletką...
Za to, że w wieku 23 lat w końcu się odważyłam "zaszaleć", chciałam wreszcie spróbować i po czymś takim mnie się ochrzania....Płakałam potem trzy godziny.
Nie, moi rodzice nie mają 7 czy 10 dzieci, tylko 2. Z rodzeństwem od przeprowadzki nie mam kontaktu. Uznali, że tak będzie lepiej.

59

Odp: Nie mam prawa do miłości

Niby dlaczego zrobiłaś źle?
Chciałaś się całować, to się całowałaś i tyle.
I to nigdy nie jest tak jak na filmie wink na filmie na dobrze wyglądać.
Od kogo Ci się dostało?
I kto Ci wmawia, że trzeba pół roku ze sobą chodzić, żeby się całować? To przepraszam, po jakim czasie można uprawiać ze sobą seks?
Masz kogoś, jest Wam dobrze, to się relacja posuwa na przód.

Swoją drogą w wątkach z 2016 mówiłaś, że masz 22 lata/prawie 23.
Czas u Ciebie tak wolno płynie? Wg moich obliczeń powinnaś mieć już ponad 24.

60

Odp: Nie mam prawa do miłości

Dobra, dziewczyny (i panowie) z tego się robi trollowy wątek.

61

Odp: Nie mam prawa do miłości

A co jest takiego złego w całowaniu ludzi? Piorun Cię po tym poraził czy co? Kto Cię niby ochrzanił- on, czy sama siebie znowu dołowałaś? A że jakoś szaleństwa nie było, to się nie dziwię, bo facet był zupełnie Ci obcy, a Ty na maksa spięta. Jakbym miała całować pierwszego lepszego z ulicznej łapanki, to też bym pewnie była rozczarowana. On Ci się w ogóle podobał?

Proszę wyjaśnij mi dlaczego ta wasza "idealna", nierozwiedziona rodzina rozdzieliła trójkę rodzeństwa. Jacy normalni rodzice uważają taką sytuację za optymalną?

62

Odp: Nie mam prawa do miłości

To niestety nie jest raczej watek trolla tylko mocno zaburzonej psychicznie osoby. Mysle ze najlepiej dla niej bedzie jesli zwyczajnie przestaniemy reagowac i odpisywac bo to ewidentnie jeczcze bardziej nakreca jej zaburzenia.  Albo cos wkoncu sama zmieni w swym życiu albo do kresu zywota bedzie zyla w tym... czyms co nawet ciezko nazwac.

Odp: Nie mam prawa do miłości

A twoje rodzeństwo ma normalne życie czy takie same schizy jak ty?

64

Odp: Nie mam prawa do miłości

Tak, ten chłopak mi się podobał, to była randka na 1 raz. Nie jestem z nim w związku. To ja go "zmusiłam", żeby mnie pocałował, bałam się, że jeżeli tego nie zrobię wtedy, to już nigdy więcej. Ochrzaniła mnie lekarz ginekolog, której o tym (między innymi) powiedziałam na wizycie.
Napisałam, że moi rodzice mają 2 dzieci, a nie że ja mam 2 rodzeństwa.
Jestem rocznik 94, ale dodaję sobie teraz, więc przyjmuję, że mam 25 lat, bo jestem z I poł. roku. Czas mi szybko leci od 20. urodzin, dodaję sobie 1 rok, żeby się psychicznie przyzwyczajać do "starzenia".
Mam siostrę, nie mam z nią kontaktu, bo rodzice tak zdecydowali. Twierdzą, że fakt, iż wyprowadziłam się z domu wpłynął na nią negatywnie i robią to dla jej dobra. Poza tym, twierdzą, iż potrafię słownie dopiec, więc lepiej jej oszczędzić cierpienia. Ona w tym roku zdawała maturę, nie wiem, gdzie idzie na studia i na jaki kierunek, bo rodzice twierdzą, że to są jej prywatne sprawy. Ona jest po katolickim gimnazjum i katolickim liceum. Nie mam od 5 lat kontaktu. Gdy opuszczałam dom, miała 14 lat. Nie wiem, jaka jest teraz. Mogę tylko powiedzieć, że zauważyłam, iż kiedy przestała się bawić zabawkami i materiał szkolny zrobił się trudniejszy (czyli miała ok.12-13 lat), to matka zaczęła ją surowiej traktować. Miała rewelacyjne wyniki w nauce, same czerwone paski, same 5 i 6, codziennie siedziała kilka godzin nad książkami. Z Internetu wiem, że wygrała ważne konkursy licealne, ma stypendium naukowe prezydenta miasta. Nie używa mediów społecznościowych, bo rodzice jej zabraniali. Mnie też, ale ja się zbuntowałam i ich używam.

65

Odp: Nie mam prawa do miłości

Wybacz Raidert, ale to co piszesz, to sensu się nie trzyma ani trochę.

Posty [ 1 do 65 z 93 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie mam prawa do miłości

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024