Cześć, napiszę Wam dość dziwną historię- jak ja to odbieram. Chciałabym abyście napisali czy nie za bardzo przesadzam, czy nie jestem zbyt twarda i nie 'ścinam ludzi'.
Otóż od wielu wielu lat mam jakąś wewnętrzną potrzebę udowodnienia innym, a najbardziej sobei że jestem coś warta. Nie wiem z czego to się wzięło, mam normalny dom, rodzinę. Jednak tak wydawało mi się od zawsze że jestem gorsza. Miałam z tym problem, poneiważ mieszkałam w bloku a nei w domu jednorodzinnym, rodzina nie była jakoś dobrze ustawiona.
Zawsze porównywałam się z innymi , miałam z tym kompleksy. Zawsze uważałam, że nie jestem DOSTATECZNIE dobra dla innych fajniejszych znajomych, że oni są lepsi, bo mają to i to ( materialnie i mentalnie- kontakty z innymi ludźmi itp).
To trwało nawet na studiach. Na 2 stopniu studiów włączył mi się przycisk, że muszę być najlepsza. Wtedy schudłam, zaczełam pracować jeszcze ciężej i wybiłam się nad grono znajomych którzy byli przeciętni. Nie mówię, że 'żli'. Po prostu STARCZAŁO im to co mieli, nie szli do przodu ani mentalnie ani fizycznie, nie robili progresu w życiu.
Ja wlasnie wtedy zaczełam bardziej swiadomie spoglądać na siebie i swoje życie i stwierdziłąm, ze moja praca jest jednak czegoś warta jesli bez znajomosci, konekcji, udało mi się byc na tym poziomie co jestem. Nie mówię o poziom materialny ale poziom w 'towarzystwie'- nie wiem dlaczego ciągle było to dla mnie aż tak ważne.
Kiedy moi starzy znajomi na studiach nie stawiali granic, albi starczało im to co mieli, woleli cały weekend imprezować a nie np pracować nad sobą czy projektami ( ktore pozniej MNIE przyniosły korzysc w postaci pieniędzy i koneksji) ja robilam swoje, pracowalam, parłam do przodu.
Obecnie mozna powiedzieć, ze stracilam tamtych znajomych. I nie wiem czy to dobrze, widzę, że oni zostali w tym samym punkcie palenia trawy co weekend, imprezowania i tylko narzekania na pracę i studia. Nic innego nie robią, a kiedy coś im się uda chwalą się jakby wylecieli na księżyc.
Problem jest jednak gdzie indziej- w momencie kiedy powiedzmy szłam w górę po tej drabinie relacji, sukcesu, ( mogę to tak nazwać) poznawałam nowe osoby. Wydawały mi się one wczesniej nieosiągalne, lepsze ode mnie. A w tamtym czasie one mnie poznały jako normalnego czlowieka. Osobę ktora jest na tym samym poziomie.
I tu zaczynają się schody ponieważ kiedy tak robiłam swoje, na około mnie zaczęło kręcic się wiele osób, szczegolnie mężczyzn. Ja z nikim nie byłam wtedy, nawet jesli byly to osoby w moim wieku, wolalam sama pracowac na swoj sukces niz zawdzieczac coś facetowi ktory np pochodził z bogatszej rodziny- bo zawsze byłoby mowione że ONA jest od tego bogatego X.
A nie że On jest ode mnie.
I teraz nie wiem czy ja dobrze mysle.
Nie weszlam od 2 lat w zaden zwiazek na mojej nowej drodze pracy, zycia. Ci faceci ktorzy mnie podrywali, byly wyzej postawieni obecnie widzą, ze wspinam się jeszcze wyzej jak oni, ze idę dalej- i zaczynają mnie friendzonować. Wiem, ze to brzmi jak jakas dziwna sytuacja, ale zastanwaiam się czy to nie jest tak, ze jednak ja moze niektorych zbyt ostro potraktowalam?
Moze warto bylo np z kims sie zwiazac aby zobaczyc co z tego bedzie? Moze nie warto bylo byc taka indywwidualistką, samotnicą, egoistką aby tylko byc od nowa w towarzyswtie?
Teraz jestem mentalnie powiedzmy na ich poziomie i widze ze nie sa mna juz zainteresowani tylko odbierają mnie jak kolezankę z ktora mozna pracowac. I Zastanawiam się czy jest to ok czy nie?
Ja jestem spokojna, stabilna ,wiem, ze prace zdobylam sama, wiem, ze wszystko robie sama, ale przez moje kompleksy i chec wywyzszenia sie nie chcialabym nikogo olac.
Moze niektorzy z nich nie byli wcale tacy zli? Mnie sie wydawalo po prostu ze kazdy chce ze mna byc tylko i wylacznie z powodu tego z ejestem atrakcyjna i pozniej mnie rzucic dla innej lepszej inteligentniejszej dziewczyny z bogatszego domu.
Co sądzicie o tym?
Moze ja tez nie dawalam szansy? A moze dobrze robilam? Teraz kiedy jestem 'znana w srodowisku' popularniejsza, wszystko osiagnelam swoja praca, mam wrazenie ze zaczynam od nowa. Ze mam czysta karte.
Nie wiem nadal tylko dlaczego jest /bylo to dla mnie tak wazne. Nie moge sobie sama na to odpowiedzieć.
Dziękuję,
PO