Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 60 ]

1 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-02 17:21:51)

Temat: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Cześć,

Na wstępie kilka słów o sobie i sytuacji... Mam 25 lat, jestem samodzielny, niezależny, raczej spełniony życiowo i towarzysko. Pewny siebie ekstrawertyk, z ciętym językiem i sporą dozą fantazji. Jednocześnie mocno odpowiedzialny i podchodzę do życia wyjątkowo poważnie.
Mam za sobą trzy związki - pierwszą, wielką szaloną miłość, piękne 5 lat (16-21), które wraz z dorastaniem i zmianą priorytetów nie miało dalej szans.
Drugi związek (21-23) nie był dla mnie zbyt dobry, trafiłem na toksyczną partnerkę, która pozostawiła dużo śladów na mojej psychice, z którymi walczyłem i walczę do dziś.
Trzeci, ostatni (23-25), zakończony niestety 2 miesiące temu, był dla mnie wybawieniem. Poznałem A. w momencie, który był dla mnie przełomowy w życiu - śmierć ojca + tkwienie w toksycznym związku. Dziewczyna była spełnieniem marzeń. Nawet tych, o których istnieniu nie wiedziałem. Spełniała wszystkie moje wewnętrzne potrzeby, stanowiła wsparcie i oparcie w każdej sytuacji. Pomogła poradzić sobie ze złymi wspomnieniami, obawami, stałem się przy niej o wiele, wiele lepszym człowiekiem. Dziewczyna piękna, wysportowana, pewna siebie i inteligentna. Zakochała się we mnie kiedy byłem w najgorszej formie fizycznej i psychicznej, czułem i czuję, że wygrałem los na loterii, że chciała ze mną być. Ująłem ją swoją prostą miłością, chęcią dawania, w trudnym dla niej momencie - gdy została wykorzystana przez mężczyznę. Można rzec, że pomogliśmy sobie nawzajem, wyleczyliśmy rany i daliśmy dowody, że jesteśmy warci miłości pięknej i bezinteresownej. Jedyną rzeczą, która mogła stanowić przeszkodę była odległość. Studiowała w mieście oddalonym o 4 godziny jazdy, ale nie stanowiło dla nas to żadnego problemu. Zdecydowaliśmy, że chcemy być ze sobą i nic nam nie przeszkodzi. I nie przeszkadzało. Jeździliśmy do siebie tak czesto jak to możliwe, co 2 weekend spędzony wspólnie. Niestety, z czasem zaczęły wychodzić różnice charakterów, podejść, priorytetów, jak to w życiu bywa. Nie poddawałem się, chciałem pracować, starać się i zwyczajnie dbać o nasz związek. Po raz pierwszy, byłem pewien, że chcę, by ta kobieta, mimo swoich wad została moją żoną, matką moich dzieci. Akceptowałem ją, kochałem i chciałem taką, jaką była. Zmieniłbym dla niej swoje miejsce zamieszkania, pracę, życie. W ogień też bym skoczył. Koniec końców, niestety, uczucia z jej strony się wypaliły i zdecydowała zakończyć naszą relację, zanim podjąłem kroki, które byłyby poważne (wyprowadzka, zmiana pracy), co uważam za wyjątkowo uczciwe z jej strony, skoro nie czuła do mnie zbyt wiele. Przeżyłem to mocno, przeżywam do teraz.
Po rozstaniu mój ekstrawertyzm wyrzuciło w kosmos. Spotykam się z nowymi ludźmi, co weekend jakiś wyjazd, tu koncert, tam festiwal, cokolwiek, byle wśród ludzi, byle mieć wspomnienia. Nigdy nie miałem problemu z poznawaniem ludzi, umawianiem się z kobietami, teraz też tego nie mam. Nie straciłem wiary w miłość.
Problemem jest tylko to, że im więcej kobiet poznaję, im więcej spotkań, randek zaliczam, tym bardziej tęsknię za swoją byłą A. Czuję, że żadna z tych kobiet nijak się do niej nie umywa. Zniechęcam się coraz mocniej, tracę ochotę poznawania, czuję, jakby to co najlepsze już mnie spotkało. I to poniekąd prawda. A. Spełniła tyle moich pragnień, marzeń po prostu będąc, że moje podświadome oczekiwania względem partnerki są bardzo wysokie. Tak wysokie, że obawiam się, iż żadna dziewczyna nie będzie w stanie przebić A., sprawić, bym o niej zapomniał i już zawsze będę postrzegał kobiety jako gorszy zamiennik tego, co już przez krótką chwilę w swoim życiu miałem.
Proszę, podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. Nie chcę nikogo krzywdzić, nie chcę patrzeć na kogokolwiek z pogardą, nie chcę tracić szacunku do siebie, czując, że spotykam się z kimś tylko po to, że nikt lepszy mi się nie trafia. Nie boję się krytyki.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Wybacz, ale nieźle się ubawiłam:) Nie dlatego, że cieszy mnie twoje niepowodzenie w życiowej akcji pod kryptonimem "A", tylko dlatego, że przypominasz mi mnie sama, taką z przed kilu lat:) Też zawiedziona milość, też żaden facet się nie umywał do mojej wielkiej miłości... Przystojny był, wykształcony, błyskotliwy i koleżanki mi go zazdrościły smile Tylko podobnie jak u ciebie, nie po drodze nam było:)  Kilka lat trwała pustka w moim życiu jak lato na Saharze... smile A potem.. ON. Miły, ale spokojny, lekko łysiejący w okularach, na pierwszy rzut oka, nawet nie przystawał do mojego byłego.. A dziś swiata poza nim nie widzę i twierdzę, że mój były pewnie nieświadomie zrobił mi wielką życiową przysługę , że ewakuował się z mojego życia. Inaczej nie byłoby w nim miejsca dla "W".  Nigdy też, nie doświadczyłabym takiej miłości, bliskości i wzajemnego szacunku.

A tak na zakończenie; Może daj jakiejś kobiecie szansę, aby mogła zaistnieć w twoim życiu, bez wiecznego obrazu "A" między wami?

3

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Autorze wybacz że pytam ale ... pogięło Ciebie? 2 miesiące temu rozstałeś się  z kobietą z którą miałeś być do końca życia a Ty szukasz jej zmienniczki? po 2 miesiącach? przecież z góry wiadomo że każda odpadnie w przedbiegach.
Daj sobie czas na żałobę i nie szukaj teraz nowej miłości bo to bezsensu. A jak już będziesz gotowy to znajdź sobie kobietę na miejscu bo miłość na odległość przeważnie się rozlatuje.

4

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
maku2 napisał/a:

Autorze wybacz że pytam ale ... pogięło Ciebie? 2 miesiące temu rozstałeś się  z kobietą

Dobrze powiedziane wink

Skoro żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą, to żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą. Proste, nie? wink Słyszałeś kiedyś o samospełniającej sie przepowiedni? Tak czy siak właśnie ją sobie aplikujesz. Dzień w dzień...
Twój obecny hiperekstrawertyzm wygląda na klin i rozpaczliwą próbę rozproszenia uwagi. Gdyby nie on, to zostałbyś ze swoimi myślami. Te zgodnie z torami jakie im nadałeś powędrowałyby w stronę idealizacji ex, a to choć z jednej strony jest przyjemne, to z drugiej jednak przykre. W najgorszym wypadku myśli te skierowałyby się ku Tobie, ku pustce, która Cię trawi, ku uczuciom, których czuć nie chcesz,  stąd rozpraszacze uwagi...Idealizacja byłej i założenie, że żadna kobieta nie może się z nią równać daje Ci też złudne poczucie kontroli sytuacji.
Obecnie wskazane byłoby zatrzymać się, nie rozpraszać się już, pozwolić sobie na poczucie tych wszystkich uczuć po zakończeniu poprzedniego związku, które na razie zagłuszasz swoim hiperekstrawertyzmem, nie szukać klina i aktywnie odidealizować byłą.
Salomonka ładnie to ujęła: dopóki między Tobą, a innymi kobietami będzie tkwiła ex, dopóty nie ma szans na miłość. To jednak jeszcze nie pora na to...
Zajrzyj tu: https://www.netkobiety.pl/t67911.html

5 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-02 19:49:43)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Tak, przyznaję z ręką na sercu, że cichy głos we wnętrzu mnie, w tych spokojnych chwilach, kiedy wyjątkowo zostaję sam w domu, bez planów podszeptuje mi, że robię źle. Że to prędzej czy później uderzy mnie z siłą rozpędzonego pociągu. Wydawało mi się, że sprzątając całe mieszkanie od góry do dołu, wymieniając pół garderoby i pakując wszystkie rzeczy należące do A. do pudełka zwanego pieszczotliwie "trumienką", zakończyłem żałobę. A tak naprawdę chyba ją dopiero rozpocząłem. Czasem, zupełnie znikąd, w mieszkaniu, jadąc samochodem, czy nawet w pracy, uderza mnie to wszystko. Nie wstydzę się przyznać, że łzy cienką mi wtedy z oczu i zwyczajnie wyję w głos. Tylko w pracy nie, uciekam do łazienki i zagryzam zwyczajnie zęby na przedramieniu
Mówiąc zupełnie poważnie, te wszystkie spotkania i randki, w które się wpakowałem nie miały i nie mają na celu znalezienia miłości życia. Nie miałem wobec nich i wobec siebie żadnych oczekiwań. Stwierdziłem, by życie samo napisało scenariusze i co ma być to będzie. I każda z dziewczyn miała swoje szanse, zupełnie na czysto, tylko kiedy zacząłem je poznawać, słuchać, obserwować w mojej głowie pojawiały się tylko myśli "Serio? Z tym do ludzi? Przecież to się nawet nie umywa do A..." I czułem się po prostu zawiedziony nimi, dochodziłem do wniosku, że zwyczajnie szkoda mojego i ich czasu. Wczoraj, w sytuacji zbliżonej do łóżkowej, nie czułem w sobie zupełnie nic, takie zwyczajne "meh, no ok". Uderzyło mnie to mocno po głowie, że nie warto.
Ten cichy głos rozsądku, po tej sytuacji z wczoraj, podszepnął mi jedynie, że w związek mogę i chcę wejść dopiero wtedy, kiedy zachwycę się kimś co najmniej tak mocno, jak kiedyś zachwyciłem się A. Że każda inna sytuacja nie ma najmniejszego sensu, zwłaszcza, kiedy dookoła siebie widzę jedynie biedę. Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, że trochę mi najwspanialsze lata, które mógłbym z kimś dzielić, uciekają mi przez palce. Bardzo, bardzo chciałbym poczuć w sobie taki zawrót głowy, jaki przeżyłem z A. Nie widzieć świata poza kimś. Widzę tylko niedostatki.

Edit: przeczytałem pierwszy post z linku. W sumie trochę podobnie, z tym, że ja ani przez moment się nie płaszczyłem i nie straciłem honoru błagając o miłość. Wiem, że na nią zasługuję i albo będę na 1 miejscu, bez wątpliwości, albo wcale. No i wyszło, że wcale. Chciałem pracować i dbać, dopóki oboje tego pragnęliśmy. Kiedy A. przestała, ja też przestałem chcieć. Rozstaliśmy się spokojnie. Nie ma i nie będzie powrotów. Nie utrzymujemy też ze sobą kontaktu. Nie ma to sensu. Wyć i i tęsknić mogę w samotności. Jeden jedyny żal jaki mam, to to, że nie miała odwagi że mną zerwać w weekend, w który się spotkaliśmy tylko zrobiła to przez telefon 3 dni później.

6

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

za wcześnie działasz, za świeża sprawa.

7

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
netstefan napisał/a:

Edit: przeczytałem pierwszy post z linku. W sumie trochę podobnie, z tym, że ja ani przez moment się nie płaszczyłem i nie straciłem honoru błagając o miłość. Wiem, że na nią zasługuję i albo będę na 1 miejscu, bez wątpliwości, albo wcale. No i wyszło, że wcale. Chciałem pracować i dbać, dopóki oboje tego pragnęliśmy. Kiedy A. przestała, ja też przestałem chcieć. Rozstaliśmy się spokojnie. Nie ma i nie będzie powrotów. Nie utrzymujemy też ze sobą kontaktu. Nie ma to sensu. Wyć i i tęsknić mogę w samotności. Jeden jedyny żal jaki mam, to to, że nie miała odwagi że mną zerwać w weekend, w który się spotkaliśmy tylko zrobiła to przez telefon 3 dni później.

Historia Icemana zapoczątkowała wątek, w którym wielu ludzi podzieliło się swoimi sposobami radzenia i nieradzenia wink sobie po rozstaniu. Stąd nie sugeruj się pierwszym postem, tylko wczytaj się w wątek. Pozwól sobie na żałobę, a nie szukaj na siłę klina w tym momencie, bo nic z tego nie wyniknie.

8

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Nic tak naprawdę nie wiesz o "A". Sam piszesz, że znaliscie się krótko i znajomośc zakonczyła się nagle i niespodziewanie. Śmiem twierdzić i stawiam dolary przeciwko taczce zeschłych liści, że większość twoich opinii o niej, to twoje pobożne zyczenia. Spotkałeś ją w chwili słabosci, na życiowym zakręcie, kiedy desperacko poszukiwałeś  bratniej duszy. Wierz mi, wtedy ludzie są w stanie zaakceptować wszystko i każda dobra, wydawałaby sie ludzka istota  jest nas w stanie zawojować.

Jak ktoś wcześniej wspomniał, pozwol sobie na żałobę, na odreagowanie, na zapomnienie... Teraz po prostu krzywdzisz kobiety ktorym okazujesz zainteresowanie. Po prostu nie jesteś zdolny do głębszych uczuć. Odpuść sobie.. Miłość przyjdzie niebawem... smile

9 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-02 23:50:12)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

To nie jest tak, że się nie poznaliśmy. Dużo razem pomieszkiwaliśmy, sporo przeszliśmy, koniec końców, były to niecałe dwa lata. Dwa lata dzielenia się wszystkim, co najlepsze i najgorsze. Gdybym miał oceniać z perspektywy, myślę, że w tym związku poznaliśmy się bardziej, niż uczyniłem to z poprzednimi partnerkami, z którymi byłem dłużej. Nie wykluczam, że idealizowałem i nadal idealizuję A. w swojej głowie, na tym polega miłość. Jednocześnie wiem, gdzie ona zawiniła i wiem, że miała wiele poważnych wad. Ostatecznie, to nie ja się poddałem, nie ja uciekłem, więc byłem w stanie z nimi żyć.
Problem jest taki, że doradzacie mi żałobę, a nie wiem, jak ją przeżyć. Odreagowanie? Mam wrażenie, że odreagowuję swoim hiperekstrawertyzmem. Zapomnienie? Nie sądzę, bym kiedykolwiek zapomniał. Bo nawet nie chcę, umiem docenić to, co było dobre i jak bardzo skorzystałem na tej znajomości. Wciąż po cichu jej kibicuję w spełnianiu się w życiu, na zawsze ma miejsce w moim sercu, jak każda z dziewczyn, z którymi byłem w związku. Wczytam się zdecydowanie głębiej w temat Icemana, może znajdę tam coś dla siebie.
Wiem, że mogę krzywdzić poznane dziewczyny. Z jednej strony jest mi to totalnie obojętne, bo nie wykazuję zaangażowania i nie daję powodów, by rozważać jakiś związek, a z drugiej strony, nie czuję się z tym moralnie w porządku, ale jestem w stanie to zaakceptować czysto egoistycznie, by wypełnić czas. Boję się tej pustki, która we mnie drzemie i tego, co może ze sobą znieść, kiedy zostanę tylko z nią sam na sam. Na chwilę obecną jest trochę jak z tekstem piosenki "Może trochę więcej piję, może trochę mniej śpię, Poza tym wszystko, no wszystko okej".
Nie wiem, w którą stronę pójść, poszedłem w stronę przeciwną depresji. Nie czuję jednak, by była to dobra strona. Nigdy do tej pory nie byłem porzucony i odrzucony. Nie wiem, jak sobie z tym radzić, poza unikaniem autodestrukcji. Miłość przyjdzie niebawem? Sama i znikąd? Będac otwartym daję sobie szansę na jej znalezienie. Bez aktywności samo z siebie nic nie przyjdzie...

10

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

A wiesz chociaż dlaczego Ciebie zostawiła? bo mi się wydaje że znalazła sobie nową gałąź.

11 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-03 03:56:10)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Jako powód, a właściwie powody, wymieniła to, że przede wszystkiem jej uczucia do mnie sie po drodze gdzieś zupełnie wypaliły, zupełnie nie czuje tego, co ja czuję do niej, a nasz związek od zawsze był wspólną pracą, żeby się dogadywać i nie ranić nawzajem. Że nie może już dłużej udawać, że czuje do mnie coś, czego faktycznie nie ma. Że udawanie, że te uczucia do mnie są i wszystko jest w porządku nie sprawia, że faktycznie się pojawiają. Że nie potrafiliśmy po prostu być i się cieszyć, tylko jakaś rzecz zawsze była do dopracowania. Że przez kilka miesięcy było fajnie i spokojnie i nagle jakaś sprzeczka, bo jednej ze stron coś nagle nie odpowiada i znowu praca. I jedna rzecz, która w sumie dotknęła mnie najbardziej - że stara się otaczać w życiu, wśród przyjaciół, ludzi silnymi osobowościami, a ja gdzieś straciłem swój charakter. W ten sposób opisała moje zaangażowanie w ten związek, gotowość do poświęceń (przeprowadzka, zmiana pracy) i taką czysto ludzką chęć uszczęśliwienia osoby, z którą się po prostu jest.
I tutaj mogę przyznać jej totalną rację. W momencie, kiedy teraz mi totalnie nie zależy na relacji, z jakąkolwiek kobietą, kiedy nie zależy mi na żadnej z kobiet, z którymi się spotykam, potrafię robić to z dwiema, trzema w tym samym czasie, zauważyłem, że to one same walczą o moje zaangażowanie i uwagę. To nie ja się dostosowuję, kiedy one mogą, mają czas, cokolwiek. Po prostu piszę wiadomość, że mam ochotę się dziś zobaczyć, bo mam wolną chwilę i magicznie każda znajduje ten czas smile
Nie wydaje mi się, by nagle poznała kogoś, bo miała wymagające studia, a dużą część wolnego czasu, który jej pozostał poświęcała naszej relacji. Być może poczuła coś do kogoś ze swojego otoczenia, ludzi, którymi do tej pory się otaczała, ale w żaden sposób nie jestem już tego w stanie zweryfikować. W każdym razie jest to nieujawnione gdziekolwiek.

12 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2018-07-03 18:14:42)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
netstefan napisał/a:

Miłość przyjdzie niebawem? Sama i znikąd? Będac otwartym daję sobie szansę na jej znalezienie. Bez aktywności samo z siebie nic nie przyjdzie...

Sama to zazwyczaj nie przychodzi choroba weneryczna, trzeba sie trochę wysilić, żeby ją złapać smile Miłość to takie uczucie, które zwykle zaskakuje nas samych, nawet tym że w ogóle sie pojawia.

Piszesz sporo o sobie, o swoich emocjach i powoli wyłania się z tego obraz człowieka, który uzależnił się od drugiej osoby. Uzależnienie powstaje, gdy nasze myślenie jest nieustająco skierowane na zadowolenie drugiej osoby. Z czasem przestajemy mysleć o sobie, o swoim szczęściu, bo czujemy że wszystko czego potzrebujemy do życia to właśnie ta jedna osoba, jej szczęście, komfort, a już najbardziej jej docenianie tego, co dla niej robimy. Zaczynamy mysleć jak ona, mieć te same poglądy, godzimy się z jej wadami, ba! Przejmujemy je nawet, łudząc się, że gdy upodobnimy się maksymalnie do uzależniającej osoby, to ona nas łatwiej zaakceptuje, odwzajemni nasze zaangażowanie. To częsty problem osób, które nie dostały w dzieciństwie dostatecznej dawki milości w domu rodzinnym, albo w inny sposób weszły w dorosłe zycie bojąc się odrzucenia i pozostawienia. Niewykluczone, ze twoja poprzednia dziewczyna zauważyła to i miała własnie to na myśli, mówiąc o twojej gotowości do poświęceń... Przytłoczyła ją ta twoja gotowośc na wszystko, byle tylko ona była. Nie udzwignęła tego po prostu. Mozliwe, że sama ma jakieś nieuświadomione problemy i boi się tak bardzo bliskich relacji.

Twoje dzisiejsze postępowanie z dziewczynami zalatuje mi trochę próbą odreagowania i "odbicia" sobie na nich, twojego niepowodzenia w temacie milości. Sprawia ci przyjemnośc, że są gotowe dla ciebie wiele zrobić, dają ci sygnały że wiele mogą i chcą tobie dać.  Delikatnie ci powiem, że to jest niezbyt ładne postepowanie. Bardziej siarczyście bym to nazwała jednym slowem, ale obawiam się że Admin nie okazałby dla mnie litości smile

Jedno jest pewne; Sam sobie robisz największą krzywdę,  wciąż taplając się w tej kałuży, która pozostała po wielkim morzu twoich uczuć oraz rojeń co do byłej dziewczyny. Nie dociera do ciebie, że tamto się skończyło i nie wróci, a ona sama nie była taka jaką sobie "wymyśliłeś". Nie kochała cię, nie pragnęła tego samego co ty, nie patrzyliście w jedną stronę, nie wypełniłeś jej świata na tyle, by chciała go z tobą dzielić. Pojawiłeś się w jej życiu w trudnym dla niej momencie, daleś jej wytchnienie po nieudanym poprzednim związku i swój egzamin zdałeś. Teraz przestałeś jej być potrzebny i twoje manifestowanie coraz większego zaangażowania w ten związek zwyczajnie ją przytloczyło. Może też zmęczyło ją granie kogoś, kim tak naprawdę nie była.

Jeśli się nieco nie ogarniesz, przez poddanie się jakiejś terapii psychologicznej na przykład, aby dojść do siebie, zrozumieć, co tak naprawdę w twojej "trawie piszczy", to za chwilę te dziewczyny które tak dziś wykorzystujesz przestaną odbierać od ciebie telefony. Znajdą sobie kogoś sensownego do pary, a ty pozostaniesz sam ze swoim wydumanym ideałem w twojej głowie i za chwilę się obudzisz, jako podstarzały, zgorzknialy, wciąż nie znajdujący odpowiedzi na pytanie, dlaczego jesteś sam.

Czego ci oczywiście z całych swoich sił nie życzę,

13 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-07-03 10:50:55)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

1 Są rzeczy w tej znajomości, które wynikły nie ze wspólnej fascynacji sobą, tylko tzw...rozpoczęte zostały i trzymane na zasadzie altruizmu.
2 Zbyt intensywnie glorofikujesz kobietę, która zaledwie pokazała Ci dobre serce swoje, a nie zainteresowanie Tobą jako Mężczyzne i chęci poznania Ciebie odkrywania Twoich szczegołów osobowościowych.
3 Nie ma tu miłości.Żadna kobieta nie odchodzi od kogoś kogo kocha.Ot tak sobie bez żadnej przyczyny.Ona Ciebie nie kochała.A jeśli twierdzi, że darzyła Cię miłością...to oznacza, że jest niedojrzała...ponieważ miłości nie da się wykopać z życia na zawołanie.
4 A po co na siłę szukasz kogoś?Żyj swoim życiem, zostaw randkowania.Jak zbliży się odpowiedni moment w Twoim życiu, to otworzysz się na kobiety.A teraz, daj czas sobie i żyj i ciesz się z tego co masz...i chyba zbyt kochliwy jesteś, jak długo z nią byłeś?Takie dalekie plany porobiłeś smile

14

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Skoro ona taka piękna i wysportowana to na bank ktoś się zakręcił  teraz trzyma nową gałąź. A jej pitu pitu to takie pitu pitu o niczym, przecież Ci nie powie że teraz bzyka się z innym.
Teraz skup sie na sobie i żyj i pamiętaj opakowanie nie świadczy o człowieku.

15

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
maku2 napisał/a:

Skoro ona taka piękna i wysportowana to na bank ktoś się zakręcił  teraz trzyma nową gałąź. A jej pitu pitu to takie pitu pitu o niczym, przecież Ci nie powie że teraz bzyka się z innym.
Teraz skup sie na sobie i żyj i pamiętaj opakowanie nie świadczy o człowieku.

Faceci widzą tylko jedno.Jak kobieta fajna z wyglądu, to zaraz musi jak suka polecieć na innego...Nie musi, może zauważyła, że z miłością jej nie po drodze w tym związku.

16

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Okej, Salomonka uderzyłaś w wiele czułych punktów, które gdzieś kiedyś w głowie mi się przewijały wcześniej. Sam rozważałem jakiś rok temu terapię, ale w ostatniej chwili zrezygnowałem. Być może to był bład, być może gdybym wtedy nie zrezygnował, wiele rzeczy potoczyłoby się inaczej, być może sam jestem sobie winny. Teraz jednak nie zrezygnuję, wyznaczyłem wizytę u terapeuty dziś na 19, żeby nie mieć czasu się rozmyślić i stwierdzić "Kto nie da sobie rady, jak nie ja". Przynajmniej nie będę pluł sobie w twarz, że nie spróbowałem.

Summertime, też masz rację. Byliśmy razem około dwóch lat. Kiedyś padły nawet między nami, z jej strony te słowa, że my nie poznaliśmy się jak typowe pary. Nie połączyły nas pasje, zainteresowania, tylko życie i sytuacje, w jakich się znaleźliśmy. Z mojej strony przekształciło się to w miłość pełną i dojrzałą, z jej strony najwyraźniej nie, zauważyłem to sam i zaakceptowałem ten fakt. Stąd tak dobrze sobie poradziłem z faktem, że odeszła i nie wróci. Nie chciałbym nawet by wróciła. Jedyne czego teraz chcę, to poukładać siebie jakoś logicznie, bo nie czuję się dobrze sam ze sobą i zaczyna mi odbijać. I nie chcę zepsuć w przyszłości czegokolwiek, co może w moim życiu sie pojawić nierozwiązanymi problemami wewnętrznymi.

Nie zgadzam się z Tobą maku. Przykro mi, ale znam swoją byłą dziewczynę na tyle dobrze, by wiedzieć, że tak by się nie zachowała. Summertime ma rację w tym aspekcie.

17

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

cyt.Koniec końców, niestety, uczucia z jej strony się wypaliły i zdecydowała zakończyć naszą relację, zanim podjąłem kroki, które byłyby poważne (wyprowadzka, zmiana pracy), co uważam za wyjątkowo uczciwe z jej strony, skoro nie czuła do mnie zbyt wiele. Przeżyłem to mocno, przeżywam do teraz.
Sam sobie zaprzeczasz:
cyt: Stąd tak dobrze sobie poradziłem z faktem, że odeszła i nie wróci. Nie chciałbym nawet by wróciła. Jedyne czego teraz chcę, to poukładać siebie jakoś logicznie, bo nie czuję się dobrze sam ze sobą i zaczyna mi odbijać.
To że ona Ciebie nie kocha było dla Ciebie zaskoczeniem i z tym sobie nie radzisz dlatego czujesz się jak zbity pies.
Twierdzisz też:
Nie zgadzam się z Tobą maku. Przykro mi, ale znam swoją byłą dziewczynę na tyle dobrze, by wiedzieć, że tak by się nie zachowała.
Poważnie znasz ją? A co powiesz zdradzonym żoną czy tez mężom którzy zostali zdradzeni przez swoje połówki z którymi żyli po kilka czy też kilkanaście lat i byli ich pewni? co im powiesz, że im się tylko wydawało że znają męża czy żonę? Sądzisz że nie sądzili jak Ty znam go/ją i daje sobie rękę uciąć że on/ona nigdy nie zdradzi a teraz chodziliby bez ręki.

18

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Maku,
uważam, że to uczciwe, że zakończyła naszą relację zanim zmieniłem swoje życie by z nią być. Nieuczciwe by było, o WIELE trudniejsze dla mnie, gdyby zdecydowała się zakończyć relację w momencie, gdzie rzuciłbym pracę, wyprowadził 300km od swojego miejsca zamieszkania. Skoro znam rezultat, czyli to, ze mnie nie kochała, jestem jej wdzięczny, że zakończyła to szybko i nie czekała, co będzie dalej. Ale to nie oznacza, że mnie to nijak nie boli. Umiem docenić mniejsze zło.
Nie mam dowodów, czy znalazła kogoś, tak samo nie mam dowodów, że nikogo nie ma. Tak naprawdę to czcza dyskusja, bo dla mnie ważny jest fakt, że nie jesteśmy i nie będziemy razem.

19

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
Summertime napisał/a:
maku2 napisał/a:

Skoro ona taka piękna i wysportowana to na bank ktoś się zakręcił  teraz trzyma nową gałąź. A jej pitu pitu to takie pitu pitu o niczym, przecież Ci nie powie że teraz bzyka się z innym.
Teraz skup sie na sobie i żyj i pamiętaj opakowanie nie świadczy o człowieku.

Faceci widzą tylko jedno.Jak kobieta fajna z wyglądu, to zaraz musi jak suka polecieć na innego...Nie musi, może zauważyła, że z miłością jej nie po drodze w tym związku.

Faceci to wzrokowcy, chyba o tym wiesz? nawet sam autor pisze o niej piękna, wysportowana.
I nie, nie musi jak suka(czemu tak ostro?) polecieć na innego, chodziło mi o to że skoro ona taka piękna to na pewno kręcą się jakieś ...pieski? smile i mogła popłynąć do innego i myślę że to zrobiła. I jak już pisałem ciężko zachować uczucie w sercu (żyjąc na odległość) gdy w koło tyle innych możliwości.

20

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Stefan oczywiście dobrze się stało że zakończyła wasz związek zanim rzuciłeś robotę. Chodzi mi o to że Ty niczego nie zauważyłeś zanim ona Ciebie nie zostawiła, dlaczego tak uważam? szykowałeś się do zmiany pracy i przeprowadzki to, że Ciebie rzuciła był dla Ciebie zaskoczeniem.
Piszesz
cyt. Skoro znam rezultat, czyli to, ze mnie nie kochała, jestem jej wdzięczny, że zakończyła to szybko i nie czekała, co będzie dalej.
Szybko? ona to planowała od pewnego czasu tylko Tobie powiedziała w ostatniej chwili tak? to za co chcesz byś jej wdzięczny?
Co do dowodów jej zdrady to w tym Ci nie pomogę, po prostu uważam, że złapała inną gałąź, chociaż mogę być w błędzie.

21

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Mówiąc szczerze, nie było to dla mnie zaskoczeniem. Od jakiegoś czasu była we mnie ta obawa, że nie dzieje się zbyt dobrze, przez odległość właśnie. Przy czym miałem w głowie to, że zajebiście, przetrwaliśmy prawi 2 lata, zostało nam pół, zacisnę zęby, wytrwam i dalej, kiedy zamieszkamy razem, będzie już dobrze. Bo kiedy mieliśmy siebie obok było dobrze smile Świadomość, czy zdradziła, czy nie nic we mnie nie zmieni, nie przyniesie ze sobą nic. Szczerze - sam zdradziłem swoją pierwszą miłość i uważam, że większą krzywdę zrobiłem sobie niż jej. Od tamtej pory zawsze mam z tyłu głowy, że skoro ja byłem do tego zdolny, to inni też. Znam objawy i zachowania, które świadczą o tym. Często widzę je tam, gdzie ich nie ma i popadałem w paranoje.

22 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-07-03 17:54:48)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
maku2 napisał/a:
Summertime napisał/a:
maku2 napisał/a:

Skoro ona taka piękna i wysportowana to na bank ktoś się zakręcił  teraz trzyma nową gałąź. A jej pitu pitu to takie pitu pitu o niczym, przecież Ci nie powie że teraz bzyka się z innym.
Teraz skup sie na sobie i żyj i pamiętaj opakowanie nie świadczy o człowieku.

Faceci widzą tylko jedno.Jak kobieta fajna z wyglądu, to zaraz musi jak suka polecieć na innego...Nie musi, może zauważyła, że z miłością jej nie po drodze w tym związku.

Faceci to wzrokowcy, chyba o tym wiesz? nawet sam autor pisze o niej piękna, wysportowana.
I nie, nie musi jak suka(czemu tak ostro?) polecieć na innego, chodziło mi o to że skoro ona taka piękna to na pewno kręcą się jakieś ...pieski? smile i mogła popłynąć do innego i myślę że to zrobiła. I jak już pisałem ciężko zachować uczucie w sercu (żyjąc na odległość) gdy w koło tyle innych możliwości.


Nie masz racji.To jest myślenie bardzo upraszczające i krzywdzące.Kobieta atrakcyjna jest przyzwyczajona do wielu zalotników i często jest bardziej wierna niż mniej atrakcyjna laska.I to wiem w 100% .To, że się faceci kręcą nie świadczy, że poleci do nich jak lep na muchy.Ponieważ zna swoją wartość.

************
Cytuję  smile
Szczerze - sam zdradziłem swoją pierwszą miłość i uważam, że większą krzywdę zrobiłem sobie niż jej. Od tamtej pory zawsze mam z tyłu głowy, że skoro ja byłem do tego zdolny, to inni też. Znam objawy i zachowania, które świadczą o tym. C

Identyczną sytuację opowiadał mi kumpel.Dodał jeszcze na koniec.....Że trudno mu uwierzyć, w szczerość powiedział - Wiesz skoro ja, to zrobiłem, to jak inni mają być czyści?
*******
Ale czuję, że refleksje z tej lekcji życia odrobiłeś smile

23

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
Summertime napisał/a:
maku2 napisał/a:
Summertime napisał/a:

Faceci widzą tylko jedno.Jak kobieta fajna z wyglądu, to zaraz musi jak suka polecieć na innego...Nie musi, może zauważyła, że z miłością jej nie po drodze w tym związku.

Faceci to wzrokowcy, chyba o tym wiesz? nawet sam autor pisze o niej piękna, wysportowana.
I nie, nie musi jak suka(czemu tak ostro?) polecieć na innego, chodziło mi o to że skoro ona taka piękna to na pewno kręcą się jakieś ...pieski? smile i mogła popłynąć do innego i myślę że to zrobiła. I jak już pisałem ciężko zachować uczucie w sercu (żyjąc na odległość) gdy w koło tyle innych możliwości.


Nie masz racji.To jest myślenie bardzo upraszczające i krzywdzące.Kobieta atrakcyjna jest przyzwyczajona do wielu zalotników i często jest bardziej wierna niż mniej atrakcyjna laska.I to wiem w 100% .To, że się faceci kręcą nie świadczy, że poleci do nich jak lep na muchy.Ponieważ zna swoją wartość.

W czym nie mam racji? co upraszczam i kogo krzywdzę?
Czy nie mam racji że koło "pięknej" kobiety kręcą się faceci?
Czy nie mam racji że miłość na odległość ma małe szanse na przetrwanie?
Czy nie mam racji że i "piękna" kobieta może ulec czarusiowi z otoczenia? 
Czy ja napisałem że "piękna" kobieta musi być niewierna? 
Czy Ty siebie zaliczasz do "pięknych" kobiet?
Chcesz mi powiedzieć że "piękna" kobieta nie wpadnie na lep na muchy bo zna swoja wartość? czyli mniej atrakcyjne nie znają swojej wartości? No to im pojechałaś uuuuuuuu.

24

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Tak, że zdrady odrobiłem lekcję. Długą i bolesną.
Byłem wczoraj na wizycie u terapeuty, nie zrezygnowałem tuż przed. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony całością i spróbuję terapii. Wydaje się, że jest mi ona potrzebna. O dziwo podchodzę do tej perspektywy z pozytywnym nastawieniem i entuzjazmem. Liczę, że dzięki tym spotkaniom będę jeszcze fajniejszym facetem i sam ze sobą będę się czuł szczęśliwy.
Z drugiej strony mam silne poczucie porażki... Przez ostatnie dwa lata przetrwałem bardzo wiele trudnych i wymagających wydarzeń, toksyczny związek, chorobę i śmierć ojca, cały bałagan jaki po nim pozostał uporządkowałem, poradziłem sobie z tym może nie koncertowo, ale zwyczajnie nieźle. Dałem sobie radę sam, niezłomny, niezależny, nie prosząc nikogo o pomoc... A teraz poskładało mnie 55kg kobiety w krótkich włosach za pomocą kilku zdań... Porażka.

25

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
netstefan napisał/a:

Tak, że zdrady odrobiłem lekcję. Długą i bolesną.
Byłem wczoraj na wizycie u terapeuty, nie zrezygnowałem tuż przed. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony całością i spróbuję terapii. Wydaje się, że jest mi ona potrzebna. O dziwo podchodzę do tej perspektywy z pozytywnym nastawieniem i entuzjazmem. Liczę, że dzięki tym spotkaniom będę jeszcze fajniejszym facetem i sam ze sobą będę się czuł szczęśliwy.
Z drugiej strony mam silne poczucie porażki... Przez ostatnie dwa lata przetrwałem bardzo wiele trudnych i wymagających wydarzeń, toksyczny związek, chorobę i śmierć ojca, cały bałagan jaki po nim pozostał uporządkowałem, poradziłem sobie z tym może nie koncertowo, ale zwyczajnie nieźle. Dałem sobie radę sam, niezłomny, niezależny, nie prosząc nikogo o pomoc... A teraz poskładało mnie 55kg kobiety w krótkich włosach za pomocą kilku zdań... Porażka.


Dobrze zrobiłeś, że wybrałeś się po pomoc do specjalisty.W życiu tyle rzeczy człowiek musi przejść.Nie wiem czy Ciebie, to pocieszy, ale  uwierz mi są sprawy czasem tak dołujące, że zapierają dech w piersiach nie tylkoTobie.Na szczęście w Twoim przypadku mogę wymienić kilka pozytywnych stron np....dobrze, że związek trwał.... tylko dwa lata smile Świetnie, że dziecka nie macie smile Myślę, że z takim rozsądnym podejściem jakie posiadasz dojdziesz do siebie w mig.Trzeba też wiedzieć o tym, że będąc zakochanym za bardzo się wyszlachetnia człowieka.Patrzyłeś na nią oczami przez pryzmat zachwytu.A, to człowiek jak każdy inny smile z wadami. Owszem drugiej takiej samej osoby się nie znajdzie...ale przecież na świecie, jest dużo interesujących osób.Zważywszy jeszcze na Twój wiek..dużo również z czystą kartą smile Jak rozpoczął pracę z Tobą terapeuta?

26

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
maku2 napisał/a:
Summertime napisał/a:
maku2 napisał/a:

Faceci to wzrokowcy, chyba o tym wiesz? nawet sam autor pisze o niej piękna, wysportowana.
I nie, nie musi jak suka(czemu tak ostro?) polecieć na innego, chodziło mi o to że skoro ona taka piękna to na pewno kręcą się jakieś ...pieski? smile i mogła popłynąć do innego i myślę że to zrobiła. I jak już pisałem ciężko zachować uczucie w sercu (żyjąc na odległość) gdy w koło tyle innych możliwości.


Nie masz racji.To jest myślenie bardzo upraszczające i krzywdzące.Kobieta atrakcyjna jest przyzwyczajona do wielu zalotników i często jest bardziej wierna niż mniej atrakcyjna laska.I to wiem w 100% .To, że się faceci kręcą nie świadczy, że poleci do nich jak lep na muchy.Ponieważ zna swoją wartość.

W czym nie mam racji? co upraszczam i kogo krzywdzę?
Czy nie mam racji że koło "pięknej" kobiety kręcą się faceci?
Czy nie mam racji że miłość na odległość ma małe szanse na przetrwanie?
Czy nie mam racji że i "piękna" kobieta może ulec czarusiowi z otoczenia? 
Czy ja napisałem że "piękna" kobieta musi być niewierna? 
Czy Ty siebie zaliczasz do "pięknych" kobiet?
Chcesz mi powiedzieć że "piękna" kobieta nie wpadnie na lep na muchy bo zna swoja wartość? czyli mniej atrakcyjne nie znają swojej wartości? No to im pojechałaś uuuuuuuu.

Sorki nie zauważyłam wcześniej Twojej wypowiedzi.Piszę z komórki smile

- Upraszczasz podejście do rozumienia kobiety atrakcyjnej.
-nie masz racji w ocenianiu ładnej dziewczyny, w tym wypadku autora- byłej.
- krzywdzisz swoim podejściem do tematu wszystkie kobiety ...te ładne, które są dziewczynami godnymi zaufania, które się nie puszczają dla czarusi.
-Nie masz racji, że kobieta fajna pójdzie w czarusia ręce...Czaruś, to ktoś, kto komplementuje, a komplementów łakną najbardziej dziewczyny mniej atrakcyjne, dla niej taki komplement, to coś niezwykłego .
- nie napisałeś, że piękna kobieta, to niewierna, jednak sugerując autorowi, że mogła mieć innego, odniosłam wrażenie, że tak sądzisz .
- i ostatnia odp smile  jestem atrakcyjna.

27

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
Summertime napisał/a:
maku2 napisał/a:
Summertime napisał/a:

Nie masz racji.To jest myślenie bardzo upraszczające i krzywdzące.Kobieta atrakcyjna jest przyzwyczajona do wielu zalotników i często jest bardziej wierna niż mniej atrakcyjna laska.I to wiem w 100% .To, że się faceci kręcą nie świadczy, że poleci do nich jak lep na muchy.Ponieważ zna swoją wartość.

W czym nie mam racji? co upraszczam i kogo krzywdzę?
Czy nie mam racji że koło "pięknej" kobiety kręcą się faceci?
Czy nie mam racji że miłość na odległość ma małe szanse na przetrwanie?
Czy nie mam racji że i "piękna" kobieta może ulec czarusiowi z otoczenia? 
Czy ja napisałem że "piękna" kobieta musi być niewierna? 
Czy Ty siebie zaliczasz do "pięknych" kobiet?
Chcesz mi powiedzieć że "piękna" kobieta nie wpadnie na lep na muchy bo zna swoja wartość? czyli mniej atrakcyjne nie znają swojej wartości? No to im pojechałaś uuuuuuuu.

Sorki nie zauważyłam wcześniej Twojej wypowiedzi.Piszę z komórki smile

- Upraszczasz podejście do rozumienia kobiety atrakcyjnej.
-nie masz racji w ocenianiu ładnej dziewczyny, w tym wypadku autora- byłej.
- krzywdzisz swoim podejściem do tematu wszystkie kobiety ...te ładne, które są dziewczynami godnymi zaufania, które się nie puszczają dla czarusi.
-Nie masz racji, że kobieta fajna pójdzie w czarusia ręce...Czaruś, to ktoś, kto komplementuje, a komplementów łakną najbardziej dziewczyny mniej atrakcyjne, dla niej taki komplement, to coś niezwykłego .
- nie napisałeś, że piękna kobieta, to niewierna, jednak sugerując autorowi, że mogła mieć innego, odniosłam wrażenie, że tak sądzisz .
- i ostatnia odp smile  jestem atrakcyjna.

Niczego nie upraszczam kobieta atrakcyjna to dalej kobieta a nie cud natury tak samo jak facet atrakcyjny to dalej facet a nie książę na białym koniu.
Skąd ta pewność że nie mam racji w ocenianiu byłej autora? uważam że jest 50/50 mogę się mylić i mogę mieć rację. Dlaczego tak uważam? może się powtórzę ale związki na odległość przeważnie nie wytrzymują próby odległościowej gdy brak codziennej bliskości a że autor uznał za konieczne opisania jej jako pięknej, zgrabnej, to sie do tego odniosłem że wokół pięknej kreci się wiele czarusiów i mogła ulec ( udowodnisz mi że nie?) niczego mu nie sugerowałem takie moje zdanie.
cyt. "Nie masz racji, że kobieta fajna pójdzie w czarusia ręce" - czyli te które ulegają to wszystkie są nie fajne? A faceci mężowie, partnerzy byli z nimi bo one były nie fajne tak?
cyt."Czaruś, to ktoś, kto komplementuje, a komplementów łakną najbardziej dziewczyny mniej atrakcyjne, dla niej taki komplement, to coś niezwykłego"
Czyżby? jak się czyta historie osób zdradzonych gdy oni pytają swoje zdradzaczki dlaczego zdradziły to padają odpowiedzi:
-nie zwracałeś na mnie uwagi
-nie komplementowałeś mnie
-czułam się nie atrakcyjna itd. itd. itp.
Czyli one wszystkie były nie atrakcyjne? bo zdradziły? Ciekawe bo przeważnie żony czy partnerki opisywane są jako atrakcyjne, hm opisujący kłamią? Czy też atrakcyjność zależna jest od oceniającego?
Czyli kobiety atrakcyjne nie komplementujemy bo one to wiedzą i znają swoją wartość? Boże a ja przez cały moje małżeństwo mówię żonie że pięknie wygląda ale gaaafa!
Nie napisałem że piękna czy atrakcyjna kobieta musi zdradzić bo to jest nieprawda.
Piszesz że jesteś atrakcyjna, nie obraź się ale odnoszę wrażenie że jesteś próżna.
Moja żona jest atrakcyjną kobietą (widzę jak działa na facetów) ale nigdy sama tak siebie nie określiła a wiesz dlaczego? bo doskonale wie jaka jest prawda.

28

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
maku2 napisał/a:
Summertime napisał/a:
maku2 napisał/a:

W czym nie mam racji? co upraszczam i kogo krzywdzę?
Czy nie mam racji że koło "pięknej" kobiety kręcą się faceci?
Czy nie mam racji że miłość na odległość ma małe szanse na przetrwanie?
Czy nie mam racji że i "piękna" kobieta może ulec czarusiowi z otoczenia? 
Czy ja napisałem że "piękna" kobieta musi być niewierna? 
Czy Ty siebie zaliczasz do "pięknych" kobiet?
Chcesz mi powiedzieć że "piękna" kobieta nie wpadnie na lep na muchy bo zna swoja wartość? czyli mniej atrakcyjne nie znają swojej wartości? No to im pojechałaś uuuuuuuu.

Sorki nie zauważyłam wcześniej Twojej wypowiedzi.Piszę z komórki smile

- Upraszczasz podejście do rozumienia kobiety atrakcyjnej.
-nie masz racji w ocenianiu ładnej dziewczyny, w tym wypadku autora- byłej.
- krzywdzisz swoim podejściem do tematu wszystkie kobiety ...te ładne, które są dziewczynami godnymi zaufania, które się nie puszczają dla czarusi.
-Nie masz racji, że kobieta fajna pójdzie w czarusia ręce...Czaruś, to ktoś, kto komplementuje, a komplementów łakną najbardziej dziewczyny mniej atrakcyjne, dla niej taki komplement, to coś niezwykłego .
- nie napisałeś, że piękna kobieta, to niewierna, jednak sugerując autorowi, że mogła mieć innego, odniosłam wrażenie, że tak sądzisz .
- i ostatnia odp smile  jestem atrakcyjna.

Niczego nie upraszczam kobieta atrakcyjna to dalej kobieta a nie cud natury tak samo jak facet atrakcyjny to dalej facet a nie książę na białym koniu.
Skąd ta pewność że nie mam racji w ocenianiu byłej autora? uważam że jest 50/50 mogę się mylić i mogę mieć rację. Dlaczego tak uważam? może się powtórzę ale związki na odległość przeważnie nie wytrzymują próby odległościowej gdy brak codziennej bliskości a że autor uznał za konieczne opisania jej jako pięknej, zgrabnej, to sie do tego odniosłem że wokół pięknej kreci się wiele czarusiów i mogła ulec ( udowodnisz mi że nie?) niczego mu nie sugerowałem takie moje zdanie.
cyt. "Nie masz racji, że kobieta fajna pójdzie w czarusia ręce" - czyli te które ulegają to wszystkie są nie fajne? A faceci mężowie, partnerzy byli z nimi bo one były nie fajne tak?
cyt."Czaruś, to ktoś, kto komplementuje, a komplementów łakną najbardziej dziewczyny mniej atrakcyjne, dla niej taki komplement, to coś niezwykłego"
Czyżby? jak się czyta historie osób zdradzonych gdy oni pytają swoje zdradzaczki dlaczego zdradziły to padają odpowiedzi:
-nie zwracałeś na mnie uwagi
-nie komplementowałeś mnie
-czułam się nie atrakcyjna itd. itd. itp.
Czyli one wszystkie były nie atrakcyjne? bo zdradziły? Ciekawe bo przeważnie żony czy partnerki opisywane są jako atrakcyjne, hm opisujący kłamią? Czy też atrakcyjność zależna jest od oceniającego?
Czyli kobiety atrakcyjne nie komplementujemy bo one to wiedzą i znają swoją wartość? Boże a ja przez cały moje małżeństwo mówię żonie że pięknie wygląda ale gaaafa!
Nie napisałem że piękna czy atrakcyjna kobieta musi zdradzić bo to jest nieprawda.
Piszesz że jesteś atrakcyjna, nie obraź się ale odnoszę wrażenie że jesteś próżna.
Moja żona jest atrakcyjną kobietą (widzę jak działa na facetów) ale nigdy sama tak siebie nie określiła a wiesz dlaczego? bo doskonale wie jaka jest prawda.


A jaka jest prawda

29 Ostatnio edytowany przez Myszeczka23 (2018-07-04 21:51:22)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Hejka. na wstępie powiem Ci, że miałeś niebywałe szczęście, że po toksycznym związku nie wpakowałeś się w kolejny. Poznałeś bardzo fajną dziewczynę, która też w tamtym czasie potrzebowała Ciebie. Ty jej pokazałeś, że są wartościowi mężczyźni na tym świecie, a ona, że istnieją normalne i fajne kobiety. Oboje w tym się rozumieliście i to było takie "wyjątkowe". Właśnie! Wtedy było! Tylko mijały miesiące, oboje podnosiliście się. I przyszedł moment, w którym oboje stanęliście stabilnie na nogach. Problem pojawił się, gdy się okazało, że ona teraz chce iść sama, a Ty chciałeś z nią. Widzisz teraz tą największą różnicę między wami? Ona wtedy taka zakochana była, dobra i wspaniała, bo bardzo Cię potrzebowała. A nie ma lepszego łącznika między relacjami damsko-męskimi, jak facet, który jest potrzebny kobiecie i kobieta, która tej pomocy potrzebuje. Tylko ona przestała jej potrzebować. I nie ma w tym nic złego. Ona Cię nie oszukała, nie wykorzystała, dlatego to tak boli. Bo pewnie dużo łatwiej było by Ci przez to przejść, gdyby Cię w jakiś sposób zraniła. Dlatego tak za nią tęsknisz. Bo nie było między wami mocnego rozstania. Było wszystko dobrze (wiadomo: kłótnie, spory są w każdym związku), ale on na Twoje nieszczęście zakończył się spokojnie. Dlatego tak ciężko Ci to odżałować. I to normalne. Jak ktoś tu napisał: daj sobie czas na żałobę. Płacz, cierp, tęsknij. To kiedyś minie. Nie rozumiem tylko czemu tak bardzo nie chcesz być sam. Czemu się umawiasz z tymi kobietami? Aż tak ciężko wytrzymać Ci w 4 ścianach? Jest aż tak źle?

No i ostatnia kwestia: porównywanie kobiet do byłej. Nie rozumiem czemu się teraz tak tym martwisz, że żadna jej nie doścignie? Przecież nie ona jedyna na tym świecie miała taki świetny charakter. No i wiadomo, że po 2 tyg. nie znajdziesz nawet podobnej, bo jak sam zaznaczyłeś szukasz wyjątkowej. Spotykając się teraz z kobietami, robisz sobie wielką krzywdę, bo niepotrzebnie nakręcasz sobie tylko ten strach, że już nigdy takiej nie znajdziesz, jak ta A. Ja Ci tu nie będę wmawiać, że tamta wyjątkową nie była, bo tego zwyczajnie nie wiem. Może była właśnie. I to piękne, że tak o niej myślisz. Mam nadzieję, że tak będziesz myślał zawsze. I to piękne, że nie chowasz do niej urazy, że Cię zostawiła i że rozumiesz, że każdy ma prawo odejść. zrobiła to uczciwie i zasługuje na szacunek. Ale to nie oznacza, że drugiej "wyjątkowej" nie poznasz! Może to Ty jesteś wyjątkowy i sam przyciągniesz interesującą i wspaniałą dziewczynę? Nie pomyślałeś o tym? Może warto się nad tym zastanowić? wink

No takie jest ogólnie moje zdanie na ten temat. wink

30

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Odpowiem powoli na wszystkie pytania smile

Summertime,
Wiem, że patrzyłem na A. przez różowe okulary, byłem świadom wad, jakie posiada, ale wiem, że każdy z nas je ma. Z biegiem czasu uczyłem się zwyczajnie z nimi żyć i je akceptować. Ilość zalet zdecydowanie wygrywała w tym bilansie. Nie jestem tym typem mężczyzny, który chce zmieniać swoją partnerkę. Uczę się jej, uczę się akceptować i kochać taką, jaką jest. Kiedy coś mi przeszkadza, boli, rani - mówiłem o tym. W sposób - "to mnie zabolało/sprawiło przykrość/źle się z tym czułem", a nie "chciałbym, żebyś się zmieniła, bo mi to przeszkadza". I tak ją kochałem przez ten cały czas. Taką bezwarunkową, prostą i czystą miłością. Obdarzyłem akceptacją i zaufaniem. Ale nie zupełnie na ślepo, świadomie decydowałem, czy jestem w stanie "przeżyć" pewne niedociągnięcia.
Praca z terapeutą rozpoczęła się od najprostszego pytania, czyli dlaczego tam trafiłem. Zacząłem opowiadać historię tego związku, okoliczności towarzyszących, trochę o mojej pracy, rodzinie, trudnościach etc. Na pierwszym spotkaniu nie przebrnąłem nawet połowy historii, które są warte wspomnienia, ale już zdążyłem się dowiedzieć, że nie pozwalam sobie przeżywać podstawowych emocji. Nie pozwalam sobie nigdzie na smutek, słabość, a wszystkie uczucia racjonalizuję, tłumaczę i ostatecznie w sobie tłumię. Na początek będę musiał się nauczyć czuć emocje, rozróżniać je, pozwalać sobie na nie. I to nie rozpad związku jest tu problemem, który muszę rozwiązać, tylko to, co tkwi we mnie i w moich uczuciach.

Myszeczka23,
Bardzo się cieszę, że zabrałaś głos i przebrnęłaś przez dość sporą liczbę wypowiedzi!
I po kolei... Czy widzę różnicę jaka jest między mną i A.? Tak, widzę. Żadne z nas nie chciało i nie chce iść przez zycie samemu. Ja chciałem iść z nią. A. też nie chce iść sama. A. poczuła, że nie chce iść ze mną.
Nie oszukała mnie, nie wykorzystała, to też jest prawdą. Ja to wszystko, czego potrzebowała, podałem jej na srebrnej tacy. I byłem przeszczęśliwy, że brała. Kto by nie brał wink Zwłaszcza, że na począku otrzymywałem mnóstwo w zamian, z czasem coraz mniej i mniej. Dawałem od siebie dużo, 110%, wszystko co we mnie najlepsze do ostatnich chwil, dlatego teraz czuję w sobie ogromną pustkę, naprzemian z tym, że nie mam komu teraz dawać tego wszystkiego, co we mnie jest. To też jeden powód, dla którego zacząłem się umawiać z innymi kobietami. Drugi był taki, by się przekonać, że są też inne, fajne, wartościowe, pełne pasji i jednocześnie atrakcyjne w moich oczach. Już znam odpowiedź, że na tę chwilę - NIE SĄ. Trzeci powód - pomimo tego, że dawałem dużo, to i tak okazało się za mało. Okazałem sie niewystarczająco dobry w oczach A., by chcieć iść ze mną przez życie, czegoś zabrakło. Chciałem udowodnić sobie, że nie jestem kiepskim, nieatrakcyjnym facetem. I wiem, że raczej wszystko ze mną dobrze.
Nie jest mi źle w 4 ścianach, ale umiem patrzeć dookoła i trochę przeanalizować swoją sytuację i szansę. I co widzę? Mam 25 lat. Poważne podjeście do życia i sporo przeżyć za sobą. Dużo doświadczenia życiowego i przepraw. Dobrą, fajną pracę, którą lubię, samodzielność, niezależność. Bogaty nie jestem, ale jednocześnie nie muszę się o nic martwić. I co widzę dookoła siebie?
1. Kobiety w zbliżonym wieku - te fajne i atrakcyjne w dużej mierze są w związkach. Parnerskich, inne zaręczone, niektóre tuż po ślubach. Jakiś ułamek ma już dzieci.
2. Kobiety w moim wielu i nieco młodsze - nie imponują mi imprezy, lekkomyślne podejście do życia, brak pracy i życie na utrzymaniu rodziców. Kiedy ja jestem już trochę po studiach, rozwijam się zawodowo, od dawna nie korzystam z pomocy rodziców, przeciwnie - to ja im pomagam, nie mam zwykle o czym rozmawiać z takimi dziewczynami, rozjeżdżamy się najbardziej podstawowych aspektach.
3. Kobiety w zbliżonym wieku, które są wolne i mają dzieci - każdemu może się noga powinąć w relacji która miała być poważna i coś nie wyszło. Ja to rozumiem, akceptuję i szanuję. Przy czym nie czuję się gotowy do roli ojca, a tym bardziej nie widzę się w roli partnera kobiety, która ma dziecko z wcześniejszych związków. Po prostu nie, mam do tego pełne prawo, choć domyślam się, że za to może mnie spotkać spora krytyka.
4. Kobiety, które zwyczajnie nie pociągają mnie fizycznie, choć wiem, że ja jestem obiektem ich zainteresowań.
5. Te, które są wolne, bezdzietne, samodzielne i atrakcyjne dla mnie (i być może vice versa).
Mam wrażenie, że grupa z punktu 5 jest już w tej chwili niewielka i mam wrażenie, że z biegiem czasu będzie się coraz mocniej zawężać. I to jest jedyna rzecz, której się boję. Że ich zwyczajnie dla mnie zabraknie. Poznawanie kobiet też było dla mnie trochę eksperymentowaniem... Jak to będzie, kiedy umówię się z dziewczyną, atrakcyjną, ale taką, która nie ma jeszcze zbliżonego poziomu dojrzałości, zbliżonych priorytetów, nie jest samodzielna (odpowiedź brzmi - źle). A jak będzie kiedy umówię się z dziewczyną, która charakterem całkiem mi przypasowała, ale mnie totalnie nie pociąga fizycznie (chyba nawet jeszcze gorzej niż w punkcie poprzednim)... I stąd to stwierdzenie, że "żadna nawet butów A. czyścić nie może", bo A. odpowiadała mi charakterem, poczuciem humoru, była dla mnie szalenie atrakcyjna fizycznie. Była moją kumpelą do grania na kompie, walk o kawałek pizzy i wyjść na piwo, czy na piwo i ze znajomymi, była moją przyjaciółką, u której zawsze znajdowałem wsparcie, czas i rozmowy na wiele, wiele tematów, była moją partnerką, u której znajdowałem czułość, miłość, temperament i świetne dopasowanie w łózku. Z tego bierze się jej wyjątkowość.

31

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Po pierwsze: co z tego, że grono tych "wyjątkowych" będzie się zawężać? Nie wiesz do końca co Cię spotka w życiu, nię uda Ci się wszystkiego w życiu zaplanować. Po co więc teraz aż tak o tym myśleć? Ja mam 27 lat, bez wymarzonej pracy (jeszcze, bo planuję taką zdobyć, a na razie jest kiepska), bez faceta, dzieci. Też widzę dookoła ile kobiet w moim wieku, lub dużo młodsze założyło rodziny. Czy to oznacza, że ja szczęśliwa nie będę, że za późno na mnie? Nie! Ja tam cały czas wierzę, że spotkam tego "wyjątkowego". I nigdy w życiu nie chciała bym przestać w to wierzyć, bo najgorsze jest stracić w to wiarę.

Domyślam się jak Ci ciężko po rozstaniu. Sama wyła bym w poduszkę, gdyby odszedł ode mnie facet, z którym tak wspaniale bym się czuła jak Ty przy niej. Ale wierzę w to, że za jakiś czas sam będziesz miał okazję zrozumieć czemu Wam nie wyszło, czemu ona nie chciała.

Nie umawiaj się z pierwszymi lepszymi dziewczynami, bo tylko będziesz pogłębiał tą obawę przed znalezieniem świetnej kobiety. To Ci tylko zaszkodzi.

32

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Stefan i co masz zamiar zrobić? Przecież Ty nadal patrzysz na nią przez różowe okulary, i ciągle wszystkie inne porównujesz do niej i wiesz że robisz źle bo żadna jej w ten sposób nie dorówna.
Masz 25 lat a tak piszesz jakbyś stał nad grobem a masz DOPIERO 25 lat i co najmniej 50 przed Tobą, pozwól jej odejść ze swojego serca to znowu zaczniesz żyć.

33 Ostatnio edytowany przez Myszeczka23 (2018-07-05 01:07:01)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Maku a Ty się dziwisz, że tak na nią patrzy? Może ona naprawdę taka idealna była? Nie przyszło wam to do głowy? Zawsze ten kto od kogoś odchodzi, to musi być zły, a zakochana osoba tego nie widzi, bo zaślepiona jest miłością? A może w tym przypadku było inaczej? Może ona naprawdę była taka fajna, tylko zwyczajnie wolała spróbować żyć sama, albo kiedyś z kimś innym? A nawet jak kogoś poznała, to nie znaczy, że w ogóle była zła, tylko że źle postąpiła, że nie powiedziała o tym autorowi.
Lecz wkurza mnie wmawiane każdemu na siłę, że osoba która odchodzi zawsze musi być złą, niewartą uczuć, poświęcenia itd.

34

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Myszka tu chodzi o to żeby Stefan się ogarnął a nie tkwił w miejscu rozpamiętując jaka ona była wspaniała tak? czy też ma się pogrążyć w melancholii i bólu po byłej?

35

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Ale rozstał się dwa tygodnie z kobietą, która mu pasowała, z którą był szczęśliwy. To chyba lepszym rozwiązaniem jest, żeby przeżył żałobę, wypłakał się i za jakiś czas ruszył dalej, a nie wmawiał sobie na siłę, że ona była okrutna, zła i podła. Takie komentarze go tylko wkurzają, bo też bym nie chciała aby ktoś nadawał mi na faceta, którego naprawdę lubiłam. Takim zachowaniem on się skupi na bronieniu jej, a nie na zapomnieniu.

36

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Myszeczka problemem jest to że ta wspaniała osoba zostawiła go 2 miesiące temu, gdyby on ja zostawił to nie byłoby tego tematu.
Wyraziłem swoją opinie i niczego mu nie wmawiam ba przyznałem że mogę się mylić.
A takie komentarze jak moje mają go rozruszać smile

37 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-05 03:14:05)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Myszeczka23, zanim napisałem ten temat, usiadłem chwilę na dupie i pomyślałem, co ja odwalam i dokąd mnie to prowadzi... I pierwszą podjętą decyzją było to, że koniec poznawania nowych dziewczyn. Pora się ogarnąć, przestać rozpraszać, wpędzać w błędną spiralę poznawania kobiet, by zapomnieć o A., co powodowało tylko tęsknotę za A., bo żadna poznana dziewczyna równać się jej nie mogła. Drugą decyzją, było założenie tematu tutaj. Trzecią decyzją, było pójście na terapię, bo nie wiem jak i nie umiem przejść żałoby.
To też jest odpowiedź na pytanie maka. Rozbudzanie w sobie nienawiści, złości, poczucia żalu w stosunku co to A. mija się z celem, bo to tylko powiększyłoby gamę uczuć, jaką do niej wciąż żywię. Zajęło więcej miejsca w mojej głowie niż zajmuje teraz. A poza tym, NIE CZUJĘ do niej złości, nie uważam, że była zła kobietą, złym człowiekiem, bo ode mnie odeszła. Miała i ma takie samo prawo mnie nie kochać i chcieć żyć osobno, jak ja kochać i pragnąć bliskości. Rozumiem ją, szanuję i akceptuję ten wybór. A. była fajną, uroczą kobietą, taką z charakterkiem, pazurem, pełną energii, dobra, pasji, ambicji, planów, wszystkiego, wad także, jak każdy. I nadal nią jest, z tą różnicą, że beze mnie w jej życiu. Decyzja o rozstaniu nie sprawia, że przestała taka być lub stała się kimś gorszym. Nie pokochałbym tak mocno osoby nie wartej uczuć. Kiedy posmakowałem A., wiem że ciężko będzie znaleźć kogoś wyjątkowego, kto wypełni tyle potrzeb co ona. Nie chcę być z kimś, kto będzie od niej gorszy. Nie będę w stanie zachwycić się kobietą, która w moich oczach będzie gorsza od A., i pomimo swojej "wyjątkowości" cały czas będę miał uczucie, że wylądowałem z kimś "gorszym" i miał uczucie porażki. Dopóki nie poczuję zachwytu w stosunku do jakiejś osoby, dopóki nie przepracuję tego wszystkiego z terapeutą (a może jedno i drugie razem), nie mam zamiaru poznawać nikogo nowego.

38

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Stefan nie chodzi o to żebyś ją znienawidził bo to bez sensu i szkoda zdrowia.
Chodzi o to żebyś zdjął ją z piedestału na jakim ją postawiłeś, przeczytaj co sam o niej piszesz same ochy i achy i jakaś wzmianka o wadach.
Przecież jak będziesz tak robił to żadna inna kobieta nawet do niej się nie zbliży a co dopiero zająć miejsce A w Twoim sercu.
Musisz przestać porównywać ja z innymi kobietami, każdy człowiek jest inny i nigdy nie znajdziesz drugiej A, NIGDY, i to musisz sobie uświadomić.

39

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Maku Ty trochę mało ten temat ogarniasz. Nikt tutaj nikogo nie postawił na piedestale. Uwierz mi: są wyjątkowe osoby na tym świecie. Są osoby, które pasują nam w 100%, no dobra w 90%. I tego nie zmienisz. Zrozum: netstefan miał kobietę, która mu bardzo pasowała, zarówno wyglądem jak i charakterem. Nie trzyma jej na piedestale, tylko po prostu docenia to, że była inna niż większość kobiet. I ja jestem w stanie to zrozumieć. Stefan musi zrozumieć, że to, że odeszła, nie jest żadną życiową porażką. Ona z jakiegoś powodu to zrobiła, nic nie dzieje się bez przyczyny. I nie sugeruję, że to była jego wina! Po prostu moim zdaniem ona poczuła, że chce iść sama. W ogóle jak dokładnie wyglądało to rozstanie?

40

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Myszka ja rozumiem że on spotkał wspaniałą, wyjątkową (dla niego) kobietę, ale słowa klucze to - była i odeszła. Postawił ją na piedestale to przenośnia do tego że on cały czas ją zachwala, przecież w ten sposób nie zapomni o niej oraz o tym jak mu ona pasowała.
Każdy z nas spotyka taką wyjątkową osobę, przecież z takimi się żenimy czy też wychodzimy za mąż, prawda? Bo chyba nikt tego nie robi z przymusu?

41

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

No właśnie różnie to z tym bywa. W większości ludzie właśnie nie biorą ślubu z tymi wyjątkowymi. Wręcz przeciwnie. Biorą ślub, albo się wiążą z osobami z problemami, albo z takimi, z którymi jest im w miarę dobrze. Wynika to z tego, że ało kto zastanawia się nad tym kogo w swoim życiu potrzebuje, a po drugie, nie chce im się czekać na tego wyjątkowego.

Ale wracając do sedna: mylisz się, jeśli uważasz, że Stefan nie przestanie o niej myśleć, jak nie zacznie szukać na siłę w niej niedoskonałości. To powinno przyjść w nim samo. Sam powinien zauważać w niej różnice, które ich dzieliły, problemy i błędy. To się stanie naturalnie. Nie martw się, Stefan nie popadnie w depresję i nie zacznie umierać z tęsknoty, tylko dlatego, że tak dobrze o niej myśli. Fakt, to utrudnia trochę pogodzenie się nad rozstaniem, bo dużo łatwiej to zrobić, gdy nas ktoś skrzywdzi mocno, ale nie jest to niemożliwe. A dzięki temu, że jej nie potępiał, będzie mógł wyjść z tego rozstania szczęśliwszy, że dał radę uczciwie się rozstać.

42

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Myszka nie chodzi mi o to że ma ją znienawidzić czy też doszukiwać się wad ale żeby przestał ją wychwalać. Tylko i aż, jeśli będzie ją wychwalał to utrwali sobie jej np. cechu charakteru i tego będzie szukał u innych - chociaż nie musi.
Ona od pewnego czasu rozmyślała o rozstaniu, przecież nie zrobiła tego z dnia na dzień, teraz sobie żyje i czasem może wspomni Stefana, Stefan natomiast teraz żyje wspomnieniami o niej. Widzisz różnicę?

43

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Ja ją widzę gołym okiem. Tylko Ty musisz zrozumieć, że do takiego postrzegania jak Twoje każdy sam w odpowiednim czasie dochodzi. Nie można tego procesu przyśpieszyć. Stefan to mądry facet, który ma łeb na karku i w pewnym momencie sam się połapie, że jakiś powód rozstania był i że tak musiało być. A to, że będzie tych cech szukał w nowo poznanych kobietach... I co z tego, że będzie? Skoro jest świadomy jaka kobieta będzie dla niego najlepsza, to co w tym złego? Jeśli szczęśliwy jest tylko przy kobiecie, która potrafi rozmawiać na wiele tematów, nie wstydzi się szczerze uśmiechać, ma do siebie dystans, duże poczucie humoru, wie czego chce od życia, ma swoje poglądy, których broni, jest przy tym ładna (ale nie wypindżona), to co złego, że takiej szuka?

44 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-05 11:52:07)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

I tu jest w sumie sedno - nie chcę tracić życia i swojego czasu z kimś przeciętnym, kto mi nie odpowiada. W tym momencie czuje, że A. była wyjątkowa. Na pewno będę szukał pewnych jej cech u innych kobiet, bo wiem, co mnie uszczęśliwiało najbardziej w relacji z A. Na tej samej zasadzie, wiem czego koniecznie chcę unikać, biorąc nauczkę z poprzedniego, toksycznego związku. Powoli do mnie dociera też to, że pomimo wyjątkowości A. związek nie był idealny, były rzeczy, które mnie raniły i błędy, których nie chcę powielić. Trochę zaczynam się wahać pomiedzy jej wyjątkowością, a tym, że związałem się z nią, bo było nam trochę lepiej niż typowe "w miarę dobrze". Chcę by mój kolejny związek nie był "trochę lepiej niż typowe w miarę dobrze", tylko jeszcze lepszy i pełniejszy niż związek z A.
A co do przebiegu rozstania, z perspektywy widzę, ze to był rozłożony w czasie proces oddalania się od siebie. Bardziej A. oddalała się ode mnie, niż ja od niej, ale wypadkowa pozostaje taka sama. 2 tygodnie przed rozstaniem poleciała trochę po całości, gdzie zraniła mnie wyjątkowo mocno, gdyż poczułem się totalnie przez nią opuszczony, gdzie poczułem się w jej życiu ważny niczym wybór pomiędzy Warką a Tyskim. To był moment, gdzie rozpoacząłem dialog, jakie miejsce zajmuję, co dalej z naszymi planami na przyszłość, co się zmienia lub zmieniło. Częściowo wyjaśniliśmy sprawę, ona wróciła do siebie. Praktycznie totalna odcina kontaktu, ona musi przemyśleć sama, na spokojnie. W porządku, uszanuję to, poczekam... Na niczym skupić się nie mogłem, bałem sie jak cholera do jakich wniosków dojdzie. Kolejny weekend, przyjeżdża do mnie, bo już przemyślała wszystko i chce rozmawiać. Pada trochę zarzutów z jej i z mojej strony, dochodzimy do wniosku, że nie chcemy się rozstawać, ale nie czujemy się ze sobą szczęśliwi. Ani ona, ani ja. Padają słowa, że oboje dopuszczamy do siebie myśl, że jest lepiej żyć osobno i szukać szczęścia, niż tkwić w związku, który tego szczęścia nie daje. Tak, czy inaczej - nie rozstajemy się. Weekend jest całkiem OK, życie, dużo kochania się, ale z jej strony nie padło już ani razu "Kocham Cię Stefek". Ja to dostrzegam, pytam przed pożeganiem - prosi, by dać się ze wszystkim oswoić. Okej, odwożę na pociąg. Powtórka z rozrywki - kiedy jest u siebie minimalny kontakt, chłód, mur do samego nieba. Dochodzę w głowie do myśli "Niech w końcu się to wszystko skończy. Albo niech wróci nasz związek do normalności, albo niech ode mnie odejdzie, bo nie wyrabiam psychicznie takiego stanu zawieszenia". Zostawiam tę myśl tylko dla siebie, czekam dalej do kolejnego spotkania. 3 dni później dostaję w środku nocy telefon, że musimy porozmawiać. Rozmawiamy i słyszę, że chce się rozstać, plus to, co przedstawiłem we wcześniejszym poście

Jako powód, a właściwie powody, wymieniła to, że przede wszystkiem jej uczucia do mnie sie po drodze gdzieś zupełnie wypaliły, zupełnie nie czuje tego, co ja czuję do niej, a nasz związek od zawsze był wspólną pracą, żeby się dogadywać i nie ranić nawzajem. Że nie może już dłużej udawać, że czuje do mnie coś, czego faktycznie nie ma. Że udawanie, że te uczucia do mnie są i wszystko jest w porządku nie sprawia, że faktycznie się pojawiają.

Pytam, czy jest tego absolutnie pewna. Jest. Mówię, że nie jestem w stanie nic z tym zrobić, że niewyobrażalnie mnie rani. Ona na to, że wie i bardzo, bardzo mnie przeprasza, słyszę łzy w jej głosie. Twierdzę, że przeprosiny nic nie zmieniają, że jeśli to wszystko, co chce mi powiedzieć, to jest już to zwyczajnie pora, by się pożegnać, co robię. Więcej już w żaden sposób się nie kontaktowaliśmy. I w ten sposób to wyglądało wink

EDIT: Po to, by wyrzucić z głowy, z piedestału jej obraz jako niedoścignionego ideału partnerki, poszedłem na terapię do psychologa. Bo nie widzę sposobu, jak sobie z tym poradzić samodzielnie, a nie chcę tworzyć toksycznych relacji i krzywdzić samego siebie.

45

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Widzisz, problemem chyba było u Ciebie to, jak się zachowywałeś, gdy ona chciała tej przerwy. I ok, chyba to normalne, bo najprawdopodobniej tak się zachowuje osoba, która kocha. Ale ona wyczuła to jak się z tym męczysz. Gdyby miała pewność, że może myśleć ile chce, a Ty zajmiesz się sobą, nawet trochę jej w tym pomożesz jako przyjaciel, to pewnie chciała by zostać. Spróbuję Ci to jaśniej wyjaśnić.

Dziewczyna od kilku tygodni coraz bardziej myśli o rozstaniu, oddala się od swojego faceta i czuje, że chce być od niego dalej niż bliżej. Lecz martwi ją to, że rani tak dobrego faceta, jakim jest Stefek (spodobało mi się to. big_smile) i żyje w zawieszeniu. I teraz są dwie opcje:
1) mówi mu o przerwie i widzi jak on się z tym jeszcze bardziej męczy. To potęguje u niej poczucie winy, coraz większą bezsilność i coraz mniej siły na to wszystko. Woli to zakończyć, niż tak się męczyć martwiąc się o siebie i o Stefka.
2) mówi mu o przerwie i widzi, że nie wpływa to jakoś bardzo negatywnie na Stefka. Fakt, trochę jest smutniejszy, ale daje radę, zajął się sobą, stara się żyć po swojemu. Dziewczyna czuje, że faktycznie dostała ten czas na przemyślenia, może myśleć ile tylko potrzebuje. Mało tego, Stefek jest gotowy na spokojnie pogadać, sam wspiera w tej sytuacji, bo wie jak jest jej ciężko, czuje prawdziwe oparcie. Gdy ona dzwoni do Stefka, zaczynają żartować, jej stres powoli mija, zaczyna się wszystko układać... Taki rozwój sytuacji powoduje chęć powrotu do ukochanego, który w takich chwilach okazał się najlepszym wsparciem z możliwych. Bo nie jest łatwe podjąć decyzje o rozstaniu. To jest mega ciężkie, bo nie dość że martwi się wtedy o siebie i o to, czemu uczucia się wypalają, to jeszcze o tą drugą osobę, którą się mocno krzywdzi.

46 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-05 13:27:54)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Wiesz co, to było trochę połączenie jedynki i dwójki. Czyli kiedy przyjechała do mnie rozmawiać, to była totalnie dwójka, sama mi przyznała, że najbardziej bała się w tej rozmowie tego, że kiedy wspomni o tym, że rozważała rozstanie i dopuszcza taką opcję, to mi emocjonalnie odbije i skończy się jakakolwiek opcja na normalną rozmowę i wyjście z sytuacji. Co więcej, sam przyznałem, że o tym myślałem i dopuszczam do siebie takie rozwiązanie. Ale chyba masz trochę racji... Może popełniłem tam błąd. Być może zbyt wiele wagi i uwagi pokładałem w tej relacji i zwyczajnie ją tym zadusiłem. Taka myśl, że to ja mogłem psuć ten związek długo, długo wcześniej, powoli jest dla mnie w tej chwili bardzo przytłaczająca. Poczucie winy, że to zepsułem jest niewyobrażalne. Że zaprzepaściłem to wszystko przez własną nieudolność. Być może terapia pomoże mi to trochę rozszyfrować, dotrzeć do tego. Zwyczajnie się boję tego, że możesz mieć rację. Choć z drugiej strony, w innych aspektach życia czuję spokój i ulgę, od kiedy się rozstaliśmy. Z dalszej perspektywy sam mam obawy, czy mielibyśmy szansę przetrwać, bo jednak gdzieś czułem w sobie ogromną presję z jej strony i ona sama zachowywała się nie do końca fair wobec mnie. Są różni ludzie, różne podejścia do związków i różne granice tolerancji... Postaram się wyciagnąć jak najwięcej z tego, aby nie popełniać podobnych błędów w przyszłości, by budować zdrowsze i pełniejsze relacje. Ale tak jak wspomniałem, rozważanie tego, że rozpad związku mógł zaistnieć z mojej winy, że znajduję się w obecnym położeniu tylko ze wzgledu na własne błędy i niedoskonałości, gdzie nasz związek miałby szanse powodzenia, gdybym zachował się zwyczajnie inaczej w paru sytuacjach, jest chyba zbyt przytłaczające bym to udźwignął...
Serio, poskładałaś mnie tym postem. Tym alternatywnym scenariuszem, siedzę w pracy, patrzę w punkt i mam taką gonitwę myśli, że masakra

47

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
Salomonka napisał/a:
maku2 napisał/a:
Summertime napisał/a:

Sorki nie zauważyłam wcześniej Twojej wypowiedzi.Piszę z komórki smile

- Upraszczasz podejście do rozumienia kobiety atrakcyjnej.
-nie masz racji w ocenianiu ładnej dziewczyny, w tym wypadku autora- byłej.
- krzywdzisz swoim podejściem do tematu wszystkie kobiety ...te ładne, które są dziewczynami godnymi zaufania, które się nie puszczają dla czarusi.
-Nie masz racji, że kobieta fajna pójdzie w czarusia ręce...Czaruś, to ktoś, kto komplementuje, a komplementów łakną najbardziej dziewczyny mniej atrakcyjne, dla niej taki komplement, to coś niezwykłego .
- nie napisałeś, że piękna kobieta, to niewierna, jednak sugerując autorowi, że mogła mieć innego, odniosłam wrażenie, że tak sądzisz .
- i ostatnia odp smile  jestem atrakcyjna.

Niczego nie upraszczam kobieta atrakcyjna to dalej kobieta a nie cud natury tak samo jak facet atrakcyjny to dalej facet a nie książę na białym koniu.
Skąd ta pewność że nie mam racji w ocenianiu byłej autora? uważam że jest 50/50 mogę się mylić i mogę mieć rację. Dlaczego tak uważam? może się powtórzę ale związki na odległość przeważnie nie wytrzymują próby odległościowej gdy brak codziennej bliskości a że autor uznał za konieczne opisania jej jako pięknej, zgrabnej, to sie do tego odniosłem że wokół pięknej kreci się wiele czarusiów i mogła ulec ( udowodnisz mi że nie?) niczego mu nie sugerowałem takie moje zdanie.
cyt. "Nie masz racji, że kobieta fajna pójdzie w czarusia ręce" - czyli te które ulegają to wszystkie są nie fajne? A faceci mężowie, partnerzy byli z nimi bo one były nie fajne tak?
cyt."Czaruś, to ktoś, kto komplementuje, a komplementów łakną najbardziej dziewczyny mniej atrakcyjne, dla niej taki komplement, to coś niezwykłego"
Czyżby? jak się czyta historie osób zdradzonych gdy oni pytają swoje zdradzaczki dlaczego zdradziły to padają odpowiedzi:
-nie zwracałeś na mnie uwagi
-nie komplementowałeś mnie
-czułam się nie atrakcyjna itd. itd. itp.
Czyli one wszystkie były nie atrakcyjne? bo zdradziły? Ciekawe bo przeważnie żony czy partnerki opisywane są jako atrakcyjne, hm opisujący kłamią? Czy też atrakcyjność zależna jest od oceniającego?
Czyli kobiety atrakcyjne nie komplementujemy bo one to wiedzą i znają swoją wartość? Boże a ja przez cały moje małżeństwo mówię żonie że pięknie wygląda ale gaaafa!
Nie napisałem że piękna czy atrakcyjna kobieta musi zdradzić bo to jest nieprawda.
Piszesz że jesteś atrakcyjna, nie obraź się ale odnoszę wrażenie że jesteś próżna.
Moja żona jest atrakcyjną kobietą (widzę jak działa na facetów) ale nigdy sama tak siebie nie określiła a wiesz dlaczego? bo doskonale wie jaka jest prawda.


A jaka jest prawda


Na jakiej podstawie sądzisz, że jestem próżna?Nie obrażam się.Możesz tak myśleć i pisać.Coż nic nikomu udawadniać nie będę.
...........A wiesz, co niech tak zostanie w Twojej głowie.Znam swoją wartość i nie idę za mężczyznami czarusiami


.I nigdy nie pójdę......i nie odpowiadaj mi na pytanie.Rezygnuję z chęci otrzymania od Ciebie odpowiedzi.Jako, że z autopsji mogłam szczerze wyjaśnić jak, to jest, gdy ładna kobieta ma zainteresowanie Panami.Ty jako ktoś, kto jedynie na podstawie "czucia" wysuwa daleko idące archaiczne wnioski.Sądź tak jak Ci wygodnie.Ale zapewniam Ciebie, że warto wsłuchać się czasem w kobietę .Bo można wiele, wiele, więcej później dostrzec w życiu różnych sytuacji pod właściwym kątem odniesienia.

48

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
Summertime napisał/a:
Salomonka napisał/a:
maku2 napisał/a:

Niczego nie upraszczam kobieta atrakcyjna to dalej kobieta a nie cud natury tak samo jak facet atrakcyjny to dalej facet a nie książę na białym koniu.
Skąd ta pewność że nie mam racji w ocenianiu byłej autora? uważam że jest 50/50 mogę się mylić i mogę mieć rację. Dlaczego tak uważam? może się powtórzę ale związki na odległość przeważnie nie wytrzymują próby odległościowej gdy brak codziennej bliskości a że autor uznał za konieczne opisania jej jako pięknej, zgrabnej, to sie do tego odniosłem że wokół pięknej kreci się wiele czarusiów i mogła ulec ( udowodnisz mi że nie?) niczego mu nie sugerowałem takie moje zdanie.
cyt. "Nie masz racji, że kobieta fajna pójdzie w czarusia ręce" - czyli te które ulegają to wszystkie są nie fajne? A faceci mężowie, partnerzy byli z nimi bo one były nie fajne tak?
cyt."Czaruś, to ktoś, kto komplementuje, a komplementów łakną najbardziej dziewczyny mniej atrakcyjne, dla niej taki komplement, to coś niezwykłego"
Czyżby? jak się czyta historie osób zdradzonych gdy oni pytają swoje zdradzaczki dlaczego zdradziły to padają odpowiedzi:
-nie zwracałeś na mnie uwagi
-nie komplementowałeś mnie
-czułam się nie atrakcyjna itd. itd. itp.
Czyli one wszystkie były nie atrakcyjne? bo zdradziły? Ciekawe bo przeważnie żony czy partnerki opisywane są jako atrakcyjne, hm opisujący kłamią? Czy też atrakcyjność zależna jest od oceniającego?
Czyli kobiety atrakcyjne nie komplementujemy bo one to wiedzą i znają swoją wartość? Boże a ja przez cały moje małżeństwo mówię żonie że pięknie wygląda ale gaaafa!
Nie napisałem że piękna czy atrakcyjna kobieta musi zdradzić bo to jest nieprawda.
Piszesz że jesteś atrakcyjna, nie obraź się ale odnoszę wrażenie że jesteś próżna.
Moja żona jest atrakcyjną kobietą (widzę jak działa na facetów) ale nigdy sama tak siebie nie określiła a wiesz dlaczego? bo doskonale wie jaka jest prawda.


A jaka jest prawda


Na jakiej podstawie sądzisz, że jestem próżna?Nie obrażam się.Możesz tak myśleć i pisać.Coż nic nikomu udawadniać nie będę.
...........A wiesz, co niech tak zostanie w Twojej głowie.Znam swoją wartość i nie idę za mężczyznami czarusiami


.I nigdy nie pójdę......i nie odpowiadaj mi na pytanie.Rezygnuję z chęci otrzymania od Ciebie odpowiedzi.Jako, że z autopsji mogłam szczerze wyjaśnić jak, to jest, gdy ładna kobieta ma zainteresowanie Panami.Ty jako ktoś, kto jedynie na podstawie "czucia" wysuwa daleko idące archaiczne wnioski.Sądź tak jak Ci wygodnie.Ale zapewniam Ciebie, że warto wsłuchać się czasem w kobietę .Bo można wiele, wiele, więcej później dostrzec w życiu różnych sytuacji pod właściwym kątem odniesienia.

Witaj  Summertime skoro nie chcesz usłyszeć odpowiedzi to ... nie zadawaj pytań ale uszanuję nie odpowiem. Ja również z autopsji mogę powiedzieć że te atrakcyjne nie są odporne na czarusiów, czy to coś złego? nie, bo dlaczego? skoro to ich decyzja ich wybór. Możemy się o to sprzeczać i wiesz, każde z nas będzie miało trochę racji.
Każdy z nas wypowiadając się w temacie tego czy innego autora robi to na "czucie" Ty również.
Możesz o mnie sadzić co chcesz "Sądź tak jak Ci wygodnie", tylko dlaczego uważasz że Twoja mojsza jest ważniejsza niż moja mojsza ? Archaiczne wnioski? może i tak ale czy powinienem kłamać żeby być głaskanym czy pisać tak jak uważam?
Tak samo jak Ty wypowiadam się w jakimś temacie i piszę to co uważam, tak samo jak i inni np. Myszeczka przedstawiła dwie możliwe hipotetycznie sytuacje, czy może mieć rację? No może. I tak samo ja się wypowiedziałem również hipotetycznie no ale komuś to się nie spodobało.
A kobietę trzeba wysłuchać cały czas a nie czasem nawet żonę smile

49 Ostatnio edytowany przez Myszeczka23 (2018-07-06 00:16:34)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

netstefan nie chodziło mi by Cię zdolowac. Nie miałeś na to wpływu, więc po co się zadręczać tym? Nie na tym to polega. Poza tym nie wiadomo czy w ogóle mam rację. Piszę tylko jak ja bym się w takiej sytuacji czuła i co bym wolała. Twoja ex mogła być inna, mogła po prostu przestać czuć tego co na początku i nie ważne co byś zrobił, ona i tak by mogła nie poczuć nic więcej. Przede wszystkim nie myśl o sobie, że coś z Tobą jest nie tak, lub że robisz coś źle. Jesteś bardzo mądry, wiele przeszedłeś, a to, że się nie udało w związku nie powinno być żadną porażką, ale kolejną lekcją, która ma Ci ułatwić dalsze życie.

50

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Widzisz Myszeczko, gdyby nie było racji w Twoich słowach, zlałbym je prawdopodobnie tak, jak słowa Maku. Ale kiedy się wyciszyłem, wyłączyłem hiperekstrawertyzm i wypełniacze, zostałem sam ze sobą w tych 4 ścianach, w domu, zaczynam myśleć, zaczynają docierać do mnie rzeczy. A kiedy przeczytałem Twój post zwyczajnie dwa trybiki dopasowały się ze zgrzytem w mojej głowie i ruszyły. Wpierw to zanegowałem, że nie mogło tak być, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej przekonany jestem o Twojej racji. W tym miejscu obawiam się, że zawaliłem totalnie. Co prawda rozpad miał miejsce już dużo, dużo wcześniej, ale to był zwyczajnie ostatni gwóźdź do trumny. Być może w ten sposób "męczyłem" ją już od dawna. Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu i spróbować inaczej, lepiej.

51

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Tylko co Ci to da, że teraz będziesz myślał co mogłeś, a czego nie mogłeś zrobić? Widzisz, ja piszę na chłodno, bo nie czuję tego co Ty. Piszę racjonalny scenariusz, ale tak jak napisałam przed tym postem: ja nigdy tak nie kochałam, mną nie kierowały tak silne emocje. Mam nadzieję, że się po tym podniesiesz i zrozumiesz, że nie da się mieć na wszystko wpływ, oraz, że może Twoje zachowanie było lepsze od tego "mojego", bo było przepełnione pięknymi uczuciami. Zazdroszczę Ci, że mogłeś kochać fajną dziewczynę, z którą się zwyczajnie wam mogły rozejść drogi. Też bym kiedyś chciała tak kochać. Leć spać i nie zadręczaj się tak wszystkim, bo Ci to napewno nie pomoże w niczym.

52 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-06 10:13:22)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Zazdrościsz mi? Czego? Co tu jest do zazdroszczenia... Wielkiej pustki w sobie? Nieprzespanych nocy i pytań co mogło pójść nie tak? Tego, że nie potrafię poradzić sobie ze sobą, uczuciami, które mną tagrają, do tego stopnia, że wylądowałem u psychologa? Utraconej szansy i losu na loterii jakim była A.? Planów na przyszłość, które odeszły razem z A. i życia z dnia na dzień, bez większych oczekiwań i marzeń, no może poza jednym - by się ogarnąć?

Dlaczego myślę, co mogłem zrobić, a nie zrobiłem? Bo mam ogromne poczucie porażki i przegranej. Cel, w który włożyłem wiele uczuć, czasu, wysiłku, wyrzeczeń nie został osiągnęty, bo nie byłem wystarczająco... nie wiem co. Bo byłem niewystarczający.

"Czy warto było szaleć tak?"
Odpowiedź brzmi, że kiedy mi na niczym i nikim nie zależy, to wręcz mogę przebierać w dziewczynach, które teraz są praktycznie na zawołanie i walczą o kawałek uwagi. Z tym, że ja już nie chcę. A kiedy kochałem i kierowałem się "pięknymi uczuciami", jak to określiłaś, to wylądowałem tu, gdzie jestem. Na chłodno masz przewagę, nie trać jej, przeciwnie - wykorzystaj, bo jesteś niesamowicie mądrą kobietą. Będziesz się umiała zachować w wielu sytuacjach i stworzyć coś fajnego.

53

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Zazdroszczę tego, że tak potrafiłeś pokochać. Serio. No dobra, potrzebne jest Ci trochę otrzezwienie i więcej chłodnych analiz, bo za dużo u Ciebie uczuć. Skąd Ci przyszło do głowy, że A. była losem na loterii? Tutaj się zgadzam z makiem (mam nadzieję, że mnie nie zabije za tą odmianę tongue ), że za bardzo ją gloryfikujesz. Tak, to mogła być cudowna i świetna dziewczyna, ale nie wygrany los na loterii, bo takich dziewczyn jest dużo. Dużo jest mądrych, zabawnych, radosnych, szczerych i ładnych kobiet, z tym wyjątkowym urokiem i błyskiem w oku. Trochę subtelne, a trochę szalone.

Skupiając się na tej swojej rzekomej porażce tylko sobie w życiu zaszkodzisz. Ale robisz jak uważasz. Skoro wolisz ciągle myśleć o tym jaką wspaniałą kobietę utraciłeś i cały czas się w tym pogrążać, to ok. Ale moim zdaniem pomyliłeś szacunek do niej, z  przesadną fascynacją, a nawet czcia. Szacunek polega na tym, że nie poniżasz kogoś tylko dlatego, że ktoś postanowił odejść. A Ty ją postawiłeś poza wszelkie ramy. Tu pojawia się naprawdę spory problem, bo to już nie jest historia, w której facet stracił kobietę, z którą mu było dobrze, ale opowieść o niezwykłej i jedynej kobiecie, chodzącej po tej ziemi, którą się utraciło bo się nie było wystarczająco godnym i odpowiednim dla niej. Widzisz różnice?

54 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-07-06 12:54:39)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Ależ wiem, że jest ich dużo! Sam trochę znam i, szczerze, brałbym je w ciemno! Są tylko dwa problemy - wpierw muszę się ogarnąć psychicznie, by móc stworzyć zdrowy i szczęśliwy związek. Dwa - te dziewczyny zwyczajnie są już w związkach/są narzeczonymi/żonami. Moja gloryfikacja wzięła się z przemyśleń po tych wszystkich dziewczynach, które poznałem i umówiłem się w międzyczasie. Mam wrażenie, że nie trafiłem na nikogo godnego uwagi. Okej, jedna była ładna, druga była świetną kumpelą na koncert i imprezę, z trzecią mógłbym rozmawiać o sensie życia pół nocy. Żadna nie łączyła ze sobą tych cech. Łączyła je A. Mogłyby łączyć te wszystkie wspaniałe kobiety, które są w związkach. I te, które nie pojawiły się na mojej drodze.
Poza tym, myślałem dużo więcej o tym, co wczoraj opisałaś. Mam poczucie porażki, bo zawaliłem. Przy czym chłodna logika wskazuje mi na to, że dobrze się stało, bo z dużym prawdopodobieństwem jedynie przesunęłoby w czasie nieuniknione - rozstanie. W części priorytetów się rozjechaliśmy. Nie chciała dzieci, ja chciałem - kiedyś, i liczyłem po cichu, że kiedyś zmieni zdanie. Ja wiem (z doświadczenia), że zmieni je kiedy pozna kogoś, z kim zechce je mieć big_smile Chciałaby w dalszej perspektywie opuścić kraj - dla mnie nie był to absolutnie żaden priorytet. Nie akceptowała mojej skomplikowanej sytuacji rodzinnej wymagającej dość sporego zaangażowania czasowego. Jako przykład podam moje przemyślenie, które budziło największe obawy. Gdybym miał pomóc w remoncie w moim domu rodzinnym - mógłbym zrobić to sam. Zajęłoby mi to cały weekend, ale dałbym radę. Mógłbym zrobić to też z A. Zajęłoby to nam jeden dzień, który w dodatku spędzilibyśmy razem, tworząc coś wspólnie. A. wywierała na mnie presję, że nie powinienem tego robić, bo dla niej nie jest to zdrowa relacja ja-moja rodzina, a jeśli chcę, to wylądowałbym tam sam na te dwa dni. To wszystko były tak ważne ogniska zapalne, które prędzej czy później doprowadziłyby do POWAŻNYCH spięć, jeśli nie rozstania. Czas działałby na niekorzyść. Im dłużej, im więcej zobowiązań, im bliżej wspólnego zamieszkania - tym trudniej dla niej i dla mnie.

55

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

To, że Ty się musisz pozbierać po rozstaniu, to ja wiem. Tylko nie wiem skąd to uczucie porażki. Ja tam bym się ucieszyła, gdybym poznała powody rozstania (nie ważne czy z mojej winy, czy nie). Wiedziała bym co jest grane i przede wszystkim jak postępować, aby tych błędów nie popełniać. Cieszyła bym się, że jestem bogatsza w wiedzę.

No i dalej uparcie twierdzisz, że te niezwykłe to są już w większości zajęte. Pewnie tak, ale nie wszystkie na całym świecie! Daj sobie teraz dużo czasu dla samego siebie, zadbaj o swoje plany, cele, pasje itd. Daj też sobie czas na pozbieranie się po rozstaniu, ale nie miej w głowie, że już nigdy tak wspaniałej osoby nie spotkasz jak ta A., bo tego zwyczajnie nie wiesz.

56 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2018-07-07 18:28:57)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
Myszeczka23 napisał/a:

To, że Ty się musisz pozbierać po rozstaniu, to ja wiem. Tylko nie wiem skąd to uczucie porażki. Ja tam bym się ucieszyła, gdybym poznała powody rozstania (nie ważne czy z mojej winy, czy nie). Wiedziała bym co jest grane i przede wszystkim jak postępować, aby tych błędów nie popełniać. Cieszyła bym się, że jestem bogatsza w wiedzę.

No i dalej uparcie twierdzisz, że te niezwykłe to są już w większości zajęte. Pewnie tak, ale nie wszystkie na całym świecie! Daj sobie teraz dużo czasu dla samego siebie, zadbaj o swoje plany, cele, pasje itd. Daj też sobie czas na pozbieranie się po rozstaniu, ale nie miej w głowie, że już nigdy tak wspaniałej osoby nie spotkasz jak ta A., bo tego zwyczajnie nie wiesz.

Myszeczko, bo kobiety inaczej reagują na rozstanie. Najczęściej mocno przeżywamy na początku i szybko dochodzimy do siebie, mężczyźni odwrotnie - na początku cieszą się wolnością, a po kilku tygodniach tęskno im za tym do czego się przyzwyczaili. Co więcej ludzie w czasie największej tęsknoty przez emocje, albo za mocno mieszają z błotem partnera, albo za bardzo stawiają byłe/byłych na piedestale ze strachu.

Z faktem Jej odejścia, bo tak było dla Niej lepiej, musi się pogodzić. Tak to będzie w głowie tworzył złudne nadzieje. Po co to Jemu? Niech skonfrontuje się z rzeczywistością: odeszła bo chciała i dla Niej było to lepsze. Nikt nie jest idealny, ani On, ani Ona.
Według mnie obecnie autor jest słaby psychicznie i tym samym "już" musi wskoczyć w nową miłość, aby sobie ulżyć. Najpierw powinien doprowadzić siebie do porządku, zanim zacznie oceniać i wymagać od innych. Być może wie, że spotkanie byłej to łut szczęścia (tak atrakcyjna kobieta zainteresowała się kimś takim) i teraz nie może liczyć nawet na kogoś tak samo szczególnego? Dla mnie to dziwne, bo logicznym jest przemyślenie byłego związku, aby zamknąć jeden rozdział. Dopóki była będzie odbierana przez mózg jako idealna to żadna Jej nie dorówna. Tak działa zauroczenie, bądź stracenie czegoś do czego mocno się przywiązaliśmy.

57

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
netstefan napisał/a:

A Mam poczucie porażki, bo zawaliłem. Przy czym chłodna logika wskazuje mi na to, że dobrze się stało, bo z dużym prawdopodobieństwem jedynie przesunęłoby w czasie nieuniknione - rozstanie.

Jest to naturalne, gdy dawało się z siebie wszystko, a efekt jest jaki jest. Zawsze się wydaje, że można było zrobić coś lepiej, bardziej mocniej - to by się na pewno udało.

Tymczasem prawda jest taka. że taki związek, na który musiałbyś chuchać, dmuchać, podlewać jak kwiatka co chwilę, podpierać z każdej strony, starać się w każdej chwili - oznacza, że drugiej stronie po prostu na tym nie zależało.
I jak tylko byś się odwrócił na moment - wszystko by się rozsypało.
Lepiej wcześniej niż później.

Skoro dawałeś z siebie dużo, szczerze, uczciwie i bez ściemy - możesz czuć się smutny, ale to nie jest żadna katastrofa.
To tylko drogo pozyskana wiedza. Następnym razem będziesz wiedział wcześniej, czy komuś jest z Tobą po drodze.

Myszeczka23 napisał/a:

Tylko nie wiem skąd to uczucie porażki. Ja tam bym się ucieszyła, gdybym poznała powody rozstania (nie ważne czy z mojej winy, czy nie). Wiedziała bym co jest grane i przede wszystkim jak postępować, aby tych błędów nie popełniać. Cieszyła bym się, że jestem bogatsza w wiedzę.

Przede wszystkim przy rozstaniu zostałeś potraktowany poważnie.
To dużo ważniejsze niż ci się teraz zdaje i dużo dobrego to mówi o ocenie Ciebie jako człowieka, czasu jaki razem spędziliście i wartości tego co było.
Więc - smutek? Jasne że tak.
Dramat i rozpacz? Nie ma po co. Idź dalej.

58 Ostatnio edytowany przez netstefan (2018-08-12 20:02:05)

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Witam się z Wami ponownie, trochę uaktualnię wątek smile
Po pierwsze, kontunuuję psychoterapię, przynosi mi to ogromne zyski i korzyści. Jeśli komukolwiek przeszło przez myśl, że to może coś daje, ale waha się, czy skorzystać z pomocy - nie warto tracić czasu! Im szybciej zacznie się pracę, tym lepiej, warunkiem jest jedynie szczera chęć zmiany i poprawy swojego życia.
Po drugie - w międzyczasie poznałem losowa dziewczynę, która bardzo, bardzo mocno zaangażowała się w znajomość że mną. Przy absolutnym braku zaangażowania z mojej strony. Zabiegała o mnie, o mój czas, o moją uwagę, próbowała być dla mnie miła, ciepła, kochana, wychodziła i inicjatywą, dostosowywała się do mnie, do moich planów. I pewnego dnia zauważyłem, że rozmawiam z nią dokładnie w taki sam sposób, jak rozmawiała że mną A. Używałem nawet tych samych zwrotów, w momencie kiedy odwlekałem spotkanie, bo miałem zwyczajnie coś ciekawszego do roboty, albo kiedy wprost gasiłem jej pomysły, inicjatywy i czułości. Kiedy niespodziewanie stanąłem po drugiej stronie barykady, szybko i brutalnie sobie uświadomiłem, że A. od dłuższego czasu na mnie nie zależało.
Biję się tutaj w pierś przed osobami, które mi mówiły, że się nie odchodzi od tak. W międzyczasie dotarły do mnie informacje, że A.  w bardzo krótkim czasie weszła w związek ze swoim "Stefek, to tylko kolega, Ty jesteś najważniejszy, nie masz się czego obawiać". Moi drodzy, mieliście 100% racji, a ja wciąż miałem jeszcze klapki na oczach. Teraz mam przynajmniej wszystkie puzzle na swoim miejscu i jestem gotów wykopać A. raz na zawsze z życia.
A na koniec, co zaskakuje mnie w tym wszystkim najmocniej, spotkałem się z ogromną dozą wsparcia, a następnie bliskości, czułości i porozumienia że strony przyjaciółki A. Skończyliśmy tematy smutów, przeszłość w ogóle przestała pojawiać się w naszych rozmowach, podobnie jak postać A., a poszliśmy w stronę poznawania siebie, dzielenia się takimi codziennymi rzeczami, co w pracy, jak minął wieczór, jaki serial/film/książka jest teraz na tapecie... W sumie odkąd się poznaliśmy, miałem doskonałe porozumienie i wspólny język z M. Teraz, choć wciąż NIESAMOWICIE się tego boję, moje myśli i kiełkujące zaangażowanie coraz częściej kieruje się w jej stronę. Co więcej, w ostatni weekend sierpnia jedziemy we dwójkę na festiwal. Daję sobie wciąż czas na zrozumienie emocji i wyprostowanie wszelkich ścieżek, ale jednocześnie pojawia się we mnie nadzieja, że może na horyzoncie czeka mnie jeszcze coś wspaniałego smile

59

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą
netstefan napisał/a:

Witam się z Wami ponownie, trochę uaktualnię wątek smile
Po pierwsze, kontunuuję psychoterapię, przynosi mi to ogromne zyski i korzyści. Jeśli komukolwiek przeszło przez myśl, że to może coś daje, ale waha się, czy skorzystać z pomocy - nie warto tracić czasu! Im szybciej zacznie się pracę, tym lepiej, warunkiem jest jedynie szczera chęć zmiany i poprawy swojego życia.
Po drugie - w międzyczasie poznałem losowa dziewczynę, która bardzo, bardzo mocno zaangażowała się w znajomość że mną. Przy absolutnym braku zaangażowania z mojej strony. Zabiegała o mnie, o mój czas, o moją uwagę, próbowała być dla mnie miła, ciepła, kochana, wychodziła i inicjatywą, dostosowywała się do mnie, do moich planów. I pewnego dnia zauważyłem, że rozmawiam z nią dokładnie w taki sam sposób, jak rozmawiała że mną A. Używałem nawet tych samych zwrotów, w momencie kiedy odwlekałem spotkanie, bo miałem zwyczajnie coś ciekawszego do roboty, albo kiedy wprost gasiłem jej pomysły, inicjatywy i czułości. Kiedy niespodziewanie stanąłem po drugiej stronie barykady, szybko i brutalnie sobie uświadomiłem, że A. od dłuższego czasu na mnie nie zależało.
Biję się tutaj w pierś przed osobami, które mi mówiły, że się nie odchodzi od tak. W międzyczasie dotarły do mnie informacje, że A.  w bardzo krótkim czasie weszła w związek ze swoim "Stefek, to tylko kolega, Ty jesteś najważniejszy, nie masz się czego obawiać". Moi drodzy, mieliście 100% racji, a ja wciąż miałem jeszcze klapki na oczach. Teraz mam przynajmniej wszystkie puzzle na swoim miejscu i jestem gotów wykopać A. raz na zawsze z życia.
A na koniec, co zaskakuje mnie w tym wszystkim najmocniej, spotkałem się z ogromną dozą wsparcia, a następnie bliskości, czułości i porozumienia że strony przyjaciółki A. Skończyliśmy tematy smutów, przeszłość w ogóle przestała pojawiać się w naszych rozmowach, podobnie jak postać A., a poszliśmy w stronę poznawania siebie, dzielenia się takimi codziennymi rzeczami, co w pracy, jak minął wieczór, jaki serial/film/książka jest teraz na tapecie... W sumie odkąd się poznaliśmy, miałem doskonałe porozumienie i wspólny język z M. Teraz, choć wciąż NIESAMOWICIE się tego boję, moje myśli i kiełkujące zaangażowanie coraz częściej kieruje się w jej stronę. Co więcej, w ostatni weekend sierpnia jedziemy we dwójkę na festiwal. Daję sobie wciąż czas na zrozumienie emocji i wyprostowanie wszelkich ścieżek, ale jednocześnie pojawia się we mnie nadzieja, że może na horyzoncie czeka mnie jeszcze coś wspaniałego smile

Ja tylko chciałabym wtrącić, że już dawno nie trafiłam na tym forum na tak ogarniętego, inteligentnego nowego użytkownika-faceta smile Trzymaj się, oby do przodu!

60

Odp: Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Rany, dziękuję za takie miłe słowa! Tak naprawdę, jedynym problemem teraz jest to, by się nie wygłupić i nie sparzyć wink

Posty [ 60 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Żadna nowo poznana kobieta nie może równać się z byłą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024